Godność człowieka w nauczaniu Prymasa Tysiąclecia - Stefana kardynała WyszyńskiegoChcemy dziś rozważyć naukę Prymas Tysiąclecia ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego o niepowtarzalnej godności człowieka, którą tak często przypominał i której tak żarliwie bronił.
Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo BogaKościół katolicki niezmiennie i nieprzerwanie głosi wielkość człowieka, którego Bóg powołał do swego dziecięctwa i do uczestniczenia w Swojej chwale. Tylekroć przypominał o tym Prymas Tysiąclecia. "Najwspanialszym dziełem Boga w porządku przyrodzonym jest człowiek", pisał przed czterdziestu laty z Lublina. "Stworzony na obraz i podobieństwo Boże, mało co mniejszy od aniołów, uwieńczony chwałą i czcią przez Stwórcę - człowiek... w całej swej naturze, w swej postawie, w swych dążeniach i przeznaczeniu jest królem stworzeń i błogosławieństwem ziemi". Ta niezwykła godność przysługuje każdemu człowiekowi bez wyjątku, niezależnie od tego, "jaką wykonuje on pracę, jakie studia ukończył, czego się nauczył, jakie zajmuje stanowisko". "Każdy człowiek - w todze profesorskiej czy na ławie akademickiej , na trybunie sędziego czy w celi więziennej, architekt czy rzemieślnik, dyrektor czy rębacz węgla, mąż dojrzały czy niemowlę - wszyscy w obliczu Boga istotowo mają tę samą wartość". Świadomość tego zobowiązuje nas do uszanowania każdego człowieka.Człowiek jest koroną dzieła stworzenia. W pierwszym z pamiętnych Kazań Świętokrzyskich Prymas wyraził to słowami, że "nie ma po Bogu większej wartości jak człowiek!". W całym otaczającym świecie tylko jemu, konkretnemu człowiekowi, przysługuje nieśmiertelność. "Ani rodzina, ani naród, ani państwo właściwości tej nie posiadają". Również on sam tylko jest osobą, i to nie z łaski ustroju politycznego, z przyzwolenia władzy, ale z ustanowienia Stwórcy. Dlatego też - Prymas Tysiąclecia mocno to akcentował - każdy ustrój, bez względu na ideologię, której hołduje, lub racje, jakimi się usprawiedliwia, musi pamiętać o wielkości człowieka i musi go uszanować. Nadając człowiekowi niepowtarzalną godność, Stwórca obdarzył go też szczególnymi przymiotami: wrażliwością na prawdę, wolnością, zdolnością miłowania. Niemal następnego dnia po odzyskaniu wolności, Wielki Kardynał mówił na Jasnej Górze: "Człowiek, chociaż nie jest sam prawdą, ma łaknienie prawdy, bo z Prawdy pochodzi; chociaż byłby niewolnikiem, skrępowany łańcuchami swych namiętności, to jednak jest stworzony do wolności i w naturze swojej pielęgnuje głębokie jej pragnienie. Nie jest wolnością, a jednak jest z wolności, bo Ojcem człowieka jest Wolny wolnych, który nikomu nie służy". Człowiek jest też stworzony do miłości, bo jest przecież obrazem Boga. Dlatego też "całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości". Musimy wreszcie pamiętać, że Stwórca powołał nas do życia społecznego. Nie wolno więc ulegać egoistycznym ciągotom i zamykać się w kręgu swoich małych pragnień i tęsknot. Osobowość każdego człowieka wiąże się nieodłącznie "z dążeniem społecznym - do innych. Wyraża się ona nie tylko przez obronę moich praw, ale przez uszanowanie praw innych ludzi oraz wypełnianie wobec nich obowiązków. Moje prawa dyktują innym obowiązki wobec mnie, a prawa innych nakładają na mnie obowiązki. Człowiek musi wyjść z siebie, wydobyć się z własnego getta, uświadomić sobie, że nie jest samotną wyspą, ale jest powiązany ze swoim otoczeniem mocą praw, które posiada, i obowiązków, które odpowiadają prawom drugich". Człowiek powołany do wielkościBóg powołuje każdego człowieka do wielkości, bo każdy ma stać się Jemu podobnym i, jak On, doskonałym. Stać się, bo nikt takim nie jest w chwili poczęcia. Otrzymuje jedynie zdolności i przymioty potrzebne do osiągnięcia miary doskonałości jemu przeznaczonej. Bóg, miłujący Ojciec i niezrównany pedagog, chce, by człowiek przeżył radość tworzenia, radość współkształtowania siebie samego. Dlatego przyjaźnie oczekuje naszego trudu, pracy, świadomego wyboru dobra.Człowiekowi nie wolno zadowalać się "małą stabilizacją", ograniczać pragnienia do bliskich i łatwych celów, gromadzić małe i często tylko pozorne dobra. Prymas często porównywał drogę ludzkiego życia do górskiej wspinaczki, i to nie tej najłatwiejszej. Nie widzimy szczytu. Tonie on we mgle przyszłości i tylko Bóg go zna, bo On sam go wybrał. Człowiek nie może więc stanąć w drodze, zrezygnować z dalszej wspinaczki, bo w każdej chwili życia jest za nisko i za daleko od celu. Musi więc nieustannie pracować nad sobą, łamać słabości, mnożyć cnoty. Jego dewizą, jak mówił Prymas, ma być "więcej, więcej i jeszcze więcej!" Więcej miłości, więcej służby, więcej sprawiedliwości, więcej roztropności, więcej cnót ubogacających jego osobowość. Pragnienie doskonałości musi wzrastać przez całe życie, począwszy od najwcześniejszego dzieciństwa. "Wszyscy więc: i rodzina, i naród, i państwo - mówił Prymas u Świętego Krzyża - maj ą obowiązek wychowywać człowieka, obywatela, do wielkości. Stąd wynika wskazanie: nauczyć człowieka wykorzystywać swą wielkość - dla dobra osobistego, narodowo-społecznego. A więc przede wszystkim przezwyciężać deflację (zniżkę) psychiczną i społeczną w naszym życiu rodzinnym, narodowym i państwowym". Szczególny obowiązek spoczywa przede wszystkim na tych, którzy współtworzą kulturę narodową. "Zwłaszcza ludzie utalentowani, pisarze, dramaturdzy, artyści..., mają obowiązek pomagać człowiekowi do wielkości.. Nie spychać go w błoto, lecz przeciwnie - saimemu się rehabilitować. Poprawiać swoją twórczość; nieustannie czyniąc rachunek sumienia: czy dobrze służę mojemu Narodowi i Ojczyźnie talentami, które posiadam? czy, przeciwnie, nie pluję w twarz Narodowi, Ojczyźnie, czy nie zohydzam jej w obliczu innych narodów?" Tylko człowiek dzielny może sięgnąć po miarę wielkości wyznaczoną przez Stwórcę. Dzielność stawia czoła przeciwnościom, podejmuje trudne zadania, nie upada na duchu, nie poddaje się lękom, nie cofa przed cierpieniem. Człowiek dsdelny jest ambitny szlachetną dumą. "Trzeba - nauczał Prymas - wzbudzać ambicję w człowieku, któremu nie wolno poddać się biernie fali mąk i nieszczęść, jakie się walą na niego. Człowiek nie może stanąć bezczynnie i pokornie schylać ramion: dziej się wola Boga! Sarn Bóg, który przystąpił do naprawy ludzkiej katastrofy, nauczał nas, jak trzeba podejmować wysiłki i bez końca zmagać się ze sobą. Człowiek ma zwyciężać siebie, usiłując zharmonizować w sobie to, co pozornie przynajmniej nie da się już pogodzić, gdy tymczasem godzić się musi". Człowiek dzielny umie sprostać trudnościom, bo "każda rzecz wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe!" Nie cofa się przed próbami wiedząc, że to w ich ogniu Bóg wykuwa jego wielkość! Nawet cierpiąc nie buntuje się, bo cierpienie uczy go rozumieć innego człowieka kroczącego własną drogą krzyżową. Człowiek dzielny nie wyzbywa się nadziei nawet wtedy, gdy po ludzku sądząc wszystko zda się bezpowrotnie stracone. On nadal trwa. On wie, że "nie wolno opuszczać rąk, nie wolno wątpić! Trzeba przyłożyć rękę do pługa i nie oglądać się wstecz. Trzeba wsiewać ziarno w ziemię", bo na pewno przyjdzie czas, chociaż może za niejedno pokolenie, w którym wyda ono błogosławiony owoc. Zdrada powołaniaKażdego człowieka powołuje Bóg do wielkości, ale szanując jego wolność nikogo nie zmusza do przyjęcia tego dam. Wolny człowiek może odpowiedzieć "tak"! Może podążyć drogą wprawdzie trudną, drogą krzyża, ale wiodącą aż na szczyt Bogu jednemu znany. Może też odrzucić wezwanie, zbuntować się niczym anioł upadły i tworzyć s woje małe, złudne królestwo materii, staczając się aż do jej poziomu.Człowiek zbuntowany odwraca się od Boga, ale nie może bez Niego żyć. Sam tworzy więc liczne bożki, składa im hołdy i niepostrzeżenie staje się ich niewolnikiem. Był czas, w którym oświata miała uszlachetnić i uszczęśliwić człowieka przywracając powszechny pokój "złotego wieku". Złudne marzenia utonęły w potokach krwi wytoczonej w paroksyzmach "wielkich" rewolucji, wywołanych przez "wielkich oświeconych". Głoszono i głosi się wszechmoc techniki. To prawda, człowiek poprzemy słowy żyje wygodniej i dostatniej, ale we wszechobecnym strachu niszczących sił, które sam wyzwolił. Szczęście miała przynieść wolność: wolność od Boga, od moralności, od obowiązków. Za kurtyną wolnościowych haseł wyhodowano najbardziej nieludzkie despotyzmy, ślepy irracjonalny terroryzm - bicz Boży XX wieku, epidemię budzącą powszechną grozę niczym dawniej "czarna śmierć". Odrzucając Boga i ustanowiony przez Niego naturalny początek, człowiek płaci najwyższą cenę. Jest nią zdegradowanie własnej godności jako osoby. Gdy człowiek w swoim mniemaniu nie podlega już Bogu, gdy jest już od Niego wolny, natychmiast staje się przedmiotem własności społecznej, a częściej jeszcze - wszechwładnego państwa, którego nie krępują już transcendentne prawa moralne, a które, przeciwnie, przypisuje sobie wyłączne kompetencje do stanowienia o dobru i złu. Godność osoby ludzkiej jest zawadą, bo takie państwo potrzebuje społeczności bezwolnych, jednostek standartowych. Trzeba je sobie wychować. "Konsekwencją jest więc - przestrzegał Prymas - upaństwowienie wychowania, mające na celu ukształtowanie człowieka według z góry określonego modelu, sprowadzające bogactwo zróżnicowanych osobowości do wspólnego mianownika. Bywają ludzie, którzy patrzą na społeczeństwo jak na oddział, armię, cyfrę, numer. ...Zapominają, że człowiek to nie przedmiot, który można równo ustawić, jak książki na półkach czy pudełka jednego formatu. Wodzowie, którzy doprowadzili do katastrofy wojennej i do masakry ludzkości, umieli uszeregować ludzi w wielkie pochody, w których zanikał człowiek jako osobowość. Ważna była rzesza, masa". Człowiek, który jest już tylko jednostką, stacza się nieuchronnie do poziomu składowej cząstki społeczeństwa nad nim dominującego. Cząstki - narzędzia służącego różnym, często wydumanym, często nawet wrogim mu celom. Bez skrępowania poświęca się go na rzecz wielkości państwa, trwałości władzy, ekspansji doktryny czy fetyszu produkcji. A biedny człowiek godzi się na to i sam przesiąka takim spaczonym, chorym systemem wartości. Zaszokował mnie niegdyś argument pewnego ekonomisty, że dbać należy o człowieka, ponieważ i on jest ważnym narzędziem produkcji. Jeszcze bardziej wstrząsnęła reakcja obecnych, którzy zaprzeczyli twierdząc, że jest ważnym środkiem pracy! Oto owoce próby zbudowania świata bez Boga. We własnym mniemaniu człowiek jest już tylko narzędziem mającym tworzyć dobra materialne. Nic dziwnego, że bywa ceniony o tyle i tak długo, dopóki potrafi pracować. Potem jest już tylko zbędnym ciężarem. Człowiek sprowadzony do funkcji jednostki podlega nieustannym manipulacjom. Musi więc zapomnieć o własnej godności, pozbyć się balastu poglądów i przekonań, wierności stałym wartościom. Musi być, jak to się mówi, "elastyczny", bo ta właśnie umiejętność decyduje o jego materialnym powodzeniu, a tak często tylko ono się liczy. W takich warunkach - mówił Prymas w Piekarach Śląskich - "rodzi się pokolenie ludzi indyferentnych (obojętnych), ludzi bez twarzy, bez oblicza, na których nikt liczyć nie może: ani rodzice..., ani szkoła, ani Naród, ani państwo! Tragiczne może być upowszechnienie się nieprawdy dla zachowania pozycji, dla uratowania swojego miejsca pracy... Tragiczne jest powiedzenie: Aby żyć, trzeba kłamać. To jest pierwszy element rozkładowy,... podkopujący współżycie społeczne". Trzeba odrodzić człowiekaCywilizacja chrześcijańska przez wieki kształtująca oblicze Europy wychowywała ludzi dzielnych, przedkładających czyn, ofiarę i służbę bliźnim nad własną wygodę i użycie. Właściwe jej przekonanie o nadzwyczajnej godności człowieka było fundamentem porządku społecznego, obyczajów, kultury i stosunków międzyludzkich.Nam dane jest żyć w czasie głębokiego kryzysu tych wartości. Upowszechnia się egoizm, praktyczny materializm i oportunizm. Coraz rzadziej ludzie chcą "bardziej być". Coraz częściej chcą "więcej mieć", nawet za cenę kłamstwa, porzucenia Ojczyzny, zaparcia się Boga. Takie pokolenia nie sprostają wyzwaniu czasów. Nie zbudują nowej Polski, śnionej przez wieki. Polski sprawiedliwości społecznej. Polski szlachetnej i twórczej, obfitej w chleb. Polski szczęśliwych ludzi. Wielkiej Polski! Komu Ojczyzna jest rzeczywiście droga, musi podjąć trud wewnętrznej przemiany i musi, nie zwlekając, zacząć go od siebie. Wzywał do niej Wielki Prymas Tysiąclecia. "Nie trzeba oglądać się na innych - mówił - na tych lub owych, może na polityków, żądając od nich, aby się odmienili. Każdy musi zacząć od siebie... A wtedy, gdy wszyscy będziemy się odradzać, i politycy będą się musieli odmienić, czy będą chcieli, czy nie". Miejmy odwagę wstąpić na drogę wskazaną przez Wielkiego Rodaka. Drogę ludzi dzielnych. Drogę szlachetnego, wielkiego i zawsze wiernego Narodu! Henryk J. Goryszewski
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |