Życie na próbęZaczynają bez ślubu i często tak kończą. Przedmałżeńskie "sprawdzanie się" staje się w naszym katolickim społeczeństwie coraz częstsze. U wielu nie budzi nawet poczucia grzechu.Edyta i Sebastian od 2 lat mieszkają razem. - Przed ślubem dobrze jest się sprawdzić pod paroma względami. Tak jest wygodniej, bo związek można zakończyć bez formalności. Nadal się poznajemy, ale teraz jestem przekonana, że chcę być z Sebastianem. Poza tym nie jesteśmy zbyt majętni, a wspólne mieszkanie jest tańsze. Zaręczyliśmy się 1,5 roku temu. Zbieramy pieniądze na wesele. Ślubu jeszcze nie zaplanowaliśmy - opowiada 29-letnia Edyta. Modę na wspólne mieszkanie par bez ślubu łatwo daje się zauważyć wśród studentów. - Ci młodzi ludzie jako powody wymieniają często: "bo się kochamy i myślimy o ślubie, a mieszkać razem jest wygodniej i taniej". Żyją w duchowej schizofrenii. Często deklarują, że czują się związani z Kościołem. Przyjmują księdza z kolędą, chodzą na Mszę św., choć nie korzystają z sakramentów - mówi ks. Grzegorz Michalczyk, duszpasterz akademicki w parafii św. Jakuba przy pl. Narutowicza, gdzie mieszczą się też liczne domy studenckie. Większe miasta, gdzie panuje duża anonimowość, sprzyjają tworzeniu się luźnych związków. - Młodzi ludzie studiujący lub pracujący zaczynają mieszkać razem w wynajmowanych lub kupionych mieszkaniach. Często są to osoby z tradycyjnych katolickich rodzin z Podlasia czy Podkarpacia. W rozmowach z nimi od jednych słyszę, że przed ślubem chcą się poznać - od drugich, że nie decydują się jeszcze na małżeństwo, bo nie mają mieszkania - mówi ks. prał. Tomasz Król, proboszcz parafii św. Tomasza na warszawskim Ursynowie. Zdarzają się też pełne ideałów zakochane pary, które planują wspólną przyszłość. Zaczynają mieszkać razem, obiecując sobie czystość aż do ślubu. - Nawet jeśli uczciwie zakładają, że będą starały się nie współżyć, nie wierzę by wytrwały w zapewnieniach. Uczucie, którym siebie darzą, ludzka potrzeba poczucia bliskości i ciepła doprowadzi ich w którymś momencie do złamania przyrzeczenia. Potem jest ogromne poczucie winy, żal do siebie i planowanego współmałżonka. A jeśli już tę granicę się przekroczy, pozostałe przekracza się bardzo łatwo - mówi Małgorzata Walaszczyk, wieloletni doradca życia rodzinnego. Jednym z ostatnich trendów wśród wolnych związków jest "weekendowy styl życia". Zapracowani ponad miarę on i ona, żyjący w tygodniu jako "single" przeprowadzają się do jednego mieszkania w piątkowe popołudnie. Po wspólnych dwóch dniach każde wraca do swojej kwatery i cotygodniowych zajęć, by za tydzień znów razem spędzić weekend. Coraz częściej tak właśnie rozpoczyna się wspólne życie: partnerski układ, choć nie ma żadnych przeszkód, by pójść do ślubu. Ostatni spis powszechny przeprowadzony w Polsce w 2002 r. wykazał, że na związek małżeński decyduje się 190 tys. par rocznie. Mniej, niż na początku lat 90. - wtedy na ślubnym kobiercu stawało 250 tys. par. Młodzi ludzie coraz częściej wybierają luźny związek. Wśród par żyjących bez ślubu kawalerowie i panny stanowią największą grupę - aż 34,7%. Osoby rozwiedzione - 15,9%. Częściej na życie w związku nieformalnym decydują się kawalerowie niż panny. Według spisu powszechnego w 2002 r. w Polsce w związkach nieformalnych pozostawało 102,5 tys. kawalerów i 97 tys. panien. Niepokoi fakt akceptacji luźnych związków przez osoby wchodzące w dorosłe życie. Aż 46,5% ludzi między 18 a 35 rokiem życia nie widzi nic złego "w trwałym pożyciu z jednym partnerem bez ślubu". Badania przeprowadził Ośrodek Sondaży Społecznych Opinia ISKK w 2005 r. w archidiecezji warszawsko-praskiej. Znowu okazało się, że wolne związki częściej akceptują mężczyźni - 55,5%. Rzadziej kobiety - 38,6%. Sprawdźmy sięOsoby pracujące w poradniach rodzinnych i małżeńskich burzą mit o potrzebie "sprawdzenia się przed ślubem". - Twierdzenie, że trzeba się "wypróbować" wydaje się pozornie słuszne. Ale nigdy do końca dobrze się nie poznamy. Jeśli dwoje ludzi jest w sobie zakochanych, ma wspólne wartości to kolejnym krokiem powinna być nauka dialogu. Nie muszą zgadzać się w każdej sprawie, ale powinni umieć podjąć we dwoje nieprzewidziane kwestie, które się pojawią w małżeństwie. Ciągle przecież się zmieniamy i nasze opinie "z dziś" nie będą adekwatne do tego, co wydarzy się za 2, 3 lata - ocenia Jerzy Grzybowski, moderator ruchu "Spotkania Małżeńskie".- "Sprawdzanie się przed ślubem" oznacza brak zaufania do siebie nawzajem. Jest przejawem lęku o wzięcie pełnej odpowiedzialności za drugiego człowieka. Doświadczenie pokazuje, że częściej rozwodzą się właśnie te pary, które mieszkały ze sobą przed ślubem. Wydaje się, że po takim okresie wolności, gdzie od samego początku brak jest poczucia odpowiedzialności i ascezy, małżeństwo zaczyna być odbierane jako utrata pozornej wolności i tzw. "kajdany małżeńskie" - mówi Jerzy Grzybowski. Paradoksalnie, wspólne mieszkanie przed ślubem zamiast oczekiwanego poznania raczej zniekształca obraz drugiej osoby. - Kiedy dwoje ludzi zaczyna mieszkać razem, w ich życiu zaczyna dominować fascynacja seksualna. Poznawanie się i budowanie relacji odsunięte zostaje na dalszy plan. Znam przykłady par, które "sprawdzały" się 5-7 lat i rzadko ta znajomość kończyła się małżeństwem - mówi Małgorzata Walaszczyk. Sytuacja zaczyna komplikować się jeszcze bardziej, kiedy po rozstaniu trzeba budować kolejny związek. Ksiądz Michalczyk podkreśla, że wspólne życie bez sakramentu małżeństwa prowadzi do okłamywania siebie nawzajem. - Współżycie wyraża wzajemne oddanie się sobie oraz otwartość na nowe życie. Najpierw mówi się jednej osobie, że jest dla mnie absolutną wyłączną miłością, potem następnej i kolejnej - mówi ks. Michalczyk. - Jedna z mężatek korzystających z naszej poradni upoważniła mnie do zacytowania przykładu z jej życia - opowiada ks. Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin w diecezji warszawsko-praskiej. - W małżeństwo wchodziła po wcześniejszym związku z innym mężczyzną. Minęły lata i - jak oceniła - za "szklankę przyjemności" wypija teraz "wiadra goryczy" z powodu wyrzutów ze strony męża. Zmiana partnerów nie pozostaje bez wpływu na psychikę. -Trudniej jest wchodzić w związek po raz kolejny. Spotykamy się z osobami, które mają za sobą doświadczenie bycia w kilku nieudanych związkach. Przestają wierzyć w dobro, szlachetność, tracą zaufanie do drugiego człowieka. Nie wierzą w miłość. Szukają zaspokojenia swoich powierzchownych potrzeb. Ta degradacja dotyczy kobiety i mężczyzny, ale w większym stopniu cierpią kobiety - mówi Małgorzata Walaszczyk. - Wielu osobom żyjącym w powtórnym związku, nawet udanym i trwałym, zostaje traumatyczne doświadczenie. Automatycznie przenoszą negatywne sposoby reagowania w trudnych sytuacjach na nowego partnera. Inaczej jest z narzeczonymi, którzy wchodzą w małżeństwo bez wcześniejszego współżycia. Ci bardziej potrafią na siebie nawzajem czekać, czegoś sobie odmówić. Potem, kiedy przychodzą kryzysy i konflikty, łatwiej jest im przetrwać trudności - mówi Jerzy Grzybowski. Dlaczego ślub?Dorota i Marcin 7 lat mieszkali bez ślubu. Trzy lata temu zawarli związek sakramentalny. - Widzę różnicę w naszym małżeństwie - mówi Dorota. - Dawniej żyliśmy tak trochę obok siebie. Kiedyś było: "ja" i "ty". A teraz mówimy: "my". Odczuwamy większą bliskość między sobą. Zmienił się nasz stosunek do wielu problemów. Nie uciekamy przed nimi, ale staramy się o nich rozmawiać i próbować je rozwiązywać. I co najważniejsze: kiedy zaczynamy rywalizować i walczyć ze sobą, wtedy przypominamy sobie, co mówił Jezus: że trzeba sobie służyć. Na pewno teraz jest w naszym małżeństwie mniej konfliktów i napięć niż przed ślubem - mówi Dorota.Związek dwojga ludzi planujących wspólne życie to coś więcej niż tylko partnerski układ. - Ludzie mają dobrą wolę i obiecują sobie wzajemnie, że zawsze będą sobie wierni. Bez pomocy Bożej nie będą w stanie wypełnić takich zobowiązań. Sakrament daje siłę do realizacji przysięgi małżeńskiej. Poprzez ten sakrament Bóg daje łaskę. Obdarza siłą, by kochać drugą osobę, być jej wiernym i wobec niej uczciwym - mówi ks. Marek Kruszewski. Samo przyjęcie sakramentu małżeństwa nie jest złotym środkiem na szczęśliwy związek. - Wiele małżeństw, które zawarły ślub w Kościele rozpada się, bo nie korzystają z sakramentów. Sakrament odnawia się przy każdej Mszy św., a poprzez spowiedź można naprawić to, co w małżeństwie się zepsuje - przypomina ks. Marek Kruszewski. Mirosława i Paweł Kwasowie od 27 lat są małżeństwem. - Zaczęliśmy wspólne życie od dnia ślubu. W naszym odczuciu dość solidnie przygotowywaliśmy się do przyjęcia sakramentu małżeństwa i głęboko to przeżyliśmy. Rok po ślubie znajomy zwrócił się do nas z pytaniem: "A co wam to daje?" To skłoniło nas do poszukania nowych odpowiedzi na pytanie czym jest ten sakrament - mówi Mirosława Kwas. - W momencie zawierania ślubu każda para otrzymuje od Pana Boga pięknie zapakowany prezent - sakrament. Ale często nie wiemy jak z niego skorzystać i odstawiamy prezent na półkę - dodaje Paweł. - Inaczej rozmawiam z żoną o codziennych wydarzeniach, kiedy oboje mamy świadomość, że zapraszamy do tej rozmowy Jezusa. Jest nam w naszych kłopotach potrzebny. Kiedy czujemy, że coś idzie nam marnie, wtedy zwracamy się do Niego - mówi Paweł Kwas. Obydwoje często chodzą razem na Msze św. i adorację Najświętszego Sakramentu. Skończyli Instytut Studiów nad Rodziną, są w Ruchu Szensztackim i pomagają małżeństwom w sytuacjach kryzysowych. Ale jak trafiać do młodych osób, które wchodząc w życie z różnymi wzorcami rodziny i małżeństwa, decydują się na związek bez ślubu? Może nikt im nie powiedział, że ta moda może ich bardzo dużo kosztować? Ksiądz Tomasz Król pokazuje, jakie niebezpieczeństwo niesie społeczna akceptacja takich związków. - Dużym problemem jest brak reakcji ze strony rodziców i krewnych tych młodych osób. Niepokoi też, że oni sami nie widzą nic niestosownego w swoim życiu, a już zupełnie nie poczytują tego za grzech. Kiedy przystępują do spowiedzi są zdziwieni, że nie otrzymują rozgrzeszenia. A przecież nie mogą go otrzymać, dopóki nie zrezygnują z sytuacji, która sprzyja trwaniu w grzechu - mówi ks. Król. - Te osoby, z którymi się spotykam, nie zawsze zdają sobie sprawę, dlaczego wspólne mieszkanie przed ślubem jest czymś złym. W konfesjonale wcześniej czy później kapłan dowie się, że cudzołóstwo wynika ze stanu wspólnego zamieszkiwania. Mówię wtedy, że nie zapraszają do swojego życia Jezusa. Chrześcijanie tak nie żyją. Sytuacja rozwiązłości i grzechu staje się też zgorszeniem dla innych. Znam jednak osoby, które po rozmowie w konfesjonale chcą zmienić swoje życie. Mają świadomość, że to będzie ich kosztować, także materialnie, bo np. więcej wydadzą na osobne mieszkanie - mówi ks. Grzegorz Michalczyk. - Kiedy poszedłem do spowiedzi wielkanocnej ksiądz odmówił mi rozgrzeszenia, bo wyszło, że sypiam z dziewczyną, z którą mieszkam. Nie pomogły tłumaczenia, że za pół roku planujemy ślub. Zapytał, czy w takim razie wyspowiadałbym się dzisiaj przed obecnym akurat w parafii diakonem, który już za kilka tygodni przyjmie sakrament kapłaństwa. Bo dlaczego jemu nie wolno usiąść do konfesjonału przed święceniami, skoro mi wolno pójść do łóżka przed ślubem? Na to pytanie nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Uzgodniłem z dziewczyną, że po wakacjach musimy coś z tym zrobić - wyznaje anonimowo jeden z mieszkańców akademików przy ul. Kickiego w Warszawie. Jerzy Grzybowski zwraca uwagę, że to jest pilny temat na czas katechezy licealnej, zanim młodzi ludzie podejmą życie poza rodzinnym domem. Jednak najważniejsza i tak pozostaje rodzina: tam przecież zaczyna się sprawa wyborów, których kiedyś dokonają młodzi ludzie. W rodzinie powinni czerpać wzorce i uczyć się odpowiedzialności za drugiego człowieka.
Irena Świerdzewska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |