Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Kard. Adam Kozłowiecki

(1911 - 2007)

Dzieciństwo

Urodziłem się w 1911 roku - 1 kwietnia w prima aprilis - w Hucie Komorowskiej w powiecie kolbuszowskim. Mieszkaliśmy wtedy w tak zwanej Galicji (w Poznaniu to mnie nawet nazywali Galicjok z Kongresowy, albo Kongresówiak z Galilei). Ojciec - jak to się potem mówiło - był obszarnikiem... z tej Galilei oczywiście. Parafia nazywała się Majdan koło Kolbuszowej. Komuniści, nie wiedzieć czemu, nazwali go potem Majdan Królewski. Mieszkaliśmy na granicy zaboru austriackiego i rosyjskiego. Gdy wybuchła I wojna światowa, wywieziono nas do babki w Zakopanem. Byłem tam dwa lata. Jestem więc też związany z Tatrami.

Szkoła

W 1916 roku wróciłem do domu. Do szkoły podstawowej nie chodziłem, bowiem rodzice zatrudnili wtedy nauczyciela, aby nas uczył. Potem zdałem tylko egzamin wstępny do gimnazjum.

Ojciec się nie zgadzał na moje pójście do seminarium. Nie chciał mieć księdza w rodzinie. Jak wykrył, że chcę wstąpić do zakonu, do jezuitów, zabrał mnie nawet ze szkoły w Chyrowie, do której chodziłem przez cztery lata, i w środku roku, po Bożym Narodzeniu, wysłał do Poznania, do Gimnazjum Marii Magdaleny. Naukę zacząłem tam od piątej gimnazjalnej - wtedy gimnazjum trwało 8 lat. Także brat zdawał maturę w Poznaniu. Wciąż mieszka tam moja bratowa i dwie bratanice oraz ich dzieci.

Ojciec kupił resztówkę w Sokolnikach Małych, w parafii Kaźmierz. Tam właśnie krótko, bo tylko przez cztery lata, mieszkałem. Poznańskie gimnazjum było bardzo podobne do tego w Chyrowie, tyle że zamiast niemieckiego, którego ze zrozumiałych względów w Poznaniu wtedy nie lubiano, mieliśmy język francuski. Ze szkołą jestem związany poprzez związek byłych "marynkarzy". Mam jednak zawsze wyrzuty sumienia, bo nigdy nie mogę uczestniczyć w ich spotkaniach. Już dwa razy próbowałem, ale nigdy mi się to nie udaje.

W 1929 roku zdałem maturę. Wróciłem do domu i potem wstąpiłem do jezuitów.

Jezuici

Dlaczego do jezuitów? Właściwie najlepiej ich znałem. Zastanawiałem się nad różnymi zgromadzeniami. Ksiądz Kernitz, który był proboszczem w Kaźmierzu, trochę o mnie walczył, żebym poszedł do franciszkanów, bo oni byli bardziej znani w Poznaniu. Potem byli filipini, oratorianie z Gostynia - z nimi też miałem kontakty i też myślałem o nich. A na końcu zastanawiałem się nad wstąpieniem do paulinów, bo to Częstochowa... Trafiłem jednak do jezuitów. Kiedy skończyłem osiemnaście lat, zostałem upełnoletniony i mogłem podjąć osobistą decyzję. I wtedy właśnie zdecydowałem się wstąpić do jezuitów.

Jestem w zgromadzeniu od 1929 roku. Zacząłem w lipcu. Byłem najpierw dwa lata w nowicjacie w Nowej Wsi koło Brzozowa, potem na filozofii w Krakowie. Jeden rok byłem w Chyrowie, pomiędzy filozofią a teologią, a potem zaraz posłano mnie na teologię. Po święceniach w 1937 roku jeszcze przez rok studiowałem teologię, a po teologii, co rzadko się zdarzało, miałem od razu trzecią probację. Robiłem ją we Lwowie i skończyłem 1 lipca 1939 roku.

Wojna

Niewiele później, 10 listopada, zostałem aresztowany. Pan Adolf Hitler, jak to często mówię, zaprosił mnie na wakacje. Najpierw byłem w więzieniu na Montelupich, potem w Wiśniczu - pięć miesięcy, następnie w Oświęcimiu - pół roku i w końcu w Dachau - tam już byłem do końca.

Różnica między Oświęcimiem a Dachau była ogromna. Jak żeśmy byli w więzieniu na Montelupich, tośmy się modlili, żeby nas wypuścili. Gdy nas przewieziono do Wiśnicza, gdzie początkowo chciano zrobić obóz koncentracyjny, modliliśmy się, aby wrócić na Montelupich. Stamtąd wywieźli nas do Oświęcimia. Tam już się modliliśmy, żebyśmy mogli wrócić przynajmniej do Wiśnicza. Gdy jednak trafiliśmy do Dachau to już nikt się nie modlił o powrót do Oświęcimia.

W Oświęcimiu przyłączono nas do karnej kompanii. Wszyscy "Żydzi, klechy i karna kompania" pracowali razem. W Dachau natomiast osadzano głównie księży. Najwięcej było Polaków, ale byli też księża innych narodowości: Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Włosi. Z końcem stycznia 1941 roku dostaliśmy nawet kaplicę i brewiarze, ale byliśmy izolowani. Trwało to jednak bardzo krótko, bo we wrześniu nas, Polaków, odłączono i nie mieliśmy już więcej dostępu do kaplicy.

Misjonarz

Po wojnie chciałem wracać do Polski. Człowiek nie śnił o niczym innym, jak tylko o powrocie do ojczyzny. Zdarzyło się jednak, że przyjechałem do Rzymu i tam zaproponowano mi wyjazd na misje. Arcybiskup Bombaju chciał mnie wziąć do Indii, a nasz przełożony zakonny proponował Afrykę. Kiedy mnie pytał, powiedziałem, że nie mogę sobie wyobrazić pracy poza Polską.

Było to w styczniu 1946 roku... i jeszcze tego samego dnia po południu z ambasady brytyjskiej przyszła informacja, że mam prawo wjazdu do Północnej Rodezji. Przełożony ponownie mnie zawołał i powiedział, że to znak woli Bożej. Nie widząc jednak mego entuzjazmu, zapytał: - Powiedz mi szczerze, chcesz jechać czy nie? Odpowiedziałem: - Ojcze, pytanie jest źle postawione. - Gdy mnie ojciec pyta: chcesz czy nie chcesz? - odpowiadam: nie chcę! I wtedy spojrzał na mnie i rzekł: - Ale życzeniem moim byłoby, żebyś pojechał... No więc pojechałem i jestem już w Zambii pięćdziesiąty piąty rok; więcej - jestem obywatelem Zambii.

Zambia

Zacząłem pracę w Kasisi. Była to misja niedaleko Lusaki. Na początku byłem kierownikiem szkół. Mieliśmy szkołę w misji i były szkoły w różnych wioskach. Angielski znałem słabo, miejscowego języka wcale, ale od razu rzucono mnie na pełną wodę, bo byłem wtedy szesnastym kapłanem, który przybył do Zambii, wliczając prałata Wolnika, który był prefektem apostolskim.

Po czterech latach zabrano mnie stamtąd i zrobiono Administratorem Apostolskim Wikariatu Lusaki. Po pięciu latach otrzymałem sakrę biskupią, a po kolejnych czterech Lusaka stała się archidiecezją - ustanowiono administrację kościelną, a ja zostałem pierwszym arcybiskupem Lusaki. Było to w roku 1959.

W czasie trwania soboru przebywałem w Rzymie, ale na tydzień przyjechałem do Zambii z okazji ogłoszenia niepodległości kraju. Właśnie wtedy doszedłem do przekonania, że należałoby ustąpić, że kraj powinien mieć miejscowego biskupa. Miałem wówczas tylko ośmiu krajowych księży, ale mimo to prosiłem o zwolnienie.

Na początek Watykan odpowiedział, że jestem za młody. Ponieważ jednak wydawało mi się, że za długo trzeba będzie czekać aż się zestarzeję, co roku ponawiałem prośbę o zwolnienie i ustanowienie biskupa spośród duchowieństwa zambijskiego. Prośbę przyjęto po czterech latach i moim następcą został arcybiskup Milingo.

Wikariusz

Dziś jestem wikariuszem. Mój ksiądz proboszcz Jan Krzysztoń bardzo o mnie dba i wciąż mi wynajduje jakieś rocznice. Kilka lat temu zrobił mi nawet srebrny jubileusz mojej rezygnacji.

Nasza parafia ma 37 stacji zewnętrznych. Ksiądz Jan z trudem obsługuje to wszystko. Czasami trzeba jechać aż 150 kilometrów i to po kiepskich drogach. Ja już samochodu nie prowadzę, mam słaby wzrok, ale staram się zapychać dziury, pomagać jak mogę i gdzie mogę. Mówią, że to taki mój charyzmat: zapchajdziura.

Kardynał

Na początku to myślałem, jak to będzie z tym kardynałem. Uczyli mnie jak być księdzem, uczyli jak być zakonnikiem, biskupem i arcybiskupem, ale jak być kardynałem nikt mnie nie uczył. Jakoś się to udaje. Byłem najstarszym z kardynałów kreowanych w 1998 roku, ale dwóch młodszych już umarło, a ja - mimo że kuleję - jeszcze żyję!

Kardynalat to oczywiście także zaszczyt dla kraju, dla Zambii, ale lepiej by było, żebym miał inny kolor skóry. Jestem wprawdzie obywatelem Zambii, ale skóra nie ta. To są takie ludzkie odczucia, które też trzeba brać pod uwagę i nie można o nich zapominać. Dajcie nam księży Dawajcie nam księży, bo mamy wciąż za mało! Czasami nie jest łatwo, ale nie trzeba się zrażać. Mamy księży różnych narodowości i ludzie są bardzo dobrze ustosunkowani do kapłanów-misjonarzy. Czekamy wciąż na nowych. Bardzo ich potrzebujemy. Módlcie się, aby ich nie brakowało i aby biskupi chcieli ich puścić na misje.

Misjonarz z Mpunde

Przed dwoma laty (22 lutego 1999 r.) do grona kardynałów został powołany wikariusz jednej z misyjnych parafii. Tak, taką funkcję sprawował ówczesny emerytowany arcybiskup Adam Kozłowiecki TJ, który do dzisiaj jest wikariuszem ks. prob. Jana Krzysztonia w Mpunde w Zambii. Wśród 863 misjonarek i misjonarzy z Polski w Afryce jest osobowością promieniującą wiarą i miłością w Chrystusa nie tylko w Zambii, lecz także w całym Kościele powszechnym.

Jest to "skromny, miły i wielki człowiek. To on jest w Afryce - to Afryka jest w nim" (Włodzimierz Gołaszewski). Od 1946 roku pełnił w Zambii posługę duszpasterza i organizatora szkolnictwa, przełożonego domu zakonnego, pierwszego administratora apostolskiego wikariatu Lusaki i jej pierwszego arcybiskupa metropolity. Był ojcem Soboru Watykańskiego II (1962-1965), uczestnikiem Synodu Biskupów, krajowym dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Zambii.

Wdzięczny jestem Bożej Opatrzności, że najpierw poznałem Go dzięki świadectwu takich osób jak ks. Czesław Pawlaczyk (1910-1999), o. Czesław Białek TJ (1920-1984), dr Wanda Błeńska, Irena Kozłowiecka, Maria Grabowska, czy Elżbieta Wosicka. A ostatnio dzięki znakomitemu filmowi o tym wielkim misjonarzu pt. "Misjonarz z buszu", przygotowanemu przez Komisję Misyjną Episkopatu Polski.

Gdy na zegarze drogi życia Księdza Kardynała wybija godzina 90. urodzin życzę Mu obfitego Bożego błogosławieństwa. Szczęść Boże!

Ks. AMBROŻY ANDRZEJAK

Spisał ks. DARIUSZ MADEJCZYK



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść

Nowości

Nowenna do bł. Jerzego Matulewicza - dzień 4Nowenna do bł. Jerzego Matulewicza - dzień 4

św. Agnieszkaśw. Agnieszka

Modlitwa do św. AgnieszkiModlitwa do św. Agnieszki

Litania do św. AgnieszkiLitania do św. Agnieszki

Modlitwa w intencji babciModlitwa w intencji babci

Życzenia dla BabciŻyczenia dla Babci

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2024Godzina Łaski 2024

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2025 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej