Post w izdebceSiedzę w swej "izdebce małej", zawarłszy drzwi, by - jak mów Ewangelia - modlić się i medytować tak, by nikt o tym nie wiedział. I zaiste gabinet mój w kwaterunkowym bloku jest "izdebką". Ewangeliczny zapis wcale nie wymaga od nas, by była ona uboga. Wiadomo, że izdebka to coś, skromnego. Skromnego, to nie znaczy brzydkiego. Tak więc zdradzę się z upodobania ozdabiania i wypełniania foremnymi pamiątkami swej pustelniczej izdebki. Czynię to w celu instruktażowo-po- kutnym, gdyż każdy może izdebkę ozdobić. Post nie może być okresem płaczu, zgrzytania zębami, tarzania się w prochu i manifestowania ludziom swego ponuractwa czy smutku. Oto w "Liturgii godzin", już w czwartek po Popielcu, czytamy rano psalm 141 zaczynający się od słów: "Chwalcie Pana, bo dobrze jest śpiewać psalmy Bogu - słodko jest Go wysławiać". A ponieważ mamy dążyć teraz do tego, by bardziej podobać się Bogu niż ludziom, przeto Go sławmy. Tyle, że to sławienie będzie słodkie, o ile tylko będziemy myśleli o Nim, a nie o sobie. Rzeczy ładne lub piękne ułatwiają nam właśnie odwrócenie uwagi od nachalnego, własnego "ja".Rozejrzawszy się w tej chwili po swej izdebce zobaczyłem, że wisi na moich ścianach aż 5 krzyży. Pierwszy z nich jest z Madagaskaru, robiony przez trędowatych. Ofiarował mi go postulator procesu Sługi Bożego Ojca Beyzyma, ojciec Czesław Drążek, jezuita. Drugi krzyż o zdumiewającej ekspresji ludowego przeżywania wiary, kupiłem na bazarze od Ukraińca unity, który sam ukrzyżowanie wystrugał. Trzeci krzyż to metalowa ikona z figurami Marii Magdaleny i Maryi Bożej Rodzicielki ze św. Janem i setnikiem, z aniołkami nad głową konającego, trupią czaszką u stóp Zbawiciela. Kona, piersi nie ma jeszcze przebitej. Postać Chrystusa na metalowej, emalią gdzieniegdzie inkrustowanej ikonie, jest jak gdyby "rozmyta" pocałunkami wiernych prawosławnych. Pochodzi ten krzyż z wieku chyba XIX. Następny krzyżyk jest rączką dzwonka z Nagasaki, gdzie byłem niegdyś jako reporter z Ojcem Świętym, także w tamtejszym Niepokalanowie. Ma napis japoński. I wreszcie obraz Stanisława Rodzińskiego. Olej. Męka Pańska, Pasja, namalowana w pierwszych miesiącach naszego "stanu wojennego". Więcej nie będą opisywał "ozdób" mojej izdebki. Morał z tego - powtarzam - ma wynikać taki, że rzeczy piękne ułatwiają zatopienie się w tajemnicach Pańskich, myślenie o Tym, który wg psalmu 147 - "... leczy złamanych na duchu i przewiązuje ich rany. - On liczy wszystkie gwiazdy - i każdej imię nadaje... Śpiewajcie Panu pieśń dziękczynną - Bogu naszemu grajcie na harfie". Nie tylko jednak piękno przypomina nam Pana. Oto, idąc dzisiaj ulicą zatrzymałem się przy wejściu do Poczty Głównej w Krakowie. Na lutym mrozie siedziała tam przy wejściu ludzka kukła ze szmat i łachmanów związanych sznurem, pod którymi leżało też dziecko na ciele swej matki, albo Rumunki, albo Chorwatki. Nie wiem, kto to był, bo twarz zasłaniały strzępy worka, otulającego głowę. Więc włożyłem jej do pudełka banknot i w tym momencie zostałem słownie zaatakowany, przez wyrosłą jak z pod ziemi wytworną paniusię. - Dzieci polskie głodują, a pan tu obcych karmi - wrzasnęła. - Wszystkie dzieci są takie same na świecie - odrzekłem spokojnie. - Pan nie wie, że oni łączą się w gangi! - podniesionym głosem bredziła ta chrześcijańska (zapewne) dusza. A ponieważ już słuchało tego parę osób, szmaciana "kukła" żebraczki z dzieckiem stawała się nagle anonimową alegorią ludzkiej nędzy na mrozie. I w tym momencie rozległ się głos młodego człowieka w dżinsach - A jeśli, proszę dobrodziejki, to jest skryty pod łachmanami Pan Jezus? Powiedział to i odszedł tak nagle, jak przyszedł. MAREK SKWARNICKI
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |