Moja małaPewnego słonecznego dnia wyszłam na spacer, aby zaczerp- w nąć świeżego powietrza. Idąc przez alejkę. Sukienników usłyszałam jakiś szmer za drzewem. Podeszłam bliżej i zobaczyłam dziewczynkę. Przejął mnie lęk, gdyż pomyślałam, że została ona porzucona przez swoją mamusię. Po krótkiej rozmowie okazało się, że tak rzeczywiście było.Zapytałam: - Jak masz na imię? Ona, przerwawszy płacz, powiedziała: - Andżelika. Wzięłam Andżelisię do domu, dałam jej jeść, pocieszyłam i położyłam spać. Po kilku godzinach zbudziła się. Teraz dopiero, gdy ją ubierałam, zauważyłam na jej piersiach kartkę. Przeczytałam: "Teraz twoja kolej, opiekuj się naszącórką, bo ja już jej nie chcę". Na kartce podany był adres, pod który, niewiele się zastanawiając, zaniosłam dziew czynkę. Otworzył nam mężczyzna - ojciec porzuconej Andżeliki, który z chęcią przyjął dziecko. Patrząc mu w oczy, powiedziałam z całą powagą, na jaką było mnie stać: - Niech pan nigdy nie odda swej córki matce biologicznej, a będę uważała pana za bohatera. Pan Andrzej - bo takie było imię tatusia Andżeliki - dziękował mi po stokroć za uratowanie córeczki. Teraz jestem pewna, że uratowałam małe serduszko, które mogło umrzeć. Kinga PS. To jest przygoda, którą przeżyłam naprawdę. Opisałam ją nie dlatego, żeby zdobyć popularność (nie podaję swojego nazwiska), lecz dlatego, żeby poznali ją inni i wysnuli z niej odpowiednie wnioski. "Mały Pielgrzym" nr 2/99
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |