do Marcina karina+) | data: 22.04.2007, godz: 18:41 |
Panie Marcinie, nie jestem mężatką:) przynajmniej jeszcze nie czuję się gotowa ale to chyba nie znaczy ze nie zyję wsród ludzi i już cos o tym wiem ... nie jestem tez psychologiem i nie korzystam z porad ksiązkowych , przynajmniej pisząc- piszę co myślę na podstawie doświadczeń nie tylko swoich ale tez innych, duzo jeżdzę, rozmawiam z różnymi ludżmi, słucham wykładów na ważne tematy....jesli chodzi o małzeństwo wiadomo nie mam tu żadnego doświadczenia ..małżeństwo to też odpowiedzialna i czasem nie łatwa droga choć nie przeczę ze piękna, nie wiem na jakiej podstawie myśli Pan ze oceniam małżeństwo jako brak miłosci...radości, ciepła...? itp... tego ja nie powiedziałam..Sama pragnę wstąpić w związek małżenski... :) Często czytam- słyszę, o braku porozumienia w małżeństwie, zdradzie, żalach, obwinianiu się ... wiem jak ważne jest odpowiednie przygotowanie się do tego..nie wystarczy tylko chcieć i wyobrażac sobie małzeństwo jako rozwiązanie problemu samotności... ile jest takich małżeństw nawet tu zdarzały sie takie osoby które czują się w nim samotne... Porad udzielam- gdyż jesli czuję ze mogę kogoś wesprzeć lub coś przekazać, robię to z potrzeby wewnętrznej. Sama również korzystam z porad tutaj zamieszczanych , chętnie je czytam i niektóre wypowiedzi bardzo mnie budują. Czasem jedno , dwa zdania są dla mnie bardzo ważną wskazówką. Nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania czy rozterki... moje kilka zdań mogą być tylko kroplą w morzu...ale czy nie warto? Jako nastolatka miałam miałam różne przeżycia i dołki... wtedy jeszcze nie było Zródełka, a chętnie skorzystałabym wtedy z czyjejś wskazówki.. A jesli Panu przeszkadza moja widzialna obecność to mogę trochę pomilczeć:) czuje się usprawiedliwiona w końcu nie brakuje ludzi dookoła którzy chcieliby porozmawiać... *Pozdrawiam i prosze o Pana wpisy:) moze odnośnie małżeńskich.. ( 380 ) mira | data: 22.04.2007, godz: 17:45 |
Do Kataryny
Bóg wie, kiedy człowiek jest najbardziej dojrzały do życia w wiecznośći i wtedy zabiera go z tego świata.
Pamiętaj,że Ci ktorzy kochali nas za życia, nie opuszczają nas po śmierci i nadal nas kochają, bo umrzeć, to zbyt mały powód, żeby przestać kochać.
W swoim życiu zdaj się na Boga, on może stać się Twoim osobistym przyjacielem, opiekującym się twoim tatą i waszą rodziną.
Niedawno (15 kwietnia) zmarł nasz znajomy - Matko Boża błagam Cię, błogosław Oli, Hubertowi i ich mamie. Pomóż im żyć po stracie ukochanego człowieka. Uproś im u Boga błogosławieństwo oraz siłę. ( 379 ) do słabo dającej | data: 22.04.2007, godz: 17:36 |
Podaj maila,znam adresy katolickich portali dla poszukujących!!! ( 378 ) Ela, lat 31 | data: 22.04.2007, godz: 16:52 |
Samotność ludzi koło 30 i starszych w dzisiejszym świecie staje się czymś normalnym i przerażająca jest skala tego problemu.
Moim zdaniem jest to wina niestety EGOIZMU, tego jak dzisiejszy świat kształtuje człowieka: mieć, być, posiadać. Mam jednak wrażenie, że wiele osób dostrzega to zło i stara się zmienić.
Dostrzegam otwartość ludzi na Boga i na drugiego człowieka, ich autentyczną wiarę. Także jesteśmy na dobrej drodze :) by zmienić świat na lepsze i by stać się lepszymi. Imponują mi ludzie, którzy nie wstydzą się swojej wiary, potrafią bronić swoich poglądów i bronić publicznie Boga.
Wspaniałe jest to, że zaczyna panować PRAWDA, wszelka obłuda i zakłamanie nawet jeśli są to po jakimś czasie są demaskowane.
Życzę wszystkim samotnym wspaniałych małżonków i cudownych rodzin.
Jedyna nasza nadzieja to zawierzenie bezgraniczne Bogu i nieustająca modlitwa o uleczenie.
Wkrótce w mojej parafi będzie uroczyste nawiedzenie Matki Bożej Jasnogórskiej, obiecuję modlitwę w naszej intencji :)
Szczęść Boże wszystikm Źródełkowiczom
( 377 )
Wczoraj zginął tragicznie mój mały braciszek-kuzyn-Piotr-miał ...zaledwie 14 lat.Proszę bardzo o modlitwę... ( 376 ) Carola | data: 22.04.2007, godz: 16:14 |
"dlatego módl się i rób wszystko żeby wypełnić wolę Bożą która objawia sie w pragnieniu które masz w sercu:)" Wiolinka pięknie to ujęłaś... ( 375 )
Do Katarzyny: Rozumiem jak sie czujesz, bede sie za Ciebie i Twoja rodzine modlic. Ja stracilam mojego tate 9 lat temu, w Dzien Dziecka. Mialam wtedy 15 lat... Do teraz nie potrafie pogodzic sie z ta strata i bardzo mi go brakuje (fizycznie, bo wierze, ze duchowo jest w moim sercu). Mnie wtedy pomogla modlitwa, bez Boga w takiej tragicznej chwili upadlabym i juz nigdy bym sie nie podzwignela, bez woli zycia... Wiem, jak Ci jest ciezko i jak to boli, ale dodam, ze z czasem perspektywa sie zmienia, nabieramy dystansu, znowu zaczynamy sie smiac (na poczatku z wyrzutami sumienia...) i wreszcie mozemy przypomniec sobie dobre chwile z ukochana osoba, ktora stracilismy, bez lez... Zycze sily, odwagi i bliskosci Pana. On Cie otoczy ramieniem w tej trudnej chwili...
Do Kariny i Samiutkiej: Karina ma racje, ale wiem jak samotnosc boli. Powiecie, ze jestem mloda (co to jest 24 lata), ze mam czas, ale to nie umniejsza tego bolu. Juz od roku w moim towarzystwie wszyscy znajomi wokol sie zareczaja, pobieraja i generalnie same golabki, i to zarowno troche starsi, jak i troche mlodsi. A ja musze sie usmiechac, gratulowac i ze wszystkich sil radowac sie ich szczesciem (bo naprawde ciesze sie z nimi). I nie moge pokazac, jak to naprawde boli. Gdy czuje sie powolanie do zycia w rodzinie, chce sie byc zona i matka, czuje sie gotowa, wtedy chce sie wszystko JUZ, niecierpliwie. I trudno czekac cierpliwie. Wierze, ze z pomoca sw. Jozefa, do ktorego sie modle, spotkam tego przeznaczonego mi meza, ale rozwnoczesnie boje sie, ze to bedzie za pozno. Za pozno na dzieci, za pozno na mlodziencze i beztroskie uczucie, ze bede juz w wtedy zgorzkniala stara panna, ze swoimi zwyczajami nie do zmienienia. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Pozdrawiam wszystkich zrodelkowiczow! ( 374 ) słabo dająca sobie z tym radę, lat 30l | data: 22.04.2007, godz: 15:31 |
Dziękuję bardzo za odpowiedzi na mój wpis, Wszystkim którzy się wypowiedzieli. Z pewnych względów nie chciałabym podawać tutaj swojego adresu e - mail. Pragnę dodać, że ja wcale nigdy nie poszukiwałam księcia z bajki i nie poszukuję, ideału również, ponieważ ja sama nie czuję się księżniczką, ani nie jestem idealna. Poszukuję ciepła, wsparcia, mądrości życiowej - coś, co mam nadzieję mogę też ofiarować swojemu ewentualnemu partnerowi.Trudno powiedzieć na 100%, że na pewno jest się przygotowanym do małżeństwa, ale myślę, że jest kilka czynników, które mogłyby przemówić za tym, że mimo wszystko w dużym stopniu jestem przygotowana. A modlitwa? - oczywiście modlę się każdego dnia, tylko jakoś ostatnio brak mi wiary w to, że moje błagania się spełnią. Może i to źle świadczy o moim zaufaniu Bogu, ale skoro nie wiem, co jest mi pisane, a może właśnie ta samotność to ja nie wiem, czy będę się umiała z nią pogodzić. :-((( Słonecznego popołudnia niedzielnego życzę. ( 373 ) Marcin, lat 36 | data: 22.04.2007, godz: 14:57 |
Pani Karino, od jakiegoś czasu czytam Pani wpisy i muszę stwierdzić, że na każdy ludzki problem ma Pani gotową odpowiedź i odpowiednie rady. Wygląda Pani na kobietę, wiedzącą o co w życiu chodzi i czego chce. Czy pisząc tutaj, opiera się Pani na swoich doświadczeniach, czy może są to tylko teorie brane z mądrych książek? Jest Pani może psychologiem, mężatką czy samotną osobą? Czy otrzymała Pani w swoim życiu, tego czego pragnęła?
Lodowato brzmią czasami Pani słowa, tak sterylnie, nie ma w nich kobiecego ciepła. Jestem żonaty, więc wiem czym jest małżeństwo. To nie lodowate obowiązki, tylko wspaniałe odkrywanie życia we dwoje, nawet jeżeli czasami jest ciężko, ale to podróż którą każdego ranka rozpoczynamy z uśmiechem na twarzy.
Człowiek nie powinien wszystkiego wiedzieć i na wszystko mieć odpowiedzi. Moja żona jest bardzo mądrą kobietą, ale uwielbiam jej pytania na czasami zupełnie proste zagadnienia, te poważne są też mile widziane. To działa w dwie strony, gdyż ja też nią się w wielu sprawach ubogacam. Uwielbiam jej kobiece ciepło, delikatność, troskliwość, to jakim jest człowiekiem, a także jej temperament. Kobieta musi mieć w sobie zarówno cechy górskiego potoku jak i nizinnej rzeki. Marto (to kieruję do mojej żony, może któregoś dnia przeczyta te słowa, jak mnie nie będzie w domu), zdobywanie Ciebie każdego dnia jest wspaniałą sprawą i dziękuję Ci, że mogę być twoim rycerzem. Przed nami jeszcze tysiące wypraw w głąb naszych dusz i podziwianie, odkrywanie wspaniałych zakątków tego świata. Wiem że mnie kochasz i wiem,że Ty wiesz, że ja kocham Ciebie.
Małżeństwo to tysiące drobnych gestów, które sprawiają wielką radość, to rozmowa bez słów, rozmowa serc, porozumienie ciał i dusz. To miłość z której rodzi się prawdziwa przyjaźń. To nie lodowate obowiązki, to pewien styl życia, na który godzą się dwie kochające się osoby. Mam nadzieję, że nie uraziłem Pani swoimi pytaniami i dostanę odpowiedź na jeszcze jedno. Czym jest według Pani miłość i co się na nią składa. Inne osoby pewnie też chętnie przeczytają Pani wypowiedź. Tylko proszę nas nie odsyłać do książek. Pozdrawiam. Marcin:)
( 372 )
..."Twoje poprzednie życie, było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona..." ( 371 )
Do słabo dającej sobie z tym radę
Hmmm Karina ma rację:) ale z jednym sie nie do końca zgodzę z biernym czekaniem na cud, modlitwa + praca znam to po swoim doświadczeniu nie można stać bezczynnie i czekać na księcia z bajki trzeba działąć szukać i nie bać się, a przede wszystkim nie można oceniać potencjalnego kandydata po pierwszym wrażeniu trzeba go poznać czasaem miłość przychodzi niezauważona. Więc nie bój się i śmiało do przodu trzeba walczyć o swoje marzenia i napewno Ci się uda:) Pan Bog przeciez sam mówi : kto szuka znajduje, kto puka otworzą mu, kto prosi otrzyma" dlatego módl się i rób wszystko żeby wypełnić wolę Bożą która objawia sie w pragnieniu które masz w sercu:) jesli czujesz sie niespełniona to znaczy złą drogą idziesz jesli pragniesz małżeństwa rodziny To jest napewno twoja droga:) 30 lat to coraz bardziej przeciętny wiek na zawierania ślubu:) tylko nie szukaj ideału bo ich nie ma! jak znajdziesz już tę właściwą osobe to nie jest kwestia lat jak chodzą ze soąba nastolatki tylko kwestia tego czy to jest Ta osoba czy jest odpowedzialana i gotowa by zawrzeć związek małzeński i czy sie kochacie:) wiele osób po 30 tce czasami nawet jeszcze nie myśli o małżeństwie i jest zupełnie nie dojrzałych ale Ty kochana patrz w serce:) i ono cie poprowadzi a św Józef czyni cuda w tej sprawie zamążpójścia wielu osobom juz rozwiązał problem samotności więc zaufaj i nie lękaj się:) jesli możesz pdaj mi meila to wyślę ci link na fajną stronę gdzie można poznać fajnych ludzi a kto wie może i poznasz tam męża:) znam wiele osób które się tam poznali:) więc myślę że i Ty znajdziesz tam kogoś interesującego bo jest tam sporo osób w Twoim wieku wartościwoych udzi deklarujących sie jako wierzący i praktykujacy którzy szukają na poważnie drugiej połówki:) i napewno tez z Twoich okolic bo sa tam ludzie z całej Polski:)Pamietaj działaj!!!! Nigdy nie jest za późno! Jesteś młoda znam wiele małżeństw które pobierały sie po 30 stce maja dzieci i sa szczęśliwi! powodzenia ( 370 ) Samiutka | data: 22.04.2007, godz: 10:36 |
Karino, czytam Twój ostatni wpis i niby wszystko pięknie i rozsądnie ale moim zdaniem to teoria.
Postaraj się zrozumieć osoby, które strasznie sie męczą żyjąc bez miłości, zastanów się co czujemy patrząc jak znajomi układają sobie życie a my widzimy jak płynie czas, nam przybywa lat a tu nic. Jeżeli człowiek czegoś bardzo pragnie, ma jakieś plany a nic z tego nie wychodzi, do tego dochodzą inne problemy a cała sytuacja ciągnie sie latami to człowiek może (i najczęściej zaczyna) gorzknieć, staje się coraz bardziej nerwowy, krótko mówiąc to rodzi frustrację.
Na świecie żyje tyle tysięcy małżeństw i tak czasem sobie myślę, że gdyby każdy miał takie podejście do tego, jak Ty opisujesz to zdecydowanie wzrósłby odsetek małżeństw zawieranych w późnym wieku. Małżeństwo to nie zabawa ani żadna bajka do tego na pewno potrzeba jakiejś dojrzałości ale z drugiej strony nie sadzę żeby każda samotna osoba żyła w pojedynkę bo do małżeństwa się nie nadaje. Człowiek uczy sie przez całe życie również bycia dobrym małżonkiem i rodzicem.
Ja osobiście nie potrafię pogodzić się z myślą, że nigdy nie będę miała rodziny. Kiedy się modlę trudno mi wypowiadać "bądź wola Twoja". Wydaje mi się, że taka zgoda na wolę Bożą, jaka by nie była, świadczy o tym jak bardzo kocham Chrystusa. Jednak nie potrafię zgodzić się na życie w pojedynkę:( ( 369 ) karina | data: 22.04.2007, godz: 08:23 |
SłABO DAJąCA SOBIE Z TYM RADE.... przyczyny Twojej samotności mogą byc złożone,.. pierwsze jaka jest wola Boża na dzisiaj?, drugie Twoja dojrzałość do zawarcia małżeństwa- to ze pragniesz tego i masz swoje lata nie znaczy ze jestes gotowa! Twoje oczekiwania, może zmarnowałaś okazje bezwiednie...? za bardzo jestes zamknięta, szukasz ideała...lękasz się. Może jestes słaba wewnętrznie,emocjonalnie .. do tego co może przynieść życie, obowiązki małżeńskie? Pan Bóg jesli daje komus pragnienie, wcześniej czy poźniej pomaga je zrealizować. Może potrzeba jeszcze czasu.... jest wiele ludzi którzy pobierają sie koło 40- stki a nawet po.. i jeszcze zdążą urodzić dziecko..Zaufaj Bogu!!!! nie pogrążaj się w smutku... Modl się do św.Józefa i czekaj cierpliwie..a Twoja cierpliowśc w końcu będzie wynagrodzona.. ;) a Ty będziesz dostatecznie dojrzała;) Pozdrawiam* ( 368 ) Mała 26 | data: 21.04.2007, godz: 22:43 |
Dziekuje tym wszystkim ktorzy odpowiedzieli na moj wpis, dziekuje za te słowa pełne nadziei i optymizmu, jeszcze raz prosze o modlitwe, pozdrawiam! ( 367 ) jane, lat 32 | data: 21.04.2007, godz: 22:22 |
Do słabo dającej sobie z tym radę. kochana, nie napiszę żadnej rady. Chciałam tylko dodać, że jestem dokładnie w takiej samej sytuacji i w 100% Cię rozumiem. Nie wiem jak nam pomóc. Jedyne co mo przychodzi do głowy to zaufać Panu :-) Może On ma dla nas inne plany?... Sama w to nie wierzę :-) ( 366 ) Ela | data: 21.04.2007, godz: 22:13 |
Proszę o modlitwę.
Boję się :( że nie zdołam udźwignąć tego całego mojego życia, tego co jest mi pisane.
Jezu ufam Tobie ale boję się cierpienia ( 365 ) jolka, lat 24 | data: 21.04.2007, godz: 21:57 |
Dziękuję Karinko, za te słowa:) to wiele dla mnie znaczy:)chyba najskuteczijesze jest poprostu unikanie syuacji które mogą prowokować do grzechu to bardzo rudne i wiem że sama nie dam rady:) dziekuję z całego serca ( 364 )
JOLU< pocałunki takie z pozoru niewinne a jednak one pobudzają... szczególnie te namiętne... wiem bo sama przez to przeszłam, chciałam byc fair mysląc ze to tylko pocałunek więc nic mi nie grozi... na moje szczęscie rozpadło się.. zanim mogłabym upaść dalej . wstąpiłam do R.C.S.
Do jakiegos momentu pocałunki wystarczą.. ale przyjdzie taki czas ze już nie wystarczają i wtedy przekracza sie granice, dlatego kosciół nie zaleca pocałunków, księża mówią ze one są "prowodyrem" do grzechu cieżkiego. Chyba ze masz tak silną wolę ze nie przekroczysz tej granicy... ale jakie to trudne :) Musisz sie kontrolowac wraz ze swoim partnerem, unikać okazji bycia sam na sam.. niestety chyba nie ma innej skuteczniejszej rady dla kogoś kto przekroczył już wstrzęmieźliwość. To ciężka praca, polecałabym Ruch Czystych Serc abyscie oboje postanowlili trwać w czystości, kontrolowali siebie i modlili się o siłę.. nie pobłażali sobie, ale nawzajem upominali i rekompensowali podniety jakimś zajęciem np sportem, joggingiem, siłownią, spacerem hartując się właśnie poprzez takie zdrowe zmęczenie Polecam rekolekcje np dla zakochanych, oazy itp.. Wszystko zależy od Was samych, jesli chcecie życ w czystości wymaga to żelaznej dyscypliny, pracy... Hmmm kochajcie się ale inaczej-poprzez bycie ze sobą , rozmowy, pracę, czynny wypoczynek. Bardzo często osoby które współżyją ze sobą, czy też pettingują itp zauważyły ze zaczynają się powoli oddalać od Boga i jakby samych siebie, tzn przestają rozmawiać a koncentrują sie na cielesnej przyjemności, bo sie do tego przyzwyczajają.. kłotnie godzą poprzez sex, inne wartości schodzą na dalszy plan.. najważniejsza jest przyjemność, czują się winne wobec Boga bo wiedzą ze grzeszą ciężko, i trudno im z tego zrezygnować, z czasem oddalają się od przykazań, gdyż nie zmieniają postępowania.. już nie potrafią. Wiem Jolu ze musi to byc bardzo trudne dla was, ale są takie pary które wytrwały w czystości do ślubu.. jest to możliwe, zależy tylko od Was.. nawet jak to się juz stało.. nigdy nie jest za poźno by zacząć od nowa i trwać w postanowieniu! Bóg z Wami, kochajcie się ale by ta miłość was nie niszczyła.. ale ubogacała..:) Naprawdę nie mogę Ci nic innego poradzić.. pomodlić się..pa * ( 363 ) jolka, lat 24 | data: 21.04.2007, godz: 19:35 |
Kochani:)Może WY mi doradzicie coś na temat czystości przedmałżeńskiej:) mam wspaniałego chłopaka ale często przekraczamy granice:) i seks kojarzy mi sie czymś niedozowlonym i troche przez to co robimy, czesto trace kontorle oddaje sie chwili przyjemności potem bardzo żałuje i gryża mnie wyzruty sumienia bo dla Boga chce być czyta i wiem doskonale że czystość to coś pieknego i warto ja zachowac ale to tak jak z paleniem tytoniu czy innym nałgime trudno sie oprzeć mimo że sie chce tego bardzo, mam słabą wolę ale bardzo chcę:) i ile razy upadam tyle razy sobie obiecuje że bedzie inaczej co robić:) gdzie sa granice czy samo przytulanie i pocałunki sa grzechem?????
Czy dopiero mozna mówić o grzechu w momencie pobudzenia? Jak wytrwać? bardzo tego chce bo pragne kochać mojego chłopaka prawdziwa miłością a po tym jak przecholujemy czuje sie taka niespełniona???:(pomóżcie! ( 362 ) korela, lat 25 | data: 21.04.2007, godz: 19:30 |
Do słabo dającej sobie radę
Nie marwt sie zawierz wszystko Panu Bogu:)On wie co dla Ciebie jest dobre i ni etyle czekaj co działaj:) jesli możesz to podaj mi swojego meila:) to napisze:) obiecuję:) ( 361 ) słabo dająca sobie z tym radę, lat 30 | data: 21.04.2007, godz: 19:21 |
Witajcie Źródełkowicze!Mam pytanie szczególnie do kobiet w moim wieku, samotnych, bezdzietnych. Niedawno skończyłam 30 lat i popadłam w przygnębienie, które trudno mi opanować, boję się nawet, że z tego nie wyjdę już.Dla mnie miłość ma najwyższą wartość naturalnie zaraz po Bogu, ale jakoś tak mi się ułożyło, że nie było mi jej dane do tej pory doświadczyć. Czasem mam wrażenie, że tak, już pozostanie na zawsze, a nawet jeżeli uda mi się wreszcie kogoś poznać, kogo będę mogła pokochać z wzajemnością to pewnie będzie za późno, żeby móc myśleć o dziecku. Serce mi pęka, kiedy widzę matki spacerujące ze swoimi pociechami i nie chodzi tu o żadną zazdrość, ale wrażenie, że ja sama nigdy nie będę mogła dzielić takiego szczęścia. Pracuję, bo tak trzeba, dokształcam się, żeby zabić pustkę, ale coraz częściej myślę na, co mi to wszystko?Jaki jest sens mego istnienia?Zaczynam się niepokoić, ponieważ przestaję dostrzegać pozytywne strony egzystencji. Jak Wy w podobnej sytuacji do mnie dajecie sobie z tym radę?Proszę napiszcie coś. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru. P.S. Dodam jeszcze, że nigdy nie broniłam się przed uczuciem. ( 360 ) ON | data: 21.04.2007, godz: 18:08 |
Mam pytanie, czy jest tu ktoś z Wrocławia lub z okolic, albo z Wałbrzycha?
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru. ( 359 )
Cieszę się, że od czasu do czasu ma tu miejsce prawdziwa dyskusja. Wprawdzie czasami trzeba dolać trochę "oliwy do ognia", ale o to nie jest trudne i w jakiś sposób ubogaca człowieka. Dla mnie każdy napotkany człowiek jest jak nowa książka do przeczytania. Książka, bez zakończenia. Człowiek jest niesamowicie interesującym stworzeniem. Stworzeniem, w którym od samego początku aż do końca ściera się dobro ze złem. NEVERMIND- mi nie tylko przyszło do głowy, że wypowiadające się osoby opierają swoje wypowiedzi na własnych doświadczeniach, ja mam wielką nadzieję, że tak własnie jest. To zaraz jest wyczuwalne, czy ktoś naprawdę ma coś do powiedzenia, tak od siebie, czy tylko cytuje innych. Proszę mnie dobrze zrozumieć, to nie znaczy że mam coś przeciwko "cytowaniu". Jest tak dużo pięknych, mądrych napisanych już słów, że należy je cytować, zagłębiać się w nie, odkrywać ich mądrość dla siebie i innych.
A teraz kilka słów do KAROLA. "Brak pokory winien budzić w nas niepokój, gdyż pycha jest źródłem słabości"-Jan Berthier Zgadzam się z Tobą, że człowiek moralnie ukształtowany nie może pozwalać na zło i że trzeba rzeczy nazywać po imieniu. Dodałabym jednak, że z tą moralnośćią jest niestety różnie, nawet tą ukształtowaną. Jest sporo ludzi, którzy wymagają jej od innych a sami są z nią na bakier. Kształtowanie moralności u chrześcijanina. To mógłby być dobry temat na następną dyskusję. A teraz kilka słów do Mój Punkt Widzenia. Joseph Ratzinger w swojej książce "Sól ziemi" napisał, że wiara jest drogą, która ma swoje etapy i że żyć to znaczy się zmieniać. Ważne, żeby nie stać w miejscu i wciąż iść do przodu. Nawet jeżeli robi się dwa kroki do przodu a trzy do tyłu, to też jest ruch. Każdy ma swoją indywidualną drogę do Boga i na kolejnych etapach jego życia różnie wygląda jego wiara. Bóg nie przyrównuje Cię do innych ludzi i nie patrzy czy jesteś lepszym czy gorszym katolikiem. Nawet, jeżeli bardzo dalego od Niego odejdziesz, to zawsze możesz wrócić. On, tu na ziemi daje Ci określony kawałek czasu na Twoje ziemskie życie i wolną wolę. Jaka będzie Twoja relacja czy sprawozdanie z tego życia, gdy staniesz przed Nim? Bóg zawsze daje nową szansę człowiekowi, jeżeli tego naprawdę się potrzebuje i nigdy nie odrzuca człowieka od siebie. Tylko jednego tu na ziemi Ci nie da. Mianowicie, jeszcze jednego ziemskiego życia. Wybierać jest trudno a z wiekiem jeszcze trudniej, bo i wybory trudniejsze. Młodzi ludzie o tym często zapominają. Ja mam często kontakt z umierającymi, a więc moje podejście do życia, śmierci, człowieka, świata może się trochę różnić i być czasami dla innych trudnym do zrozumienia. Mniejsza jednak z tym, nie o mnie tu chodzi. Na zakończenie jeszcze kilka słów Jana Berthier-"Czas należy traktować jak cenny dar, którego nie wolno nam nierozsądnie roztrwonić. Dlatego należy ciągle pogłębiać swoją wiedzę pamiętając by nie tracić czasu na zbędne zajęcia, prace i rozrywki. " Nic dodać, nic ująć, prawda?:):) U mnie świeci przepiękne słońce i jest 29 stopni na termometrze. Wszystkim życzę słonecznej soboty i jeszcze piękniejszej niedzieli. Joanna:):) ( 358 )
do moj punkt widzenia: Jesli zaczniesz poznawac Jezusa i zapraszac Go do swojego zycia to zauwazysz co w zyciu jest dobre i zle. Nie bedziesz potrzebowal niczyjego swiadectwa bo sam zapragniesz poznac i pokochac Prawdziwego Jezusa.
Nie beda Cie gorszyly zadne sytuacje ale staniesz sie jak Dziecko i to Dziecko Boga.
Podobalo mi sie stwierdzenie :"albo jestesmy z Jezusem albo przeciw Niemu"
Cale nasze zycie polega na poznawaniu JEZUSA aby po smierci byc z Nim.
Moj kochany braciszek zmarl, ale wierze ze jest z Jezusem i Maryja.
W maju mam komunie chrzesnicy. Prosze o modlitwe za moja rodzine bo bedzie to rodzinna uroczystosc bez kochanego braciszka. Juz teraz lzy naplywaja mi do oczu. Prosze o modlitwe. ( 357 )
Bardzo proszę o modlitwę w intencji mojej rodziny. 15 kwietnia zmarł mój tata. Zostaliśmy sami (mama, brat i ja). Jest nam bardzo ciężko, ból jaki odczuwa człowiek po stracie bliskiej osoby jest ogromny i przytłaczający. Trudno jest nadal żyć i normalnie funkcjonować. Wspomnienia powracają niczym bumerang i rozdzierają duszę. Proszę o modlitwę. ( 356 ) karina-do Kowalski33 | data: 21.04.2007, godz: 15:32 |
dziękuje za mp3 mailem, pozwolę sobie przekazać adres na forum POKOLENIE JP II mp3 jego przemówień- Biografia, wspomnienia...
http://pokolenie-jp2.pl/info.php?dzial=6,
jeszcze tej strony nie widziałam! podoba mi się, a Jana Pawła II szczególnie często wspominam, mam nawet taki modlitewnik z Jego krótkim nauczaniem na każdy dzień i ciekawymi zdjęciami. Przez to mam na codzień jakby duchową łączność z JP II
pozdrawiam+) ( 355 )
Do Małej 26, jesli chciałabyś pogadać to pisz maila :) Pozdrawiam ( 354 )
Do Małej 26
Pan Bóg Cię słyszy! On cały czas jest z Tobą! Jeśli wydaje Ci się, że On Cię nie słyszy to w tym momencie jest najbliżej Ciebie! Każda modlitwa jest wysłuchana, ale efekt będziesz widziała później, nie od razu, nie znamy Bożych panów wobec nas. Bóg wie co dla nas najlepsze i kocha nas i nie pozwoli krzywdzić swoich dzieci! Wiem jakie to jest uczucie, w poprzedniej pracy było mi bardzo ciężko, myślałam, że już nie dam rady i wydawało mi się, ze idę pod wiatr, ale zawsze prosiłam Boga o pomoc, o siłę w pracy i starałam się wypełniać swoją pracę jak najlepiej, w pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon od znajomej z pytaniem czy nie chcę zmienić pracy zmieniłam ją, teraz jestem z niej zadowolona, choć bywają różne dni i chwile, pracujemy z ludźmi którzy są różni, więc staram się być sobą a wiem, że Bóg czuwa nade mną i nie pozwoli zrobić mi krzywdy! Przekonałam się o tym nie raz! Wiem, że każde doświadczenie w życiu uczy mnie czegoś, w ten sposób Bóg mnie wychowuje, abym była lepszym człowiekiem i za to mu dziękuje Wierze, że i u Ciebie będzie wszystko dobrze, może ta sytuacja ma Cię czegoś nauczyć, więc się nie poddawaj, głowa do góry i nie przejmuj się tym prawda i dobro zawsze zwycięża!
( 353 ) Do "Mój Punkt Widzenia" | data: 21.04.2007, godz: 12:41 |
Pytaleś co wówczas, gdy ma się wątpliwości co do istnienia Boga (tego w wymiarze chrześcijańskim) Tak po mojemu to wszyscy ludzie na świecie wierzą w jednego i tego samego Boga... Myśle, że mniej ważne jest to czy ktoś jest chrześcijaninem, muzułmanem czy wyznawcą judaizmu od tego czy kieruje sie on w swoim życiu miłościa i żyje w zgodzie z Bogiem, sobą i drugim człowiekiem. Ja wiem że Bóg z którym codziennie rozmawiam jest tym samym Bogiem do którego kierują modlitwy ludzie na całym świecie niezaleznie od ich religii, kultury, narodowosci itd.
Jeżeli chodzi o Kościół... Wiesz co ja myślę, ze Kościoł zawsze bedzie dla Ciebie czymś raczej mało zachęcającym (moze nawet nudnym) dopoki nie zobaczysz w nim Jezusa. Kościoł bez Jezusa nie ma sensu i o tym zawsze musisz pamiętać. Jeżeli nie skierujesz wzroku na Jezusa, jeśli On nie bedzie Twoim centrum wszystko Kościelestanie się jałowe i bezsensowne - msze św., księża, kazania, wierni itd. Ja sie przyznaję, że kiedyś nudziło mnie chodzenie na Mszę św... Czasem jedynym moim zajęciem było spogladanie na zegar i odliczanie minut do końca... Do czasu aż nie zobaczyłam Jezusa! Wtedy wszystko się zmieniło i teraz idę do Kościoła jak na skrzydłach jak na spotkanie z ukochana osobą. I juz przestaje być dla mnie ważne, że jest nudne kazanie, ksiadz mi nie odpowiada a organista fałszuje ;) bo ja pod tą cała przykrywką zaczęłam dostrzegać Boga... Idę do Kościola z radościa bo wiem, że On tam na mnie czeka... Jeśli nie widzi się Boga podczas Eucharystii staje sie ona tylko nudnym obrządkiem...
Pisałeś, że odsunąłeś się od Kościoła bo miałes inne poglądy na niektore nauki. Wiesz co ja też czesto mam watpliwości w stosunku do tego co mówi Jezus przez swoj Kościoł (za sprawa Ducha Św.) Ale wtedy za wszelka cenę chcę otrzymać odpowiedz DLACZEGO?? Dlaczego Bóg chce żebyśmy postępowali tak a nie inaczej. Jakie są Jego motywy. Ja nie przyjmuję czegos tylko dlatego że "tak mówi Kościół" ale ja chcę wiedzieć DLACZEGO. I jeżeli Ty tez chcesz uwolnić sie od grzechu musisz wiedzieć dlaczego tego chcesz. Nie mozesz zrobić tego tylko dlatego, że "tak nakazuje Kościól". Jeżeli z całego serca pragniesz dowiedzieć sie dlaczego Bóg uważa że onanizm jest zły to poproś Go żeby Ci o tym powiedzial, żeby Ci wyjaśnil DLACZEGO to Mu sie nie podoba. A wtedy zobaczysz - nagle "przypadkowo" natkniesz sie na jakąś książke, usłyszysz coś w telewizji, spotkasz jakąś osobę, nagle poczujesz jakies poruszenie w sumieniu, coś Cię olśni... Zobaczysz że tak bedzie. Ja w ten sposób otrzymałam już wiele odpowiedzi na moje watpliwości...
Jeżeli chodzi o modlitwe... Jeżeli nudzi Cię "Ojcze Nasz" czy "Zdrowaś Mario" to daj sobie na razie z nimi spokoj (zobaczysz że jak zaczniesz zbliżać sie do Boga modlitwy te beda Ci sie wydawały coraz piękniejsze i głębsze i wrocisz do nich...) Piszę to po to, żebyś nie traktował modlitwy jak jakiejs formalności, przykrego i nudnego obowiązku. Bóg nie potrzebuje jakis pieknych słow On chce żebyśmy mówili do niego prosto, zwyczajnie, jak do przyjaciela... Możesz zacząć np tak "słuchaj (Jezu, Boże, Szefie czy jak tam ci pasuje... jest taka a taka sprawa ;-) " On chce żebyś mówił, mówił, mówił... Mozesz sie z Nim nawet kłocić;) ale mow! Bo dla Boga najgorsza jest obojętność...
Napisałeś "Podjąć walki z grzechami (tymi z którymi jest mi dobrze) też nie mogę, bo wiem, że sobie z nimi nie poradzę" A no pewnie, że sobie nie poradzisz jeżeli nie bedzie przy Tobie Boga. Ale jeśli poprosisz Boga o pomoc, żeby Cię wyrwał z grzechu, żeby pozwolił Ci siebie zobaczyć NAPRAWDĘ Oj wtedy da Ci moc żebyś wszystko pokonal! Bo dla Boga nie ma NIC niemożliwego! Z Bogiem mozesz wszystko! Tylko musisz CHCIEĆ. On nie zrobi nic bez Twojej woli. Nie zbliży sie do Ciebie jeśli Mu na to nie pozwolisz.
I jeszcze tak na koniec to myślę, że powinieneś mniej koncentrować sie na nakazach, zakazach, praktykach Kościoła bo to jest sprawa drugoplanowa a utkwić wzrok w Bogu i dążyć do tego by Go poznać, odkryć, doświadczyć Jego słodyczy, zauroczyć sie Nim, pragnąć Jego bliskości... A wtedy zrozumiesz, że Bog nie chce żebyś czegoś robił bo Cię kocha, bo chce Cię chronić, bo chce żebyś był prawdziwie wolnym. I pamiętaj jego Miłość jest nieskonczenie wieksza niż Twoj grzech.
Dlatego proś Boga by Ci siebie ukazał, by pozwolil Ci siebie zobaczyć NAPRAWDĘ, żeby Cię uwiódł. Wołaj do Niego - "Ukaż mi Panie swą Twarz, daj mi usłyszeć Twój głos bo słodki jest Twój głos i twarz pełna wdzięku ukaż mi Panie swą Twarz" A On na pewno odpowie na Twoją prośbę. Obiecał to mówiąc -
„Gdy będziecie mnie wzywać i zanosić do mnie modły, wysłucham was. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem”
Jer. 29,12
„Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą”.
Mat. 7,7-8
Na koniec obiecuję Ci jeszcze że będę sie za Ciebie modlila. Bo wiesz tak naprawde to nie chodzi tutaj tylko o pokonanie onanizmu ale przede wszystkim o Twoje SERCE. Musisz wiedzieć że toczy sie walka o Twoje serce miedzy Bogiem a szatanem i to walka wykraczająca daleko poza problem onanizmu... Tak naprawde to nie to jest tutaj najważniejsze... Tu chodzi o Twoje zycie, życie w pełni byś stał sie człowiekiem takim jakim Bóg chce abyś był - silnym, wolnym i przeznaczonym do rzeczy wielkich. Jeśli za Nim pojdziesz On da Ci życie o jakim nie marzyłeś...
Ps. Polecam Ci kazania ks. Piotra Pawlukiewicza http://adonai.pl/download/audycje/ (naprawde warto posłuchać ten Ksiadz ma prawdziwy dar trafiania do młodych serc)a także Ksiązki Johna Elredge "Dzikie serce" (tu znajdziesz opis http://www.tolle.pl/ksiazka/dzikie-serce) , "Podróż pragnień" , "Pełnia serca" czy "Święty Romans" (opisy tych ksiazek powinieneś znależć na www.tolle.pl) No i gorąco polecam także homilie, przemowienia (szczegolnie skierowane do młodych) i ksiażki Jana Pawła II
Pozdrawiam i z Bogiem :-)
Carola ( 352 )
Cześć, czytałem Twoje wpisy, a także wpisy innych osób na poruszony przez Ciebie problem. Moim zdaniem w żadnym wypadku człowiek moralnie ukształtowany NIE MOŻE PRZYZWALAĆ NA ZŁO, i trzeba zawsze nazywać rzeczy po imieniu. Tego niestety wymaga od nas p. Jezus który powiedział: "niech wasza mowa bedzie prosta, nie to NIE, tak to TAK, bo wszystko co jest ponad to od szatana pochodzi" W związku z tym chciałbym Cię prosić o przemyślenie przez Ciebie zagadnienia "pychy" czym ona jest i skąd się bierze w człowieku. Dodam dla ułatwienia że pycha jako grzech ma dwa oblicza tzn. skrajności. I z całym szacunkiem, ale Joanno jesteś w błędzie mysląc że prawdą mozna rzucać jak kamieniami i napewno jest zalecana przez "LEKARZA DUSZ" jako "zimny kubeł wody" powiedz, co innego może wstrząsnąć człowiekiem i poprowadzić Go do nawrócenia jak nie PRAWDA. Napewno znasz Ewangelię i wiesz że "LEKARZ DUSZ" stawia sprawę jasno, jest On radykalny od poczatku do końca: albo jesteś z NIM albo przeciwko NIEMU. "Co ma wspólnego światłość z ciemnością?" Tylko PRAWDA może nas wyzwolić. Czyli, jeżeli nie bedziemy nazywać rzeczy po imieniu, stajemy się współwinni zła które się wokół nas dzieje. pozdrowienia. z modlitwą karol ( 351 )
Mała 26- jesli chcesz pojechac na rekolekcje o uzdrowieniu, odzyskać radość , pokój.. wierzyc w siebie, napisz do mnie, załatwie CI, bedzie tam co prawda większośc dojrzałych osób, ale ja też będę z kolezankami, kolegą, więc nie będziesz czuła się samotna!
I nie bądź Mała, tylko "Duża" bo taka jesteś w oczach Boga!!!!!!!!! ( 350 ) Karina+) | data: 21.04.2007, godz: 10:48 |
Mój Punkt Widzenia -ostatni wpis nr 24253 oczywiscie mój, zapomniałam sie podpisac;) ( 349 ) do Małej26 ;) | data: 21.04.2007, godz: 10:46 |
Mała 26 , bardzo bardzo mi przykro ze tak jesteś dyskryminowana w pracy, ja tez miałam problemy ale z innego powodu- zazdrości... ale była to krótka praktyka studencka więc tak bardzo nie ucierpiałam.. rozumiem Cię co czujesz... ludzie potrafią być okrutni... TY jednak nie dawaj im powodu... szukaj wsparcia, może na jakiejś grupie modlitewnej, nie unikaj kontaktów z ludźmi abyś nie czuła się samotna, , poszukaj dobrego spowiednika.., przyjaciela. Pokonuj swoją nieśmiałość...napewno ona utrudnia Ci zycie... inni to wykorzystują. Takie "paskudne" czasy dla nieśmiałych , liczą się sprytniejsi. Jesli ta praca będzie dla Ciebie tak bardzo psychicznie uciążliwa pewnie lepiej zrezygnować.. Jednak najpierw spróbuj zrobic wszystko co w Twojej mocy, módl się za współpracowników, przebaczaj pomimo krzywd, Jezus będzie Ci błogosławił. Nie zgadzaj się na bycie pogrążoną.. nie jestes w niczym gorsza! Musisz siebie cenić, dbaj o swoją wartość.. myśl dobrze o sobie, pracuj najlepiej jak potrafisz... pamiętaj nie możesz być sama z tymi problemami... szukaj wsparcia i wierz w siebie.... uda CI się!! Pa!Pomodlę się za Ciebie ... ( 348 ) do Punktu Widzenia+) | data: 21.04.2007, godz: 10:28 |
też potwierdziłabym słowa Nevermaind.... nie chce się powtarzać. Wiesz to zalezy czym się karmisz.... nie znajdziesz Boga i prawdy tam gdzie dominują stereotypy medialne, gdzie wszystko mi wolno i wszystko jest usprawiedliwiane. Trzeba zbliżac się do Boga, trzeba Go pragnąc tylko wtedy możesz zobaczyc swiatło.. otrzymać odpowiedź, zapragniesz poznania co jest dobrem a co złem. Wymaga to też trochę uniżenia , pokory przed Panem i samym sobą. Uznanie grzechu. Nawet święci nie byli pozbawieni mocnych pokus cielesnych, można przeczytać o tym w żywocie św.Franciszka który rzucił się w koloący krzew i został uwolniony od pokusy, Ojca Pio i wielu innych ..Jeśli nie dojdziesz do tego etapu nic się w Twoim zyciu duchowym nie zmieni.. Bóg czasem daje łaskę "oświecenia" bez naszego pragnienia ale nie możemy na to liczyć wystawiając dobroć Boga na próbę. Szukajcie a znajdziecie...prawda was wyzwoli...
Należę do grupy młodzieżowej Effatha, (polecam takie grupy- budujące, uczące otwarcia się..) rozmawialiśmy o zniewoleniach, jeden chłopak miał odwagę powiedzieć ze był mocno uzależniony od samogwałtu... o przyczynach bo tutaj zaczyna się podłoże grzechu.... mówił ze dopiero gdy uznał ze grzech jest złem otworzyły mu się oczy, potem częsta spowiedź, komunia św. Bez Bożej pomocy nie byłby nigdy w stanie się wyzwolić.. Dzis gra w zespole rock dla Pana, odzyskał siły i odkrył w sobie różne talenty, wcześniej grzech koncentrował go tylko na sobie, na niczym nie potrafił sie skupić. I ma niesamowity dar radości, który promieniuje na wszystkich..
Jesli człowiek jest mocno od czegoś uzależniony to najczęściej wpada po drodze w inne uzależnienie..
Zgodzę się z Tobą -Punkcie, są jeszcze inne grzechy, które z pozoru wydaja się małe, tez wypływające z egoizmu..grzech pychy, zarozumialstwa, zazdrości ..często gdzieś skrywane a które odbijają się na współżyciu z innymi. Człowiek pokorny nie podkreśla swoich zasług, pobożności, ze coś dla kogoś robi bezinteresownie... ale działa.
Punkcie Widzenia -szkoda ze nie znam twego imienia;) Spróbuj czynić coś dobrego, zauważ innych, zapytaj czego potrzebują.. czy łatwo Ci to przychodzi?? czy oczekujesz tylko coś za coś... jeśli Twój grzech- Tobie nie przeszkadza to przynajmniej sprawdź to na sobie w taki sposób... na ile potrafisz zapomnieć o sobie, aby być też dla innych, czy jesteś człowiekiem RADOSNYM ???? :] :] +))
(nie z powodu chwilowych przyjemności :dyskoteka, zabawa, sport...itp ) Mam nadzieję że choć trochę!... bo to znaczy ze grzech nie pogrążył Cię tak bardzo... więc jestem szczęściarzem.. i możesz zarażać innych.. Może tym się podzielisz? ( 347 )
JEST ORGANIZOWANY WYJAZD MIEDZY INNYMI DO MARTY ROBIN:
http://adonai.pl/kartki/?id=show&card=04074627d3c4bc8a7
( 346 ) mój punkt widzenia, lat 24, e-mail: enenc@o2.pl | data: 21.04.2007, godz: 09:06 |
Właśnie wyświetliły mi się dodatkowe wpisy (z samego rana widziałem tylko ten od Eli). To co napisałaś Caro jest dość trafne. Nawet bardzo trafne. Mam tylko pytanie - co wówczas, gdy ma się wątpliwości co do istnienia Boga (tego w wymiarze chrześcijańskim).
Onanizm, był jednym z powodów dla którego odsunąłem się od Kościoła, ale nie jedynym. Kropkę nad i postawiły moje inne poglądy na niektóre nauki (nie tylko te dotyczące sex-u) i praktyki w Kościele. każdym razie na Mszę nie chodziłem już od dłuższego czasu (pojawiam się na nich sporadycznie), u spowiedzi byłem ostatni raz chyba w 2005 (a prawdopodobnie było to jeszcze w 2004 - przystępowałem do niej na początku mojej "przygody" z Odnową). Jeśli chodzi o modlitwy - to jest tak samo - przestałem się modlić.
W każdym razie teraz stoję przed taką sytuacją: musiałbym praktycznie na nowo uwierzyć w Boga. Problem w tym, że nie znam do tego drogi. Wyspowiadać się na razie nie mogę, bo nie żałuję wielu grzechów a i poprawy obiecać nie mogę. Podjąć walki z grzechami (tymi z którymi jest mi dobrze) też nie mogę, bo wiem, że sobie z nimi nie poradzę (brak motywacji, ogólnie dobre samopoczucie mimo ich popełniania, a do tego jeszcze wątpliwości, czy to co robię jest faktycznie złe).
Jednym słowem, czy zna ktoś chociaż jakieś linki, w których byłby opisany mniej więcej taki przypadek:
Ktoś grzeszy i jest mu z tym dobrze (bo wydaje mu się, że to co czyni jest tylko złe w świetle nauki KK), a także jest daleko od Kościoła (nie chodzi na Msze, nie spowiada się, nie modli się a do tego ma inny punkt widzenia na wiele spraw niż Kościół) i też jest mu z tym dobrze.
Nawet jak teraz o tym piszę, to nie wiem czy coś chcę w sobie zmieniać, a główne rozterki budzi u mnie fakt, że jestem katolikem tylko na papierze, a jak katolik już nie postępuję. I dlatego zastanawiam się nad swoją przyszłością w Kościele. ( 345 ) Mała 26 | data: 21.04.2007, godz: 08:30 |
Kochani Źródełkowicze! co sądzicie na temat dyskryminacji i złego traktowania wspołpracownika dlatego ze jest słabszy w wykonywaniu swoich obowiązków czy ze wzgledu na to ze jest cichy, niesmiały, małomowny...?? Ja wlasnie znalazlam sie w takiej sytujacji..., pracuje w zakladzie na produkcji, pomimo ogromnego trudu jaki wkladam w to co robie, nie daje rady wykonac normy dziennej:(, przez to ze jestem słabsza a do tego cicha małomowna itd jestem uwazana za gorszą, moje wspołpracownicy sie ze mnie wysmiewają, obgadują a nawet sa tacy ktorzy potrafią doniesc do kierownika czy majstra ( i to nie tylko na mnie donoszą)..., bardzo mi z tym cięzko, prosze o modlitwe..., ja sie modle ale czasami mam wrazenie ze Pan Bog mnie nie słyszy (moze zle sie modle)... ( 344 ) mój punkt widzenia, lat 24, e-mail: enenc@o2.pl | data: 21.04.2007, godz: 08:06 |
Do Eli, mówiąc w skrócie jest mi z tym ogólnie dobrze. Nie mam motywacji do tego aby coś z tym robić. Nie wydaje mi się, abym przez to szkodził sobie czy innym (a nawet jeśli to w bardzo małym stopniu).
Hm... co musiałoby się stać ? Nie wiem - pewnie musiałbym poczuć na sobie tego skutki, nieco poważniejsze niż tylko rozterki religijne, o których pisałem już wcześniej.
Po prostu praca nad sobią pod tym względem byłaby dla mnie zbyt dużym wysiłkiem. ( 343 ) Do "Mój Punkt Widzenia" (Caro | data: 21.04.2007, godz: 01:56 |
"skąd czerpiecie motywację do tego by walczyć z grzechem?" Jeżeli o mnie chodzi to mogę odpowiedzieć że z modlitwy, z modlitwy i jeszcze raz z modlitwy... Myślę, że większość osób trwa czasem w jakimś grzechu bo tak jest mu po prostu wygodnie albo z tego samego powodu nie chce isć za głosem Ducha Św. i spełnić zadania jakie Bóg mu powierza. Takie chwile w których powinnismy podjąć walkę po prostu się czuje, w głębi ducha wiemy czego chce od nas Bóg ale na wszelkie mozliwe sposoby staramy się stłumić ten Głos który woła w naszym sercu... O takim momencie w naszym życiu powiedział kiedys Jan Paweł II:
"Każdy z was młodzi przyjaciele, znajduje w swoim życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, który trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o która nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować.
Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, który trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych.
Otóż właśnie, Drodzy Przyjaciele, w tym momencie, nazwijmy go „momentem Westerplatte”(...) pamiętajcie: oto przychodzi w twoim życiu Chrystus – i mówi: Pójdź za mną. Nie opuszczaj Go. Nie odchodź. Przyjmij to wezwanie."
Dlaczego chcę walczyć ze swoimi grzechami, które w gruncie rzeczy byłyby często całkiem wygodnym rozwiązaniem? Dlatego że chcę to robić nie dla siebie ale dla Niego. Dlatego że spojrzałam kiedyś Jezusowi prosto w oczy i mogę powtórzyć za Jeremiaszem "Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść" (Jr 20,7) Miłość której doświadczam i świadomość bliskości Boga pobudza mnie do tego bym codziennie podejmowała walkę z milości do Niego, bym przekraczała swoje granice, bym przerastała siebie, by moj wzrok sięgał ponad to co ziemskie. Czuję, że Jezus zaprasza mnie do wielkiej przygody. On nie chce żebym zadawalała się tym co przeciętne bo On powołał każdego z nas do rzeczy wielkich. On nie powiedział, że będzie łatwo, oj nie;). Tak naprawdę jeśli za Nim pojdziemy czeka nas walka, krew i pot wszak sam Jezus powiedzial "Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" Doskonale pojęła to Faustyna, która w swym dzienniczku napisała "Zaczynam dzień walką i kończę go walką". Ale pomyśl sobie (szczególnie Ty - M.P.W. :) jaką bedziesz miał satysfakcję gdy już ten grzech pokonasz! Zrób to nie tylko dla siebie byś mógł być całkowicie wolny i żyć w pełni swego człowieczeństwa ale przede wszystkim zrób to dla Boga, dla Jego chwały. Pokaż mu że Go kochasz, że Ci na Nim zależy, że chcesz dla Niego walczyć. Proś Ducha Św. by pozwolil Ci doświadczyć jak bardzo jesteś kochany przez Boga. On walczy o Ciebie! Jezus z miłości oddał za Ciebie wszystko co miał łącznie ze swoim życiem. Ta prawda jest tak czesto powtarzana,że ludzie czesto przechodzą nad tym faktem zupełnie obojętnie...Jezus umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.” (J 13, 1)
Proś Boga o to (jeśli trzeba to krzycz jak ślepiec Bartomeusz przy drodze) by pozwolił Ci siebie zobaczyć NAPRAWDĘ. Byś poczuł Jego realną obecność (tak jak czujesz obecność np. swojej dziewczyny) Kiedy przynajmniej raz zobaczysz Go naprawde, spojrzysz na ten świat zupełnie inaczej. Kiedy popatrzysz prosto w Jego oczy sam będziesz chciał pobiec za Nim na koniec świata. Więc jeśli tego chcesz musisz sie modlić, modlić, modlić... (osobiście polecam koronke:) ale warto też modlic sie własnymi słowami tak jakby rozmawiało sie z przyjacielem)
Wiem, że juz za dużo sie rozpisalam ale taką mam już naturę ;-) Ale mam jeszcze ostatnią myśl. Jeśli już zdecydujesz sie na walkę nie polegaj na swojej sile bo sam nie dasz rady. Musisz sie całkowicie oprzeć na Bogu, całkowicie mu zawierzyć... Jeśli nie bedziesz prosil Boga o pomoc Twoje wysiłki na nic sie zdadza. Wiem, że pewnie teraz gdy to czytasz myślisz, że to niemożliwe i nierealne by zerwać ze swoim grzechem... Ale wystarczy jeden akt Twojej woli a zobaczysz do czego zdolny jest Jezus:-) To jest szaleniec mowię Ci ;-)
"Bóg nie wymaga od nas rzeczy niemożliwych ale chce żebyśmy prosili Go o to czego nie możemy a wtedy On da nam sily do czynienia rzeczy niemożliwych"
Na koniec dedykuję Ci Drogi "Mój Punkcie Widzenia" piosenkę 40I30NA70
"Najlepsze życzenia dla Ciebie mam:
Życzę Ci wojny, żebyś chwycił broń, nie poddał się
Życzę Ci walki, żebyś naprzód szedł nawet na śmierć,
Życzę zwycięstwa, żebyś poznał kto prowadzi Cię
Życzę pokoju żebyś w ciszy siadł, odłożył miecz
Najlepsze życzenia dla Ciebie mam:
Byś był gorący – obudź się i rozpocznij bieg
I nigdy letni - obudź się i rozpocznij bieg
Byś znalazł miejsce - obudź się i rozpocznij bieg
I nie był sam - obudź się i rozpocznij bieg
Najlepsze życzenia dla Ciebie mam:
Abyś dał się poznać nam
Abyś dał się poznać Temu, który się narodził
Życzę Ci wojny, życzę Ci walki
Życzę zwycięstwa, życzę pokoju " :-) ( 342 )
Joasiu, a czy Tobie nie przyszło do głowy to, że ktoś pisze pewne rzeczy opierając się na osobistym doświadczeniu, że być może sam przeszedł bądź idzie podobną drogą teraz? Poza tym, chrześcijanin nie może przechodzić obojętnie obok takich spraw a dyskusja zawsze jest wskazana, byle by nie przerodziła się w kłótnię [a takowej raczej nie widzę tutaj].
Mój punkt widzenia , wiesz co, im bardziej poznajesz Boga, jesteś bliżej Jezusa, tym pewne rzeczy widzisz jaśniej. Mówię tu o takim szczerym oddaniu się Bogu. Jeśli szczerze wierzysz w to, czego On uczy, to wszystko w swoim czasie się rozjaśnia. Świetna ewangelia była niedawno.
"16Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. 19A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. 20Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. 21Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu". J3
Ten tekst jest tak niesamowity i prawdziwy! Jakoś tak jest, że im bardziej się zbliżasz do Boga, tym więcej widzisz i więcej rozumiesz. Jeśli coś jest dla Ciebie ok, to za pstryknięciem palcem nie zmienisz podejścia. To się może dokonać tylko w czasie i przy zachowaniu cierpliwości. Najlepiej jak założysz przy tym, że Bóg sam wie co jest dla człowieka najlepsze [wystarczy spojrzeć na Dekalog, możesz nawet pominąć pierwsze 3 przykazania i zobaczysz, że pozostałych 7 trzymają się nawet Ci, którzy niekoniecznie wierzą w Boga w "chrześcijański sposób"]. Jeśli ja sama czegoś do końca nie rozumiem i okazuje się to być złe, to wiem że uświadomię sobie to prędzej czy później i zrozumiem jaki jest tak naprawdę sens tego co zrobiłam. Szczerze mówiąc to nie tak dawno miałam takie "olśnienie". Parę lat temu komuś pomogłam, a okazało się że to była to jedna z większych i poważniejszych spraw. Mimo że pomogłam to w efekcie okazało się to być złem. Czasu nie cofnę, ni jak tego nie naprawię, ale teraz rozumiem czym to tak naprawdę było. Po 6 latach. Ale, jak to się zwykło mawiać, lepiej późno niż wcale :)
Trzymaj się i jak najszybciej z dobrą pomocą [najlepiej mądrego spowiednika] rozwiewaj wszelkiego rodzaju wątpliwości.
<+>< ( 341 )
Coś mi mówiło, żeby jeszcze raz przyjść nad "źródełko", bo prawdę mówiąć spodziewałam się kilku odpowiedzi na mój wpis. Nie zawiodłam się. Byłam pewna, że np. Pani Karina coś napisze. Rozczarowana jestem tylko tym, że nikt nie ustosunkował się do cytowanych słów św. Pawła. Najważniejsze były te "rzucane kamienie". Moi Drodzy, z grzechami się nie walczy, jak na wojnie. Trzerba znaleźć ich przyczynę, zrozumieć je a następnie w spokoju się z nimi pożegnać. Prędzej ,czy później uda się to pożegnanie. Czy Jesus walczył mieczem? Bardzo popularne stało się słowo "samogwałt". Czy ktoś z Was był ofiarą gwałtu, lub jego sprawcą, że tak bez zastanowienia stawia znak równości między onanizowaniem się i samogwałtem? Bo moim zdaniem trzeba prawidłowo zrozumieć czym jest gwałt i ile ma wspólnego z samogwałtem. Wiem, wiem Panie Tomku, zaraz przywoła nas Pan do porządku i nie pogniewam się z tego powodu:):) Elu, im bliżej będziesz Boga, tym bardziej będziesz widzieć swoją grzeszność, bo jesteś wtedy w coraz większym Blasku, pochodzącym naturalnie od Niego. Tak to już jest i chyba dobrze, bo bardzo ważne jest , żeby samego siebie poznać. Krzysztofie, ja powiedziałabym tak, że prawda może być kamieniem. To zależy od tego pod jakim kątem się na nią patrzy. Nie mówię tu o prawdzie jaką jest Bóg, żebyśmy dobrze się zrozumieli. Mówię o słowach, wypowiadanych przez ludzi. Poza tym ktoś mi dzisiaj powiedział, że każdy ma swoją prawdę. Ciekawe stwierdzenie. Te medytacje dotrą jutro do Ciebie. Pani Karino, proszę uważać na "kubły zbyt zimnej wody", bo można stracić oddech albo dostać szoku a to nie zawsze jest wskazane dla organizmu. Mam nadzieję, że nie obraziłam nikogo, jeżeli tak, to przepraszam. Cóż, ja też mam swoje wady:):) Dobranoc Wszystkim. Joanna ( 340 ) just | data: 20.04.2007, godz: 23:46 |
do mój punkt widzenia: zadałeś dobre pytanie! moja motywacja do walczenia ze "slabościami" to poprostu chęć życia nie bylejakiego, zycia, ktore bedzie dawalo mi satysfakcje prawdziwą. wiele razy przekonalam sie ze pewien styl zycia, badz konkretne moje zachowania tak na prawde mnie unieszczesliwiają, choc pozornie, na chwile stanowią źródło przyjemnosci i zadowolenia. dzięki Bogu mam jakoś mocno wpisaną w siebie potrzebe prawdy w życiu i to ona wiele razy stanowi o mojej motywacji do walki o piękne życie. ( 339 ) Ela | data: 20.04.2007, godz: 22:33 |
Do Mój Punkt Widzenia
Ale dlaczego odkładasz tą pracę nad sobą na niewiadomo kiedy?
Na co czekasz?
Co się musi stać takiego w Twoim życiu byś zaczął ŻYĆ JAK WOLNY CZŁOWIEK!!!!!
( 338 ) mój punkt widzenia, lat 24, e-mail: enenc@o2.pl | data: 20.04.2007, godz: 22:17 |
Przeczytałem sobie wszystkie wpisy :-) Cóż - co mogę powiedzieć, dziękuję za odpowiedzi :-). Co prawda te argumenty wszystkie (chyba wszystkie) już słyszałem (właściwie to głównie o tym czytałem), ale teraz też się nad tym zastanowiłem (i pewnie jeszcze w przyszłości nad tym pomyślę).
W każdym razie nie dotknęła mnie żadna wypowiedź, jakoś nie poczułem tego aby ktoś "rzucał w mnie kamieniem" :-)
Zresztą nieraz dyskutuję na niektórych forach internetowych i tam jezyk jest bardziej (dużo bardziej) ostry niż tutaj :-)
Hm... tak się teraz zastanawiam i mam pytanie (do wszystkich) - skąd czerpiecie motywację do tego by walczyć z grzechem ? Nie chodzi mi tu o jakiś konkretny grzech, tylko o taki grzech (grzechy), z którym Wam jest ogólnie dobrze. Chodzi mi o czynności, które waszego punktu widzenia nie wyrządzają ani Wam ani innym bezpośredniej krzywdy...
Tzn. wiecie, że coś jest grzechem (bo tak naucza Kościół), ale popełniając go nie czujecie wyrzutów sumienia. Czy macie tego typu sytuacje ? A jeśli tak, to czy i jak z tym walczycie ?
Dodam tylko, że waga grzechu nie jest tutaj najistotniejsza (wszystko mi jedno czy jest on lekki czy ciężki). ( 337 ) Ela | data: 20.04.2007, godz: 22:12 |
Życie to ciągła walka aż do samej śmierci, ważne żeby wytrwać i nie poddawać się mimo upadków. Jedyna droga to zapatrzyć się na drogę Chrystusa. On jest najlepszym Nauczycielem...
Nikt nie jest idealny. Z każdym dniem wydaje się że powinnam być bliżej Boga, a zamiast tego odkrywam w sobie coraz więcej wad, coraz więcej rzeczy które powinnam zmienić, które mimo wszystko nie oddalają od Boga tylko mobilizują do podążania tą drogą dalej i dalej...
Pokusa zawsze jest obecna w życiu człowieka i tylko siła pochodząca od Boga pozwoli pokonać ją lub podnieść się z upadku.
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ i nie potępia człowieka, nigdy, zawsze można wrócić tak jak syn marnotrawny.
( 336 ) Caroline | data: 20.04.2007, godz: 21:37 |
Rzucanie kamieniami... Spojrz chociażby na wpis Papillon... wyczuwam w nim jakies takie ciepło i dobroć... Na pierwszy rzut oka widać, że bardzo chce pomóc, że jej zależy na człowieku a nie na tym, żeby pokazać swoją wyzszość czy kogoś oskarżać... Myśle że należy odróżniać "rzucanie kamieniami" od chęci wsparcia czy pomocy drugiemu człowiekowi. Moim zdaniem nie mozesz wrzucać wszystkich wypowiedzi do jednego worka Pozdrawiam :-) Ja też sie za Ciebie modlilam M.P.W ( 335 )
Twoje podejrzenie że tutaj "rzucamy kamieniem w Mój Punkt Widzenia" jest zupełnie niezrozumiałe.. kto tu rzucił kamieniem? kto i kogo potępił? wszyscy pisali o tym czym jest grzech samogwałt wg nauczania kościoła, skutkach grzechu, czym jest zniewolenie, jak z nim walczyć, jak poznać prawdę...wszystko w imię chrześcijańskiego napomnienia i nikt nie zamierzał potępiać, jeśli tak Ty to odebrałaś, to przykro nam ze tak wyszło ale to wg Ciebie.
Mam nadzieję ze nasz brat M.P.W. nie poczuł się obrażony i wie ze kierowaliśmy się Jego dobrem, wszelkie słowa- nawet te dobitne miały za zadanie uświadomić i uczulić, a nie poniżyć a tym bardziej nie oskarżyc. I zyczymy MU DOBRA, wolności, czystości..! a jesli cokolwiek poczuł się urażony to proszę o wybaczenie, wynagrodzimy Mu to modlitwą.. i wiele osób to już deklarowało!
Czy tutaj nie ma grzeszników? każdy z nas ma jakis problem duchowy, jakąś słabośc i wiele osób się do tego przyznaje.. dzielimy sie tym , szukamy wsparcia lub prosimy i nawzajem pouczamy... Ciesze sie ze M.P.W zechciał z nami podyskutować na ten temat. Czasami trzeba komuś powiedzieć dobitnie "Twoje postępowanie jest złe, niegodne..poniżające" i nie uważam w tym nic złego.. Nie można robić pięknej miny do złej gry... Ja przynajmniej wolałabym kubeł zimnej wody, jeśli miałabym ślepo trwać w grzechu... a jesli to za boli to czasem dobrze bo prędzej pobiegnę do odpowiedniego Lekarza- Jezusa.
Mój Punkt Widzenia- dzisiaj modliłam sie za Ciebie przed najśw. Sakramentem, w obecności Ojca Pio... i wierzę że Bóg odpowie na ta modlitwę...
( 334 ) | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |