Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Toksyczni rodzice

Z Krystyną, od kilkunastu lat mężatką, matką trójki dzieci spotykam się w jednej ze stołecznych kawiarni. Na pierwszy rzut oka: szczęśliwa kobieta. Zadbana, uśmiechnięta i przedsiębiorcza.

Opowiada o swoim małżeństwie. Mąż pochodził z trudnej rodziny. Jego rodzicie nie znajdywali wspólnego języka. Teść lubił sięgać po kieliszek. Teściowa skupiła się na wychowaniu dzieci, ale nie potrafiła okazywać im uczuć. - Przed ślubem mąż był bardzo we mnie zakochany. Ale już wtedy zauważyłam jego szczególny związek z matką. Na ślub cywilny w USC przyjechał spóźniony - opowiada Krystyna. Potem dowiedziała się, że nie zdążył na czas, bo zawoził mamie - właśnie w tym dniu i właśnie o tej porze - zamówioną szafkę do łazienki. Po roku małżeństwa oczekiwali narodzin pierwszego dziecka. Zbliżał się termin porodu. - Mąż nieoczekiwanie zabrał się i pojechał do matki. Ze szpitala odbierała mnie koleżanka, a on nie potrafił cieszyć się z naszego dziecka. Wiele razy w trudnych sytuacjach zostawiał mnie i jechał do mamy. Już na początku małżeństwa usłyszałam od teściowej: "Matkę ma się tylko jedną, a żon można mieć kilka" - wspomina z nutą goryczy Krystyna. Teściowa od kilku lat nie żyje. Ona obok trójki dzieci, które urodziła, wychowuje czwarte - własnego męża. - Na mojej głowie jest utrzymanie domu i troska o dzieci. Mąż jest osobą konfliktową, od lat korzysta z terapii. Nigdy nie zdecydowałam się na rozwód. Jestem osobą wierzącą. Małżeństwo jest dla mnie sakramentem - mówi Krystyna.

Problem toksycznych rodziców po raz pierwszy nazwała i opisała w l. 80 amerykańska terapeutka Susan Forward. Jej pacjenci to mężowie i żony "skatowani" psychicznie przez własnych rodziców. Są chorobliwie uzależnieni od nich w dorosłym życiu. Forward pokazała, że dopóki nie zdecydują się na terapię, będą niszczyć swoje własne rodziny. Bestseller doczekał się tłumaczeń na wiele języków.

W Polsce terapią toksycznych rodzin przez wiele lat zajmowała się prof. Maria Ryś z UKSW, psycholog rodziny. Jak funkcjonuje dziecko z toksycznego związku, pokazuje na przykładzie ojca obiecującego dzieciom wycieczkę do ZOO. Nadchodzi sobota, w końcu będą mieli czas na wspólną, wielokrotnie obiecywaną wyprawę. Rano dzwoni toksyczna mama, babcia dzieci, z prośbą: "Stefan, może byś mi pomalował dziś furtkę na zielono". Niedawno Stefan furtkę pomalował na niebiesko, ale kolor nie spodobał się sąsiadom. Toksyczny rodzic nie pyta: "Czy możesz przyjechać? A może masz swoje plany?" Żąda przyjazdu dziecka. Stosownie do stopnia uzależnienia syn reaguje na kilka sposobów. W najlżejszym przypadku nieśmiało mówi, że umówił się z dziećmi. Ale kiedy słyszy od matki: "Jak chcesz mojej śmierci, jedź do ZOO!", wybiera malowanie furtki. Jeśli toksyczność jest większa, syn nawet nie mówi matce, że był umówiony z dziećmi. Oznajmia dzieciom, że "coś stało się u babci" i musi jej pomóc. Wiele toksycznych dzieci próbuje przeciwstawiać się swoim rodzicom. W tym przypadku syn wybiera się z dziećmi do ZOO. Ale na wycieczce ma zły humor. Jest tak wściekły, że dzieci nie mają żadnej przyjemności z przebywania z ojcem. W poniedziałek taki ojciec bierze urlop i jedzie do mamy, by pomalować furtkę na kolor zielony.

Rodzina jak sekta

O toksycznych rodzicach mówi się coraz więcej. Brakuje jednak na ten temat publikacji i badań oszacowujących skalę zjawiska. Terapeuci i duszpasterze z poradni rodzinnych twierdzą, że wiele problemów małżeńskich to skutek toksycznych relacji męża lub żony z rodzicem. - To częsty problem wśród osób, przychodzących do poradni - mówi Jacek Pulikowski, terapeuta i doradca życia rodzinnego z Poznania. Ksiądz Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin w diecezji warszawsko-praskiej, ma podobną ocenę sytuacji: - Znam wiele małżeństw, gdzie źródło konfliktu tkwi w toksycznych relacjach między jednym z małżonków a jego rodzicem, wcale nie musi to być relacja syna i matki, często uzależniona od matki jest dorosła córka.

Problem toksyczności w żadnym razie nie dotyczy samych patologicznych rodzin, w których rządzi alkohol i przemoc. - Występuje w rodzinach nadopiekuńczych - podkreśla prof. Ryś. Kolejna kategoria to rodziny, w których ciągle poniżana jest wartość dziecka: np. ojciec ciągle powtarza córce: "Ty i tak nic nie potrafisz. Nie dasz sobie rady w życiu." Toksyczność zagraża też takiej rodzinie, w której małżonkowie mają kłopoty z relacjami między sobą. Oddalają się od siebie i zaczynają uczucia przenosić na dziecko. Jacek Pulikowski wskazuje na niewłaściwy model rodziny, który prowadzi do toksycznych relacji. Wiele kobiet rezygnuje z więzi z mężem, kiedy pojawi się pierwsze dziecko. - Znam bardzo dużo małżeństw, które wtedy pogubiły się emocjonalnie - mówi Jacek Pulikowski. Dla nich po latach odchodzenie z domu dorosłego dziecka staje się dramatem. Małżonkowie zostają ze sobą jak obcy ludzie. Próbują ingerować w dorosłe życie syna czy córki. Dziecko było dla nich "lokatą", z której muszą odzyskiwać teraz procenty.

- Uwikłanie w sekty przypomina mechanizm toksycznych relacji - ocenia prof. Ryś. Najpierw jest bombardowanie miłością. Do dziecka wielokrotnie płynie przekaz: "Jesteś całym moim światem. W tobie cała moja nadzieja". Kiedy dorastający chłopak chce wyjechać z kolegami na obóz słyszy od matki: "Przecież samej mnie nie zostawisz. Wiesz, że na ojca nie mogę liczyć". Przekaz werbalny albo pozawerbalny jest jednoznaczny: "Jeśli mnie kochasz, to zrezygnujesz z wyjazdu na obóz. A potem w dalszym życiu: "nie wybierzesz tych studiów", "nie ożenisz się z tą dziewczyną" itd. Szantaż miłością staje się coraz mocniejszy. A u dziecka rodzą się coraz mocniejsze wyrzuty sumienia. Proces rozłożony jest na lata.

Sterowani zza grobu

- Toksyczne więzy są niebezpieczne także z powodu braku świadomości , że tkwi się w chorej relacji - mówi Jacek Pulikowski. 40-letnia córka spędzająca codziennie po kilka godzin u swojej matki nie widzi w tym nic złego. Mówi: "przecież mama potrzebuje wsparcia, opieki, pomocy". Uważa, że to jej pierwszy obowiązek, chociaż ma już męża i dzieci, a mama nie jest ani stara, ani chora.

Paweł, pracownik naukowy i ojciec dwóch synów, poddał się już dawno. Jego żona jest cenioną lekarką, ale ich życiem sterowała przez blisko trzydzieści lat teściowa, do tego stopnia dumna z sukcesów córki, że po prostu się z nimi utożsamiała. - Zajmowała się chłopcami, urządzała przyjęcia z okazji naszych sukcesów, wiedziała o moich doktorantach i konferencjach, bo Beata omawiała z nią - a nie ze mną - wszystkie nasze sprawy. Teść był nikim w tym związku, a jeszcze Beata użalała się nad mamusią, że taka zapracowana, o wszystkim musi myśleć i musimy jej okazywać wdzięczność, bo naprawdę bez niej cóż byśmy zrobili! Teściowie nie żyją już od dziesięciu lat, ale nasze życie jest dalej ustawione przez nią.

Marzena, przystojna szczupła blondynka, od początku swojego małżeństwa funkcjonuje w takim schemacie. - Pamiętam, że kiedy poznałam przed ślubem rodziców męża, byłam zachwycona. Zwłaszcza jego dobrymi relacjami z mamą. Od początku naszego małżeństwa mąż codziennie chodzi do swojej mamy. Oprócz tego codziennie do niej dzwonił. Czasem mylił nas dwie, rozmawiając ze mną przez telefon. Kiedy kupuje coś dla mnie w sklepie, to zaraz też wybiera coś dla swojej mamy. Rodzinne wakacje mąż układa według projektów teściowej. Kiedy teściowa potrzebuje jakiejś pomocy, ani ja, ani nasze córki i syn nigdy nie są "wystarczająco dobre". Wszystko "najlepiej zrobi Andrzej". Czuję, że on nigdy nie rozstał się ze swoim rodzinnym domem - opowiada Marzena.

Dzieci toksycznych rodziców mają określone cechy charakteru i działają według pewnych schematów. - Ich życiem rządzi przymus - mówi prof. Maria Ryś. Nie są w stanie wyobrazić sobie, że mogłyby postąpić inaczej niż chcą ich rodzice. Takie zasady zawsze im wpajano. Żyją ze świadomością: na mojej osobie opiera się życie mojej matki lub ojca. - Znam takie przypadki, kiedy umiera toksyczny rodzic i jego 50-letniemu dziecku świat zaczyna się zawalać. Toksyczne dziecko ma punkt sterowania swoim własnym życiem w drugiej osobie. Kiedy ona umiera, umiera z nią coś najistotniejszego w jego życiu. I tak toksyczność rodzica działa okrutnie, spoza grobu - mówi prof. Ryś.

Toksyny jednego z chorych małżonków toczą małżeństwo jak rak. - Zaczynamy oddalać się od siebie. Mamy coraz mniej czasu na rozmowę. W tygodniu po pracy wolny czas poświęcamy naszym dzieciom. A weekendy, kiedy chciałabym pobyć z mężem, na jego prośbę spędzamy z teściową. Próbowałam rozmawiać z mężem, ale nie widzi problemu - mówi Marzena.

Bożena, małżonka z kilkunastoletnim stażem próbowała - Rozumiałam, że mąż jest jedynakiem i troszczy się o matkę. Ale zależność męża od teściowej była już dla mnie nie do zniesienia. Przed podjęciem każdej większej decyzji dzwonił do niej. Na początku małżeństwa jeździł tam na wakacje. Kiedy dzieci podrosły spędzaliśmy urlop razem. Ale i tak, kiedy i dokąd mamy wyjechać, ustalała teściowa. Korzystałam z pomocy psychologa. Radził, żebym przestała walczyć z ich relacjami, bo nie ma to sensu - mówi Bożena.

Profesor Maria Ryś opowiada o przypadku mężczyzny, gdzie toksyczna mama niszczyła kolejne jego związki. Syn ciągle się rozwodził, bo żadna "żona" nie była w stanie w z nim wytrzymać.

W innych przypadkach toksyczne dzieci sztucznie, za wszelką cenę, unikają konfliktów. Żyją w przeświadczeniu: "Konflikt to brak miłości". Zakładają na początku nowej drogi życia: w naszym małżeństwie nie będzie kłótni. - Znam sytuację, w której obydwojgu udało się tak funkcjonować. Przez lata żyli obok siebie: bez kłótni ale i bez więzi emocjonalnych. Któregoś dnia żona odkryła, że mąż ją zdradza - opowiada prof. Maria Ryś.

Chociaż w niektórych rodzinach od razu widać istnienie silnej więzi między synem a matką, kobiety decydując się na małżeństwo z takim mężczyzną odbierają tę cechę jako zaletę. - "Jeśli tak kocha matkę, to na pewno będzie kochał i mnie" - ocenia Jacek Pulikowski. Wszak jedna z zasad psychologii mówi o zwróceniu uwagi na traktowanie kobiet w rodzinie partnera.

Cenę za toksyczność swoich rodziców płaci też część "singli", jak się dziś nazywa dorosłe osoby wybierające samotne życie. Mają tak zniszczoną psychikę, że nie są w stanie założyć własnej rodziny. Stają się wiecznymi dziećmi w domu swoich rodziców. - Mamy podają im śniadanie do łóżka, piorą bieliznę - opisuje Jacek Pulikowski. Profesor Maria Ryś wyjaśnia: - Nie chcą sprawiać rodzicom przykrości, ale także uważają, że bez rodziców nie poradzą sobie w życiu. Decydują się na małżeństwo, jeśli trafią na partnera przypominającego cechy któregoś z rodziców. Ale toksyczne dziecko nie potrafi podjąć decyzji. Żyje w przeświadczeniu, że "to musi się jakoś rozwiązać". Bardzo często oczekuje nadzwyczajnych ingerencji Pana Boga. Jest nieszczęśliwe, bo nie widzi możliwości zaspokojenia swoich własnych potrzeb, ale także czuje się niekochane przez rodziców. Po takim poświęceniu pozostaje w nich gorycz i pustka.

O dziwo, "toksyczni" poza rodziną postrzegani są bardzo pozytywnie. W życiu zawodowym odnoszą sukcesy. Są pracowici, solidni, bardzo lubiani w pracy. Charakterystyczną cechą tych "dzieci" jest godzenie się na wszystko. Podobnie jak w życiu prywatnym, unikają konfliktów. Nie potrafią odmawiać, kiedy są o coś proszeni, dlatego w pracy są często wykorzystywani.

Pokoleniowa epidemia

Terapeuci opisują często toksyczne dziecko jako osobę niosącą przed sobą kosz ze śmieciami. Chociaż kosz bardzo jej przeszkadza, nie chce wypuścić go z rąk. Kiedy toksyczne dziecko uda się przekonać, że można coś zrobić z koszem, wtedy odkrywa inny wymiar życia. Terapeuci przestrzegają, że podejmowanie walki z toksycznymi rodzicami małżonka nie ma sensu. Skutki będą odwrotne. Życie toksycznego dziecka jest dramatem. - Teściowa nie żyje od kilku lat. Mąż bardzo powoli zaczyna odchodzić od schematu, w którym żył. Wiem, że gdzieś głęboko nosi w sobie ogromny żal i gniew do swojej matki. Sama nie potrafię mu pomóc - mówi Bożena.

Współmałżonek może być jednak pierwszą osobą, która zasygnalizuje drugiej stronie uzależnienie i doprowadzi do terapeuty. - Wbrew temu, że czuje inaczej, powinien pójść za radą i spróbować przyjrzeć się sobie - mówi Małgorzata Walaszczyk, doradca życia rodzinnego z diecezji warszawsko-praskiej. - Podobnie jak w przypadku alkoholika trzeba znaleźć odpowiedni moment, kiedy druga strona odczuwa uciążliwości toksycznej relacji i zdecydowanie dążyć, by chciała podjąć decyzję o terapii - mówi Małgorzata Walaszczyk.

Profesor Maria Ryś prowadziła terapię, którą opierała się na przebaczeniu.- By odbudować poczucie własnej wartości, konieczny jest uczciwy rachunek sumienia i wybaczenie rodzicom. Bez wymazywania z pamięci faktów, w rodzaju: "Nic się nie stało". Ale to dopiero początek drogi.

Niektórym osobom wystarczyło kilka miesięcy. U innych terapia trwała nawet rok. - Otrzymuję czasem pytania czy wchodzić w związek małżeński z toksycznym dzieckiem. Moje doświadczenie z punktu widzenia osoby przez wiele lat pracującej w poradni pokazuje, że lepiej poczekać ze ślubem. Sprawdzić czy są szanse, że można coś w tych relacjach rodzic-dziecko zmienić, czy druga strona zechce podjąć terapię scalającą. Toksyczne relacje są problemem złożonym dotykającym także sfery sumienia człowieka. Ksiądz Jarosław Szymczak, wykładowca w Instytucie Studiów nad Rodziną, ocenia, że pokazują brak umiejętności życia w kategoriach daru z siebie i respektowania ewangelicznego przykazania: "Opuści mężczyzna ojca swego i matkę i staną się z żoną jednym ciałem". - Tworzenie toksycznej relacji jest też konsekwencją braku przeżywania do końca swojego powołania. Zapomina się o tym, że jest wdowieństwo, że mówi o nim Kościół. Wtedy na nowo przeżywa się brak drugiej osoby. A sytuację tą można określić jako "zbawczy stan" dla samotnej osoby. Jest on zaproszeniem do tego, by pogłębić relację ze zmarłą osobą przez "świętych obcowanie", zaproszeniem do pogłębienia swojej relacji w wierze z Bogiem. Trzeba więc wracać do rewidowania ewangelicznego wezwania w swoim życiu - przypomina ks. Szymczak.

Toksyczność rodzinnych relacji rozprzestrzenia się jak epidemia. Nie leczona potrafi przenosić się z pokolenia na pokolenie. Niestety, dorośli jak dzieci, nie zawsze chcą to zrozumieć.

Jacek Pulikowski: Jeżeli małżonkowie są po stronie cywilizacji życia, jak mówił Jan Paweł II, nie będzie tego problemu. Wtedy dziecko jest darem dla rodziców, traktują je jako wartość i mają świadomość, że ich obowiązkiem jest wychowywanie go do czasu aż wejdzie w życie dorosłe. Jeżeli rodzice są po stronie cywilizacji śmierci wtedy dziecko wychowywane jest "dla siebie", staje się elementem dobrostanu rodziny. Jeśli do takiej postawy dołączą się złe relacje między małżonkami, wtedy cały impet uczuciowy, zwłaszcza matki, kierowany jest na dziecko. Zaczyna walczyć, gdy inna kobieta próbuje odebrać jej syna, którego ona "sobie wychowała".

Prof. Maria Ryś: Toksyczne dziecko już jako dorosły człowiek ma zaburzone poczucie własnej wartości. Brakuje mu wiary w siebie, nosi głębokie poczucie winy, czuje się bezwartościowe. Każdy z nas jest obowiązany do zaspokajania potrzeb starzejących się rodziców, ale w granicach rozsądku. Toksyczne dziecko przekracza wszystkie granice. Staje się dzieckiem nadopiekuńczym wobec własnych rodziców. Bardzo często przeżywa wewnętrzny dramat. Jeśli założy własną rodzinę, to sercem jest cały czas przy swoi rodzicach. Jego własna rodzina: żona i dzieci stają się mniej ważni, mimo że stara się je kochać, aby ich nie utracić. Teściowie pozwalają sobie więc coraz bardziej ingerować w życie swoich dzieci.

Irena Świerdzewska

Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"
Idziemy, 25 listopada 2007



Wasze komentarze:
 mba: 21.05.2013, 23:45
 Ja też jestem toksyczną matką , byłam dzieckiem toksycznej rodziny i mam męża nie okazującego uczuć.Jestem tak rozbita że już nie rozróżniam co jest dobre a co złe.Najbardziej cierpi na tym mój syn , a ja nie potrafię mu pomóc.Jak się komuś wydaje że wszyscy toksyczni uważają że to co robią jest w porządku , to się mylą.Szukałam nie raz pomocy , ale niestety musiała by pójść cała rodzina ,a mój mąż nie widzi ani problemu ani potrzeby .I tak jestem potrzasku , z jednej strony zimny mąż z drugiej nieszczęśliwy syn(już dorosły , ale pełny żalu i żyjący w poczuciu beznadzieji) Piszę o sobie nie dlatego żeby się usprawiedliwić ,ale po to żeby pokazać jak trudno ułożyć sobie życie , kiedy człowiek nie nauczył się w własnej rodzinie odpowiednich zachowań.Zakładając swoją rodzinę chce się wprowadzić normalne relacje ,ale to co się wyniosło z własnego domu tak trudno zmienić .Gdybym wiedziała że unieszczęśliwie własne dziecko nigdy bym nie zdecydowała się na założenie rodziny.Teraz jest już za póżno i muszę żyć z ogromnym poczuciem winy. Ludzie toksyczni to nie zawsze potwory , to raczej ludzie którzy nie potrafią poradzić sobie z własnymi emocjami i wszystko bym oddała by moja rodzina była szczęśliwa .Przez 20 lat starałam pozbierać wszystko do kupy ,szukałam pomocy dla syna i usłyszałam tyle sprzecznych rad że teraz już sama nie wiem kto i w jakim stopniu jest toksyczny.Jedno jest pewne jesteśmy nieszczęśliwi , ale żadne nie potrafi życ osobno.To takie uzależnienie toksycznych ludzi.
 anonimowa : 20.05.2013, 20:32
 kochani rada jest jedna: terapia. Ja chodziłam na terapie dla DDA, niesamowite co tam przeżyłam, ośrodek do którego chodziłam szanuje tradycje chrześcijańskie dlatego szybko się w nim odnalazłam. Pozbyłam się fałszywego poczucia winy, teraz odnajduje siebie. Życzę wam wszystkim dobrego wyboru. Z Bogiem.
 Ira: 11.04.2013, 01:06
 co za podli ludzie! Ci toksyczni - zupełnie bez sumienia, jak wredne psy...
 mara: 05.04.2013, 19:38
 gdzie szukac pomocy aby sie uwolnic od toksycznej rodziny? moze jakies info online? cokolwiek proszzeeee!!!!!!
 do news: 05.04.2013, 12:40
 zycze ci sily do przetrwania:(
 news 2013: 17.03.2013, 11:15
 Dzięki kochanej mamusi nie zbuduję sobie życia, bo wiedząc że nie mam jak się wyprowadzić sprowadziła 11 kotów i psa pod pretekstem zamiłowania do zwierzątek. Śmierdzi co godzinę kałem, obsikane meble, rzygi i pasożyty. W dodatku mam alergię i nie mogę znaleźć pracy, która umożliwiłaby mi wyprowadzkę na swój chleb. Jest tak od lat, bo nie mam szczęścia do odpowiednich ludzi, bo się mnie brzydzą, bo mogę nosić zarazki po kotach. Nie wspominając o dziewczynie - drugiej połówce, która dodałaby mi psychicznie sił w tym koszmarze. Wszystko dzięki mamusi i jej pretekstom + do tego ewidentnie zaprzecza i mówi, że ją to nic nie obchodzi. Mam 30 lat, nigdy nie miałem ojca i zostanę prawdopodobnie starym kawalerem już do końca. Tego chciał Bóg? Jeżeli tak, to go przeklnę po 100 kroć.
 dolour: 01.02.2013, 13:17
 POLECAM Naprawdę może pomóc, polecam Konferencję w formie audio ojca Adama Szustaka,"O rodzicach", pomarańczarnia; sezon III: http://www.langustanapalmie.pl/sezon-iii Ja żyję teraz nadzieją i czekam dnia kiedy zacznę pracować i zarabiać, wtedy się wyprowadzę. Nie miejcie poczucia winy, jest ono fałszywe. Nie jesteście ich rodzicami, jesteście ich dziećmi!
 alala: 31.01.2013, 17:45
 Ja uciekłam 10 lat temu. Próbuję żyć po swojemu, zapomnieć. Ale znam to z autopsji... to zrobisz, tego nie, pójdziesz na takie studia, ten chłopak jest nieodpowiedni, tamten lepszy, tu pojedziesz, tam nie, a w ogóle to dlaczego spóźniłaś się 15 minut do domu, przecież z uczelni do domu jest 20 minut! I tak w kółko... Czasem jedyna droga to uciec, raz na zawsze zerwać kontakt - i nie wracać. Ja swoim powiedziałam po którejś awanturze: nie mam już rodziny. I nie mam od 10 lat. Tak, mam wyrzuty sumienia, ale... chcę żyć jak człowiek, a nie jak niewolnik. Dobrze mi z tym, do cholery! Związałam się teraz z człowiekiem, który też jest toksycznym dzieckiem, choć wyglądało na początku, że jest normalnie. Dlatego odchodzę...
 lolek: 15.01.2013, 18:09
 Jestem rodziców swoich rodziców.. chciałbym się wydostać z domu a nie mogę... płace rachunki, ojciec alkoholik, matka w depresji... jak się wyprowadze skończą pod mostem a wtedy będę miał jeszcze większe wyrzuty sumienia jak mam teraz. Sytuacja patowa. Pozstaje mi się za to wsyztsko modlić ale czasami to już i na to sił brak.


 aga: 09.01.2013, 18:02
  Ja takze mam problem z toksyczna matka . Moja rodzina sie rozpadla po tragicznej smerci mojej siostry . Rozwod rodzicow podzial majatku i pieklo z tym zwiazane trwaja do dzis . Moja matka jest osoba o silnym charakterze zawsze dominujacym , narzuca swoje zdznie kazdemu i dazy do wylacznie swojego celu nie patrzac na nic i nikogo. Manipuluje i szantazuje . Zostaam w tym wychowana wiec unalam ze to jest normalne ze matka zawsze wie lepiej . Po smierci siostry staralam sie byc przy niej bo tego potrzebowala . Chcialam jej dac jak najwiecej z siebie zeby zlagodzic choc w najmniejszym stopniu jej bol . Robilam bez wahania wszystko czego chciala zawsze jesli probowalam cos zrobic po swojemu miec swoje zdanie zawsze konczylo sie obraza i wzbudzaniem we mnie poczucie winy . Odstawilam kolezanki , chlopakow nigdzie nie chodzilam tylko na uczelnie i do domu zeby byc z nia .Zawod tez mamy ten sam . "Sama" wybralam. Matka probowala zmusic babke do zapisania majatku na nia. Babka zapisala pol wiec matka sie obrazila i uznala ze cala rodzina jest zla i ja okrutnie traktuje bo jej sie wszystko nalezy . Wyjechala jedyna osoba, z ktora miala jakikolwiek kontakt bylam ja do czasu az poznala angielskiego ksiedza wiele starszego wielokrotnego rozwodnika. OSZALALA! od tego czasu rowniez ja stalam sie najgorsza z mozliwych wiec probowalam zrobic wszystko aby znowu byla zadowolona bo przeciez jedno dziecko stracila . Dopiero wtedy sie nasililo i zaczely sie szantaze lamenty i cale pieklo ze ona jest tam bo nikt jej nie chce rodzina zla bo nie dostala kasy ile chciala a jestem wariatka bo pomagam jej chorej matce . Niestety facet ja wspiera w tym co robi bo ona przeciez jest biedna i pokrzywdzona przez caly swiat. Wkrotce babka zmarla . Dziadkowi bylo jej zal zmienil testament . Dostala 3/4. W krotce on tez zmarl . Kolejne pol roku piekla bo mieszkam w rodzinnym domu gdzie od niej oboje z mezem dostalismy zapewnienie ze mozemy swobodnie mieszkac i planowac swoja rodzine i zycie .Mialam z mezem zaplanowany urlop czesciowo oplacony . Zadzwonila tydzien przed powiedziala ze wychodzi za maz SZOK ! termin wypadal dokladnie na czas naszego pobytu w grecji powiedzialam ze nie przyjedziemy bo lecimy tam. mogla nas uprzedzic wczesniej . Wiedziala ze nie akceptuje tego czlowieka . Lament i histeria kilka dni . Uleglam . Wyjazd odwolany pieniadze przepadly pojechalismy na slub . slub sie odbyl wrocilismy wszyscy w 4 do domu a maz zazadal zeby sie nas pozbyla . Wyrzucila nas bez powodu jeszcze tego samego dnia. Po powrocie do polski zdziwilismy sie ze mamy wstawione nowe drzwi i odciete 3/4 domu . o co chodzi? przyjechali do polski za 2 tyg kazala sie nam wyprowadzic . Bylam w ciazy . Awantura. zadne argumenty nie docieraly bo prawnie ona jest wlascicielem i moze wszystko. Ma tego swiadomosc i to robi. Nie mogla zrobic nam oficjalnie eksmisji bo nie miala podstaw ( nie zalegamy z platnosciami dbamy remontujemy sami nie awanturujemy sie ) a maz zdecydowal ze nie mamy mieszkac . Wiec kolejny szantaz jesli sie nie wyprowadzimy natychmiast to nigdy nie dostane domu rodzinnego ktory kocham i na ktorym mi zalezy oczym matka wie i to wykorzystuje. i to byl moment kiedy uznalam ze pora powiedziec NIE ! mam prawo byc a ty jak chcesz to sobie dom oddaj komu chcesz albo srzedaj ; Kupilismy mieszkanie odbior za pol roku poki co mieszkamy nadal w domu rodzinnym Kontakt z nia ogranicza sie do tego ze czasem wysyla maila albo dzwoni z innego nr z awantura ze ja tez jestem okrutna jak cala reszta rodziny ( na dzien dzisiejszy nie rozmawia z dokladnie nikim) ze nie chce mieszkac z nia i jej wspanialym mezem i ze jak tak nie zrobie to dom dostane dopiero po jej smierci albo wcale . Nie robi na mnie tym wrazenia . Mam swoj . Zawsze wszystko bylo dla niej i z mysla o niej . Zrobilam dla niej duzo. za duzo . Nie chce byc csle zycie matka swojej matki . Ona chce cierpiec to niech cierpi. ja tez mam prawo do swojego zdania swoich odczuc i decyzji bez szantazy wymuszania i manipulacji .
 Irka : 18.12.2012, 15:16
 Czytam i nie wierzę , ja mam 58 lat 12 jestem z rodzicami , uciekłam od męża , dzieci były już dorosłe.Ale to co przechodzę,"żyję w toksycznym związku z rodzicami"Ojciec w tej chwili jest chory , ale mama w pełni sił fizycznych i psychicznych morduje mnie swoja osobą ,wiecznie niezadowoloną z życia .Boję się jej , to jest księżna pani na włościach.Wszystko i wszyscy powinni być i żyć dla niej.A ja jestem najbliżej ,bo mieszkam z nimi w domu.Od pół roku nie byłam u córki ,mam pięknego wnuka i wnuczkę u syna.Nie mogą zostać sami !!!!!!!!!!!!!Oj chyba jeszcze n ie dziś dziś nie napisze,bo mi się chce płakać , płakać!A miałam ostrzeżenie, kiedy 12 lat temu uciekłam , przed pijakiem i wariatem , do domu rodziców ,mama kazała sobie podać wódkę czystą nalała kieliszek i wypiła z toastem , "no i ,żebyś nas już nigdy nie zostawiła"Trzeba było wiać !!!!Oj durna ja durna.
 RealistaW: 02.12.2012, 21:35
 Wg mnie jest bardzo cienka granica między normalnymi stosunkami międzyludzkimi przykładowo pomoc rodzicom a posądzaniem kogoś że jest toksycznym rodzicem i w ten sposób wytłumaczenie sobie swoich niepowodzeń w stosunkach międzyludzkich. Moja siostra wytłumaczyła sobie właśnie w ten sposób całkowite odcięcie się od rodziny po paru kłótniach. Mniemając że byłem tak samo wychowywany nie bili nas rodzice, nigdy nie było problemów z alkoholem ani poniżaniem kogokolwiek, oboje mamy wyższe wykształcenie i nikt nas w domu nie więził emocjonalnie. Czasami niestety nakładają się na to zwykłe przyziemne sprawy jak praca, wspólny dom z rodzicami aby zmniejszyć rachunki itp a nie emocjonalny bełkot i przekroczenie swojej własnej strefy komfortu.
 Aga : 12.11.2012, 13:40
 Jestem narzeczoną mężczyzny który jest uzależniony od swojej matki. To miła kobieta, nigdy nie odnosi się do mnie źle, wprost przeciwnie jest nadzwyczajne dobra i serdeczna - i początkowo byłam nią zachwycona i cieszyłam się że być może będę miała taką teściową (kiedy nie byliśmy jeszcze zaręczeni). Ale po jakimś czasie okazało się że to tylko pozory. Pod tą powłoka dobroci i troskliwości kryje się uzależnienie od syna. Początkowo były to jakieś drobiazgi, pomoc przy różnych rzeczach - mój narzeczony zawsze pomagał, przywoził, odwoził itp - i przyznam się że trochę mnie to zauroczyło, myślałam jaki dobry z niego syn, to i dla mnie będzie taki dobry. Jednak z upływem czasu takie sytuację zaczęły mnie irytować. Nie mieliśmy czasu na załatwienie naszych spraw, bo on musiał zawieść mamę do lekarza i spędzić z nią w przychodni cały dzień, zawieść do sklepu po zakupy (który nota bene jest 300 m od domu), zawieść na wieś bo akurat naszła ją ochota żeby pojechać (a następnego dnia z rana przywieść, bo już chce do domu), załatwić jej sprawy w banku, skręcić to, naprawić tamto - i nigdy przy tej okazji nie padało pytanie czy on ma czas, czy nie ma innych planów, czy ja nie mam jakichś planów. Gdy wyjeżdżaliśmy na urlop czy choćby na weekend telefonom nie było końca, często z pierdołami (np. czy jej syn zjadł obiad czy ubiera się ciepło). Nie ma dnia ani tygodnia żeby nie było takiej denerwującej sytuacji. Tymczasem nasze palny ciągle się odwlekają, nie mamy kiedy zająć się przeprowadzką (choć od ponad roku mamy mieszkanie! ciągle jednak "coś" przeszkadza w zajęciu się tym), nie mamy kiedy nawet porozmawiać o naszym przyszłym ślubie, bo każdą jego wolną chwilę zawłaszcza dla siebie jego mama - nawet nie zareagowała specjalnie na wieść o naszych zaręczynach, nie pogratulowała, nie zapytała o plany, o nic - jakby ten temat nie istniał. Czasem mam wrażenie że ja jestem dla niej trochę jak powietrze, jestem a jakby mnie nie było, jakby mnie tolerowała a jednocześnie separował od narzeczonego. Czasem mam ochotę zrobić o to wszystko olbrzymią awanturę ale wiem ze to nic nie zmieni. Czasem tylko gdy po raz kolejny rezygnuję z naszych planów na rzecz jego matki zastanawiam się czy jest sen żebyśmy brali ślub. Przeraża mnie myśl ze jego matka planuję przejść na wcześniejszą emeryturę, boje się że wtedy już non stop będzie kontrolować swojego syna. Widzę jak ona ma na niego wpływa jak próbuje go manipulować i szantażować - wiem że jego to czasem wręcz wykańcza ale nie potrafi się jej przeciwstawić.
 DrMaro1976: 27.10.2012, 23:39
 Hmm. Ja też mam toksycznego Ojca. Przez 25 lat nie moglem sam zdecydowac o niczym, bo jak widzial, ze probuje, to zaraz sie zaczynalo snucie apokalipotycznych wizji, do czego to doprowadzi, i ze on wie lepiej. No ale w pewnej chwili obsesyjnie zapragnalem sie ozenic i miec dziecko. Wykonalem, no i zaczely sie schody. I szantaze emocjonalne. No ale w pracy trafilem na Dobrych Ludzi, i jak probowalem sypac takmi tekstami, jak rodzice do mnie, to kumpela mi tlumaczyla (wielokrotnie na mnie nawrzeszczala), ze to zle, bo to szantaz emocjonalny. No a teraz bardzo dobrze mi sie wiedzie, juz przemielilem w sobie to wszystko,ojcu przebaczylem i modle sie za niego, on sie do mnie nie odzywa, a jak sie odzywa to warczy, ale za to mam zone i ladna coreczke, ktora kocham nad zycie. No i jak sie k....a nie da inaczej, to trudno-sorki, life is brutal-z calym okrucienstwem wybieram rodzine (zone, coreczke) i Wam tez radze-my TEZ MAMY PRAWO DO WLASNEGO SZCZESCIA!!!! Zycie nie sklada sie tylko z obowiazkow, ale rowniez mamy swiety dany od Boga obowiazek, by miec dzieci, i obowiazek wobec Nich, by ich nie zarazac toksycznoscia. Aha, oczywiscie jestem wyrodnym synem-what a pitty... P.S. Ja NAPRAWDE jestem DDD. Tylko ze w wieku 36 lat juz przeszedlem autoterapie, juz to przeplakalem, wybaczylem i buduje zycie i szczescie na nowo...
 ona: 09.10.2012, 16:18
 Współczuję.A on sam chce sobie pomóc?Widzi,że to jest złe,niewłasciwe?Bo jeśli nie,to niewiele wskórasz.Mogę Cię pocieszyć,że ja się wyzwoliłam,a byłam bardzo podporządkowana.Byłam na terapii dla DDA,ale najbardziej pomogło mi studiowanie Pisma Św.Jezus przyszedł na świat po to,by zerwać kajdany zależności,powołał nas do wolności i On jest pierwszym na świecie wolnym człowiekiem-oskarżano Go,zarzucano Mu,że nie postępuje jak należy,nienawidzono Go za to,że był sobą do końca.To On poniósł ofiarę za naszą wolność i więcej ofiar nie będzie.W NT jest wszystko.Bóg kocha ludzi nie za to,co robią,ani czego nie robią,ocha ich za to,jacy są.Nie trzeba się straeć,zasługiwać,nic nie trzeba! i taka jest miłość-bezwarunkowa.Ta warunkowa to nie miłość,to niewola.Nigdzie w Biblii nie jest napisane,że trzeba być podporządkowanym rodzicom,ale że mąż łączy się z żoną i zostawia rodziców.4 przykazanie nie mówi o niewolnictwie ani o pozwalaniu rodzicom na manipulowanie dziećmi,szczególnie dorosłymi.Czcij oznaczaczasem "życz dobrze"i to wystarczy.W Jezusie nie ma już potępienia ani zawstydzenia,czyli wyrzuty sumienia,lęk czy poczucie winy obrażają Boga,bo On już oddał za to życie,poniósł największą ofiarę-abyśmy byli wolni.Bo rawdziwa miłość nie stawia warunków,lecz daje wolność bycia sobą.Nikt się nie rodzi z pieczątką"odpowiedzialny za wszystko i wszystkich",ale za siebie tak.Pozdrawiam
 AnkaR: 04.10.2012, 15:28
 a najgorszym typem osoby uzależnionej od swojej rodziny (mamy, ojca czy rodzeństwa) jest osoba, która uważa, że wszystko jest w porządku, że to normalne, która nie widzi problemu i cały czas usprawiedliwia, cały czas wspomina dobre rzeczy, pozytywne i racjonalizując te złe (że mama powiedziała coś przykrego dla mojego dobra... no tak jaka dobra mama) jednocześnie dając się manipulować i w każdym momencie życia chce żeby było jak najlepiej dla toksycznej rodziny (a nie dla niej) często powtarzając, że ona jest szczęśliwa jak "oni" są szczęśliwi. Osoba, która cały czas dzwoni, cały czas pisze, cały czas się tłumaczy, cały czas relacjonuje swoje życie, cały czas jest kontrolowana i robi to myśląc, że to normalne... Osoba, która cały czas potrzebuje wskazówek, porad, opinii, która była pozbawiona prawa do własnego zdania i własnych odczuć. Osoba, która nie wiem jak ma się zachować, co powiedzieć, co zrobić. Osoba, która jest pozbawiona myślenia. Zazwyczaj osoby te zupełnie nie zdają sobie sprawy jakie są a każda próba uświadamiania im przynosi porażkę. Osoba ta jest tak skuta więzami emocjonalnymi z toksyczną rodziną, że myśli i robi tak jakby chciała jej toksyczna rodzina. Jak robi coś innego niż utarty schemat, np. nie zadzwoni do mamy przed pójściem spać to jest dręczona wyrzutami sumienia i robi wszystko aby wynagrodzić ten błąd. Mój mąż, którego bardzo kocham jest właśnie taki, jesteśmy pół roku po ślubie, co robić ? jak mam mu pomóc ?
 ona: 03.10.2012, 18:22
 Poza tym,czy pomyśleliście,kto weźmie odpowiedzialność za Wasze nieudane życie?Oni?Wątpię.Owszem,kiedyś,w dzieciństwie nie mieliśmy wyboru,trzeba było przejść przez to piekło,ale teraz jesteśmy dorośli i mamy ten przywilej,że możemy sami sobie poradzić,a jeśli w to nie wierzycie to nie dlatego,że tak jest,ale dlatego,że Wam to wmówiono.To nie jest prawda.Pora się wyzwolić,przeież całe życie o tym marzyliśmy.Krok po kroku,bo nie tak łatwo się to uda.Nie chodzi o to,by od razu uciec,bo zagryzą nas wyrzuty sumienia,ale małymi uwagami,stawiając granice.Kiedy moja matka wrzeszczała na mnie dlaczego nie odbieram telefonu,dzwoniła 4 razy,a przecież mogło jej się coś stać (mieszkamy od siebie 4 km),powiedziałam jej pierwszy raz w życiu,że nie mam takiego obowiązku,że nie muszę się jej tłumaczyć ze swojego życia,bo być może leżałam ze swoim mężem w łóżku,do czego mam przecież prawo!Zaniemówiła.Poza tym równie dobrze mogła wybrać numer pogotowia,gdyby rzeczywiście coś się działo,zaoszczędziłaby czas.Nie odzywała się do mnie prawie miesiąc,ja do niej też,ale nie zmiękłam.Potem zadzwoniła i odczułam w jej głosie skruchę.Już nigdy więcej mnie nie pytała,dlaczego nie odbierałam.To żmudna praca zmienić całe życie,ale warto.Trzeba zmieniać siebie,a nie ich,tzn zacząć dbać o siebie i stawiać im granice,których nigdy nie było.
 ona: 03.10.2012, 18:05
 Nie walczyć,bo walka skazana jest na przegraną.Można udowadniać w nieskończoność swoją szlachetność,miłość,troskę,a i tak będzie źle.Dopóki barometrem naszych osiągnięć i poczynań są oni,zawsze będziemy się czuli niewystarczająco dobrzy,a może nawet źli.Czasem trzeba im powiedzieć,czego my oczekujemy i co nas rani.Jeśli posłuchają to super,bo może coś przemyślą,jeśli nie to oznacza,że im nie zależy na naszym dobrym samopoczuciu,czy wręcz szczęściu.Wtedy należy się odsunąć aż poczujemy się bezpiecznie,czasem może to oznaczać zarwanie relacji...Wydaje mi się,żę miłość poega na tym,że ludziom zależy nie tylko na własnym szczęściu,ale też tej drugiej strony.Ile można dać się kopać?W imię czego?W imię miłości?W imię dobrago samopoczucia mamusi,tatusia,rodzeństwa?Toż to przecież prawie jak samobójstwo!Czasem sami nadstawiamy najczulsze miejsca, a oni już dobrze wiedzą co z nimi zrobić...
 ANONIMUS: 03.10.2012, 12:04
  A WIĘC JAK WALCZYĆ Z TYMI MATKAMI, OJCAMI I RODZEŃSTWEM????
 ona: 03.10.2012, 10:38
 Ja tez mam toksyczną matkę.Już nawet nie chcę wspominać,co mi zrobiła,ale ostatnio doszłam do wniosku,że jej egoizm i koncentracja na sobie,a przez to podporządkowywanie sobie wszystkiego i wszyskich nie będzie więcej moim udziałem. Zrozumiałam,że do tej pory moim najważnieszym celem było jej szczęście i zadowolenie, a nie moje.Dlatego tak cierpiałam.Trzeba pozwolić żyć innym swoim życiem i nie chronić ich przed trudnymi emocjami.Wiem,że będzie cieprieć,ale to ona musi sobie z tym poradzić,a nie ja.Każdy jest odpowiedzialny za siebie.Ani nie ponoszę odpowiedzialności za jej nieszczęsliwe życie i wybory,ani za jej szczęście.Natomiast za swoje tak.Pozwoliłam ze strachu kierować jej moim życiem,a strach jest tym,co zniewala.Kluczem jest odpowiedzialność-każdego za siebie.To oznacza,że czasem trzeba pozolić na cierpienie innej osobie,gdy mamy do wyboru swój ból.To decyzja:odtą nie będę cierpieć,bo mam prawo do swojego życia i szczęścia,nawet jeśli sprawię tym przykrość matce.Trudno.Będzie musiała sobie jakoś poradzić,zawsze ma wybór.Jeśli odbierze sobie życie jak to kiedyś mówiła, to będzie jej decyzja,przecież to jej życie,a nie moje.Ja chcę,żeby żyła,ale nie moim kosztem.Ja też chcę żyć,a pozwalając jej sterować sobą niszczyłam siebie każdego dnia.To wybór,ja czy ona.Ona może być szczęśliwa,ale to wyłacznie od niej zależy.Poza tym do tej pory byłam taka,jak chciała,a i tak to ciągle nie to.Klucz do lepszego życia zna ona sama,mam dość tego pasożyta,którym była moja matka.
[1] [2] [3] [4] (5) [6] [7] [8] [9]


Autor

Treść

Nowości

Wyjaśnienie liturgii Wielkiego TygodniaWyjaśnienie liturgii Wielkiego Tygodnia

Tajemnica Triduum PaschalnegoTajemnica Triduum Paschalnego

Ostatnia WieczerzaOstatnia Wieczerza

Jak dobrze odbyć sakrament pojednaniaJak dobrze odbyć sakrament pojednania

Skąd sie bierze kapłaństwoSkąd sie bierze kapłaństwo

Tryptyk PaschalnyTryptyk Paschalny

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej