Dwanaście kroków alkoholikaPonad 50 tys. ludzi zebrato się 5 lipca 1985 r. na Stadionie Olimpijskim w Montrealu. Jedna trzecia mogła już nie żyć, tyle samo mogło siedzieć w więzieniu lub psychiatryku. A jednak ci alkoholicy - żywi, zdrowi, szanowani, kochający i kochani, szczęśliwi - przyszli na stadion, by dziękować za odzyskaną wolność i godność.Pół wieku wcześniej w w Stanach Zjednoczonych powstała wspólnota Anonimowych Alkoholików. Po plajcie swojej firmy w latach 30. ubiegłego wieku Bili W., makler giełdowy z NY, zamiast do baru, jak to zwykle czynił, poszedł do budki telefonicznej i zadzwonił do pastora z prośbą o telefon do jakiegoś alkoholika. Skontaktował się z dr. Bobem S., chirurgiem. Obaj byli po wielu kuracjach antyalkoholowych, po wielokrotnych pobytach w szpitalach, przez lekarzy uznani za przypadki beznadziejne. Podczas kolejnych spotkań rozmawiali tylko o swoim piciu. Zdziwieni odkryli, że pomaga im to zachować abstynencję. - To był pierwszy przypadek, kiedy alkoholik szukał towarzystwa drugiego alkoholika, żeby razem z nim nie pić - mówi Wiktor Osiatyński, pisarz i wykładowca, prawnik, konstytucjonalista, nie pije od 26 lat. - Wkrótce grono rozmawiających o swoich problemach z alkoholem powiększyło się do kilkudziesięciu osób. Tak powstała pierwsza Wspólnota Anonimowych Alkoholików. Do Polski AA przywędrowało w latach 70., kiedy poziom wiedzy o alkoholizmie był znikomy. Do warszawskiego Klubu Abstynenta, który prowadziła Maria Matuszewska, przyjechał Amerykanin, który powiedział: "Na imię mam John, nie piję 15 lat i jestem alkoholikiem". - Klubowicze interpretowali to tak: "głupi, jak mu nie wstyd, żeby w obcym kraju publicznie przyznawać się do alkoholizmu", "jak nie pije 15 lat, to już nie jest alkoholikiem", "co to za alkoholik, który przyjechał takim samochodem - jakby był alkoholikiem, już dawno by go przepił" - wspomina Maria Matuszewska. Metody leczenia alkoholizmu - narzucone ustawą - opierały się na podawaniu anticolu lub wszywaniu esperalu. Nikt nie słyszał o psychoterapii, sam zawód psychologa był także mało powszechny. - Cała sztuka polegała na tym, by z przymusowego pacjenta zrobić dobrowolnego - dodaje Matuszewska. Jako pierwszy w tej części Europy psychoterapię, bez farmakologii, zaczął stosować dr Bohdan Woronowicz z Instytutu Psychiatrii i Neurologii (wówczas Instytutu Psychoneurologicznego). Kiedyś uczestniczył w zlocie z okazji 25-lecia Poznańskiego Stowarzyszenia Klubu Abstynenta. - Tam po raz pierwszy zobaczyłem kobiety i mężczyzn, którzy zabierając głos, przedstawiali się, do swojego imienia dodając słowo "alkoholik" - wspomina. - Zrobiło to na mnie wrażenie. Stanęły mi przed oczami liczne sytuacje, kiedy podczas zajęć z pacjentami, wielokrotnie tłumaczyłem im, czym jest alkoholizm i jakie są jego konsekwencje, a jednocześnie zachęcałem do powiedzenia o sobie głośno: "alkoholik". Po to, by odczarować to słowo, oswoić je i utożsamić się z nim. Nikomu nie przeszło to przez usta - dodaje. Uczestnicząc w poznańskich uroczystościach, nie wiedział jeszcze, że był to otwarty mityng Wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Kilka miesięcy później jego pacjenci sami założyli swoją grupę AA - "Odrodzenie". WSPÓLNOTA ODCZUĆ I ZACHOWAŃ W Polsce leczenie uzależnień, podobnie jak wielu przypadłości psychicznych, wciąż jest rzeczą wstydliwą. Wstyd towarzyszący leczeniu w publicznych placówkach, gdzie należy przedstawić się z imienia, nazwiska i adresu zamieszkania, wielu blokuje. Kluczową dla wspólnot AA anonimowość Wiktor Osiatyński tłumaczy tak: - Skoro alkoholizm jest chorobą, nie ma się czego wstydzić. Przeciwnie: poradzenie sobie z nałogiem jest powodem do dumy. I właśnie Anonimowi Alkoholicy pozostają anonimowi po to, by nie dać się zwieść pokusie dumy. Ważniejsze jest rozpowszechnianie naszego programu zdrowienia, a nie promowanie osób, które w nim uczestniczą - mówi. Działalność Wspólnoty AA opiera się na Dwunastu Krokach. Program napisany jest w pierwszej osobie liczby mnogiej czasu przeszłego, by przekonać do niego nowego członka AA. Nie ma tam trybu rozkazującego, żądnych "trzeba" czy "nie należy". Kiedy alkoholikowi lekarz powie, że jest alkoholikiem, ten będzie się wypierał. Ale jeśli usiądzie koło niego człowiek, który powie, że jeszcze kilka lat temu dzień w dzień budził się z przerażeniem, a teraz jest trzeźwy, szczęśliwy, ma dom i pracę, to da nadzieję temu, który na razie jeszcze budzi się z przerażeniem. AA to wspólnota odczuć i zachowań. - Problemem alkoholika nie jest przestać pić - mówi Wiktor Osiatyński - on to robił setki razy, zawsze z sukcesem. Problemem jest nie zacząć pić z powrotem. Alkoholizm jest nieskutecznym samoleczeniem: człowiek nie radzi sobie z emocjami, relacjami, i nagle znajduje skuteczne lekarstwo - alkohol. Ten pomaga mu poczuć się lepiej, nawiązać więzi. Staje się od tego lekarstwa coraz bardziej uzależniony: psychicznie i fizycznie. Za swoje picie obwinia otoczenie, coraz trudniej panować mu nad zachciankami. A tego uczy właśnie Dwanaście Kroków - wyjaśnia Osiatyński. Po pierwsze trzeba przyznać się do słabości, po drugie zrobić remanent duszy: rozpoznać swoje wady i zalety, między którymi w alkoholowym amoku granice często się zacierają. Po trzecie oddać wady Bogu i prosić o umiejętność kontroli nad nimi. Po czwarte zadośćuczynić tym, których się zraniło. Po piąte - nieść posianie innym alkoholikom. - Dwanaście kroków działa tak samo jak psychoterapia - przyznaje dr Woronowicz. - Pozwala zmieniać osobowość: sposób odczuwania, reagowania, stawać się innym człowiekiem. Takim, któremu do normalnego funkcjonowania nie jest potrzebny alkohol. - Dwanaście kroków dotyka zagadnienia woli, godności, rozluźnienia więzi, wykorzenienia kulturowego, które związane są przecież nie tylko z problemem alkoholizmu - dodaje Ireneusz Kaczmarczyk, autor książki "Wspólnota AA w Polsce. Alkoholowe dno i co to znaczy trzeźwieć". - Gdyby reszta świata zechciała uczyć się od AA, świat byłby lepszy. BŁOGOSŁAWIONY ALKOHOLIZM Celem programu Dwunastu Kroków jest nade wszystko rozwój duchowy. Problemem alkoholika nie jest alkohol, ale nieumiejętność radzenia sobie ze sobą, z własnymi emocjami, myślami na trzeźwo. Credo AA brzmi: "Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego". Takiej pogody ducha, odwagi i mądrości nie zdobywa się raz na zawsze, trzeba starać się o nie codziennie. Dlatego program AA nie jest jednorazową kuracją, ale raczej sposobem życia. I dlatego wspólnota AA jest tak silna - ci ludzie potrzebują się na co dzień, a świadomość, że sami także są potrzebni, dodaje im sił. W książce "Grzech czy choroba" Wiktor Osiatyński przytacza przykład Kalervo - Fina, który choć w AA byl już 15 lat, nadal uczęszcza! na mityngi cztery, pięć razy w tygodniu. - Alkoholikiem będę zawsze - mówił Kalervo. - Gdybym przestał nim być, mógłbym spokojnie wypić kieliszek lub dwa. A jeśli wypiję choć kroplę, niedługo będę pić tak samo jak dawniej. Nie znam byłego alkoholika, znam za to wielu niepijących alkoholików. Kalervo często powtarzał, że jest wdzięczny za to, że jest alkoholikiem. I wyjaśniał: - Gdybym nie był alkoholikiem, byłbym zapewne tak samo pokręcony duchowo, moralnie i uczuciowo jak byłem, zanim wypiłem pierwszą kroplę alkoholu. Być może miałbym ostrą nerwicę albo wylądował w domu wariatów. Dostałem szansę. Dzięki alkoholizmowi odkryłem coś, co pozwala mi nie tylko nie pić, ale przede wszystkim rozwiązywać problemy, których nigdy rozwiązywać nie umiałem. Coś, co pozwala mi żyć. DWANAŚCIE KROKÓW AA
Monika Odrobińska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |