Autobusem przez tysiącleciaTrudno dokonać selekcji tak wielu wrażeń z pielgrzymki, w czasie której przejechaliśmy ponad 3400 km przez Azję Mniejszą. Dla mnie była to przede wszystkim wyprawa w głąb historii. W ciągu dwóch tygodni przemieszczaliśmy się nie tylko w przestrzeni, ale również w czasie, przemierzaliśmy nie tylko tysiące kilometrów, ale i tysiące lat.Oto Muzeum Cywilizacji Anatolijskich w Ankarze. Mamy zaledwie około godziny, aby obejrzeć liczne eksponaty z czasów hetyckich, frygijskich, asyryjskich... Ceramika sprzed dwunastu tysięcy lat, narzędzia z epoki kamienia łupanego, z brązu... Najdłużej przyglądam się niewielkiej figurce paleolitycznej bogini płodności z przesadnie wyeksponowanymi biodrami i piersiami (jak bardzo przypomina wiedeńską Wenus z Willendorfu!). Właśnie daje początek nowemu życiu - rodzi wsparta mocno dwiema rękami na łbach lwów. Oto pramatka, królowa życia, zrównana w swej sile z królami zwierząt. Między potężnymi udami już widać główkę niemowlęcia... Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął niby straż nocna. Ps 90.4 Jedziemy dalej, przemierzając kilometry i wieki - teraz nasz wehikuł czasu zatrzyma się kilkaset lat przed naszą erą, na wybrzeżu Morza Egejskiego, gdzie jest tyle śladów kolonizacji greckiej. Pozostałości wspaniałych miast, tętniących życiem już 700 czy 600 lat przed narodzeniem Chrystusa (Efez, Didyma, Milet), kwitnących przez ponad tysiąc lat, aby umrzeć, gdy zamulone morze oddaliło się od ich murów. Wszędzie pozostałości teatrów, forów, stadionów - pieczołowicie odkopane i ukazujące współczesnemu człowiekowi minioną chwałę. Jesteśmy u źródeł europejskiej kultury - bo przecież jej korzeniem jest grecki antyk. I obserwujemy, jak obok wyrasta nasz drugi korzeń - chrześcijaństwo - zrazu niewielki, powołany do życia dzięki misyjnym wędrówkom św. Pawła i działalności św. Jana. W Efezie św. Paweł spędził trzy lata i to w tutejszym teatrze bunt złotnika Demetriusza (Dz19,24-40) omal nie zakończył się dla niego tragicznie. W Milecie żegnał się ze starszymi z Efezu (Dz 20,17-38). I tak widzimy, jak korzenie naszej cywilizacji zawęźlają się również na tym skrawku azjatyckiego kontynentu, tworząc całość, która zaowocowała dwoma tysiącami lat europejskiej kultury. Zastanawiając się nad tym, pragnę wspomnieć dwa miejsca, które są mniej eksponowane przez przewodniki, a znane przede wszystkim z Biblii - Kolosy i Laodyceę. Kolosy są znane jedynie z listu św. Pawła. Jest to dziś strome, piaszczyste wzgórze, wokół którego ciągną się pola uprawne. Wewnątrz tkwią ślady miasta. Nie zagłębiła się tutaj łopata archeologa, bo w tych stronach tyle jest sławniejszych, ważniejszych odkryć. Chwila refleksji - sic transit glona mundi. W przewodniku Pascala o Kolosach nie ma nawet wzmianki, natomiast Laodycei ten przewodnik poświęca kilkanaście zdań. "Niegdyś było to dobrze prosperujące miasto". Co oznacza słowo "niegdyś"? W Apokalipsie św. Jana jest ono siedzibą jednego z siedmiu azjatyckich Kościołów, do którego autor kieruje swe przesłanie - List do Kościoła w Laodycei (Ap 3,14-22). W cieniu masywnych haków, które są prawdopodobnie pozostałością starożytnych sklepów, odprawiamy Mszę św. Wokół - wśród pól - resztki rozległego miasta-teatru, wielkiego stadionu... Oto esencja Grecji - harmonijne zaspokajanie potrzeb ciała i ducha. Oto synteza dwóch naszych źródeł: chrześcijaństwa i antyku (zresztą nie tylko greckiego, ale i rzymskiego - mieszkał tu Cycero, zanim został stracony). Jesteśmy w Stambule i wkraczamy w naszą erę - słynna Hagia Sophia. O zobaczeniu tej świątyni marzyłam przez lata. Symbol Bożej Mądrości - i dowód ludzkiego geniuszu. Można wymienić nazwiska budowniczych, podać wymiary, ale to wszystko nic nie powie ojej zadziwiającym majestacie. Jeden z pierwszych piewców jej piękna - Prokop z Cezarei (VI wiek) - powiedział, że sprawia wrażenie, jakby na złotym łańcuchu zwisała z nieba. Współczesny historyk sztuki mówi, że żadna z budowli świata nie oddaje tak wymownie "uczuć człowieka wobec otwierającego się przed nim ogromu kosmosu", zaś kopuła "jest próbą pogodzenia pierwiastka boskiego z ludzkim" (M. Ałpatow, Historia sztuki, t. I, Warszawa 1968). Jak ująć w słowa wrażenie, które ogarnia po wejściu do świątyni? Z zewnątrz podniszczona, przytłoczona otoczeniem, wewnątrz oszałamia ogromem przestrzeni, a zarazem niematerialną lekkością, mimo gigantycznych rozmiarów, światłem i blaskiem płynącym z umieszczonej wysoko girlandy okien. Hagia Sophia przez tysiąc lat była centralnym kościołem wschodniego chrześcijaństwa. Ozdobiona wewnątrz wspaniałymi freskami i mozaikami (przetrwało z nich niewiele, np. przepiękna Madonna z Dzieciątkiem), łupiona i dewastowana, odmieniła swe oblicze w tragicznym dla miasta - i całego Imperium - roku 1453. Sułtan Mehmed II Zdobywca nie był jednak tępym żołdakiem, ale przenikliwym wizjonerem - docenił jej niezwykłość i przeznaczył duże fundusze na restaurację, ale przekształcił ją w meczet - taka była cena istnienia. I jeszcze jedno niemal mistyczne przeżycie w Stambule - mozaiki kościoła w Chora. Jego historia liczy "zaledwie" tysiąc lat, czyli tyle co nasz kraj. "Kościół na wsi" lub "za murami", również zmieniony w XVI wieku w meczet, obecnie pełni funkcję muzeum. Pragnę zachować w pamięci choć kilka zjawiskowych mozaik. W półkopule absydy Chrystus wyłamuje wrota piekieł, by uwolnić stamtąd Adama i Ewę. Przedziwnym, tanecznym gestem wyciąga ich z czeluści, depcząc zgruchotane bramy otchłani. Trzyma ich mocno i pewnie - ich los zawisł w Jego dłoniach. Adam wyciąga rozpaczliwie drugą rękę, Ewa wydaje się zaskoczona i zawstydzona. Nieopodal, nad wejściem, wzruszająca scena zaśnięcia Maryi. Otaczają Ją Apostołowie i święci, wstrząśnięci i przejęci smutkiem, wpatrzeni w Nią, nie dostrzegają tego, co się rozgrywa w planie ponadludzkim - sam Jezus niesie Jej duszę (w postaci niemowlęcia spowitego w pieluszkę), otoczony przez aniołów, ku górze do złotego nieba. Przemierzaliśmy stulecia i tysiąclecia naszej historii i kultury. Odsłaniając swe tajemnice, ziemia Azji Mniejszej opowiadała o pięknie ducha ludzkiego i ohydnych momentach ludzkiej historii - dowiadywaliśmy się np. o tragicznej nienawiści narodów greckiego i tureckiego. Z jednej strony uczyliśmy się pokory wobec tysiącleci dziejów człowieka, lepiej rozumieliśmy własną ulotność. Co zostanie po nas, czy tylko reklamy proszków do prania? Ale pozostawała również pewność, że istniejemy nie tylko w ludzkim wymiarze i że przemijalność historii materialnej (i naszej jednostkowej) nie jest ostateczna. Halina Siwińska Miejsca Święte, nr 110
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |