"Wyłaź z tego bagna...""Dla miłujących Boga, wszystko może służyć ku dobremu, nawet grzech..." (św. Augustyn) Zawsze porażała mnie mądrość, głębia i trafność myśli tego wielkiego Doktora Kościoła, ale tym razem przeszedł samego siebie. Gdy, przeglądając "Rozważania o wierze" ks. Tadeusza Dajczera, natknąłem się na ten cytat, poczułem jakby sam wielki biskup Hippony z oddali szesnastu wieków kiwnął na mnie palcem, mrugnął ze zrozumieniem i powiedział: "Słuchaj bratku! Dość takiego życia. Widzisz dobrze, że nic dobrego z tego nie wychodzi ani dla ciebie, ani dla twoich bliskich. Wyłaź z tego bagna póki czas. Obyś zdążył!". I zdążyłem wyskoczyć, wyłowiony ręką Boga, z tego pociągu pędzącego do nikąd. Stało się to na szlaku Poznańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Ale zanim do tego doszło po 45 latach życia, było 25 lat z dala od sakramentów św., blisko 20 lat nałogowego alkoholizmu i wynikającego z tej choroby zepsucia moralnego, pogoni za pieniądzem, pustki duchowej. Gdy w młodym wieku, już jako dobrze zapowiadający się alkoholik, zawierałem kontrakt cywilny z rozwiedzioną kobietą, nie zdawałem sobie sprawy z ogromu nieszczęścia, jakie na siebie sprowadzam. I nie pomagały prośby i błagania, groźby i łzy bolejącej nad tym matki. Byłem mądrzejszy, dorosły, to ja chciałem kierować swoim życiem, nie potrzebowałem wtedy Boga i Jego przykazania były dla mnie pustymi frazesami. I stało się to, co stać się musiało! Rozwijająca się we mnie choroba alkoholowa powodowała, że mimo dobrych uczuć jakie do siebie żywiliśmy, pomimo zadowalającego pożycia seksualnego, niezłych warunków materialnych nie układało się; było coraz więcej kłótni, spięć, dochodziło do rękoczynów, płaczu, pretensji, złości, agresji... Nie będę tu szczegółowo opisywał moich alkoholowych wyczynów, jednak wspomnieć muszę, że przez alkohol wielokrotnie traciłem pracę, jeszcze wcześniej przerwałem studia na uniwersytecie, doznałem i zadałem wiele obrażeń fizycznych w trakcie pijackich bójek, jako kierowca lub pieszy spowodowałem 12 wypadków drogowych w tym kilka bardzo groźnych, trzykrotnie zabrano mi prawo jazdy, szwankowałem na zdrowiu (wrzody żołądka i dwunastnicy), byłem przyczyną cierpień i łez najbliższych mi osób - szczególnie matki. Ja sam też bardzo cierpiałem. W chwilach oprzytomnienia składałem sobie i Bogu przysięgi abstynencji i wierzyłem wtedy w to, co mówiłem. Dzisiaj wiem, że nie kłamałem, nie byłem złym człowiekiem - ja po prostu byłem chory na nieuleczalną, postępującą i śmiertelną chorobę. Pamiętam, że nawet w tych latach mojego najgorszego picia tliła się we mnie nadzieja na Miłosierdzie Boże. Zachodziłem na górę Montmartre, do Bazyliki Serca Jezusowego - Sacre-Coeur (mieszkałem przez długie lata w Paryżu) i tam, gdzieś w kącie, płakałem i mówiłem, że już niedługo przestanę pić... Po rozpadzie mego związku przebywałem jeszcze pięć lat w Paryżu, gdzie piłem na umór mając jednak okresy abstynencji, które pozwalały mi pracować i odłożyć pokaźne pieniądze zainwestowane w kupno ziemi, budowę domu i warsztatu pracy w Polsce. Po powrocie do kraju, głuchy na upomnienia nawołującej do opamiętania mamy, otumaniony galopującym postępem choroby alkoholowej, szukający szczęścia i spokoju tam, gdzie ich znaleźć nie mogłem, zawarłem po raz drugi kontrakt cywilny z kobietą rozwiedzioną. Celowo używam takiego określenia, gdyż słowo "małżeństwo" w moim odczuciu może się odnosić tylko i wyłącznie do związku sakramentalnego zawartego przed kapłanem i błogosławionego przez Boga. Był to kulminacyjny okres mojego alkoholizmu. Po mniej więcej roku przestałem pić. Dziś wiem, że sprawił to Chrystus Miłosierny. Ten sam, przed obrazem którego w dalekim Paryżu modliłem się, nieraz pijany, o łaskę i dar trzeźwości. To On sprawił, że trafiłem do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików, gdzie znalazłem ludzi z podobnym problemem, którzy dali mi nadzieję na inne, lepsze życie. Zaoferowali mi program na trzeźwość, gdzie Bóg zajmuje fundamentalną pozycję i jest "jedynym i miłującym nas autorytetem". Ale dopiero zaprzestanie picia i jako takie otrzeźwienie pozwoliły mi zobaczyć siebie, swoją przeszłość i aktualne postępowanie w prawdzie. A prawda nie była wesoła! Dotarło do mnie, że przez ostatnie 20 lat żyłem prawie ciągle w stanie grzechu śmiertelnego. Że łamałem wszystkie Przykazania Boże. Wszystkie! I dziś wiem, że choćby mój Bóg był nie wiem jak kochający i łaskawy, to nie mógł godzić się na takie życie. Nie mógł go błogosławić, napełniać pokojem i miłością. I nie napełniał! Pożycie moje stawało się udręką. Było mi źle, cierpiałem. Próbowałem przeróżnych terapii: indywidualnych, grupowych, rodzinnych, małżeńskich - nic nie skutkowało. Nie wiedziałem, że jest tylko jedna terapia i Jeden Terapeuta! Najskuteczniejszy, Najlepszy, Najukochańszy, Wszystkowiedzący i Wszechmocny. Znalazłem Go, a raczej to On mnie znalazł na Pielgrzymce. Przemówił do mnie poprzez ludzi. Wydawało mi się, jakby specjalnie do mnie skierowane były słowa czytań z Pisma Świętego, Ewangelii, konferencji głoszonych w drodze. Zrozumiałem nagle i nieodwołalnie, że muszę zmienić swoje życie, przestać grzeszyć, nawrócić się. Poszedłem do sakramentu pokuty. Spowiadałem się długo. Poczułem ulgę. Niesamowitą ulgę! Jakby mi ktoś olbrzymi ciężar wyjął z plecaka. Niespodziewanie zapragnąłem modlić się na różańcu, wypytywałem wszystkich w koło, jak to się robi. Powiedzieli, objaśnili, podawali stosowne książeczki. I ja, jeszcze do niedawna myślący, że różaniec jest dla starych babć, dewotek... - poczułem ogromną potęgę, wielką moc wypływającą z odmawiania i kontemplowania "zdrowasiek". Było to, prawie dokładnie, w 45 rocznicę mojego chrztu św. Potrzeba mi było tylu lat, żebym poczuł całym sobą, że jestem chrześcijaninem. Nazajutrz, w Zakrzewię, przystępowałem po długich latach do "mojej" Komunii św. Byłem bardzo wzruszony, przejęty, szczęśliwy. Ze łzami w oczach słuchałem, w oczekiwaniu na przyjęcie Pana, śpiewu jakby specjalnie ułożonego dla mnie: "Nie bój się, nie lękaj się, Bóg Sam wystarczy..." Dziś wiem, że to prawda: "Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli". Dzisiaj wiem, że Chrystus wyzwolił mnie z piekła alkoholizmu, bym miał szansę nawrócić się, bym mógł wrócić na łono Kościoła, bym mógł mieć niesamowity przywilej przyjmowania samego Boga w codziennej Komunii św. i być codziennie świadkiem największego cudu w dziejach świata i ludzkości -cudu eucharystycznego. Bym mógł otrzymać dar i łaskę modlitwy, znajdować w niej ukojenie, nieziemską słodycz, ufność i pokój płynący od Boga, pokój, którego nikt na tym świecie nie jest w stanie mi zabrać. Ani dać. Serce moje przepełnione jest ogromną wdzięcznością, miłością, zawierzeniem. Czuję też ogromną potrzebę wykrzyczenia całemu światu, że "bez Boga ani do proga", że szkoda czasu, szkoda życia, szkoda wieczności na eksperymenty. Że On jeden jest Drogą, Prawdą i Życiem. Że dzisiaj, gdy Chrystus stał się Jedynym moim Panem mogę powtarzać za Apostołem Narodów: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". Gdy na zakończenie pielgrzymki leżałem krzyżem u stóp Jasnogórskiej Pani i na wyciągnięcie ręki czułem bicie życzliwego mi serca, byłem, chyba po raz pierwszy w życiu, szczęśliwy. Szczęśliwy szczęściem pochodzącym od Boga. Na koniec mojego świadectwa pragnę wyrazić wdzięczność dla wszystkich uczestników pielgrzymki, a w szczególności dla ks. Przemka, dzielnego i nieustraszonego kapelana I grupy, Wacława, Teresy i Małgorzaty, którymi Pan Bóg posłużył się, aby mnie ratować . Dziękuję wszystkim dobrym ludziom spotkanym na szlaku w Środzie, w Jarocinie, w Raszewach, Ostrowie, Ostrzeszowie, Kępnie, Rudnikach i Kłobucku. Bóg zapłać za serce i gościnę. Zacząłem od zacytowania słów św. Augustyna i jego słowami - mojego ulubionego i niedościgłego wzorca, najmądrzejszego, przenikliwego, najwierniejszego i najbardziej po nawróceniu miłującego Boga - pragnę zakończyć: "Błądziłem, lecz przypomniałem sobie Ciebie. I oto płonąc i pragnąc, wracam do Ciebie, Źródło mojego życia. Późno Cię ukochałem Piękności dawna i zawsze nowa. Późno Cię ukochałem! Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę..." Wdzięczny Pielgrzym
Publikacja za zgodą redakcji Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |