Jedyny sposób pojednania z Bogiem i KościołemDlaczego serce człowieka zajęte przez grzech nie może budować braterstwa? Dlatego, że właśnie grzech wniósł rozbicie i nienawiść między ludzi. W raju było ich tylko dwoje. Popełnili wspólnie grzech nieposłuszeństwa Bogu. Zdawaćby się mogło, że ten grzech powinien ich bardzo ściśle połączyć.Tymczasem, kiedy Bóg zażądał zdania sprawy z ich postępku, czekając na ich wspólne nawrócenie i żal, zaczęli się wzajemnie oskarżać. Adam oskarżył Ewę. Ona węża. Tak zaczęła się tragedia rozbicia w świecie. Niedługo potem zakwitnęła ona niewinnie przelaną krwią Abla, która nie przestaje płynąć aż do naszych czasów. Od 2000 lat w mroki tego rozbicia wchodzi jednak światło pojednania. Wniósł je na ziemię Chrystus. Zaczęło się od tego, że Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelią Bożą. Mówił: Czas się wypełnili bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelią. (Mk 1,14-15). Nauka Chrystusa jest zatem nauką o nawróceniu czyli o zmianie kierunku drogi. Drogę grzechu należy zmienić na drogę cnoty. Drogę niewierności Bogu trzeba zmienić na drogę przyjęcia Jego Woli. Tak rzecz ustawił Chrystus na początku swojego nauczania. Łatwe to nie jest. Grzesznik tłumaczy się nieraz: "jestem słaby". Z pewnością wszyscy jesteśmy słabi. Święci również to przyznają. Ale św. Karol Boromeusz powiada, "Bóg daje do naszej dyspozycji środki tak skuteczne, że jeżeli tylko chcemy, możemy zrobić bardzo dużo. Swoją skuteczność środki te czerpią z ofiary Chrystusa. Wśród tych środków szczególne miejsce zajmują sakramenty Św., a wśród nich sakrament pokuty i pojednania czyli spowiedź. Pan Jezus przed swoim wniebowstąpieniem dał Apostołom władzę odpuszczania grzechów. Tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20, 22-23). Odpuszczenie grzechów dokonuje się zatem mocą Chrystusa. Dokonuje go jednak człowiek, któremu Chrystus dał taką władzę. On upoważnił niektórych ludzi do darowania grzechów tym, którzy o to proszą. Kościół od samego początku łączył darowanie grzechów z ich wyznaniem. W Dziejach Apostolskich czytamy, że przychodziło wielu wierzących, wyznając i ujawniając swoje uczynki (Dz 19, 18). Oczywiście nie chodzi o ujawnianie dobrych uczynków. Te stają się znane bez ich wyz nawania. Często wbrew pragnieniu ich ukrycia. Zresztą św. Łukasz zaraz wspomina o jednym rodzaju grzechów. Mówi o czarodziejach. I wielu też z tych, co uprawiali magią, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich (Dz 19, 19). Wyznanie grzechu czarnoksięstwa pociągało zatem za sobą zniszczenie jednej z okazji do grzechu. Odwrócenie od niego bardzo widoczne. Św. Jakub Apostoł podkreśla w swoim Liście nie tylko fakt wyznawania grzechów, ale wzywa chrześcijan, aby wyznawali sobie nawzajem grzechy (Jk 5, 13). Po prostu wyznanie grzechów należy do istoty spotkań modlitewnych chrześcijan. Przez nie odzyskują oni sprawiedliwość i ich modlitwa będzie skuteczniejsza przed Bogiem. Od najstarszych zatem czasów istniała w Kościele praktyka spowiedzi. W oparciu o spowiedź, o poznanie grzechów poszczególnego wiernego udzielali rozgrzeszenia Apostołowie, a potem ich następcy. W ten sposób pokuta stawała się siłą, jaka szczególnie łączyła tę wspólnotę wierzących, których ożywiał jeden duch i jedno serce (Dz 4, 32). Po prostu pokuta połączona ze spowiedzią stała się drogą odnowy tej jedności, jaka przez grzech pierworodny została zrujnowana w raju. W całej tradycji kościelnej jest to bardzo widoczne. Spowiedź i następujące po niej rozgrzeszenie nosiły zawsze charakter pojednania także ze współbraćmi w wierze. W życiu zakonnym uwidoczniło się to w praktyce podobnej do spowiedzi, ale nie noszącej charakteru sakramentalnego. Chodzi o cotygodniowe wyznanie wykroczeń przeciw zakonnej karności. Dokonywało się ono publicznie, wobec wszystkich członków wspólnoty. Było ono jakby publicznym powrotem do jedności naruszonej przez niewierność ustawom. Dziś różne wspólnoty chrześcijańskie praktykują podobną do niego "ewangeliczną rewizję życia". Ma ona pomóc we wspólnym wysiłku podejmowanym dla uświęcenia członków wspólnoty. Pokuta bowiem promieniuje na wspólnotę, ubogaca ją. Nie tylko wówczas, gdy jest ona pokutą zbiorową danej wspólnoty, ale i wówczas, kiedy jest ona trudem i upokorzeniem jednostki należącej do wspólnoty. Tę myśl o społecznej wartości pokuty i jej sile jednoczącej ludzi podkreślił obecny Papież w Liście Apostolskim Haec litterae z dnia 25 stycznia 1983 r., w którym podał do wiadomości wiernych program prac zapowiedzianego na wrzesień tegoż roku Synodu Biskupów. Wiemy, że Synod ten zajął się pokutą i pojednaniem w Kościele. Ojciec św. mówił: "Nawrócenie do Boga poszczególnego człowieka jest zarazem najlepszą drogą ciągłej odnowy społeczności, albowiem poszczególne akty prawdziwego pojednania z Bogiem przez pokutę z natury swojej łączą w sobie charakter społeczny z osobistym" (Haec Litt. 2). Ale można powiedzieć, że wystarczy nawrócenie osobiste, bez spowiedzi, albo tylko połączone z ogólną formą wyznania grzechów, bez wchodzenia w szczegóły i upadki będące dziełem pojedyńczego człowieka. W rzeczywistości jednak człowiek się nie nawraca, jeżeli nie wyznaje konkretnie swoich osobistych upadków. Spotykałem ludzi, którzy wychodzili pełni zachwytu wobec kaznodziei, który mówił o konieczności darowania winy wrogowi. Kiedy w rozmowie z nimi wszedłem na temat ich gniewów, nie byli skorzy cofnąć się nawet na najmniejszy krok wobec swoich winowajców. Dlaczego? Prawdy o grzechu nienawiści nie przeżyli bowiem osobiście. Jeżeli człowiek nie uświadamia sobie osobiście zła, nie przeżywa go jako swój grzech, nie żałuje za niego, nie postanawia go zaniechać, nie nawraca się. Najwyżej może się mu wydawać, że się nawraca z jakichś bliżej nie określonych grzechów, najczęściej z tych, jakich nie popełnił. Trwa natomiast w rzeczywistych swoich przewinieniach. Spowiedź ze wszystkimi jej warunkami, które znamy z nauki katechizmu, uderza w nasze osobiste winy. Jest osobistym zobowiązaniem do nawrócenia się z nich. Zbliżenie do konfesjonału, pokorne uklęknięcie u stóp człowieka mającego władzę rozgrzeszania, nie jest tylko ceremonią, która się kończy z chwilą, kiedy usłyszy: Idź w pokoju. Jest to wkroczenie na drogę, po której prowadzi Bóg i, na której obowiązuje miłość i życzliwość wobec drugiego człowieka. Ostatni Synod Biskupów podkreślił to bardzo mocno akcentując naukę zawartą na temat sakramentu pokuty w nowym kodeksie prawa kanonicznego. Nie przytaczam tu wszystkich kanonów mówiących o tym sakramencie. Sięgniemy tylko do trzech, żeby sobie uświadomić, jak daleko Kościół naszych czasów w nauce o spowiedzi sięga do liczącej dwa tysiące lat tradycji chrześcijańskiej, a równocześnie jak bardzo sięga do głębi duszy ludzkiej żądając, żeby dla uwolnienia od grzechu, dla wyzwolenia z jego niewoli, wyrzuciła go sama ze siebie wobec człowieka, który w imieniu Bożym zatwierdza ten akt zerwania z grzechem i zapewnia o darowaniu go przez Boga. Kanon 960 mówi: "Dokładna spowiedź osobista i rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, zostaje pojednany z Bogiem i Kościołem. Tylko niemożliwość fizyczna lub moralna zwalnia z takiej spowiedzi. W tym wypadku można otrzymać dar pojednania w inny sposób". Nie wystarczy zatem ogólne rozgrzeszenie, tzw. absolucja generalna, jak to niektórzy sądzą. Ich opinia nie zgadza się z nauką Kościoła. Zresztą kodeks mówi dalej, że takiego ogólnego rozgrzeszenia można udzielać tylko w nadzwyczajnych wypadkach, kiedy grozi niebezpieczeństwo śmierci i kapłan nie potrafi wyspowiadać ludzi. Zastrzega kodeks, że takiego rozgrzeszenia nie można udzielać dlatego tylko, że bardzo dużo ludzi przyszło do spowiedzi i nie zdąży się ich szybko wyspowiadać. Tak może być np. podczas gromadzących tłumnie pielgrzymów uroczystości odpustowych (kan. 981). Zresztą kodeks mocno naciska, że jeżeli ktoś otrzymuje rozgrzeszenie ogólne, musi postanowić, że w odpowiednim czasie dopełni spowiedzi ze swoich grzechów ciężkich (kan. 962, §1). Rozstrzygnięcia kodeksu są jasne. Usuwają one wszelkie wątpliwości, jakie mogli wprowadzić niektórzy wierni, także księża, głosząc, lub wprowadzając jako zwyczajną inną praktykę pokuty niż spowiedź osobista. Czytając te kanony tym bardziej rozumiemy doniosłość osobiście, pojedynczo przeżywanego sakramentu pokuty. Potrzeba jego, jaką odczuwa wielu o nie zepsutym sumieniu wierzących, znajduje potwierdzenie w urzędowym nauczaniu kościelnym. Dlatego modlimy się o dobrych spowiedników i o kapłanów, którzy idą po linii nauczania Kościoła. Ojciec św. wzywał kapłanów w wyżej cytowanym liście z 25 stycznia 1983 r., aby pracując przy bardziej uczęszczanych świątyniach, podczas Roku Świętego przez cały dzień służyli ludziom możliwością skorzystania z sakramentu pokuty (6). Sobór Watykański II wzywa kapłanów, aby chętnie słuchali spowiedzi wiernych (Christus Dominus, Dekret o pasterskich zadaniach biskupów 30, 2) i uczyli wiernych, "by z sercem skruszonym poddawali swe grzechy Kościołowi w sakramencie pokuty tak, aby na codzień coraz bardziej nawracali się do Boga" (Presbyterorum Ordinis, Dekr. o posłudze i życiu kapłańskim 5). Nawrócenie do Boga dokonuje się w poddaniu Kościołowi pod osąd grzechów. Dokonuje się ono w sakramencie spowiedzi. Z nią muszą się łączyć wszystkie inne formy pokuty. Wiele jest takich form. Dobre uczynki podejmowane celem wynagrodzenia za grzechy są pokutą. Pokutą może być pielgrzymka, modlitwa, cierpliwe znoszenie przykrości i chorób, niewygód życiowych. Jednakże "spowiedź osobista i rozgrzeszenie stanowią zwyczajny sposób" pojednania z Bogiem i Kościołem. Z dobrego przeżywania spowiedzi płynie siła do różnych innych dzieł pokuty. Wyznając grzechy ciężkie odzyskujemy łaskę Bożą. Uwalniamy się z niewoli grzechu. Wyznając grzechy powszednie pomnażamy łaskę Bożą. Stajemy się zdolniejszymi do walki z pokusą. A stale pomnażamy w sobie dar świętości. Jednoczymy się pełniej z świętym i nieskalanym Kościołem. Jednoczymy się silniej z braćmi w wierze. Stajemy się tymi, którzy przywracają ludzkości ów stan miłości i szczęścia, jaki miał być jej udziałem, gdyby nie popełniła w pierwszych rodzicach grzechu pierworodnego. Sprawdź, jakie jest Twoje podejście do tego sakramentu. Może mało go doceniasz. Może uległeś tym, którzy czynią wszystko, aby go odrzucić. A może poddajesz się chętnie jego zbawczemu oddziaływaniu. Jakkolwiek by było, proś wiele o światło Ducha Świętego, abyś do tego sakramentu stale podchodził tak, jak naucza o nim Kościół. W swoim osobistym apostolstwie pomóż innym otworzyć serce na nauczanie Kościoła. Brat Damian M.
|
[ Strona główna ] |
|