Nie jesteśmy wynikiem przypadku, ale dziełem wszechmocnego i wszechmądrego Boga
Pro memoria wątpiącym, zwłaszcza Panu Prof. Władysławowi J. H. Kunickiemu - Goldfingerowi, który głosi publicznie: "Osobiście uważam, że jesteśmy wynikiem przypadku".
NIE Z PRZYPADKU, ALE Z WOLI STWÓRCY
Czy wiecie, że: - 8 liter alfabetu można połączyć na 40 320 różnych sposobów?
- 12 osób przy stole z 12 nakryciami może ustawić się w 479 001600 różnych sposobów?
- dwaj grający w domino, mając każdy po 6 kostek, mogą zagrać 137 miliardów różnych partii?
A oto coś innego: w kosmosie liczba atomów według naukowców jest szacowana na 1083: cyfra ta oznacza 1 z 83 następującymi po nim zerami. Czy można sobie wyobrazić liczbę możliwych kombinacji między tymi wszystkimi elementami?
Jakże więc pojąć, że otaczający nas świat, tak dobrze uporządkowany, mógł się zorganizować i przetrwać w sposób stały poprzez wieki, gdyby byl tylko wynikiem "szczęśliwego przypadku"?
"Jesteśmy otoczeni - mówił najwybitniejszy fizyk XIX wieku Wiliam Thomson Kelvin (zm. 1907) - przez olśniewające dowody życzliwej Inteligencji. Cała przyroda mówi nam o działalności woli niezależnej i woła na cały głos, że wszystkie żywe istoty zależą od Stwórcy suwerennego".
W 1903 r. Lord Kelvin prostując to, co o nim napisał dziennik "TheTimes", oświadczył: "Nauka bezwarunkowo zmusza nas zupełnie niezachwianie wierzyć w potęgę kierującą światem, której działalność różni się od wszelkich sił fizycznych i chemicznych".
Ostatnio w miesięczniku "Le Temps de l'Eglise" ukazał się artykuł pt. O początku człowieka, który autor, Jerzy Torris (twórca dzieła Przemyśleć ewolucję), tak streszcza: "Człowiek nie jest owocem przypadku. Jest czymś innym niż "kaprysem ziemi". Nauka nie wystarcza, by wyjaśnić jego początki". "Scientyzm, mechanistyczny i materialistyczny - pisze Torris - nie ma podstawy wyprowadzonej z faktów, lecz zależy od filozofii, a raczej od ideologii, którą zwolennicy usiłują przekazać jednocześnie (i wykrętnie) z jakąś informacją wartościową", prześlizgując się z odtworzenia faktów do ich przyczynowości według zasady: post hoc, ergo propter hoc - po tym, a więc wskutek tego. "Na szczęście, nie brak uczonych o równej kompetencji, którzy poważnie podważyli wyjaśnienie ewolucji życia jedynie przez selekcję powodowaną przez środowisko. Wśród współczesnych, oprócz Piotra-Pawła Grasse, S. Gould, M. Denton, M. Kimura, R. Sheldra- ke, R. Chauvin, M. E. Eccles dochodzą do wniosku, że albo w ogóle nie można wyjaśnić mechanizmu ewolucji, albo trzeba domyślać się, iż istnieje przyczynowość zewnętrzna dla materii i życia oraz dla możliwej tu jakiejś celowości. Tak łączą się (nieraz ją popierając) z całą tradycją filozoficzną, która nie bała się, wbrew panującym i niemal oficjalnym ideologiom, odkryć w ewolucji życia, a zwłaszcza w hominiza- cji, znaki interwencji Ducha. Do tej tradycji zalicza się w naszym wieku takich filozofów, jak H. Bergson, E. Le Roy, M. Blondel, J. Maritain, M. Sheler, Teilhard de Chardin, E. Gilson, R. Ruyer, C. Tresmontant".
"Obecność Ducha w formie myśli świadomej, indywidualnej, stwórczej - pisze Torris - jest faktycznie mniej ukryta, gdy się zrozumie wraz z "filozofią odwieczną" (i teologią), że Duch jest pierwszy i że Inteligencja już działa w nadzwyczajnych i niemal genialnych inwencjach, które wytyczają (i stanowią) historię życia; mam na myśli te "wydarzenia", których nadzwyczajny charakter biologowie pomniejszają nazywając go spłycającym terminem "adapta- cji". Przykłady są obfite, wypełniają wszystkie podręczniki zoologii i botaniki: budowa oka, ko- ewolucja owadów i roślin, zespolone cykle pewnych pasożytów, sonar nietoperza itd. Jeżeli się przyjmuje działanie Ducha w ewolucji, która poprzedziła człowieka, to bez wahania przyzna się temu działaniu miejsce naczelne i wprost olśniewające w genezie tego ostatniego..."
Śmiało możemy twierdzić, że nie jesteśmy wynikiem przypadku, ale dziełem wszechmocnego i wszechmądrego Boga. Utwierdza nas w tym przekonaniu wiara święta.
Zebrał F. D.
|