Najpiękniejszy prezent - Msza św. w Licheniu!Dostałam list, bez nadawcy - w białej kopercie obrazek z wiadomością, że w sanktuarium Matki Boskiej Licheńskiej będzie odprawiona Msza św. w mojej intencji. Zdziwiłam się, o Licheniu wiem, ale osobiście nigdy nie miałam okazji tam być, nie podano nazwiska osoby, która mi taki prezent zrobiła.W jakiś czas później jednak dowiedziałam się kto to; jedna z czytelniczek "Rycerza Niepokalanej" napisała mi: "jakiś czas temu posłałam Pani drobny prezent - Mszę św. w Licheniu!" "Drobny prezent", tak napisała, ale ja pomyślałam, i zresztą tak jej odpisałam z podziękowaniem, że to na pewno nie jest drobny prezent-to w ogóle jest najcenniejszy dar, jaki człowiek człowiekowi może na tej ziemi ofiarować - cóż może mieć większą wartość? A jednak ten list sprowokował mnie do głębszej refleksji właśnie na ten temat, jak ludzie dziś, ludzie współcześni, także ci wierzący katolicy, nawet gorliwie praktykujący niedzielną Mszę św. - jak rzadko myślą o tej niewymiernej ofierze Mszy św. - Owszem istnieje pewna tradycja "zamawiania" Mszy świętych - za osoby zmarłe w rocznicę pogrzebu; dzieci rodzicom już nie żyjącym chcą pomóc w dojściu do wiecznej szczęśliwości - proszą księdza o odprawienie Mszy św. w ich intencji. Czasem za kogoś chorego ktoś poprosi o Mszę św. i ksiądz modli się o zdrowie. Ale nie ma zwyczaju, nie przychodzi ludziom do głowy, że z okazji np. imienin, urodzin zamiast zastanawiać się, jaki prezent kupić, i zamiast jakichś mało użytecznych rzeczy można by przecież tym swoim bliskim osobom ofiarować Mszę św. W dniu imienin mamy, czy taty, cała rodzina odświętnie ubrana powinna zgromadzić się wokół ołtarza i ofiarować w intencji solenizanta Mszę św. i Komunię św. Czy można coś więcej dać? Ale ludzie jakże mało myślą o tym, że tu na tej ziemi warto tylko takie skarby zbierać, które się liczą w niebie, bo przecież zawsze chodzi tylko o to, żeby życie było naprawdę drogą do nieba. To Ojciec Święty Jan Paweł II tak powtarza, zwłaszcza mówiąc do młodych: "pamiętajcie, że życie ludzkie tutaj na ziemi jest drogą i tylko drogą, i niczym więcej, drogą do nieba, bo człowiek jest stworzony nie dla tej ziemi, ale dla nieba" - no, a kto o tym pamięta? Stary psycholog Wiktor Franki, Żyd wiedeński, którego polscy czytelnicy znają z jego książki o Oświęcimiu, kiedyś napisał, że w średniowieczu ludzie wstydzili się pokazywać swoje intymne przeżycia seksualne, a pokazywali swoje przeżycia religijne i nie wstydzili się kłaść włosiennicy na znak pokuty, a w XX w. odwrotnie - ludzie nie wstydzą się ujawniać swoje najbardziej osobiste przeżycia seksualne, a ukrywają przeżycia religijne, jakby wstydzili się tego, że wierzą w Boga. Bardzo to łatwo zaobserwować w Polsce, zwłaszcza teraz, kiedy jest moda na "tolerancję" i idący z zachodu "antyklerykalizm" - tolerancją nazywa się pozwolenia na ateizm, na bluźnierstwa, na krytykę księży i Kościoła w ogóle, natomiast nie uważa się, że tolerancja to także prawo do demonstracji mojej osobistej wiary, do tego, by katolicy mogli swoje programy mieć w radiu, telewizji, w szkole itd. - I w rezultacie ludzie nawet wierzący nie mówią otwarcie ani w domu, ani tym bardziej publicznie o Bogu - nie omawiają nowych wypowiedzi Papieża czy nowych dokumentów Stolicy Apostolskiej, jakby istotnie ich wiara nie miała prawa być wiarą publicznie wyznawaną - a przecież Pan Jezus mówi jakże jednoznacznie: "kto mnie wyzna przed ludźmi, tego ja wyznam przed Ojcem Moim". Warto się zastanowić. I właśnie dlatego myślę, że zwyczaj taki, aby każde święto rodzinne i osobiste święcić w sposób szczególny - spędzić ten dzień z Bogiem, ofiarować Mszę św. w tej specjalnej intencji - myślę, że taki zwyczaj pomógłby ratować zagrożoną świętość rodziny. - No, tak... ale... ale idę do księdza i muszę zaraz zapłacić za Mszę św. - mówi mi jedna pani, której właśnie zaproponowałam, żeby szukając pomocy dla syna, z jakim ma duże problemy, żeby po prostu prócz szukania leków pomodliła się za niego, zamówiła Mszę św. To też jest jeden z objawów anty klerykalizmu - szerzenie opinii, że "ksiądz nic nie robi za darmo". Ofiara, jaką człowiek składa prosząc o Mszę Św., nie jest zapłatą za Mszę Św., zresztą jakaż by to musiała być kwota, żeby to mogło być adekwatne? Trzeba by wszystkie skarby ziemi położyć na szalę i to nie wystarczyłoby, żeby zrównoważyć ofiarę Chrystusową. Te kwoty, które zresztą nigdy nie są dyktowane jako obowiązujące, są po prostu dowodem, iż ludzie wierzący mają zdrowy rozum i wiedzą, że ksiądz, jakkolwiek byłby święty i uduchowiony, to przecież jest z krwi i kości, z ciała, które też trzeba żywić, i wiedzą, że świece na ołtarzu i kandelabry pod sufitem, i ogrzewanie kościoła zwyczajnie wymagają środków materialnych i czując się członkiem wspólnoty kościelnej czy nawet parafialnej człowiek rozumny składa tę ofiarę w takiej wysokości, jaka mu się wydaje odpowiednia (ja zresztą patrząc czasem na datki w kościele myślę, że ludzie na tacę dają mniej niż dzieciom na lody, ale to inna sprawa). Zresztą jeżeli istotnie rodzina jest w tak trudnych warunkach, że nie może się zdobyć na ten datek, to przecież może wziąć udział we Mszy św. w tym dniu odprawianej w kościele. Każdy ksiądz codziennie Mszę św. odprawia i zwłaszcza w miastach można wybrać nie tylko dzień, ale i dowolną godzinę i uczestniczyć w niej modląc się za swojego solenizanta. Ponadto prawdę mówiąc ludzie, którzy krytykują ten zwyczaj dawania na tacę czy zamawiania Mszy św., czasem duże pieniądze wyda- ją na inne rzeczy. Obserwowałam wczoraj w księgarni chłopca, może trzynastoletniego, który wybierał kasety i potem płacił rachunek 120 tysięcy - muszę powiedzieć, że nie wytrzymałam i zapytałam: "kto ci daje takie wysokie kieszonkowe?" Zapytałam a już chwilę potem pomyślałam: po co się wtrącam, jeszcze mi coś nieprzyjemnego odburknie, ale nie, chłopiec wprawdzie krzywo popatrzył na mnie, ale powiedział: "babcia mi dała na imieniny" - No, właśnie - A babcia nie pomyślała, że mogłaby zaprosić wnusia do kościoła z całą rodziną, bo wnuczuś ma imieniny, bo nawet babcia, nawet to pokolenie, które powinno by pomyśleć o przygotowaniu się do przejścia w drugi wymiar (bo jednak życie na pewno się skończy), nawet to schodzące z życia pokolenie rzadko myśli o tym, żeby właśnie taki prezent ofiarować kochanemu człowiekowi. No i takie to refleksje wzbudziła we mnie czytelniczka "Rycerza" swoim listem i swoim wielkim prezentem, za który jej tutaj serdecznie dziękuję. Wanda Półtawska z Papieskiej Rady ds. Rodziny
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2022 Pomoc Duchowa |