Osoby starsze różnie przeżywają swoje święto. Dla mieszkańców Domu Pomocy Społecznej jest to dzień szczególny21 stycznia obchodzimy Dzień Babci, nazajutrz - Dzień DziadkaGdy ich zobaczyłam po raz pierwszy siedzieli w wielkiej słonecznej sali, zajmując się - pod okiem terapeut- ki - wytwarzaniem różnych prac plastycznych. To ci, którzy mają chęć na takie spotkania i cenią ten rodzaj aktywności. Z czworgiem spośród mieszkańców Domu Pomocy Społecznej przy ul. Bukowskiej w Poznaniu udało mi się porozmawiać o Dniu Babci i Dziadka.Pan Tadeusz- Jakie mam skojarzenia z Dniem Dziadka? - pan Tadeusz zastanawia się chwilę. - Moi młodsi wnuczkowie nie przyjadą tutaj, jeden chodzi do zerówki, drugi, czterolatek, do przedszkola. Syn mieszka na wsi, w soboty i niedziele nic z ich gminy nie jeździ. Ja ich odwiedzam raz w miesiącu. Jacy są? Rozrabiają, jak większość dzieci. Pod koniec spotkania to już czasem czuję się zmęczony. Mam i inne wnuki, starsze, ale z nimi nie utrzymuję kontaktu, nie znamy się. Smutne myśli, jeśli są, staram się odrzucić. I tyle, innej rady nie ma. Czas zapełniam zajęciami terapeutycznymi, robię porządek w gazetach, odwiedzam innych. Czasami myślę, jakby mogło być, jak jest, jak było... Różnie się myśli.Pani AniaPani Ania nie ma rodziny w Poznaniu. Czy z tego powodu w Dzień Babci nie odczuwa osamotnienia?- Nie, bo u nas w taki dzień zawsze jest wesoło, dzieciaki przychodzą z przedszkola, ze szkół. Tutaj jest dobra opieka, personel jest zgrany, jak rodzina. Czego mi brakuje? Gwiazdki z nieba! Siódmy rok tu jestem i za żadne pieniądze bym stąd nie odeszła. We własnym domu musiałam płacić za światło, gaz, wodę... a leki, a opieka? Skąd na to wszystko? Tu jedzenie zapewnione, wyspać się mogę, pościel zmienią - sama tylko bieliznę i skarpety piorę. Zgrzeszyłabym, gdybym narzekała. Na zajęciach lubię robić kilimy. Wolę czasem taką pracę niż telewizję, ciągle tam bójki i strzelanie. Czasami odwiedzam jedną panią, która mieszka przy Rynku Bernardyńsldm i nie ma ręki. Spotykamy się towarzysko - dla niej to ważne, że przychodzę. Często pyta: "O czym będziemy rozmawiać?" "O starych Polakach" - odpowiadam. I wspominamy sobie. Człowiek swoje przeszedł, złe i dobre, na wozie był i pod wozem. Nie zawsze to, co na końcu, jest najgorsze. Pani TeresaPani Teresa jest babcią i spodziewa się odwiedzin:- Mam aż dziesięcioro wnuków. Najmłodsze tu jeszcze nie były, Sabuś ma pięć lat, Asiunia - dwa, ale starsze już mnie odwiedzały, Martunia, sześcioletnia, bardzo się tu mądrzyła, Agnieszka ma lat siedem. Monika, od najstarszego syna, szesnaście lat skończy, Kasiuchna rok od niej młodsza, Pawełek chyba dwanaście, no i Małgorzata - na przyszły rok idzie do Komunii św. Jeszcze Mateusz, trzynaście lat i Dawidek - mówi tak śmiesznie, że "chodzi do żerówki", przez "ż". Laurki lubią robić, babcia też to lubi, zawsze czymś ich poczęstuję. Dobrze mi tu, przyzwyczaiłam się. Na początku tak trochę dziwnie było, bo od dzieci, od wnuków się odeszło, ale pomału, pomału... Jak się chce, można się przystosować i żyć spokojnie. Ja zawsze mówię: chcieć to móc! Pani StefaniaPani Stefania jest honorową opiekunką społeczną dzielnicy Jeżyce, przepracowała tam wiele lat i ludzie pamiętają o niej. Nie wygląda na swoje 86 lat, ciągle jest czynna - w domu pełni funkcję przewodniczącej rady mieszkańców. Mieszkała niedaleko, w tej samej dzielnicy i 15 lat temu przeniosła się na Bukowską:- W Dniu Babci nie czuję się samotnie, w inne święta też nie. Tu nam obchody urządzają, a ja chętnie w nich uczestniczę. Ludzie są tu różni, żyje się w skupisku. Jak ktoś całe życie nie był wychowany to się go na starość nie wychowa, ale ja staram się zawsze załagodzić, myśleć pozytywnie. Mamy fizykoterapię, zabiegi, badania - pielęgniarki i salowe są ofiarne. Jak coś przedstawiam z naszych problemów dyrektorowi czy jego zastępczyni, to rozumieją nas, starają się pomóc. Niektórzy nasi ludzie są przygnębieni, bo mają mało pieniędzy, ale tłumaczę im, że wszystkim teraz ciężko, trzeba się godzić z tym co jest. Często wychodzę do rodziny, zapraszają mnie telefonicznie, nie czuję się pominięta ani pokrzywdzona. Lubię czytać, w telewizji oglądać Mszę Św., seriale jak "Dom" czy "Klan". Wyszywam, haftuję. Czasami wychodzę na spacer, nawet jak jest deszcz. Autobusem jadę na Maltę, do Parku Sołackiego albo Wilsona, na Ławicę, na lotnisko. Mieszkańców Domu Pomocy SpołecznejPrzeciętny wiek mieszkańców domu wynosi 82 lata, najmłodszy mężczyzna ma 43 lata, jest po porażeniu mózgowym, najstarsza z kobiet - 99 lat. 56 osób nie wstaje już z łóżek, sprawniejszych fizycznie i psychicznie do tego stopnia, by mogli wychodzić na zewnątrz jest 48 mieszkańców naszego domu.Staramy się, żeby to dla nich był naprawdę dom, żeby regulamin, choć potrzebny, bo zapewniający prawidłowe funkcjonowanie wszystkiego, nie dominował. Domową atmosferę zapewnia indywidualny wystrój pokoi oraz to, że wspólnie spożywa się tam posiłki - z ogólnej jadalni korzysta tylko część mieszkańców. Przeważają pokoje dwu- i trzyosobowe, chociaż jest i taki na siedem łóżek. Niestety, nie mamy większego wpływu na tzw. dobór socjalny wspólnie mieszkających ludzi; staramy się pomagać im w kształtowaniu właściwej atmosfery. Zaledwie około 10 osób nie kontaktuje się z nikim z zewnątrz, pozostali są odwiedzani przez bliższą i dalszą rodzinę, sąsiadów, znajomych z pracy albo sami wychodzą w odwiedziny. Ich dzieci po zawałachTeresa Wawro, kierownik działu działalności podstawowej Domu, nie lubi uproszczeń w myśleniu o seniorach:- Pokutuje ciągle przekonanie, że ludzie, którzy tu mieszkają to wyłącznie tacy, którzy nie mają nikogo bliskiego albo wręcz zostawili złe potomstwo, niezdolne do dobrych uczuć. To nieprawda, takie opinie należy weryfikować. Wiele rodzin żyje w trudnych warunkach mieszkaniowych, boryka się z biedą - jak zapewnić mają oni ojcu czy matce dwudziestoczterogodzinną opiekę? Córka po pięćdziesiątce boi się na jakiś czas zrezygnować z pracy, gdyż może ją utracić i nie uzyskać emerytury. Niektóre dorosłe dzieci są po zawałach, poważnych operacjach, fizycznie niezdolne do wypełniania wszystkich obowiązków wobec rodziców. Czasami próbują, ale po kilku miesiącach zmagań z takim zadaniem "wysiadają" psychicznie. Nasi pracownicy też odczuwają trud opieki nad szczególnie ciężkimi przypadkami, ale po ośmiu godzinach idą do domu, mogą odpocząć, nabrać dystansu co dobrze robi i im, i pacjentom. Przez 20 lat pracy tutaj spotkałam się tylko raz z prawdziwie poruszającą bezdusznością: córka nieżyjącej już dzisiaj naszej podopiecznej zostawiła nam informację, żeby - jeśli stan matki pogorszy się - nie niepokoić jej sygnałami w tej sprawie. Papież przez oknoKiedy w 1997 roku Poznań odwiedził Ojciec Święty, panie mieszkające przy ul. Bukowskiej wyhaftowały portret dostojnego Gościa i ozdobiły nim dom. Ksiądz kapelan umożliwił im korespondencję z papieską kancelarią, skąd otrzymały następnie list pełen ciepłych słów. Najważniejsze jednak, że Jan Paweł II przejeżdżał Bukowską! Widzieli Go. Okna były pełne rozgorączkowanych widzów, nawet osoby niezdolne do samodzielnego stania prosiły, by je podtrzymać.MARIA STAWIŃSKA
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |