Bóg jest jeden dla wszystkichXV Warszawska Akademicka Pielgrzymka"Bóg przecież jest jeden dla wszystkich" - powiedział mi Jura, student dyrygentury z moskiewskiego konserwatorium, gdy nieroztropnie spytałam, czy jego prawosławni bracia nie będą mieli mu za złe, że uczestniczył w pielgrzymce katolickiej. Dziękuję ci, drogi Juro, Bóg zapłać za tę lekcję ekumenizmu. Chwała Bogu, że tak go pojmujesz!...Na pielgrzymkę Jura wybrał się wraz ze swą koleżanką Oksaną, studentką orga- nistyki, dzięki zachęcie przyjaciół matki dziewczyny. Chcieli zobaczyć i przeżyć coś, czego nie doświadczyliby we własnym kraju. I tak znaleźli się wśród pątników najpierw grupy biało-czarnej, a później, biało-zielonej. To, czego doznali, przerosło ich oczekiwania, toteż obiecali, że gdy wrócą do Moskwy, wszystkim naokoło opowiedzą, jak było na polskiej pielgrzymce i może za rok przyjedzie ich więcej. Na XV WAPM było dość dużo gości zagranicznych, ale najliczniej przybyli Francuzi. Przyjechali z normandzkiego Rouen, jako zorganizowana grupa młodzieży parafialnej, pod opieką księdza Xa- viera oraz siostry Gvenaelle i brata Marka, z nowych zgromadzeń zakonnych, które jeszcze nie mają odpowiedników w naszym kraju. Maszerowali z "biało-zielonymi", dumnie niosąc swoją flagę narodową i niewielką chorągiew kościelną z wizerunkiem św. Hildeberta, patrona parafii. To była wspaniała młodzież, w niczym nie ustępująca zaprawionym w pielgrzymowa- niu swoim polskim rówieśnikom; pogodna, radosna, rozśpiewana i tak bardzo Boża. Patrząc na nich wierzyłam, że Francja - najmilsza, pierworodna córa Kościoła powszechnego - odrodzi się duchowo i nie zginie. Ksiądz Xavier umocnił moją nadzieję mówiąc, że osławiona przez odpowiednie media ateizacja francuska jest tylko pozorna. Młodzież bowiem tęskni do CZEGOŚ, choć jeszcze nie wie, co to jest. Pragnie znaleźć to, czego nie dała jej cywilizacja, pragnie wypełnić straszliwą pustkę wewnętrzną, toteż szuka kontaktów z ludźmi, którzy są bliżej tych tęsknot. I tu otwiera się dla wierzących pole do ewangelizacji. Mój Boże... Przecież to samo powiedział nasz ksiądz Krzysztof o polskiej młodzieży, o ileż mocniej osadzonej w katolickich realiach... Czyli, że nie ma takiego oddalenia, które nie pozwalałoby odkryć w sercu miejsca gotowego na przyjęcie Boga; miejsca, które może wypełnić tylko On... Od innego rozmówcy, który przed końcem pielgrzymki włączył się do niej z jeszcze większą, bo 40-osobową grupą młodych Francuzów z Bonsecours k. Rouen, dowiedziałam się, że religijność Francji zależy od regionu. Akurat w ich miasteczku wszelkie uroczystości religijne organizowane są przy pomocy merostwa. Zatem - "moja Europo", nie jest z tobą aż tak źle, jak się dziś często słyszy. W grupie biało-złotej była też Sophie z Paryża. Uczestnicząc w ubiegłorocznej XV WAPM, tak bardzo pragnęła znaleźć się w niej ponownie, że przez cały rok, w oparciu o listy, książki i kasety, intensywnie uczyła się polskiego, by jej obecny udział stał się pełny zarówno pod względem religijnym, jak i koleżeńskim. Młodego Amerykanina Kenta z Kansas City, poznałam pod koniec pielgrzymki. Był skrajnie zmęczony, toteż z wielkim uznaniem oceniał wytrzymałość polskiej młodzieży, a nawet dziwił się, że może ona jeszcze śpiewać i ma ochotę śmiać się. Wyznał, iż nie przypuszczał, że ten - jak go nazwał - "religijny spacer" może być aż tak wyczerpujący. Trzeba przyznać, że Kent całą trasę przebył na własnych nogach, zbierając materiał literacki i fotograficzny na książkę o Polsce i Polakach, którą zamierzał napisać. O pielgrzymce dowiedział się od kolegów, z którymi kończył studia fotograficzne w Anglii. Jeden z nich, Marcin z Warszawy, zaprosił go do udziału w XV WAPM i tak znalazł się między pątnikami. Kent stwierdził, że Polacy są znacznie bardziej religijni od Amerykanów, że jest zachwycony naszą wiarą, bo wydaje mu się, iż jest ona prawdziwa. Co prawda on nie zna zbyt wielu religijnych Amerykanów, ale wie, że młodzież szkolna coraz częściej zwraca się ku grupom wspólnotowym, działającym przy kościołach. Nad małą pobożnością swych rodaków ubolewał także Niemiec Śtefan z Frickho- fen, pan w średnim wieku, który na co dzień pracuje jako główny handlowiec w dużej firmie farmaceutycznej. XV WAPM była jego siódmą pielgrzymką, bowiem wcześniej przez 5 lat chodził z paulińskimi karawanami. Ale gdy jego macierzysta grupa rozpadła się, trafił tu, do złotej- akademickiej i jest bardzo zadowolony. Oświadczył, że gdyby było inaczej, nie przyjechałby w tym celu do Polski i to już po raz siódmy. Już dawno słyszał o polskich pielgrzymkach, toteż, zaciekawiony przed kilku laty podczas urlopu, przyjechał wraz z kolegą do Warszawy i znalazł to, czego szukał. Z zupełnie innym nastawieniem uczestniczył w pielgrzymce 37-letni ekonomista Javier z Madrytu. Zafascynowany wezwaniem Ojca Świętego, który w Częstochowie powiedział, aby młodzi ludzie z zachodnich krajów uczyli się od tych ze Wschodu, jak należy żyć po chrześcijańsku - potraktował je z całą powagą i "przyjechał uczyć się". O pielgrzymce dowiedział się od Bożeny z Łodzi, którą poznał w Pradze na spotkaniu Taize. Z korespondencji listownej dowiedział się o WAPM i przyjechał. Jako działacz hiszpańskiej Akcji Katolickiej, zgłosił się do grupy biało-czarnej, której przewodnikiem był ks. Tadeusz, koordynator Akcji Katolickiej w archidiecezji warszawskiej. Była to świetna okazja do wymiany doświadczeń. Miał także możność zapoznania się ze szczególną duchowością tej grupy. Później jednak odwiedził i inne, by mieć całościowy obraz pielgrzymki. Javier był przystojnym, typowym Hiszpanem, ale jak dotąd, nie założył rodziny, bowiem w Akcji Katolickiej znalazł swoje powołanie apostolskie. Jako posługę wyznaczył sobie uczenie rodaków, jak należy się modlić. Przyznał, że jednym z jego duchowych mistrzów jest żyjący obecnie Ignacio Lar- ranaga Loyola, który organizuje konwersatoria, czyli warsztaty doskonalące modlitwę i życie. Mówił, iż metoda ta daje dobre wyniki w Ameryce i Japonii, dlatego pokłada w niej wielkie nadzieje. U nas także starał się jak najwięcej nauczyć, szukając kontaktów z wybitnymi kapłanami. Byliśmy pełni podziwu dla jego zaangażowania i poczucia odpowiedzialności za swoją ojczyznę. Nasz gość chciał bowiem przenieść do niej wszystko, co widział i co uznał za godne uwagi. Cieszył się, że każdy dzień przybliża go do Czarnej Madonny, u której stóp tak bardzo pragnął modlić się za Kościół hiszpański. Wzruszeni, zjednoczyliśmy się w modlitewnym kręgu, zanosząc modły do Ducha Świętego, aby za rok pozwolił Javierowi przyprowadzić na pielgrzymkę grupę młodzieży hiszpańskiej, pod jej własnym sztandarem. Oprócz prawosławnych Rosjan, pątni- czy szlak przemierzało jeszcze kilku innowierców. Wśród nich był anglikanin Robert, z zawodu nauczyciel. Na pielgrzymce znalazł się dzięki polskiej dziewczynie, która uczestniczyła w niej już po raz trzeci, ale on na początek ograniczył się tylko do roli obserwatora i fotografa. Mimo angielskiej powściągliwości przyznał, iż jest pełen uznania dla Polaków poznanych w drodze. W grupie brązowo - zielonej spotkałam muzułmanina- Albańczyka z Kosowa. Ranny w wypadku samochodowym, po długich i dramatycznych przejściach, przed trzema laty znalazł się w Polsce. Wierzył, że było to zrządzenie Opatrzności. Przygarnięty przez dobrych ludzi, wkrótce sprowadził do siebie żonę z ciężkimi konsekwencjami postrzału, które były tragiczną pamiątką wojenną. Tu spotkali się z wielką życzliwością ludzką i pomocą ze strony polskiego lecznictwa, co pozwoliło im stopniowo powracać do zdrowia. Wkrótce zadomowili się, a Pan Bóg obdarzył ich córeczką i dlatego Zuk, bo tak miał na imię, postanowił odbyć pielgrzymkę dziękczynną na Jasną Górę. Będąc jeszcze nie w pełni sprawny, kontynuował ją na przemian - o kulach lub na rowerze, ale wierzył niezłomnie, że z Bożą pomocą pokona tę trasę. Niezwykła pobożność gospodarzy zbliżyła go do religii katolickiej. Ze zdumieniem odkrył, iż nie ma w niej nienawiści ani zawziętości, ani zemsty; nie ma prześladowań innowierców. Nie mógł uwierzyć, że Chrystus uczył tylko miłości i wzajemnego przebaczenia. Katolicyzm spadł na jego duszę, jak nawałnica i nadspodziewanie szybko zaczął ją wypełniać. Poza tym czuł się oczarowany polską wolnością. W przeciwieństwie do kraju, z którego przybył, tu nikomu nie przeszkadzała jego albańszczyzna. Z wielką emocją mówił o tym, że z każdym dniem czuł się coraz bliższy Polakom i coraz bardziej pragnął być katolikiem. Wkrótce stał się przykładem wielkiej pobożności w swoim otoczeniu. Rekolekcje w drodze postanowił potraktować jako ostatni etap przygotowań do przyjęcie Sakramentu Chrztu Świętego. Zuk był oczarowany pielgrzymką, ale ze smutkiem stwierdził, iż na co dzień spotyka wielu katolików powierzchownych, zupełnie niepodobnych do tych z WAPM. Rozmawiając z obcokrajowcami, widziałam ich autentyczny podziw dla wspólnoty pielgrzymkowej, która wobec nich i wobec siebie nawzajem była jak wielka, kochająca się rodzina, gdzie każdy jest drugiemu drogim i bliskim bratem. Julia Szwarc
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |