DrzwiPo raz pierwszy przydarzyło mu się to, kiedy miał sześć lat. Skacząc na ulicy, dostrzegł pośrodku długiego białego muru zielone drzwi. Obudziły w nim ciekawość. Zdawały się mówić: - Otwórz nas, wejdź!Otworzył je szeroko i wszedł. Natychmiast znalazł się w najbardziej urzekającym ogrodzie, jaki mógłby sobie wyobrazić. Wokół unosił się delikatny zapach, który dawał wrażenie lekkości, szczęścia i błogostanu. A barwy miały w sobie coś magicznego, co czyniło je niewiarygodnie intensywnymi, doskonałymi, jaśniejącymi. Czuł, że oddycha szczęściem: nigdy nie czuł się tak dobrze. Kiedy wieczorem wracał stamtąd, obejrzał się, ale w smutnym i popękanym murze nie było żadnych drzwi. W domu opowiedział o tym, co przeżył, jednak nikt nie wierzył jego słowom. Dlatego codziennie wieczorem, do obowiązkowych modlitw dodawał zawsze jedno zdanie: - Mój Boże, proszę Cię, przenieś mnie jeszcze kiedyś do tego ogrodu!. Mimo że wiele razy wracał w to miejsce, nie potrafił odnaleźć zielonych drzwi. Dziesięć lat później był już wzorowym uczniem, pilnym i zaangażowanym. Pewnego ranka śpiesząc do szkoły, nagle znalazł się naprzeciwko swoich drzwi. Tak długo ich szukał... Ale nawet przez chwilę nie pomyślał, aby wejść. Myślał tylko o tym, by nie spóźnić się do szkoły. Gdy wrócił tam następnego dnia, nie znalazł nawet białego muru. Zielone drzwi zobaczył dopiero pod koniec studiów, w wieku dwudziestu pięciu lat. Właśnie miał zdawać egzamin końcowy na uniwersytecie, najważniejszy. Walczyły w nim dwa sprzeczne pragnienia: wejść do ogrodu albo zdążyć na egzamin. Zawahał się przez chwilę, ale otrząsnął się i poszedł w kierunku uniwersytetu. Zdobył dyplom i rozpoczął błyskotliwą karierę adwokata. Teraz jego drzwiami stała się kariera. Jeszcze trzykrotnie widział zielone drzwi i biały mur. Za pierwszym razem biegł na spotkanie z dziewczyną, która później została jego żoną. Za drugim razem, po kilku następnych latach, drzwi wydały mu się szare i widział je w świetle lamp samochodowych. Poczuł wtedy ostry ból w piersiach. Akurat tego wieczoru miał bardzo ważne spotkanie ze znanym politykiem. Za trzecim razem - a był wtedy znanym posłem do sejmu - drzwi zobaczył kątem oka, gdy spacerował z pewnym zagranicznym ministrem. Prawie się o nie otarł... Przeszedł w odległości niespełna pół metra od nich, ale oczywiście nie mógł zniknąć w takiej chwili. Wzięto by go za głupca. Wiadomo, co wtedy napisałyby o nim gazety! Upłynęło kilka następnych lat. Tęsknota za zaczarowanym ogrodem stawała się coraz silniejsza. Żałował tych wszystkich okazji, kiedy zabrakło mu odwagi, aby zatrzymać się i wejść przez zielone drzwi. - Następnym razem na pewno wejdę... Następnym razem, cokolwiek się stanie, zatrzymam się... - ciągle postanawiał. Tymczasem krążył i krążył po mieście. Za każdym razem na widok białego muru jego serce biło dwa razy szybciej. Żył już tylko po to, aby odnaleźć te zielone drzwi. Jednak nigdy już ich nie odnalazł. Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają (Łk 13,24). Bruno Ferrero
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |