Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Jak niwelować upór dziecka?

Otrzymałem list, w którym zatroskany ojciec upartego 5 1/2-letniego synka sugeruje mi napisanie artykułu: Jak niwelować upór dziecka? Czyni to m. in. dlatego, że cechę tę, odziedziczoną po rodzicach w skumulowanej formie, spostrzega u swego dziecka. Stwierdza on również, że bezskuteczne, jak dotychczas, okazały się zarówno nakazy, a nawet próby zastraszania, jednego z rodziców, jak i perswazja drugiego.

Szanowny Panie! Ja nie mam recepty na tę cechę dziecka i wątpię, czy ma ją ktokolwiek. Co więcej, wydaje mi się, że bliższy będę prawdy, gdy powiem, że każde dziecko wymaga w każdym przypadku innego z nim postępowania, niż gdybym wyraził pogląd, że istnieje w tym zakresie jeden, bardziej lub mniej ogólny sposób postępowania. Radom, o które Pan prosi, na przeszkodzie stoi także i to, że ja ani Pana synka, ani Państwa, ani też środowiska, w którym Państwo żyją, nie znam. Śmiało jednak mogę przyjąć, że zarówno Państwu, jak i wszystkim innym rodzicom, znajdującym się w podobnej sytuacji, zależy na tym, aby wychować swoje dziecko na dobrego i kulturalnego Polaka i katolika; w tym celu gotowi są podjąć każdy trud, który jest w ich mocy. Wielce pocieszające jest to, że w przypadku omawianego listu ojciec dziecka ma doń stosunek pozytywnie krytyczny, co, niestety, jest niezbyt częstym przejawem w tego rodzaju sytuacjach w naszym kraju. A jest to bardzo ważne ogniwo procesu naprawy charakteru dziecka.

Wychodząc z tych założeń, poddaję pod rozwagę Pana i ewentualnie innych rodziców, będących w podobnej sytuacji, pewne moje własne myśli i sugestie, z których, być może, Pan skorzysta, o ile dotychczas jeszcze Pan ich nie wypraktykował.

Rozpocznę od stwierdzenia, jakie niektórym może się wydać pewną przesadą. Wiele dowodów można znaleźć na to, że już od urodzenia mamy do czynienia z małym człowiekiem, a nie z dzieckiem w tym sensie, w jakim się broni niektórych jego wad: że jeszcze tego nie rozumie, że ono jeszcze się tego nauczy itp. Tymczasem jest to zwyczajna próba obrony czegoś, czego obronić się nie da; dotyczy to w szczególności uporu dziecka. Jeśli zgodzić się z tą tezą, to na naprawę tej wady u dziecka 5 1/2-letniego jest już bardzo bóźno, gdyż już kilkudniowe dziecko ma pewne przyzwyczajenia i kojarzy pewne fakty. Na potwierdzenie mojej opinii jest mnóstwo dowodów (por. opinie pielęgniarek na salach porodowych), ja przytoczę tylko jeden, dobrze mi znany. Opowiadał mi kiedyś młody ojciec, że gdy przywiózł z kliniki żonę (wciąż jeszcze cierpiącą) z 7-dniowym synem, to pierwszej już nocy, punktualnie o godz. 3-ciej rano, dziecko się obudziło i zaczęło płakać, gdyż w klinice właśnie o tej porze dzieci były karmione. Synek jego upominał się więc o coś, do czego przywykł i co zapamiętał. Jego ojciec jednak, będąc zdania, że po dniu ciężkiej pracy jego żonie i jemu należy się kilka godzin nocnych odpoczynku, a dziecku to również wyjdzie na zdrowie, postanowił zerwać z tym zwyczajem swego synka. Sprawa sprowadzała się do tego, kto kogo przetrzyma. Ojciec z pewnością by przegrał, ale matka dziecka nie mogła interweniować, nie mogła więc ulec presji krzyku, nawet gdyby chciała. Tak więc po około 30 minutach krzyku synek usnął. Następnej nocy o tej samej porze sprawa się powtórzyła, ale krzyk trwał znacznie krócej. Gdy i trzeciej nocy parę "kwęknięć" nic nie pomogło, resztę nocy mieli rodzice spokojnych, z czego oni byli zadowoleni, a dziecku to wyszło na dobre. Oznacza to, że już kilkudniowe dziecko ma pewne nawyki, które przejawia w dostępny sobie sposób. Jeśli upór w realizacji tych nawyków prowadzi w niewłaściwym kierunku, to im później rodzice zaczną z nimi walczyć - pod pozorem, że "to jeszcze dziecko", że "jak zrozumie, to się zmieni" itp. - tym walka ta będzie dłuższa i trudniejsza.

Jak już wyżej wspominałem, na skuteczną walkę z uporem 5 1/2-letniego dziecka jest już bardzo późno, ale, jak sądzę, jeszcze nie za późno. Ponieważ jednak jest to proces trudniejszy i bardziej długotrwały, niż rozpoczęty odpowiednio wcześniej, musi być dokładnie przemyślany i konsekwentnie realizowany. Konsekwencję w tym przypadku rozumiem jako jednolity sposób postępowania obojga rodziców w zakresie wydawania nakazów, przeciwdziałania złym nawykom oraz określania i egzekwowania ewentualnych kar za nieposłuszeństwo. Jest to rzecz równie ważna, co trudna, gdyż każdy z nas, kogo stać na pewien krytycyzm, wie, że matki bardzo często łagodzą decyzje ojców, gdy wydają się im zbyt surowe. Jeśli się zgodzić z poglądem, że z zasady ojcowie w większym stopniu kierują się rozumem niż sercem i że w wychowaniu dzieci rozum winien kontrolować serce, a nie odwrotnie, to taki sposób postępowania uznać należy za szkodliwy. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że ojcowie nie mają dla swych dzieci serca, a matki - rozumu. Mówię tylko, że tam, gdzie z tych czy innych względów opinie obojga rodziców na temat wychowania ich dzieci zasadniczo się różnią, to wszędzie tam, gdzie trzeba kierować się rozumem, lepiej to zrobi ojciec i matka dziecka nie powinna mu w tym przeszkadzać, a tam, gdzie potrzebne jest przede wszystkim serce, jest na ogół odwrotnie. Jestem głęboko przekonany, że w wychowaniu omawianego chłopca (i jemu podobnych) rozum musi stanąć na pierwszym miejscu, jeśli próba walki z jego niepożądanymi przejawami uporu ma się zakończyć sukcesem.

Pierwszym więc i podstawowym warunkiem wychowania naszego uparciucha jest uzgodnienie metod postępowania i konsekwentna ich realizacja przez oboje rodziców. Gdy ten młody człowiek stwierdzi - a dojdzie to do jego świadomości bardzo szybko - że prawo "apelacji" do litościwej mamy od, jego zdaniem, twardych poleceń ojca przestało działać, poczuje się mniej pewnie.

Przy ustalaniu metod walki z uporem warto wziąć pod uwagę następujące przesłanki:

1) Upór u młodego człowieka jest wielką jego zaletą, gdy skierowany jest na osiągnięcie celów pozytywnych; np. w wieku przedszkolnym są to: ładne pływanie, jazda na rowerze, czy gra w piłkę. Dla skierowania uwagi dziecka w tym kierunku można wykorzystać metodę przekornego działania, czyli nie zwracanie dziecku uwagi typu: zrób to i to, gdyż to nie daje żadnych rezultatów, a raczej wypowiedź typu: "Popatrz, jak ten Kazik ładnie i dobrze to robi. Może i ty spróbujesz?" Tego rodzaju uwagi można i należy odpowiednio potęgować (np. "Przecież ty jesteś większy od niego, to i lepiej potrafisz to zrobić"), a to na pewno spowoduje, że na którymś etapie chłopiec ulegnie.

2) Jeśli dziecko nie chce jeść - co zdarza się bardzo często - domagając się czegoś innego, to jedyną skuteczną, moim zdaniem, reakcją ojca jest następująca: "Nie chcesz, to nie jedz. To nie my z mamą będziemy głodni. Ale pamiętaj, do kolacji nic nie weźmiesz do ust, nawet wody". I słowa należy wtedy dotrzymać (mimo iż niektórzy z czytelników określą to jako okrutne). Taka sama reakcja rodziców winna być także przy kolacji, gdy takie samo jest zachowanie syna. Szybko doprowadzi go to do zmiany stanowiska, gdy głód i pragnienie tylko się trochę nasilą. I minimalne jest prawdopodobieństwo, że będzie próbował swej metody raz jeszcze.

3) Jeśli w rodzinie jest inne dziecko, mniej uparte, to wyraźne przeciwstawianie go uparciuchowi może wywołać zazdrość, która w pewnych okolicznościach może osłabić upór. W ten sam sposób działa też dobrze znana zasada: coś za coś. Np. gdy syn bardzo chciałby mieć rower, uzależnić to od spełnienia odpowiednich warunków, możliwie najmniej dla niego uciążliwych, ale do końca wyegzekwowanych. W przypadku oporu po fakcie, nie cofnąć się przed pozbawieniem go roweru, do którego już się zaczął przyzwyczajać.

4) Rodzice zainteresowani eliminowaniem uporu u swoich dzieci mogą stosować także inne środki i chwyty, przydatne szczególnie w danym środowisku. Jeśli natomiast niektórym rodzicom moje sugestie wydają się zbyt surowe, a może nawet okrutne (np. pozbawienie dziecka obiadu), to przypomnę zasadę, od której mało jest wyjątków (jeśli są w ogóle): nie można osiągnąć pewnego pozytywnego celu w przyszłości bez pewnych ofiar w teraźniejszości. Jest to szczególnie ważne właśnie w zakresie wychowania. Nieraz informują nas środki społecznego przekazu o nielicznych - na szczęście - ale i o nieodosobnionych przypadkach okrutnego stosunku dzieci do swych rodziców, którzy w toku ich wychowania kierowali się wyłącznie sercem.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej