Paw i papugaWitamy te wspaniałe święta - Wielkanoc. Jeszcze trochę, jeszcze troszeczkę, a w polskich mediach w niebywałym naśladownictwie pojawią się tytuły: "Święta, święta, i po świętach!". Brak wyobraźni? Wyschnięta pomysłowość? Czy może nie uświadomiony nawyk naśladowczy? Może niewielkie to odkrycie, ale przypomnienia chyba warte, że określenie "naśladownictwo" naj- szczelniej przyległo do słownictwa z zakresu psychologii. W uczonych objaśnieniach zauważa się, że jest to jeden z naturalnych popędów w procesie kształtowania się człowieczej osobowości. Tendencja do odwzorowywania cudzych ruchów, czynności, poglądów, przekonań. A więc osobowy - to wie nawet encyklopedia - popęd naśladowczy, wrodzony odruch skojarzeniowy.Wrodzony! A więc bardzo ludzki. I stąd niezwykle ważny. G. Tarde zdołał nawet - przy braku powszechnej akceptacji - wprowadzić do psychologii teorię naśladownictwa jako - posłuchajmy - podstawowy mechanizm utrzymywania się społeczeństwa. No dobrze. A co z małpimi populacjami? Czy to samo można odnieść do tak zwanego popularnie małpowania? No, przedrzeźnianie, to nie zwykłe naśladownictwo. To złośliwość. Może jednak w małpim rozumieniu właśnie podstawowy mechanizm utrzymywania się społeczeństwa? Wszędzie w naszym kraju, szczególnie nachalnie na ulicach, manifestuje się naśladownictwo w reklamach. Pewien specjalista Od tzw. promocji jakiegoś kolejnego przeboju kosmetycznego, na zarzut, że zrzyna od Amerykanów, odpowiedział, że jest to nic innego jak reklamowy pastisz. A więc-jego zdaniem - coś więcej niż naśladownictwo. Szlachetna, ba, wyrafinowana dziedzina sztuki! Można i tak. Czekajmy tylko, jak znikną wszystkie nasze wielkanocne zwyczaje, owe zajączki, koguciki, jajeczka, może nawet dyngusy, żeby ustąpić miejsca jakiemuś zagranicznemu dziwolągowi, który z naszą tradycją nie ma nic wspólnego. Doczekał się przecież prawie akceptacji hallo- wyn, prawo obywatelstwa zyskały prawie entuzjastycznie walentynki, a jak źle pójdzie, to doczekamy się - pod patronatem pana ministra spraw zagranicznych - natynek w rocznicę wejścia do NATO. Czy słyszał jednak kto, aby gdzieś w świecie przejmowano jakiś zwyczaj polski? Na przykład wielkanocne konkursy palmowe? Francuzi bardzo energicznie bronią własnego języka. Można to zrozumieć u nacji, której język ongi królował w światowej dyplomacji. A teraz słychać tylko zewsząd mniej lub bardziej zepsutą angielszczyznę, swoisty pidgin english, a właściwie prawdziwy groch z kapustą. O key? W porządku. A nawet super. Tyle, że niedługo zapomnimy języka w gębie. Przynajmniej swojego. W Roku Słowackiego warto przytoczyć (we fragmencie) jedną z jego pieśni z Podróży do Ziemi Świętej... Nie ma tam mowy o olbrzymich palmach kurpiowskich, o radosnym przepychu wstążek łowieckich, o rozalelujonych procesjach. Jest tylko gorzki wyrzut, z którego można wyciągnąć zgoła historiozoficzną naukę.
Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą; Jest jeszcze jedna godna zastanowienia sprawa. Skąd się bierze w świecie siła skłaniająca innych do naśladownictwa? Czy to nie przygnębiające uznać, że naśladujemy jednak zazwyczaj silniejszego? No to go zawołajmy, aby podniósł kilkunastometrową palmę kurpiowską. Nie da rady? No właśnie. Wesołych świąt. Paweł Dzianisz Pismo Katolickie Pielgrzym nr 7/99
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |