Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Wolę być kaleką

W jaki sposób mały przestępca staje się młodym porządnym człowiekiem, dążącym do świętości? Oto opowieść niezwykła, której bohaterem jest Christian. W wieku lat czternastu szef bandy, potem niedoszły osiemnastoletni samobójca, skazany na karę więzienia, ułaskawiony następnie w 1981 roku przez Mit- teranda, porzuca swoje "Chicago przedmieścia", porzuca włamania, ucieczki przed policją i przechodzi gruntowną metamorfozę. To nic, że stracił wzrok. To mu pozwala nieść światło ślepym.

Wszystko zaczęło się w biednej dzielnicy małego prowincjonalnego francuskiego miasta.

- Pochodzę ze skromnej rodziny - mówi Christian. - Od dzieciństwa buntowałem się przeciwko tym, którzy mieli łatwiej. Gdy moja siostra zginęła w wypadku samochodowym, stałem się zły, agresywny. Miałem też wiele kompleksów. Dlatego postanowiłem być kimś za wszelką cenę. Stawałem się coraz silniejszy i zdobywałem uznanie w kręgu przyjaciół, ale wewnątrz byłem ciągle smutnym niewolnikiem tej gry pozorów.

Wraz ze swą bandą Christian poszukuje szczęścia w zabawach przy decybelach rozsadzających głowę od porywającego rock'a. Jest to czas szalonych pragnień, przynoszących rozczarowanie i wewnętrzny lęk. Ale idzie dalej: dyskoteki, przelotne przyjaźnie, alkohol.

- Od 14 roku życia - wspomina - zdarzało mi się pić kilka razy dziennie. Przestępstwo, była to dla mnie przygoda. Dzięki włamaniom i kradzieżom miałem pieniądze, stać mnie było na zabawy, imponowałem innym.

Szesnastoletni Christian uderza swego profesora, za co zostaje wyrzucony ze szkoły. Zaczyna pracować w fabryce i nie zmienia dotychczasowego "rozrywkowego" trybu życia.

- Brnąłem, ale nagle spadło na mnie kalectwo - stałem się niewidomy. Doznałem wewnętrznego doświadczenia, które nazwać mogę doświadczeniem klasztoru, pewnego zamknięcia - mówi.

Zmienia się wszystko. Marzenia, projekty, zajęcia, cały świat, którego był panem, zwala się jak domek z kart. Koledzy opuszczają go. Tracąc wzrok, ich szef traci także swoją pozycję. Nie odpowiada już ich ideałom. A poza tym, czy ci ludzie potrafiliby zapewnić mu spokój i taką przyjaźń jakiej teraz potrzebuje? Trudno znaleźć się w nowej sytuacji. Wstydzi się swego kalectwa i dlatego zamyka się na rok w domu rodziców. Aż do tego szczególnego dnia.

- Byłem w pokoju i słuchałem mojej ulubionej muzyki hardrock'owej. Tego wieczora zdałem sobie sprawę, że jestem tylko nędznym osobnikiem, który nie może starczyć samemu sobie. A ja w mej dumie, chciałem być kimś bez Boga! Tego pamiętnego wieczoru uczynił akt pokory.

- To było otwarcie się, które umożliwiło Bogu wejść w moje życie.

Rodzice odważyli się mówić mu o Bogu, o Maryi i zaproponowali spotkanie z grupą młodych chrześcijan. Christian zgodził się. i to było nowe doświadczenie.

- Dzięki przyjaźni i miłości, które panowały wśród nich, a którymi podzielili się ze mną, zacząłem odkrywać Boga. Zabawy, o których myślał, że dla niego już się skończyły, znów są możliwe, choć są teraz inne - z Bogiem i dla Boga. Cystersi z Bellefontaine oddają do dyspozycji młodych ludzi szopę, w której można się bawić. Ale obok zabawy są nowe przeżycia: nabożeństwa eucharystyczne i adoracja Najświętszego Sakramentu. Każdego miesiąca w Ballefon- taine odbywają się nauki. Wiadomość o tym rozchodzi się piorunem i opactwo oblegane jest przez około 250 młodych: włóczęgów, ludzi z marginesu, ale i młodzieży z dobrych domów - prawdziwy dziedziniec cudów, gdzie można znaleźć od dawna poszukiwany. sens życia, odkryć swe powołanie. 24-letni Christian dzieli teraz swój czas pomiędzy życie w klasztorze, misję i studia teologiczne we wspólnocie świętego Jana.

- Misja - mówi - polega na dzieleniu się wszystkim. Ponieważ, kiedy ma się Boga, ma się wszystko.

Christian zaczyna głosić Ewangelię. Jego wewnętrzna radość początkowo zbija z tropu słuchaczy. Każdy jednak w końcu daje się podbić temu młodemu człowiekowi, którego logika jest przekonująca.

- Gdy ludzie milczą, nie widzę ich, nie słyszę, a przecież mam poczucie ich obecności. Tak samo z Bogiem. Nie widzi się Go, nie słyszy, a przecież jest, och, jak bardzo jest z nami! Bóg, wrażliwy na to co przeżywamy. Kiedy ktoś cierpi i krzyczy do Boga, On mu odpowiada. Jeśli chodzi o mnie, to wolę być kaleką, ale mieć Boga, niż gdyby było odwrotnie. Moje kalectwo umożliwia mi silne przeżywanie wewnętrznego doświadczenia - nie jestem rozpraszany przez otoczenie.

Czy więc radość doskonała?

- Tak, pod warunkiem, że się jest jej nosicielem! Krzyż da się pogodzić z radością. Przypominam sobie pewnego młodego człowieka który mówił, że czyjaś radość wróciła mu wiarę. Jezus przyszedł dać światło ślepym, żebyśmy wierzyli. Przyjmując Komunię w świetle, sami stajemy się światłem i przyciągamy. Głoszenie Ewangelii to przede wszystkim świadectwo miłości, a dopiero potem słowo. Wszędzie tam, gdzie słowa nie docierają, Miłość zastępuje je. Mały szef chuligańskiej bandy sprzed lat już nie pije, nie pali, nie kradnie, jest blisko ludzi, rozmawia z nimi i kocha ich. W tym co mówi, uderza tkliwość, czasem szokuje stwierdzeniami ostrymi i gwałtownymi jak jego miłość, która jest przywilejem prawdziwych mistrzów.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej