Dziwny konkurs(...) i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. 1 Kor 1,28-29Tej nocy słodycze w Cukierni pod Maksem miały prawdziwy bał. Wszystkie występowały w swych najlepszych strojach. Uwagę przyciągały placki owocowe, torty, pączki, placuszki i ciasta oraz wszyscy, którzy liczyli się w świecie wyrobów cukierniczych. I jak to często bywa na takich spotkaniach, każdy próbował prześcignąć wyglądem drugiego. W pewnej chwili organizatorka całej tej gali - gruba Pałeczka Czekoladowa, skłonna zawsze brać siebie zbyt serio, ogłosiła, że za chwilę nastąpi szczególny konkurs. - Tak, panie i panowie - zaczęła, - dla podniesienia kulturalnego i duchowego poziomu naszego spotkania... W tym momencie grupa nieokrzesanych słodkich bułeczek zareagowała niepohamowanym śmiechem na pompatyczny styl wypowiedzi Pałeczki Czekoladowej. - My, z komitetu przygotowawczego, pomyśleliśmy, że dobrze by było tej nocy zorganizować dla gości turniej umysłów. A ponieważ tematy religijne są ostatnio popularne, pomyśleliśmy, że najodpowiedniejszym tematem intelektualnego turnieju mogłoby być pytanie: Dlaczego Bóg mnie stworzył? (za namową natchnionego kucharza, oczywiście). Tym razem to wymyślne ciasteczko zwane z francuska vol-au-vent zachichotało pobłażliwie, słysząc tak dowcipne sformułowanie. - Każdy zawodnik będzie miał za zadanie wykazanie się zręcznością intelektualną - kontynuowała Czekoladowa Pałeczka - co będzie polegało na przekonaniu zebranych, że jego religijna rola w planie zbawienia jest ważniejsza co do znaczenia od wszystkich obecnych tutaj. Innymi słowy, każdy musi wykazać, że Bóg miał wyższy i bardziej dalekosiężny cel w stworzeniu akurat jego aniżeli innych członków cukierniczej społeczności. Czy wszystko jasne, panie i panowie? Wszyscy goście słowem lub gestem dali znać, że zrozumieli bardzo dobrze zasady gry. - Jeśli tak - dodała na zakończenie Pałeczka Czekoladowa - uważam konkurs za otwarty. Kto chce pierwszy zabrać głos i skorzystać z możliwości wypowiedzenia dlaczego, według niego, Bóg go stworzył i w jakim sensie jego istnienie jest ważniejsze z religijnego punktu widzenia, aniżeli kogokolwiek innego ze świata wyrobów cukierniczych? Po chwili, gdy ucichły okrzyki i komentarze na temat nieoczekiwanego przebiegu spotkania, na scenę wyszedł Anioł - ciasteczko z foremki - i rozpoczął turniej. Natychmiast ucichły rozmowy i wszystkie oczy skierowały się na słodkiego Anioła. A on zaczął krygować się niepewnie, jakby targały nim różnego uczucia. - Drogie słodycze - powiedział - wszyscy znamy spustoszenie w świecie powodowane od niepamiętnych czasów przez materializm. Następnie Anioł rozwinął szeroko tę tezę i zilustrował przykładami. - Wobec przesadnej troski o sprawy materialne - kontynuował Anioł - Bóg uznał za konieczne wznieść umysł ludzki ku duchowej stronie życia. Dlatego stworzył mnie. Jak dobrze wiecie, jestem niezwykle lekki, puszysty i biały. Nie zrobiono mnie z ciężkostrawnego tłuszczu czy żółtek. Wszystko w mojej substancji wskazuje na zwiewne właściwości du- I IM przejrzystość, lekkość, wolność. Czyż nie jestem zatem wśród wszystkich słodyczy najsilniejszą bronią Boga w Jego nieustannej walce przeciwko pułapkom materializmu? Wypowiedź została przyjęta pełnymi szczerego szacunku oklaskami. Anioł w sposób oczywisty był bardzo przekonujący i wiele słodyczy skłaniało się ku przekonaniu, że żaden z kolejnych uczestników nie dorówna jego elokwencji. Który z wyrobów cukierniczych mógłby mieć ważniejszą funkcję w planie zbawienia aniżeli ten, który wznosił umysł ludzki ku duchowemu wymiarowi życia? Następnym zawodnikiem był rzeczowo mówiący I )onat. Zaczął przemowę bez żadnych wstępów. - W sercu ludzkim znajduje się pusta przestrzeń - powiedział do uciszonych słuchaczy - i jest to zamierzone przez Boga. W Jego odwiecznym planie zbawienia ludzie nie mogą być nasyceni czymkolwiek skończonym: pieniędzmi, władzą, przyjemnościami, poczuciem bezpieczeństwa czy przyjaciółmi. Ta pusta przestrzeń ma zostać wolna. Dla jednych może stać się źródłem strachu albo nudy, jeśli pozostanie bezdenną otchłanią, dla drugich źródłem trwałej radości, jeśli wypełni ją Bóg. Innymi słowy człowiek jest jak pączek. Donat nie jest donatem, jeśli w środku nie jest pusty. Ktoś mógłby też powiedzieć, że pączek jest niespełniony, jeśli pozwala, by pustka pozostawała ziejącą otchłanią. Natomiast spełni swe przeznaczenie, gdy zostanie chwycony przez głodne dziecko, a ono wypełni tę przestrzeń swoim palcem. Zgromadzeni słuchali z przejęciem, zaskoczeni, że Donat jest zdolny do tak głębokich przemyśleń. - A więc - kontynuował mówca - Bóg mnie stworzył w celu przypominania rodzajowi ludzkiemu o podstawowym powołaniu człowieka. Tak, panie i panowie, mówię to z dumą i szacunkiem, moje powołanie jako donata przewyższa misję każdego z was, ponieważ jest niczym innym jak obrazem najgłębszej tęsknoty człowieka, że któregoś dnia zostanie wypełniony palcem Bożym. Po tym mocnym wystąpieniu posypały się burzliwe oklaski. Wielu ze zwolenników Anioła pod wpływem przekonującej argumentacji zmieniło zdanie, przechodząc na stronę Donata. W istocie, jaki rodzaj słodyczy mógłby się poszczycić ważniejszą rolą niż tą, żeby wyrażać fundamentalne powołanie człowieka? Trzecim zawodnikiem był łagodnie przemawiający Panieński Paluszek, który od razu zdobył sobie serca wszystkich swoją delikatnością i skromnością. - Nigdy nie ośmieliłbym się zabrać głosu - powiedział dźwięcznym głosem - biorąc pod uwagę doświadczenie mo- u li dwóch poprzedników, gdybym miał mówić tylko wswo- ini imieniu. Tak jednak nie jest. Jako Panieński Paluszek reprezentuję obecnie Naszą Panią, jak Ją wszyscy nazywają, lesiem pewien, że nikt z obecnych nie zakwestionuje Jej głównej roli w historii zbawienia. Rzeczywiście - Panieński Paluszek uśmiechnął się słodko do słuchaczy - moglibyśmy pi zysłowiowo powiedzieć, że odkąd istniał Boży plan, "Ona wetknęła palec w każdy placek owocowy". Będąc Matką Boga, stała się przekazicielką Bożej łaski dla świata. Czy może być większe powołanie? A wszystko to odbija się we mnie Panieńskim Paluszku. Nastąpiła przerwa w jego wywodzie, jakby chwilowo ogarnęły go wyrzuty sumienia z braku pokory. Niewątpliwie powiecie, że mój pospolity wygląd ledwie pasuje do tak wzniosłego powołania. Zgadzam się z wami. Jednak faktem pozostaje, że zostałem stworzony przez Boga, aby podtrzymywać w sercach ludzi właściwe nabożeństwo do Naszej Pani, największej ze wszystkich stworzeń, które kiedykolwiek istniały. I znowu rozbrzmiały gorące oklaski nagradzające to stwierdzenie i wszyscy obecni wiedzieli, że już teraz bardzo trudno było wybrać między Aniołem, Pączkiem i Panieńskim Paluszkiem i zadecydować, kto z nich ma najbardziej podniosłą misję. Lecz ich niezdecydowanie miało wzrosnąć, gdyż do końca zawodów było jeszcze daleko, a kolejni rywale równie dobrzy jak pierwsi trzej, o ile nawet nie lepsi. Tak więc słuchacze mieli ocenić zasadność twierdzeń galaretki, bitej śmietany, bułeczki, mufinka, placuszka, ekierka, babeczki, diablotki i wielu innych mieszkańców Cukierni pod Maksem. Minęło sporo czasu. Wszyscy obecni zabrali głos z wyjątkiem milczącej postaci, która skromnie trzymała się na uboczu. Był to zwykły bochenek chleba. Kiedy jego koledzy zauważyli, że ze wszystkich zebranych jedynie on nie zabrał głosu, nalegali, aby przemówił. Z widocznym oporem Bochenek uległ ich prośbom. - Dlaczego Bóg mnie stworzył? - zapytał z zadumą w głosie. - Cóż, sądzę, że w swoich planach potrzebował czegoś bardzo zwyczajnego i prostego, co można byłoby łatwo upiec i tanio kupić. W tym momencie Bochenek uśmiechnął się, patrząc z podziwem na swoich słuchaczy. - Jednak - ciągnął dalej - kiedy rozejrzał się, wy wszyscy już byliście, pełni splendoru ze swoimi smakowitymi dekoracjami. Byliście zbyt piękni i zbyt niezwykli do Jego zamysłu. Więc stworzył mnie, najmniejszego ze wszystkich wyrobów cukierniczych, abym stawał się ciałem Jego Syna w czasie Eucharystii. - Potem dodał przepraszająco - Niewątpliwie, jeśli Bóg myślałby o czymś jeszcze bardziej zwyczajnym i prostym, to stworzyłby coś innego. Bochenek zszedł na dół, bez podkreślania - jak inni swojej niezwykle ważnej roli w historii zbawienia. Nie musiał zresztą tego robić. Wszyscy obecni zrozumieli, że jego funkcja była oczywiście najważniejsza z możliwych. Zapadła krępująca cisza, ponieważ wszyscy zawodnicy byli zawstydzeni, że zwykły chleb okazał się najlepszy. Jednak, nie zważając na swoje uczucia, sumiennie zgotowali Bochenkowi owację i wznosząc okrzyki wręczyli pierwszą nagrodę. W końcu słodycze też mają swoje wyrzucie fairplay. Jednak, wyczuwając ogólne zakłopotanie, Pałeczka Czekoladowa pospiesznie przeszła do następnego punktu programu. Nie była całkiem pewna, czy ostatecznie te zawody były dobrym pomysłem, ale miała nadzieję, że reszta wieczoru pozwoli szybko zapomnieć o krasomówczym turnieju. - W każdym razie - plotkarska bita śmietanka szepnęła do ucha sąsiada - chleb jest chlebem, bez względu na to, czy używa się go podczas Ostatniej Wieczerzy, czy nie. Wyraziła myśli wielu innych słodyczy, które po cichu cieszyły się, że są więcej niż zwykłym chlebem, bez względu na to, czy jest on eucharystyczny, czy nie. Tak sobie myślały. Cóż, nie powinniśmy się temu dziwić, ponieważ wszyscy wiemy, że słodycze są nagminnie próżne. Jakaż byłaby ich zarozumiałość, gdyby Jezus wybrał którąś z nich na swoje ciało! Wybór chleba był rzeczywiście mądry. W tej historii jest nauka dla nas wszystkich. Jeżeli kiedykolwiek zdarzy nam się odgrywać znaczącą rolę w historii zbawienia, będzie to możliwe właśnie dlatego, że jesteśmy zwyczajnym i prostym materiałem, nie lepszym od zwykłego chleba. Otrzeźwiająca to myśl, nie sądzisz? Nil Guillemette SJ
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |