Aby spowiedź była owocna. 5 warunków dobrej spowiedziSpis treści
1. Trudne spojrzenie na siebieCo zrobić, aby być pięknym?
To dlaczego tak trudno mi żyć, tak niełatwo dogadać się z innymi? Dlaczego tyle we mnie rozdarcia, niemocy, bylejakości? I przypomina mi św. Jan: "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1J 1,8). A może zapomniałem, że grzech nie pojawia się znienacka, że nie jest wytworem chwili - ale jest świadomym, dobrowolnym poddawaniem się zniechęceniu, zaniedbaniu, nieufności, smutkowi. A może zapomniałem, że grzech jest wynikiem całego łańcucha sprzężeń twoich czynów, które chociaż nie wyglądają na złe, to jednak nie mają korzenia w dobru. Jan Paweł II przypomina, że "uznanie siebie za grzesznika, zdolnego do popełnienia grzechu, jest konieczną zasadą powrotu do Boga". Inaczej moja pozorna bezgrzeszność staje się wygodnym gruntem działalności szatana, który osłabia wzrok, znieczula serce, poddaje człowieka tajemnicy nieprawości. Uznanie grzechu dokonuje się w tym sanktuarium, gdzie człowiek przebywa sam na sam z Bogiem. Dlatego rachunek sumienia nie jest zwykłą buchalterią, lecz modlitwą! Jest to mowa syna marnotrawnego do ojca. Wyznanie ojcu, że zdradził jego Miłość! Ten rozrachunek z własnym sumieniem przedstawił nam Chrystus w przypowieści o synu marnotrawnym: "Wtedy zastanowił się i rzekł: zabiorę się i pójdę do mego ojca i powiem mu: Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem; uczyń mnie choćby jednym z najemników" (Łk 15,15-20). Uznać swoje grzechy jest czymś zupełnie innym, niż uznać swoje ułomności. Do własnych ułomności (niektórych w każdym razie) przyznajemy się łatwo i bez oporów. Errare humanum est - to jedno z najczęściej stosowanych przez nas samo usprawiedliwień. Zarazem niemal powszechnie próbujemy nie przyjąć do wiadomości tego, że jesteśmy grzeszni. Niektórzy - ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu - dowiedzą się o swojej grzeszności dopiero na Sądzie Ostatecznym (Mt 7,22; 25,44). W obecnym naszym życiu trzeba aż Ducha Świętego, żeby nas przekonał o grzechu (J 16,8). Zdarza się nawet, że swój grzech uważamy za coś dobrego. Co to znaczy, że ja jestem człowiekiem grzesznym? Chodzi o to, że ja nie jestem taki, jakim by chciał mnie mój Stwórca; że - nawet jeśli żyję w łasce uświęcającej - nie jestem dość blisko Boga, nie kocham Go jeszcze naprawdę z całego serca, moje zawierzenie Bogu wciąż jeszcze nie jest pełne. Trzeba zdobyć się na luksus ciszy i pomyślenia o sobie. Wejść tam, gdzie tylko ja mam dostęp - do głębin sumienia! Dowód odwagi i mądrościNajbardziej boję się stanąć przed Bogiem, który jest MiłościąJak żałować, skoro subiektywnie widziałem w grzechu dobro... Tak nieraz myśli każdy z nas. Są trzy zasadnicze elementy autentycznego żalu za grzechy. Pierwszy to dostrzeżenie i uznanie zła. Jest to równocześnie odkrycie, jaką stratę ponosimy w grzechu. Drugim elementem jest przyznanie się do tego zła. To moje zło, moje dzieło. Sumienie woła w nas z mocą proroka Natana wypominającego Dawidowi jego grzech: "Ty jesteś tym człowiekiem, który zgrzeszył (por. 2 Sm 12,7). Uznanie grzechu, a więc rozwiązanie problemu, jest prawdziwym wyzwoleniem człowieka. Problem grzechu może człowiek rozwiązać tylko pod warunkiem pokornego świadectwa: "Uznaję... moją nieprawość" (Ps 50,5). Nie tylko "poznaję", ale "uznaję". Dawid, na świadectwo Boga wypowiedziane do niego przez proroka Natana: "Ty jesteś tym mężem" (2 Sm 12,7), odpowiedział pokornym świadectwem o sobie samym: "Uznaję nieprawość moją". Wreszcie trzeci element to wzięcie odpowiedzialności za zły czyn. Ta odpowiedzialność prowadzi do próby naprawienia popełnionego zła. W grzechu zawsze sięgamy po pewne dobro i wydaje się nam, że to dobro nas uszczęśliwi. Za każdym jednak razem, kiedy sięgamy po dobro wbrew Bożym przykazaniom, więcej tracimy, aniżeli zyskujemy. I to zarówno w skali indywidualnej, jak i społecznej. Judasz wyciągnął rękę po trzydzieści srebrników, było to dobro, stracił jednak przyjaźń Chrystusa, stracił miliardy razy więcej aniżeli to, co zyskał. Po odkryciu tej straty odrzucił srebrniki. Przypominały mu bowiem, jak głupio postąpił. Przypominały mu stratę. Piotr na dziedzińcu Kajfasza, sądząc, że jeśli opowie się po stronie Chrystusa, zostanie aresztowany razem z Nim i osądzony na śmierć - zaparł się. Wydało mu się, że to kłamstwo nikomu nie zaszkodzi, a jego uratuje. Ale tym maleńkim, trzykrotnie powtórzonym kłamstwem "nie znam tego Człowieka", jak nożycami przeciął więź przyjaźni, która łączyła go z Chrystusem. Kiedy odkrył, co stracił, gorzko zapłakał. Tak jest z każdym grzechem. Tylko wtedy potrafimy zapłakać, kiedy odkryjemy, co straciliśmy. Jeśli mamy na uwadze wyłącznie zysk, a nie widzimy, co tracimy, nie można mówić o żadnym autentycznym żalu za grzechy. Każdy autentyczny żal wymaga pokory. Piotr wziął odpowiedzialność za popełnione zło i próbuje je naprawić. Judasz nie bierze odpowiedzialności i do jednego grzechu dodaje drugi. Istotą więc żalu za grzechy jest umiejętność wzięcia stuprocentowej odpowiedzialności za swój zły czyn. Trzeba tę odpowiedzialność wziąć przede wszystkim w swoim sumieniu, przed sobą. Trzeba wziąć odpowiedzialność przed ludźmi i trzeba tę odpowiedzialność wziąć przed Bogiem. Nie jest sztuką brać odpowiedzialność za dobre czyny, bo one przynoszą nam chwałę. Wielką sztuką jest umiejętność wzięcia odpowiedzialności za swój zły czyn. To jest do-, wód odwagi, to jest dowód mądrości. Postanawiam, że odtąd...Ludzie są nieracjonalni, nielogiczni, egocentryczni.Nieważne - kochaj ich. Dobro, które uczyniłeś, zostanie jutro zapomniane. Nieważne - czyń dobro. Uczciwość i szczerość uczynią cię bezbronnym. Nieważne - bądź szczery i uczciwy. To, co budowałeś przez lata, może być zniszczone w jednej chwili. Nieważne - buduj. Jeśli światu dasz z siebie wszystko, potraktuje cię odrzuceniem. Nieważne - dawaj z siebie wszystko. Postanów sobie raz na zawsze. Wszystko, co dzieje się w trakcie sakramentu pokuty i pojednania, wcześniej rozgrywa się we wnętrzu sumienia. Sumienie jest w człowieku mocą niezwykłą. Na tego rodzaju moc nie natrafiamy nigdzie w przyrodzie, we wszechświecie. Potrafi ono skłonić człowieka do działania wbrew największym strachom. Doprowadza człowieka do szczytów bohaterstwa i głębokości skruchy. Dzieje świata są pełne przykładów ludzi, którzy zwyciężali największych przeciwników, ale uginali się pod ciężarem własnego sumienia. Bywało, że sumienie doprowadzało ich do świętości, ale bywało także, że uciekając przed nim, wybierali samobójczą śmierć. Ewangeliczni Piotr i Judasz są niemal klasycznym przykładem. Dzięki sumieniu możemy powiedzieć, że dana osoba ponosi winę, albo niesie zasługę. To ono decyduje o tym, że o Piotrze mówimy "święty", a o Judaszu "zdrajca". Mocne postanowienie poprawy jest zawarte w odkryciu przez głos sumienia wielkości zła tkwiącego w grzechu. Jeśli ktoś nie dostrzega zła zawartego w grzechu, to może wyznać ten grzech, ale wróci do niego z powrotem. Nie potrafi go nikt przed tym grzechem ocalić, nawet gdyby był przywiązany łańcuchem, to i tak do grzechu wróci. Dlatego, że grzech zawsze czaruje pewnym dobrem. Tylko odkrycie prawdziwego dramatu grzechu jest skutecznym środkiem, który wstrzymuje nas od popełnienia następnych grzechów. Pozwała powiedzieć sobie samemu: dalej tak być nie może! Pan Bóg nigdy nie posługuje się siłą, aby nas od grzechu oddzielić, zawsze odwołuje się do naszej mądrości i do dobrej woli. Bóg umieścił tylko znaki ostrzegawcze: Uwaga, trucizna! Uwaga, wysokie napięcie! Uwaga, niebezpieczny zakręt! To są Boże przykazania: Uwaga, nie cudzołóż! Uwaga, nie kradnij! Są to ostrzeżenia. Jeśli ktoś je lekceważy, nie może się dziwić, że wchodzi na drogę wiodącą do nieszczęścia. Tak należy podejść do szacunku dla naszej wolności i do miłości Boga, który wyraźnie ostrzega przed błędem. Człowiek po grzechu powinien odkryć, ile stracił i ile zyskał. Ten bilans jest istotny i jeśli ktoś jest rzeczywiście mądry, potrafi zobaczyć zysk i stratę, i powinien podjąć decyzję, aby drugi raz tyle nie tracić. To wymaga doskonalenia silnej woli, a to jest praca na całe nasze życie. Ciągłe istnieje możliwość duchowego rozwoju człowieka. Ta możliwość nie jest ograniczona ani czasem, ani latami, ani sytuacją, w jakiej się znajdujemy. Każdy z nas może być jutro lepszy aniżeli dzisiaj. Mocne postanowienie poprawy to nie tylko decyzja, to konsekwencja doświadczenia zdobytego w grzechu. Pan Bóg dopuszcza, abyśmy popełniali błędy. Chce, abyśmy przez nie zmądrzeli. To trzeba odkryć. Podobnie dobrzy i kochający rodzice zgadzają się na błędy dziecka, by ono zdobywało doświadczenie i nie dokonywało w życiu złych wyborów, które mogłyby doprowadzić do wielkiej tragedii. Dlatego prawdziwe nawrócenie zawsze połączone jest z odkryciem, iż moja wina jest błogosławiona, że jest to trudny odcinek, przez który Bóg mnie przeprowadził, abym jaśniej zobaczył pewne wartości. Iluż ludzi schodzi z drogi Bożych przykazań, a po kilku lub kilkunastu latach odkrywają wartość tej drogi, mówiąc: nigdy bym tego nie zobaczył, gdybym nie musiał przeżyć tego wszystkiego, co przeżyłem. Ojcze, zgrzeszyłemBoże. Ty znasz moje sprawypotrafisz zajrzeć za maskę, na co dzień wkładaną, przed Tobą niczego nie ukryję. Spraw, abym niczego nie wmawiał sobie, kiedy przychodzę prosić Cię o przebaczenie. Dość często spotykamy się z zarzutem, że spowiedź wynaleźli księża i że nie pochodzi ona od Boga. Jest to śmieszny zarzut, bo księża sami dla siebie przygotowaliby torturę. Najcięższą pracą kapłańską jest spowiedź. Spowiadamy dlatego, że jesteśmy do tego powołani i Bóg wyposażył nas we władzę odpuszczania grzechów. Gdyby to nie był obowiązek płynący z polecenia Boga, nie siedziałbym w konfesjonale ani jednej minuty. Jeśli chodzi o historię, to najstarsze świadectwa wyznawania grzechów spotykamy już pod koniec pierwszego wieku w Didache, gdzie jest wyraźnie podkreślone, że zanim wierni przystąpili do Eucharystii, wyznawali swoje grzechy. Kościół dysponuje trzema sakramentami odpuszczającymi grzechy: sakrament chrztu, sakrament pokuty i sakrament namaszczenia chorych. Nie jest potrzebne wyznanie grzechów przed chrztem. Nie jest również konieczne wyznanie grzechów przy sakramencie namaszczenia chorych, jeżeli chory nie jest w stanie mówić, a pragnie pojednania z Bogiem. Sakrament namaszczenia chorych gładzi wówczas wszystkie grzechy. Sakrament pokuty i pojednania łączy się ściśle z władzą, jaką Bóg zostawił w Kościele. W dniu swego Zmartwychwstania, powiedział Apostołom: Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. Aby kapłan mógł wiernie wypełnić ten nakaz Pana, musi wysłuchać wyznania grzechów. Czym uzasadniamy to wyznanie? Jest to gest wzięcia odpowiedzialności za swoje własne czyny. Ten człowiek bierze odpowiedzialność, który ma odwagę do swoich czynów się przyznać. To publiczne wyznanie wobec kapłana, który jest przedstawicielem Kościoła i Boga, jest dowodem brania odpowiedzialności za swój czyn. Wyznanie powinno być absolutnie szczere, dlatego że tylko wtedy człowiek potrafi odkryć wszystko, co jest w jego sercu. Wyznajemy grzechy ciężkie i mówimy o pewnych postawach, które rzutują na całe nasze życie. Mówimy to, co nam wyrzuca sumienie. Mówimy to, mając całkowitą świadomość, że nie interesuje to kapłana, ale interesuje Boga: wyznajemy grzechy przed Bogiem. W tej sytuacji nasze wyznanie win jest modlitwą, trudną, ale niezwykle twórczą modlitwą: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko Tobie, jak mówił syn marnotrawny. Spowiedź to zawsze jest modlitwa. Z punktu widzenia praktycznego, warto przypomnieć rzeczy, które są znane. Należy wspomnieć okres, z jakiego się spowiadamy, od ostatniej, dobrze odprawionej spowiedzi. Przy grzechach ciężkich trzeba określić, o ile potrafimy, ich liczbę, czasami podać okoliczności. Istotnym elementem przy spowiedzi, z racji ściśle określonych sytuacji, jest zaznaczenie, przynajmniej w jednym zdaniu, dlaczego się spowiadam. Zmarł mi ojciec. Taka spowiedź jest inna, zmusza do spojrzenia na całość życia przez dar ojca, który nas ubogacił, a teraz odchodzi. Spowiadam się, bo będę ojcem chrzestnym - to jest branie odpowiedzialności za życie religijne dziecka. Taka spowiedź ma nieco inny charakter. Wyznanie czynów złych nigdy nie pomniejsza człowieka. Pomniejsza ich spełnienie, ale nie wyznanie. Przyznanie się do czynu złego świadczy o odwadze i o wielkości człowieka. Nikt z mądrych ludzi nie popatrzy z pogardą na człowieka, który przyznaje się do złego czynu. Wręcz przeciwnie, im szczerzej ktoś to uczyni, na tym większy szacunek zasługuje. Sakrament pokuty jest wielkim darem, który przywraca pełnię równowagi, radości i pokoju, czasami po wielu latach. Zadośćuczynienie - warunek najtrudniejszyTo najtrudniejszy etap nawrócenia. Zadośćuczynienie może doprowadzić każdego z nas do powrotu do grzechu. Zwłaszcza wtedy, kiedy spotykamy niezrozumienie.To jednak najważniejszy etap nawrócenia. Zadośćuczynienie bowiem uczy. Zadośćuczynienie przekonuje w sposób najbardziej dobitny o tym, że nasz grzech naprawdę wyrządził szkodę. Stał się przyczyną niepowetowanej straty. Był dla innej osoby bolesnym przeżyciem. Stał się początkiem zła, którego nawet sobie nie wyobrażaliśmy, kiedy popełnialiśmy swój "niewielki" grzech. To nauka na całe życie. Bez zadośćuczynienia zapomnisz. Zapomnisz, jak bardzo okazałeś się podły, mały, tchórzliwy, wredny. Jeśli jednak podejmiesz trud i staniesz twarzą w twarz z tym, którego skrzywdziłeś, zobaczysz swój grzech w całej jaskrawości. Będziesz musiał cierpieć razem z nim. Będziesz musiał zrozumieć zło swego grzechu. Będziesz musiał zastanowić się nad tym, jak to zło naprawić. To początek nowej drogi. Jeśli podołasz zadośćuczynieniu, jeśli wytrwasz do końca, zmieni się twoje życie. Będziesz znów mógł pójść do tego, którego skrzywdziłeś. Będziesz mógł spojrzeć mu prosto w oczy. Będziesz mógł powiedzieć: "Ja już tego więcej nie zrobię". I będziesz mógł wierzyć, że i on w to uwierzy... To znak prawdziwej wiary. Bo przecież, skoro Kościół jest "świętą wspólnotą grzesznych ludzi", to bez zadośćuczynienia nie byłby w stanie istnieć. Grzech bowiem rani Kościół. Rani, bo zabiera entuzjazm, spontaniczność, prawdę, życie... To prawda. Jeśli naprawdę chcesz się nawrócić, przez zadośćuczynienie stajesz w prawdzie. Nie możesz liczyć na świętość innych. Musisz wyznać swój grzech i przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się zła. Możesz - nawet potajemnie - oddać, co nie twoje i przypominać, do kogo owa rzecz czy myśl należy. Możesz rozmówić się w cztery oczy z pokrzywdzonym i wyjaśnić chęć zmiany. Możesz też prosić o pomoc, bo wspólnota powinna ci jej udzielić. Możesz robić najlepsze rzeczy. Nie możesz jednak się dziwić, że to nie przynosi oczekiwanych skutków. Każdy z nas jest grzesznikiem. Może się zdarzyć i tak, że twoje zadośćuczynienie stanie się dla kogoś dopiero początkiem drogi. Może dopiero dzięki niemu zacznie on zauważać swój grzech. Może nawet cię nie wysłucha, nie przyjmie, nie będzie chciał mieć z tobą nic wspólnego. Może będziesz cierpiał, jak nigdy przedtem. Jednak warto podejmować zadośćuczynienie. Nawet w bardzo małych sprawach, w "materii lekkiej", jak mówią spowiednicy. Warto dla siebie, ale jeszcze bardziej warto dla Kościoła - wspólnoty, która jest święta, ale złożona z ludzi, niestety, z grzesznych ludzi. To impuls. Jeśli podejmiesz zadośćuczynienie, możesz stać się zaczynem. Możesz sprawić, że coś jednak się zmieni. Możesz, tak jak śp. ks. Roman, udowodnić, że warto być dobrym, choćby to miało trwać nawet tak krótko. Bo dobrym człowiekiem (księdzem, księgowym, urzędnikiem, monterem, kierowcą, pielęgniarką, matką, ojcem, synem, córką, szefem) naprawdę warto się stawać. A wtedy twoje zadośćuczynienie może kogoś skłonić do tego, by zatrzymał się 5 minut przed lustrem i 10 minut na modlitwie. A kiedy zatrzyma się przed własnym sumieniem, zajmie mu to może aż 15 minut. I zacznie - jak śp. ks. Roman napisał w pierwszym odcinku rozważań o pojednaniu - stawać się piękny. śp. ks. Roman Kempny (4 rozważania), Mirosław Rzepka
|
[ Strona główna ] |
|