Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Zło masturbacji

Człowiek - słyszy się głosy - musi działać seksualnie. Nie można oczekiwać np. od młodzieży, że nie będzie tego w jakiś sposób robić. Pragnienie zaspokojenia przez samogwałt - mówi się - jest rzeczą naturalną w wieku dojrzewania, nawet dobrodziejstwem. Sam z czasem przechodzi, najpóźniej, kiedy podejmie się "normalne" współżycie.

Jest to uwspółcześniona wersja tzw. "teorii szklanki wody". Jeżeli komuś chce się pić, powinien ugasić pragnienie, i nie ważne w jaki sposób to robi; może posłużyć się szklanką, kubkiem itp., ważne, aby zaspokoić pragnienie. Tę teorię wymyślili i głosili w odniesieniu do życia seksualnego radzieccy komuniści w latach 20-tych. Wkrótce jednak wycofali się, ponieważ zobaczyli fatalne jej skutki. Obecnie to samo głoszą polscy oświeceni liberałowie - często z tytułami naukowymi i na poważnych stanowiskach. Myślą i mówią, że walczą z "ciemnogrodem".

Pierwsze, sporadyczne, "niewinne" przypadki samogwałtu, jeżeli nie podejmie się przeciwdziałań, prowadzą szybko do uzależnienia, z którego bardzo trudno się uwolnić. W tym momencie rozpoczynają się problemy trwające często całe życie. Dłuższe uzależnienia seksualne są równie trudne do opanowania jak uzależnienie od alkoholu czy narkotyków. Wtedy właśnie zaczyna się pleść głupstwa w rodzaju: "Ależ człowiek musi działać seksualnie!", a prezerwatywa wydaje się być jednym z największych wynalazków w dziejach ludzkości. Złamana została pewna wewnętrzna granica. Nałogowiec przestaje być panem swego ciała. Zdany jest teraz na jego łaskę i niełaskę. Dokąd prowadzi nowy pan? Jak rozwinie się uzależnienie? To przecież nie osoby wolne i odpowiedzialne wykorzystują seksualnie własne dzieci, gwałcą kobiety, korzystają z usług prostytutek, zdradzają nagminnie żony, roznoszą choroby weneryczne, uprawiają różnego rodzaju perwersje itd. To są właśnie niektóre owoce uzależnień seksualnych.

Wraz z upowszechnieniem pornografii, życiowego "luzu", pojawieniem się programów tzw. "wychowania seksualnego" pisanych przez erotomana, wzrasta liczba poważnych uzależnień seksualnych. Widzi się obecnie coraz wyraźniej ich destruktywne skutki.

W Stanach Zjednoczonych - według organizacji o nazwie Sex and Love Addicts Anonymons (SLAA) - znajduje się około 2 milionów kobiet wymagających terapii. Mężczyzn jest jeszcze więcej, ponieważ mężczyźni łatwo stają się klientami przemysłu pornograficznego, jednego ze źródeł problemu. SLAA, która działa na wzór Anonimowych Alkoholików (AA), zajmuje się leczeniem uzależnień seksualnych. Podstawą leczenia jest zachowanie całkowitej wstrzemięźliwości trwającej najczęściej kilka lat... Wtedy - co ciekawe - okazuje się, że człowiek nie musi działać seksualnie, a taka wstrzemięźliwość okazuje się dla niego - jeszcze dodatkowo - zbawienna.

Nie każdy, oczywiście, młody człowiek nałogowo uprawiający samogwałt, stanie się przestępcą seksualnym, choć przy obecnym klimacie moralnym (tworzonym, ma się wrażenie, przez erotomanów na wpływowych stanowiskach) ten margines będzie się z całą pewnością poszerzał. Zostawmy skrajne przypadki i przyjrzyjmy się najbardziej typowej sytuacji, mianowicie wpływowi nałogowej masturbacji na późniejsze życie małżeńskie.

Dla psychiki chłopaka w okresie dojrzewania kontakt z erotycznym czasopismem czy pornograficznym filmem jest mniej więcej tym samym, czym zderzenie pędzącego samochodu z przydrożnym drzewem (wielka szkoda, że tylu rodziców nie myśli o tym, co mogą przeżywać ich dzieci). Oglądanych obrazów nie można zapomnieć, stale pojawiają się w wyobraźni potęgując i tak już duże napięcia. Stają się obsesją tym trudniejszą do opanowania, że przyjemną. Myśli, uczucia obracają się wokół jednego tematu, inne sprawy stają się coraz mniej ważne. Trudno skupić się na nauce, traci się ideały, zainteresowania, karłowacieje życie emocjonalne itp.

Seksualność pojmowana jest teraz i przeżywana jako nieograniczone, zawsze dostępne źródło przyjemności. Problem w tym, że jest to przyjemność powodująca uzależnienie. Nałogowiec poszukiwać będzie coraz silniejszych wrażeń. Samogwałt w samotności schodzi na drugi plan, choć też ujdzie, kiedy nie ma pod ręką dziewczyny.

Dlaczego tak często swoje doświadczenie seksualne odczuwają dziewczęta jako wykorzystanie? No właśnie dlatego, że zgodziły się na współżycie z chłopakiem uzależnionym, któremu chodziło tylko o zdobycie narzędzia do zaspokojenia nałogu masturbacji. Zmieniły się jedynie zewnętrzne okoliczności, mechanizm funkcjonowania seksualnego, ukształtowany przez wcześniejsze doświadczenia, pozostał taki sam. Dziewczyna w takim układzie traktowana jest nie jako osoba godna szacunku i miłości, mężczyzna chce jedynie zaspokoić swój nałóg, posługując się w tym celu jej ciałem. Wiadomo, że osoby uzależnione są egoistyczne, oszukują, wykorzystują innych, ślepną na większe wartości. Erotomani, alkoholicy i narkomani są w tam względzie do siebie podobni.

Ktoś, kto pozwolił się wciągnąć w nałóg samogwałtu, ulegał mu przez wiele lat, nie uwolni się od niego w chwili zawarcia ślubu. Świadectwo ślubu nie uwalnia od nałogów. Do tego potrzeba osobistego wysiłku, I znowu młody małżonek uśmierza swój nałóg już nie samotności, ale przy pomocy ciała swej żony. Nie jest to "normalne" współżycie ale raczej karykatura. Stosowanie środków antykoncepcyjnych w małżeństwie podyktowane jest chyba najczęściej brakiem wewnętrznej wolności. Małżonkowie są uzależnieni i nie potrafią powstrzymać się od współżycia w dniach płodności kobiety. Jak inaczej wytłumaczyć karmienie się szkodliwymi, chemicznymi substancjami albo stosowanie jakichś dziwacznych, gumowych przyrządów w tak intymnym akcie jakim jest współżycie małżeńskie. Nałóg wymusza uciekanie się do takich zabiegów.

Zupełnie inaczej przeżywają współżycie seksualne małżonkowie, którzy zachowali przedmałżeńską czystość. Nauczyli się i potrafią kontrolować naciski popędu, zachowali wewnętrzną wolność... Akt seksualny ma potencjalną zdolność związania małżonków w sposób zupełnie wyjątkowy. Żadne inne działanie nie ma takiej mocy. To ważna rzecz, jeśli jedność małżonków ma być głęboka a małżeństwo trwałe. Akt małżeński nie ma takiego działania, jeżeli jest tylko uśmierzaniem przyjemnego nałogu, tak automatycznym, jak wypicie szklanki wody. Akt małżeński jest wyrazem miłości i jedności, buduje tę miłość i jedność jeśli jest wolnym darem z siebie dla współmałżonka. "Wolnymi", a więc nie wymuszanymi przez popęd, i "darem", a więc dawaniem a nie egoistycznym braniem. Wtedy będzie to efekt zjednoczenia pragnień, zamiarów, celów, myśli, stapianiem się nie tylko ciał ale i dusz. Będzie to akt zawierzenia siebie współmałżonkowi, głębokiego złączenia życia małżeńskiego na dobre i złe. Tak się "normalnie" przeżywa współżycie małżeńskie.

Nałóg samogwałtu (rzeczywiście jest to gwałt zadawany sobie) tak "niewinnie" rozpoczynający się w okresie dojrzewania, ma duży wpływ na kształt przyszłego małżeństwa. Przez niego ważna część małżeńskiego życia jaką jest współżycie seksualne, staje się upośledzona, traci bowiem moc wyrażenia i budowania miłości i jedności.

Jak zachować wewnętrzną wolność? Jak uwolnić się od uzależnień seksualnych? Do tego potrzeba przede wszystkim prowadzić życie duchowe. Św. Paweł pisał: "Oto czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała" (Gal 5, 16). Czystość jest cnotą nie znaną wśród pogan, ateistów, komunistów, materialistów ani nawet wśród wierzących a nie praktykujących katolików. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie zapanować nad swoim ciałem. Niezbędna jest do tego Boża łaska, pomoc Ducha Świętego. Bez codziennej modlitwy, częstej Spowiedzi i Komunii św., nie jesteśmy w stanie oprzeć się pożądliwości.

Św. Augustyn po swoim nawróceniu pisał: "Mniemałem, że do powściągliwości człowiek jest zdolny o własnych siłach... Głupiec, nie wiedziałem, że - jak napisano - nikt nie może być powściągliwy, jeżeli Ty mu tego nie udzielisz. Udzieliłbyś mi na pewno, gdybym z głębi serca wołał do Ciebie i gdybym miał wiarę dostatecznie mocną, by moje troski Tobie powierzyć".

Właśnie przykład św. Augustyna, wielkiego grzesznika a potem wielkiego świętego, pokazuje jak słabi jesteśmy bez pomocy Bożej łaski, ale i jak radykalnie może odmienić ona życie. Chodzi tylko o to, by chcieć przemiany, a potem wytrwale poszukiwać pomocy u Boga w swoim zmaganiu o wewnętrzną wolność.

Jan Bilewicz

Publikacja za zgodą redakcji
Miłujcie się!, nr 5-8/1997

Wasze komentarze:
ona: 20.12.2010, 16:19
do Zniewolonego i do Zrozumiałem kazdy nałog to ten sam schemat jeden impuls jedna chwila pociaga za soba kolejne i kolejne takie czyby.Kochani najpierw trzeba sobie zadac pytanie czy ja chce zerwac z tym nałogiem?bo zeby zerwac trzeba chciec tego bardzo, jesli odpowiedz brzmi tak i a łujesz tego co robiłes idz do spowiedzi , bo bez Boga ciezko wam bedzie bardzo ciezko , zyj z Bogiem , ofiaruj trudy Jemu , rozmawiaj z Nim i walcz , jednoczesnie staraj sie zyc tak by nie wstydzic sie czynow i i niemusil niczego zataiac przed bliskimi , nie mysl o tym grzechu, znajdz sobie hobby , mnostwo zajec, skasuj to co cie kusi wszelkie teksty pornografie zdjecia nie mysl o tym i kiedy przyjdzie krytyczny moment natychmiast zajmij sie czyms innym odwroc uwage od tego i powiezaj sie Jemu Bogu.
zniewolony: 23.11.2010, 23:22
I jak koleżanki i koledzy? Walczycie z nałogiem? Jakie są efekty duchowych walk?
Zrozumiałem: 10.11.2010, 19:59
Bóg zapłać
zniewolony: 10.11.2010, 09:21
do Zrozumiałem: Przeczytaj ile ja lat się z tym gównem męczę, a jaki jest mój wiek. Tym bardziej się motywuj i walcz z tym. Niewykluczone, że czeka Cię inna ciężka próba: trzeba będzie powiedzieć o tym partnerce... Ale z drugiej strony nie jestem w związku, więc wypowiadam się ostrożnie... W każdym razie trzymaj się stary i jak to się powiada: Dasz radę!
Zrozumiałem: 08.11.2010, 22:41
RATUNKU !!! Po prostu masakra mam 32 lata mam od 9-10 lat mieszkam z moją partnerką mamy 5-letnią córeczkę (oczywiście jest ochrzczona) ale nie mamy ślubu. Od niedawna uświadomiłem sobie że mam poważny problem z masturbacją. Po prostu jestem nałogowcem. Zawsze uważałem że jest to taki powiedzmy dodatek urozmaicający, a nie uzależnia zbytnio i nigdy nie próbowałem z tym zerwać. Robiłem kilkudniowe przerwy ale zawsze wracałem. W ostatnich miesiącach przybrało to na sile do takiego stopnia, że masturbowałem się po 3, a nawet 4 razy dziennie. Stopniowo potrzebowałem coraz nowszej dawki pornografii, a każdą w miarę atrakcyjną kobietę gwałciłem w myślach. Żałosne jest to że moja partnerka jest tą jedyną w życiu nigdy jej fizycznie nie zdradziłem aż tu taka miazga gdy uświadomiłem sobie że zdradzałem ją każdego dnia. W ostatnich tygodniach ruszyło mnie totalnie, gdy zauważyłem że kieruję moje życie w złym kierunku zacząłem wiele zmieniać i po kolei systematycznie odrzucać to co podpowiadał mi pan Bóg (jestem pewien że to jego zasługa) i zacząłem się nawracać. Po pierwsze odrzuciłem ideologię New age która usprawiedliwiała moje nałogi , która utwierdzał nie że jestem ok. , że to co sprawia mi przyjemność jest dla mnie dobre , a chrześcijaństwo to skostniała religia. Im więcej odrzucałem złego z mojego życia tym więcej dostrzegałem innych złych rzeczy , które jeszcze powinienem zmienić. Zacząłem się systematycznie modlić co ogromni e mi pomaga ale nadal nie skupiałem głównego mojego grzechu na masturbacji , a wydaje mi się że to właśnie jest sedno mojego zniewolenia i przeszkody przed otrzymywaniem Bożej łaski. Jako że nie mam ślubu od wielu wielu lat nie chodzę do spowiedzi gdyż moje winy nie zostaną mi odkupione oraz od niepamiętnych czasów nie przyjmuję komunii świętej. Żeby nie pisać autobiografii i nie odbiegać zbytnio od tematu to szczerze pragnę przyjąć sakrament małżeństwa i żyć zgodnie z zasadami wiary katolickiej. Wszystkie przeszkody jakoś ustępowały New age jest już nic nieznaczącą przeszłością , byłem u spowiedzi aby poradzić się księdza i dowiedzieć się jakie kroki musimy podjąć aby przyjąć sakrament małżeństwa aż tu nagle natrafiłem na taką ścianę jak masturbacja. MASKARA to jest taki narkotyk że głowa mała. Zlasowało mi to mózg totalnie. Modlitwa pomaga ale są takie chwile że szamoczę się jak dzikie zwierzę bo tak mnie do tego ciągnie. W chwili obecnej mam za sobą najdłuższy okres bez masturbacji …. zaledwie 8 dni i już wariuję. Wykasowałem prawie wszystkie pornosy z dysku, staram się nie prowokować fantazji ale gdy np. jestem sam w domu przeżywam koszmar głodu. Dziękuję Panu Bogu że pozwolił mi zrozumieć sedno mojego zniewolenia poprosiłem go o to i otrzymałem tą łaskę poprzez dosyć dziwny zbieg okoliczności, ale jak to przetrzymać. Jak czytam że ludzie po 5-lat nie mogą z tego wyjść to jestem przerażony. Dużą podporą są świadectwa osób, które mają to już za sobą lub są na coraz lepszej drodze ale skoro ofiarowałem Bogu moje szczere postanowienie poprawy, a znowu to zrobię to wstyd mi będzie się do Niego o cokolwiek zwrócić.
zniewolony: 03.11.2010, 20:36
A może my wszyscy jesteśmy chorzy? Psychicznie? Może somatycznie czy psychosomatycznie, wiem że te teorie to bardzo śmiałe potwierdzenia, ale może to nie nasza wina do końca? Mózg to narząd, który może mieć tak samo mnóstwo uchybień, niedociągnięć jak każdy narząd...
Dave: 03.11.2010, 14:43
Kurde! Powoli przestaje wierzyć, że uda mi się z tego wyjść. Miałem gorsze i lepsze momenty, raz upadałem co dzień, raz napełniony jakąś dziwną "siłą-miłością" wytrzymałem pół roku. Dziś znów upadłem, a myślałem, że uda mi się, że mam tą siłę. Dlaczego jestem taki słaby? Ja nie chcę pożądać! Ja chcę kochać! JESTEM Z WAMI! BĘDĘ SIĘ MODLIŁ ZA NAS WSZYSTKICH.
paulos: 02.11.2010, 16:04
Tez mam z tym problem, narazie próbuje się z tego uwolnić ale czasami wychodzi a czasami nie.Mam ten problem od kilku lat.Proszę was o modlitwę za mnie. Pozdro :)
zniewolony: 25.10.2010, 23:59
... Życie po raz kolejny uczy jak nie wolno dosłownie interpretować tekstów i ślepo nie kupować czyichś opinii. Masturbacja, niekontrolowana i źle pokierowana jest sporym zagrożeniem dla człowieka. Hiperseksualność, nałogowy onanizm... mówią same za siebie. Olbrzymim problemem nadal pozostaje fakt, że u wielu ludzi wśród - szczególnie dojrzewającej młodzieży - ale też dorosłych osób odbiera się fantazjowanie erotyczne, pierwsze próby autoerotyzmu jako całkowite - przepraszam za określenie - "zszatanowanie", zdeprawowanie, utratę wszelkiej czystości, godności itp. Niestety w naszym ciemnym kraju masturbacja to wciąż temat tabu, a co bardziej żałosne wielu ludzi wytyka innym samogwałty, fantazjowanie erotyczne, tymczasem KAŻDEGO z nas to dotyka. Masturbacja powinna być odbierana nie jako sygnał koszmarnego zła - ale jako sygnał albo dojrzewania, albo braku możliwości zaspokojenia seksualnego - albo często też samotności lub bardzo silnego obciążenia psychicznego. Jeszcze bardziej przerażające jest to, że masturbacja nie jest traktowana jako objaw w/w sytuacji/problemów tylko z urzędu jako stan całkowitej alienacji w sferze duchowej (niestety rozciąga się to też na inne sfery życia człowieka). Przykre i co bardziej, żenujący jest fakt, że istnieje wiele osób, które nie mogąc sobie poradzić z masturbacją, zamiast liczyć na wsparcie najbliższych, o pomoc, dialog, które są chyba najskuteczniejszym sposobem ujarzmienia zapędów autoerotycznych i możliwością zmiany interpretacji swoich zachowań, a co za tym idzie ustabilizowania psychiki i prawidłowego rozumowania seksualności, ucieka na fora internetowe, do psychologów (na których i tak wielu nie stać) i do kapłanów. Niestety wielu księży prezentuje jeszcze prastare, ciemnogrodzkie poglądy, nie starając się pomóc bliźniemu, zrozumieć go, co jest niestety równoznaczne z profanacją urzędu duchownego)... Psychologów mamy za mało, a rodzina, z nią też różnie bywa. Niestety w moim przypadku przygoda z masturbacją zaczęła się w wieku 8 lat... Niby niewinnie, ale jednak wiek 8 lat może dawać do myślenia - co innego 11,12... Mój obraz psychologiczny (oświadczam, że nie miałem kontaktu z psychologiem). Analizując zlepek moich zachowań najbliżej mi będzie do neurotyka. Częste wybuchy gniewu, niekontrolowane impulsy (może ZOK?), od mniej więcej gimnazjum/liceum masturbacja do 10 razy dziennie była normą, oczywiście głębsze kontakty z rówieśnikami mogłem sobie od razu wybić z głowy. Ogromne trudności z kontrolowaniem stresu, częste objawy somatyczne (ścisk głowy, bóle, kłucie w brzuchu i biegunka, czasami kołatanie serca), każde niepowodzenie w nawet najmniejszej czynności - od razu zawód, frustracja - czyli perfekcjonizm. Codziennie od lat obraz ten sam - komputer, masturbacja, często pornografia (jedyne pocieszenie, że nie ostra), zainteresowań szczególnych brak, poza sporadyczną lekturą prasy motoryzacyjnej, ostatnio siedzę w lotnictwie, żużlu. Studia - szkoda opowiadać. Popatrzcie ludzie na mój "dorobek" i zobaczcie jak nałogowa masturbacja potrafi zniszczyć życie. Efektem tego jest m.in.: silne obniżenie zainteresowania, zmiany w organiźmie (u mnie objawy to bardzo silne osłabienie każdego dnia, mimo faszerowania się kofeiną i słodkościami), napadowe bóle głowy co 2-3 dni. Każdy orgazm to potężne zużycie energii... Nie wiem już co mam pisać, to jeszcze nie wszystko co chciałem Wam opowiedzieć, ale odezwę się na pewno, pamiętajcie, póki nie wpadliście w nałóg to naprawdę nie ma powodów do czynienia sobie wyrzutów sumienia. Zwróćcie się do kogoś - do rodziców, do zaufanego kapłana, przyjaciela, psychologa. Jeśli masz wątpliwości co do rodzica - też nie bój się, rodzice to tylko ludzie, też zdarzają się głupcy, niech to będzie dla Ciebie doświadczenie, że rodzice to nie Bóg tylko ludzie! WALCZCIE O CZYSTOŚĆ, NIE BÓJCIE SIĘ I WALCZCIE ŻEBYŚCIE BYLI SZCZĘŚLIWYMI RODZICAMI I MAŁŻONKAMI (no i singlami jak niektórzy chcą)
zniewolona: 22.10.2010, 17:05
Do zniewolonego! "BOG bez względu na to, jak bardzo od Niego odejdziemy, jak bardzo GO obrazimy i jak nisko upadniemy, nie przestaje nas wołać,zapraszać do zmiany życia,do podnoszenia się i wybrania drogi czystości" OTWORZ mu swoje serce.BÓG Zapewniam CIĘ :TAK JEZUS Ci wszystko przebaczy bo ON nas bardzo kocha. Ja też jestem zniewolona ale widzę już u siebie zmaianę widzę jak Jezus we mnie działa trzeba mu tylko zaufać wierzę że TOBIE też się uda,zacznij chociaż dziesiątek różanca odmawiać a jeśli nawet nie dajesz rady odmówić to przynajmniej uklęknij przed obrazem JEZUSA MIŁOSIERNEGO i się w NIEGO wpatruj,modlę się za CIEBIE będzie dobrze.Polecam też dwumiesięcznik MIŁUJCIE SIĘ a także modlitwę do BŁ KAROLINY.
zniewolony: 18.10.2010, 18:57
Do zniewolona: Jak myślisz czy Jezus będzie w stanie mi wybaczyć jak wielokrotnie zatwardzałem swoje serce na jego głos? Czy przy wielu wyrzutach sumienia kiedy tłumiłem je w sobie dam radę jeszcze reaktywować je na nowo? Czy po 13 latach trwania w nałogu, który tak mnie wyniszczał duchowo i fizycznie (nie ukrywam, że bardzo częsta masturbacja dosłownie zryła mi mózg...) podniosę się na nogi? Często czuję się jakbym kompletnie oderwał się od tego świata...
zniewolona: 17.10.2010, 17:58
Do zniewolonego; wiem co czujesz ale ja też wiem co pisze sama byłam w tak beznadziejnym stanie też miałam zatracone sumienie. Ale nic nie jest straconego jeśli tylko ty będziesz chciał się z tego wydostać zależy tylko od Ciebie.Ja kiedyś wzywałam szatana chciałam z konczyć z sobą bo nie widziałam sensu dalej żyć,i pewnie tak by się stało ale napotkałam osobę i wierzę że to BÓG postawił na mojej drodzę własnie kapłana zresztą do tej pory jest moim spowiednikiem ,który pokazał mi drogę wyjścia. Byłam kilka razy u egzorcysty i szczeże po tych spotkaniach wcale od razu nie było pomocy ,niestety szatan się upominał ciągle, były dni że chciałam zrezygnować z dalszej walki bo tak było mi ciężko dzieki BOGU przetrwałam żyję i JEZUSOWI za to dziękuje. Nie poddaj się zacznij walczyć na początku napewno będzie Ci ciężko ale dasz radę proszę spróbuj przynajmniej pogadać z jakimś księdzem opowiedz mu o wszystkim a na pewno wskaże Ci dalszą drogę jak z tym walczyć. Będe się modlić za Ciebie.Zapamiętaj w życiu nic nie jest proste i na pewno nie chcesz po smierci iść do piekła więc zacznij walczyć.
zniewolony: 16.10.2010, 09:38
Do zniewolona: Tak łatwo Ci mówić... Przystąp do sakramentu... Znasz takie uczucie kiedy całkowicie tracisz sumienie? Kiedy nie czujesz nic w środku, nikt i nic Ci nie podpowiada co masz robić żeby żyć prawidłowo? Zamiast tego poddajesz się dedukcji, która i tak rodzi dodatkowe wątpliwości. Nie chodzę do kościoła, szydziłem z Jezusa, z Jego męki. Dla mnie to już jednoznaczny sygnał - ze mną koniec - co bym nie zrobił i tak zostanę nikim, jedynie marnym człowieczyną, który potrafi bić rekordy masturbacji w ciągu dnia, trwając w nałogu od 13 (szukam kogoś kto mnie przebije) lat, zmarnował szansę na wiele kontaktów z fajnymi ludźmi i w życiu kieruje się nerwami i nieuczciwością, a nie rozumem. Dla mnie to już pewne - zaprzepaściłem szanse, której nie warto próbować odnowić bo perspektywa dożywotniego swądu nie jest przyjemna...Już dawno wybiłem sobie z głowy żonę, dziecko - choć dawniej tak bardzo chciałem mieć oboje. Ale niestety nie każdy człowiek ma szansę na miłość i bycie kochanym... Smutne, ale prawdziwe...
zniewolona: 14.10.2010, 17:46
Do zniewolonego! Nie poddawaj się z JEZUSEM możesz wszystko wystarczy byś tylko MU zaufał. Zacznij z tym walczyć czyli po każdym upadku przystępuj do spowiedzi,często przyjmuj Pana Jezusa w komuni Św odmawiaj codziennie cząstkę różanca a będzie dobrze.Ja też mam z tym problem walczę od 5 lat czasami chodzę nawet co drugi dzień do spowiedzi wiem że nie jest to takie proste ale ufam że JEZUS mnie z tego uwolni!!! Czasami też mam chwile zwątpienia nawet po upadku nasuwają mi się mysli samobójcze, też nie wiedziałam jaki to ma sens to moje życie.Ale ostatni właśnie ks.mi uświadomił ze BÓG mnie kocha to właśnie JEZUS dał się przybić do krzyża za moje i twoje grzechy ON umarł za mnie i za Ciebie bo nas tak BARDZO KOCHA, mimo naszych upadków ON jest zawsze nas blisko więc nie masz na co czekać idz jak najprędzej do sakramentu pokuty i oddaj się JEZUSOWI,powierz mu siebie.
Zniewolony...: 09.10.2010, 13:48
Zmagam się z problemem masturbacji od 13 lat. A mam 21! Zaczęło się niewinnie, a potem lawina. Od mniej więcej gimnazjum do teraz przybrało to obsesję - po kilka razy nawet do dziesięciu dziennie. Ten mechanizm jest u mnie tak naturalny, że robię to niemal automatycznie. Każde "dojście" wyciąga ze mnie ogrom energii, mam problemy ze snem, z koncentracją, często muszę sięgać po tabletki przeciwbólowe. Jestem w takim stanie, że nie wiem czy w ogóle jest już sens się zmieniać, czy walczyć... Wszyscy pewnie powiedzą że tak, że walcz, że warto... Ale po co? No po co, jak ten cały smród będzie ciągle się za mną ciągnąć? Jaki jest sens, żebym się zmieniał, przecież szkoda nawet wyobrażać sobie jakim ja mógłbym być mężem i ojcem? Wychudzony, lękliwy, nieodpowiedzialny koniobijca i prawie ateista z 13letnim stażem? Nie mam praktycznie zainteresowań, studia nie sprawiają mi radości, w ogóle nic mnie nie cieszy, nawet duże sukcesy, nigdy nie byłem specjalnie lubiany... Moje sumienie chyba już definitywnie wygasło... W takim razie nasuwa się pytanie... Po co żyć?
wiech: 04.10.2010, 01:06
ludzka rzeczą jest upadać a diabelską trwać w upadku, pisze to po 2 upadkach przed kilkoma minutami wydaje się że nie damy rady i szatan zwycięży, ale do póki walczysz jesteś zwycięzcą
Grzesiek: 30.09.2010, 21:22
A ja dzisiaj Upadlem ;/ ostatnio juz na tyle czesto to robie ze juz nie wytrzymuje z tym grzechem sumienie nie daje mi spokoju prosze was o modlite nademna a i ja sie zawas poomodle pozdrawiam wszystkich
Andre: 23.09.2010, 11:38
Jezus do Św. Faustyny: Jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem Swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się Serce Moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili Serce Moje, a cieszę się z ich powrotu. Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną.(Dz 1728)
Kasia: 08.09.2010, 10:41
Vojteck! Miesiąc czasu to znowu nie jest tak mało, żeby dobrze przygotować się i wreszcie wyrzucić ten cały gnój z serca. Ty wierzysz w miłosierdzie Jezusa? Wierzysz, że On JUŻ Ci to wszystko przebaczył??? Teraz, Chłopie, uspokój się, bo póki żyjesz (!) nic nie jest stracone. Jedna spowiedz oczywiście wystarczy, by zmazać ten grzech, ale pamiętaj, że musisz powiedzieć całą prawdę, to znaczy jak długo jesteś w nałogu i od kiedy świętokradzko przyjmujesz Chrystusa w Komunii. Ale bez strachu! Zapewniam, że w konfesjonale nikt z toporem na Ciebie nie czeka - jeśli już, to będziesz ryczał, jak małe dziecko, bo spieprzyłeś sobie życie, a Bóg... nadal kocha Cię nieprzytomnie. Bracie, wstawaj czym prędzej! My wszyscy modlimy się tu za Ciebie!!!
Vojteck: 05.09.2010, 17:52
Ja mam chyba największy problem z was wszystkich. Ja to robię gdzieś około od 3-ech lat i jeszcze w dodatku przyjmuję komunię św. świętokracko. A za miesiąc niecały mam bierzmowanie. nie wiem co mam robić. Pomóżcie! Jak pójdę do spowiedzi to czy wystarczy jedna spowiedź z tego strasznego grzechu? Proszę o modlitwę i pomoc!!!! Już nie daję rady. mam myśli samobójcze!
[1] [2] [3] [4] [5] (6) [7] [8] [9] [10] [11] [12]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej