Poszukiwanie istoty i sensu miłościSpis treściIstnieją słowa, które bardzo często są zwyczajowo wygłaszane i akceptowane w pewnych sytuacjach, ale niewielu ludzi zastanawia się nad ich treścią, a ich wpływ na codzienne życie i postępowanie jest na ogół nikły. Tak właśnie traktowane jest również słowo "miłość".Trudność w znacznej mierze polega na tym, że "miłość" to słowo bardzo wieloznaczne, które w różnych sytuacjach wyraża bardzo różne treści. Wieloznaczność ta dotyczy zarówno ukierunkowania, jak i charakteru miłości, jej podstawowych cech. Istnieje miłość Boga, miłość bliźniego, miłość ojczyzny, miłość macierzyńska, miłość dwojga zakochanych, czyli erotyczna itd. A zarazem w każdym z tych ukierunkować miłość może mieć bardzo różny charakter. Może być ofiarna, pełna poświęcenia, uszczęśliwiająca - lecz może też być egoistyczna, zachłanna, zazdrosna i dręcząca. I gdy takie bardzo różne sytuacje w codziennym życiu i w potocznej mowie określane są słowem "miłość", rodzą się zrozumiałe wątpliwości i pytania, czy to lub inne uczucie można jeszcze nazwać miłością. Czy zasługuje ono na tę nazwę? Czym jest miłość prawdziwa? Czym powinna być? Główne rodzaje miłościFilozofia, a więc nauka powołana do takich analiz, wyróżnia trzy główne rodzaje miłości: 1) miłość pożądania, 2) miłość upodobania i 3) miłość dobrej woli.Miłość pożądania jest "biorąca", pragnie jakiegoś dobra i zagarnia je dla siebie. Może to być pożądanie natury duchowej (gdy np. pragnie się towarzystwa danej osoby, jej zalet ducha i umysłu), cielesno-duchowe, bądź tylko cielesne (jak to bywa w pewnych rodzajach miłości erotycznej). Sytuacje mogą być różne - wspólne jest to, że kocha się dla jakiegoś dobra, jakiejś korzyści, której pragniemy i której źródłem jest osoba w ten sposób kochana. Miłość upodobania to uczucie zachwytu, oczarowania, które może być czystym bezinteresownym upodobaniem lub też może łączyć się z pewnym pożądaniem. Oczywiście, ów przedmiot czy osoba w ten sposób kochana dostarczając przyjemnych wrażeń daje również pewne duchowe "dobro" człowiekowi kochającemu. Ale może tu występować też skłonność do "dawania", do pewnej ofiarności względem kochanej osoby. Zauważmy, że zarówno miłość pożądania, jak i miłość zachwytu, to stany uczuciowe - a uczucia z natury swej są zmienne i nietrwałe. Trzeba korzystnych okoliczności i starań, aby zapewnić im trwałość. Natomiast miłość dobrej woli jest niezależna od uczuć. To przede wszystkim ofiarne "dawanie", które może, lecz nie musi, łączyć się z "braniem", a więc z taką czy inną satysfakcją. Istotne jest tu nastawienie woli w kierunku świadczenia dobra zgodnie z nakazem obowiązku, prawa moralnego i racji rozumowych. Zauważmy, że chrześcijańska miłość bliźniego jest typową miłością dobrej woli zupełnie niezależną od uczuć. Opis Sądu Ostatecznego wyraźnie mówi, że nie z uczuć, lecz z czynów będziemy sądzeni. Chrystus nie tylko chce, by uczniowie Jego wyróżniali się wzajemną miłością, ale nakazuje, by dobrze czynili nawet wrogom, którzy ich nienawidzą i prześladują. Płacić sympatią za sympatię, życzliwością za życzliwość, dobrem za dobro, nie jest specjalną zasługą, "tak i poganie czynią". Uczeń Chrystusa musi czynić więcej - płacić dobrem za zło, przezwyciężać uczucie nienawiści, chęć zemsty, odrazę i pogardę, modlić się za tych, którzy go prześladują, i zachować wobec nich postawę życzliwości. Można więc powiedzieć, że chrześcijanin to człowiek, który wszędzie i zawsze "czyni dobrze", niezależnie od uczuć i okoliczności. Ale istnieję w naszym życiu miłości, które można by nazwać naturalnymi. Wypływają one z silnych, bardzo ważnych psychicznych potrzeb, wiążą nas z Bogiem, z Ojczyzną, z rodziną, z najbliższymi i najdroższymi nam osobami. Tu już występuje w całej pełni pierwiastek uczuciowy - zarówno pragnienie i "branie", jak i ofiarne "dawanie". I takie właśnie uczuciowe zaangażowanie nazywamy w codziennym życiu miłością. Weźmy pod uwagę tego rodzaju uczucie dla człowieka - uczucie wyrażające się w słowach "kocham ją - kocham jego". Ludzie tęsknią do takiej miłości, marzą o niej. Będąc zaspokojeniem tych tak silnych pragnień miłość taka jest w powszechnym odczuciu równoznaczna ze szczęściem, do którego każdy dąży. Miłość chrześcijańska, która nie obiecuje ziemskiego szczęścia, jest prosta i zrozumiała, bo wymaga dobrej woli i świadczenia dobra. Ale z chwilą, gdy mamy do czynienia z gorącym uczuciem skierowanym do jakiegoś człowieka, nieraz zjawiają się kłopoty ze zrozumieniem tej sprawy i z odpowiedzią na pytanie, co ta miłość właściwie oznacza i czym jest szczęście, które ona obiecuje. Miłość i jej probierzeWielu autorów zastanawia się nad tym. Niektórzy upatrują najważniejszą cechę uczuciowej miłości w radosnej akceptacji wyrażającej się w słowach: "jak dobrze, że jesteś, że istniejesz". Istotnie akceptacja taka jest bardzo ważna, każdy człowiek jej potrzebuje. Bez niej gorzknieje, wykoleja się, a nawet ginie jak roślina bez słońca. Zauważmy jednak, że wyżej podana formuła podkreśla uszczęśliwienie zarówno kochanego, jak kochającego. Ale czy taka uczuciowa miłość zawsze jest źródłem szczęścia? Trudno cieszyć się, odczuwać radość z tego, że istnieje na świecie jakiś bandyta, złodziej czy inny przestępca.A przecież taki zły człowiek też może być - jako syn, mąż czy ojciec - kochany miłością tragiczną, gorzką, która nie daje szczęścia. Inni akcentują w miłości radość płynącą z poświęcenia się osobie ukochanej. Ale człowiek kochany może odrzucić ten dar. I czy taka nieodwzajemniona miłość przestaje być miłością dlatego, że nie jest źródłem radości? Według jeszcze innych poglądów istotą miłości i jej głównym probierzem jest identyfikacja. Jeśli się kocha, to sprawy człowieka kochanego traktuje się jak własne, dzieli się jego radości i smutki. Nieraz do tego stopnia, że kochająca osoba mówi wprost "ja jestem nim - nie mam nic swego poza nim". To również prawda - ale czy cała? Jeśli się np. kocha człowieka występnego, czy można się z nim tak identyfikować? tak się w nim zatracać? Czy trzeba kochać i dzielić z nim jego grzeszne satysfakcje? Jego pijaństwo, kradzieże, narkomanię? Nie - odpowiadają inni - ale jego dobro trzeba uczynić "swoim", dbać i zabiegać o nie. Na tym polega miłość. Dobro człowieka kochanego czynić swoim - to też słuszna formuła. Ale co uznać za dobro, jeśli poglądy obu stron bardzo się pod tym względem różnią? Nieraz przecież czytamy i słyszymy, że trzeba kochać człowieka "takiego, jakim jest" nie usiłując go zmienić. Lecz jak to się godzi z identyfikacją i z dążeniem do dobra osoby kochanej? Jeśli np. mocno wierząca kobieta poślubia z miłości mężczyznę niewierzącego, jak ma się odnosić do jego ateizmu, który według jego poglądów jest dobrem, a według niej najwyższym niebezpieczeństwem utraty zbawienia? Inny przykład: jak powinien ustosunkować się kochający mąż do namiętnego palenia żony, jeśli sam nie pali i rozumie szkodliwość tego nałogu? Jak widzimy, sprawy te są skomplikowane i niełatwo tu o jakiś "wspólny mianownik". Zauważmy też, że każda z wyżej podanych formuł chwyta jakąś część prawdy podkreślając pewną pozytywną cechę miłości, a więc ujmując tę sprawę od strony u- czuć wyższych, altruistycznych, szlachetnych. Często jednak w miłości dochodzą do głosu, a nawet dominują uczucia niższe w swych wyraźnie negatywnych formach. Nieraz na plan pierwszy występuje zachłanna pożądliwość i zaborczość, dręcząca zazdrość albo wybujała ambicja człowieka, który od osoby kochanej oczekuje spełnienia własnych egoistycznych planów i dążeń. A jakże często - zwłaszcza w miłości erotycznej i macierzyńskiej - mamy do czynienia po prostu z zaślepieniem. Namiętne uczucie pobudza wyobraźnię, która stroi osobę kochaną w tęczowe barwy przypisując jej całkiem urojone zalety i możliwości. A gdy życie brutalnie zdziera te "różowe okulary", dochodzi nieraz do ciężkich rozczarowań i tragedii. Uczucia ludzkie mają bardzo szeroką skalę i zawsze, póki trwają, odczuwane są jako "prawdziwe". Nic więc dziwnego, że np. erotyczny popęd i pożądanie tak często bierze się za miłość "prawdziwą". Namiętność przemawia pięknym językiem, ale jej przysięgi mają żywot nie dłuższy niż ona sama. Miłość na służbie nadrzędnej sprawyWróćmy do postawionego wyżej pytania o istotę i sens uczuciowej miłości. Wydaje się, że trudno lub nawet niemożliwe jest odpowiedzieć na to pytanie traktując miłość jako niezależną potężną siłę - coś w rodzaju bóstwa, które na swym wysokim piedestale domaga się czci i ofiar. Wielbiąc ją i służąc jej nie potrafimy jej oceniać.Dopiero gdy zastanowimy się, czemu ona sama służy, uzyskujemy zdolność rozeznania zarówno jej sensu, jak i "prawdziwości" i wartości. Bo przecież każda z tych naturalnych miłości ma swój wyraźny cel i zadanie, służy pewnej nadrzędnej sprawie. I oceniać ją możemy według tego, jak tę służbę pełni. Miłość do Boga łączy nas ze Stwórcą, sprawia, że staje się On naczelnym celem naszego życia. Miłość Ojczyzny uzdalnia nas do pracy i ofiarności dla niej, z czego korzyść odnosi cała narodowa wspólnota. Miłość erotyczna umożliwia zawarcie małżeństwa i służy pomyślnemu rozwojowi rodziny. Miłość rodzicielska ma za cel prawidłowe wychowywanie nowych ludzi. Każda z tych spraw jest niezwykle ważna, i to w różnych aspektach. A zarazem niezwykle trudna - wymaga niezliczonych wysiłków, wyrzeczeń, poświęceń itp. Te życiowe zadania nie byłyby zapewne możliwe do wypełnienia, gdyby nie skłaniały do nich i nie ułatwiały ich te potężne emocjonalne siły, angażujące zarówno sferę popędów, jak i sferę uczuć wyższych. W każdej z tych dziedzin wykrywamy pewien porządek biologiczny, psychologiczny i społeczny - zasady te uwzględnione zostają w naczelnym prawie, które nazywamy porządkiem moralnym. Każda z naszych naturalnych miłości stoi w pewien sposób na straży tego porządku, który reprezentuje głęboko pojęte dobro jednostek i społeczeństwa. I tylko wtedy miłość jest dobra, prawdziwa i daje szczęście, jeśli służy tej nadrzędnej sprawie. A gdy zaczynamy traktować ją jako niezależną "wyższą" siłę, łatwo staje się siłą złą, która burzy to, czemu miała służyć. Buntuje się przeciw Bogu, gdy nie spełnia On jej ziemskich oczekiwań. Przez nieprzemyślane zapalczywe czyny sprowadza klęski na ojczyznę. Rozpalając wiarołomne erotyczne namiętości niszczy małżeństwa i rodziny... Właśnie dlatego w każdej naturalnej miłości konieczny i ważny jest element miłości dobrej woli, która zapobiega takim wypaczeniom i sprawia, że nawet jeśli uczucie zaniknie, człowiek nadal wiernie służy nadrzędnej sprawie. W ten sposób na to patrząc musimy przyznać słuszność tym autorom, którzy twierdzą, że wszystkie rodzaje miłości mają swe źródło w Bogu. Bo to On jest twórcą ludzkiej natury i moralnego porządku, dla którego zachowania i umocnienia dał ludziom siłę miłości. Dr Kinga Roszkowska
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |