Wielkanoc czy Pascha?Z o. Bernardem Sawickim, opatem benedyktynów w Tyńcu, rozmawia Irena ŚwierdzewskaKtóre określenie jest Ojcu bliższe: Wielkanoc czy Święta Paschalne? Teologicznie rzecz ujmując, nazwa Święta Paschalne ma głębszy i bogatszy sens niż Wielkanoc. Żyjąc w klasztorze i przeżywając liturgię jako centralny wymiar naszej egzystencji, rozumiemy Wielkanoc jako tylko część doświadczenia paschalnego. Natomiast Triduum Paschalne i przeżycie całej Paschy bardziej opisuje to, co w tych dniach się dzieje. Trzeba rozpatrywać łącznie trzy dni, od Wielkiego Czwartku, a nie jeden tylko moment - Poranek Zmartwychwstania. Jeśli nawet - etymologicznie rzecz biorąc - Wielkanoc oznaczałaby Wigilię Paschalną, w potocznym rozumieniu łączy się z Niedzielą Zmartwychwstania. Tymczasem wiele osób uczestniczy tylko w liturgii Niedzieli Zmartwychwstania. To znaczy, że przychodzą do kościoła już po najważniejszych wydarzeniach? Tak można to określić. Wigilia Paschalna, czyli świętowanie przejścia Pana Jezusa od śmierci do życia, należy do najstarszych obchodów liturgicznych w Kościele. Wigilia Paschalna to matka wszystkich wigilii, jak określa tradycja liturgiczna. Ale nie można oddzielać ustanowienia Eucharystii i wielkopiątkowej pamiątki śmierci Pana Jezusa od Jego Zmartwychwstania. Liturgia rezurekcji jest zwieńczeniem trzech najważniejszych dni w roku. Do niej trzeba dojść przez wcześniejsze wydarzenia. Patrząc na całe Triduum Paschalne, zauważamy, że Męka Pańska jest przygotowana przez Wielki Czwartek. Wieczerza Pańska jest uprzedzeniem i ustanowieniem pamiątki wydarzeń, które dokonały się potem: w wielkopiątkowej Tajemnicy Krzyża i w Wielką Sobotę - Wigilię Paschalną. Dopiero przeżywanie tych dni razem jest pełnym obchodem Tajemnicy Przejścia Pana ze śmierci do życia. Ten wymiar Wielkanocy bardzo mocno dotyka naszych ludzkich spraw. Kiedy rozpamiętujemy wydarzenia paschalne, odnajdujemy wpisane w nie nasze trudności i nadzieje. W tym także sensie współczesnemu człowiekowi przeżywanie Świąt Paschalnych - przechodzenia od śmierci do życia, jest bardzo potrzebne. Dlatego tak ważne jest uczestnictwo w całym Triduum. Przyjście do kościoła tylko w Niedzielę Zmartwychwstania jest jak obejrzenie na filmie samego happy endu. Tymczasem gdybyśmy widzieli cały film, tym bardziej wspaniałe byłoby zakończenie. Tym bardziej by nas cieszyło. Benedyktyni mają wpisaną w regułę zasadę: "Ora et labora - módl się i pracuj". Jak kształtują się te proporcje podczas Triduum Paschalnego? Bo dla świeckich w Polsce Wielki Czwartek i Wielki Piątek są zwykłymi dniami pracy. W klasztorze staramy się w tym czasie o większe wyciszenie. Mamy wtedy inny porządek dnia. Zostawiamy te rzeczy, które zwykle wykonujemy. Nie prowadzimy obrad kapituły czy senioratu, nie odbywamy spotkań. W tym czasie nasza modlitwa jest bardziej zintensyfikowana. Zajmujemy się tylko koniecznymi sprawami zewnętrznymi. Ale przyjeżdża do nas sporo gości. W tym roku chcieliśmy jeszcze szerzej otworzyć się na osoby, które chciałyby u nas przeżyć Triduum Paschalne - a nawet cały Wielki Tydzień. Już w Niedzielę Palmową przyjeżdża bowiem do nas grupa osób z Warszawy. Trzeba więc im usłużyć, niekiedy się spotkać, porozmawiać. Ale nie każdy może przeżyć te dni w klasztorze. Jak należy przygotować się do Triduum Paschalnego? Najlepiej zaplanować wcześniej domowe porządki i inne zajęcia, żebyśmy nie zgubili proporcji. Najważniejsze jest przecież autentyczne bycie z Panem Jezusem na liturgii w kościele. To bardzo bolesne, że zazwyczaj przeżywamy Triduum tylko obrzędowo, zewnętrznie. Jeżeli chcemy, żeby te święta coś naprawdę w nas wniosły, aby prowadziły nas przez cały rok i daty poczucie sensu, to trzeba je przeżyć w niezwykły sposób. Trzeba zwolnić tempo życia począwszy od Wielkiego Czwartku, poprzez Wielki Piątek (kiedy jest możliwość adoracji Jezusa w kaplicy wystawienia zwanej Ciemnicą czy przy Grobie Pańskim), aż po Niedzielę Zmartwychwstania. Cały Wielki Post ma nas uczyć tej czujności serca, przygotować do Świąt Wielkanocnych. Bo jeśli nie potrafimy dobrze przeżyć liturgii Triduum Paschalnego, to winien jest temu nasz brak pobożności. Warto powrócić do pierwotnego znaczenia Eucharystii i przeżywania tajemnicy Kościoła jako Ciała Chrystusowego, jaka zawsze łączyła się z doświadczeniem wspólnoty zgromadzonej na liturgii. Wtedy czytano Pismo Święte, komentowano je, rozpamiętywano i wplatano w życie. Oczywiście pierwotne wspólnoty były niewielkie i mogły sobie pozwolić na długie celebry. Dzisiaj w Kościele panuje anonimowość. Pewne sprawy trzeba było sformalizować, uprościć, uczynić bardziej przystępnymi dla masowego uczestnika. Ale chyba przez to za bardzo poszliśmy w stronę uczestnictwa tylko w rezurekcji i święcenia pokarmów. Rodzinna atmosfera i wiosenny klimat, kiedy idziemy z koszykiem do kościoła, czyli te momenty, które nie mają wiele wspólnego z głównym nurtem liturgii Świąt Paschalnych, stały się dla wielu najważniejsze. Dzieje się tak również dlatego, że zatracamy poczucie wspólnotowości i wymiaru egzystencjalnego w przeżywaniu tajemnic wiary. Na czym powinna się w takim razie skupić nasza aktywność w czasie Triduum? W te dni cały świat zamiera, żeby rozpamiętywać misterium paschalne. Wyciszenie, zawieszenie codziennych działań ma wtedy bardzo duże znaczenie. Te święta są przecież wejściem w inny świat. Im głębiej w niego wejdziemy, im bardziej damy się porwać tekstom liturgicznym, celebracji i modlitwie, tym większy po nich ślad w nas zostanie. Nasze zaangażowanie się w te dni polega na towarzyszeniu Panu Jezusowi we wszystkich wydarzeniach w Triduum. Warto sobie wtedy postawić pytanie: "Co jeszcze mogę zrobić dla Jezusa? Jak Mu pomagam w tym czasie?" Zbliża nas do Niego modlitwa i adoracja. Czytanie liturgicznych tekstów biblijnych pozwala nam łączyć się z Nim. W dawnej tradycji monastycznej czytanie i medytacja prowadziły do modlitwy, kontemplacji, a ostatecznie do działania. Każda modlitwa osobista prowadzi do naszego przemienienia. Stajemy się bardziej wytrwali, cierpliwi, pokorni, ale też bardziej skuteczni, nie załamujemy się, możemy powiedzieć za św. Pawłem: "Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia", "Żyję już nie ja, żyje we mnie Chrystus". Ten moment coraz większego naszego jednoczenia się z Chrystusem powinien być cały czas obecny w naszych modlitwach. Dlatego w czasie Triduum Sacrum powinniśmy wygospodarować więcej czasu na modlitwę. Wtedy też możemy być świadkami wielu wymownych znaków liturgicznych, poprzez które możemy bardziej uświadomić sobie związek spraw duchowych z życiem. Liturgia tych dni jest dobrą szkołą, jak łączyć nasze życie z życiem Jezusa. Tylko tak przeżywając te święte dni, możemy oczekiwać ich owoców. Ale w praktyce nie jest to takie łatwe. Tak, bo w ludzkich postawach jest pewien paradoks. Człowiek w dzisiejszym świecie szuka szczęścia i zatrzymuje się na jego namiastkach. Nie mamy tyle wiary, by uświadomić sobie, gdzie ono naprawdę jest. Jeden z socjologów powiedział, że człowiek współczesny rozmienił swoją nadzieję życia i szczęścia wiecznego na rozmaite malutkie przyjemności. Tak się nimi syci, że nie starcza mu już sił i energii, by wyczekiwać tego co jest szczęściem wiecznym. Dlatego Święta Wielkanocne są tym bardziej potrzebne - żebyśmy przypomnieli sobie o najważniejszych sprawach w naszym życiu. Bywa jednak, że najpierw mocno angażujemy się w przeżycie świąt, a potem następuje całkowite duchowe rozprężenie. Jak tego uniknąć? Nie jest rzeczą prostą zachowanie po świętach chrześcijańskiego "entuzjazmu" modlitwy i skupienia. W klasztorze może jest łatwiej ze względu na stały program dnia i niezmienność czasu modlitwy. Ale w świecie każdy musi robić to na swoją miarę. Pamiątką Zmartwychwstania Chrystusa jest każda niedziela. W każdym tygodniu w czwartek, piątek, sobotę możemy wracać do tekstów liturgicznych Wielkiego Tygodnia, do opisu ustanowienia Eucharystii i do Męki Jezusa. Warto także pójść na chwilę adoracji Najświętszego Sakramentu. To daje nam możliwość połączenia naszego rytmu życia z liturgią Kościoła. W ciągu całego roku możemy stale utrzymywać więź z Panem Bogiem. Dokonuje się to również poprzez przyglądanie się swojemu życiu i zwracanie uwagi, że i w nim pojawiają się momenty Męki i Zmartwychwstania. Czasem, mimo wysiłku coś nam nie wychodzi, czujemy się niezrozumiani i musimy to przetrwać. Potem pojawia się nadzieja. W naszej codziennej modlitwie, czyli osobistym spotkaniu z Panem Bogiem można te ślady Paschy wciąż odnajdywać. Dzięki temu przestaniemy być zgorzkniali i zrozpaczeni. Będziemy czuć, że żyjemy blisko Pana Boga i cały czas kroczymy jego drogą.
Tekst pochodzi z Tygodnika Idziemy, 5 kwietnia 2009
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |