Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Dlaczego człowiek nie docenia roślinności?

O Boże mój, Panie, jesteś bardzo wielki (...)
Każesz rosnąć trawie dla bydła
i roślinom, by człowiekowi służyły,
aby z roli dobywał chleb (...)
(Psalm 103)

Trzeciego dnia stworzenia Bóg rzekł: "Niechaj ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce (...) I stało się tak" (Rdz 1, 9-11). Według praw ustalonych przez Stwórcę "wystrzeliła" z ziemi gęstwa najróżnorodniejszych źdźbeł i liści, i kwiatów, i barw, i zapachów aż po dookolny widnokrąg. Na skinienie Boga pojawiła się gromadnie, ale nie bezładnie, bo Stwórca w żadnym ze swych zamysłów nie dopuścił do chaosu.

Rośliny pogrupował w skupiska, zwane przez człowieka zbiorowiskami, w których występują osobniki mające takie same lub podobne wymagania ekologiczne; sobie właściwy skład gatunkowy i sobie właściwą, prawidłową strukturę przestrzenną - inną dla lasu, inną dla łąki czy stawu. Każde z tych zbiorowisk wyposażył w określoną dynamikę rozwoju i samonawadniania, włączył w nieustanny ruch przemian od "narodzin" do "śmierci", ale mimo tych zmian - trwale zabezpieczył typ środowiska. Zatem np. naturalny las liściasty nie zmienia swego składu gatunkowego, choć wiatr przynosi wiele nasion drzew iglastych. I choć nasiona te kiełkują, to jako rośliny muszą zginąć, gdyż las środowiskowy jest odporny na inwazję obcych gatunków. A jeśli jakiemuś intruzowi uda się w nim zadomowić - świadczy to o zaburzeniu równowagi w tym ekosystemie (np. zmiany w stosunkach hydrologicznych). Za to w naturalnych lasach mieszanych - Bóg wykazał wiele inwencji już poprzez ich bogactwo gatunkowe, rozmieszczając na powierzchni 1 ha co najmniej 10 gatunków drzew, kilkanaście gatunków krzewów oraz sto kilkadziesiąt gatunków roślin naczyniowych i runa oprócz mszaków, porostów, grzybów, bakterii czy śluzowców, które w nich zgodnie współżyją, służąc sobie wzajemnie. Oto mikoryza (rodzaj symbiozy) korzeni roślin wyższych ze strzępkami grzybów zabezpiecza drzewom sole mineralne, wodę i auksyny (substancje wzrostowe), a nawet antybiotyki, chroniące je przed atakiem grzybów chorobowych czy pasożytów. W zamian za to druga strona dostarcza swym zaopatrzeniowcom - asymilantów.

Wiele roślin potrafi samodzielnie bronić swej przestrzeni życiowej. Np. obok szałwii (z powodu jej kamforowego zapachu) nie może rosnąć żadna roślina jednoroczna, a silna woń kofeiny w krzewach kawowych - nie pozwala innym roślinom (oprócz fasoli) nawet obok siebie wykieł- kować. Stare, "mądre" jabłonie nie zezwalają młodziutkiej siewce jabłoniowej rozwinąć się na tym samym terenie. "Odstraszają" ją silnie toksyczną florydzyną zawartą w liściach, owocach i korzeniach. I słusznie, gdyż "młódka" musiałaby czerpać z podłoża te same składniki, które stara jabłoń już prawie wyczerpała. Zatem i tak szybko zginęłaby z niedożywienia.

Genialna budowa drzewa, statyczność pnia na napory z zewnątrz mają ukształtowanie najkorzystniejsze z możliwych. Ale najcenniejszym przymiotem flory jest to, że rośliny stanowią łącznik między przyrodą żywą a nieożywioną; że z woli Stwórcy są samożywne i nie potrzebują niczyjej ingerencji w zapewnienie własnej wegetacji. Wręcz odwrotnie - są nastawione na służenie całej faunie i oczywiście - człowiekowi. Z woli Boga stanowią pożywienie ludzi i wielu zwierząt na lądzie i w wodach (fitoplankton). Produkują tlen w ilości 80 mld ton rocznie i emitują go do wszystkich ekosystemów; zagospodarowują nadmiar dwutlenku węgla. Bez tej gigantycznej samoregulacji w ciągu kilkudziesięciu lat zanikłoby życie biologiczne na Ziemi. Obszary leśne, łąki i torfowiska są niezwykle pojemnymi zbiornikami retencyjnymi dla wody. Podczas gdy 1 dm "zwykłej" gleby może zatrzymać ok. 500 cm3 wody, to gleba torfowa wchłania jej aż 900 cm3 zapewniając wilgoć okolicznym łąkom i polom. Liście roślin nie tylko zbierają z powietrza wszelkie trucizny, ale nawet rozdrabniają krople deszczu, by łagodniej i wydajniej nawodniły ziemię. Zieleń tworzy mikroklimat otoczenia, a drzewa zanim "umrą stojąc" - wpierw swym wyglądem zasygnalizują człowiekowi zanieczyszczenie środowiska. To rośliny są głównymi glebo twórcami, a ich gnijące szczątki użyźniają i spulchniają glebę. Ich zwarte siedliska są w stanie przeciwdziałać erozji wodnej i wietrznej, walczyć z wydmami czy tłumić hałas. Potrafią nawet pomagać człowiekowi w wyborze miejsca na plac budowy, na założenie plantacji, w ocenie żyzności czy zakwaszenia gleby (ściśle określone gatunki roślin wybierają siedlisko nad ciekami wodnymi, inne zaś na terenach gleb zasolonych czy kwaśnych, inne na "tłustej", żyznej ziemi). Korzenie trzcin i sitowia odznaczają się zdolnością stałego otwierania gleby i permanentnego oddawania tlenu, oczyszczając w ten sposób wody przybrzeżne jezior i stawów. Jeśli do tego dodać, że rośliny stanowią zasób odnawialny - to człowiek winien okazywać nieustanną wdzięczność Wszechmogącemu za ten niezwykły i bezcenny dar. Świadomy swej odpowiedzialności za tak wielkie dobro, powinien znać je i szanować poprzez racjonalną gospodarkę jego zasobami; poprzez stosowanie tylko naturalnych środków jego ochrony (biologicznych, hodowlanych, fizycznych, agrotechnicznych i kwarantannowych); poprzez utrzymywanie naturalnych biocenoz czy wykorzystywanie samoobronnych zdolności roślin (rozległy system korzeniowy słonecznika chroni glebę przed azotanami, a aksamitki zabezpieczają rośliny korzeniowe przed nicieniami itp.). Powinien znać ekologiczną rolę chwastów i pamiętać o umiarkowanym wypasie traw. Powinien wiedzieć, że istnieją rośliny-sprzymierzeńcy, które na drodze naturalnej fitomelioracji usuną nadmiar wody z podmokłych łąk. Przede wszystkim zaś powinna cechować go miłość do piękna i dobra, jakie ofiarowuje mu świat flory.

Tymczasem człowiek, władający potężnymi narzędziami agrotechnicznymi oraz metodami, które od tysiącleci uznaje za słuszne - w swej nieokiełznanej pysze uważa się za władcę roślinności globu. Trzebi lasy, uważając je (jak powietrze) za dobro niczyje. Przez to zmienia niekorzystnie stosunki klimatyczne na wielkich obszarach. Nie znając granic odporności życiowej roślin - dewastuje je i dopiero nieodwracalne zniszczenia powodziowe, huraganowe, powałowe, osuwiskowe, pożarowe czy inne, powstałe w konsekwencji tak nieodpowiedzialnego postępowania - przywołują go do opamiętania. Uszczuplając zielone zasoby ochronnej szaty ziemi - obraca żywioły przeciwko sobie. Wciąż "poprawia" i "udoskonala" dokonania Stwórcy w tej dziedzinie, nie bacząc, że takie eskperymen- ty uderzają w niego rykoszetem ze zwielokrotnioną siłą:

- Ogałacając z roślinności wielkie obszary ziemi - ułatwił ataki burzom pyłowym, które wywiały najlepszą, wierzchnią jej warstwę.

- Karczując lasy - spowodował powodzie lub susze na znacznych terenach oraz pojawienie się groźnych chorób tam, gdzie ich nie było (malaria).

- Wprowadzając monokultury (w miejsce bogatych, wielogatunkowych zbiorowisk) np. lasów wyłącznie iglastych - stworzył żerowisko dla masowych inwazji szkodliwych owadów i poligon dla chorób roślin na wielką skalę.

- Ograniczając się do preferowania produkcji niewielu odmian roślin uprawnych (np. ziemniaków) ułatwił rozprzestrzenienie się groźnych owadów (np. stonki ziemniaczanej) na prawie wszystkich kontynentach.

- Stosując bezmyślną meliorację - wysuszył łąki, a pola zamienił w nieużytki.

- Przenosząc lekkomyślnie niektóre rośliny z jednych części świata do innych, np. kaktus opuntia z Ameryki do Australii - z powodu jego nadmiernej plemności w nowych warunkach i braku naturalnych wrogów - spowodował stan klęski żywiołowej.


- Wyniszczając dziką roślinność (chwasty i zarośla) - pozbawił swych sprzymierzeńców (ptaki i zwierzęta) miejsc na siedliska w pobliżu pól i ogrodów.

Ponadto nagminnie używa chemicznych środków ochrony roślin (często na tym samym terenie kilka razy w roku), doprowadzając do coraz większej ich kumulacji w kolejnych osobnikach łańcucha pokarmowego zarówno na lądzie, jak i w wodach. Doprowadził do tego, że wskutek przeogromnej emisji spalin samochodowych - w przydrożnych ogrodach odnotowano kumulację ołowiu w roślinach, dziesięciokrotnie przekraczającą dopuszczalne normy, np. przy normie 2-3 mg sałata zawiera go 22 mg na kg suchej masy, a szpinak 15 mg. Natomiast u roślin pastewnych (szczególnie w koniczynie białej) stwierdzono obecność ołowiu nawet w odległości 100 m od drogi o dużym nasileniu ruchu.

Do tego człowiek, nie zważając na możliwości roślin - stawia im niezwykle wygórowane wymagania. Żąda, aby rosły w dymie, w kłębach trujących gazów, na toksycznych hałdach; aby unieruchomiały lotne popioły, aby rosły bez gleby i właściwie bez wody, aby koiły stargane nerwy, a swą urodą łagodziły obyczaje. Przy tym nadal, nawet w najbardziej drastycznych warunkach, oczekuje od nich korzyści materialnych.

Rośliny "starają się jak mogą", ale często "już nie mogą" sprostać zadaniom narzuconym im przez człowieka i giną. A tam, gdzie nie mogą już żyć rośliny - nie powinni żyć i ludzie. Ale czy to sobie uświadamiają?... Kiedy wreszcie zrozumieją, że tak beztrosko marnują dary Boże, że nie doceniają ich roli tak ściśle warunkującej własne życie człowieka?

O Boże! Czy przyjdzie nam zginąć marnie z powodu lekkomyślności, krótkowzroczności i pychy?...

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej