Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Zło masturbacji

Człowiek - słyszy się głosy - musi działać seksualnie. Nie można oczekiwać np. od młodzieży, że nie będzie tego w jakiś sposób robić. Pragnienie zaspokojenia przez samogwałt - mówi się - jest rzeczą naturalną w wieku dojrzewania, nawet dobrodziejstwem. Sam z czasem przechodzi, najpóźniej, kiedy podejmie się "normalne" współżycie.

Jest to uwspółcześniona wersja tzw. "teorii szklanki wody". Jeżeli komuś chce się pić, powinien ugasić pragnienie, i nie ważne w jaki sposób to robi; może posłużyć się szklanką, kubkiem itp., ważne, aby zaspokoić pragnienie. Tę teorię wymyślili i głosili w odniesieniu do życia seksualnego radzieccy komuniści w latach 20-tych. Wkrótce jednak wycofali się, ponieważ zobaczyli fatalne jej skutki. Obecnie to samo głoszą polscy oświeceni liberałowie - często z tytułami naukowymi i na poważnych stanowiskach. Myślą i mówią, że walczą z "ciemnogrodem".

Pierwsze, sporadyczne, "niewinne" przypadki samogwałtu, jeżeli nie podejmie się przeciwdziałań, prowadzą szybko do uzależnienia, z którego bardzo trudno się uwolnić. W tym momencie rozpoczynają się problemy trwające często całe życie. Dłuższe uzależnienia seksualne są równie trudne do opanowania jak uzależnienie od alkoholu czy narkotyków. Wtedy właśnie zaczyna się pleść głupstwa w rodzaju: "Ależ człowiek musi działać seksualnie!", a prezerwatywa wydaje się być jednym z największych wynalazków w dziejach ludzkości. Złamana została pewna wewnętrzna granica. Nałogowiec przestaje być panem swego ciała. Zdany jest teraz na jego łaskę i niełaskę. Dokąd prowadzi nowy pan? Jak rozwinie się uzależnienie? To przecież nie osoby wolne i odpowiedzialne wykorzystują seksualnie własne dzieci, gwałcą kobiety, korzystają z usług prostytutek, zdradzają nagminnie żony, roznoszą choroby weneryczne, uprawiają różnego rodzaju perwersje itd. To są właśnie niektóre owoce uzależnień seksualnych.

Wraz z upowszechnieniem pornografii, życiowego "luzu", pojawieniem się programów tzw. "wychowania seksualnego" pisanych przez erotomana, wzrasta liczba poważnych uzależnień seksualnych. Widzi się obecnie coraz wyraźniej ich destruktywne skutki.

W Stanach Zjednoczonych - według organizacji o nazwie Sex and Love Addicts Anonymons (SLAA) - znajduje się około 2 milionów kobiet wymagających terapii. Mężczyzn jest jeszcze więcej, ponieważ mężczyźni łatwo stają się klientami przemysłu pornograficznego, jednego ze źródeł problemu. SLAA, która działa na wzór Anonimowych Alkoholików (AA), zajmuje się leczeniem uzależnień seksualnych. Podstawą leczenia jest zachowanie całkowitej wstrzemięźliwości trwającej najczęściej kilka lat... Wtedy - co ciekawe - okazuje się, że człowiek nie musi działać seksualnie, a taka wstrzemięźliwość okazuje się dla niego - jeszcze dodatkowo - zbawienna.

Nie każdy, oczywiście, młody człowiek nałogowo uprawiający samogwałt, stanie się przestępcą seksualnym, choć przy obecnym klimacie moralnym (tworzonym, ma się wrażenie, przez erotomanów na wpływowych stanowiskach) ten margines będzie się z całą pewnością poszerzał. Zostawmy skrajne przypadki i przyjrzyjmy się najbardziej typowej sytuacji, mianowicie wpływowi nałogowej masturbacji na późniejsze życie małżeńskie.

Dla psychiki chłopaka w okresie dojrzewania kontakt z erotycznym czasopismem czy pornograficznym filmem jest mniej więcej tym samym, czym zderzenie pędzącego samochodu z przydrożnym drzewem (wielka szkoda, że tylu rodziców nie myśli o tym, co mogą przeżywać ich dzieci). Oglądanych obrazów nie można zapomnieć, stale pojawiają się w wyobraźni potęgując i tak już duże napięcia. Stają się obsesją tym trudniejszą do opanowania, że przyjemną. Myśli, uczucia obracają się wokół jednego tematu, inne sprawy stają się coraz mniej ważne. Trudno skupić się na nauce, traci się ideały, zainteresowania, karłowacieje życie emocjonalne itp.

Seksualność pojmowana jest teraz i przeżywana jako nieograniczone, zawsze dostępne źródło przyjemności. Problem w tym, że jest to przyjemność powodująca uzależnienie. Nałogowiec poszukiwać będzie coraz silniejszych wrażeń. Samogwałt w samotności schodzi na drugi plan, choć też ujdzie, kiedy nie ma pod ręką dziewczyny.

Dlaczego tak często swoje doświadczenie seksualne odczuwają dziewczęta jako wykorzystanie? No właśnie dlatego, że zgodziły się na współżycie z chłopakiem uzależnionym, któremu chodziło tylko o zdobycie narzędzia do zaspokojenia nałogu masturbacji. Zmieniły się jedynie zewnętrzne okoliczności, mechanizm funkcjonowania seksualnego, ukształtowany przez wcześniejsze doświadczenia, pozostał taki sam. Dziewczyna w takim układzie traktowana jest nie jako osoba godna szacunku i miłości, mężczyzna chce jedynie zaspokoić swój nałóg, posługując się w tym celu jej ciałem. Wiadomo, że osoby uzależnione są egoistyczne, oszukują, wykorzystują innych, ślepną na większe wartości. Erotomani, alkoholicy i narkomani są w tam względzie do siebie podobni.

Ktoś, kto pozwolił się wciągnąć w nałóg samogwałtu, ulegał mu przez wiele lat, nie uwolni się od niego w chwili zawarcia ślubu. Świadectwo ślubu nie uwalnia od nałogów. Do tego potrzeba osobistego wysiłku, I znowu młody małżonek uśmierza swój nałóg już nie samotności, ale przy pomocy ciała swej żony. Nie jest to "normalne" współżycie ale raczej karykatura. Stosowanie środków antykoncepcyjnych w małżeństwie podyktowane jest chyba najczęściej brakiem wewnętrznej wolności. Małżonkowie są uzależnieni i nie potrafią powstrzymać się od współżycia w dniach płodności kobiety. Jak inaczej wytłumaczyć karmienie się szkodliwymi, chemicznymi substancjami albo stosowanie jakichś dziwacznych, gumowych przyrządów w tak intymnym akcie jakim jest współżycie małżeńskie. Nałóg wymusza uciekanie się do takich zabiegów.

Zupełnie inaczej przeżywają współżycie seksualne małżonkowie, którzy zachowali przedmałżeńską czystość. Nauczyli się i potrafią kontrolować naciski popędu, zachowali wewnętrzną wolność... Akt seksualny ma potencjalną zdolność związania małżonków w sposób zupełnie wyjątkowy. Żadne inne działanie nie ma takiej mocy. To ważna rzecz, jeśli jedność małżonków ma być głęboka a małżeństwo trwałe. Akt małżeński nie ma takiego działania, jeżeli jest tylko uśmierzaniem przyjemnego nałogu, tak automatycznym, jak wypicie szklanki wody. Akt małżeński jest wyrazem miłości i jedności, buduje tę miłość i jedność jeśli jest wolnym darem z siebie dla współmałżonka. "Wolnymi", a więc nie wymuszanymi przez popęd, i "darem", a więc dawaniem a nie egoistycznym braniem. Wtedy będzie to efekt zjednoczenia pragnień, zamiarów, celów, myśli, stapianiem się nie tylko ciał ale i dusz. Będzie to akt zawierzenia siebie współmałżonkowi, głębokiego złączenia życia małżeńskiego na dobre i złe. Tak się "normalnie" przeżywa współżycie małżeńskie.

Nałóg samogwałtu (rzeczywiście jest to gwałt zadawany sobie) tak "niewinnie" rozpoczynający się w okresie dojrzewania, ma duży wpływ na kształt przyszłego małżeństwa. Przez niego ważna część małżeńskiego życia jaką jest współżycie seksualne, staje się upośledzona, traci bowiem moc wyrażenia i budowania miłości i jedności.

Jak zachować wewnętrzną wolność? Jak uwolnić się od uzależnień seksualnych? Do tego potrzeba przede wszystkim prowadzić życie duchowe. Św. Paweł pisał: "Oto czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała" (Gal 5, 16). Czystość jest cnotą nie znaną wśród pogan, ateistów, komunistów, materialistów ani nawet wśród wierzących a nie praktykujących katolików. Człowiek sam z siebie nie jest w stanie zapanować nad swoim ciałem. Niezbędna jest do tego Boża łaska, pomoc Ducha Świętego. Bez codziennej modlitwy, częstej Spowiedzi i Komunii św., nie jesteśmy w stanie oprzeć się pożądliwości.

Św. Augustyn po swoim nawróceniu pisał: "Mniemałem, że do powściągliwości człowiek jest zdolny o własnych siłach... Głupiec, nie wiedziałem, że - jak napisano - nikt nie może być powściągliwy, jeżeli Ty mu tego nie udzielisz. Udzieliłbyś mi na pewno, gdybym z głębi serca wołał do Ciebie i gdybym miał wiarę dostatecznie mocną, by moje troski Tobie powierzyć".

Właśnie przykład św. Augustyna, wielkiego grzesznika a potem wielkiego świętego, pokazuje jak słabi jesteśmy bez pomocy Bożej łaski, ale i jak radykalnie może odmienić ona życie. Chodzi tylko o to, by chcieć przemiany, a potem wytrwale poszukiwać pomocy u Boga w swoim zmaganiu o wewnętrzną wolność.

Jan Bilewicz

Publikacja za zgodą redakcji
Miłujcie się!, nr 5-8/1997

Wasze komentarze:
niezdecydowana: 13.06.2008, 01:02
W artykule napisane jest, że w małżeństwie należy powstrzymywać się od seksu w dniach płodnych zamiast stosować antykoncpecji. czy nie jest to podejście egosityczne, skoro kobiety właśnie w tych dniach mają największą ochotę na zbliżenia? Daje się więc im wybór: albo ciąża, albo pełnia przyjemności. Ta pełnia, ktorą mężczyzna ma zawsze...
Andre: 30.05.2008, 09:51
Zapraszamy i zachęcamy wszystkich gorąco do odprawiania Godziny Miłosierdzia o godz: 15:00, oraz do odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego. Jest to jak przekazał Pan Jezus w Dzienniczku św. Faustynie (Dz. 59) godzina wielkiego Miłosierdzia dla świata i zapewnia nas, że żadna dusza nie zginie, a gdy chociaż jeden raz odmówi koronkę to nawet najcięższy grzesznik dostąpi wielkiego Miłosierdzia w godzinie śmierci. MI BARDZO POMAGA W WALCE Z GRZECHEM MASTURBACJI. UFAJCIE W NIESKOŃCZONE MIŁOSIERDZIE PANA JEZUSA
!: 29.05.2008, 02:03
Bartek, po przeczytaniu Twoich słów z 14.11. wprost urosło mi serce. Sa wspaniałe. Dziękuję Ci, że jesteś, że żyjesz właśnie tam i że napisałeś to świadectwo. Bóg Ci zapłać!
pokra: 23.05.2008, 00:09
pewnie to głupie co napisze, ale jak czytam Wasze komentrze to zazdroszcze niektórym, że są w tak dobrej sytuacj. ja wpadłem w nałóg jako dziecko tzn. mając jakieś 8-9 lat. nie śmiejcie się, nie pukjcie w głowe. nie będe opowiadał w jaki sposób się to stało bo to żałosne, ale uwieżcie że możliwe. O tym że to co robie jest grzechem, że wogle jest czymś złym, dowiedziałem się mając jakieś 15 lat. wtedy byłe juz na takim etapie że robiłem to codziennie. Teraz mam 19 lat. przez te 4 lata nie udalo mi się zwalczyć nałogu, ani nawet zmniejszyć częstotliwości grzeszenia. 4 dni to najdłuższy okres jaki udalo mi sie wytrzymać Nie oglądam pornografi, nie szukam jakichs podniet. Samogwalt wrósł we mnie i wiem że nie uda mi się z niego uwolnić. przegrałem życie bo widzę, że ma to ogromny wpływ na mnie. Nie potrafie sie skoncentrować, czuję że coraz mniej szanuję innych ludzi, jestem coraz nerwowszy,ciągle się czegoś boję, mysli samobujcze to codzienność. Samogwałt niczszczy człowieka, dlatego jeśli czujecie że możecie sie z niego jeszcze uwolnić to róbcie wsystoko żeby tak sie stało. ja juz straciłem nadzieję..
Aneta: 01.05.2008, 22:54
w grzechu trwałam przez 3 lata. ja rowniez myslalam ze moge przestac kiedy chce.ale zycie jak zwykle pokazalo iz to zupelna bzdura. walczylam ale zawsze upadalam. podczas ostatnich rekolekcji cos we mnie peklo to byly chyba slowa ksiedza i wlasne sumienie. postanowilam to wyznac na spowiedzi sw. (do tej pory nazywalam to tylko jako grzeszne rzeczy) gdy wypowiedzialam tak przawdziwa ulge i szczescie ze myslalam iz unosze sie w powietrzu. wyznanie tego kaplanowi bylo dla mnie bardzo ciekie dlatego od tamtej pory jestem juz czysta i czuje naprawde szczesliwa.
Justine: 27.03.2008, 19:15
Proszę Was bardzo o modlitwę w mojej intencji. Od wielu lat trwam w nałogu onanizmu. Już wiele razy próbowałam się z tego uwolnić, ale znów upadałam. Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Naprawdę chcę z tym skończyć, bo chodzę do komunii. Bardzo źle się z tym czuję, nawet okropnie.
Aga: 03.03.2008, 16:27
Cześć, jestem Aga:) Mam 19 lat, i może opowiem Wam swoją historię. Z nałogiem mastrubacji męczyłam się przez kilka dobrych lat. Wszystko zaczeło się całkiem niewinnie, młoda "gówniara" chciała oglądać filmy dla dorosłych, wiecie, jak się mówi dziecku nie rób, to dla dziecka(nastolatka) to zachęta do nieopanowania. Zwłaszcza, że rodzice sprawili mi prezent, piękny, własny telewizor, który stał w moim pokoju. I przez wiele lat, był to tylko i wyłącznie nałóg pornografi. Niestety po jakimś czasie po przez filmiki, odkryłam, że można samemu sobie zrobić "dobrze". I tak się wszystko zaczeło, na początku było to całkiem nieświadomie. Naczytałam się w kolorowych gazetkach, że to wszystko jest normalne, i każdy nastolatek tak powinien, że to wręcz "na zdrowie". Podobało mi się to, i nie traktowałam tego jak nałóg. A wręcz przeciwnie, (patrząc na to z perspektywy czasu, typowe myślenie człowieka uzależnionego), a mianowicie: "w każdej chwili mogę przestać". Do tej pory pmiętam, swoje przerażenie, gdy na którejś lekcji religi w gimnazium usłyszałam, że trwam w grzechu śmiertelnym. Wtedy nawet nie byłam "blisko" koścoła, ale stwierdzenie grzech śmiertelny jakoś we mnie bardzo uderzyło. Poszłam do spowiedzi, jakoś ciężko było mi to z siebie wydusić. Niestety po spowiedzi bardzo szybko wróciłam do nałogu. Owsze miałam nawet przerwy kilku miesięczne, ale potem i tak wrcałam. Wpływało na to wiele czynników: *samotność (podtwierdzam stwierdzenie, że samotnym jest się także wśród ludzi). *odrzucenie ze strony środowiska (mieszkam w dość ziomalskiej okolicy, zawsze jakoś źle się czułam w tej okolicy, z jednej strony błogosławieństwo wielkie Boga-bo nigdy nie ciągnało mnie do picia, palenia, ćpania,itd. Z drugiej strony było to również powodem nieakceptacji ze strony ziomali. Byłam inna, niedzieiejsza, zresztą nadal jestem;) I te odrzucenie, było również pokrywane czynami, nie raz się dostało śnieżką w łeb, czy usłyszało wyzwiska i wulgarne słowa na swój temat. Więc nałóg, wprost idealny sposób na odreagowanie. *pragnienie przyjemności, choć przez chwile poczuć się szczęślią, poczuć emocje. *pragnienie zapomnienia *nie wiara w to że kiedykolwiek będe szczęśliwa, więc "co mi szkodzi"-tak wtedy myślałam. Ponad to miałam świetne warunki w domu, duży własny pokój z dala od wszystkich, z telewizorem, w późniejszym czasie komputerem, netem. Wręcz idealne warunki. No i zaczeła się moja walka. W czasie bycia w nałogu wstąpiłam do oazy, było to jakieś już praiwe 5 lat temu. Zbliżałam się do Boga, ale z nałogu wyjść nie mogłam. Chyba głównie dlatego, bo liczyłam na własne siły. "mogę przestać, kiedy zechce". Lecz takie myślenie sprawiało jedynie to, że ciągle upadałam. Mało tego spowiedzi nie traktowałam, jako droge do wyjścia z nałogu, tylko jako takie odpukanie, i uciszenie na chwile własnego sumienia. Pomysł stałego spowiednika nawet dla mnie nie istniał, wolałam chodzić do różnych księży, żeby mi odpukali i nie drążyli tematu, no bo po co, przecież sama sobie poradze. No i takie myślenie spwodowało jeszcze większy upadek. Któregoś dnia przystąpiłam do Komuni Św. gdy byłam w tym grzchu. Z perspektywy czasu, nie wiem na ile świadomie to zrobiłam, ale zrobiłam. Czyli tym samym dopuściłam się świętokradztwa. Po czym poszłam do spowiedzi i nie nazwałam rzeczy po imieniu, tylko powiedziałam, że przystąpiłam do Komuni Św. gdy miałam grzech, ks. nie drążył tematu, a ja się z tego powdu cieszyłam. Czyli tym samym moje późniejsze Komunie i Spowiedzi nie miały sensu, ponieważ zataiłam grzech. Po paru miesiącach poczułam, że jednak mi bardzo ciąży na sumieniu. Pamiętam, że było to przed moimi drugimi rekolekcjami oazowymi, był to 1'. Dzień przed wyjazdem postanowiłm że pójde do spowiedzi, jak na złość byłam w paru kościołach, ale żaden ksiądz nie spowiadał. Przez co musiałam wyspowiadać się na rekolekcjach, co było dla mnie wielkim przeżyciem. Po pierwsze, zawsze bałam sie spowiedzi prosto w oczy, po drugie musiałam wyspowiadać się z nie lada grzechów, po trzecie ks. na rekolekcjach był kiedyś u mnie w parafi, i był "znajomy" znał mnie, co jeszcze bardziej mnie odrzucało. No i w końcu się przełamałam, była to chyba moja pierwsza w życiu spowiedź kiedy to spowiedź nie była "odpukaniem" tylko szczerą, luźną rozmową, gdzie powiedziałam wszystko od początku do końca. Po rekolekcjach poszłam jeszcze na pielgrzmke, i było super, niestety równie szybko jak wróciłam do domu, tak samo szybko wróciłam do nałogu. I od tego czasu zaczeła się moja świadoma walka z nałogiem, kiedy to świadoma tego że mam problem, i że sama sobie nie umiem z tym poradzić próbowałam wszystkiego, aby uwolnić się od tego nałogu. Katowałam się ćwiczeniami, aby się męczyć i nie mieć siły na nic, powtarzałam ciągle słowo "Jezus" bo gdzieś któryś ksiądz mi powiedział, że takie akty strzeliste ratują w takich sytuacjach, gdy szłam spać, miałam w ręku różaniec, nawet kiedys skropiłam łóżko wodą święconą. Niestety zawsze umiałam znaleść miejsce, sytuacje, pretekst żeby upaść. Wręcz czasami wracałam do domu z jedyną myśla w głowie "zrobić to" jak najszybciej, jak najwiecej, jak najdłużej. Potem oczywiście czułam się beznadziejnie, moja samoocena miała się jeszcze gorzej, moje życie emocjonalne karałowaciało, a w sumie to w ogóle zanikało. Nie chodziłam do spowiedzi, bo wiedziałam, że później nie będę mogła tego zrobić, albo robiłam to z myślą, że skoro Bóg mnie kocha to i tak mi przebaczy. Po jakimś czasie stwierdziłam, że walka z tym nie ma sensu, wtedy też przyszedł czas buntu. Powiedziałam, że dość grzecznej, posłusznej, cichej, potulnej, religijnej Agniesi. Przestałam się modlić, przestałam chodzić do kościoła (nawet w niedziele), przestałam chodzić na oaze. Albo chodziłam z przymusu tylko na spotkania formacyjne, żeby je "zaliczyć". Przestałam ograniczać się tylko do oazowych imprez, zaczełam żyć dzisiejszym życiem. Bywało picie na imprezach, z podrywaniem chłopków też nie było problemu, zaczełam patrzeć na nich nie jak na człowieka, ale jak na towar. Nałóg przetał być dla mnie problemem, robiłam to bo mogłam, żaden kościół, Bóg nie stał mi na przeszkodzie. I tak trwałam przez jakis czas, próbowałam sobie i innym udowodnić, że umiem również w ten sposób żyć, że Bóg nie jest mi do niczego potrzebny, a już napewno nie do szczęścia. Świetnie umiałam odnaleść się w tej roli, ale właśnie.... W TEJ ROLI... Tak w głębi czułam, że nie jestem prawdziwa, że tylko coś odgrywam, że nie jestem sobą. Że próbuje być kimś, kim naprawde nie jestem i gdzieś w głębi nie chce być. I stwierdziłam, że to nie ma sensu, poszłam do spowiedzi wyrzuciłam to wszystko z siebie i zaczełam od nowa. KOCHAĆ TO ZNACZY POWSTAWAĆ. I tak też zrobiłam, zaczełam znowu walczyć z nałogiem, który jakby nie patrzeć, był przyczyną wielu upadków w moim życiu. Poszłam na układ z Panem Bogiem;) Panie Boże daj mi łaski aby mieć siły do walki, wytrzymam, ale proszę, ześlij mi jakąś bliską osobe, bo sama nie dam rady. Wytrzymałam pół roku, był to okres bardzo ciężki, była w moim życiu pustka, której niczym nie umiałam zapełnić, była we mnie ogomna obojętność, brak jakichkolwiek emocji, bliskie ooby poodchodziły, budowałam w okół siebie mur, przez który nikt się nie przebijał, nawet nikt nie stał obok tego muru. Wszyscy sobie darowali mnie. A ja? Byłam obojętna, przy okazji zatraciłam kila wartościowych relacji. Obojętność i pustka górowały. Ale ja mocno trwałam w postanowieniu, modląc się o siły, i wierząc, że jeśli wytrwam, to Pan Bóg ześle mi Kogoś ważnego. Pojechałam na rekolekcje, 2' ONŻ. I Ktoś się pojawił, Ktoś bardzo ważny. Odczułam to jak odpowedź Pana Boga na moje błagania. ;) I że jejku, to wszytko ma sens!:) W życiu nie ma przypadków:) I Bóg ześle łaski, jeśli z wiarą będziem o Nie prosić.... Ale trzeba być cierpliwym, to nie jest że poprosze Boga, pstryk i jest, życie odmienione. Pan Bóg daje łaske, ale my musimy chcieć z nią współpracować. Musi być dialog. Ostatnio Pan Bóg znów mnie bardzo próbuje, ja sama popełniłam wiele błędów, zdaje sobie z tego sprawe, znalazłam się w sytuacji gdzie zostałam bez studiów, bez pracy, bliscy się oddalili, "coś" bardzo ważnego staneło pod znakiem zapytania. Ale mimo to, nawet przez głowe mi nie przeszło, żeby wrócić do nałogu!:) Mimo że szatan bardzo atakuje, po przez np. sny, lęki, bezsenność. Ale czuję że Pan Bóg mnie dzięki swojej łasce uzdrowił!:) Mało tego, poniekąd dzięki nałogowi, a raczej dzięki walce z nim, wyćwiczyłam sobie silną wole, i jeśli sobie coś postanowie, to zazwyczaj udaje mi się tego dotrzymać. To taki bonusik-owoc Boży;) CHWAŁA PANU ZA TO!:) I chciałabym w tym miejscu powiedzieć wszystkim, którzy walczą i zmagają się z tym świństwem, którzy upadają, nie mają nadziei i wiary w to że można z tego wyjść, to ja jestem świetnym przykładem na to, że MOŻNA!:) Trzeba tylko się modlić, najlepiej jeśli jest taka możliwość codziennie chodzić na Eucharytsie, i jeśli jest taka potrzeba to nawet codziennie chodzić do spowiedzi. Walka będzie trudna, długa, niszcząca, ale warto walczyć!:) Pan uzdrawia:) I jedno zdanie, które zapadło mi w głowie: DOPÓKI WALCZYSZ JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ!:)
Bartek (bartek@mhh.pl) znowu j: 29.12.2007, 03:09
Nati, dla nikogo nie jest to latwe... ja tez chociaz rozumiem z kazdym dniem wiecej, i oswajam i buduje sie wewnetrznie codziennie, tez czesto sie wstydze o tym mowic... pomysl sobie co ci ten grzech daje, bo mnie nic... chwilowa przyjemnosc ktora z czasem stanie sie juz monotonna, o wiele wieksze poczucie szczescia daje mi czytanie pisma swietego czy modlitwa bo wiem ze cos z tego mam... jezeli to co piszesz jest prawdą i naprawde chcesz isc do spowiedzi i zalujesz kazdej chwili poswieconej na ten grzech to powiedz to Bogu poprzez spowiedz, bo sama dla siebie jestes juz czysta... mnie zmotywowalo takie porownanie zreszta sluszne. zauwaz ze spowiedz to tak jak przeprosiny tylko przepraszamy Boga, i czemu swojej znajomej czy znajomemu nie mowisz sorrki ale przeprosze cie za tydzien, dzisiaj jakos nie moge... albo czekasz z przeprosinami przez miesiac.... szczerze przepros Boga a on napewno da ci sile i sposoby na skuteczna walke i na czyste zycie :)
nati: 23.12.2007, 22:40
To jest bardzo ciężkie...Kiedyś już miałam z tym problem i długo zbierałam się,żeby pójść do spowiedzi...Poszłam, ale po niecałym miesiącu znów upadłam... Trwałam w tym prawie 4 miesiące, ten grzech wyniszczył mnie do reszty, przestałam szanować dobro, do kościoła chodziłam tylko z poczucia obowiązku, przestałam chodzić do komunii...Niby było mi dobrze, ale podświadomie wiedziałam,że zle robię, oddalam się od Boga i to jest straszne...W pewnym momencie aż miałam niechęć do wiary... Od ponad miesiąca zbieram się do tego by pójść do spowiedzi...To dla mnie bardzo trudnę, wstydzę się to powiedzieć... Ale ufam,że i tym razem mi się uda...Tak bardzo chciałabym wytrwać w czystości...
bartek (bartek@mhh.pl): 19.12.2007, 00:48
to nie jest tak ze wy jestescie slabi, szatan kusi was do tego zebyscie byli grzeszni, on daje wam maly impuls a my jako grzeszni ludzie poprostu to robimy. sluchajcie "CZLOWIEK JEST GRZESZNY I ODDALONY OD BOGA", sami sobie nie poradzimy dlatego ze jestesmy grzesznymi ludzmi, potrzebny nam jest Bog do sukcesu... padlo tutaj wiele slow o tym ze spowiedz jest dobrym sposobem. popieram oczywiscie ale wielu (np. mnie) jest trudno sie spowiadac z takich rzeczy tak jak bym chcial, albo trudno dlatego ze sie wstydzimy. nie piszczie ze nie macie wiary bo samo napisanie tutaj i podanie swojego imienia lub ksywki, w ogole samo napisanie jest ogromnym znakiem wiary, oprocz modlitwy, spowiedzi polecam czytanie PISMA SWIETEGO. staram sie codziennie czytac pismo swiete i to jak wielki postep widze w mojej wierze jest niesamowite. teraz juz nie walcze z masturbacja jako grzechem, teraz poprostu mowie NIE i kieruje mna wiara a nie nieczyste mysli. jestesmy o krok blizej Boga niz ci ktorzy robia to i nie sa swiadomi ze to jest grzech... czytajac wasze wypowiedzi kolejny raz, jest super naprawde jak wiele wiary mozna tutaj poczuc. poczujcie ze jestescie silni, znajdzcie chwile na modlitwe, na czytanie pisma swietego... przypomnijcie co robili uczniowie Jezusa, zwkli ludzie, tacy jak my. niczym ich czlowieczenstwo sie od naszego nie roznilo, jedyne co mieli to wiare. Uczen Jezusa, nie pamietam w tej chwili ktory chyba Pawel albo Piotr :). czlowiek, ktory nie chodzil chcial od niego cokolwiek, wiecie jak to ludzie zbierajacy pieniadze chcial cos dostac, a uczen Jezusa mowi do niego "niewiele mam, ale to co mam to z checia oddam" polozyl na nim reke a czlowiek ktory jest napisane nie chdzil od uodzenia wstal i odszedl... to robili ludzie, ktorzy mieli tylko albo az wiare, wiec czy my nie mozemy uzdrowic samych siebie ? kazdy z nas ma sile do tego zeby sobie z tym poradzic, wystarczy tylko wlozyc w to wiare, nie wazne jak duza jest wasza wiara, z czasem bedzie wieksza bo jest napisane "chocbyscie mieli wiare jak ziarnko gorczycy i powiedzieli byscie (teraz powiemy temu drzewku :) ) tej morwie przenies sie, ona wyrwala by sie z korzeni i przeniosla w inne miejsce" wiara jak ziarnko gorczycy, a mozna wiara zrobic cuda... wiec nie walczcie z tym, poprostu powiedzcie NIE ustami wiary a bedzie to o wiele skuteczniejsze niz "walka z wiatrakami" czyli cialga spowiedz i grzech, spowiedz itp... pisze to poniewaz ja tego wlasnie tak doswiadczylem i ciesze sie ze moglem to napisac tutaj. popieram pomysl wspolnej modlitwy o godzinie 22:00, bo wtedy nasza wiara bedzie nam dawac sile. modlmy sie wiec wspolnie.
zina: 06.12.2007, 20:41
po ponad roku znajomości, chłopak powiedział mi, ze ma z tym problem od bardzo długiego czasu. Jest osobą bardzo wierząca, i nie potrafi z tym skonczyc. Powiedział mi, ze z czasem nawet przestanie mnie kochac, dlatego zerwal ze mna. Nie rozumiem tego. Chciałam mu pomóc, isc z nim do lekarza, do ksiedza, byc przy nim, ale mnie odtrącił. A sam się tak bardzo starał o to by być ze mną, obiecywał mi cudowną przyszłośc i wspólne zycie, az nagle przyszedł jeden dzień i wszystko sie skonczyło, bo on postanowił być sam. Nie mogę tego zrozumiec.
milenaś: 20.11.2007, 15:26
Ja dałam rade!!! Siedziałam w tym niedługo bo z rok, ale w pore sie opamietałam a ta strona mi pomogła! dzięki wam za wsparcie i modlitwe. Tak starsznie sie bałam pujść do spowiedzi ale jakos sie przemogłam! i nie było strasznie ksiądz zrozumiał i mnie pouczył! dzienx wam i ksiedzu też :P
Bartek: 14.11.2007, 00:25
to nie jest przypadek ze łączy nas ten grzech, masturbacja. nie bojmy sie mowic o tym... zobaczcie ile wiary jest w kazdym z nas, w tych ktorzy chca zyc w czystosci z Bogiem i ile pomocy jest w kazdym komu sie udalo.... ILE TUTAJ JEST WIARY, ILE BOGA. to jest niesamowite jak wielkie rzeczy jest on wstanie zrobic, postawmy na 1 miejscu WIARE! krzyczmy do naszego Taty w niebie że kochamy go za to.. ze daje nam sposoby na grzechy, na zło szatana... za każdą jedną masturbacje zrobmy dwa dobre uczynki albo nawet jeden, za kazde nasze zlo, za kazdy grzech odpowiedzmy wiarą! dobrem! dawajmy jak najwiecej dobra a nie pograzajmy sie tylko i wylacznie w walce z grzechem... pamietajcie ze nasza wiara to dobro, wiec dawajmy go jak najwiecej a Bog napewno da mnie i wam wszystkim sposoby na grzech samogwaltu i nie tylko. Jestem w krakowa, z dzielnicy nowa huta gdzie wsrod mlodych ludzi alkohol i papierosy sa jak tlen.... jestem z nowej huty gdzie wiara nie gra waznej a napewno glownej roli a mimo to potrafie krzyczec jako 16'latek z krakowa ZE BOG JEDNOCZY NAJBARDZIEJ, ZE BOG POMAGA ZYC... jezeli nie macie sily zyc i pograzacie sie w grzechu, zyjcie dla Boga... napewno zajdziecie sposob na grzech. probojcie ciagle inaczej z tym walczyc, zawsze jest jakis inny sposob. bede sie modlil, bede krzyczal slowami wiary zeby Bog wam pomogl! codziennie laczmy sie w modlitwie... Z BOGIEM, Z BOGIEM WAM WSZYSTKIM!!!
migotka: 28.10.2007, 23:26
dzieki Bartek, nie ma przypadkow, ze natrafiles na te strone i cos tam popisales, wielkie dzieki za te slowa, bardzo mi pomogly. rowniez bede pamietala w modlitwie :)
bartek: 23.10.2007, 20:31
ja mam 16 lat, niby malo ale i tak dlugo trwalem w tym grzechu ( kilka lat ) przez dlugi czas nieswiadomie ale odkad zaczolem zyc z Bogiem swiadomie popelnialem grzech samogwaltu. Od jakiegos czasu udaje mi sie prawie w 100% zachowac czystosc, mi pomogla modlitwa i przekonala mnie milosc Boga do kazdego mojego czynu... uwierzylem ze Bog patrzy na mnie nawet gdy dokonuje samogwaltu, i uswiadomilem sobie ze niedosc ze patrzy na mnie z miloscia to jeszcze odrazu wybacza mi ten grzech( nie znaczy to ze nie musimy sie spowiadac :) ) bo podjal decyzje ze mnie bedzie kochal bez wzgledu na to co robie, tak samo ja podjolem decyzje ze go bede kochal... kto prosi bedzie wysluchany wiec proscie, proscie tylko i wylacznie Boga o sile bo nikt inny wam nie pomoze. przestaniecie dzieki przyjacielowi czy pomocy czlowieka ale gdy go zabraknie znowu sie to zacznie. Boga wam nie zabraknie, on bedzie zawsze z wami i przy was bo podjol decyzje ze nas bedzie kochal bez wzgledu na to co robimy. Popatrzmy na siebie i pomyslmy czy nie radosniej by bylo Bogu i nam gdybysmy zyli bez grzechu seksualnosci ? Ja zaczolem od tego co mnie ciagnie do tego grzechu, potem staralem sie tego unikac a na koncu czyli teraz nauczylem sie myslec o Bogu w kazdej sytuacji i gdy znowu mam ochote nawet popatrzyc na jakas naga kobiete mysle sobie ze nic mi to nie da, to tylko chwilowa przyjemnosc... wole poczytac Pismo Swiete i satysfakcja ktora plynie z zrozumienia jego tresci jest wiekszym doznaniem niz ten grzech ktory wiekszosc z nas popelnai czy popelniala.... ja pamietam ze nigdy nie jestem sam, wy tez pamietajcie ze Boga macie zawsze a ja osobiscie bede staral sie modlic za takich luzi jak "my" czy wiekszosc tutaj zebyscie dotkneli tej sily Bozej ktora pomogla mi wyjsc z tego... ciesze sie ze moglem napisac tutaj zupelnie przypadkiem bo szukalem pracy na polski o poezji, moze Bog chcial zebym cos tutaj napisal... bede sie modlil zebysie zobaczyli gdzie jest pomoc Boga :))
zniewolony: 16.10.2007, 21:44
Mam problem... Chodze do spowiedzi czesto ale i tak w to popadam.. Staram sie ale jakos nie mam wystarczajaco duzo silnej woli... Wiem ze tylko z boza pomoca sie uda.. BLAGAM O MODLITWE!!!
katarina: 09.10.2007, 19:08
potrzebuje pomocy! chodzi o kogoś mi bliskiego - chłopaka... od wielu lat żyje tym nałogiem... od 2 lat jestesmy razem. Nawet przezylismy pierwszy raz. teraz doszło do mnie, że jednak go skrzywdzilam. że on naprawde ma problem. On sam jest tego świadom. Bardzo cierpi. Powiedział ze nie da rady zrezygnowac całkowicie... przy mnie jest w stanie się opanować, ale sam w domu gorzej.. Nie wiem jak mu pomóc... Podjęłam próbę całkowitej czystości podczas naszych spotkan (sama nie mam problemu). Ale nie wiem co z nim.. Sam powiedzial,że niestety jest w stanie mnie okłamać..Nie mam jak go skontrolowac, a on tego by chciał. Jest wierzący. Chodzimy na pielgrzymki... Ale szybko się załamuje... Ma ktoś jakies propozycje?
Tymoteusz: 14.09.2007, 00:25
tekst piosenki Kokon - Pneuma Kokon 1.Kolejny dzień wstaje dlamnie (tak!) zamierzam złapać go i ścisnąć aż wypuści sok Po co wciąż patrzeć , jak życie ucieka mi przez palceTo mój czas o radość zawalcze Powiesz że to paradoks- ja wciąz mam w sercu nadzieje że może być lepiej Więc kolejny raz kolejny dzień nie zamierzam poddać się i chcę spróbować raz jeszcze Zbyt wiele lat zbyt wiele chwil pozwoliłem ukraść sobie, choć moje mogły być Kiedy ogladam się widze ten cień- to kokon który na sobie musiałem nieść Możesz go nazwać jak chcesz ale sam wiesz co prawdą jest Krępuje ruchy skraca oddech spraawia że przestajesz śnić przestajesz być Zamiast uczyć się z tym zyć wyciągnij ręke po szanse Ref . Przerwij to , przerwij to -możesz z tym żyć ale co to za życie Przerwij to przerwij to 2.Następny dzień wstaje dlamnie tak , już tylko modle się żeby odnaleść w nim sęs I nie odbijać isę od faktów życia zrozumieć z nich chociaż część Przerwe ten kokon może zapomne wkońcu czym jest smak przegranej za sobą więc koleny raz następny dzień nieprzestane prosić cię o kolejną ostatnią szanse Zamierzam zwolnić bieg zanim zostawie za sobą co ważne jest I w tej skorupie zrobie jedną szczelinę wytrzymam jeszcze chwilę oglądam się dookoła- jesteśmy bandą niewolników która będzie wolna więc niepooddam się chce życie mieć zerwe z siebie kokon bo już neichce tego nieść Niechcę tego nieść..
Oliwia (drugaja2@wp.pl): 03.09.2007, 20:33
Kochani, 18 sierpnia minęło 8 miesięcy odkąd jestem czysta... Trwałam w tym grzechu 5 lat i straciłam całkowicie nadzieję na zmianę mojego życia, które było dla mnie takie nędzne... Ale udało się, tylko dzięki SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ, podczas której miłosierny Bóg przebacza, prawdziwie przebacza i DAJE SIŁY do walki z tym grzechem, jeśli tylko ją naprawdę podejmiemy... Jeśli zaczniemy realizować postanowienia i zwrócimy się całkowicie w Jego stronę. Musimy każdego dnia błagać w modlitwie o oddalanie od nas pokus... Musimy prosić Matkę Bożą-STRAŻNICZKĘ CZYSTOŚCI o wsparcie dla nas... Ufać... Da się z tego wyjść. Błagam, przełamcie swój wstyd i wyznajcie szczerze w konfesjonale ten grzech, powiedzcie Jezusowi jak bardzo chcecie to odrzucić i jak jest trudno, jak się boicie... Powiedzcie o wszystkim co jest w Waszym zranionym sercu, a On przytuli Was z Miłością do swojego, przepełnionego Miłosierdziem... Przestanie być potem ważne co powie kapłan, który jest tam zresztą i tak po to, żeby nam pomóc, nie po to żeby nas osądzić czy upokorzyć, zbesztać. On w imieniu Jezusa ucieszy się, że pragniecie powrócić na drogę czystości, życia bez grzechu... I tylko doradzi co robić, żeby więcej nie dać się splątać szatanowi, żeby więcej się nie upokorzyć... Niczego się nie lękajcie, tylko zwróćcie się do Boga, tylko w Nim cała nasza nadzieja, szansa na nowe życie, piękne życie... Każdy ma tą szansę, sięgnijcie po nią... Modlę się za Was wszystkich i potrzebuję Waszej modlitwy. Pozdrawiam w Panu...
kama: 26.08.2007, 13:12
Również zmagam sie z tym problemem...Choć już prawie dwa miesiące tego nie robie, to jedank codziennie musze walczyć o czystość...Takim momentem przełomowym była naprawdę szczera SPOWIEDŹ na rekolekcjach.Miałam to szczęście że Bóg skierował mnie do spowiednika, który rzeczywiście pomógł mi w skończeniu z tym nałogiem. Rozmawiał ze mną głównie o tym grzechu, i to wszystko pomogło mi w zaprzestaniu tego zła. Dlatego polecam wszystkim spowiedź, ale taką szczera.Nie wstydźcie się powiedzieć księdzu że macie z tym problem!!!Poproście go o pomoc! Najlepiej żeby to była spowiedź na jakichś rekolekcjach, skupieniu, czy spotkaniu, u księdza, u którego będziecie mieli pewność, że was nie zawiedzie.:). Często przystępujcie do Komunii Św.,to naprawdę umacnia, a w chwilach słabości powtarzajcie; 'Jezu ufam Tobie':)
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] (10) [11] [12]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej