Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

List do przyjaciela

Było jeszcze ciemno, kiedy przy łóżku Pawła zaterkotał wysłużony budzik. Zaspany, młody sanitariusz-ochotnik niechętnie uniósł głowę i przez moment nasłuchiwał. Ponieważ ciszy nie mąciło nic oprócz pochrapywania rannych i chorych żołnierzy, Paweł wybrał się na kilkuminutowy spacer dookoła szpitalnego baraku. Świeże powietrze na pewno dobrze mu zrobi przed rozpoczynającym się za dwadzieścia minut jego porannym dyżurem wśród rannych i chorych.

Młody sanitariusz był ostatnio wyjątkowo markotny. Nawet zbliżająca się wielkimi krokami wiosna nie potrafiła choć trochę podnieść go na duchu. Paweł z dnia na dzień robił się coraz bardziej smutny. Wszystko przez tę bezsensowną wojnę, która trwała już prawie trzy lata. Już w pierwszym tygodniu walk jego rodzinna wieś została spalona, a mieszkańcy musieli uciekać. Sąsiednie miejscowości spotykał podobny los. Rodzina Pawła miała o tyle szczęście, że zdążyła z płonącego domu ewakuować niewielką część dobytku. Potem, po parotygodniowej tułaczce, udało im się zatrzymać w dalekim miasteczku, gdzie pewne starsze, życzliwe małżeństwo przygarnęło ich do swego domu. Mieszkali tam dłuższy czas i tam też Paweł zaprzyjaźnił się z Łukaszem, starszym od niego o trzy lata.

Łukasz należał do ludzi upartych. Mimo sprzeciwu matki poszedł w ślady ojca - z którego był zresztą bardzo dumny - i zaciągnął się do marynarki wojennej. Trafił do załogi kutra obrony wybrzeża. Półtora roku temu, podczas ich ostatniego spotkania, świeżo upieczony marynarz zaimponował Pawłowi, który wówczas przyrzekł sobie, że on też nie przesiedzi całej wojny z założonymi rękami. Słowa dotrzymał, niepokoił go tylko fakt, że już dawno temu urwała się korespondencja z Łukaszem. Początkowo tłumaczył to sobie nadmiarem obowiązków dokładnego i punktualnego zwykłe przyjaciela, kiedy jednak nie otrzymał od niego nawet życzeń na Boże Narodzenie, zaniepokoił się naprawdę.

- Czyżby Łukaszowi coś się stało? - zastanawiał się. - A może leży ranny w którymś z polowych szpitali? Trzeba to będzie sprawdzić.

Zamyślony, raz jeszcze okrążył barak. Marcowy wiatr szarpnął potami kurtki chłopca, wzniecił jedną i drugą śnieżną kurzawę, potem zaczął cichnąć.

- Paweł, gdzie się podziewasz? - od wejścia do baraku dobiegł młodego sanitariusza niezadowolony głos.

Rzucił okiem na zegarek.

- No tak, już szósta - pomyślał.

Rozpoczynał się kolejny dzień służby w polowym szpitalu.

* * *

W ciągu następnych dni Paweł kilkakrotnie próbował się dowiedzieć czegokolwiek o losie przyjaciela. Pytał przełożonych, przywożonych rannych żołnierzy, zadzwonił nawet do paru sąsiednich polowych szpitali - na próżno. Łukasz przepadł bez wieści. Paweł już tracił nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze o nim usłyszy. Wolno i smutno płynęły dni jego służby. Któregoś razu po wieczornym apelu wezwano go do pokoju dowódcy.

Siwy major-ordynator w milczeniu wskazał mu krzesło. Kiedy usiadł, zdyszany jeszcze i rozgrzany krótkim, choć forsownym biegiem, przełożony podniósł głowę znad papierów.

- Słyszałem o twoim zmartwieniu. Być może będę mógł choć trochę ci pomóc w poszukiwaniach. Wczoraj i dziś przeglądałem raporty z kilku frontowych placówek. Jeden z tych raportów być może cię zainteresuje. Otóż prawie pół roku temu do naszego lazaretu, podlegającego komendantowi obrony wybrzeża, trafiło kilku rannych marynarzy. Ich okręt wpadł w zasadzkę i został otoczony przez jednostki o wiele silniejszego nieprzyjaciela. Próbując wyrwać się z okrążenia, walczyli do końca. Stracili swój kuter, a większość załogi zginęła. Ośmiu wycieńczonych, rannych rozbitków odnalazł przypadkowo jeden z naszych okrętów. Wszyscy przebywają w szpitalu obrony wybrzeża. Czy to nie na tym okręcie służył twój przyjaciel?

Paweł spojrzał na notatkę i pociemniało mu w oczach. Zgadzała się nazwa i numer okrętu, a starszy marynarz Łukasz był jednym w owych ośmiu uratowanych. Tylko w jakim był stanie? Czy będzie mógł go odwiedzić? I co mu powie?

Pytający wzrok chłopca spotkał się ze spojrzeniem dowódcy. Major zamyślił się na chwilę.

- Sądzę, że będziesz chciał go odwiedzić, tak?

- Tak - wykrztusił chłopiec.

- Hmm... Na razie zwolnić cię nie mogę, bo mamy tu wiele pracy. Ale... we wtorek za trzy tygodnie ze stacji w naszym miasteczku wyrusza w tamtym kierunku pociąg sanitarny. Ma on za zadanie dostarczyć im potrzebnych leków i prowiantu, zaś w drodze powrotnej przewiezie część rannych, dla których w tamtejszym szpitalu brakuje już miejsca. Wypiszę ci rozkaz, abyś mógł pojechać z nimi. Pomożesz przy zabieraniu rannych, a przy okazji będziesz mógł zobaczyć się z Łukaszem, co?

- Bardzo dziękuję, panie majorze. Ja naprawdę...

- No już dobrze. Teraz idź spać. Przed tobą jeszcze kilkanaście dni pracy.

- Dobranoc.

Najciszej jak potrafił, Paweł przymknął drzwi pokoju dowódcy.

Miarowy turkot kół pociągu i ciepło wagonu działały wybitnie usypiająco. Paweł wcisnął się w kąt przedziału między własny placak ze skromnym dobytkiem a worek z prowiantem, owinął kusą kurtką i dość szybko zapadł w głęboki sen. Obok drzemali tak samo zmęczeni inni sanitariusze. Zaledwie dwie godziny temu ukończyli załadunek i wyjechali z miasteczka. Zasłużenie odpoczywali za nieprzespane noce podczas alarmowych dyżurów w polowym szpitalu. Pociąg tymczasem pędził coraz dalej i dalej na północ, czasem tylko przecinając noc długim gwizdem lokomotywy.

Do celu podróży dotarli następnego dnia po południu. Trochę czekali na ostatniej węzłowej stacji, ale na szczęście opóźnienie nie było wielkie. Tego dnia nie mieli już wiele pracy. Rozpakowali tylko prowiant i leki i, zanieśli je do pobliskiego szpitala. Trzech lekarzy, którzy jechali razem z transportem, zaofiarowało swą pomoc przy przeprowadzaniu operacji rannych żołnierzy.

Paweł tymczasem gorączkowo krążył po budynku w poszukiwaniu swego rannego przyjaciela. Niestety. Kilka sal było zamkniętych, z paru innych delikatnie go wyproszono, aby nie przeszkadzał w trakcie zabiegów. Dokładniejszych informacji zasięgnął dopiero w jednej z sal, gdzie leżało czterech marynarzy-rekonwalescentów. Jeden z nich pochodził z załogi kutra, na którym służył Łukasz.

- Niespodziewanie wpadliśmy w pułapkę - opowiadał. - Dowódca zginął już po pierwszym ataku. Musieliśmy uciekać. Chyba tylko dzięki sternikowi wyrwaliśmy się z tej matni. Kuter zapalił się jednak od trafiających weń pocisków. Tylko kilku z nas się uratowało, skacząc do wody, ale wszyscy byliśmy ranni. Tym sternikiem był właśnie twój przyjaciel...

- Co się z nim teraz dzieje? - spytał z niepokojem Paweł.

- Prawie cały czas był z nami - ciągnął ten sam marynarz. - Dopiero niedawno przyjechała jego matka ze swymi krewnymi i zabrała go do domu na dalszą rekonwalescencję. Obiecał, że będzie o nas pamiętać.

- O tobie Pawle też pamięta, i przesyła ci pozdrowienia oraz list - młody sanitariusz usłyszał nagle za plecami znajomy skądś głos.

W drzwiach do sali stała matka Łukasza. W ręku trzymała jakiś węzełek.

- Zabierałam dziś resztę rzeczy Łukasza - wyjaśniła. - Już wychodząc zobaczyłam, że tu jesteś. Proszę, to od mego syna - podała mu list. - Już prawie miesiąc czekałam, by móc ci to doręczyć.

Drżącymi rękami Paweł rozerwał kopertę, wyciągnął list i zaczął czytać. Najbardziej go wzruszyły dwa końcowe akapity:

- ...Widzisz, Pawle, chciałem być bohaterem, imponować innym, również i tobie, odwagą i walecznością. Takie to młodzieńcze marzenia. Rzeczywistość dość szybko przekreśliła te moje złudzenia. Nie tylko w stosunku do mnie wojna pokazała swą złośliwą twarz. Zresztą, na pewno już ci opowiedziano historię o naszym ostatnim nieudanym patrolu. Byłem sternikiem na tym okręcie. Tylko ośmiu nas ocalało. Później, kiedy już wracałem do zdrowia wiele rzeczy przemyślałem. Zrozumiałem już na przykład, że nie zawsze ucieczka jest tchórzostwem, a zamiast imponować innym, lepiej jest dobrze się z nimi rozumieć. Przepraszam, że i wobec ciebie byłem czasem zbyt dumny...

Kiedy Paweł skończył czytać, podniósł głowę, wzruszony.

- Niech pani mu podziękuje...

- Od nas wszystkich - dokończył marynarz. - I życzymy mu, by szybko wyzdrowiał.

- A ode mnie niech mu pani przekaże jeszcze to - i Paweł podał matce kolegi zawiniętego w folię, małego kurczaka z ciasta. - To taki symbol nowego życia.

Delikatny uśmiech przeleciał przez twarz kobiety.

- Mam nadzieję, że teraz naprawdę wstąpi w niego nowe życie. To co, Pawle, kiedy nas odwiedzisz?

Koniec

O. Franciszek



Wasze komentarze:
 marzena aneta: 22.03.2023, 09:19
 List do przyjaciela dziękuję proszę o miłość uczciwość sprawiedliwość na świecie dziękuję proszę dla mnie o domu kupno dobrą mieszkania sprzedaż urodę ubezpieczenie zdrowotne z urzędu pracy zdrowie pieniądze dobrego kawalera męża młodego niepalącego pobożnego polaka religijnego uczciwego z którym będę żyć w cielesnej czystości dziękuję modlitwa ma moc nie ma modlitw nie wysłuchanych modlitwa ma moc modlitwa cuda czyni miłość cuda czyni nadzieja cuda czyni pokora cuda czyni sprawiedliwość cuda czyni uczciwość cuda czyni ufność cuda czyni wiara cuda czyni wiara to jest pewność bez dowodu wiara to jest droga którą docieramy do marzeń dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję
(1)


Autor

Treść

Nowości

św. Ekspedytśw. Ekspedyt

Modlitwa do św. EkspedytaModlitwa do św. Ekspedyta

Litania do św. EkspedytaLitania do św. Ekspedyta

św. Elfegśw. Elfeg

św. Leon IXśw. Leon IX

Urodziny jeżyka JasiaUrodziny jeżyka Jasia

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzedni[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej