Pieta jest najpiękniejszym marmurowym dziełem Rzymu!Słowa kontraktu zostały dotrzymane. Praca ta jest najpiękniejszym marmurowym dziełem Rzymu!
"Mistrzu!"Jutrzenka zapowiada wschód słońca. Jeszcze chwila, a jego promienie oświetlą twarz śpiącego mężczyzny. Jest młody, niezbyt wysoki, szczupły, ale silny. Swą siłę czerpie z pasji do pracy. Słoneczny blask rozświetlił już małą izdebkę. Mężczyzna zeskakuje z łóżka i szybko - prychając głośno - myje twarz w miednicy. Początek kolejnego, wypełnionego pracą dnia. j Już słychać, jak Argiento - uczeń i sługa - szoruje podłogę w pracowni. Dobry chłopak. Dzięki niemu dom wygląda schludnie, zawsze jest co zjeść i są czyste ubrania. - Już wstaliście, mistrzu... "Mistrzu" - do momentu, kiedy wyrzeźbił dla bankiera Jacopo Galii Pijanego Bachusa, nikt się do niego nie zwracał w ten sposób. Kiedy przeszło rok temu przybył do Rzymu, zaledwie kilka osób wiedziało, że jest rzeźbiarzem z Florencji, wychowankiem Bertolda - ostatniego ucznia wielkiego Donatella. Dziś jego imię zna niemal całe Wieczne Miasto i wszyscy rozprawiają o Bachusie i o wskrzeszeniu sztuki antyku. Jak brzmi imię tego dwudziestotrzyletniego młodzieńca? To Michał Anioł Buonarroti.PietaOn nie myśli o figurze greckiego bożka. Swe siły i umiejętności poświęca nowemu dziełu. Jakieś pół roku temu został podpisany kontrakt między Michałem Aniołem a Jeanem de la Grolaya, kardynałem di San Dionigi, ambasadorem króla Francji. Gwarantem umowy był Jacopo Galii, który dopisał na niej słowa, że: "praca ta będzie najpiękniejszym marmurowym dziełem Rzymu i że żaden mistrz dzisiejszych czasów nie potrafi stworzyć lepszego". Michał Anioł sam wybrał temat. Niegdyś, jeszcze jako uczeń, wyrzeźbił Madonnę z Dzieciątkiem. Teraz pragnął ukazać moment, kiedy, w 33 lata później, Syn ponownie spoczął na łonie Matki, doszedłszy do kresu swej drogi. Pieta - "Opłakiwanie". Życie i śmierć, Boskość i człowieczeństwo. Ból Matki i ofiara Syna. Czy na wybór tematu miał wpływ fakt, że we Florencji bywał u zakonników ze zgromadzenia serwitów, którzy mieli szczególne nabożeństwo do siedmiu boleści Maryi? Trudno powiedzieć.Marmur z CarraryRozpoczęła się praca nad rzeźbą, która miała zachwycić Rzym. Młody mistrz wiedział, że podjął się trudnego zadania, bo postanowił połączyć klasyczną grecką ideę piękna ludzkiego ciała z chrześcijańską zasadą nieśmiertelności i piękna duszy. W dawnych Pietach przemawiał ból, krew i poznane cierpienia, które przesłaniały posłannictwo miłości. Michelangelo nie unikał bólu, ale chciał wyrazić go poprzez piękno postaci, kompozycji, a nawet materiału, jakim jest marmur z Carrary. Pracował jak furiat, od świtu do zmroku - czasem nawet Argiento nie mógł zmusić go do jedzenia. Często zasypiał ze zmęczenia u stóp bloku, z którego wyłaniali się Matka i Syn.Między Ukrzyżowaniem a ZmartwychwstaniemDłuto posłuszne wyobraźni kreśliło linie ukryte głęboko w kamieniu. W ciągu tygodni wytężonej pracy połączył figurę Maryi - wrażliwą, lecz dostatecznie mocną, by utrzymać ciało Syna; i Jezusa - szczupłego, ale silnego nawet w śmierci. Twarz Maryi chyli się nad zgasłym człowieczeństwem Syna. Jest w niej ból, lecz cichy, nie na pokaz; jest łagodny smutek; jest piękno kobiety, która dzięki swej czystości zachowała młodość. Madonna podtrzymuje Syna tym samym ruchem, jak wtedy, gdy był dzieckiem, lecz lewej ręki nie wyciąga do pieszczoty, ale niczym żebraczka prosząca o jałmużnę. Spokój i cisza emanujące z rzeźby potęgują wrażenie, że Bóg odszedł, a ludzkość drży w oczekiwaniu, zawieszona między Ukrzyżowaniem i Zmartwychwstaniem. Chrystus nie przypomina śpiącego eterycznego efeba, nie jest też realistycznie ukazanym nieboszczykiem. Śmierć i doznane męki nie zeszpeciły Go. Ślady po gwoździach na dłoniach i stopach są jedynie niewielkimi punktami. Czuje się, że to nieruchome ciało jest świątynią, o której mówi św. Paweł.Cząstka siebieWyrzeźbione postacie mówią jeszcze o czymś. Mistrz zawarł w tej grupie samego siebie - ukrył i jednocześnie odsłonił trapiącą go tęsknotę. Co czuł, gdy pracował nad postacią Matki tulącej swe Dziecko? Czy w pamięci jawiła się postać tak ukochanej rodzicielki, która osierociła go, gdy miał sześć lat? Czas zatarł nieco rysy mamy Lukrecji, ale modelując smutną twarz Madonny, Michał Anioł sięgał jak mógł głęboko w serce, aby wyrazić całe uczucie, którego nie dane mu było otrzymać i dać własnej matce. Czasem Argiento zaglądał dyskretnie do pracowni i widział, jak mistrz odkładał dłuto i młotek, by zagłębić się w lekturze. Najczęściej czytał opis Męki, zastanawiając się, kiedy po zdjęciu Chrystusa z krzyża Matka znalazła czas, by przytulić Syna. Bywało też, że po policzkach rzeźbiarza płynęły łzy, które nieco niezdarnie ocierał zniszczoną od pracy dłonią.Podpis na wstędzeA potem Rzym mógł oglądać Pietę i wszyscy musieli przyznać, że słowa kontraktu zostały dotrzymane.Bachus sprawił, że Michał Anioł stał się znany; Pieta przyniosła mu nieśmiertelną sławę. Dwudziestoczteroletni mistrz stanął na progu swej twórczej drogi jako ten, który potrafi "tchnąć'*" życie i uczucia w blok skalny. Sam Michał Anioł często zaglądał do Bazyliki św. Piotra i w ciszy stawał przed wizerunkiem Matki i Syna. Pewnego dnia wykuł na wstędze opasującej pierś Madonny swoje imię. Pierwszy i ostatni raz podpisał swoje dzieło. Ale nie jest to jedynie autograf. Napis spoczywa na samym sercu TEJ, która jest miłosierną Matką wszystkich chrześcijan. Tym samym osierocony mistrz oddał siebie czułej opiece Madonny. Magłorzata Kowalska
Rycerz Niepokalanej - wrzesień 2005
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2025 Pomoc Duchowa |