Jezusa poznawałam poprzez MaryjęSama nie wiem dlaczego to piszę i dlaczego dopiero - albo już - teraz. Ale właśnie w tym czasie czuję takie natchnienie duchowe, potrzebę duszy.Zawsze wydawało mi się, że jestem osobą wierzącą. Chodziłam przecież co niedzielę na Mszę Św., modliłam się, uczestniczyłam w katechezie. Wydawało mi się to normalne, a nawet czasem stawało się to "małym" obowiązkiem. Ponad rok temu wstąpiłam do pewnego stowarzyszenia. Nie wiedziałam co mnie czeka, czego się mam spodziewać. Myślę, że właśnie wtedy otworzył się przede mną kolejny a zarazem nowy etap w moim życiu. Przez czas pobytu w stowarzyszeniu starałam się poznawać ludzi, z którymi miałam do czynienia oraz tamtejszą atmosferę. Powoli czułam, że łączy mnie z tymi ludźmi coraz więcej, że naprawdę zaczynam żyć i istnieć w tej wspólnocie. Dwoma momentami mojej odnowy duchowej były rekolekcje zimą i latem. Tak naprawdę to od tych chwil wszystko się zaczęło. Moja wiara uległa przeobrażeniu, zaczęła ruszać się z miejsca. Zaczęłam mieć świadomość celu w tym, co robię. Duży wpływ na mnie zaczęła wywierać pewna osoba. Im bardziej ją poznawałam, tym bardziej wiedziałam, że to, co robię ma sens. Uświadomiłam sobie, jak bardzo jest mi ona potrzebna. Dobrze, że mogła być przy mnie zarówno w trudach, jak i radosnych chwilach. Dzięki niej zaczęłam inaczej patrzeć na pewne sprawy. Jezusa poznawałam w głębszy sposób, najpierw poprzez Maryję, którą napotykałam na co dzień w stowarzyszeniu. Ukazała mi się ona jako wzór wspaniałej Matki, jako towarzyszka każdego człowieka na jego drodze życiowej, nieustająca w swej pomocy, zawsze gotowa wysłuchać próśb, żalów, przeprosin, podziękowań, gotowa otrzeć łzy smutku i radości, przytulić do siebie skruszonych. To właśnie ona była Matką Jezusa Chrystusa - naszego Zbawiciela. Zrozumiałam, że właśnie przez Chrystusa miłość Boża zamieszkała wśród ludzi, aby zjednoczyć ich z Bogiem oraz między sobą. Jezus zaprasza nas do siebie. Właśnie Jego miłość pragnie dać nam nowe życie. Możemy przyjmować Jego Słowo, Ciało i Jego Krew, doświadczać Jego obecności. To dzieje się w szczególny sposób podczas spotkania z Nim w Eucharystii. Bóg dał nam tak wiele, nawet samego siebie nam ofiaruje. Każda Msza św. jest dla mnie odkrywaniem czegoś nowego, nowym doznaniem. Dlatego już od jakiegoś czasu staram się w miarę możliwości codziennie w niej uczestniczyć. Kiedy jednak mi się to z różnych powodów nie uda, czuję, że ten dzień nie do końca był pełny, czegoś w nim brakowało, została jakaś próżnia. Teraz wiem, że właśnie brakuje w nim Jezusa. Przemianie uległa także moja modlitwa. Stało się to także dzięki mojemu przyjacielowi. Przeżywałam wtedy trudne momenty związane z jego "nieobecnością". Nie mogłam się z tym pogodzić. Zaczęłam szukać rozwiązania w modlitwie, zagłębiać się w jej tajemnicę. Ubogacałam rozmowy z Bogiem o coraz to nowe elementy. Po postawieniu sobie pytań: Czym jest dla mnie modlitwa, jak się modlę, co daje mi modlitwa? - postanowiłam przypatrzeć się modlitwie Jezusa. On zawsze modlił się w ciszy i samotności, w każdej wolnej chwili, w cierpieniu i radości. Tak też staram się robić. Modlitwa daje mi świadomość, iż mogę rozmawiać z samym Bogiem. Dzięki modlitwie Bóg wysłuchał mnie i dziękuję Mu za to, że przywrócił mi przyjaciela. Myślę, że zarówno chwile trudne jak i radosne są okazją do świadczenia o Chrystusie. Bóg bowiem powiedział: ...podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa (Łk 21,12-13). Kasia Kwartalnik Katolicki
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |