Kebab z Maryją czy pożegnanie z ZachodemPapież Benedykt XVI przyjął w ubiegłym roku delegację z krajów muzułmańskich. Spotkanie było elementem przygotowań forum katolików i muzułmanów, które odbyło się w Rzymie na początku listopada. Jak powinien wyglądać dialog między przedstawicielami obu religii? Jak wreszcie pozbyć się uprzedzeń i gdzie szukać tego, co łączy?"Europa jest zmęczona - stwierdził już przed kilkoma laty w telewizyjnej audycji niemiecko-francuski dziennikarz Peter Scholl-Latour - I tym samym staje się doskonalą ofiarą". Analiza, niemal wyrok, któremu trudno zaprzeczyć przynajmniej w odniesieniu do mentalności religijnej starego kontynentu. Jeżeli dawniej wpływ na europejskie społeczeństwo wywierało chrześcijaństwo, zwłaszcza na elity polityczno-duchowe, to dzisiaj mamy do czynienia z rozproszoną mieszanką pragmatyzmu, ezoteryki i humanistycznej tolerancji. Fakt, że tę ryzykowną mieszankę zawdzięczamy bynajmniej nie chrześcijańskim wartościom i osiągnięciom, jest pomijany. To logiczne, bo jakkolwiek byśmy ją nazwali, czy to "dyktaturą relatywizmu", "polityczną poprawnością" czy też "nową etyką", to w gruncie rzeczy chodzi tu przede wszystkim o dewiację chrześcijańskich wartości, zawierającą tym razem inne treści. Nie wszyscy jednak są religijnie zmęczeni. Niewielka grupa katolików i ewangelików, namiętnie określana przez społeczność Europy jako fundamentaliści, podejmuje w dalszym ciągu wyzwanie, jakim są Boże przykazania i próbuje usilnie według nich postępować. Nie jest to na pewno łatwe zadanie w dzisiejszym zsekularyzowanym świecie. Wszystko blednie i nie każdy - jak uczynił to Rocco Buttiglione - ma na tyle silną wolę, by przeciwstawić się oficjalnie panującym przekonaniom, choćby przez jakiś czas. Zmęczeni bynajmniej nie są także muzułmanie mieszkający w Niemczech, "a są ich tu ponad trzy miliony. Choćby między nimi dochodziło do wewnętrznych nieporozumień, to w niektórych punktach są na pewno jednomyślni. Zwłaszcza w tym, że Boga należy traktować poważnie i regularnie modlić się do niego. Trzeba również poważnie traktować rodzinę. Oczywiście niekoniecznie według zachodnich standardów, na przykład, gdy chodzi o prawa kobiet. Pierwszy punkt doprowadził do tego, że obecnie w Niemczech funkcjonuje 160 klasycznych meczetów i ponad 2600 muzułmańskich domów modlitwy, przy ciągłej tendencji wzrostowej. Realizację punktu drugiego można zaobserwować np. w berlińskiej dzielnicy Tiergarten, gdzie przy ładnej pogodzie, w okolicach zamku Bellevue, obecnej siedziby prezydenta Niemiec, zbierają się wielkie tureckie rodziny. Podobnie jest też w innych dzielnicach niemieckich miast jak choćby w Berlinie Neukólln, Duisburgu - Marx-loh czy w Kolonii - Miihlheim, które - co widać po pazwiskach właścicieli sklepów i wyglądzie ulic - już dawno stały się tureckimi centrami. Trzy miliony wyznawców islamu to liczba, która według badań Uniwersytetu w Tybindze wzrośnie w roku 2030 do siedmiu milionów i wyniesie 10 procent niemieckiego społeczeństwa. Kiedy spojrzymy, z jakim zdecydowaniem już teraz muzułmanie walczą o prawo do noszenia chust, budowania minaretów i protestują przeciwko karykaturom Mahometa, nie trzeba zbyt wiele fantazji, by wyobrazić sobie społeczno-religijną rolę owych siedmiu milionów. Muzułmanie będą chcieli wywalczyć jeszcze więcej praw, równości w kształceniu i wsparcia ze strony państwa. I raczej nie będą pamiętać, że łączyć się to powinno z tolerancją wobec chrześcijaństwa. GOTOWI DO KAPITULACJI? Przed pięciu laty kardynał Karl Lehmann, wówczas przewodniczący niemieckiego episkopatu, wskazał na znaczenie wzajemnego poszanowania przez obie religie. Według niego, prawo muzulmanów do praktykowania religii w Niemczech winno mieć swoje odzwierciedlenie w prawach dla mniejszości chrześcijańskich w krajach islamu. Obecnie odbywa się w Niemczech wiele konferencji dotyczących islamu i dni otwartych w meczetach. Również Benedykt XVI jest otwarty wobec dialogu katolików i muzułmanów. Przypatrując się jednak tolerancji muzułmanów wobec chrześcijan, to niewiele się w tej kwestii przez lata zmieniło, pomijając oczywiście oficjalne deklaracje. Nadal słyszymy o prześladowaniach i zamachach na księży i zakonnice, zaś idea budowania kościołów w krajach islamskich to utopia. Czyżby Europa przeżywała obecnie nową odsłonę zamieszczonej w książce Maxa Frischa "Biedermann i podpalacze" paraboli o naiwnym wypieraniu rozprzestrzeniającej się sukcesywnie i grożącej nam grupy? Czy pierwotnie chrześcijański Zachód, dziś dalece zsekulary-zowany, chce oddać się w ręce - duchowo doskonale prosperujących - muzułmanów? Niektórzy świeccy muzułmanie tak właśnie to postrzegają, jak np. socjolog Necla Kelek, biorąca udział w powołanej przez ministra spraw wewnętrznych Wolfganga Schauble konferencji islamskiej, zasiadająca w grupie roboczej zajmującej się ładem społecznym i próbą wypracowania konsensusu w systemie wartości. Zarzuca ona muzułmańskiej radzie koordynatorów, będącej przedstawicielstwem czterech największych organizacji muzułmańskich w Niemczech, nie tylko "brak otwartości i przejrzystości", lecz przypisuje jej i innym islamskim kręgom chęć budowania "innych Niemiec", czyli innego ładu społecznego. (FAZ, 14 marca 2008 r.) Także Mina Ahadi, założycielka centralnej rady byłych muzułmanów, formułuje w swojej książce "Wyrzekłam się" (Wyd. Heyne 2008) wątpliwości co do podobieństwa europejskiego prawa do swobody religijnej i islamskiego rozumienia religii, w którym odejście od wiary interpretowane jest jako przestępstwo. W tym kontekście warto przeanalizować, jak sekretarz papieski, prałat Georg Ganswein bronił papieskiego przemówienia w Regensburgu, kiedy cytat zamieszczony w tym tekście wywołał falę protestów wśród muzułmanów. W "Siid-deutsche Zeitung Magazin" Ganswein przestrzegł przed naiwnym niedocenianiem islamu i podkreślił, że "próby isla-mizacji Zachodu nie mogą być niezauwa-żane. Łączące się z nimi niebezpieczeństwo nie może być ignorowane w związku ze źle rozumianą tolerancją". Przeciwko owej postawie "źle rozumianej tolerancji" wypowiada się wyraziście dziennikarz tygodnika "Der Spie-gel" Henryk M. Broder. Krytykuje szeroko rozpowszechniony wśród piewców idei społeczeństwa wielokulturowego pogląd, że na zamachy i oskarżenia islamskich fundamentalistów należy reagować w Europie samoubiczowaniem. "Tam zranieni i prześladowani wierzący, którzy potrafią jedynie podpalać ambasady, by bronić swego honoru, a tu zbici z tropu i wiecznie gotowi pokutować zachodni relatywiści, którzy inscenizują Ťdialog kulturť jako formę terapeutycznego monologu". NIE JEST ZA PÓŹNO Jeśli nawet nie chcemy iść koniecznie tak daleko jak Broder, widząc w tym zachowaniu "powolny proces kapitulacji przed pozornie nieuniknionym", opłaca się jednak zapoznać się z wynikami badań zleconych przez niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych kryminologom z uniwersytetu w Hamburgu. W ankiecie przeprowadzonej wśród żyjących w Niemczech muzułmanów 66 procent z nich podało, że islam jest jedyną prawdziwą religią, podczas gdy 47 procent z pytanych wierzy, że "każdy dobry muzułmanin jest zobowiązany do nawracania niewierzących". Fakt, że chrześcijanie są postrzegani przez wielu muzułmanów jako niewierzący, może wiązać się z upadkiem moralności seksualnej w zachodnich społeczeństwach. Zaś zestawiając pewne akcesoria mody - z jednej strony chusta, z drugiej spódniczka mini - można by dojść do sedna w różnicy zdań. Z punktu widzenia katolicyzmu można również postawić pytanie: Jak podjąć poważny dialog z muzułmanami, skoro prawie 50 procent z nich żyjących w Niemczech deklaruje działania misyjne na rzecz swojej religii? Przypuszczalnie dla chrześcijan odpowiedź brzmi: poprzez właściwą kulturę komunikacji, którą można określić jako strategię mostów. Peter Scholl-Latour tak podsumował ten sposób działania: wyraźne przedstawienie własnego duchowego stanowiska ("tylko wtedy zostaniemy potraktowani poważnie!")oraz wskazanie punktów wspólnych. Do tego należy po pierwsze jednoznaczne przyznanie się do chrześcijańskiego pochodzenia i chrześcijańskiej przyszłości Europy i jej konstytucji, po drugie zaś wzajemny respekt muzułmanów i katolików wobec Boga i Maryi Dziewicy. Maryja (Maryam) jest wszak jedyną kobietą, którą wymienia Koran z imienia i nazywa nim jeden z rozdziałów (sura 19). Poza tym, jak wierzy wielu muzułmanów i jak powinni wierzyć katolicy, została Ona wzięta do nieba. A jeśli to wszystko nie wystarczy? Jeśli pewnego dnia dzisiejsi chrześcijańscy "fundamentaliści" zostaną pozbawieni przez muzułmanów prawa do wyznawania swojej wiary? Jeśli nie zaprotestują przeciw temu ani kardynał Lehmann, ani Henryk M. Broder? W takim przypadku, który miejmy nadzieję nie nastąpi, warto przypomnieć sobie wcześniejsze, niestety militarne, sposoby rozwiązania konfliktu między obiema religiami, jak choćby bitwę morską pod Lepanto w 1571 r., podczas której mała grupa katolickich statków była ledwie w stanie powstrzymać przewagę floty muzułmańskiej. To właśnie wtedy papież Pius V prosił całą Europę o modlitwę różańcową w intencji powstrzymania islamskiej inwazji. To ważne na dzisiaj i na przyszłość. Jeżeli bowiem współcześni muzułmanie są już na swojej drodze dużo dalej niż kiedyś, to na pewno nie jest jeszcze za późno na taką samą modlitwę w duchu nowej ewangelizacji. Nie jest też za późno na prawdziwy dialog między wierzącymi. Dlaczego by nie przy kolejnym kebabie? Stefan Meetschen Autor jest dziennikarzem
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |