Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Wychowywać dzieci według prawd Bożych

Spis treści

Ona jest jedną z nas

(...) "Oto wielki Smok barwy ognia, (...) a na głowach jego siedem diademów. (...) I stanął Smok naprzeciw mającej rodzić Niewieście" (por. Ap 12,3-4).

Niewiasta z Apokalipsy, w której Kościół widzi Maryję, doznaje wielkiego zagrożenia ze strony szatana ze względu na dziecko; on po prostu chce Je pożreć. Czyż to nie przypomina nam sytuacji Maryi, gdy Herod wydał śmiertelny wyrok na Jej Dziecko - Jezusa i musiała uciekać do Egiptu? Troska Maryi o dzieci będzie dalszym ciągiem tego macierzyńskiego uczucia, jakim darzyła swoje Dzieciątko. Ona zaraz po Zwiastowaniu uda się w górzystą okolicę do krewnej Elżbiety, aby swoje i jej macierzyństwo przeżywać wspólnie. Zatrzymajmy się nad tym momentem ewangelicznego opowiadania, w którym dowiadujemy się, że Maryja opuściła swój dom i udała się do krewnej Elżbiety. W Ewangelii czytamy, że "w szóstym miesiącu jest ta, która uchodzi za niepłodną" (por. Łk 1,36). Spotykają się dwie kobiety oczekujące dnia urodzenia swoich dzieci.

Nierówne wiekiem, nierówne godnością, ale jedna i druga świadome otrzymanej laski Bożej. Uwielbienie Boga, jakie przewija się w ich kobiecych rozmowach, ma swoje źródło w macierzyństwie. Bóg zechciał Ich łona napełnić nowym życiem. Narodzenie dzieci: Jezusa i Jana - to włączenie matek w zaszczytne plany Boga wobec świata. Bóg zechciał zestawić obok siebie te dwie nierówne w godności matki, a także zestawić spotkanie w łonie matek syna Elżbiety - Jana, który będzie zapowiadał Mesjasza, i Syna Maryi - Jezusa, oczekiwanego Zbawiciela, którego "panowaniu nie będzie końca" (Łk 1,33).

Wędrówka Maryi przez okolicę górzystą pozwala nam odnieść się do naszych wędrówek i podróży. Najbliżej Maryi idącej do Św. Elżbiety stajemy się podczas naszych pielgrzymek na Jasną Górę. Maryja już przeszła drogę do nas. Nawiedziła nasz kraj razem z chrztem Polski; szła z ewangelizacją św. Wojciecha; przychodziła z utrwalaniem chrześcijaństwa przez św. Jadwigę; szła z cierpieniami tego zakonnika, który mówił "wszystko dla Niepokalanej", a który nazywał się ojciec Maksymilian Kolbe; idzie ustawicznie przez wszystkie parafie (po raz drugi) w Obrazie Jasnogórskim; w ubiegłym roku przeszła przez wszystkie diecezje w znaku Fatimskiej Figury - a więc nasze pielgrzymki są tylko wizytą za wizytę Matki Bożej.

Tak jak rozmowa Maryi ze św. Elżbietą miała w swoim tle oczekiwane narodzenie dzieci, tak i rozmowy naszych kobiet z Matką Najświętszą najczęściej mają za przedmiot troskę o dzieci, o wszystkie dzieci: te nie narodzone, te przedszkolne, te chodzące do szkoły i te zbliżające się do dojrzałości. Dobrze, że nasze matki rozmawiają z Matką Syna Bożego o owocach swojego łona, bo to jest rozmowa o przyszłości społeczeństwa, o prawidłowym rozwoju Ojczyzny i Kościoła. Nasze matki rozmawiają o swych dzieciach z Maryją w sposób najbardziej szczery i otwarty, wiedząc, że Ona nie tylko przybliża wzór wychowawczy, ale że wyprasza nowe siły, osłabione niepowodzeniami wychowawczymi i zniechęceniem. Matki także rozmawiają same ze sobą i trzeba, aby zagadnienia wychowawcze były czołowym tematem rozmów naszych kobiet. Matka, która nie wie, jakich kolegów ma jej syn, jak spędza wieczory, jakie ogląda filmy, jaką ma pozycję w szkole itp. - popełnia grzech zaniedbania. Ojciec, któremu dziecko nigdy nie siedziało "na barana", który nigdy ze swymi dziećmi, będąc nad morzem, nie budował zamków z piasku - nie dopełnia obowiązku bycia blisko swego dziecka w miłości.

O ile pielgrzymka do sanktuarium maryjnego jest doskonałą sposobnością do przedkładania Matce Bożej trosk wychowawczych przez oboje rodziców, o tyle inne spotkania ułatwiają wymianę doświadczeń wychowawczych między samymi rodzicami. Taką sposobnością są niewątpliwie wakacje i turystyka wakacyjna. Nawet wtedy, gdy rodzice wyślą dzieci na kolonie czy obóz, nie mogą nie zapoznawać się z problemami wychowawczymi, które rosną jako nowe z każdym niemal rokiem. Stąd też rodzice dzisiaj powinni wiedzieć, jakiego języka używają dzieci, jaka jest ich postawa wobec porno, nikotynizmu, alkoholizmu, agresji i narkomanii. Bardzo stosowną, choć wyjątkową, sytuacją wychowawczą jest klęska powodzi i okres nowej stabilizacji wielu rodzin. Niektóre dzieci doznały szoku, a niektóre potraktowały to doświadczenie jako przygodę: wyjazd do innych okolic, doznanie życzliwości od innych ludzi, spotkanie nowych kolegów. Bolesne doświadczenia, tragedie i niezasłużone przykrości nie powinny ujemnie wpływać na proces wychowawczy dzieci, przeciwnie, dzieci powinny się hartować w doświadczeniach, bardziej jeszcze uczestniczyć w troskach rodziców i przez dzielenie trosk po dziecięcemu umacniać więź rodzinną.

Szkic dzisiejszego nawiedzenia

Popróbujmy naszkicować scenariusz spotkania się dwóch kobiet w czasie współczesnym. Pani Maria z miejscowości A, matka przedszkolnej dziewczynki, oczekująca następnego dziecka, przyjechała do swojej kuzynki, Elżbiety, matki chłopców - 11-letniego i 14-letniego, do miejscowości B. Po wymianie myśli na temat strojów i drożyzny przeszły do rozmowy o dzieciach. Pani Maria chwaliła się, że córeczka dobrze sprawuje się w przedszkolu, jest wrażliwa i zdolna. Katechetka uczyła maluchów, że nie wolno kłamać, to zaraz córeczka, gdy słyszała, jak matka mówi przez telefon, że ojca nie ma w domu - a był - zwróciła uwagę, że nie wolno kłamać. - To drobiazg - odpowiedziała pani Ela. - Wyobraź sobie, że mój młodszy, idąc do V klasy, w pobliżu szkoły otrzymał od nieznajomego pana broszurę pt. Co chłopiec powinien wiedzieć o seksie. Pokazał to starszemu, a ten się śmiał, mówiąc, że on zna lepsze rzeczy, bo kolorowe. Młodszy przyznał się, że w szkole ma możność zapalić papierosa, ale w klasie starszego chłopaki piją wino. Gdy zaczęto mówić, że na świadectwie nie będzie stopnia z religii, to ten starszy jakby byl zadowolony. Zaczyna się wdawać z łobuzami. Dwa tygodnie temu poszedł ze swoją paczką na mecz i rzucił się na policjantów. Było nawet dochodzenie, ale jakoś się wykręcił, bo na fotografii nie było go widać. Jednak po tym meczu przestał się zupełnie uczyć. Rzekła na to pani Maria: - Współczuję ci. Może mi się urodzi druga córeczka, to nie będę miała takich kłopotów. - Będziesz miała inne kłopoty, i to jeszcze jakie - odparła pani Elżbieta. Wychowanie jest dziś bardzo trudne. Wydaje się, jakby władza chciała wychować ludzi bez sumienia. Kościół zamiast protestować - siedzi cicho, bo boi się, żeby nie powiedziano, że miesza się do polityki.

Przerwijmy w tym miejscu ten dialog między współczesną panią Marią i panią Elżbietą, bo może by prowadził do jeszcze smutniejszych wydarzeń, przypomnienia milczących pochodów itd. Jakże daleko jest współczesnym do radości ewangelicznej, która wyrażona została przez Maryję hymnem: Wielbij, duszo moja, Pana.

Kto ma interes w wychowaniu bez Boga?

Nie można mieć wątpliwości, że walka o wychowanie bez Boga trwa z niezwykłym uporem. Można słusznie się zapytać, kto ma w tym interes? Komu może szkodzić chrześcijaństwo uczące kochać Boga i bliźniego? Czy wypełnienie Przykazań Bożych o poszanowaniu rodziców, o niezabijaniu, o czystości, o niekradzieży, o mówieniu prawdy może wprowadzać nieład w społeczeństwie? A może Przykazania i Ewangelia przeszkadzają ludziom zachłannym na władzę, żądnym zysku za wszelką cenę?

Niewątpliwie marksizm był takim systemem rządzenia, który znienawidził Pana Boga i wykluczał Go w sposób administracyjny z życia społecznego i z życia rodzinnego. Towarzysz, którego dziecko przystąpiło do Pierwszej Komunii świętej, doznawał wiele szykan ze strony partii, do której się zapisał. Dziś, gdy kierownicza silą naszego Sejmu żąda ograniczenia nauczania religii w przedszkolach i gdy domaga się usunięcia ze świadectw szkolnych stopnia z religii lub z etyki, to w sposób odruchowy przypominają się tamte mroczne lata błędów i wypaczeń. Każdy mający trochę doświadczenia zdaje sobie sprawę, że chodzi tu o stopniowe usuwanie nauki religii ze szkoły. Przypomnijmy sobie fakty: pierwsze usuwanie religii ze szkoły zaczęło się w roku 1949. Atakowano katechetów, sam to pamiętam, mówiono o światopoglądzie naukowym i przeciwstawianiu się zabobonom, wywoływano glosy młodzieży domagającej się wyłączenia religii ze szkoły. I tak się stało. Przewrót październikowy w roku 1956 znów, w imię uspokojenia społeczeństwa, przywrócił nauczanie religii w szkołach. Nie trwało to długo. Już w roku 1959 zaczęło się stopniowe rugowanie religii ze szkół w imię socjalizmu. Zostało to usankcjonowane ustawą w roku 1961, a było to wyrazem obezwładnienia społeczeństwa.

Dziś, gdy słucham argumentacji za usunięciem stopnia z religii ze świadectw, przypominają mi się marksistowskie sztuczki. Dlatego tym ufniej zwracamy się do Boga i umacniamy naszą wiarę. Wspomagają nas w tym słowa Apostola: "Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów Bożych, w którym możemy wołać "Abba, Ojcze" (Rz 8,15).

Postawa chrześcijańska jest postawą otwartą na potrzeby ludzkie i na dobro społeczeństwa, na wolność osobistą i na różnorodność w demokracji. Obecność Kościoła w społeczeństwie i narodzie jest obecnością twórczą, a nie bierną. Kościół - a w tym Kościele duchowieństwo - zawsze będzie bronił prawa Bożego i prawa człowieka do wiary. Dlatego prosimy wszystkich niewierzących, dzierżących ster władzy w swoich rękach, nie powtarzajcie tego banału, że wiara religijna jest sprawą prywatną. Owocem tej wiary, wcale nie prywatnej, jest ten ponad sześć stuleci trwający z narodem Klasztor Jasnogórski. Jego bohaterska obrona podczas oblężenia szwedzkiego nie była sprawą prywatną. Organizowanie pomocy charytatywnej przez Św. Brata Alberta czy przez ostatnio beatyfikowane Założycielki Sióstr Albertynek i Sióstr Pasterek i ich wkład w życie narodowo-społeczne - to nie sprawa prywatna. Charytatywna pomoc Kościoła w czasie stanu wojennego, czy także teraz w stanie klęski powodzi, to wysiłek publiczny podejmowany w świadomości obecności Kościoła w społeczeństwie, wcale nie prywatny.

Nie powtarzajcie także, prosimy, tego oskarżenia, że Kościół miesza się do polityki. To powiedzenie, powtarzane, staje się nudne, bo bez racji. Politykę jako rozgrywki partyjne, które są walką o władzę, Kościół pozostawia świeckiej części swoich członków, natomiast politykę, która polega na dążeniu do dobra wspólnego, opierając się na prawdzie i sprawiedliwości, będzie popierał cały Kościół, także duchowieństwo, w nieodwołalnym przeświadczeniu, że pełne dobro ludzkie ma swoje źródło w obecności Boga pośród ludzi. Czy to się udaje Kościołowi? Raz lepiej, raz słabiej, jak przy każdym ludzkim wysiłku, który wymaga odwagi, pokory i doświadczenia. Społeczny wymiar działania Kościoła jest odbiciem rzeczywistości wiary. Gdyby nie było zakotwiczenia Kościoła w tajemnicy Chrystusa i w Jego zjednoczeniu z Bogiem Przedwiecznym, wszelka działalność Kościoła jako doczesna nie miałaby sensu. Kościół uczestniczy w organizowaniu społeczności ludzkich także po to, aby - rozwijając życie duchowe w człowieku - doskonalić w nim sumienie wrażliwe na obiektywne dobro i zło, tak iżby człowiek sam kierował się ku dobru ze względu na dobroć Boga, a nie ze względu na sankcje prawne, mandat lub więzienie.

Maryja Wniebowzięta, Niewiasta obleczona w słońce, która przeszła zmagania "ze Smokiem barwy ognia", a teraz doznaje tryumfu, otwiera przed nami drogę do tamtego świata. Powiedzmy lepiej: do radości Bożego świata. (...)

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej