Czy ty musisz kraść?Czy ty kradniesz, bo nie masz innego sposobu dać twemu głodnemu dziecku kawałka chleba, czy też dlatego, aby dać mu pomarańcze? Czy ty kradniesz dlatego, że nie stać cię na pieluszki dla twego nowonarodzonego dziecięcia, czy też - aby mu kupić drogi wózek i wywołać zazdrość wszystkich twoich znajomych? Czy ty kradniesz, bo nie stać cię na lekarstwo dla żony, czy też po to, aby całej rodzinie zafundować egzotyczne wakacje w dalekim kraju?Zastanów się, bo chociaż kradzież jest zawsze grzechem przeciwko siódmemu przykazaniu i przestępstwem przeciwko porządkowi społecznemu, to inna jest jego moralna ocena w poszczególnych cytowanych przypadkach. I faktu tego nie zmieni twoja demonstracyjna hojność położenia 100 zł na tacy w niedzielę, szczególnie wtedy, gdy jesteś widziany przez swoich znajomych. Wiele razy zastanawiałem się - i wciąż to robię - dlaczego tak gwałtownie wzrosła częstotliwość przajawów nieuczciwości Polaków po wojnie. Pamiętam szatniarza na mojej uczelni przed wojną, który co najmniej raz w tygodniu pytał mnie i moich kolegów: "Panie, może to Pana ta czapka (pióro, książka, rękawiczki itp.), która tu u mnie leży już przeszło tydzień czasu i nikt się nie chce przyznać?" Natomiast dzisiejszy profesor tej samej uczelni mówił mi, że nigdy pod koniec roku akademickiego nie może się doliczyć kilkunastu książek z biblioteki katedralnej, do której mają dostęp tylko jego asystenci. I nie pomagają jego apele o zwrot "pożyczonych" książek. Nie znane mi są również przypadki kradzieży produktów lub gotówki przez ekspedientów sklepowych przed wojną. Dziś, jak sądzę, kradnie bardzo wielu. W jaki bowiem inny sposób wytłumaczyć sobie fakt, że ktoś, kto zarabia miesięcznie dwadzieścia, trzydzieści tysięcy złotych, po trzech, pięciu latach pracy buduje sobie pod Warszawą willę wartości kilkunastu milionów złotych? albo nabywa sobie drogi samochód już po pół roku pracy? Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest według mnie brak księdza prefekta w szkole. Dawniej od najwcześniejszych już lat tłumaczył on uczniom, dlaczego nawet te ich małe kradzieże powodują zło, bo to "od rzemyczka do koniczka" i ani się obejrzysz, jak wyrośniesz na poważnego szkodnika społecznego. Trwało to do matury, kiedy to młody człowiek miał już w zasadzie ukształtowany charakter. Brak w dzisiejszej szkole tego hamulca wraz z opinią istniejącą w większości domów, że własność społeczna stanowi własność "niczyją", wytwarza już za młodu przekonanie, że każdy, kto rezolutny, winien po "swoją" część sięgnąć. Innymi słowy każdy, kto tego nie robi, jest niedołęgą życiowym, naiwnym itp. Stąd już tylko jeden krok do sięgnięcia po własność kolegi, emeryta, a nawet dziecka. Inną przyczyną tego zjawiska są chroniczne braki w zaopatrzeniu, np. nie można kupić papieru do pisania na maszynie, uszczelki do kranów, części do samochodu itp., co niewątpliwie zachęca do kradzieży, najpierw dla własnych celów, a następnie na handel. Tak powstał i ma dziś szeroki zakres tzw. czarny rynek, na którym wiele towarów ma złodziejskie pochodzenie; ale można tam znaleźć wszystko, czego brak jest na rynku oficjalnym. W ten sposób cały ten złodziejski proceder został niejako społecznie zaaprobowany, tak jak w okresie międzywojennym byl potępiany. Trzecią wreszcie z najważniejszych przyczyn kradzieży we współczesnym społeczeństwie jest brak uczciwych kontroli przeprowadzanych przez jednostki nadrzędne jednostek dysponujących określonymi towarami klub gotówką. Tylko to bowiem może wyjaśnić fakty, o których dowiadujemy się przy okazji wykrywania większych afer, np. grupy kilku lub nawet kilkunastu osób, które w sposób zorganizowany hurtowo przez kilka lat kradły, nim je wykryto. Oznacza to, że właściciel, najczęściej społeczny, nie umie wykryć kradzieży swego mienia. Toteż coraz więcej ludzi kradnie, co się da, a najczęściej czas pracy, za który zostali opłaceni. Nie bez wpływu na kradzieże jest również i to, że nawet postawieni przed sądem przestępcy tylko wyjątkowo są ujawniani w prasie z nazwiska, a czynów ich nie nazywa się po imieniu, ale określa takimi enigmatycznymi nazwami, jak sprzeniewierzenie, nadużycie zaufania, przyjęcie korzyści materialnej itp. Nie można nie wspomnieć w tym kontekście o specyficznej formie kradzieży, jaką jest tzw. łapówka. Niezależnie od tego, czy jest ona duża (np. 1000 dolarów USA), czy mała (np. 10 dkg kawy), jest w jednakowym stopniu moralnie odrażająca, gdyż wymusza ją najczęściej pracownik, który za otrzymane wynagrodzenie zgodził się dobrowolnie wypełniać swe obowiązki, jakie następnie niejako "sprzedaje" za łapówkę po raz wtóry. Któż z nas nie zetknął się z tym haniebnym procederem w hotelu, w sklepie, a nawet u fryzjera i w kasie kinowej ! Ale szczególnie boli łapownictwo nauczycieli, które jest zjawiskiem częstszym, niż nam się to wydaje. Jest to szczególnie dogodna forma kradzieży, bo w równym stopniu w jej ukryciu jest zainteresowany dający, jak i biorący. Mamusia dająca "pani" nauczycielce "prezent" na pewno nie wyda się z tym przed innymi mamusiami, aby się nie dowiedziały, w jaki to sposób jej Halinka została pierwszą uczennicą. Nie da się to jednak ukryć przed koleżankami i kolegami Halinki z jej klasy. Opowiadał mi pewien ojciec, że gdy wytykał swemu synowi w pierwszej klasie, iż pani nauczycielka się na niego skarżyła, stawiając mu za wzór taką właśnie Halinkę, ten odrzekł: "Tak, ale tę bluzkę, w której nasza pani była dziś w szkole, dostała od matki Halinki". Skąd ty to wiesz? - zapytał ojciec. "Wszyscy w klasie to wiedzą!" Jakże moralnie destrukcyjny wpływ na młodzież wywiera każdy taki przypadek. A jest ich niestety sporo, nie tylko zresztą w szkołach podstawowych, ale również na wyższych etapach edukacji, choć różnią się w sposób istotny w swej formie. Powstaje pytanie: jak temu zaradzić? Nie łudźmy się! Ani łatwo, ani szybko nie da się tego dokonać, bo ten proces demoralizacji naszego społeczeństwa trwa już niemal pół wieku, co oznacza, że co najmniej dwa pokolenia już wyrosły w tej atmosferze. Mimo to sprawy nie należy uznać za beznadziejną. W moim przekonaniu główny ciężar pracy na tym odcinku musi wziąć na siebie Kościół, gdyż tylko on ma niezależną trybunę, czyli konfesjonał i ambonę. Także rola prasy kościelnej jest bardzo doniosła, gdyż artykułów podnoszących te problemy nie odrzuca jako "szkalujących dobre imię pracowników sektora socjalistycznego". Każdy bowiem rozumny czytelnik wie, że zarówno w przedsiębiorstwach uspołecznionych, jak i prywatnych, są pracownicy uczciwi i nieuczciwi, i tylko ci ostatni są i muszą być piętnowani we wszelki dopuszczalny sposób. Doniosła w tym zakresie rola przypada również uczciwym nauczycielom i rodzicom, których dobry przykład może zdziałać więcej, niż to się na pozór wydaje. Wreszcie jest także miejsce - wcale nie poślednie - dla prasy świeckiej, w której również znaleźć można myślących dziennikarzy i autorów, rozumiejących, że tępienie wszelkich przejawów nieuczciwości oznacza branie w obronę ich uczciwych kolegów. Tylko zespolenie wszystkich wysiłków ludzi zainteresowanych radykalną poprawą na tym odcinku może dać wyraźną zmianę na lepsze. Ale z rozpoczęciem skoncentrowanego ataku nie można czekać ani dnia. Marcin Brzoza
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |