Czerwone podeszwy. Żółta kula,
która miała być widoczna cały czas dzisiaj
jest ukryta. Na czarnym niebie już
drugi dzień nie ma białej tarczy. Noce
są bardzo głośne. Przedpołudnia ciche.
Popołudnia gwarne. Egzotyczne chwile
wypełnione są zapachami, dźwiękami,
smakami, które trudno znaleźć z taką
intensywnością w innym miejscu świata.
Taka jest Uganda. A w niej my... Wstajemy, gdy w naszych pokojach jest jeszcze ciemno - słońce wschodzi tu po 6.00 rano. Msza św. rozpoczyna nasz dzień. Śniadanie i planowanie zajęć na popołudnie z chłopcami, a potem już tylko my i oni. Patrzą na nas dużymi, czarnymi oczyma. Zadają mnóstwo różnych pytań... Chcą być blisko, dotykają, obserwują, uśmiechają się. Myślą, że jeżeli nosimy te same imiona jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy w Namugongo w Domu dla Chłopców Ulicy. Spędzimy tu 2-3 miesiące, chcąc dać chłopcom pozbawionym rodzicielskiej troski, choć trochę siebie. Jest ich około 130 i każdy potrzebuje miłości... Coraz śmielej stąpamy po afrykańskiej ziemi. Nasze dni są bardziej bogate w spotkania z dzieciakami. Chłopcy w zielonych mundurkach maszerują rano do szkoły i z oddali krzyczą: Good morning. Około 13.30 przychodzą uczniowie młodszych klas. Rozpoczynają się gry sportowe: siatkówka oraz ulubiona piłka nożna.. Chłopcy z dnia na dzień coraz bardziej się przed nami otwierają. Jeden z nich opowiedział o swoim ojcu, który zmarł, gdy on miał 4 lata i został sam, ponieważ jego mama odeszła zaraz po jego narodzinach, więc nawet jej nie znal. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że oni w przyszłości będą pamiętali o swoich dzieciach, a żona najlepiej żeby była biała... Dobrze, że oprócz smutku w ich oczach dostrzegamy coraz częściej radość i szczęście. Afryka jest jak drugi dom, bo nie sposób nie czuć się tu jak u siebie. Rzeczywistość tutejsza to jakby cofnąć czas do początku XX wieku... odświętne ubrania zakładane przez chłopców tylko na Mszę św., bose stopy nawet w zimny i deszczowy dzień, piłki ze szmat i sznurka, śpiew i ogólna radość z najdrobniejszych rzeczy: słów, pozdrowień, uśmiechów, pogłaskania po głowie tak niewiele trzeba, aby życie uczynić świętem... Nam Europejczykom daleko do tego, czego doświadczali nasi dziadkowie, czego teraz doświadczają Afrykańczycy. Mimo ubóstwa materialnego są bogaci w to, co my już dawno utraciliśmy - radość życia w zgodzie z naturą. Obserwuję naszych chłopaków... To właśnie w tych pozbawionych rodziców dzieciakach obecny jest Bóg w najprostszy, a zarazem najbardziej realny sposób. Ileż dzieci takich jak oni jest teraz na afrykańskich ulicach, nie dano im szansy na normalny rozwój... Życie nie jest grą fair play...
Weeraba! (Do widzenia)
Gosia, Renata, ks. Robert i wolontariusze MWDB Tekst pochodzi z Pisma Przyjaciół i Sympatyków Misji wrzesień-październik 2008
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |