Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

"Tylko 1% nadziei życia dla siebie i dla dziecka"

Pisząc to świadectwo, pragnę podziękować Niepokalanej za dar życia, za opiekę matczyną i stałe błogosławieństwo.

Mój ojciec nie chciał wziąść z mamą ślubu kościelnego, chociaż ja już byłam pod sercem mojej matki. Czynił wszystko, co tylko było w jego mocy, aby mama poszła mnie zabić. Miała wtedy ok. 40 lat, ja byłam pierwszym dzieckiem. Lekarz w szpitalu powiedział jej, że ma tylko 1% nadziei życia dla siebie i dla dziecka, jeśli zdecyduje się dalej nosić ciążę. A więc od lekarza i od mojego ojca były same groźby. Moja mama nie miała rodziny i przyjaciół, aby dopomogli. W jednym z największych szpitali w Warszawie, gdzie była na obserwacji, była kaplica, do której przychodził ksiądz i odprawiał codziennie Mszę św. Stała tam duża figura Niepokalanej z rozłożonymi ramionami, na kuli ziemskiej, depczącej węża, szatana.

Moja mama całe swoje serce oddała Maryi, obiecując Jej, że jeżeli przeżyje i jak szczęśliwie mnie urodzi, jeszcze mocniej pokocha Matkę Niebieską i mnie odda na Jej wyłączną własność. Często odmawiała w tej intencji Różaniec. Kiedy lekarz nalegał, aby zdecydowała się na zabieg, odpowiedziała, że jest całkiem spokojna, zaufawszy Panu Bogu bezgranicznie. Wróciła do domu. (Mieszkała z moim ojcem w Wołominie pod Warszawą). Cierpiliwie znosiła docinki mojego ojca. Codziennie jeździła do pracy do Warszawy. A kiedy przyszedł czas rozwiązania, pojechała do tego samego szpitala. Operacja była niezwykle ciężka, ale ja urodziłam się szczęśliwie. Lekarze uznali to za cud, że przy tak ciężkich komplikacjach matka żyje i dziecko żyje! Ten sam lekarz, który namawiał moją matkę na "zabieg", wziął mnie po urodzeniu i tańczył po korytarzu. A potem, kiedy mama doszła do siebie, dziękował jej ze łzami w oczach.

Po wyjściu ze szpitala, mama opiekowała się mną tylko trzy miesiące. Potem musiała jeździć do pracy do Warszawy. Dla mnie zaczął się okres ciężkiego życia. Ojca nic nie obchodziłam. Mama nosiła mnie do różnych znajomych, potem do żłóbka, przedszkola. A kiedy zaczęłam szkołę, dostałam klucze na szyję. Miałam zupełną wolność. Z kluczem na szyi włóczyłam się po miasteczku i po okolicach. Często zachodziłam do kościoła. Tam wszystko mi się podobało. Klękałam i modliłam się na swój dziecięcy sposób.

Kiedy miałam osiem lat, wyprowadziliśmy się z mamą do Warszawy. (Ojciec pozostał w Wołominie). Tam dalej prowadziłam swoje samotne życie. Sama przygotowywałam się do I Komunii Św. Mama nie miała na to czasu. Wczesnym rankiem szła do pracy. Przychodziła do domu ok. godz. 17 - zawsze zmęczona, czasem zdenerwowana. Na mnie spoczął obowiązek opiekowania się całym domem. Skończyłam szkołę podstawową, potem technikum ekonomiczne.

Zawsze uważałam Matkę Najświętszą za swoją najdroższą Mamusię z Nieba, bo tej na ziemi prawie wcale nie miałam. Tylko w niedzielę i święta mogłyśmy spokojnie porozmawiać. Szłyśmy do kościoła i na spacer. Zawsze widziałam w rękach mojej mamy różaniec. Kiedy ja już chciałam iść do domu po skończonej Mszy św., mama zawsze odpowiadała: "Poczekaj, tylko dokończę Różaniec".

Przez cały okres szkoły miałam zupełną wolność. Mama wiele godzin w pracy. Mieszkanie wolne. Tylko sprowadzać towarzystwo i bawić się... Ale te sprawy były ode mnie daleko. Chociaż pokusy były wielkie, to zawsze czułam nad sobą "Czyjąś opiekę". Zawsze mi coś mówiło: nie, nie. Wolałam być w domu sama z książką w ręku. Wybierałam się na samotne wędrówki, przeważnie do kościoła. Uczestniczyłam we wszystkich rekolekcjach, nabożeństwach majowych, październikowych. W czasie pierwszych wakacji po zdaniu matury, postanowiłam, że muszę poznać jakiegoś chłopca. Życie zakonne mnie nie pociągało. Kiedy ksiądz z ambony powiedział, że za kilka dni wyrusza na Jasną Górę Warszawska Piesza Pielgrzymka, natychmiast się zdecydowałam, chociaż nigdy nie uczestniczyłam i nikogo nie znałam, kto by mi dopomógł w przygotowaniu. Pieniądze pożyczył mi ksiądz z parafii, a potem nie chciał, abym mu oddawała. Wciągnął mnie do grupy młodzieży, gdzie zaraz pierwszego dnia poznałam swojego przyszłego męża. Po pielgrzymce ten kapłan wziął nas na obóz w Pieniny, gdzie na wędrówkach spędziliśmy kilka dni.

Obecnie jestem matką dwojga dzieci: syn 16 lat, córka 15 lat. Obydwoje gorliwie uczestniczą w życiu parafialnym w naszym kościele Św. Patryka w Warszawie. Należą razem ze mną do grupy pokutnej pod patronatem św. Maksymiliana M. Kolbego. Nieraz zabieram dzieci na Wielkie Adoracje Najświętszego Sakramentu. Rozumieją wartość i potrzebę modlitwy połączonej z pokutą.

Pragnę z całego serca podziękować Niepokalanej za opiekę nade mną od dnia mojego poczęcia, za dar życia, za błogosławieństwo Boże w obecnym życiu.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2023 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej