Mazowieckie obyczajeSąsiadka z Mokotowa już dawno pochowała stare wiklinowe koszyczki swojej babci. Jajka gotuje w sztucznym barwniku, a święconkę podrzuca "pani spod czwórki", która akurat wychodzi do kościoła.Pisanki, palmy, baranki, święconki - cepeliada czy tradycja regionalna? Podejście zmienia się już kilka kilometrów za granicą Warszawy. Tam, gdzie ludzie utrzymują się z pracy rąk i owoców ziemi czy hodowli bydła, wraz z nadchodzącymi świętami wszystko się zmienia. W Wielkim Tygodniu kończą się prace polowe. Ruch zaczyna się natomiast w domach, gdzie gospodynie starają się "wymieść zimę" z każdego kąta. Rozpoczynają się pierwsze wypieki i przystrajanie domów, sadzenie rzeżuchy i prasowanie odświętnych strojów. Panuje cisza i oczekiwanie na radosne święta. - Wtenczas ze stołów znikały wszelkie tłuszcze i nabiał. Żywiono się postnym żurem, kartoflami, gotowaną rzepą, kiszoną kapustą, śledziami. Ale to nie tylko post był przyczyną skąpego jadłospisu. Przednówek na wsi bywał zazwyczaj bardzo ciężki, chudy i głodny, a Wielki Post rzeczywiście stawał się czasem umartwienia - tłumaczy Marcin Mierzejewski, członek Stowarzyszenia .,Pracownia Etnograficzna" związa- -nego z Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki. - Jeszcze całkiem niedawno, koszyczek ze święconką zawierał wszystko co wystawiało się na stół na świąteczne śniadanie, a nie tylko symboliczne pętko kiełbasy czy 2 jajka. - W Wielką Sobotę, w Jeruzalu najpierw przez 2 godziny ludzie przynoszą święconki do kościoła. Po południu zaś wsiadam w samochód i zajeżdżam do każdej parafialnej wsi - mówi ks. Andrzej Sobczyk, proboszcz w znanym z serialu "Ranczo" Jeruzalu. Ludzie zbierają się albo w wyznaczonym domu, albo w remizie strażackiej. Na wielkim stole nakrytym białym, lnianym obrusem stoją już w rządku koszyczki oraz woda święcona. Modlimy się, składam wszystkim mieszkańcom życzenia i gnam dalej, żeby zdążyć na sobotnią liturgię. W niektórych parafiach utrzymał się jeszcze zwyczaj wystawiania straży przed Grobem Pana Jezusa. Najczęściej zadanie wykonują to członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Witold Gumkowski służy w OSP ponad 20 lat. Jest prezesem i jego zadaniem jest zorganizowanie swojej jednostki do nocnej straży przy Grobie oraz przyprowadzanie i odprowadzanie wart. - Służba zaczyna się od zakończenia piątkowej liturgii i trwa aż do rezurekcji. Zamiana dwóch strażników na dwóch nowych następuje co 20 min - opowiada. Od kilku lat w służbę zaangażował się także jego syn, który w tym roku pójdzie już na nocną wartę we własnym mundurze. Będzie wyposażony także w topór i hełm, wszystko tak aby jak najbardziej odtworzyć wartę sprzed niemal dwóch tysięcy lat. - To nie jest z rozkazu - tłumaczy prezes OSP. - Kilka dni przed świętami przejdę się parę razy po wiosce i pozbieram chętnych. Co roku następują duże roszady. Jedni się żenią, drudzy umierają, ale chętnych na razie nie brakuje, bo to przecież warta honorowa! Następnego dnia wszystkie jednostki dumnie obchodzą w procesji trzy razy kościół i na tym kończą swoją służbę, głośno maszerując w stronę remizy. Babcia opowiadała mi zawsze ze śmiechem o niedzielnych wyścigach. W Niedzielę Wielkanocną, po rezurekcji gospodarze zasiadali do swoich wozów i wzbijając wiele kurzu, wyprzedzali się w drodze do domu. Bo kto pierwszy zajechał, temu pszenica miała lepiej urodzić. Jeszcze przed uroczystym śniadaniem, ojciec jako głowa rodziny brał kropidło i święcił dachy swoich domostw oraz całą zagrodę. Ze wszystkich tych obrzędów "niezwykle żywy" wydaje się zwyczaj oblewania wodą w Poniedziałek Wielkanocny. Jednak obecnie zagubił on trochę swój charakter. Dawniej miało to przynieść powodzenie wszystkim pannom, aby szczęśliwie wyszły za mąż. - W niektórych rejonach utrzymał się jeszcze zwyczaj smagania domowników witkami wierzbowymi, które podobnie jak woda wiążą się z nowym życiem - tłumaczy Marcin Mierzejewski. - Wierzba uważana jest bowiem za bardzo żywotną roślinę - z ułamanej witki można bez trudu wyhodować drzewo. Dlatego też jest elementem palmy wielkanocnej, dekoracją do święconki, a jej kosmate kotki połyka się aby uchronić przed bólem gardła. Wiele spośród nie tak starych zwyczajów wielkanocnych wywołuje już dziś zdziwienie lub uśmiech. Księża z podwarszawskich parafii twierdzą, że u nich wielkanocne obyczaje niczym nie różnią się już od wielkomiejskich. Różnice widać w sąsiednich wioskach. A co z tego zostanie za kilka lat? Marta Troszczyńska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |