Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Samotność - dramat czy powołanie?

     Ostatnio coraz częściej słyszy się o "powołaniu do samotności". Nawet młodzi ludzie, nieraz dopiero po studiach postanawiają nie zakładać rodziny. Robią to całkiem dobrowolnie albo - nie mogąc znaleźć kandydata na małżonka dochodzą do wniosku, że samotność jest ich drogą. Utwierdzają ich w tym media lansując bardzo popularny ostatnio model "singla".

     A jak to wygląda naprawdę? Czy faktycznie jest takie powołanie? Czy Bóg dla tak wielu osób przewidział właśnie taką drogę do zbawienia? A może to tylko ucieczka przed odpowiedzialnością, modne wytłumaczenie dlaczego nie mam rodziny? A może za etykietką "singiel z wyboru" kryje się dramat współczesnego człowieka, któremu coraz ciężej znaleźć bratnią duszę? Może to wcale nie jest wolny wybór ani powołanie?

     Popatrzymy co kieruje człowiekiem w podjęciu decyzji o samotności.

     Co do zasady nie ma takiego powołania, by człowiek był sam. Słyszeliście kiedyś o takim? Bo my nie. Jest kapłaństwo, małżeństwo, zakon. Sam Bóg stwarzając człowieka stwierdził, iż nie jest dobrze by pozostał on samotny. Oczywiście, nie oznacza to, że każdy musi się żenić czy iść do zakonu. Rzeczywiście, są ludzie, którzy nie widzą się w żadnej z tych sytuacji. Całkiem dobrowolnie postanawiają pozostać bezżennymi. I to jest OK - pod jednym warunkiem: że poświęcą się czemuś konkretnemu, jakiejś wielkiej sprawie, idei, której wykonywanie nie dałoby się pogodzić z pełnieniem roli męża czy żony. Tylko my to rozumiemy tak: najpierw następuje zaangażowanie w jakąś działalność, najpierw zaczynamy coś robić dla innych.? Widzimy, że to nas pochłania całkowicie, że staje się to naszym zadaniem życiowym, nie wyobrażamy sobie siebie w innej roli i dochodzimy do wniosku, że ta działalność jest dla nas ważniejsza niż realizacja siebie w rodzinie czy zakonie. I wtedy dobrowolnie z tej rodziny rezygnujemy, bez żalu, z poczuciem, że to jest właśnie najwłaściwsza droga. Oczywiście jest to wymodlone, rozpoznane, skonsultowane z kierownikiem duchowym, spowiednikiem itp. I daje nam to taką radość i poczucie spełnienia, że chcemy to robić całe życie. To jest właściwa kolejność. A nie taka: chłopak czy dziewczyna zastanawia się na powołaniem i dochodzi od wniosku, że jest powołany/a do samotności. I dopiero potem zaczyna się zastanawiać co by tu w życiu robić. No bo skoro nie rodzina czy zakon to coś "na usprawiedliwienie" bycia samemu wypada mieć. Zaczyna trochę działać w Caritasie, trochę w jakiejś wspólnocie, troszkę tego skubnie, trochę tego. W niczym dłużej miejsca nie zagrzewa. I co się dzieje? Nie jest spełniony/a, nie jest do końca szczęśliwy/a. Bo brak jest tej głębi, tego ducha ożywczego, kierującego ich zapałem. Lata lecą, czasem ktoś się koło nich zakręci, ale - według nich - "to nie to", bo oni mają przecież inne powołanie. Każdy dzień wygląda tak samo: praca, dom, jakiś obiad, zakupy dla jednej osoby, weekendy u rodziców. Natarczywe pytanie ze strony rodziny co dalej, na które nie bardzo wiadomo co odpowiedzieć. Przyjaciół coraz mniej, bo każdy zajęty swoimi sprawami. Nic za bardzo nie daje satysfakcji, bo dla kogo ubierać choinkę, dla kogo piec ciasto? W końcu naprawdę zostają sami i zastanawiają się co tu dalej robić, czym się zająć. Pojawia się myśl: a może trzeba było wyjść za mąż? A może trzeba było pójść do zakonu? Przystają do jakiejś grupy przy kościele, coś robią, ale nadal brak tego "ducha". I tak rodzą się stare panny i starzy kawalerowie.

     Nie chcemy broń Boże nikogo urazić! Nie kpimy ze starych panien (ja sama nią byłam, bo wyszłam za mąż jak miałam 30 lat). Chcemy tylko powiedzieć, że jest ZASADNICZA RÓŻNICA między byciem samemu z wyboru (dla idei) a domniemanym powołaniem do samotności (z braku pomysłu na życie). I znów: wiemy, że nie wszyscy założą rodzinę. I nie z ich winy tak będzie. Po prostu - nie znajdą kandydata na męża czy żonę. I my tego absolutnie nie krytykujemy, doskonale rozumiemy ich ból, bo w pewnym momencie życia wydawało nam się, że będzie to też naszym udziałem. Należy takim osobom współczuć bólu niespełnionego powołania i na ile to możliwe starać się im pomóc - tak bardzo konkretnie: przez poznawanie ze swoimi znajomymi, którzy także jeszcze są sami, przez zachęcanie do szukania tej drugiej osoby przez internet czy choćby biuro matrymonialne. Natomiast zmierzamy do tego, że nie ma POWOŁANIA DO SAMOTNOŚCI. Bo nikt nie może żyć dla siebie. A zatem albo wybiera poświęcenie życia czemuś i z tego powodu rodziny nie zakłada, bo nie pogodziłby obowiązków albo nie z własnego wyboru pozostaje sam, choć chciałby mieć rodzinę. I wtedy realizuje się inaczej. Natomiast nie może to być wybór z wygody, lenistwa, nierealnych oczekiwań co do kandydata na małżonka, lęku przez zobowiązaniem się. Wiecie kto to jest tak bardzo ostatnio lansowany singiel? Ktoś komu się wydaje, że "ma powołanie do samotności". Ktoś kto boi się wejść w formalny związek. Ktoś kto zostawia sobie furtki. Ktoś kto podejmuje wybory wygodne a nie słuszne. Trudno nam sobie nawet wyobrazić, by dobrowolnie zrezygnować z miłości: do małżonka lub w służbie bliźnich. Bo "powołanie do samotności" jest rezygnacją z miłości do innych na rzecz miłości tylko do siebie. I przeciwko takiemu powołaniu protestujemy. NIE WOLNO zatem robić założenia, że "może takie jest moje powołanie".

     Zdarza się też, że ktoś owo powołanie do samotności tłumaczy np. koniecznością pozostania z rodzicami. Zawsze w tym przypadku mamy mieszane uczucia. No bo faktycznie: rodzicom zawdzięczamy życie i wychowanie, a zatem sumienie nawet nakazuje nam zająć się nimi na starość. No i oczywiście rodzicom zawsze należy się pomoc. Ale pomoc nie może być rezygnacją z własnego życia. Bo co się stanie jak rodzice umrą?

     Gdy dostajemy listy z pytaniem czy nie powinno się poświęcić rodzicom zawsze przychodzi mi na myśl moja kuzynka, której wydawało się że takie właśnie jest jej zadanie życiowe. Po śmierci rodziców, która nastąpiła wcześniej niż się komukolwiek wydawało zawalił się jej świat. Dosłownie. Skończyło się dla niej wszystko czym żyła. Nagle straciła cały sens życia, bo to co do tej pory robiła, czyli życie z rodzicami przestało istnieć. Została sama. Nagle spostrzegła, że jej rówieśnicy dawno już pozakładali rodziny, rodzeństwo ma dzieci i swoje małżeńskie sprawy i problemy i w zasadzie nawet nie bardzo ma o czym rozmawiać z koleżankami ze szkoły. Wcześniej nie bardzo jej to przeszkadzało, bo zawsze mogła wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami. Zbliżała się do czterdziestki ale była ładną, zadbaną kobietą i z pewnością mogła się jeszcze podobać. Jednak zamiast próbować wyjść do innych ona była już tak zgorzkniała, że nie wierzyła w swoje siły, w to, że ktoś chciałby się z nią spotykać i stwierdziła... że jej powołaniem jest samotność, nic już w jej życiu się nie zmieni i widocznie zawsze już będzie nieszczęśliwa. Czy musiało tak być?

     Dlatego moja Droga i mój Drogi: jeśli wydaje Wam się, że musicie pozostać całe życie przy rodzicach pomyślcie co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji. Bo ona może stać się też Waszym udziałem. Czy naprawdę pragniecie być całe życie sami? A Wami nawet Wasze dzieci się wtedy nie zajmą bo...nie będziecie ich mieli. Ani zatem dzieci nie powinny czuć "takiego obowiązku" ani też rodzicom nie wolno tego od dzieci wymagać. A jeśli tak się dzieje to znaczy, że po którejś stronie jest duży problem. Waszym obowiązkiem jest zrealizować swoje powołanie. Jeśli czujesz się powołana do małżeństwa to znaczy, że masz wyjść za mąż i mieć rodzinę. Opiekować się rodzicami, ale nie być ich wiecznym dzieckiem. Tego Ci robić nie wolno, bo zmarnujesz życie. A co robić w sytuacji gdy rodzice na to nalegają? Delikatnie tłumaczyć i pokazywać jaka jesteś szczęśliwa z kimś. A jak nie akceptują - robić swoje. I nie bać się, że rodziców zasmucisz, zdenerwujesz. Może tak będzie, ale to nie będzie Twoja wina. Powtórzymy jeszcze raz: należy rodzicom pomagać, należy ich odwiedzać i za nimi tęsknić, należy nawet na starość wziąć ich do swojego domu. Ale nie wolno koniecznością pomocy rodzicom tłumaczyć sobie "powołania do samotności". Bo ani rodzicom nie dogodzicie ani Wy nie będziecie szczęśliwi.

     Jeszcze innym argumentem jaki zdarza nam się słyszeć to taki, że "nikt mnie nie pokocha" lub "nie nadaję się do związku". Jeśli tak twierdzisz to zapytamy przewrotnie: skąd wiesz? Skąd wiesz, że jak do tej pory nikt Cię nie pokochał to już nigdy się to nie zdarzy? Nie wiesz co Cię spotka za tydzień, pół roku, rok. Nie wiesz i nie możesz wiedzieć więc się nie zarzekaj. Dlaczego ktoś miałby Cię pokochać? A dlaczego nie? Zrób listę za i przeciw, tylko bądź obiektywny. Wpisz na nią konkretne argumenty dlaczego nie i dlaczego tak. I co? Taki najgorszy nie jesteś, prawda? Jasne, nie jesteś najpiękniejsza i nie jesteś najmądrzejszy, ale jest takie ludowe przysłowie: "Każda potwora znajdzie swego amatora". Nawet Shrek znalazł żonę. A Ty przecież trochę od Shreka jesteś przystojniejszy, prawda? No właśnie. A zatem nie wiesz czy ktoś nie szuka właśnie kogoś takiego jak Ty. Ja też myślałam, że takiej jak ja nie szuka i mój mąż też tak myślał. A teraz jesteśmy małżeństwem.

     Jeśli nie byłeś w związku, to nie wiesz czy się nadajesz czy nie. Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś nie dojrzał do bycia w związku, ale to raczej kwestia osobowości jako takiej a nie "nieumiejętności". Nie możesz powiedzieć, że nie lubisz szpinaku jeśli nigdy go nie jadłeś. Jeśli zatem nie kochałeś to jak możesz twierdzić, że się do tego nie nadajesz?

     I wiecie co kochani? Ile razy dostajemy takie listy z twierdzeniem, że ktoś chce żyć bez miłości, że ktoś się nie nadaje itp. to jednego możemy być pewni: że to pisze ktoś kto myśli dokładnie na odwrót. Ktoś, kto bardzo chce kochać i być kochanym. Jak ktoś pisze, że chce nauczyć się żyć bez miłości to mamy 100 % gwarancji, że miłości właśnie najbardziej w życiu pragnie. A wiecie skąd to wiemy? Z autopsji. Kiedy człowiek czegoś w życiu bardzo pragnie a tego nie otrzymuje, kiedy bardzo się stara i robi wszystko by to osiągnąć a mimo wszystko to "coś" od niego nie zależy to przychodzi taki moment, że ma już dosyć. Taka chwila, kiedy nie ma już siły wołać, błagać, szukać. Kiedy jest już tak psychicznie zmęczony, że chce już tylko przestać pragnąć. Myślę, że być może w takim stanie był Jezus w Ogrójcu kiedy wołał: "Ojcze, oddal ode mnie ten kielich.". Nic nie pomagało na oporność ludu: ani nauczanie ani cuda, nic. Wiedział, że ostatecznym środkiem jest Jego Męka i Śmierć. I już nie mogąc udźwignąć tego ciężaru modlił się o ulgę. I dlatego takie listy są wołaniem o miłość. Bo wydaje nam się, że stosując technikę: "kwaśne winogrona", czyli wmawiając sobie, że to co jest obiektywnie dobre to dla mnie będzie niedobre odczuwamy ulgę. Nie jest tak, prawda? Albo jest na chwilę a w najmniej spodziewanym momencie zmora wychodzi i dusi za gardło. Dlatego nie wypierajmy się miłości. Nie wypierajmy się jej pragnienia. Bo to tak jakbyśmy chcieli zrezygnować z jakiegoś wymiaru swojego człowieczeństwa. Nie da się. I nie potrzeba.

     Doszliśmy zatem do wniosku, że życie w pojedynkę może być wyborem (ktoś decyduje się poświęcić pracy charytatywnej, nauce itp.) lub stanem, w którym znaleźliśmy się wbrew woli. No właśnie i co wtedy? Jeśli czujemy powołanie do małżeństwa powinniśmy szukać nadal. No, ale są ludzi którzy chcą założyć rodzinę, szukają i nie znajdują, znamy przecież takie osoby z naszego środowiska. Co z nimi? Najpierw należy się zastanowić czy mają one realne wymagania co do drugiej osoby, bo czasem różnie z tym bywa. Jeśli tak to czy nie boją się pokochać, czy nieświadomie nie odrzucają innych poprzez swoje zachowanie np. głębokie poranienia, z którymi sobie nie poradzili czy jakieś cechy, które utrudniają wspólne życie (np. jakąś niezaradność życiowa, niezdecydowanie itp.). Jeśli nie - módlmy się i szukajmy dalej. My zawsze zachęcamy, by nie pozostawać biernymi. Powiedzenie: "Siedź w kącie, znajdą Cię" może było dobre w początkach naszego wieku gdzie się wszyscy na wsi znali i chłopak wiedział w którym domu jakiej dziewczyny się spodziewać ale nie bardzo ma zastosowanie w dzisiejszym zwariowanym świecie. Dlatego my zachęcamy, nie tylko chłopaków ale i dziewczyny, by zawierzając Bogu kwestię małżonka sami także byli aktywni. By "dali Bogu szansę". By nie izolowali się od ludzi, by nie unikali spotkań towarzyskich. Aby nie odmawiali np. pójścia na wesele jako osoba towarzysząca. A może właśnie na tym weselu okaże się, że ten kolega z osiedla to całkiem fajny, dobrze wychowany chłopak? A może na jakichś imieninach okaże się, że brat koleżanki jest całkiem interesującym facetem, który ma swoją pasję? A może ta szara myszka, na którą nie zwracałeś uwagi to wspaniała dziewczyna, która wiele robi dla innych i piecze pyszne ciasta przy okazji?

     Nie wstydźmy się poznawać kogoś przez biuro matrymonialne. Najbardziej "sztandarowym" przykładem małżonków z takiego biura są oczywiście rodzice obecnego papieża ale też wiele bardzo zgodnych, dobrych małżeństw, które nie wiadomo dlaczego wstydzą się przyznać, że w ten sposób się poznali. A przecież tam się jasno określa swoje oczekiwania i preferencje i przychodzą tam poważni ludzie - właśnie w tym celu, więc jaki tu powód do wstydu? Jak to jest, że współczesny świat nie wstydzi się grzechu, wręcz chlubi się z powodu jawnego łamania przykazań a "biuro matrymonialne" budzi zażenowanie. Przyznacie, że to dziwne, prawda? Ostatnio bardzo wiele osób poznaje się też przez internet. Na naszej stronie za pośrednictwem działu "Źródełko" poznało się około 20 małżeństw. Jest też wiele innych, wartościowych, chrześcijańskich portali gdzie szanse trafienia na "swego" człowieka - w sensie wartości i poglądów są ogromne! Oczywiście, internet jest większym ryzykiem niż biuro i dlatego zachęcamy do korzystania ze stron sprawdzonych i takich, o których wiadomo, że mają coś wspólnego z wiarą. Nie bójmy się: nic nie tracimy a możemy zyskać wiele.

     A może jakaś wspólnota? Wcale nie jest tak, że to dobre tylko dla studentów czy licealistów. Są też wspólnoty tworzone przez młodzież pracującą, duszpasterstwa postakademickie. Może warto? My sami poznaliśmy się w maleńkiej wspólnocie, gdzie na 10 osób utworzyły się ...cztery małżeństwa! To niezwykłe a dla nas dowód na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych a "Duch wieje kędy chce...". A nawet jak małżonka we wspólnocie nie poznamy to wzbogacimy życie duchowe. A może któraś z koleżanek ze wspólnoty ma brata, którego poznamy odwiedzając ją w domu? Nigdy nic nie wiadomo.

     Kochani - i jeszcze jedno. Dawajmy sobie nawzajem szanse. Nie można stwierdzić, że "to nie ten człowiek" po pierwszym spotkaniu (pomijamy przypadki ewidentnego chamstwa, cwaniactwa i sytuacje gdzie ktoś jest wulgarny albo otwarcie manifestuje swoje nienajciekawsze poglądy). Spotkajmy się minimum 2-3 razy. Rozmawiajmy ze sobą. Trzeba się bowiem poznać, by podjąć decyzję i nie jest tak, że od pierwszego razu "się wie". No, ale to już temat na osobny artykuł.

     A jeśli już wyeliminujemy wszystkie powody braku małżonka, wypróbujemy wszystkie sposoby i nie znajdujemy odpowiedzi na swoją samotność to pozostaje tylko się modlić by Bóg to zmienił.

     W jednym z psalmów czytamy: "Bóg spełni pragnienia twego serca". W pierwszym odruchu chciałoby się odczytać te słowa dokładnie tak jak one brzmią. Że Bóg spełni nasze pragnienia założenia rodziny, że da nam poznać tą właściwą osobę. To normalne odczucia, bo to są właśnie pragnienia naszego serca. Jednakże wiemy, że mimo wszystko nie zawsze tak będzie. Jak wtedy odczytywać słowa psalmu? Czy pragnienie serca człowieka może być sprzeczne z pragnieniem Boga np. odnośnie założenia rodziny? A jeżeli tak to chyba jest to jakiś niesamowity dramat, na który Bóg nas skazuje. Czy naprawdę zaspokojenie pragnienia naszego serca w miłości może być nierealne?

     Nie. Nie, bo gdyby tak było Bóg nie byłby Ojcem miłosiernym. Bóg natomiast - jak już wielokrotnie mówiliśmy wcześniej - nie jest złośliwy. On nie bawi się naszymi uczuciami i nie skazuje nas na bezsensowne cierpienie - choć pewnie w chwilach rozpaczy każdemu z nas zdarzało się tak myśleć. Ale tak nie jest, bo gdyby tak było całe dzieło stworzenia byłoby bez sensu. Może być naturalnie tak, że Bóg, chcąc dla nas zawsze dobra inaczej postrzega to dobro niż my w danej chwili. A zatem obietnicę zaspokojenia pragnienia naszego serca należy rozumieć szerzej. Należy ją rozumieć jako zaspokojenie pragnienia serca w ogóle, nie tylko w tej chwili. Bo na każdym etapie życia mamy jakieś pragnienia i wyrywkowe przeczytanie jakiegoś fragmentu Pisma św. daje nam natychmiastową obietnicę ich spełnienia. Natomiast w tym przypadku chodzi o największe pragnienie serca człowieka, czyli pragnienie Boga. Bóg dając nam zbawienie daje nam obietnicę zaspokojenia właśnie tego największego głodu człowieka - znalezienia się w obecności Boga na wieczność, zbawienia i "przygarnięcia" przez Boga. Bo to jedno, jedyne pragnienie ludzkiego serca jest najbardziej ponadczasowe i niezmienne pośród wszystkich etapów życia i okoliczności, bo do tego przecież sprowadza się cel naszego życia. I dlatego należy modlić się, żeby Bóg zaspokoił to konkretne pragnienie naszego serca i przemienił tą tęsknotę za drugim człowiekiem w tęsknotę za Bogiem i działanie dla innych. Ale takie, by nie był to środek zastępczy, wypełniacz czasu, coś na zapomnienie czy metoda klina tylko autentyczne zaspokojenie serca przynoszące ukojenie i szczęście. Dopiero wtedy nie będzie dramatu gdy Bóg to uczyni, gdy będziemy tego zaspokojenia pragnąć i godzić się na to.

     Nie wypierajmy się zatem pragnienia miłości: prośmy o nią Boga a On da nam ukojenie. I wtedy nawet "samotność" nie będzie dramatem.


Kasia i Tomek


Redakcja portalu




Wasze komentarze:
 Madzia: 07.10.2009, 18:21
 Marcinie bo o to w życiu i w kontaktach międzyludzkich chodzi, aby być sobą :))) Uważam, że nie warto udawać kogoś innego, kim się nie jest bo to i tak "wyjdzie w praniu" :), np. w byciu ze sobą. Stąd później rozczarowanie i zawód miłosny. Mańku, to nie takie proste z tą stroną. Uważam, że np. logując się na takiej stronie świadomie zaczynamy coś, co może mieć dla wszystkich różne konsekwencje. Mozesz zawrzeć pewne znajomości, które w przyszłości np. mogą okazać się raniące. A np. właśnie nie bądąc zalogowanym na takiej stronie, masz wpływ na pewne sytuacje, które mogłby zaistnieć w przyszłości i możesz nad tym zapanować. Ludzie są różni, skąd możesz wiedzieć, że kolejna osoba Cie nie oszuka, skoro zrobił to już ktoś wcześniej ??? Nie wiem, czy napisałam to z sensem, łatwiej byłoby mi to powiedzieć, niż napisać. Czasem ma problemy z dobrym wytłumaczeniem czegoś:)
 Maniek: 07.10.2009, 11:14
 Hej Asiula88 miło, że wróciłaś :) cieszymy się bardzo :D. A co do tej strony to powiem ci Madziu, że ta nie tylko nie miałem odwagi i byłem zdystansowany. Ale przemogłem się i jednak podjąłem ten krok. A to był ostateczny krok. Bo teraz to nawet w ruchach przykościelnych ciężko spotkać kogoś odpowiedniego. A strona nie jest zła. Jest tam dużo osób z całej polski. A jak się już jest to tylko zostaje szukać tej drugiej połówki. :)
 Marcin (1985): 06.10.2009, 23:02
 Madziu, może. Po prostu nikt mi o tym wprost nie mówił. A że wychodzi to tak a nie inaczej, to po prostu wynika z tego, że... Jestem sobą. :-)
 asiula88: 06.10.2009, 17:51
 hej:) wrociłam;) a ja jestem zapisana na tej stronie, fajna sprawa ,polecam:)
 Madzia: 06.10.2009, 16:13
 Marcinie odnosze wrażenie, że jesteś niedowartościowany. Twoje komentarze są błyskotliwe i czytając je smiałam się :))) Masz poczucie humoru i we wcześniejszych Twoich wypowiedziach też to widać :))) Uszy do góry :))) Mańku dzięki, że moge sobie tak z Wami tu pogadać i powymieniać doświaczenia, i spostrzeżenia :) Ja nie jestem zalogowana na tamtej stronie i nie wiem czy to zrobić, jakoś nie mam odwagi.
 Maniek: 06.10.2009, 08:03
 Madzia. Teraz to rzuciłaś nowe i suche fakty które wyjaśniają twój wyjazd. Bo moja opinia wynikła z tego co wtedy powiedziałaś a więc o wszystkim nie było wiadomo. Ale i tak zostaje zachowanie twojego byłego które nie da sie usprawiedliwić i wytłumaczyć. Nawet nie ma po co tego robić. Ale powiem ci, że jak chcesz zawsze możesz ze mną czy z Marcinem porozmawiać :) kontakt jest. Wystarczy wejść na zapisanisobie i poszukać nas według wskazówek, które wcześniej tutaj znajdziesz :)
 Marcin (1985): 05.10.2009, 21:14
 No cóż... Takie a nie inne komentarze biorą się z obserwacji własnej. Ech, chciałbym te problemy ze zbyt krótkimi lub za dużo eksponującymi kobiecymi ubiorami ująć tak humorystycznie, jak pokazałem szafę przeciętnej kobiety mówiącej "Nie mam się w co ubrać", czyli z poczuciem humoru... Ale nie posiadłem tej umiejętności.
 Madzia: 05.10.2009, 19:55
 Widze chłopaki, że jesteście super obserwatorami:) Marcinie takie szczegóły i do tego tak skomentowane, że nic dodać, nic ująć :)) Mańku w kwestii wyjaśnienia. Jadąc do mojego chłopaka, jechałam także do jego rodziców, również na ich zaproszenie. Znałam ich już, a mój chłopak znał moich rodziców i moi i jego rodzice znali się dobrze. Nie jechałam w ciemno, wszycy o tym wiedzieli, wszystko było ustalone. Jechałam do mojego chłopaka rodzinnego domu. Ale starczy tego, nie chce tego sobie przypominać i do tego już nigdy wracać, to ciągle boli. Przepraszam Was, sama zaczynam takie głupie tamaty, to tylko swiadczy o mnie, jak źle pisze o moim byłym:(
 Maniek: 04.10.2009, 22:34
 dgb to dobrze, żeś rozwiał moje wątpliwości, bo z wypowiedzi można było wnioskować co innego. A samotna osoba na dnie pamiętaj, że ma rodzinę. Dziadkowie, rodzice, wujkowie oni będą pokrzywdzeni z tego powodu. Oni będą cierpieć. Więc takie uważanie, że ktoś jest samotny, na dnie i nie krzywdzi nikogo jest błędne. Zanim wcisnę swoje trzy grosze do tego co mówicie, może najpierw odniosę się do wypowiedzi Madzi na temat spotkania ze swoim chłopakiem. Powiem ci, że dwa miesiące to trochę za mało. Mimo, że się znaliście i byliście razem. Wyjazd za granice w nieznane miejsce był ryzykowny mimo, że jechałaś do swojego chłopaka. Lecz nie wiadomo jakie on by miał wtedy zamiary. Więc powiem ci szczerze, że wyjazd był niepoważny i całe szczęście, że tylko skończyło się na tym co chłopak odstawił. A co do postępowania twojego chłopaka, to co on zrobił to było nieodpowiedzialne z jego strony. Wtedy było widać jak się tobą przejmował i co było dla niego ważniejsze. Miałaś prawo zrobić mu awanturę. Wprawdzie nie z powodu spóźnienia. Ale z tego powodu, że cie nie powiadomił i z powodu tego tłumaczenia. A co do pokus i nie tylko, które poruszyliście. Madzia poruszyła coś bardzo ważnego z tą nowoczesnością, czyli nowoczesną kobietę. Do tego że kobiety są przebojowe i wyzwolone należy dodać niezależność. Jak widać większość wybiera karierę jako coś najważniejszego i stawią ją na pierwszym miejscu. A to powoduje, że popadają w samotność, i na starość "dziwnieją" i stają się starymi pannami. Ta niezależność wynika z tego, że niektórym jak się dorobią to postanawiają być samotnymi matkami, bo uważają, że same bez pomocy ojca są w stanie wychować dziecko. Więc jak widać małżeństwo staje się czymś przestarzałym i jak faceci staję się zbędne i niepotrzebne. Więc można to określić jako wyrzucanie do lamusa. A z facetami to masz racje, żąda się od nas byśmy cały zarabiali jak najwięcej kasy nawet jak mamy cały dzień spędzać w pracy. Wieczorem mimo, zmęczenia, mamy być świetnymi kochankami i maszynkami do seksu. Więc nie ma co się dziwić, że my, faceci jesteśmy zestresowani, zagubieni, niekiedy niezdolni do pewnych czynności jak np zaspokojenie apetytu seksualnego kobiety. A później rozwody, zdrady itp. Tak to jest jak się wymaga więcej, niż człowiek jest w stanie dać. I Przyznam Madzi rację, że współczesna kobieta traci swój kobiecy charakter. Przestaje być kobietą i zamienia się w faceta bo próbuje mu pod wszystkim dorównać. To chyba tyczy się głównie feministek, które walczą o jakąś tam wolność, równouprawnienie itp. Ale one to tak samo jak homoseksualiści. Dużo krzyczą pokazują się w mediach. Zarzucająć nietolerancje będąc jednocześnie nietolerancyjnym. A jeśli chodzi o seksualność to zauważcie, że biznes kręci się na wszystkim co ma wspólnego z seksem czy erotyzmem. Zauważcie, pewne trendy w modzie, ubiór, reklamy w telewizji. Słynne powiedzenie "róbta co chceta". To wszystko ma związek z tzw. "nowoczesnością". Według tego hasła człowiek jest "nowoczesny" wtedy, gdy jest wyzwolony seksualnie a więc, uprawia seks z kim chce i byle gdzie, ważne, żeby się zabezpieczyć. Należy uprawiać seks przed ślubem, by sprawdzić, czy do siebie "pasują". Krytykuje się pewne wartości. Zło nazywa się dobrem a dobro - złem. A ci którzy są temu przeciwni uważa się za ciemnotę, która przyszła dopiero ze średniowiecza. Poruszyliście temat ubioru. I nie dziwie, się. Teraz jak się na to patrzy to idzie obłędu dostać. Co za dużo to niezdrowo. Równoznacznie z tym jak niektóre dziewczyny się ubierają, to można im powiedzieć, że niech zaczną chodzić w dwuczęściowych strojach kąpielowych lub samej bieliźnie efekt będzie ten sam. Tyle się mówi o czystości przedmałżeńskiej o tym jak w życiu jest potrzebna o ty ile dobrego przynosi a tu znajdzie się ktoś, komu to nie będzie się podobać i zaraz skrytykuje. Bo na zachowaniu czystości nie da się zarobić na środkach antykoncepcyjnych, na aborcji. Czyli jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Kiedyś usłyszałem zdanie które mniej więcej wygląda tak: kobieta powinna na ulicy być kobietą a w domu może być nawet jak k... . No jak widać ten ktoś miał rację, że kobieta na ulicy powinna wyglądać normalnie jak kobieta a w domu, to może nawet się ubierać wyzywająco i kusząco. Nie każdy facet chciałby, by ktoś inny patrzył się pożądliwie na jego dziewczynę (żonę).


 Marcin (1985): 04.10.2009, 16:55
 To prawda. A ja już nie wspomnę o spódniczkach tak krótkich, że lepiej by były mimo wszystko obcisłe, bo przy zwiewnych przejedzie ciężarówka z większą prędkością i... No cóż, nie muszę chyba kończyć. Ale i te obcisłe to też w granicach umiaru, żeby to nie był tylko pasek, który ledwo majtki zakrywa (albo i spod którego wystają).
 Madzia: 04.10.2009, 14:31
 Marcinie zgadzam się z Tobą odnośnie tego ubioru:) Jakoś niektóre dziewczyny nie mają dobrego gustu, i myślą chyba, że poprzez taki stój to każdy facet na nie spojrzy. Fakt, te stringi wystające to są najgorsze:) Coś obrzydliwego, co z resztą zauważyłam, że przytrafia się nawet kobietom starszym od nastolalatek, tzn. np takim po 40-stce :)
 Marcin (1985): 04.10.2009, 00:32
 Faktycznie, reakcja była ostra. I nie dziwię się. A ja narzekałem, że przychodząc 15 minut przed czasem pod dom kumpelki, z którą się umówiłem na spotkanie (z jej inicjatywy), czekam na nią jeszcze dodatkowe 30 minut (czyli w sumie 45), bo robiła okupację łazienki (włosy, makijaż itp.) i przewrót w szafie (słynny tekst "Nie mam się w co ubrać", a półki szafy i pałąk na wieszaki łamią się pod ciężarem ubrań)... To jednak w porównaniu z tym, co przedstawiłaś, Madziu, był mały pikuś... Najważniejsze, że zachowałaś takt i upomniałaś faceta na osobności, a nie jak co poniektóre "paniusie", co robią awanturę, że słychać na pół osiedla. A co do seksualności... Powiem wprost - nawet producenci ubrań dla kobiet nabijają na niezbyt skromnych strojach sporą kabzę. Ileż to razy upominałem po cichu koleżanki, żeby podciągnęły wyżej spodnie (współczesne biodrówki damskie są tak niskie, że pół biedy, jak powyżej ich linii wystają tylko figi lub - co gorsza - stringi), a po minucie te i tak opadały do poprzedniej pozycji... Że nie wspomnę o nadmiernie wyeksponowanych dekoltach... Do tego stopnia, że biustonosz nie mieścił się pod koszulką, tylko wystawał. Makabra... Musiałbym oślepnąć, żeby coś takiego mnie przestało denerwować.
 Madzia: 03.10.2009, 11:48
 Marcinie jesteś bardzo wartościowym mężczyzną, masz piękne poglądy i zasady. Podziwiam Cie za to. Ja jestem tradycjonalistką i konserwatystką i wielkorotnie z tego powodu spotykałam się z brakiem szacunku, ze zdziweniem, szokiem i krytyką, ale pomimo tego nie zmienie się, choćby bede uznana za "dziwną", jak obecnie się mówi na takie osoby. Pochodze z takiego domu, gdzie takie wartości obowiązuja i jestem z tego dumna. Zgadzam się z Wami chłopaki, że ten świat oszalał, a wszystko co tej pory uznawane było za wartościowe, prawe i zgodne szacunku, zostało postawione na głowie. To jest straszne co się dzieje na naszym świecie, jestem tym zszokowana i wiem tym bardziej, że nie moge ulec "dzisiejszej modzie" i Ty Marcinie i Mańku również. Jesteście super facetami i już traciłam nadzieje, że tacy ludzie istnieją na tym świecie. Dzięki Wam naprawdę czuje się lepiej:) Ciesze się, że możemy mieć taki kontakt i sobie o tym wszystkim rozmawiać:))) Czytość przedmałżeńska i wierność małżeńska jest czymś pięknym i godnym podziwu chłopaki:) Trzymajcie się tego, bo dzięki takim osobom jak Wy, ten świat się jeszcze jakoś trzyma:)) A propos tej prostytucji w wojsku, to ja w ogóle nie miałam pojęcia, że takie coś istnieje ,szok!!! Chciałabym zaznaczyć, że odnosze wrażenie, że współczene kobiety są znacznie gorsze od mężczyzn, a mianowicie chodzi mi o to, że są bezwzględne, potrafią iść po trupach do celu, nie mają żadnych skrupów, współczucia i coraz mniej moralności w sobie. To jest zjawisko przerażające! Kobieta jakoś przestaje mi się kojarzyć z delikatnością, miłością, oddaniem rodzinie, a tylko wyjuzdaną seksualnością, brakiem wyczucia w ubiorze i wyglądzie. Liczy się dziś moja seksualność, mój wygląd, kariera i aby mi było dobrze! Coś tragicznego i prymitywnego. Ograniczenie i płytkość umysłu. Natomiast od mężczyzn oczekuje się i wymaga bardzo wiele. Taki mężczyzna musi dobrze zarabiać, być super przystojny i zadbany, czuły i troskliwy i jednocześnie super kochanek. Poprostu taki supermen. Nic dziwnego, że współcześni mężczyźni czują się zagubieni i ztłamszeni. Kobiety pokazują im jakie to są wyzwolene, przebojowe, samodzielne i że na dobrą sprawe facet potrzebny im jest tylko do seksu. Może komuś się to niespodobać co pisze, ale ja tak uważam i to jest tylko moje zdanie. Mańku to super, że studiujesz teologię:) Szczeże mówiąc w tym roku gdzieś tam nabrała mnie chęć, aby również to studiować, ale dopiero co w czerwcu skończyłam jedne studia i perspektywa jeszcze studiowania jakoś mnie zniechęciła. Ale zawsze moge się tym interesować i pogłębiać wiedzę samodzielnie:)) Chłopaki a odpowiedźcie mi prosze jako mężczyźni czy Wy traktujecie to za poważne i odpowiedzialne, Taka sytuacja. Ja jade do mojego chłopaka zagranice, jesteśmy ze sobą 2 miesiące. On ma mnie odebrać z dworca. Jade sama, autokarem , po raz pierwszy. Jest grudzień więc szybko robi się ciemno. On wie bardzo dobrze o tym wszystkim , do tego wie o której godzinie będę i dokładnie w jakim miejscu, a ja zależdzam po 11 godzinnej podróży i nikt na mnie nie czeka na dworcu!!!! Ciemno, jakieś araby i hindusy się kręcą, a ja stoje i czekam jak głupia. Po 15 min on przyjeżdża ze swoją siostrą i jej facetem tego faceta samochodem i mi oznajmia mój facet, że byli na sushi i dlatego się spóźnili !!! Normalnie myślałam, że go pogryze! I jak tu nie być złą i nie zrobić awantury ( wygarnęłam mu to oczywiście na osobności). Serce mnie boli za każdym razem jak to sobie porzypomne, ja już minie niedługo 2 lata od tego zdarzenia. Chciałam następnego dnia wracać spowrotem, ale mnie powstrzymał. Może przesadziłam?? co uważacie??
 dgb: 03.10.2009, 10:46
 Maniek , jesli juz mam jakis problem to napewno nie z alkoholem i nie ma co dalej tego rozwazac , poza tym nieprecyzyjne okresliles kogo krzywdzi samotna osoba na dnie ? jako ze rozwinal sie nowy temat chetnie poczytam Wasze wypowiedzi
 Marcin (1985): 03.10.2009, 09:56
 Maniek, twój wywód wskazuje na coś dokładnie odwrotnego niż to, za jakiego się uważasz. :-) Ale to tak na uboczu. Tak się chwilę jeszcze zastanowiłem nad problemem prostytucji, który poruszyłem (z obawą, że wywoła burzę na forum). Podejrzewam, że te kobiety (ale i faceci coraz częściej wpadają w tę pułapkę) tak naprawdę jak mężczyzna wyjdzie i go "zadowolą", dopiero odczuwają pustkę i samotność. Nie pokażą tego, bo w "pracy" muszą być uśmiechnięte, ponętne itp. Niemniej zaniżanie wartości własnego bezcennego ciała do poziomu archaicznej konstrukcji telefonu komórkowego tudzież Fiata 126p na pewno powoduje poczucie pustki. Owszem, są takie którym się ta robota podoba (ale to raczej odchylenie od normy), niemniej większość decyduje się na to, bo... No cóż, roboty nie ma, a z czegoś trzeba żyć. Ale czemu akurat w taki sposób zarabiać na chleb? I jak długo? Wygląd jest rzeczą przemijającą. Ja za 20 lat będę wyglądał zupełnie inaczej niż teraz.
 Maniek: 02.10.2009, 23:41
 Marcin no bez przesady. Do logicznych nie należę :) Więc on teraz przesadza :) Jak zwykle gada głupoty. :)Jedno jest pewne ten świat jest nie zwariował on stoczył się i dobił dna. Ale w związku z szacunkiem Marcin przytoczył prostytucję. Ja może to określę jako wystąpienie przeciw własnej seksualności. A do tego nie zalicza się tylko prostytucja, ale także wszelkie stosunki pozamałżeńskie które można połączyć w całość o nazwie rozwiązłość oraz masturbacja. Oczywiście społeczeństwo widzi tylko w prostytucji coś złego a w tym, że mąż/żona mają kogoś na boku, nastolatki uprawiają seks z byle kim i byle gdzie bo "taka moda" i w tym, że ktoś się onanizuje jest nic złego według społeczeństwa. O to paradoks do którego doprowadza nasza cywilizacja. Oczywiście, ktoś spytałby się jaki to ma związek z szacunkiem. A wbrew pozorom ma. Bo taką rozwiązłością niszczymy siebie. Krzywdzimy innych, raniąc ich i/lub narażając na różne paskudztwa. Doprowadza się do rozpadu rodzin, aborcji, samobójstw. Więc można próbować wskazać gdzie jest szacunek. Ale wątpię, że argument za tym, że jest w tym szacunek się znajdzie. Tu jeszcze Marcin pokazuje ciekawy temat. O tym jak teraz podchodzi się do seksualności człowieka. Czyli wyśmiewanie tych, którzy nie uprawiali seksu, chcą zachować czystość. Tacy są traktowani jako gorsi. W końcu według tych nowoczesnych ludzi mamy XXI wiek. I seks jest teraz "modny i obowiązkowy" i każdy kto go nie uprawia jest gorszy. Już nie wspominając o negowaniu małżeństwa i jego wartości gdyż w "modzie" są związki na "kocią łapę". Bo po co żyć z kimś jednym i na stałe, nie mieć samowoli?? W tym jest "ale". Ci "nowocześni" ludzie zniżają się do poziomu zwierząt, gdzie seks jest tylko potrzebny do rozmnażania i zwierzęta nad tym nie panują. A związki miedzy większością zwierzat są zawierane tylko na czas kopulacji. Człowiek może. No, ale po co? Więc tak szczerze mówiąc ci ludzie, którzy są dorośli i są "nowocześni" są niedojrzali. Nie dorośli jeszcze do bycia dorosłym. Więc zniżają się do poziomu zwierzątek by zaspokoić tylko swoje prymitywne potrzeby. No, ale tutaj wplącze wątek samotności. Bo też zdarza się, że w masturbację czy seks uciekają osoby samotne. Więc jak widać nie musi być tylko alkohol. Seks ma im też przynieść ulgę, zapomnienie itp. A skutki są takie same jak po alkoholu - nałóg z którego nie można wyjść. Może teraz zwrócę się do Madzi. Otóż Madzia dziękuje za słowa uznania choć nie trzeba było. :) Jeszcze mi piórka wyrosną i co będzie :). No, ale z tymi studiami to cię zaskoczę. Wprawdzie jestem studentem, takim zwykłym, szarym studentem, ale nie studiuję psychologi. To nie dla mnie :) JA jestem na.... teologii. :) A z tymi wypowiedziami to od czasu do czasu udają mi się bo mam przebłyski. :) (nie ma to jak nabijanie się z samego siebie :) ). No, ale widzę, że ten twój były, to załapał niejednego minusa spóźniając się. Więc to było takie trochę nieodpowiedzialne z jego strony. To co było już minęło i nie masz co się załamywać Madziu. U mnie w pracy tak mawiamy: trzeba być twartki a nie miętki :) A więc bądź taka twartka i się nie poddawaj. dgb odnośnie twojej wypowiedzi powiem, że to jak ktoś trafi na to dno to ci nie będzie przeszkadzać, bo nie będzie ciebie dotyczyć i/lub dotykać. Jak dotknie już nie pozostaniesz taki obojętny. Też nie można powiedzieć, że ktoś jest szczęśliwy na dnie i jak nikogo nie krzywdzi to jest wszystko w porządku. To jest błędne założenie. Nikt, kto osiadł na tym dnie jest szczęśliwy. Absolutnie nikt. Dno to jest same pasmo cierpień i pogłębiania się nałogu. A staczając się nie ma takiej opcji by nikomu nie stała się krzywda boi nie ma takiej opcji. Zawsze ktoś będzie cierpiał z tego powodu, że dana osoba wpadła w nałóg. No i może nie napisałeś, że alkohol rozwiązuje problemy, ale na pewno napisałeś: "nie chce nikogo namawiac do picia , jednak zauwazylem ze alkohol lagodzi bol samotnosci". Więc jak widać masz jednak z tym problem, który jednak się pogłębi nawet gdy uważasz, że alkohol nie rozwiąże problemów. Takie podejście jak widać samo sobie zaprzecza. Może i alkohol jest dla ludzi, ale jest wtedy, kiedy pije się go z głową i umiarem. Bo tak po za tym będzie czynił więcej szkody niż pożytku.
 Marcin (1985): 02.10.2009, 20:55
 Madziu, Maniek zawsze słynął z logicznych wypowiedzi. Ja tak nie potrafię. Mówię po prostu to, co mi leży na sercu. A wychodzi jak wychodzi, a raczej jak stojący gdzieś za mną św. Paweł (patron bierzmowania) mi podpowie. :-) A co do spóźniania, to nawet jeśli mi się taka sytuacja przytrafi (np. utknąłem w korku, co we wrocławskich warunkach jest normą), to ze sporym wyprzedzeniem uprzedzam o tym fakcie. Jednak staram się tak ustawić godzinę, że choćby się waliło i paliło, to zdążę na czas. Maniek, racja - życie jest zbyt cenne, by je niszczyć... Wiecie co, tak się przyglądamy z Mańkiem (i nie tylko z nim, jak sądzę) temu światu i dochodzimy do wniosku, że świat zwariował. Ja nie jestem np. w stanie pojąć niektórych kobiet, które można rzec uciekły w prostytucję, jak własne ciało, które jest przecież bezcennym darem Boga, wyceniają na wartość słabszej jakości telefonu komórkowego? Bo średnia cena, jak krąży w wojskowych kuluarach, za "usługi" waha się między 150 a 300 zł. Mało tego, jeszcze ktoś inny tak naprawdę na tym zarabia. Skąd taki upadek moralny? Kobieta przecież jest warta więcej niż kupka plastiku z elektroniczną wkładką w środku. Żeby było śmieszniej, coraz częściej "kumple" z wojska wiedząc, że utrzymuję czystość, chcą mi sprowadzić taką "panienkę". Ja jednak konsekwentnie odmawiam. A na słowa, że czekam na ślub, wybuchają śmiechem, podając argument, że "A co będzie, jak to okaże się być Miriam?" (swoją drogą, Miriam to najgłupszy show, jaki puściło TVN). Jeśli nawet, to już będzie w tym moja głowa, co z tym fantem zrobić. Ale nie sądzę, żeby do takiej sytuacji doszło, bo takie osoby raczej o małżeństwie nie myślą.
 dgb : 02.10.2009, 20:07
 problem ma ten ktory musi pic a nie ten ktory chce (tym bardziej jesli chce tylko od czasu do czasu)
 Madzia: 02.10.2009, 17:00
 Do Marcina, Mańka i dgb.Dziekuje Wam chłopaki za wsparcie:) Ciesze się z tego co napisaliście i również ciesze sie, bo to jest męski punkt widzenia:) a mężczyźni mają to do siebie, że potrafią spojrzeć na pewne rzeczy z drugiej strony, z dystansem i spokojem:) To kobiety zazwyczaj są histeryczkami i robią wiele pod wpływem impulsu. A mężczyzna to siła spokoju. Taki wizerunek mężczyzny wynosze z domu. Mój tato jest taki. Każdy może mieć inne zdanie. Mańku widać, że jesteś bardzo wartościowym chłopakiem.Twoje wypowiedzi, ich logika, stylistyka, bogactwo słownictwa to naprawde coś niebywałego!! Może studiujesz psychologie, że znasz tak dobrze psychike ludzką i że z taką precyzją a jednocześnie jasnością potrafisz się wypowiadać i przelewać myśli na "papier". Marcinie tak tak czytałam Twoje wcześniejsze wypowiedzi i również jestem pod ich ogromnym wrażeniem. Z tymi spotkaniami to jestem taka sama jak Ty:) Zawsze jestem przed czasem, nigdy na styk nie mówiąc już o spóźnianiu:) Wole być na 5 minut przed niż minute po :) Najbliżsi mnie znają z mojej punktualności i danego słowa. Mój chłopak był zupełnie inny pod tym kątem. Nie chce tu już pisać o nim źle, tylko jak sobie przypomne takie zdarzenia to się smieje:) ale nie myśle o nim przez to źle. Mój Ukochany spóźnił się nawet na naszą pierwszą randke:))) I tak już się zaczeło i tak było ciągle:)) to ja na niego zawsze czekałam, on nigdy nie przyjechał do mnie na czas:) Mówił, że chorąży zawsze zdąży:))) Czasem zdażyło się, że już totalnie przesadził i to był ogromny zawód i brak możliwości polegania na nim. To bolało. Dlatego Marcinie uważam, że jeśli dziewczyna się tak zachowuje to Ty podchodź do takiej osoby z dystansem i nie traktuj jej poważnie, bo to wszystko wyjdzie z czasem i tak. Dgb widze w Tobie podobieństwo z moim chłopakiem.On był osobą bardzo skrytą, tajemniczą, nie mówił o swoich problemach i zmartwieniach. On tak jak Ty nie chciał nikomu przeszkadzać i być ciężarem dla kogokolwiek. Nigdy się nie skarżył i nigdy nie narzekał. To bardzo biedny człowiek i Ty również. Słuchaj odstaw alkohol, bo możesz już nagle kogoś zapoznać, zakochasz się i co wtedy:) ?? Chęć do alkoholu nie minie sama, z początku wydawać Ci się bedzie że dasz sobie z tym rade sam, a jeśli nie ?? To może być tak, że będziesz to ukrywać przed tą osobą i tak zaczyna się błędne koło. Pomyśl o tym. Nie myśl o mnie źle, że tak Cię tym męcze i coś Ci narzucam, ale ja zawsze martwie się na zapas i szkoda mi Ciebie.
 dgb : 02.10.2009, 15:45
 nigdzie nie napisalem ze alkohol rozwiaze jakikolwiek problem , byc moze pociagnie kogos na dno ale jesli ten ktos bedzie na tym dnie szczesliwy i nikogo nie krzywdzi to mi to nie przeszkadza
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] (18) [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] [32]


Autor

Treść

Nowości

Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1Nowenna do Miłosierdzia Bożego - dzień 1

Pieśń o ukrzyżowaniu PanaPieśń o ukrzyżowaniu Pana

Śladami męki Jezusa na Via DolorosaŚladami męki Jezusa na Via Dolorosa

Wielki Piątek - dziań ukrzyżowaniaWielki Piątek - dziań ukrzyżowania

Wizja Ukrzyżowania według objawień Marii ValtortyWizja Ukrzyżowania według objawień Marii Valtorty

Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...Gdyby Judasz rzucił się do stóp Matki...

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

 [ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej