Po co się modlić?Gdyby jakiś wędrowny reporter miał zrobić sondę wśród stu przypadkowych naszych współobywateli uczęszczających na niedzielne nabożeństwa i postawił im pytanie: - "Po co się modlić?", można śmiało przypuszczać, że większość z nich, może nawet znaczna, określiłaby modlitwę w kategoriach wzywania boskiej pomocy do rozwiązywania wszelkiego rodzaju problemów: choroby, bezrobocia, strachu, poczucia winy, konfliktów międzyludzkich. Jak mówi powiedzenie: jak trwoga, to do Boga. Taki powód jest też ważny, ale jako jeden z wielu, a nie jedyny.Pięcioro różnych ludzi, którzy sięgną do tej książki lub padną na kolana na koniec długiego, męczącego dnia, może być kierowanych pięcioma zupełnie odmiennymi motywami. Jeden z nich może odczuwać cierpienie i w modlitwie szukać sposobu, aby sobie z nim poradzić. Drugi mógł posprzeczać się z mężem czy żoną i jest wewnętrznie zraniony. Trzeci być może próbuje zapełnić wewnętrzną pustkę. Czwarty po prostu postępuje tak, jak został nauczony w dzieciństwie. Ten piąty jest głęboko rozkochany w Bogu i nie wyobraża sobie rozpoczęcia czy zakończenia dnia bez uwielbiania i wychwalania Go - kochając Go w ten sposób coraz bardziej. Rozpatrując tę ostatnią motywację we współczesnych kategoriach, taki człowiek jest jak świeżo zakochany i stąd uświadamia sobie, że modlitwa jest relacją międzyosobową, zjednoczeniem, zażyłością. Nasz obraz motywacji staje się teraz pełniejszy. Widzenie całości obrazuJednak jest jeszcze coś, co musi być omówione, a mianowicie: postrzeganie modlitwy pod właściwym kątem. Jednym spośród zdumiewających zjawisk w tym ogromnym wszechświecie, w którym my, istoty ludzkie, przygotowujemy się do naszego ostatecznego przeznaczenia, a nie tylko zapewniamy sobie byt na kilka kolejnych dziesięcioleci, jest fakt, że widzialne aspekty naszej rzeczywistości są w łączności z tymi niewidzialnymi. Ty i ja jako wcielone istoty duchowe (zarówno materialni, jak i duchowi w naszej strukturze) jesteśmy osamotnieni w takim współuczestnictwie. Doświadczamy zarówno materii, jak i ducha.Albert Einstein zdumiewał się, że atomy, molekuły, komórki, galaktyki są zrozumiałe, to znaczy, że możemy je pojąć naszym ograniczonym ludzkim umysłem. Zadziwiające jest to, jak bardzo szczegółowo nasze matematyczne wzory, równania i prawa potrafią wyjaśnić istnienie czy działanie widzialnych zjawisk. Ale jeszcze bardziej zaskakujący jest romans, który chce nawiązać Pan wszechświata z mężczyznami i kobietami zamieszkującymi akurat tę szczególną planetę krążącą wokół zwyczajnej (a jednak oszałamiającej) gwiazdy, którą zwiemy Słońcem. Ta jedna gwiazda ma średnicę ponad miliona kilometrów, sięgając w głąb jej ognistego jądra, a jest ona tylko jedną spośród miliardów innych gwiazd w naszej galaktyce Mlecznej Drogi. A nasza galaktyka jest tylko jedną z około setki miliardów porównywalnych galaktyk. Na malutkiej planecie, którą ty i ja zamieszkujemy, miłosny dialog, do jakiego zaprasza nas boski Artysta, umniejsza wszystko, cokolwiek nauka i technologia może sobie wyobrazić czy przewidzieć. W tym porównaniu Internet i cyberprzestrzeń wypadają marnie. Imiona tego niewyrażalnego romansu to objawienie i modlitwa, dwa darmowe prezenty, których nie mamy żadnego prawa się domagać. Po co więc się modlimy?Większość ludzi uznałaby pięciominutową pogawędkę ze słynną osobą, albo choć krótki od niej liścik, za niezasłużoną łaskę. Nie mogliby oni zapomnieć tej rozmowy, a liścik prawdopodobnie zachowaliby na pamiątkę. Na pewno nie zareagowaliby pustym milczeniem. Modlitwa - mówiąc delikatnie - jest drogocennym przywilejem. To, że sam Pan Chwały, Nieskończone Szczęście, Piękno i Dobro, zaprasza nas do rozmowy z samym sobą, a następnie rozpoczyna dialog pełen natchnionych słów, które wyczekują naszej odpowiedzi, jest niewyobrażalnym błogosławieństwem. Nie powinno nas zatem dziwić, że serce i ciało psalmisty wołają radośnie do Boga żywego. Skosztował on i zobaczył, jak dobry jest Pan (Ps 84:3; 34:9).Kolejny powód do modlitwy możemy określić jako potrzebę wynikającą z naszej szlachetności. Skoro ludzie szlachetni odczuwają wewnętrzną konieczność podziękowania nieznajomemu za przytrzymanie drzwi, oczywiste jest, że powinniśmy odczuwać potrzebę szczodrze dziękować Temu, który jest naszym Początkiem i Końcem, "zawsze za wszystko" (Ef 5:20), nie tylko za samo nasze istnienie, ale za każdy oddech, nie wspominając innych nieskończonych łask. Z tego samego powodu potrzebujemy też więc wyrazić nasz żal za grzechy i prosić o łaskę przezwyciężenia ich, wykrzyczeć chwałę na cześć Pana w Jego fascynującej ekonomii odkupienia, wyśpiewać piękno stworzenia i Stworzyciela. Kiedy indziej potrzebujemy wołać do niego w bólu i cierpieniu albo pragnąć, aby wypełnił naszą wewnętrzną pustkę, lub chłonąć bez słów Jego boskie piękno. Trzecie możliwe wyjaśnienie - po co się modlimy, jest takie, że człowiek nie może się spełnić bez obcowania z Bogiem - a im głębsza nasza modlitwa, tym głębsze spełnienie. Jak to ujmuje Pismo Święte, stajemy się "z dnia na dzień piękniejsi" dzięki wspaniałości Bożej, która jest nam dana poprzez głęboką jedność z Panem (Ez 16:13-14). Na samych wyżynach modlitwy kontemplacyjnej otrzymujemy cnotę heroiczną. Stajemy się (jak zauważa Święty Jan od Krzyża) zdumiewająco silni. Z tego właśnie powodu święci mają w sobie tę cudowną dobroć, pełnię życia, którego ani ty, ani ja nie osiągniemy sami z siebie. Nie dziwi nas więc, że prowadzi nas to do kolejnego motywu, do modlitwy: tym łatwiej jest nam związać się z innymi i okazywać im dobroć, im bardziej jesteśmy zanurzeni w Bogu, który jest miłością. Mężowie i żony mają dobroczynny wpływ na siebie nawzajem i na swoje dzieci do takiego stopnia, do jakiego sami wzrastają we wszystkich cnotach. Inaczej mówiąc - im głębsza jest ich modlitwa, tym głębszy i trwalszy jest ich wzajemny wpływ na siebie. To samo można powiedzieć o księdzu przy łóżku chorego czy w konfesjonale bądź na ambonie. Oto dlaczego święci w każdym położeniu swojego życia robią bezgranicznie więcej, aby nieść dobro innym niż przeciętni ludzie. Modlitwa wywołuje efekt rezonansu w dobru, które czynimy innym. Stąd też mąż, który prawdziwie kocha swoją żonę i dzieci, dołoży wszelkich starań, aby stać się człowiekiem głębokiej modlitwy. Tak samo żona i matka - oraz nauczyciel, lekarz, ksiądz, osoba zakonna, każdy. Łatwo jest powiedzieć: "kocham cię", ale niełatwo to udowodnić. Święci kochają swoich małżonków i dzieci, swoich uczniów i pacjentów dużo, dużo bardziej niż osoby przeciętne. Autentyczność działa. Przeróżne wzorce zaopatrują nas w mnóstwo powodów do wzrastania w poważnym życiu modlitewnym. Najważniejszym z nich jest oczywiście sam Jezus. Ewangelie podają nam niezliczoną ilość razy, jak to wstawał "nad ranem, gdy jeszcze było ciemno" i wychodził na miejsce pustynne, gdzie mógł pobyć sam na sam w modlitewnym skupieniu z Ojcem (Mk 1:35). Przed wybraniem dwunastu apostołów spędził nawet całą noc na modlitwie (Łk 6:12). Biblia mówi, że te okresy długiego, modlitewnego odosobnienia były jego zwyczajem (Łk 5:16; zob. też Mk 6:46; Łk 9:18, 28; 21:37). Musiał pouczyć nader zapracowaną Martę, żejej siostra Maria wswoje kontemplacyjnej decyzji, aby wszystko odłożyć na bok i skierować całą swoją uwagę na osobę Jezusa i jego słowa, "obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona" (Łk 10:38-42). Innymi słowy, Maria w swojej bezgranicznej wierze rozpoczęła wieczne kontemplacyjne oczarowanie zanurzeniem w trynitarnym pięknie, widzianym twarzą w twarz. Święci zazwyczaj naśladują swego Mistrza w nieustannym łączeniu się z Ojcem, aby "być jedno", jest to najwyższy w ich życiu priorytet. Wiedzą oni, że Jezus w sprawie Marty i Marii odwoływał się do Psalmu 27:4, który głosi, że "radowanie się świątynią Pana" jest jedynym, czego poszukują i o co proszą, najważniejszą rzeczą w ich hierarchii wartości. Jeśli ktokolwiek na naszej planecie mógłby mieć powód, żeby odsunąć modlitwę na dalszy plan w rutynie swoich codziennych zajęć, można byłoby pomyśleć, że jest to człowiek, który ma na głowie sześć miliardów ludzi, o których się niepokoi. Ciężko jest pojąć, jak jedna osoba mogła pomieścić w pojedynczym życiu prawie niewiarygodną listę osiągnięć, o których czytamy w biografii papieża Jana Pawła II. Jednakże zaznaczył on pewnego razu, że "najważniejszym obowiązkiem papieża jest modlitwa". Pouczająca lekcja dla nas - tych trochę mniejszych O. Tomasz Dubay ABC Modlitwy Wzniecanie Ognia Wewnętrznego Wydawnictwo Mateusza
|
[ Strona główna ] |
Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Polityka Prywatności Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |