Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Jak wygląda przygotowanie ludzi do sakramentalnego życia chrześcijańskiego?

Rozmowy z ks. Mateuszem

- Powiedz mi, mój drogi,

JAKIE SPRAWY

- twoim zdaniem -

SĄ WAŻKIE W PRZYGOTOWANIU LUDZI DO ŻYCIA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO?

- Wiesz, niełatwo mi tak jednoznacznie odpowiedzieć, ale chyba będzie to

SPRAWA SAKRAMENTÓW ŚW.

Od dłuższego czasu już przygotowuję do sakramentu chrztu i pierwszej Komunii św. ludzi dorosłych. Przygotowuję ich również do sakramentu bierzmowania i małżeństwa. W miarę upływu lat i nawarstwiania się doświadczeń, dochodzę do wniosku, że dobre wprowadzenie ludzi w życie sakramentalne umożliwia im później prowadzenie bardziej autentycznego życia chrześcijańskiego.

- Powiedz mi najpierw,

JAK PRZYGOTOWUJESZ DOROSŁYCH DO CHRZTU ŚW.

- Dobrze. W najbliższych dniach będę przygotowywał takiego chłopaka, który chce się żenić. Ale chrzest przyjmuje nie dlatego, że teściowa, narzeczona itp., ale dlatego, że sam chce. Początkowo chłopiec prosił mnie, żebym to zrobił w ciągu jednego miesiąca, lecz ja mu powiedziałem: człowieku, zastanów się, to nie ma sensu, miesiąc, to stanowczo za mało. Jeżeli mam cię w ciągu miesiąca przygotować do chrztu, to wolę, byś wziął ślub za dyspensą jako niechrzczony, niż mielibyśmy to robić naprędce. Chłopak rzecz potraktował poważnie, odłożył ślub na pół roku. Uważam, że te pięć czy sześć konferencji, jakie tu i tam wymaga się w czasie takiego przygotowania, to stanowczo za mało. Ludzi się chrzci, a oni potem znikają. Tak nie można. To jedna sprawa.

Poza tym uważam, że przygotowanie do chrztu winno odbywać się w parafii zainteresowanego i winien to robić sam ks. proboszcz, jako że wikariusze częściej się zmieniają, a tu chodzi o nawiązanie jakichś kontaktów osobistych i życiowych. Proboszcz winien stać się naprawdę ojcem duchownym nowo ochrzczonego, winien utrzymać z nim kontakt i wytworzyć rodzinną atmosferę, aby nowo ochrzczony poczuł się dobrze we wspólnocie parafialnej, żeby był zauważany. Następnie proboszcz powinien tego nowo ochrzczonego do-prowadzić do bierzmowania i małżeństwa, pamiętać o rocznicy ślubu itp.

- A jak wygląda twoje

PRZYGOTOWANIE MŁODYCH DO SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA?

- Co do sakramentu małżeństwa, to zwracam uwagę na przygotowanie osobiste. Oczywiście wymagam od narzeczonych wysłuchania dziesięciu przypisanych konferencji, ale potem, tuż przed małżeństwem, robimy sobie taki pobożnie rodzinny wieczór przedmałżeński. Podstawą naszych rozmów są teksty obrzędu sakramentu małżeństwa. Staram się ich wtedy wprowadzić w całą religijną i chrześcijańską głębię zawieranego sakramentu, a zarazem pokazać walory życiowe tegoż sakramentu. Mówimy sobie o tym jak, opierając się na treściach zawartych w tym sakramencie, przezwyciężać trudności, które przecież mogą pojawić się w życiu. Radzę im uczyć się na pamięć wszystkich podstawowych tekstów zawieranego sakramentu. Chodzi o to, by narzeczeni przyswoili sobie możliwie najlepiej treść obrzędu, poznali jego wartość a z drugiej strony, by w czasie zawierania sakramentu małżeństwa - patrząc na siebie - widzieli, co mówią i wypowiadali przepisane słowa z największą odpowiedzialnością, serdecznie i z miłością. Mam na uwadze również to, by w czasie ślubu byli odprężeni, spokojni i mogli po ludzku i po Bożemu przeżywać wielkość i świętość tego wydarzenia, jakim jest ich własny ślub. W czasie takich rozmów wybieramy wspólnie teksty Pisma świętego na ich ślub i wspólnie zastanawiamy się nad treścią przemówienia, które mam w czasie ich ślubu powiedzieć. Jest to rodzaj ostatniej katechezy przed małżeństwem i o małżeństwie.

W wigilię ślubu najczęściej odprawiam dla nich Mszę św. i jak rubryki pozwalają - to jest formularz o małżeństwie, by mogli spotkać się z Chrystusem tuż przed swoją ostateczną decyzją. Zawsze też im przypominam o przystąpieniu do Komunii św. i to niezależnie od tego czy ślub jest w czasie Mszy Św., czy poza nią. Chodzi o to, by w czasie ślubu Chrystus przez eucharystyczne przyjście, połączył ich najbardziej i najtrwalej.

Po ślubie proszę ich, by zjawili się u mnie oczywiście nie zaraz, ale po jakimś czasie i przynieśli mi swoje zdjęcie, bym mógł pamiętać i modlić się za nich, i wtedy niejako po raz drugi poznajemy już się w sytuacji, gdy są małżonkami. Poza tym, z okazji jakiejś rocznicy czy chrztu dziecka, odwiedzam ich w domu, przyglądam się, jak żyją i jak sobie radzą z trudnościami. Przy okazji zbieram bardzo realny, życiowy materiał do następnych katechez i kazań. Tyle o małżeństwie.

- TWOJA MSZA ŚW.?

- Moje córki i wnuczki duchowe, bo i takie już mam, mówią mi, że bardzo lubią, że w kazaniach przy każdej okazji podkreślam wartość Mszy św. i ze zachęcam do pełnego w niej uczestnictwa, tzn. włącznie z Komunią św. Jest to dla mnie znak, poza innymi oczywiście, że jest to sprawa ważna i trzeba o tym mówić. Jestem najgłębiej przekonany, że życie chrześcijanina winno być skoncentrowane na Eucharystii. Często mówię, że Msza św. - to Wieczerza Pańska, w czasie której Chrystus mówił: bierzcie i jedzcie. z tego wszyscy, czyli przystępujcie w czasie Mszy św. do Komunii św. Wyjaśniam przy tej okazji, że tzw. grzechy lekkie, nasze zdenerwowania i inne drobne uchybienia nie są przeszkodą do przyjęcia Pana Jezusa. Komunia św. bowiem nie jest nagrodą za dobre życie, ale pokarmem na dobre życie. Zwracam jednak stanowczo uwagę na to, że osoby przystępujące często do Komunii św. winne mieć bardzo życzliwy i przyjazny stosunek do innych ludzi właśnie z tytułu przyjmowania Chrystusa w Eucharystii.

Staram się ponadto, by sama Msza św. była wspólnotowa, żywa, żeby pomiędzy ludźmi była jakaś komunia międzyludzka, by ludzie poczuli się bliscy sobie. Zachęcam do przekazywania znaku pokoju z serdecznym uśmiechem, nie zdawkowo, mimo iż stojący obok mnie człowiek jest mi skądinąd nieznany. W czasie Mszy św. nie ma nieznanych ludzi. Uczestnicząc we Mszy św. wszyscy się znamy, przecież jesteśmy braćmi.

Gdy chodzi o

KAZANIE W CZASIE MSZY ŚW.

to są takie półgodzinne ględzenia, gawędy, może konferencje, ale ludzie jakoś to znoszą. I czasem mnie za nie chwalą. To dziwne, prawda? W moim mówieniu staram się zrobić jakąś "intrygę", by ludzi wciągnąć, zainteresować, wtedy mam pewność, że moje gadanie nie jest gdzieś obok, ale do ludzi. Sam pomysł "intrygi" nie jest mój, nauczyłem się tego od ks. Twardowskiego. Potem, w trakcie kazania, zachęcam moich słuchaczy, aby sami sobie odpowiedzieli na podniesiony problem, a ja przy końcu dodam swoje. Kazania bardziej teologiczne staram się opracowywać inaczej. Po przygotowaniu treści wzywam moich synków i braci różnego kalibru i proszę ich, by moją teologię przełożyli na język bardziej ludzki i strawny dla wszystkich, od pani sprzątaczki począwszy, a skończywszy na panu docencie, by nie sięgać wyżej. I na ogół oni to dobrze robią. Takie kazania przygotowuję kilka tygodni naprzód.

- Czy to już koniec?

- Jeszcze nie. Po Mszy św. "przylatuje" do zakrystii

"SZARAŃCZA",

tzn. różni ludzie, których coś w kazaniu "stuknęło" i czekają na mnie. W tym czasie rozmawiam z jednym czy drugim, a ich przedstawiam sobie, by rozmawiali z sobą i nie nudzili się. I czasem w ten sposób nawiązują się ciekawe znajomości i żywe kontakty, a nawet przyjaźnie.

Jeżeli chodzi o Msze św. - to lubię Msze św. wtedy, kiedy jest dużo ludzi i kiedy wszyscy oddajemy cześć i okazujemy miłość Jezusowi Chrystusowi jako naszemu Bratu i Panu. Ale szczególnie są mi bliskie

MSZE ŚW. KAMERALNE,

kiedy nas jest dwóch, trzech, kiedy Mszę św. mogę odprawiać w duchu tekstu z Pisma św. "Ty zaś, kiedy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu" (Mt 6,6). W takiej Mszy św. uczestniczą najczęściej ludzie, którzy mają jakieś swoje kłopoty, zmartwienia i chcą o tym powiedzieć Panu. Czasem oczywiście są i radości, o których mówimy Chrystusowi.

Zdarza mi się, niestety, ostatnio dosyć często, ze względu na stan mego zdrowia, że odprawiam Mszę św. zupełnie sam. Modlę się wtedy za moich synków i córki, których zdjęciami mam wytapetowane wszystkie ściany mojego pokoju. W czasie "memento" idę tak od ściany do ściany, wspominam żywych i polecam Bogu zmarłych, a zdjęcia tych najbardziej nieszczęśliwych i zagubionych mam przy sobie na ołtarzu. Jeżeli Mszę św. odprawiam późno w nocy, to modlę się za wszystkich tych, którzy w dniu tym pomarli.

Czasem mam oczywiście pokusę odprawienia Mszy św. "galopem", ale wtedy przywołuję się do porządku, mówiąc sobie: przy ludziach to starasz się robić wszystko porządnie, stąd w samotności nie możesz tego robić inaczej. Gdy jestem sam, to najczęściej od podniesienia Mszę św. odprawiam na klęczkach.

- Tylko na litość boską, nie pisz tego?

- Za późno. Słowo już poszło w Boży świat.

A teraz

POWIEDZ MI COŚ O SPOWIEDZI ŚW.

- Kilka lat temu, po jakiejś grypie, która "ugryzła" mnie w głowę, tzn. w nerw akustyczny, trochę przygłuchłem i w zasadzie nie mogę spowiadać w kościele z tej prostej przyczyny, że mówię za głośno. Wobec tego ludzie spowiadają się u mnie w pokoju.

Wielu z nich to twarde sztuki. I wiesz, co ci ludzie mówią? Oni wolą spowiadać się w mieszkaniu. Twierdzą, że jak już się zdecydowali na spowiedź, to chcą to robić z otwartą przyłbicą, bez kratek, bez chowania się, za jakieś tam zasłonki. Zresztą twierdzą, że kratki im przeszkadzają, że zarówno oni, jak i ksiądz, mówią gdzieś w powietrze, nie widząc wzajemnie swoich reakcji. Spowiedź taka staje się jakaś sformalizowana, nieosobowa, praktycznie bez możliwości spokojnej koncentracji. A w ogóle wiesz, to gdy chodzi o spowiedź, to ludzie są przedziwni.

Wspomniałem ci już tych wrocławskich architektów. Otóż pewnego dnia zjechali oni do mnie do spowiedzi. Ja wyszedłem do nich, jak przystało na porządnego księdza w rewerendzie, komży i stule, to wiesz, co oni mi powiedzieli? Że to było dla nich dużym rozczarowaniem. Ta - jak mówili - oficjalność stwarza niepotrzebny dystans, który nas zniechęca. A my po prostu chcieliśmy duszę otworzyć przed Bogiem i przy księdzu. A ksiądz, żeby był taki normalny, bliski i serdeczny, a nie w jakiejś tam "todze".

Innym razem byłem z kimś w kinie. W czasie rozmowy wyszło, że ten ktoś miał różne rzeczy na sumieniu. Po powrocie do domu, kiedy mój towarzysz zdecydował się na spowiedź, chciałem włożyć sutannę. Wtedy on do mnie powiedział: "Słuchaj stary, nie rób tego, siadaj i spowiadaj mnie tak, jak jesteś. Nie musisz przebierać się na szamana". Otóż on był zdania - co oczywiście pozostaje jego prywatną opinią - że nawet do Mszy św. winniśmy wychodzić w stroju normalnym (a był to jeden z prezesów świętej pamięci - "Juventus Christiana").

Kiedyś - głosząc rekolekcje do studentów w Laskach - potraktowałem je jako przygotowanie do spowiedzi św. Oparłem się w nich na książce Mertona "Życie i świętość". Mówiłem im wtedy, że religia chrześcijańska jest religią mistyczną tzw. sakramentalną, gdyż sakramenty to misteria, tajemnice, w których działa Bóg i działamy my. Nasze działanie odbywa się pod wpływem działania Bożego. Jego łaski i miłości.

Przychodzi się do spowiedzi nie dlatego, że spowiednik czy penitent jest mądry, ale dlatego, że Duch Św. kieruje jednym i drugim. On wywołał natchnienie, żal, postanowienie poprawy, lecz w zadośćuczynieniu człowiek winien być bardzo aktywny. W tej aktywności zadość czyniącej chodzi nie tylko o litanię, ale i o czyny. Oczywiście trzeba uważać, by przy spowiedzi nie wpaść w jakąś psychoanalizę, w jakieś takie przyjemne rozmówki. Dlatego wskazane jest, by przed taką spowiedzią - rozmową - wspólnie się pomodlić, by ludzie byli świadomi, że spowiadają się Bogu Wszechmogącemu. W sakramencie pokuty przed rozgrzeszeniem najczęściej każę penitentowi żałować za grzechy przed Panem i wzbudzić akt doskonałego żalu, a ja sam w tym czasie się modlę, żebym czuł się narzędziem Bożym i dopiero wtedy następuje rozgrzeszenie, że Pan jest między nami. To jest bardzo ważne.

Muszę ci powiedzieć, że w czasie takich spowiedzi wiele narodziło się moich synków i moich córek. Nastąpiło jakieś wielkie otwarcie się na Boga i jakaś przyjaźń w Bogu. Istnieje tu jednak pewne niebezpieczeństwo,

BY NIE WYTWORZYŁ SIĘ KULT,

tzn. jak nie ma "mojego" księdza, to się nie chodzi do spowiedzi.

Posłuchaj. W czasie ostatniej wojny byłem kapelanem i prefektem jedynej polskiej szkoły w Alpach Francuskich w Villard de Lans, która była szkołą dla żołnierzy i aspirantów z Armii Sikorskiego. Byli to przeważnie chłopcy w wieku lat - 18-20. Szkoła została założona w roku 1940. Chłopcy, którzy zdali maturę, zaczęli studiować na różnych uniwersytetach francuskich, ale w roku 1943, z chwilą zajęcia przez Niemców tzw. Wolnej Francji, chłopcy ci musieli uciekać. Wielu z nich drogą przez Pireneje, Hiszpanię, Afrykę przedzierało się do Anglii do brygady gen. Maczka. Zdarzało się, i to dosyć często, że chłopcy w czasie tej wędrówki wpadali do mnie, spowiadali się i odchodzili. Wielu z nich następnie zginęło po desancie w Normandii i w Holandii. Część jednak ocalała. Niektórzy z nich w roku 1945 zjawili się ponownie u mnie prosząc o spowiedź. Wtedy przeżyłem straszną rzecz. Pytam: Kiedy ostatni raz byłeś u spowiedzi? - jak to ks. prefekt nie wie, nie pamięta! - No tak, mówię, ale od tego czasu upłynęły już dwa lata i byłeś w Holandii, Niemczech. Wielu twoich kolegów poległo, a ty nie byłeś u spowiedzi. - Nie byłem - brzmiała odpowiedź, bo ja nie chciałem sprofanować tamtej spowiedzi, jakeśmy razem szli do Boga. To było właśnie to, co nie powinno się zdarzyć dobremu duszpasterzowi. Nie był u spowiedzi, bo zabrakło ks. X. To była największa klęska mojego życia, lecz bardzo pożyteczna. Od tej pory, jeżeli w czasie spowiedzi nawiąże się jakaś przyjaźń, to nie wolno moim penitentom stale chodzić do mnie. Muszą iść do spowiedzi gdzie indziej. Zresztą wszystkich moich podopiecznych kieruję do ich rodzimych parafii i staram się nakłonić do współpracy z miejscowymi duszpasterzami. Różnie to wygląda, ale to już inna sprawa.

Ks. JAN PAŁYGA SAC



Wasze komentarze:
 Aguu: 08.05.2008, 13:04
 a czy musi tak pięknie wychodzić? ;]
 Michał: 06.01.2008, 09:17
 Czy po wyznaniu grzechów nie powinno się znaleźć również zapewnienie o chęci poprawy?!
 Natalia ;): 16.09.2007, 21:30
 Ja też spotykam się czasami z tym, że ksiądz mi przerywa i kiedy ja jeszcze wyznaję grzechy, on już puka ;) Wiecie co, myślę, że jednak nie warto wystawiać sobie opinii o tym Sakramencie na podstawie kilku czy nawet kuilkunastu "smutnych" spowiedzi, kiedy wydawało nam się, że ksiądz jest znudzony i nie chce słuchać. Przecież w tym sakramencie nie ważny jest ksiądz, tylko CHRYSTUS, który nam przebacza... :) Zostańcie z Bogiem <><
 Motylek: 01.08.2007, 15:25
 Szkoda tylko, że to nie zawsze wychodzi tak pięknie...
(1)


Autor

Treść

Nowości

św. Florianśw. Florian

Modlitwa do św. FlorianaModlitwa do św. Floriana

Litania do św. FlorianaLitania do św. Floriana

Nabożeństwo Pierwszych Sobót MiesiącaNabożeństwo Pierwszych Sobót Miesiąca

Wieczna przyjaźńWieczna przyjaźń

Wymyślony przyjaciel to coś więcej niż zwykła zabawa: dziecko tworzy świat, który daje mu poczucie bezpieczeństwaWymyślony przyjaciel to coś więcej niż zwykła zabawa: dziecko tworzy świat, który daje mu poczucie bezpieczeństwa

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej