Turniejowe pojedynkiMijała właśnie dwudziesta rocznica koronacji króla Artura, sprawiedliwego władcy Celtów. Na cześć pięknego jubileuszu na dziedzińcu zamku Camelot miał się odbyć wielki turniej rycerski. Dwunastu rycerzy okrągłego stołu stawało do walki konnej na kopie. W pojedynkach o powodzeniu decydowała nie tylko zręczność w posługiwaniu się długą bronią i umiejętne operowanie tarczą, ale również siła i wyszkolenie dosiadanych rumaków. Nic przeto dziwnego, że przed turniejem mnóstwo czasu poświęcano na ćwiczenie wierzchowców. Odpowiednie ułożenie konia, właściwie dobrane, elastyczne, a zarazem mocne drzewce kopii, wytrzymałość i możliwie najmniejsza waga blach pancernych - oto sprawy, którymi kłopotał się każdy rycerz i jego służba. Godziny turnieju dostarczyły zgromadzonym dostojnym widzom i tłumom pospolitej gawiedzi wiele emocji i tematów do poważnych rozpraw oraz niepoważnych plotek. Odgłosy walk, łomot uderzeń i ogłuszający szczęk broni, wściekłe chrapanie i kwik obalanych na ziemię koni tworzyły ogromny rumor i wrzawę, której nie wytrzymywały nawet najodważniejsze kruki, osiadłe od dziesiątków lat w basztach zamkowych. Czarne ptaszyska z przeraźliwym krakaniem w popłochu czmychnęły do lasu. Pełne osiem godzin trwały zaciekłe pojedynki. Dopiero pod wieczór turniej zakończył się. Po krótkim odpoczynku zwycięzcy ustawili się jeden za drugim, w kolejności zdobytych miejs. Chwile oczekiwania na dekorację przez króla Artura skracali sobie pogawędką. - Z naszej piątki ja nie byłem ostatni. Nie mogę więc narzekać - Lancelot uniósł przyłbicę, ukazując uśmiechnięte oblicze. - A ja mogę. Bo gdyby nie zbyt liche drągi pryskające przy lada uderzeniu, z pewnością wyprzedziłbym was wszystkich. Każdego wysadziłbym z siodła i teraz zbierałbym laury królewskie i uśmiechy dam dworu - tłumaczył gorączkowo Galahad, stojący za plecami Lancelota. - Strąceniem na ziemię zaledwie o jednego przeciwnika więcej wyprzedziłem Lohengrina. Gdyby nie ten udany atak, mielibyśmy obydwaj jednakową ilość zwycięstw. Dzisiaj fortuna była moim sprzymierzeńcem, choć mógłbym po niej spodziewać się więcej - wyjaśnił Gawain. - To prawda. Ale i Lohengrin nie może narzekać. W turnieju wyprzedził przecież mistrza kopii, Lancelota - mruknął boleśnie Parsifal, oglądając w zwierciadełku guz na czole, guz wielkości średniej gruszki. - A to, że udało nam się wyprzedzić siedmiu znakomitych rycerzy w trudnych pojedynkach, cieszyłoby mnie jeszcze bardziej, gdyby nie ta okropna bulwa szpecąca me oblicze. - W następnym turnieju inaczej rozdzielicie zasługi i guzy. Pomogę wam, przygotowując odpowiedni napój. A teraz, czcigodny Parsifalu, zamiast czary z napojem przyjmij balsam kojący. Zapewniam cię, że do rana śladu po guzie nie zostanie. Będziesz mógł się bez obawy pokazać damom - powiedział sędziwy Merlin, czarnoksiężnik królewski, zbliżając się do rycerza, by wręczyć mu maść zawiniętą w jaszczurczą skórkę. Pytanie: Zanim nastąpi uroczysta dekoracja, spróbujcie zgadnąć, jakie miejsca w turnieju zajęli: Lancelot, Gawain, Parsifal, Lohengrin i Galahad?
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |