Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
Tańcząć dla Boga

Pracuję w szkole podstawowej i przez taniec chcę moich uczniów przybliżyć do Boga. To dobra forma, bo taniec jest zarówno zabawą, jak i modlitwą - mówi siostra Żyta, michalitka.

Iza tańczyła właściwie od dziecka. W szkole podstawowej uczyła się tańca towarzyskiego i nowoczesnego. W liceum trafiła do zespołu Agustina Egurolli - założyciela jednej z najpopularniejszych obecnie szkół tańca. - Wtedy zespół działał przy Ośrodku Kultury Ochota - wspomina Iza. - Byłam w nim sześć lat; braliśmy udział w turniejach, były pokazy, występy, mistrzostwa.

Ten okres przyniósł Izie ważne doświadczenie bycia na scenie, nauczył profesjonalizmu. Wszystko to jednak wiele kosztowało - trzeba było poświęcić cały swój czas, być w pełni zaangażowanym. Podczas studiów przyszedł moment decyzji - należało określić, co jest ważne, a co najważniejsze. Iza zdecydowała się odejść na jakiś czas i wszystko przemyśleć. - Z początku bardzo brakowało mi intensywnego życia tanecznego, nie mogłam znaleźć sobie miejsca - mówi. - I wtedy też przyszedł czas mojego nawrócenia. Ja, która dotychczas żyłam poza Kościołem, wybrałam się na pielgrzymkę do Częstochowy. Tam poznałam ludzi, którzy należeli do wspólnoty ewangelizacyjnej "Woda Życia". Postanowiłam dołączyć do nich i oddać swoje życie Jezusowi - po prostu chciałam, by On przejął ster. Po pewnym czasie okazało się, że we wspólnocie istnieje Diakonia Teatralna, która w niektórych swoich działaniach wykorzystuje taniec. Super, pomyślałam, taniec dla Boga! Przez dwa lata nosiłam w sobie pragnienie, by coś takiego robić i by to zaistniało na stałe.

Przełomowym momentem była pielgrzymka wspólnoty do Ziemi Świętej. - Doskonale pamiętam tę sytuację - opowiada Iza - to było w łodzi na Jeziorze Galilejskim. Rozlegała się muzyka, a ja wstałam i zaczęłam spontanicznie tańczyć. Nasz duszpasterz, widząc ten mój taniec, stwierdził: "Iza, ta diakonia tańca chyba jednak musi u nas powstać". Miałam więc jego zgodę - zaznacza. - Po powrocie ogłosiłam we wspólnocie, że zapraszam wszystkich, którzy chcieliby tańczyć dla Boga. Jednocześnie Iza dowiadywała się, jak wszystko zorganizować. Pojechała na warsztaty tańca modlitewnego prowadzone przez wspólnotę "Emmanuel" z Katowic, na których poznała różne tańce; spotkała też Beatę, znakomitą organizatorkę. W rezultacie diakonia rozpoczęła swoją działalność.

YOU CAN DANCE

Najpierw były tańce przywiezione z Katowic, później od sióstr Służebnic Krzyża ze Szczecina, potem Iza zaczęła tworzyć własne. Jednym z ważniejszych momentów było przygotowanie warsztatów tańca chwały i oprawy tanecznej do spotkania "Sydney w Warszawie" w lipcu 2008 r. - Przygotowywaliśmy taniec do hymnu Światowych Dni Młodzieży. Z nim też była ciekawa historia - śmieje się dziewczyna. - Układ choreograficzny wymyślił Mariusz Jasuwienas, uczestnik programu "You Can Dance". Stworzył go do zupełnie innej muzyki. Nauczyłam się tego układu i spytałam, czy mogę go "wykorzystać" i przekazać ludziom z diakonii. Mario zgodził się. Zadziwiające było to, że gdy spróbowaliśmy przyłożyć ten układ do hymnu skomponowanego na spotkanie w Sydney, okazało się, że wszystko idealnie pasuje - jakby właśnie do niego został ułożony. Kiedy już byliśmy na scenie, spadł deszcz. Czułam, że razem z nim spływa ze mnie cały trud i zmęczenie przygotowaniami. To było niezwykłe doświadczenie - wspomina Iza.

A jak powstaje taniec modlitewny? - Inspiruje mnie muzyka, czasem jakieś słowo. Zawsze jednak zaczynam od modlitwy; proszę Ducha Świętego, by poprowadził taniec. Prawdą jest to, co kiedyś powiedziała jedna z sióstr Uczennic Krzyża: "taniec powstaje na kolanach" - zaznacza Iza. Tak było z Psalmem 23 do muzyki zespołu 2Tm2,3. Taniec ten zrodził się podczas rekolekcji ignacjańskich.

- W czasie modlitwy - wspomina Iza - nasuwały mi się konkretne obrazy z życia Jezusa, np. upadek pod krzyżem. Potem przekładałam je na konkretne gesty i kroki - to było niezwykle, miałam wrażenie, że Jezus wyraźnie wchodzi w muzykę, że to wszystko naprawdę dzieje się w tym tańcu, i to właśnie w tańcu nowoczesnym.

Od blisko roku Iza wraz z Diakonią Tańca prowadzi otwarte warsztaty tańca modlitewnego, tzw. "Jabadajki". Z nazwą tą kiedyś, jeszcze w czasie stanu wojennego, spotkał się duszpasterz "Wody Życia" ks. Roman Trzciński. To było podczas rekolekcji oazowych - po odmówieniu jutrzni uczestnicy zaczęli radośnie tańczyć, a taniec ten nazwali "Jaba-dajką". Był on wyrazem wyzwolenia ze strachu i niewoli duchowej. Na comiesięczne "Jabadajki" przy pl. Narutowicza w Warszawie przychodzą zarówno osoby młode, jak i starsze, kobiety i mężczyźni, czasem rodziny z dziećmi i siostry zakonne. - Przeważnie - podkreśla Iza - są to osoby świadomie rozwijające swoją wiarę, które chcą uczyć się tańca jako nowej formy modlitwy.

Jedną z takich osób jest 62-letnia Renata. Choć weszła już w wiek emerytalny, wciąż prowadzi aktywne życie. Wcześniej pracowała jako księgowa, teraz dorabia sprzątając w Operze Narodowej. Jej dorosła córka również pracuje w Operze, jest garderobianą. W warsztatach Renata uczestniczy już po raz piąty.

- Interesuje mnie wszystko, dzięki czemu mogę wzrastać duchowo, co jest związane z czystością ducha - mówi. - Ważny jest też dla mnie ruch, staram się dbać o kondycję. Tu można te dwa aspekty łączyć. Kiedy w radiu Józef usłyszałam, że coś takiego istnieje, od razu pomyślałam, że to dla mnie.

WIĘCEJ NIŻ SŁOWA

Siostra Żyta, michalitka, stwierdza zdecydowanie i lapidarnie: - Taniec jest potrzebny. Jest potrzebny jako inna forma modlitwy - a każdy wybiera tę, która mu najbardziej odpowiada. Pracuję w szkole podstawowej i poprzez taniec chcę swoich uczniów przybliżyć do Boga; to dobra forma, bo taniec jest zarówno zabawą, jak i modlitwą - wyjaśnia.

Ania razem z innymi przygotowuje warsztaty, jest w Diakonii Tańca od dłuższego czasu. Wcześniej nie miała żadnego doświadczenia tanecznego - zawsze jednak bardzo lubiła oglądać balet. - Miałam w sobie pragnienie tańca, ale zawsze był też lęk, że nie potrafię - wyznaje dziewczyna. - Kiedy znalazłam się w diakonii, wiedziałam, że nadal wielu rzeczy nie umiem, że jestem zamknięta w gestach. To jednak nie było najważniejsze; tańczyłam dla Boga i chciałam Mu zaufać. Tańcząc, nauczyłam się większych gestów, a one, jak zauważyłam, zaczęły otwierać mnie od wewnątrz. - Przez taniec Bóg dociera do środka, przemawia w gestach i każe zrzucać maski - wyznaje Iza. - Najważniejsze jest jednak to, żeby ufać Jezusowi. Jeśli Jego wybieramy i Jemu coś oddajemy, niczego nie tracimy - On to przemienia i zwraca, stokroć lepsze i piękniejsze. Tak przecież było z moim tańcem. Teraz widzę, że mam szczęście: połączyły się dwie miłości mojego życia.

- Człowiek przynosi ze sobą stres, zmęczenie, a wychodzi jakby wykąpany - zauważa Marta, która stosunkowo niedawno dołączyła do diakonii. - Przecież wszyscy mamy wspólne problemy, tęsknoty; łączy nas to, że się spotykamy, że razem tańczymy. Człowiek z innymi czuje się bezpieczniej, odzyskuje pewien porządek, uczy się miłości. Marta pracuje w urzędzie i na co dzień ma do czynienia z różnymi ludźmi; niektórzy są wyjątkowo nerwowi. - Wystarczy jednak okazać im trochę zrozumienia, a ich postawa od razu się zmienia. Staram się tak właśnie ich przyjmować. Zdarza się, że koleżanki odsyłają do mnie szczególnie trudnych interesantów - śmieje się. Jaki to ma związek z tańcem? - W tańcu uczymy się być obok drugiego człowieka, wsłuchiwać się w niego i przyjmować go takim, jaki jest - zaznacza dziewczyna. - Jeśli chodzi o modlitwę tańcem - dorzuca - zawsze bardzo podobały mi się tańce z Izraela. Ich tradycja to przecież nasze korzenie: chrześcijaństwo z tego wyrosło. Tańce, które tańczymy w diakonii, mają elementy tańców tradycji żydowskiej. Myślę, że to fantastyczne, że taniec Dawida ma swoją kontynuację. Że to nie ginie.

Taniec modlitewny składa się z prostych gestów i kroków - tak by każdy mógł je wykonać. Nie chodzi w nim o eksponowanie umiejętności tanecznych czy sprawności fizycznej. Raczej o włączenie ciała w modlitwę - w tańcu ciało zaczyna mówić. Zamiast wypowiadać słowa, można wykonać gest, który będzie oznaczał to samo, co słowo - czasem nawet więcej. Najważniejsze to pozwolić, by ten gest przemówił, by zaczął wypływać z serca. Bo serce w tańcu jest najważniejsze.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej