Nadgorliwy ekumenizmMotto: Religia katolicka, "jako jedynie prawdziwa spomiędzy wszystkich, nie może bez największego dla siebie uszczerbku być na równi z innymi stawiana". Leon XIII, Humanum genus.Chrystus Pan, jak czytamy w Dekrecie soborowym o ekumenizmie, założył jeden jedyny Kościół. Niestety, w ciągu wieków powstało wiele chrześcijańskich wspólnot, "które wobec ludzi podają się za prawdziwe spadkobierczynie Jezusa Chrystusa", choć "mają rozbieżne przekonania i różnymi podążają drogami". Ten brak jedności jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa i szkodzi sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu. Sobór Watykański II jako jedno z zasadniczych zadań postawił sobie "wzmożenie wysiłków dla przywrócenia jedności wśród wszystkich chrześcijan". Ruch zmierzający do przywrócenia tej jedności nazywa się ekumenizmem od wyrazu greckiego "oikoumene", który oznacza "cały zamieszkały świat"; przymiotnik "oikoumenos" jest jednoznaczny z wyrazami "powszechny", "katolicki", "uniwersalny". W Kościele dążenie do zjednoczenia wszystkich chrześcijan było zawsze. Zwykle określano je jako unijne. Sobór we Florencji w 1439 r., na którym podpisano "Unię", jak i nasza "Unia Brzeska" z 1596 r. to najbardziej znane efekty działalności Kościoła na rzecz zjednoczenia. Były też i inne działania. Ot, choćby zorganizowanie przez Władysława IV colloąuium charitativum w 1646 r. w Toruniu, na którym poszukiwano dróg zbliżenia z protestantami. Jednak wszystkie te wysiłki stały na gruncie nietykalności depozytu wiary, nietykalności doktryny katolickiej. Ruch ekumeniczny w XX w. rozpoczęli sami protestanci - i to początkowo wcale nie z myślą o zjednoczeniu się z Kościołem katolickim. Był to rezultat prowadzenia akcji misyjnej w koloniach, głównie w Afryce, przez najprzeróżniejsze wyznania i wspólnoty protestanckie. Okazało się, że nawracani nie bardzo mogą się połapać w różnicach między nimi - nie rozumieją ich. Protestanccy misjonarze zaczęli się zastanawiać nad tym, co ich właściwie różni, oraz nad tym, co ich jeszcze łączy. Zaczęły się prace nad ustalaniem zakresu wspólnej doktryny w nadziei, że w oparciu o nią będzie można uzyskać zjednoczenie dla wspólnej akcji misyjnej. Prace te nie dały wyników, głównie z powodu braku we wspólnotach protestanckich autorytetu odpowiedzialnego za wyjaśnianie doktryny. Bywa, że misjonarz protestancki naucza tego, co mu się wydaje być najwłaściwsze. W praktyce wiedzie to do coraz dalszego rozchodzenia się. Gdy unia doktrynalna okazała się niemożliwa, podjęto wysiłki celem zgrupowania wszystkich Kościołów przy zachowaniu ich różnorodności doktrynalnej. W 1948 r. powstała Światowa Rada Kościołów, która się określa jako "wspólnota Kościołów, uznających Pana Jezusa Chrystusa jako Boga i Zbawiciela". W chwili powstania liczyła 144 Kościołów i Wspólnot protestanckich. Dziś ich liczba wzrosła do ponad 300 i obejmuje główne wyznania na Zachodzie (z wyjątkiem Kościoła katolickiego) i niemal wszystkie Kościoły prawosławne. Wkrótce zaczęto starania, aby zaangażować też w ten dialog ekumeniczny Kościół katolicki w nadziei, że i katolicy zaakceptują jedność przy różnorodności doktrynalnej. Kościół na dialog okazał się otwarty (od 1961 r. w zebraniach Rady Kościołów biorą udział obserwatorzy katoliccy), ale nie na ustępstwa w zakresie wiary i moralności. I tu kryje się niebezpieczeństwo duchowe płynące z nadgorliwości ekumenicznej. Można i trzeba rozmawiać. Można i trzeba szukać wszystkiego, co łączy. Można i trzeba współpracować we wszystkich dziedzinach, gdzie cel jest wspólny, a metody godziwe. Ale z doktryny rezygnować nie wolno. Nie jest ona dziełem człowieka, ale Boga. Kościół musi strzec depozytu wiary, strzec prawdy objawionej, strzec zasad moralności ustanowionych przez Boga, strzec swego autorytetu, autorytetu jedynej instancji powołanej przez Boga do interpretowania doktryny. Często zapominamy, że jedność była zawsze - w Kościele. Zawsze też byli i będą niezadowoleni, opozycjoniści, dysydenci, pogubieni, błądzący czy jakkolwiek by ich nazwać. Ruch ekumeniczny w ujęciu Kościoła to dążenie do przywrócenia wierności prawdziwej nauce wiary. Wszystko co ludzkie w formach organizacyjnych, w liturgii, w obrządkach, można poddać dyskusji; można tu zaakceptować pluralizm. Ale dogmatów i zasad moralności odrzucić nie wolno. Nie wolno też zaniechać pracy apostolskiej, nauczania, jednania. Najlepiej problem niebezpieczeństwa, które niesie nadgorliwy ekumenizm, ujmuje książka A. Frossarda pt. Rozmowy z Janem Pawłem II - Nie lękajcie się. Jan Paweł II powiedział do A. Frossarda, że "ważne jest nie tylko znalezienie owcy zagubionej, ale także zachowanie całości owczarni". Frossard dodaje od siebie: "pasterze często wydają mi się dziś nie tyle skłonni do sprowadzania zagubionej owcy na swoich ramionach, co raczej do opuszczania stada i zagubienia się razem z tą owcą". Trzeba iść w świat i nauczać wszystkie narody (por. Mt 28, 19). Chrystus powiedział: "Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam; nie tak, jak daje świat, Ja wam daję" (J 14, 27). Ten zostawiony pokój Boży jest w Kościele, nie w świecie. Uważajmy więc, by w ferworze ekumenicznym nie zgubić tego co najcenniejsze - prawdy. Jan Paweł II w encyklice Redemptor Hominis napisał: "Nikt przeto nie może uprawiać teologii jako zbioru swoich tylko poglądów, ale musi być świadom, że pozostaje w szczególnej łączności z tym posłannictwem Prawdy, za którą odpowiedzialny jest Kościół". U nas w Polsce nie ma zbyt wielu wyznawców innych wyznań chrześcijańskich. Tak więc problem jest bardziej światowy niż nasz. Z drugiej strony mamy tradycję tolerancji wobec innowierców (u nas stosów ani wojen religijnych nie było) oraz udany przykład Unii Brzeskiej . Stąd też zainteresowanie wysiłkami ekumenicznymi jest duże. Trzeba jednak pamiętać, że w Kościołach i Wspólnotach protestanckich nie ma żadnej władzy centralnej, która by mogła wiernym podyktować doktrynę. Stąd też przyjęcie wszelkich uzgodnień doktrynalnych jest utrudnione. Kościół katolicki w swych wysiłkach na rzecz jedności dokonał wiele gestów pojednania, próbuje zbliżyć się do innowierców. To samo, choć w dużo mniejszym stopniu, czynią prawosławni. Natomiast trudniej jest z protestantami, którzy pragną akceptacji ich dowolności w zakresie dogmatów i etyki, czyli pluralizmu. Chcą, by Kościół katolicki stał się jednym z wielu. Oczywiście to nie jest możliwe. Niestety jednak, staje się to praktyką w niektórych środowiskach z udziałem katolików. Tu i ówdzie dochodzi do praktykowania zakazanej przez Kościół interkomunii. Na różnych zjazdach międzynarodowych, np. w Taize, dochodzi do tego, że katolicy przyjmują komunię z rąk protestanckich duchownych, czyli opłatek, który nie został ważnie przeistoczony w Ciało Chrystusa. Tu tkwi zagrożenie duchowe. Gdy się raz zaakceptuje pluralizm doktrynalny, to łatwo będzie odrzucić naukę Kościoła, gdy się okaże niewygodna. Sobór Watykański II "wzywa wiernych do powstrzymania się od wszelkiej lekkomyślności i nierozważnej gorliwości, które by mogły zaszkodzić prawdziwemu postępowi ku jedności. Ich bowiem działalność ekumeniczna nie może być inna jak tylko w pełni i szczerze katolicka, czyli wierna prawdzie, którąśmy otrzymali po Apostołach i Ojcach, i zgodna z wiarą zawsze przez Kościół katolicki wyznawaną, a zarazem zmierzającą do tej pełni, która z woli Pana ma z upływem czasu przydawać wzrostu Jego Ciału" (Dekret o ekumenizmie, 24). Prof. dr hab. Maciej Giertych Rycerz Niepokalanej, nr 387
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |