Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Kościół jest moim domem

Profesor dr hab. Mieczysław Gogacz jest znanym w Polsce filozofem, pracownikiem naukowym najpierw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a od 30 lat Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Być może niektórzy Czytelnicy naszego pisma zetknęli się z publikacjami prof. Gogacza; jest ich bowiem łącznie ponad 700, w tym 30 książek i ponad 60 artykułów opublikowanych poza granicami Polski.

Zainteresowania naukowe profesora dotyczą głównie antropologii, metafizyki i historii filozofii średniowiecznej, zwłaszcza św. Tomasza z Akwinu. Oprócz filozofii podejmuje także problematykę związaną z mistyką i ascetyką chrześcijańską, stając się prawdziwym autorytetem w tych dziedzinach.

Trzeba także powiedzieć, że prof. Mieczysław Gogacz jest jednym z najznakomitszych dydaktyków wśród nauczycieli akademickich. Dla swoich uczniów nie tylko zawsze znajduje czas, ale uczy ich z niesłabnącą pasją.

W maju br. prof. Mieczysław Gogacz przebywał w pelplińskim Seminarium Duchownym, o czym "Pielgrzym" informował. Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie dr Wiesław Mering przeprowadził z nim wówczas wywiad na antenie diecezjalnego Radia Głos. Fragmenty tej rozmowy, w porozumieniu z dyrektorem radia ks. Ireneuszem Smaglińskim, udostępniamy naszym Czytelnikom.

Chrześcijaństwo, czy katolicyzm, widzi Pan jako religię miłości. Mówi Pan, że w tej grupie ludzi miłujących, realizujących swoją miłość z Bogiem, czuje się Pan dobrze. Ale dzisiaj słyszy się często, że Kościół nie jest potrzebny: Pan Bóg - tak, Kościół - nie! Niektórzy posuwają się dalej i mówią: religia - tak, Pan Bóg - nie. Stąd pojawiają się różne złe tendencje dotyczące chociażby propozycji stawianych przez New Age.

- Wygląda to tak Jakby Ksiądz Rektor powiedział: chleb jest mi potrzebny, ale mąka nie. Nie ma chleba bez mąki. Zachodzą tu ścisłe zależności. Więź z Chrystusem, ta najpoważniejsza i potrzebna, więź przez miłość jest zarazem początkiem Kościoła. Przecież Kościół to jest Chrystus i ja razem. Nie będzie więc tej rzeczywistości - np. mnie, bez powiązania z Chrystusem. To jest Kościół - ja powiązany z Chrystusem. Z kolei jeśli się przyjmie, że Chrystus - tak, ale Kościół - nie, ewentualnie Kościół - tak, ale księża - nie, to pozostajemy bez kapłaństwa i mamy do czynienia z protestancką tendencją, gdzie sakrament przeistaczania przypisany jest całej wspólnocie, gminie, zespołowi osób.

W Objawieniu chrześcijańskim, w Ewangelii jest inaczej. Chrystus daje klucze określonej osobie. "To czyńcie na Moją pamiątkę" - mówi do Apostołów, a więc im zostaje powierzone przeistoczenie; ich wyróżnił Chrystus. Kapłaństwo jest sakramentem, dzięki któremu pewni ludzie służą nam tym, co jest nam potrzebne. Potrzebny jest nam Chrystus. Chrystus udostępnia się w Eucharystii. Eucharystia to chleb przeistoczony. Musi być ktoś, kto przeistacza. To nie jest tak, że nagle ogłoszę iż ja przeistaczam chleb w Ciało i Krew Pańską. To się nie dzieje na zasadzie deklaracji, to jest pewna rzeczywistość, którą sprawia Chrystus. To On uprawnia, ale nie w sensie prawniczym, tylko daje moc - moc sakramentalną.

Te zastrzeżenia, które się pojawiają, są smutną sprawą - mówi się tak, jakby ktoś nie umiał, a często tak się zdarza w teologii, jakby nie słyszał, nie poznał teologii katolickiej, nigdy nie poznał metafizyki bytu. I wtedy pojawiają się takie ujęcia, które są zespołem niedokładności lub manifestacją ignorancji. To jest najsmutniejsza cecha współczesnego świata - ignorancja. A teraz przez New Age - zgoda na wszystko, co się chce kompilować. Np. kompilacja wody z ogniem. Co z takiej kompilacji wyjdzie? Kompilacja prawdy z fałszem - co z tego wyjdzie? Nic nie wyjdzie, wykluczą się. Wykluczenie jest natomiast dramatem. Tak jak wojna i zabicie człowieka jest dramatem, który polega na tym, że pewnego istnienia, pewnej osoby już nie ma. Pozostaje smutek, rozpacz, tęsknota. Nie jest normalne dla człowieka, żeby żyć w ciągłych smutkach, nieszczęściach, zniszczeniach, śmierci. - A może to my jesteśmy tacy mało europejscy...

- Ale co to jest Europa? Nie można jej absolutyzować. Europa to są moi znajomi z Francji, Anglii, Niemiec, Szwajcarii (lepsi lub gorsi). Co to jest Europa? Zaorany kawał ziemi? To nie jest Europa. Europa to jest kultura, to są ludzie. I oni umieją coś lub nie, rozumieją lub nie rozumieją. Wobec tego Europa to jest pewna propozycja wspólnego życia. Jakie jest najlepsze wspólne życie? Jest związaniem się z tym, co najcenniejsze - z osobami. Tu musi być osoba Chrystusa. Tak to rozumiem. Bez tego będziemy w sytuacji społeczno-politycznej. Ona musi być głębsza, musi być uzasadniona, czymś, czego ludzie oczekują, a nie sprowadzać się do tego, co pewne partie zaproponują. Gdy proponują rzeczy nieodpowiedzialne przestaje mnie to interesować. Ksiądz Rektor pytał też, dlaczego zająłem się mistyką. Ktoś musi się zająć najważniejszymi sprawami świata, najważniejszymi sprawami człowieka. Nie można pozostawić bez opieki naszych dzieci, a moich uczniów bez odpowiedzi na ich pytania. Takie pytania są - o Boga, o kontakty, o więzi, o doświadczenie, o miłość. Jest grupa ludzi, którzy na te pytania odpowiadają, którzy te tematy podejmują. Ja te tematy podejmuję, one są w kulturze. Nie są znikąd, jak gdyby nagle się pojawiły. One są, ale trzeba je rozumieć. Mam wrażenie, że moją rolą w kulturze polskiej jest umieć metafizykę, umieć ją obronić, umieć mistykę, umieć wyjaśnić ludziom w całym tym indyferentyzmie religijnym, że jest realnie Bóg, że są naprawdę powiązania przez miłość, przez wiarę i że to jest chrześcijaństwo, i że to w precyzyjnych ujęciach jest katolicyzm. W tym naszym domu osobowych powiązań jest człowiekowi dobrze. Budzi się szczęście. Nie jest tak, że szczęście ma nam być niedostępne. Ono jest czymś dla nas. Szczęściem człowieka jest być kochanym. A miłość to jest troska o czyjeś dobro. To dobrze, że ktoś troszczy się o mnie i że ja troszczę się o kogoś drugiego. Bez tego byśmy wszyscy chorowali i nikt by nas nie leczył. Jak sobie wyobrazić świat bez tego? Nie można.

- Czy musimy też troszczyć się o sprawy Boga i o dobro Boga tu, gdzie jesteśmy?

- Tak jest. Cóż to jest relacja osobowa? Ta relacja jest zwrotna. A więc jeśli Bóg się odnosi do mnie życzliwie, to ja też. Jeżeli Bóg mi ufa, to i ja ufam Bogu i odwrotnie. I nie jest to na zasadzie takiej prymitywnej, zbudowanej na układzie sprawiedliwości. Składam hołd liturgiczny i proszę Boga o pogodę. Jak nie będzie deszczu, nie odprawimy Mszy św. To jest takie sprawiedliwościowe, kupieckie ujęcie i pewne religie tak to ujmują. W katolicyzmie jest ten gest. Boga stać, aby mnie kochał bezinteresownie, ale mnie Panie Boże też stać na to, żebym Cię kochał bez oczekiwania rewanżu jakiegokolwiek. Prawdą jest, że relacje osobowe są zwrotne, tzn. ja odnoszę się do Boga z miłością, Bóg do mnie. Bóg odnosi się do nas ufając nam - na tym polega wiara, jako prawidziwe, zgodne z prawdą odniesienie. Ja odnoszę się do Boga i Bóg do mnie w podobny sposób. To jest wspaniałe, że możemy tak się do siebie odnosić. Tak się wychowuje dzieci, młodzież studencką i w średnich szkołach. Udostępnia się im wszystko - najpoważniejsze zagadnienia i odpowiedzi, i wprowadza się ich w życie. Nie wolno wychowywać dzieci przez lalki, przez zabawki. To mama musi z dzieckiem gotować obiad, jeżeli to jej córeczka - to jest zabawa dzieci. To ojciec musi wciągnąć synka 10 - 12-letniego w całą robotę naprawy samochodu. Dzieci muszą żyć tym, czym żyją rodzice, czymś poważnym, a nie zabawkami, bo wtedy się przyzwyczają do sytuowania życia politycznego i społecznego w strukturach wymyślonych, w wytworach, które wyciągają nas z realnego życia. To te drobiazgi są tutaj ważne. To nie są drobiazgi, to są ważne sprawy. 1 taniej jest wychowywać dziecko przez to, że z mamą sprząta kuchnię, niż przez to, że się jej kupuje lalkę Barbie.

- Tu wchodzi Pan Profesor w szalenie ciekawy fragment swoich prac, przemyśleń dotyczących wychowania religijnego, pedagogiki chrześcijańskiej. Myślę, że kiedyś będzie okazja o tym porozmawiać. A skoro jesteśmy jeszcze przy kwestii religii, przy problemie miłości, to pragnę zapytać o miejsce i rolę ascezy i jej teorii, czyli ascety ki. Ludzie kojarzą dzisiaj ascezę z włosiennicami, umartwieniami, biczowaniami, postami i mówią, że przecież to nie jest na XXI wiek!

- Proszę Księdza Rektora - co to jest asceza? Asceza to po prostu usunięcie tego, co przeszkadza w najważniejszej sprawie. Asceza to rezygnacja z tego, co w tej chwili dokucza i przeszkadza. Jeżeli mam spokojnie słuchać audycji telewizyjnej czy radiowej, to muszę wyciszyć inne szmery. Jeżeli mam widzieć dobrze obraz, to muszę przynajmniej otworzyć oczy żeby widzieć. Umartwienie jest pominięciem tego, co niszczy pewien cenny dla mnie kontakt. Ascetyka jest teorią tego. Teorie ascetyczne są bardzo różne. Lubię ascetykę poważną, ascetykę mistyków hiszpańskich: św. Teresy z Avila, św. Jana od Krzyża, oczywiście ascetykę, jaką Ojcowie Kościoła wyprowadzili z Pisma Świętego i inne poważne szkoły, o których może nie należy teraz mówić. W życiu ludzkim jest nam potrzebna asceza. Proszę sobie wyobrazić wspaniałych sportowców, grających w piłkę jakąkolwiek - na tym trzeba się znać, to trzeba umieć robić. A ile rzeczy trzeba pominąć! To jest umartwienie! Umartwienie to pominięcie rzeczy zbytecznej, która jakoś przeszkadza. Tak przebiega normalne życie, a życie religijne też tak przebiega. Oczywiście, że były herezje biczowników; w pewnych praktykach ascetycznych - pojawiało się biczowanie . Teraz mamy inne sposoby umartwienia: nauczenie się obcych języków, filozofii bytu... Takie umartwienia można za pokutę zadawać, np. na jutro nauczysz się lekcji angielskiego na piątkę. To jest zupełnie normalne. Chodzi tylko o typ ascetyki. Mogą bowiem być ascetyki dziwaczne, ascetyki - pewne propozycje wychowania religijnego, które będą niszczyły wszystko, a nie chroniły.

- Czy jest to usunięcie tego, tej aktualnej przeszkody, która utrudnia rozwój miłości z Bogiem...

- I tak samo z ludźmi, np. u narzeczonych. Są pewne rzeczy, które coś rozwalają - trzeba to usunąć. To jest bolesne czasem i dlatego nazywa się umartwieniem.

- Chciałbym nawiązać jeszcze do bardzo ciekawego, marcowego numeru miesięcznika Więź, który przyniósł szereg opinii na temat Kościoła w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat (od 1989 r.). Wśród wyrażających tam swoje opinie zabrakło mi głosu Pana Profesora, który jednak w Polskim Kościele ma swoje stanowisko, swój autorytet i z którego głosem wielu ludzi się liczy. Dla mnie jest czymś oczywistym konieczność przeprowadzenia przez Kościół rachunku sumienia. Chciałem zapytać więc dlaczego Pan Profesor nie zabrał głosu i po drugie czego Pańskim zdaniem ten rachunek sumienia powinien dotyczyć?

- To nie jest tak, że można zabrać głos bez zaproszenia. Nie byłem zaproszony. Nie jest tajemnicą, że redakcja Więzi nie odnosi się życzliwie do orientacji, którą reprezentuję, a więc do tomizmu. Jest jakaś niezrozumiała niechęć w kulturze do filozofii realistycznej w wersji św. Tomasza, do filozofii bytu, w której akt istnienia pełni pierwszorzędną rolę. Nie bardzo rozumiem tej niechęci do filozofii tomistycznej. Ona jest w Więzi negowana i są artykuły, publikacje, które temu dają wyraz. Trochę zabawne są te sprzeciwy i niechęci. Myślę, że cała grupa osób, które pracują w Więzi to zwolennicy filzofii, której nic cenię, mianowicie filozofii i teologii Rahnera, a więc takiej, która buduje się na Heideggerze, tzn. na idealizmie niemieckim, czy na jakimś w ogóle idealizmie głęboko deformującym wiedzę i rzeczywistość człowieka. To nie jest też tak, że nie mam okazji wyrażenia opinii gdzie indziej. Kościół jest moim domem, dobrze się czuję w Kościele, interesuję się Kościołem, jestem w Kościele. Kościół to jest zespół osób powiązanych z Chrystusem. Inaczej nie umiem rozumieć Kościoła. Kościół nie jest instytucją. Instytucja to dla Kościoła sprawa trzeciorzędna.

Co myśleć o tym Kościele? Co z tym rachunkiem sumienia? Trzeba wyróżnić dziedziny, poziomy. Kościół katolicki w całym tym poziomie korzystania z Objawienia dobrze rozumianego i wyrażanego w teologii dogmatycznej jest wspaniały, gdy to wyjaśnianie jest oparte na filozofii bytu. Ono jest poprawne, czytelne, przejrzyste, zrozumiałe. Gdy w teologii dogmatycznej sięga się do teorii budowanych na Heideggerze, a więc do teologii idealistycznych - już kontruję te ujęcia. Kościół jako zespół duchownych i zespół osób - wszyscy jesteśmy Kościołem. Kościół nauczający: w obszarze magisterium nauczający są biskupi. Oni są nauczycielami wiary. Akceptuję nauczanie biskupów, mojego biskupa. Słucham przede wszystkim swojego biskupa - on rozstrzyga, on jest nauczycielem wiary dla mnie. Są publikacje, w których ktoś się skarży, że niekiedy atakuję biskupów, ale nie jako biskupów, tylko jako profesorów, którzy według mnie tej dziedziny, którą referują, nie umieją. Bo to się może zdarzać biskupowi jako człowiekowi i profesorowi, a nie biskupowi jako biskupowi - to jest inny porządek. Odnoszę się z czcią do biskupów, następców mojego księdza proboszcza - to jest dla mnie cały zespół osób, dzięki którym jestem w Kościele. Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, chyba że ktoś będzie głosił ponadto, np. w homilii poglądy, które będę musiał zakwestionować.

Jednym z problemów Kościoła w Polsce jest kształcenie seminaryjne, a mianowicie wyniszczanie metafizyki bytu (w niektórych seminariach nie ma w ogóle metafizyki!). W niektórych uprawia się filozofię, która prowadzi do wyniszczenia teologii, a pośrednio do zaatakowania rozumienia wiary. Pewne teorie filozoficzne sprzyjają takiemu zaatakowaniu relacji wiary.

Nie widzę wielu grzechów w Kościele katolickim. W katolickim Kościele polskim widzę zaniedbanie studium, a więc filozofii i teologii dogmatycznej. Bez filozofii bytu nie będzie dobrej teologii dogmatycznej. Dogmatyka się rozbije - i tym się trzeba martwić. Dalej - wychowanie religijne. Interesuję się ascetyką, wychowaniem religijnym, mistyką. Martwię się, gdy np. wiem z publikacji, informacji, że w Kościele polskim pewni wychowawcy życia religijnego pracują w teoriach, których nie mogę zaakceptować jako znawca tych dziedzin. Wiem co jest poprawne, a co niepoprawne w wychowaniu religijnym. Życie religijne jest zespołem realnych więzi z Bogiem, życie religijne nie wyraża się w świadectwach. Cóż to są świadectwa - modne w duszpasterstwach akademickich? Ja świadczę o Chrystusie swoimi książkami, swoją kierowaną do Boga i ludzi miłością, swoją wiarą w Boga, którą usiłuję upowszechniać. Jeżeli natomiast wychowanie religijne sprowadza się do świadectw, tzn. odwołania się do pamięci mojego niekompetentnego przeżycia, to przecież nie jest dobrze. Przeżycie nie jest miarą informacji o Bogu. O Bogu miarą informacji jest Bóg odczytany w Objawieniu i to dobrze zinterpretowanym. Inaczej widzę wychowanie religijne.

Poza tym grozi nam nasilenie się w Polsce New Age, laicyzmu, ateizmu. Grozi nam osunięcie się, wyjście z życia religijnego w jakąś rozpacz, w jakieś zerwanie miłości, odejście z Kościoła. To temu trzeba zapobiegać. Ja znam tę teorię. Trzeba zapobiegać "ciemnej nocy", w którą albo sami wchodzimy, albo Bóg nas wprowadza, aby udoskonalić nasze więzi z Nim. Ale może się to nie udać z naszej winy. Dlatego potrzebne jest wykształcenie, przybliżenie ascezy i mistyki. Wychowanie religijne wszystkich ludzi - to jest najpilniejsza według mnie posoborowa problematyka, którą w Kościele należy podjąć. Zachęcam do tego ludzi. Myślę, że nie należy poddać się rozpaczy. Nie należy dać się wyprowadzić z więzi z Bogiem, z miłości. Należy bronić swojej miłości do osób, do Boga. Na tym polega wychowanie religijne - nie dać w sobie niszczyć tego, co człowieka normalnie sytuuje w tym, co najważniejsze - w więzi z Bogiem, która się spełnia w Chrystusie.

- Dziękuję Panu Profesorowi za rozmowę, a ponieważ w listopadzie obchodzi Pan 70. rocznicę urodzin, życzę w imieniu Czytelników "Pielgrzyma" Bożego błogosławieństwa na co dzień!

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej