Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
miłość czy Miłość?

Odpowiedzi na pytania

Odp: [1-50], [51-100], [101-150], [151-200], [201-250], [251-300], [301-350], [351-400],
[401-450], [451-500], [501-550], [551-600], [601-650], [651-700], [701-750], [751-800], [801-850], [851-900]
[901-950], [951-1000], [1001-1050], [1051-1100], [1101-1150], [1151-1200], [1201-1250], [1251-1300],
[1301-1350], [1351-1400], [1401-1450], [1451-1500], [1501-1500], [1551-1600], [1601-1650], [1651-1700],
[1701-1750], [1751-1800], [1801-1850], [1851-1900], [1901-1950], [1951-2000], [2000-2050], [2051-2100],
[2100-2150], [2151-2200], [2201-2250], [2251-2300], [2301-2350], [2351-2400], [2401-2450], [2451-2500],
[2501-2550], [2551-2600], [2601-2650], [2651-2700], [2701-2750], [2751-2800], [2801-2850], [2851-2900], [2901-2950], [2951-3000],
[3001-3050], [3100-3100], [3101-3150], [3151-3200], [3201-3250], [3251-3300], [3301-3350], [3351-3400],




  Ania, 21 lat
150
06.09.2005  
Poznałam chłopaka przez gg.Rozmawiało nam się bardzo dobrze a że mieszkaliśmy w jednym mieście postanowliśmy się spotkać.Było całkiem miło więc zaczęliśmy się cześciej spotykać.Pewnego dnia on zaczął mnie całować byłam szczęśliwa bo miałam nadzieję że może ta znajomość przerodzi sie po jakimś czasie w coś wiecej bo oboje bylismy zdania że nie wierzymy w miłość od pierwszego wejrzenia i ze słowem \"kocham\" należy poczekać aż uczucie bedzie prawdziwe.Ja miałam nadzieję, że tak się stanie bo spotykaliśmy się często on pisał mi smy z czułymi słowami dużo rozmawialiśmy przez gg. Pewnego dnia gdy rozmawialiśmy o uczuciach powiedziałam mu że jesli chodzi o seks to tylko wtedy jeśli między nami naprawdę pojawi sie miłość, wiec albo bedziemy dalej sie spotykać i zobaczymy czy połączy nas to uczucie albo zostańmy tylko na etapie koleżeństwa.Miałam cichą nadzieję na to pierwsze ale on powiedział że nie bedzie tak długo czekał i że narazie nie szuka nikogo na stałe.Postanowiliśmy się kolegować chociaz ja mam wrazenie że nie umiem tak bo zaczęło mi na nim zależeć.Nie wiem czy zakochałam się czy to poprostu zauroczenie i przejdzie mi.Nie rozumiem też jego zachowania czy naprawde nie miał zamiaru czekac czy może powiedział tak bo był zły na moje zdanie odnośnie seksu.Czasem myślę że gdybym nie postawiła tej sprawy tak jasno może bylibyśmy parą?On chce sie ze mną przyjaźnić, ale ja sama nie wiem czy jest sens?Pisał tez że poznał dziewczynę i zaczyna mu na niej zależeć (chociaz mi mówił że nie szuka nikogo na stałe)a z drugiej strony zapraszał mnie do kina.Czy to znaczy że nie jestem mu obojętna czy może on sam nie wie czego chce?

* * * * *

Być może jeszcze nie wie czego chce, a może wie bardzo dobrze i faktycznie chodzi mu tylko o seks. Możesz być z siebie dumna, że przedstawiłaś jasno swoje stanowisko, co by Ci z tego przyszło, że bylibyście parą skoro byłabyś dla niego zabawką?
Jeśli on faktycznie poznał kogoś innego to chyba trzeba sobie dać z nim spokój całkowicie. Po co bowiem zaprasza Cię do kina skoro mu na kimś zależy?
Miłość jest zbyt piękna, żeby rozmieniać ją na drobne.
Poczekaj na swoją prawdziwa miłość. Módl się o dobrego męża: [zobacz] i dla nikogo nie łam swoich zasad. Powodzenia!

  Krystian, 18 lat
149
05.09.2005  
Witam.Niewiem jak zacząc ale pojade prosto z mostu, kiedyś poznałem przez gg pewną dziewcze która mieszka odemnie około 300km,przez gg rozmawialiśmy o wszystkim,rozmawialiśmy około 5 miesięcy, spodobała mi się z charakteru, chociaż zdjęcia mi nie dała a ja jej tak, ja sie jej też zpodobałem,więc wpadłem na pomysł że przyjade do niej we wakacje jak powiedziałem tak zrobiłem,po długiej podrurzy dotarłem na miejsce, byłem u niej przez tydzień,to były najwspanialsze wakacje w moim życiu, zakochałem sie w niej, kilka razy powiedziałem że ją kocham ona też mi to powiedziała, ale teraz wakacje sie skończyły a uczucie pozostało i niewiem co teraz zrobić, ona jest tak blisko a jednak tak bardzo daleko,nie jestem też pewny czy ona to zniesie i wytrzyma, niewiem co zrobić czy dalej brnąć w tym uczuciu czy nie, czy poszukać gdzieś indziej, niewiem co mam zrobić,naprawde ją kocham. Prosze o porade czy iść za głosem serca czy rozumu. pozdrawiam i z góry dziękuje.

* * * * *

Rozsądek bez uczucia to wyrachowanie. Miłość bez rozsądku to szaleństwo.
Ważne jest, by miłość była rozsądna - to się naprawdę da, a nawet trzeba pogodzić. Rozumiem, że się wahasz czy wiązać się z tą dziewczyną, ale nie wiem do końca czy to wynika z odległości jaka Was dzieli czy niepewności uczuć. Co do odległości - zobacz odp. nr 120, co do uczuć - to wydaje mi się, że za szybko padły pewne deklaracje - takie szybkie wyznanie miłości czasem jest wymuszeniem deklaracji na drugiej osobie, nawet gdy ona jeszcze tego nie czuje. Może tak było w Twoim przypadku, skoro nie jesteś pewien? A może po prostu tylko nie "czujesz" tej miłości? Zobacz jeszcze odp. nr 15.

  Ruda, 15 lat
148
06.09.2005  
Ostatno przezylam rozstanie moj chlopak zerwal ze mna dla innej, a bylismy ze soba ponad rok. Wkurzyłam sie ze poznal jakas dziewczyne na wakacjach i od razu mnie zostawil. Ale okazało sieze poprostu nie chcial mnie ranić, gdyz uwarzal ze za kazdym razem jak sie klucilismy to mnie rani. Potem jednak porozmawialismy i dowiedzialam sie ze on tamtej dziewczyny nie kocha, a mnie nadal kocha- ja go zreszta tez. On teraz wyjechał do Ośrodka 2,5godz. drogi od miejsca gdzie mieszkam- nie mozemy sie widywac, dopiero za 2 miesiące bedzie mial przepustke zeby tu przyjechac. Tylko ze on nadal jest z tamta dziewczyna lecz nie widuje sie z nia bo my (ja i on) mieszkamy we Wrocławiu a ona w Wałbrzychu. No i on sie z nia nie widuje i nie dzwoni do niej ani ona nie wie ze on jest w Ośrodku, a ja tak. Ze mna natomias on utrzymuje kontakt listowny i telefoniczny oraz dzieki meilom, a przed samym wyjazdem powiedzial mi ze u niego zawsze bede pierwsza. Specjalnie dla mnie przyjezdzal do mnie do szkoly zeby spedzic ze mna jak najwiecej czasu zanim go tu nie bedzie. A na moje pytanie czy chce zebym na niego czekala ( a to jest 1 lub 2 lata zanim on wroci tutaj) odpowiedzial ze chce. Moje pytanie brzmi tak: po pierwsze czesto sie zastanawiam i mama watpliwosci czy milosc istnieje, aszczegolnie teraz kiedy wybranka mojego serca nie ma przy mnie. A po drugie czy warto czekac nie maja rzadnej pewnosci ze on wroci tu dla mnie? Z jednej strony wiem ile stawiam i ile moge przegrac a poznie byc rozczarowana ale z drugiej moze byc pieknie. Więc, czy jezeli miłość istnieje to czy jest warta takich poświecen? Bo nie sadze zeby mnie i jego tak długo przy sobie trzymało zauroczenie, juz nie wiem co mam myslec... Chciałabym by on byl tutaj, przy mnie... Proszę doraćcie mni!!!!!!!!!!!Nie wiem co robić... Z góry dziękuje!

* * * * *

No więc po pierwsze: tak, miłość zdecydowanie istnieje.
Po drugie: co do miłości i zauroczenia - przeczytaj odp. nr 15 i oceń czy to co Was łączy to miłość.
Po trzecie: chyba bym już nie była czyjąś dziewczyną gdyby chłopak zniknął na 2 miesiące i nie powiedział gdzie jest. No i właśnie tu zaczyna się nieczysta gra. "Świetny" sposób na zerwanie, doprawdy - związanie się z inną osobą. A nie prościej ustalić coś w cztery oczy i jeśli coś Was rani po prostu o tym porozmawiać, a nie zrywać potajemnie i na dodatek oszukiwać niewinną i nieświadomą niczego dziewczynę? Czy nie widzisz, że Twój "chłopak" kłamie i oszukuje tamtą dziewczynę? A ona jak się o tym dowie, to będzie miała pretensje nie tylko do niego ale do Ciebie też. Poza tym czy Tobie taki układ odpowiada? Jesteś z chłopakiem, który formalnie ma dziewczynę? Nie widzisz w tym niczego nienormalnego? Ja myślę, że on po prostu nie wie jeszcze czego chce i tak naprawdę nie kocha ani Ciebie ani jej. Teraz powinnaś przede wszystkim jak wróci spotkać się z nim i postawić sprawę jasno: Ty albo ona a dopiero potem zastanawiać się czy czekać i czy to jest w ogóle odpowiedni chłopak.

  donia, 32 lat
147
05.09.2005  
jestem mezatka od dwuch lat,mamy synka i niby nie ma wiekszych problemow a nie mozemy sie z mezem dogadac,juz jest tak zle ze mowa jest nawet o rozwodzie,klocimy sie o byle co a potem caczyna sie wojna,juz dluzej nie wytrzymam! prosze o pomoc

* * * * *

Doniu, koniecznie będę Cię namawiać na weekend dla małżonków. Zobacz najpierw tu: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl To rekolekcje dla małżonków, które naprawdę uzdrawiają relacje!!!! Tam możecie nauczyć się dialogu małżeńskiego, a potem stosować go w domu. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa! Spokojna, bez krzyków i udowadniania swoich racji. Nawet bolesna, raniąca, ale szczera. Nie w biegu, nie w drzwiach kuchni, ale usiądźcie przy stole naprzeciw siebie i dopiero mówcie co Wam leży na sercu. Bardzo szczerze, ale spokojnie, nie krzykiem. A jak każdy powie to się zastanówcie co można zmienić. Choćby jedną rzecz, nie wszystko na raz.
Trzeba rozmawiać. Nie wolno chować w sobie urazów, one rosną, a potem się nie wytrzymuje i wybucha. I to już nie jest rozmowa ale awantura.
A tak poza tym to nasunęła mi się taka refleksja: czy to się zmieniło po narodzeniu dziecka? Czy coś innego się stało co wpłynęło na taką sytuację? Trudno mi radzić w Ciemno i nie wiem czy to ma zastosowanie do Twojej sytuacji ale czasem tak jest, że mężczyzna po narodzeniu dziecka czuje się odsunięty na boczny tor, bo dla żony najważniejsze jest dziecko.
Dziecko jest maleńką, bezbronną istotką i to normalne, że potrzebuje stałej opieki i uwagi, ale: to nie dziecko ale mąż ma być dla nas najważniejszy. Oczywiście nie jest to równoznaczne z poświęcaniem uwagi. Nie, tu chodzi o hierarchię ważności. To z mężem łączy nas sakrament małżeństwa i to jemu ślubowaliśmy, a dzieci są nam dane na wychowanie. Jasne jest, że trzeba im poświęcać ogromną ilość czasu i energii, ale nie można nigdy mówić mężowi, że dziecko jest dla nas najważniejsze. I do mężów też się to odnosi. To żona, a nie córunia czy synek ma być dla niego najważniejsza. Współmałżonek oczywiście nie potrzebuje tyle naszej troski co dziecko: nie trzeba go karmić, przewijać, uczyć chodzić ale to przecież nie jest tak, że do urodzenia dziecka ważny jest mąż a potem ono. Dziecko to owoc miłości małżeńskiej, nasze wspólne zadanie, a związek nadal tworzą małżonkowie. To nie jest tak, że nagle ktoś zajmuje czyjeś miejsce. To byłoby dalece niesprawiedliwe i chyba nikt świadomy takiej sytuacji nie decydowałby się na dzieci. Ludzie często popełniają ten błąd, to taka im się wydaje naturalna kolej rzeczy. Świetnie o tym pisze J. Pulikowski, polecam lekturę jego książek.

  Asia, 22 lat
146
05.09.2005  
Mam pytanie jestem z chłopakiem już od 4 lat i on niestey nie chce się zgodzić na zachowanie czystości do ślubu a ja chce i nie wiem czy mam być z nim czy nie, on zapewnia że mnie kocha ale jeśli by mnie kochał potrafił by to zrobić dla mnie. pomózcie zostawić go czy nie ?

* * * * *

Zobacz odp. 2 numery wyżej i odp. nr 20. Masz rację - jakby kochał naprawdę to zrobiłby to choćby dla Ciebie (przecież nawet niewierzący są w stanie to zrozumieć i uszanować). W każdym razie nie poświęcaj swoich zasad i wartości, to nie może być tak, że będziesz miała wyrzuty sumienia, byle jemu było dobrze.

  blira, 15 lat
145
05.09.2005  
Prawdziwi mężczyźni to wymierający gatunek...

* * * * *

Niestety, chyba muszę się z Tobą zgodzić... :)

  Ewa, 20 lat
144
04.09.2005  
Witam!Mam problem, a nie bardzo wiedziałam z kim moge o tym porozmawiać...To jest moja ulubiona strona i czytajac artykuły i różne wypowiedzi myśle, ze może znalazłam miejsce gdzie mogę dostać jakąś odpowiedź.Tak wiec chodzę z chłopakiem- oboje jesteśmy wierzący tylko z ta wielką różnicą, że ja przeszłam formacje w Ruchu Światło-Życie, zawsze starałam sie pogłębiać swoją wiare i szukać odpowiedzi na wszystkie wątpliwości,a on chodzi do kościoła, modli sie,ale jednak nei jest to taka\"dojrzała\"wiara-moze źle sie wyraziłam ,ale trudno mi to nazwać. Jednak niestety nie udało mi sie do końca zapanować nad emocjami i uprawialiśmy petting... Teraz tego żałuje, bo wiem, że popełniłam grzech. Postanowiłam porozmawaić o tym z chłopakiem. Rozumie to,że wierze i chce żyć zgodnie z przykazaniami i własnym sumieniem, jednak cały czas mi mówi, że nie wie czy tak potrafi- i jego rodzice i znajomi nie mieli takich zasad wiec trudno jest mu zrozumieć moja potrzebę życia w czystości. Nie chce robić nic przeciwko mojej woli, nie chce mnie stracic i nie chce,żebym to robiła tylko dlatego, że on chce. Jednak nie potrafie mu wytłumaczyć,że jest w stanie wytrzymać do ślubu-myśli że tak długo nie wytrzyma, że w związku po pewnym czasie zaczyna tego brakować - tym bardziej, ze myślimy o tym związku poważnie, ale oboje chcemy skończyć studia i dopiero wtedy wziąść ślub...Sama nie wiem co mam mu na to odpowiedzieć, ale wiem też, że chce żyć zgodnie z wyznawaną wiarą. Jak moge go przekonać,że jesteśmy w stanie tak życ ?Z góry dziękuje bardzo za dopowiedź

* * * * *

Zobacz odp. nr 20.
Co do wytrwania w czystości - polecam świadectwa z "Miłujcie się".
Czy da radę? Na pewno! Wytrwanie w czystości przed ślubem jest dobrym treningiem przed małżeństwem. Bo to nie jest tak, że po ślubie można wszystko i cały czas. Jeśli nie planuje się dziecka to są kilkudniowe okresy wstrzemięźliwości, jak jest choroba to jeszcze dłużej, po porodzie - co najmniej 6 tygodni, a czasem ze względów zdrowotnych żona musi całą ciążę leżeć i o współżyciu to nawet nie może być mowy!
Jak wytrwa teraz w czystości to udowodni Ci, że będzie potrafił zrobić to jako mąż kiedy nie będzie możliwości współżycia. To nawet jemu pomoże - przygotuje go do tego.
Jeśli wytrwa - udowodni Ci, że Cię szanuje a więc Cię kocha.
Przecież nie może być tak, żeby zaspakajał swoje pragnienia za pomocą Twojego ciała. Miłość na czym innym polega. Namów go Ruch Czystych Serc. Powodzenia!

  Karina, 17 lat
143
04.09.2005  
Droga redakcjo! Mam ogromny problem, otóż bardziej pociągają mnie dziewczyny niż faceci... Co robić, czy ja jestem lesbijką...? Miałam już wile chłopaków, ale z nikim nie czułam się dobrze, nie pociągali mnie. Wole przebywać w towarzystwie dziewczyn i jest mi z nimi bardzo dobrze. Mój pierwszy raz był z facetem i nie byłam z tego zadowolona, nie czułam pociągu do niego... Wole przytulać, całować się z dziewczynami, a chłopcy... No cóż, mnie oni nie podniecają... Co robić? Jestem lesbijką...? Moja mama jeszcze nic o tym nie wie, można to jakoś wyleczyć, czy to jest choroba? Co robić, tata mnie wygna w domu gdy się dowie! Prosze o szybką odpowiedź !

* * * * *

Przeczytaj co napisałam Natalii (3 pytania wcześniej), a poza tym skontaktuj się z "Grupa Odwaga" www.odwaga.oaza.org.pl Bądź dobrej myśli i nie skupiaj się na tym. Po prostu żyj! Zresztą specjaliści doradza Ci najlepiej. I módl się, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych!!!

  HaTe DoG, 14 lat
142
04.09.2005  
Moja babcia ma psa,a ja nie lubie psów.Moja babcia kocha psy a ja niestety mówiąc brzydko\"mam je w dupie\".Kiedy odwiedzam babcie ona nie gada ze mną tylko z psem.Czuje sie zazdrosna i opuszczona.Kiedy nadzszedł dzien moich urodzin babcia zapomniała o nich i cały dzien zajmowała się psem...Było mi przykro...sama nie rozumiem jak można być zazdrosna o zwierzę.Może jest jakiś sposób aby babcia zrozumiała że jestem ważniejsza od tego psa...!??Pomóż jak najszybciej...!proszę~!

* * * * *

Jak pójdziesz do babci to zaproponuj, że Ty wyjdziesz z psem, żeby ją odciążyć i żeby potem miała czas dla Ciebie. Może poskutkuje? A jak nie to porozmawiaj z babcią, powiedz, że Ci jej brakuje, chciałabyś się jej poradzić, poproś, żeby Cię czegoś nauczyła np. piec ciasto czy robić powidła (teraz jest sezon na śliwki, więc jest okazja). Może Twoja babcia nie ma świadomości, że zaniedbuje Ciebie przez psa?

  Kinga c.d., 15 lat
141
04.09.2005  
Wlasciwie to my poznalismy sie na dwutygodniowym wyjezdzie... Potem on byl z czescia moich przyjaciol u mnie na nocke... Teraz ostatnio widzielismy sie wczoraj na kilka godzin, a niedlugo sie do neigo wybieram, tez na kilka godzin, potem szykuje sie jeszcze tzrydniowy wyjazd.... Czy w takim ukladzie to ma sens??

* * * * *

Rozumiem, że to c.d. pytania nr 97. Hmm, to znaczy, że go trochę poznałaś a to już lepiej rokuje. Ale nadal na to pytanie nie znajdziesz gotowej odpowiedzi: ma sens o ile jesteście gotowi rzeczywiście spotykać się co jakiś czas na dłużej niż kilka godzin i jeśli wytrzymacie długą rozłąkę. Jeśli zbudujecie trwałą przyjaźń i stwierdzicie, że chcecie być ze sobą nadal. Jeśli przetrwacie czas tęsknoty, może prób, wytrzymacie długą samotność. Spróbować można.

  Natalia, 13 lat
140
04.09.2005  
Zauważyłam, że podobają mi się koleżanki z klasy... Faceci mnie nie interesują i w przeciwienstwie do rówieśniczek nie podniecam się nimi. Czasami chciałabym przytulić lub pocałowac koleżankę z ławki. Boję się... czy jestem lesbijką? Jak powinnam wyznać moim koleżankom swoje ucucia? Istnieją moze jakieś kluby lesbijskie, w których poznam drugą połówkę :)? Ewo poradź...

* * * * *

Po pierwsze to ja nie jestem Ewa ;-), ale to akurat szczegół.
Po drugie - masz 13 lat, a wieku dojrzewania bywa taki etap, że jesteśmy zafascynowani płcią własną bardziej niż przeciwną. To jest normalne i po jakimś czasie przechodzi. Nie należy się tego bać, ale i nie należy się na tym skupiać i myśleć o sobie zaraz jak o homoseksualiście.
A teraz po trzecie - jak ktoś naprawdę jest odmiennej orientacji to samo w sobie nie jest jeszcze niczym złym, bo różne może być tego podłoże, Kościół o tym wie i nikogo takiego nie potępia. Wprost przeciwnie: istnieją grupy wsparcia dla takich osób. Ale: co innego czuć, mieć skłonności a co innego podejmować działania homoseksualne. Te są zdecydowanie niewłaściwe i nie wolno tego robić.
Tak jak ze wszystkim: nie jesteśmy odpowiedzialni za nasze uczucia, ale za to co z nimi zrobimy to już tak. Tak samo nie jest najważniejsze to co nas w życiu spotyka ale jak na to reagujemy. Jeśli napisałaś ten tekst na poważnie to poradzę Ci poważnie: nie skupiaj się na tym, po jakimś czasie to minie, a szczególnie jak spodoba Ci się jakiś chłopak, albo Ty się jemu spodobasz i on zacznie okazywać Ci zainteresowanie. W żadnym zaś wypadku nie myśl o okazywaniu uczuć swoim koleżankom albo o chodzeniu do klubów - to nie jest zgodne z wiarą katolicką, a nie wiem czy zauważyłaś, że na taką właśnie stronę weszłaś i tu napisałaś o swoim problemie. Nie oczekujesz zatem chyba innej rady?

  Marian, 15 lat
139
03.09.2005  
Kocham ja jak mam powiedzieć ze ją kochać???????????/

* * * * *

Najpierw przeczytaj odp. nr 18, a potem polecaną tam książkę ks. Malińskiego "Zanim powiesz kocham".

  Smb, 16 lat
138
03.09.2005  
jak czekac na miłość???? czy mam ciagle myslec o tym ze moze zaraz kogos spotkam?? czy tez nie??

* * * * *

Jak tak będziesz ciągle myśleć to zapomnisz o innych ważnych sprawach ;-). Nie oczekuj miłości z zegarkiem w ręku, nie wypatruj na każdym rogu, bo jak nie będzie przychodziła to będziesz coraz bardziej sfrustrowana. Bóg zna czas dla nas właściwy i chyba jest trochę przekorny bo jakoś tak się składa, że daje nam miłość kiedy właściwie przestajemy o tym tak intensywnie myśleć, przestajemy się tylko na nią nastawiać. Skup się na tym co masz do zrobienia w życiu w ogóle, tak jakbyś na miłość wcale nie czekała, ucz się, rozwijaj hobby, może zaangażujesz się w jakąś wspólnotę? Miłość przyjdzie niepostrzeżenie, początkowo nawet nie będziesz wiedziała, że to ona.

  Agulka, 16 lat
137
03.09.2005  
Szczęść Boże :) Mam ogromny dylemat. W kwietniu przez przypadek, bo przez mojego kolegę poznałam Jarka(19lat). Później spotykaliśmy się przez jakieś dwa miesiące, było fajnie, mówił mi miłe rzeczy i tak dalej. Mówił nawet o mnie swojej mamie. Za jakiś czas jego \"znajomy\" powiedział mi, że jestem fajną dziewczyną i nie powinnam się zadawać z Jarkiem bo on może mnie zranić, że niby zmienia dziewczyny jak rękawiczki i powinni na niego mówić cytuje \"playboy\". Było za późno, ja nie dopuszczałam myśli, że tak faktycznie może być, bo już się poważnie w nim zakochałam. Później on wyjechał jakieś 100km on mojego miasta na praktyki, nie powiadamiając mnie o tym, że wyjeżdza. Nie dzwonił, nie odzywał się, byłam załamana. Widząc to moja przyjaciółka, zadzwoniła do niego i spytała co się dzieje, on powiedzał, że ma mi przekazać, że mam się nie denerwować i że jak wróci to się spotkamy. Szczerze mówić, poprawiło mi to bardzo humor. Ale nie na długo. Później wrócił ale nie spotkaliśmy się. Co tydzień co prawda widzieliśmy się na zabawie, po której zawsze byłam załamana ponieważ nasza \"rozmowa\" trwała krótko tzn. \"Cześć\" \"Cześć\" Wolał rozmawiać z innymi dziewczynami :( Jakiś czas później poznałam Krzyśka(20lat)-super chłopak, ale marynarz. Przyjechał do mojego miasta na 2 tygodnie do pracy. On mieszka jakieś 300km ode mnie. Poznaliśmy się przypadkiem, nie znał miasta, więc on i jego kolega chcieli żebyśmy z kumpelą pokazały im miasto. Pokazałyśmy. Na następny dzień umówiliśmy się z nimi na zabawe. Poszłyśmy. Kiedy szliśmy spowrotem była bardzo ciemno i Krzysiek złapał mnie za ręke i opowiadał o gwiazdach. Potem spotykaliśmy się przez tydzień. Najpiękniej było w piątek, byliśmy na długim spacerze, było przecudownie :))) Pamiętam jak Krzysiek mówił, że bardzo mu się podobam, i że kontynuowałby nasz romans ale nie chce mnie ranić bo wie, że niedługo wyjeżdża(bo wypływa w morze), ale mimo to romans został mimo woli kontynuowany. Czułam się przy nim taka bezpieczna, on tak ładnie mówił ;) Zakochałam się w nim. Następnego dnia czar prysł- dowiedziałam się że Krzysiek wyjechał, bo jego tata(bo z nim tu był) pokłócił się z kierownikiem i musiał wyjechać. Kolega Krzyśka powiedział, że Krzysiek bardzo nie chciał wyjechać, bo miał być tu jeszcze tydzień zostać, ale musiał. Gdy tylko się o tym dowiedziałam rozkleiłam się, płakałam przez całą sobote, w niedziele w kościele, całą niedziele i potem jeszcze długo... Musiałam powiedzieć mamie co się dzieje, bo widziała w jakim jestem stanie i martwiła sie o mnie. U nas w mieście był odpust i potem zabawa, ja byłam załamana nie chciałam na nią iść, ale moja kochana przyjaciółka, wyciągła mnie z domu. Na zabawie spotkałam Jarka, spędziałam z nim całą zabawe, tańczyliśmy, było cudownie. Następnego dnia miałam bardzo mieszane uczucia bo i do Jarka i do Krzyśka coś czuje. Z Krzyśkiem smsowaliśmy, nawet raz do mnie dzwonił, bo chciał usłyszeć mój głos :) Smsowalibyśmy pewnie nadal, ale na morzu nie ma zasięgu :( Mam rodzinke koło jego miasta, ale wiem że tak szybko się nie spotkamy ;( Na samą myśl chce mi się płakać. Krzysiek napisał mi że podryw na gwiazdy powróci, że na pewno się jeszcze zobaczymy, że pamięta moją uśmiechniętą buzie, że ma taka zostać :( Jarka też bardzo kocham, ale on po tej zabawie nie skontaktował się ze mną, więc napisałam mu że jestem dla niego tylko głupią, naiwną dziewczyną, że teraz do wiem. Wczoraj spotkałam Jarka, spytał, co ktoś mi znowu o nim nagadał, oczywiście prawił mi komplementy i tak dalej. Jarek mieszka ode mnie 1km kocham go, Krzysiek 300km też go kocham teraz jest na morzu, przypływa w październiku, zostały mi po nim tylko gwiazdy. Co noc w nie patrze. Co ja mam robić? Proszę o pomoc

* * * * *

No tak, zauroczyłaś się pierwszymi uczuciami do chłopaków, ale nie widzisz, że oni obaj wcale nie traktują Cię poważnie. (Tak w ogóle to nie podoba mi się słowo "romans" - to ma jakiś negatywny wydźwięk i z góry określa, że nic poważnego z tego nie będzie, zresztą później "podryw na gwiazdy" jednoznacznie określił o co chodzi). Jarek naprawdę mógł nie wiedzieć o co Ci chodzi, ponieważ on wcale nie zakładał możliwości związku z Tobą. Jego zdaniem więc nie zrobił nic niewłaściwego, po prostu spędził z Tobą miło czas, ale przecież niczego Ci nie obiecywał - stąd pytanie co Ci ktoś o nim naopowiadał. Ty natomiast wysłałaś do niego takiego sms-a jakby między Wami było coś więcej. A nie jest.
Obaj chłopcy traktują ten czas jako rozrywkę, Ty natomiast podeszłaś do tego bardzo poważnie. Trudno Ci się dziwić, kierujesz się emocjami, ale chyba trochę za dużo od nich oczekujesz. A o miłości i zakochaniu poczytaj sobie w odp. np. nr 12 i 19.
Czekaj na swoją gwiazdę, jeszcze dla Ciebie zaświeci. Tymczasem warto modlić się o kogoś właściwego: [zobacz]

  Marta, 15 lat
136
02.09.2005  
Witam wszystkich! Wiem, że mój problem może wydać się dość nietypowy, ale nie już nie wiem do kogo mam się z nim zwrócić :( Nie jest to związane z miłością, rozterkami, przyjaźnią... a nieśmiałością! Mam 15 lat i chodzę już do 3 kl. gimnazjum. W klasie jestem uważana za osobę nieśmiałą, wstydliwą i tak dalej : ( Jest mi z tym bardzo ciężko, bo trudno jest mi się zgłaszać do tablicy... ba! Nigdy tego nie robię... Nie wyrażam swoich poglądów, nie czytam niczego na głos... słowem- jestem bezbarwna! Gdybym pewnego dnia nie przyszła do szkoły nikt by tego nie zauważył. Chcę się zmienić, bo już dłużej tak nie mogę!!! W domu jestem normalna, przebojowa, śmieję się, rozmawiam na luzie z obcymi ludźmi a nawet sama zaczynam rozmowę! To samo w grupie znajomych i przyjaciół. Z nimi jestem WARIATKĄ :D Ale w klasie... Nauczyciele litują się nade mną, bo jestem taka nieśmiała i wrażliwa. Proszę, gdybyście mieli dla mnie jakąś sensowną poradę... Naprawdę chciałabym być odważniejsza i zgłaszać się na lekcjach... Przecież to już 3 klasa... a potem liceum. Oceny są dla mnie ważne. Ale jak się przełamać? Z góry dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

* * * * *

Zacznij od drobiazgów: spytaj kogoś na ulicy o godzinę czy ulicę - nawet jeśli nie potrzebujesz tej informacji. W supermarkecie spytaj sprzedawcę gdzie stoi jakiś towar. Może zacznij pisać na jakimś forum dyskusyjnym? W ten sposób odważysz się odezwać do obcych ludzi, przełamiesz się. Na lekcji jeśli naprawdę jesteś czegoś pewna to spróbuj zgłosić się jeśli nauczyciel pyta o coś drobnego, co nie będzie od Ciebie wymagało długiej prezentacji. Na przerwie spytaj też kogoś o godzinę. Każdy sukces doda Ci odwagi i pewności siebie i zachęci do kolejnych kroków. Nie musisz zmieniać się od razu, rób to pomalutku. Zobaczysz, że zanim się obejrzysz w stosunku do obcych będziesz się zachowywać tak samo jak wśród swoich. Powodzenia!

  kasia, 20 lat
135
02.09.2005  
Moja historia jest dosc dziwna,dwa lata temu poznalam pewnego chlopaka to byl sylwester u znajomych w tym tez roku mnialam studniówke a on wydal mi sie idealny.I tak tez sie stalo zaprosilam go na studniówke balam sie ze mi odmówi przed tym sylwestrem znalismysie tylko na czesc,byl jeszcze jeden problem dzieli nas od siebie 150km. Ja co prawda mam tam spora czesc rodziny on jednak w moich stronach nikogo.Badz co badz zgodzil sie,I tak sie zaczelo,powiedzial ze sie zakochal,wie ze to bedzie trudny zwiazek zewzgledu na odleglosc ale on wierzy ze nam sie uda,ja jednak bylam innego zdania i tak szukalam wykretów to matura potem egzaminy na stódja i tak dalej.Wszystko bylo by okej ale ja odmawiala mu brew sobie,i tak zylismy osobno pragnac byc razem.Do mometu gdy powiedzial ze dostal wize i wyjechal do Stanów,ma wrucic w grudnu wtedy mija rok na tyle mnial wize.Na poczadku mnialam z nim kontakt mnial komurke komputer ale jakis mniesiac temu przeprowadzil sie i jedyne co mam to jego adres.Niewiem co mam robic,wakacje sie koncza mnialam wiele okazji na nowy zwiazek ale sie nieudalo,bo niby jak skoro mysle wciasz o Michale.Boje sie ze jak wruci stwierdzi czego ty teraz odemnie chcesz,boje sie ze niewruci,boje sie...Prosze o jakas rade cokolwiek bo juz sobie nieradze co mam zrobic.Bo dac sobie spokuj niedam rady.

* * * * *

Zobacz odp. nr 2. Swoją drogą nie oczekuj, że on będzie ciągle Tobą zainteresowany skoro tyle razy mu odmawiałaś. Poza tematem - czy Ty naprawdę jesteś już na studiach? Chyba nie na polonistyce, co? ;-)

  Stokrotka, 18 lat
134
01.09.2005  
Podoba mi się pewien chłopiec, który jest ode mnie kilka lat starszy. Znamy się od 2 lat, dużo ze sobą rozmawiamy. Dwa razy chciał się ze mną spotkać, ale ja miałam maturę i nie miałam za bardzo czasu. On to rozumiał, dlatego utrzymywaliśmy kontakt przeważnie telefoniczny (czasami spotykaliśmy się na zbiórkach harcerskich). Po maturze poczułam do niego coś więcej niż zwykłą sympatię. Zaczęło mi brakować spotkań, SMS-ów (wtedy na jakiś czas przestał dzwonić, ponieważ miał sesję, potem wyjechał na rekolekcje, obóz harcerski). W sumie prez ostatnie dwa miesiące ja do niego pisałam (i on odpisywał). W sierpniou wyjechałam na wędrówkę harcerską. podczas której uczestniczyłam w Światowych Dniach Młodzierzy. On też chciał jechać, ale sam ne wiedział czy będzie miał czas. Przez tydzień namawiałam go na Kolonię i ku mojemu zaskoczeniu przyjechał mimo, że nie miał papierów, potrzebnych by go wpuscili. Podczas Mszy Św. zrobił mi zdjęcia i przesłał na maila (wcześniej maili mi nie wysyłał). Wiem, że mnie bardzo lubi, ale ja chciałabym się z nim spotkać, ale boję się sama z nim umówić. Nie wiem czy on czuje to samo co ja. Co ja mam zrobić? Skąd mam wiedzieć czy on odwzajemnia moje uczucie?

* * * * *

Pisz do niego, czasem może zadzwoń, podziękuj za zdjęcia. Zacznij rozmowę na jakiś temat, który jest jemu znany, żeby mógł się wykazać. Pochwal jego zdjęcia i spytaj czy lubi fotografię, czy ma może jeszcze jakieś inne swoje zdjęcia ;-) np. krajobrazów, przyrody. To taka mała zachęta dla niego. Jeśli będzie Tobą troszkę zainteresowany to powinien Cię na oglądanie zdjęć zaprosić :)

  Gosia, 17 lat
133
01.09.2005  
Mój chłopak jest cudownym człowiekiem, chcemy się nawet w przyszłości pobrać... Ale on ma problem... Masturbuje się... Chodzimy ze sobą od ponad roku, on jest już uzależniony od tego 9 lat... Wiem, że on walczy, że stara zerwać z tym nałogiem... Tylko czy to nie będzie rzutowało na nasze wspólne życie, gdy w końcu sie pobierzemy? Jak mogę mu pomóc? Czy mogę coś dla niego zrobić, aby nie upadał? Prosze o pomoc...

* * * * *

Polecam czasopismo "Miłujcie się" - tam jest taka skarbnica wiedzy na ten temat, że ja się nawet nie porywam na przedstawianie problemu. Możesz też poczytać teksty i świadectwa z działu "Czystość" na tej stronie.

  Kasia, 26 lat
132
31.08.2005  
Witam! Mój problem polega na tym że pokochałam osobę, z którą nie mogę być. Ale zaczne wszystko od początku. On nie był pierwszym chłopakiem w moim życiu. Spotykałam się już z kilkoma wcześniej i nie raz zastałam zraniona przez osoby na których mi zależało. Wkońcu stwierdziłam że teraz nie będe już nikogo szukać i że zaczne się modlić o to by to Bóg postwił na mej drodze tą właściwą ososbę. Znalazłam modlitwy na waszej stronce i zaczełam je odmawiać wieczorami. No i zupełnie przez przypadek poznałam chłopaka i to przez internet. Oczywiście ja do takich znajomości podchodziłam ostrożnie i byłam przekonana że przez internet nie można sie zakochać. Zaczeliśmy ze sobą rozmawiać i co się okazało, że mieszka zaledwie 2 kilometry ode mnie ale teraz pracuje w Londynie i tam też w tej chwili mieszka. On był tam bardzo samotny i nie miał z kim tak od serca porozmawiać.Więc zaczęły się długie rozmowy oczywiście przez komputer a potem telefon. Starałam się zawsze znaleźć czas dla niego żeby go wysłuchać i czasem pocieszyć. Zresztą bardzo dobrze rozumieliśmy się. Pod koniec czerwca przyjechał do Polski na dwa tygodnie. I nawet dobrze nie przywitał się z rodzicami a już spotkał się ze mną. Jak go zobaczyłam po raz pierwszy to ogarnęło mnie takie uczucie jakbym znała go od zawsze. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy a wiedziałam ze to ten na którego tyle czekałam i którego sobie wymodliłam. Pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Najważniejsze jest to że on poczuł to samo. Tyle ze ja cały czas sobie powtarzałam, ze nie mogę się angażować bo on przecież wyjedzie i to wszystko się skończy. Ale co innego podpowiadał mi rozum a co innego mówiło serce. Zaczelismy się spotykać prawie codziennie chociaż był bardzo zajety to dla mnie zawsze znalazł czas. Poznałam jego rodzine a on moją. Było cudownie. Pewnego wieczoru powiedział że mnie kocha. W naszym wieku (on też ma 26 lat) już wiemy co te słowa oznaczają. Duzo wcześniej rozmawialiśmy o miłości i o tym czego w życiu chcemy. Pierwszy raz usłyszałam takie słowa od chłopaka. Nic nie odpowiedziałam byłam strasznie zaskoczona. Wszystko działo sie tak szybko. Mówiłam mu ze boję się o to ze jak wyjedzie to o mnie zapomni ale on cały czas powtarzał ze tak nie będziei żebym nawet tak nie myslała. Przed jego wyjazdem chciałam z nim tak naprawde poważnie porozmawiać ale juz się mi to nie udało. Wiem też ze rozmawiał z rodzicami i oni mu dużo uświadomili, że może nie potrzebnie robi mi jakieś nadzieje skoro i tak wie że wyjezdza. I właśnie wtedy chyba zrozumiał że nie ma dla nas przyszłości i że narazie ważna jest dla niego praca ( a prace ma tam taka o jakiej zawsze marzył i za duże pieniadze). Dzień przed wyjazden spedziliśmy ze sobą całe popołudnie i wtedy mi powiedział, ze chciałby żeby to wszytsko było inaczej i żebyśmy byli razem ale nie chce mi niczego obiecywać i że to wszystko musi sobie tam przemysleć. Ja powiedziałam że go rozumie i że chce tylko żeby był szczęśliwy. I tak odleciał do Londynu i do dziś się nie odzywa. Sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Może chce o mnie zapomnieć i dlatego się nie odzywa a ja nie chce mu tego utrudniać bo wiem ze jest mu i tak ciężko. Ja dopiero po jego wyjeździe zdałam sobie sprawe jak ważną częscią jest mojego zycia i jak bardzo mi go brakuje. Mimo że ma swoje wady i były między nami malutkie nieporozumienia to jakoś udawało się nam je rozwiązywać.On dużo w swoim życiu przeżył (miał dziewczyne z którą był 5 lat ale ona go zostawiła dla innego) Wiemy ze miłość na odległość nie ma szans bo oboje już to przerabialiśmy. Tylko ze ja nie potrafie o nim zapomnieć i nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda. Zastanawiam się po co Bóg postawił mi go na mojej drodze a potem mi go zabrał?Wiem ze miał w tym jakiś cel tylko dlaczego ja znowu musze tak cierpieć. A teraz juz sama nie wiem co mam o tym wszystkim sadzić i co mam z tym zrobić. A najgorsze jest to jego milczenie. Wszyscy mi powtarzają ze powinnam dać sobie spokój a czas zrobi reszte. Tylko ze ja wkońcu znalazłam osobę przy której byłam sobą i której mogłam powiedzieć o wszystkim a najważniejesze ze mu zaufałam.On też zaufał mi. Coś pięknego się między nami zaczęło i nie może się dalej rozwijać chociaż oboje byśmy tego chcieli. To w dużym skrócie było by tyle. Mimo wszystko dziękuje Bogu ze mogłam poznać takiego wspaniałego człowieka i być choć przez chwile naprawde szczęśliwa.Pozdrawiam

* * * * *

Kasiu! A może jeszcze nie wszystko stracone? Czy on jest tam przejściowo, czy po jakimś czasie chce wrócić a jeśli nie to czy Ty byłabyś gotowa tam się przeprowadzić? To smutne, zbyt smutne i zbyt prozaiczne, żeby rezygnować z miłości ze względu na odległość. Nie napisałaś jakie macie perspektywy.
Pewnie tak jest, że on nie chce dawać Ci nadziei i dlatego się nie odzywa. Ale jeśli go kochasz...Nie wiem czy z nim będziesz czy to właściwy chłopak dla Ciebie ale może warto zaryzykować? Powinniście porozmawiać konkretnie jak widzicie swoją przyszłość, czy któreś z Was byłoby gotowe się przeprowadzić? Nie ma rzeczy niemożliwych. Choć miłość na odległość (tak dużą) jest bardzo trudna (mam koleżankę w identycznej sytuacji - też Londyn i też jest jej bardzo ciężko, oni są kilka lat starsi od Was, każde ma swoje poukładane życie w kraju, poza tym on jest Anglikiem...i ciągnie się to już cztery lata... mają świadomość, że w końcu któreś będzie musiało zdecydować się na ostateczny krok).
Jeśli Ci zależy i jeśli odpowiesz sobie na te pytania i stwierdzisz, że jesteś w stanie poświęcić dla niego swoje życie tu lub jeśli macie jakieś inne perspektywy to po prostu zadzwoń do niego lub napisz. Powinniście się przynajmniej jeszcze raz spotkać i wszystko na spokojnie sobie ustalić. Milczeniem tylko siebie ranicie i trwacie w zawieszeniu, niepewni jutra. Może jednak warto zaryzykować?

  Joanna, 20 lat
131
31.08.2005  
zakochalam sie z nim w 2 klasie liceum ale wtedy mialam chlopaka po maturze nasze drogi sie rozeszly on wyjechal daleko na studia ja zostalam tutaj. Dzieli nas ok. 400 km teraz a ja czuje ze jest dla mnie kims waznym. Kiedys powiedzialam mu ze mi sie podba nic mi nie odpowiedzial nie odzywal sie w ogole.Teraz nie danwo sie spotkalismy i mnie olsnilo ze hcyba cos do niego czuje ale boje sie powiedziec. Przeciez to sensu nie ma.. 2 lata temu odrzucil moje uczucia..co robic?

* * * * *

Skoro znasz go długo, wiesz jak reaguje, to możesz się zorientować czy jest Tobą zainteresowany. To, że dwa lata temu odrzucił Twoje uczucia to nie znaczy, że zrobi to teraz. Tylko absolutnie nie powinnaś mu wykładać tego "kawa na ławę", bo nawet jeśli rzeczywiście jest Tobą zainteresowany poczuje się przyciśnięty do muru. To jest facet i to on ma podjąć decyzję, nie może dziewczyna się w ten sposób narzucać. Jeśli to zrobisz - przestraszy się i nawet jeśli miał wobec Ciebie jakieś cieplejsze uczucia - ucieknie. Możesz jedynie delikatnie dawać mu do zrozumienia, że jesteś zainteresowana jego osobą. Jak? Skoro go znasz to wiesz co najlepiej jak to zrobić. Delikatnie i tak, żeby miał pole manewru, żeby mógł wyjść z twarzą jeśli nie będzie chciał niczego więcej niż przyjaźń. Polecam książkę ks. Malińskiego "Zanim powiesz kocham".

  Kochliwa, 16 lat
130
31.08.2005  
Cóż, problem jest dość skomplikowany. Jestem zbyt kochliwa. Nieustannie wpadam w sidła miłości i mam przez to wyrzuty sumienia. Tak naprawdę nie wiem co znaczy kochać. Nie mam też pojęcia, jak się tego dowiedzieć. Niewierna - to dobre słowo - trafnie mnie opisuje. Nieustannie zmieniam obiekt westchnień i nie jest mi z tym dobrze. Tak bardzo chciałabym się zakochac na zabój...Mieć tego jedynego... Co mam zrobić??? Jak nauczyć sie prawdziwej miłości??? A może po prostu na NIĄ nie zasługuję???

* * * * *

A może po prostu zbyt intensywnie szukasz? Szukasz na siłę? Czy "musisz" być ciągle zakochana? Powiedz sobie, że powiedzmy, przez pół roku wcale nie chcesz mieć żadnego obiektu, po prostu chcesz mieć ten czas dla siebie. Zająć się tym na co masz ochotę. Nie rozglądaj się za nikim. Prawdziwa miłość czeka, jest cierpliwa i przychodzi wtedy kiedy Pan Bóg uzna, że jesteśmy na nią gotowi i że teraz jest nam ona potrzebna. Poza tym miłość to nie zakochanie - poczytaj sobie o tym w odp. nr 15. Jak nie będziesz szukać na siłę przyjdzie do Ciebie wtedy kiedy najmniej będziesz się tego spodziewać.

  ASIA, 13 lat
129
31.08.2005  
CZY JEST SENS CHODZIC Z CHŁOPAKIEM KTORY MIESZKA GODZ JAZDY OD ŁODZI I SPOTYKAC SIE TYLKO Z NIM NA ZAWODACH I OBOZACH W CZASIOE WAKACJI??

* * * * *

Jeśli jest wartościowym chłopakiem to pewno jest sens się z nim przyjaźnić.

  ASIA, 13 lat
128
31.08.2005  
CZY ZAWSZE BYWA TAK ZE GDY ZERWIE SIE Z CHŁOPAKIEM TO ON SIE OBRAZA??

* * * * *

A Ty byś się obraziła gdyby ktoś z Tobą zerwał?

  Agata, 16 lat
127
31.08.2005  
Wczesniej maiałam chłopaka dla którego zrobiłam bym wszystko ale po tym co mi zrobił rostałam sie z nim i maiałam kilu kolesi ale oni byli na jeden dzień ,tydzien ,miesiąc a i tak nie moge zapomnieć o tamtym gdy wracałam z randek myslalam o nim nie moge spać mysle o nim choć on chciał wrócić ja juz nie chociaz czasami do niego dzwonie ale mimo ze go kocham to juz nie moge z nim być jak dać sobie rade bo czuje sie taka samotna i brakuj mi kogoś i juz nie daje rady

* * * * *

A co to znaczy, że zrobiłabyś wszystko? Nie wolno nigdy chcieć zrobić wszystkiego dla kogoś? No bo co to jest "wszystko"? Złamanie zasad, zdradzenie wartości też? Dla drugiego człowieka powinno się pragnąć jego dobra, a to wcale nie jest równoznaczne ze zrobieniem wszystkiego. Ba, czasem nawet nie wolno pewnych rzeczy w imię właśnie tego dobra zrobić. Tak jest w każdej miłości. Matka kocha dziecko ale nie pozwala mu podejść do ognia, bo wiem, że to nie jest dla niego dobre. Bóg też wie co jest dla nas dobre i nie daje nam wszystkiego czego chcemy - nawet jeśli wszystkim na ziemi wydaje się, że takie właśnie jest.
W związku czy nie zawsze warto być sobą, mieć swoją hierarchię wartości, swoje zasady i dla nikogo nie wolno ich poświęcać. Bo później zostaje żal, rozczarowanie i niesmak. Sama wiesz, że nawet miłość na ziemi nie jest pewna, prawda? I chyba teraz nie żałujesz, że "wszystkiego" dla tego chłopaka nie zrobiłaś?
Jeśli chcesz dojść do siebie po tym związku to nie szukaj kontaktu. Jeśli jesteś pewna, że nie chcesz z nim być to daj sobie czas na uspokojenie emocji, nie rozdrapuj ran, nie spotykaj się. Czas naprawdę takie rany leczy.
Zajmij się czymś konkretnym: teraz jest szkoła więc będziesz miała naukę na głowie, w wolnej chwili rozwijaj hobby, pomagaj w domu, rozwijaj takie swoje umiejętności, które Ci się kiedyś przydadzą, a na które masz właśnie teraz czas. Może warto byłoby zaangażować się w jakąś wspólnotę? Poznasz wartościowych ludzi i wzmocnisz swoją wiarę. Powodzenia!

  Joasia, 16 lat
126
31.08.2005  
Do artykułu 26. Piszę ponownie.. Otóż ostatnio spotkałam się z tym mężczyzną sam na sam u Niego w domu-On mi to zaproponował, gdyż Jego dziewczyna wyjechała na noc i pół dnia. Na miejscu czułam, że On pragnie mnie a ja Jego. On poprosił abym usiadła koło Niego, podając mi Swoją dłoń. Wtedy zdjął ze mna kamizelkę i chciał rozpiąć powoli bluzkę..ja się nie zgodziłam- nie potrafiłam, choc teraz tego bardzo żałuję :-( Po spotkaniu, napisał mi, że odepchnęłam Go bo się bałam własnej seksualności, nie chciałam Jego bliskości, chociaż wcale tak nie jest. Jak ja mam to rozumieć? Przecież wybrał i pozostał z tamtą dziewczyną. Poza tym ustalilismy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi...Prosze o pomoc - dziękuję.

* * * * *

Joasiu jakiej Ty pomocy jeszcze oczekujesz? Napisałam Ci bardzo wyraźnie, że należy zakończyć tę znajomość dla własnego zdrowia psychicznego. A teraz widzę, że i dla własnego bezpieczeństwa!
Teraz masz czarno na białym, że facetowi chodzi tylko sex, wcale Cię nie kocha, na dodatek zdradza swoją narzeczoną - i tu bym się nawet zastanawiała czy nie poinformować jej o całym wydarzeniu - dla jej dobra!
Teraz to Ty powinnaś Bogu dziękować, że nie zostałaś wykorzystana - ta rana nigdy mogłaby się nie zagoić. Jak możesz pisać, że żałujesz, że się nie zgodziłaś na wykorzystanie seksualne? Po co tam poszłaś w ogóle??? Naprawdę chcesz stracić dziewictwo z jakimś przypadkowym niedojrzałym typem któremu TYLKO O SEX CHODZI????
Powinnaś koniecznie porozmawiać z jakimś księdzem, może być podczas spowiedzi.
Widzę, że potrzeba Ci umocnienia w wierze. Chodź jak najczęściej na Mszę św., na adorację i módl się by Bóg dał Ci siły abyś zachowała czystość - swój największy dar dla swojego męża.
I na miłość Boską przestań wreszcie się spotykać z tym człowiekiem!

P.S. Gdybyś była rok młodsza to on za takie zachowanie poszedłby do więzienia. To jest karane!

  Kamilka, 16 lat
125
31.08.2005  
witam:) Mam 16 lat....wiem ze to taki wiek gdzie milosci sie zdarzaja przelotne... Ale mój problem dotyczy tego że spotkałam jakieś 4miesiace chłopaka nie mieszka w moim miście tylko 60km ode mnie.. Poznalismy sie na pielgrzymce poprzez koleżanke która ja znałam wczesniej i ona mieszka w tym mieście co On... na tej pielgrzymce cały czas przebywaliśmy ze soba rozmawialiśmy i wogóle wszyscy mówili że coś jest...... cały ten czas i wolne chwile na tej pielgrzymce spedziliśmy ze sobą..... i jak powiedziałam tej mojej koleżance o moim uczuciu do Niego ona powiedziala ze on ostatnio był zainteresowany kimś innym:( Po pielgrzymce były strzałki i sms-y i to bardzo miłe.....mozna powiedzieć że bardzo... Potem ja pojechałam odwiedzić moja kolezanke i sie spotkaliśmy było wspaniale.... rozmowy ten jego wzrok...sms-y i wogóle Ale ja niewiem czy on coś do mnie czuje może mi sie wydaje.... bo On zawsze mówił mojej koleżance jak sie mu jakaś dziewczyna podobala i wogóle a teraz nic.....I On jeszcze 3 miesiace temu chodził z moja inna najlepsza koleżanka a teraz już nic miedzy nimi nie ma i nie bedzie a byli ze soba prawie 1,5r.. n apoczatku myślalam ze to znak bo jak mnie poznał to po paru dniach zerwali ze soaba a ja na poczatku nie zwracałam na niego zbytniej uwagi........niewiem co mam o tym myśleć niewiem czy on cos do mnie czuje....Jak mam sie dowiedzieć....?? Dalej pisze sms-y i strzałki...... jest spoko.....wydaje mi sie ze on cos do mnie czuje ale niewiem może ja jestem tak w nim zakochana ze po prostu mi sie wydaje...:( Ja nie wiem co mam robićtak bardzo za nim tesknie...... I niewiem co mam o tym myśleć tak bardzo sie staram o to żeby coś z tego wyszło....prosze o rade i pomoc... Codziennie modle sie o to żeby nam sie udało.... Bo to jest pierwszy chłopak który tak pzremienił moje zycie..... Strasznie prosze o pomoc................??? Załamanna i smutna:(

* * * * *

Co do odległości - przeczytaj odp. nr 112. Poza tym kontynuuj znajomość, po prostu. To nie jest tak, że od razu wiadomo i w sumie dobrze, że na razie żadne deklaracje nie padły. A może byście się po prostu spotkali w któryś weekend?

  Paulina, 17 lat
124
29.08.2005  
Mariusza poznałam na dyskotece 31 kwietnia. Byłam w bardzo wielkim szoku ponieważ to on na mnie zwrócił pierwszy uwagę i on zrobił ten \"pietwszy krok\" naszej znajomości. Mariusz jest dj na tamtejszej dyskotece i to wydawało mi się nierealne, że taka osoba mogłaby zwrócić na mnie uwagę. Zatańczylismy wolne utworki i później spędziłam z nim prawei cały czas za konsolą. Rozmawialismy, poznawalismy sie lepiej... Poprostu jak to jest gdy się pozna nową osobę. Wymienilismy się, raczej Mariusz otrzymał ode mnie mój nr komórki. No ja poprostu sama nie wiem jak to sie stało nie zabrałam jego numeru, Co później okazłąo się wielkim błędem. Na drugi dzień mielismy się spotkać. Mielismy się udać na zabawe do pobliskiej miejscowości. Miał zadzwonić o której mniej więcej by po mnie przyjechał. Zadzwonił wieczorem z przeprosinami, że nie moglismy się spotkac. Wyjaśniał, że właśnie tam grał i nie udało mu się wyrwać z tej imprezy. No cóż. Zadzwonił tylko tyle, że z numeru zastrzeżonego. Z tego wszystkiego zapomniałam się spytac o numer. Minął jakis miesiąc Mariusz się nieodezwał w tym czasie. Pomyślałam, że jednak to bytylko piekny sen, w który ja uwieżyłam. Jeszcze mój brat powiedział mi, bo akurat był na tej zabawie, że był z inna dziewczyną, i że mnie olał. Nie chciałm mu wierzyć.26 maja obchodze imieniny. Byłam w szoku gdy zobaczyłam, że dzwoini do mnie numer prywatny. W pierwszej chwili nie pomyślałm, że to może być Mariusz. Jednak tak to był on. Pamiętał o moich imieninach. Znowu szczęście do mnie powróciło. Byłam tak szczęśliwa, że później całą noc nie mogłam spać. W końcu się do mnie odezwał, po takim czasie milczenia. tak się złożyło, że po dwóch danich od jego telefonu wybrałam się na dyskotekę gdzie on gra. Byłam tak szczęśliwa gdy go zobaczyłam... To mi się u niego podoba, że nie jest nachalnym chłopakiem. Przy pierwszym spotkaniu pocałował mnie na dowidzenia delikatnie w policzek i gdy się spotkalismy za drugim razem tak samo cmoknął mnie w policzek. To było takie słodkie... Wtedy wzięłam już sobie jego numer. Od tamtej pory wybierałam się częściej na jego dyskoteki. Mimo, że jest tam dj to znalazł zawsze dla mnie czas, który miło spędzalismy. Jedynie co mnie irytuje w jego zachowaniu to to, że zawsze muę pierwsz wysłać mu smsa, czy zadzwonić albo puścić sygnał. N jedną z dyskotek wybrałam się z koleżankami. Z Bernadką znam się od przedszkola. Zawsze razem wybierałyśmy się wszędzie, czy to na wakacje do mojej baci, czy to na jej rancho, no wszędzie razem. Mariusz ma kolege, który zainteresował się Bernadką. Już od razu wiedziałam, że Bernadce on nie odpowiada ale jakoś nic nie mówiła to myślałaż, że może coś z tego bedzie. Po jednej dyskotece Mariusz z Darkiem chcieli nas odwiedzić. Miałąm sprawdzic co robi Bernadka i dac im odpowiedź czy byśmy się spotkały z nimi. Bernadka nie chciał się spotkać z Darkiem a z racji, że jesteśmy przyjaciólkami to postąpiłam tak somo jak ona. Wymyśliłyśmy, że przyjechał kolezanka z którą dawno sie nie widziałyśmy i zaprosiłą nas na kawe. Bernadka wyraznie mi powiedział, że jeśli chcę to mam się spotkać z Mariuszem, że nie mam patrzeć na nią. No ale ja nie chciałam sama iść... Więc zrobiłam jak zrobiłą... Nie poszłą, czego bardzo żąłuje. Wynikła z tego wielka afera. Mariusz się na mnie obraził i przestał odzywac. Gdy nie wiedziałam o co choidzi Bernadka otrzyamał od Darka smsa, że \"... bo to Paula nie chciał sie spotkac i Mariusz jest zły...\" Bardzo mnie to rowścieczyło i postanowiłam zadzwonic i wyjaśnic mu mówiąc prawde jak to było. Gdy zadzwoniłam to popłakałam się. Znowusz gdy Bernadka się dowiedziała od Darka, że powiedziałam Mariuszowi prawde obraziłą się na mnie i straciła zaufanie, które do dziś nie odzyskałam. Bardzo cierpie z tego powodu i nie wiem co robić bo chcę być szczera z Mariuszem bo to sobie obiecaliśmy. Po kilku naszych spotkaniach zblizylismy sie troszkę do siebie. Nie chodzi mi odrazu, że uprawiamy seks. Popraostu zbliżylismy się. Była pewna sytuacje, że mogło dość do współżycia miedzy nami ale ja nie chciałam i bardzo mi się spodobała jego reakcja na moje zachowanie, gdyż zrozumiał mnie i powiedział, że nie stanie się nic czego bym nie chciała. Był bardzo delikatny i czuły. Jestem bardzo szczęśliwa gdy mogę go zobaczyć, ale niestey ma to miejsce jedynie gdy to ja wybiore się na dyskoteką. Miomo, że Ma riusz wie gdzie ja mieszkam nie odwiedził mnie jeszcze u mnie w domu. On wie o mnie wszystko jestem z nim szczera. Niestety ja musiałam się dowiadywać czegoś na jego temat od osób trzecich i tak do konca nie wiem czy to są prawdziwe informacje. Dla mnie akurat te informacje są bardzo istotne, a mianowicie chodzi mi o wiek i skad jest. Nie wiem dlaczego nie chce mi tego powiedziec. Sam mi kiedyś napisał, że nie chce mieć przede mną tajemnić ale to sie dowiem w swoim czasie. Ale ile można czekać?? Jakieś trzy tygodnie temu zaprosiłam go na ślub mojej soistry. Nadal czekam na odpowiedz. Powiedział, że to zależy czy dostanie wolne z klubu. Owszem rozumiem, ale gdyby mu bardzo zależało na mnie to uważam, że postarał by się żeby mi towarzyszyć w tej chwili. Miał mi dac odpowiedz w pod koniec tego tygodnia. Tydzień minął a odpowiedzi nadal nie mam, w dodatku jeszcze Przestał się do mnie odzywać. Coś czuje, że boi się powiedzieć mi, że nie pójdzie ze mną na te wesele. No ale to są tylko moje przypuszczenia... Spotykamy się już 4 miesiące. Z jego powodu starciłam nawet najlepszą koleżanke, z czym mi jest bardzo źle. Czy on nie widzi jak mi bardzo na nim zależy, że poświęciłam wieloletnią znajomość dla niego??? Czy zrobiłam zle zadająć się z nim z rezygnując z przyjażni??? Proszę pomóżcie mi !!!! Mam nadzieje, że uzyskam tu jakiejś porady w moim problemie.

* * * * *

No widzisz, tak to jest, że "kłamstwo ma krótkie nogi". Jak się koleżance chłopak nie podobał to sama powinna sprawy załatwiać - ja rozumiem, że chciałaś jej pomóc, ale wynikła z tego mała afera. Być może Mariusz ciągle się waha co do tego co czuje do Ciebie i stąd brak decyzji. Co do tego wesela to rzeczywiście powinnaś już znać odpowiedź i myślę, że w tej sprawie śmiało możesz do niego zadzwonić i spytać o ostateczną decyzję - w sumie musisz to wiedzieć, aby mieć czas ewentualnie zaprosić kogoś innego i on to na pewno zrozumie. W każdym razie wyczujesz jak jest do Ciebie nastawiony. Zupełnie jednak nie rozumiem dlaczego nie chce powiedzieć Ci czegoś o sobie: wiek, miejsce zamieszkania - to są podstawowe informacje. A może ma coś do ukrycia? No i masz rację, że to on powinien pierwszy się odzywać a nie czekać na Twoją inicjatywę.
Nie wiadomo jak sytuacja się rozwinie, myślę, że teraz przede wszystkim powinnaś pogodzić się z koleżanką, bo chyba nie warto poświęcać przyjaźni. Ona powinna zrozumieć, że Ty chciałaś dobrze i jej pomogłaś i to Ty miałaś z tego powodu nieprzyjemności, więc żadnych pretensji do Ciebie mieć nie może.

  Emilka, 11 lat
123
29.08.2005  
Niewiem jak poderwć chłopaka to znaczy jak sie zachowywać ubierać i czy sie na niego ciąle patrzyć czy nie bo ja tego wogole nie wiem pisałam do innych doradzców ale oni ni odpisywali prosze odpiszcie bo nie moge ługo czekać bo 01.09.2005 rok zaczyna sie nowy rok szkolny a ja nie wiem nic. Emilka-Milka 29.08.2005 rok

* * * * *

A czy Ty masz takie założenie, że od 1 września zaczniesz podrywać? A jeśli tak to po co? Bo to jest zasadnicze pytanie. Wiesz, wszystko musi mieć sens i cel. Każda nasza czynność czemuś służy, nawet nasze procesy fizjologiczne. Tym bardziej więc czynności co do których używamy rozumu powinny być przemyślane. Bo rozum też Pan Bóg nam do czegoś dał: żebyśmy odróżniali dobro od zła i podejmowali decyzje. Zadaj sobie więc pytanie: w jakim celu chcesz "podrywać"? Do czego jest Ci to potrzebne? Co przez to osiągniesz?
Wszystko musi mieć sens i cel. Nie można zadawać pytań od końca: jak? Trzeba zacząć do początku :czy to robić i po co.

  Emilka, 16 lat
122
28.08.2005  
witam! ja mam taki problem, ze w te wakacje zaprzyjazniłam sie z pewnym chłopakiem i po pewnym czasie on mi oznajmił ze sie we mnie zakochał pomimo tego ze sie nawet nie widzielismy, ale on powiedzieł ze bardzo dobrze mu sie z ma zrozmawia a wyglad nie jest wazny! powiedział tez ze poczuł do mnie cos wiecej niz przyjazn mowił mi ze jeszcze nigdy w zyciu nie miał takiej osoby jak ja ktorej mogłby sie ze wszystkiego zwierzyc, wyrzalic , itp. mieszka odemnie jakies 100km chciał mnie wczesniej odwiedzic ale nie mogł gdyz był na pielgrzymce ale w tym czasie do mnie codziennie dzwonił i pisał po kilka sms\'ow! ja powiedziełam mu odrazu ze nie potrafie sie tak zakochac on mowił ze to rozumie i nie naciskał na mnie! powtarzał ciagle ze mnie kocha! i w pewnym momencie we mnie rozpaliła sie iskierka miłosci do niego!to trwało kilka dni az wreszcie nadszedł czas kiedy do mnie przyjechał nie był wprawdzie długo, bo nie mogł, ale nasze spodkanie przebiegało w bardzo miłej atmosferze! było miło ale w pewnym momencie musielismy sie rozstac! on odjechał a pozniej napisał do mnie jeszcze ze dwa smsy i na tym sie skonczyło! nie wiem co sie u niego dzieje mina tydzien a on sie nie odzywa! wprawdzie mowił ze nie ma nic an koncie zeby zadzwonic ale przeciez mogłby zadzwonic np. od siostry. nie wiem co mam zrobic? czy mam do niego sam zadzwonic i zapytac co sie stało! najbardziej mnie to gnebi ze powiedział ze nasza przyjazn sie nigdy nie skonczy! prosze o szybko odpowiedz bo ja juz sobie z tym nie radze!

* * * * *

No to zadzwoń, może faktycznie nie ma nic na koncie? A może zbyt szybko doszło do pewnych deklaracji? Nie można zbyt szybko mówić o miłości, nawet o zakochaniu, nie wolno rozbudzać czyichś uczuć, jeśli nie ma się pewności co do swoich. Poza tym inaczej to wszystko wygląda "wirtualnie" a inaczej w realu. I dlatego nie powinno się zbyt szybko i pochopnie podejmować decyzji. Myślę, że jak zadzwonisz to nawet po tonie głosu i nastroju poznasz jak jest do Ciebie nastawiony i czy mówił prawdę czy był to słomiany zapał.

  Agnieszka, 17 lat
121
28.08.2005  
Moja historia jest strasznie dluga ale mam nadzieje ze mi pomozecie....ponad rok temu poznalam wspanialego chlopaka....poznalismy sie i 3 dni pozniej zaczelismy chodzic ze soba-wiem ze to nierozsadne ale jakos mu zaufalam pozatym chcialam miec kogos bliskiego przy sobie.....W sumie nie bylam pewna tego zwiazku gdyz wczesniej zauroczylam sie w innym chlopaku imieniem Łukasz,,,,no i gdy moj zwiazek trwal juz miesiac postanowilam dac nam tydzien separacji,bo wlasciwie niczego nie bylam pewna-po tym tygodniu separacji chcialam byc juz z nim na stale...wiedzialam ze go pokochalam na zawsze.....chodzilismy pol roku i on nagle zerwal. nie wiezialam czemu tak jest-lecz on powiedzial,ze musi sprawdzic jak bardzo mnie kocha.....po 2 tygodniach wrocil i bardzo sie cieszylam.Bylismy szczesliwi. Lecz niedlugo, gdyz po tygodniu znowu ze mna zerwal.Wtedy bylam bardzo zdolowana, nic nie wiedzilaam ,nic nie rozumialam. Tlumaczyl mi to w taki sposob ze mnie kocha ale nie moze mi spojrzec w oczy i dlatego jak narazi enie moze ze mna byc. Bylam strasznie zdziwiona. To bylo jakos tydzien przed feriami. (poznalismy sie tak wogole na obozie ), i pamietam ze tydzien przed obozem (ferie)na jednym z treningow przyjechala taka Marta i on z nia caly czas siedzial i zdawalo mi sie ze trzymaja sie za rece, wiec poposilam kolezanke Ewe zeby sprawdziala to. I wtedy doznalam szoku.Ewa powiedziala ze on i Marta trzymaja sie za rece! Bylam bardzoi zla i przestalam sie do niego odzywac(gadalismy normalnie ).On nei wiedzial czemu. Dopiero Ewa po pol godzinie mu powiedziala czemu.Wtedy pisal mi smsy oraz mowil z enic takiego z Marta nie bylo i ze nie trzymali sie wogole za rece. Uwierzylam i 1 dzien przed obozem zaczal mnie podrywac!Potem byl oboz.Trenuje z kolezanka i nagle ta kolezanka imieniem Dagmara powiedziala mi cos takiego: \"jak tam on\" (nie bede zdradzala jego imienia) JA:\"no wlasciwie to nei wiem\" Dagmara:\"w sumie to sie nie dziwie! Skoro narywa i do Ciebie i do Marty\". Wtedy kolejny raz doznalam szoku. Poszlam do Marty (nei gadalysmy odkad poznalam go poniewaz on podobno krecil z Marta i myslalam ze moze odbilam jej go).Porozmawialam powaznie z Marta i dowiedzialam sie ze kiedy chodzi ze mna to chodzil tez z nia(ona jest z innego miasta). Zerwalam z nim kontakt ale nei na dlugo,Marta chciala mu dac nauczke i chodzila z nim i chciala zerwac w Walentynki zeby cierpial(ona go wtedy nie kochala),lecz pokochala go gdy mu chciala na zlosc zrobic.Ja wtedy znalazlam sobie innego synka ale z nim nie chodzilam(nazywal sie Marek).Widzialam ze on jest zazdrosny o Marka.Ale co on mogl?Przeciez chodzi z Marta.Wkoncu on pierwszy zerwal z Marta bo dowiedzial sie jakie plany szykuje na niego....potem dalam sobie spokoj z Markiem, i wybaczylam mu. Chodzilismy prawie pol roku ale nie oficjalnie.Powiedzial ze narazie nie bedziemy ze soba przed wszystkimi chodzic bo moze znowu mu cos odbic-nie kuamalam wtedy tego teraz tez nie.ciagle byly o bele co klotnie gdyz on ma trudny charakter aja o bele co jestem zazdrosna:/ :( potem powaznie sie poklocilismy, bo on myslalam ze w czyms go oklamalam ale tak nie bylo i miesiac nei gadalismy.w tym czasie widzialam ze zarywa do takiej Izy.Misiac pozniej byl kolejny oboz....Napisalam mu pare hamskich smsow co o nim mysle. A on przybiegl kilometr do mnie i blagal o przebaczenie , przepraszal,prosil,plakal prawie.wybaczylam mu ale jak sie okazalo na nastepny dzien napisal mi ze nie ma to wszystko sensu.Bo tak jak wczesniej kochal mnei i Marte na raz tak teraz kocha Ize i mnie na raz;/ potem kolejny oboz....po obozie (te wakacje)trzy dni chodzil z Iza.Lecz ona z nim zerwala no i teraz kilka dni temu skonczyl sie nastepny oboz na ktorym wyznal mi sie sie zmienil,ze strasznie chce ze mna byc bo mnie kocha i tylko mnie i juz nikogo nie ma innego w jego sercu oprocz mnie,ale boi sie ze mna wszystko od nowa zaczac bo boi sie ze nam nie wyjdzie. Pewnie myslicie ze ten koles mnie oszukuje , i powiecie ze jestesm naiwna,ale nauczylam sie patrzec w serce a nie na ladne slowa i widze po zachowaniu ze sie zmienil. Na obozie byla nasza wspolna przyjaciolka i on wyplakal sie jej ze jest zazdrosny o mnie ze gadam z Markiem,widzialam jak chodzi zdolowany i smutny ze z nim nie gadam....co wy na to wszystko?co robic zeby on sie wkoncu zdecydowal chodzic ze mna>?doradzcie cos;]

* * * * *

Myślę, że oboje nie powinniście sobie jeszcze głowy zawracać miłością, bo nie jesteście do tego dojrzali. A jeśli chłopak rzeczywiście się zmienił (i tu masz rację, że poznaje się po czynach nie po ładnych słowach) to niech najpierw pokaże, że potrafi być dobrym kolegą, przyjacielem. W końcu od przyjaźni powinno się zaczynać, ona jest fundamentem miłości.

  Karolcia, 17 lat
120
28.08.2005  
POMOCY Mam na imię Karolina i od 4 lat należę od ruchu Światło Życie. W związku z Tym całą moją przyszłość powierzyłam Jemu. W tym roku na tzw rekolekcjach oazowych poznałam bardzo wartościowego chłopaka... tyklo że ja jestem z Wawy a On z mazur... mamy ze sobą bardzo dobry kontakt... ale tylko przez gg. Właściwie nie wiem po co Wam tym głowę zawracam, ale tacy ludzie jak On żadko się zdarzają a mi tak smutno że On tak daleko mieszka i że z tego nigdy nie będzie bliższego związku POCIESZCIE proszę

* * * * *

No trochę daleko do siebie macie, to prawda. Jednak nie zawsze tak jest, że odległość wyklucza związek - to zależy od charakteru, oczekiwań itp. Jeśli moglibyście się widywać w weekendy, ferie - to może warto zaryzykować. Tym bardziej, że - jak piszesz - to wartościowy chłopak. Nieraz ludzi dzielą ogromne odległości. Poza tym może udałoby Wam się później studiować w jednym mieście? Zawsze to jakaś perspektywa. W każdym razie myślę, że nie powinnaś rezygnować ze znajomości. Jeśli się okaże, że rzeczywiście bliższy związek na odległość nie jest dla Was możliwy to może warto mieć chociaż takiego przyjaciela?

  Anusia, 15 lat
119
28.08.2005  
Mam duży problem. Pewien bardzo wrażliwy chłopak twierdzi, że się we mnie zakochał. Faktycznie stara się o mnie dbać, jest dżentelmenem i widać, że mu zależy, ale wątpię czy to miłość- prędzej ulotne zauroczenie. Ja z mojej strony darzyłam go sympatią, taką, jaką darzy się kolegę. Nie jest dla mnie superważny- tylko jako kumpel i bliźni. Po pewnym wydarzeniu, jakie miało miejsce podczas tych wakacji już nawet nie mogę powiedzieć bym szczerze go lubiła. Byliśmy w Zakopanem z naszym kochanym księdzem a on namówił kumpli i poszli się upić, ksiądz znalazł ich w centrum miasta około 4rano. Później Jędrzej (ten chłopak, który podobno darzy mnie uczuciem) bardzo nakrzyczał na moją przyjaciółkę, że niby powiedziała mi co on do mnie czuje, a on chciał to zrobić sam, tylko bał się odrzucenia. Nie wiem tego jednak od niej. I zasadniczo spodziewa się takiej reakcji z mojej strony, jakiej się obawiał. Strasznie mnie zawiódł. Nie zamierzam zmuszać się do bycia z nim. Raz już tak zrobiłam, przez co zaczęłam brzydzić się sobą i mieć wstręt do tamtego chłopaka. Co powinnam zrobić, gdy totalnie Jędrzejowi nie ufam i tracę tą więź, która kiedyś między nami była. Powoli przestaję go lubić. Co powinnam zrobić? Jak dać mu do zrozumienia, że chcę, żeby był tylko moim kolegą, nawet nie przyjacielem, ale nie raniąc go, bo wiem, że mógłby źle zareagować? Dlaczego mam pecha do chłopaków- albo niewartościowi albo ćpuny lub inni, z którymi nie chcę czy też nie mogę być się we mnie zakochują? Jak spotkać prawdziwą miłość, trwałą i piękną- tylko czekać?

* * * * *

Aniu, powiedz mu dokładnie tak jak napisałaś: że go lubisz, ale nie jesteś gotowa na miłość (to zabrzmi dyplomatycznie i nie będzie mógł zbić tego argumentu). Do niczego się absolutnie nie zmuszaj, nie można z kimś być z litości albo z jakiegokolwiek innego powodu na siłę. A jak spotkać miłość? Na pewno czekać ale i modlić się - o dobrego męża. Zobacz tu: [zobacz]

  Justyna, 17 lat
118
27.08.2005  
Moj problem, jest zwiazany z moze coraz bardziej popularna forma poznawania sie. Chociaz dla mnie jest to dosc ciezkie. Poznalam chlopaka, ale przez gg. Jestem swiadoma tego ze to poznanie nie jest takie pelne i piekne jak normalne, w rzeczywisctosci, jednak znajomosc ta stala sie dla mnie bardzo wazna. On stal sie moim Promykiem, ktory umie zwykly, ponury, nudny dzien zamienic w pelne barw, radosne chwile. MA sporo niedociagniec, ktore mi nieodpowiadaja, ale wiem, ze mozna je zmienic i wlasnie tego bardzo chce. Czuje potrzebe troszczenia si o niego, dbania zeby nie robil zle, zachecam do modlitwy.Kilka razy konczylismy swoja znajomosc, bo wchodzilismy w to coraz glebiej, a jestesmy swiadomi beznadziejnosci tej znajomosci. Probowalismy zostac zwyklym znajomymi, przez pewnien czas sie udawalo, jednak z biegiem czasu znajomosc przeradza sie w cos powaznego. Jest dla mnie kims waznym.Za nim tesknie i mysle. Nie wiem czy to jest tylko zauroczenie, ale on dodaje mi radosci. Boimy sie spotkania, gdyz mozemy sie soba nawzajem rozczarowac, nie wiem co robic. Ciezko bez niego, przekonalam sie juz o tym. Czy warto ciagnac ta znajomosc? Znajomosc internetowa... Czy z tego moze byc cos powazniejszego...?

* * * * *

A może jednak warto zaryzykować? Bo może się okazać, ze nie stracicie ale zyskacie! Nie rozumiem dlaczego mielibyście się sobą rozczarować? Wirtualnie nie da się kogoś poznać naprawdę, pisałam o tym wielokrotnie. Poza tym czy nie jesteście siebie ciekawi? Myślę, ze długo tak się nie da jeśli chcecie by nie była to tylko znajomość. Umówcie się, tylko opracujcie program spotkania. Może jakaś wycieczka do ciekawego miejsc? Kino i potem rozmowa o filmie? Nie można zostawiać randki własnemu biegowi, bo ludzie, którzy dopiero się poznają często są skrępowani no i w zasadzie nie wiedzą o czym rozmawiać. Warto więc na początek pomyśleć o czymś konkretnym no i mieć w zanadrzu parę tematów do rozmowy.
A internetowa znajomość wcale nie jest gorsza niż tradycyjne zapoznanie. Znam wiele małżeństw, które w ten sposób zaczynały. Kilka z nich poznało się właśnie dzięki tej stronie :)
Powodzenia!

  Zagubiona, 14 lat
117
27.08.2005  
Spodobal mi sie pewien chlopak o 2 lata starszy. Przez dlugi czas walczylam z tym uczuciem. Nie chcialam znów SIE ZAKOCHAC a potem ODKOCHAC, a moze po prostu nie chcialam znów zakochac sie bez wzajemnosci. Zwrócilam na Niego uwage, bo mojej kolezance tez sie spodobal juz wczesniej. Po jakims czasie, moja przyjaciólka dostala w tajemnicy od tamtej kolezanki Jego nr gg. Pomimo to, ze w tajemnicy, powiedziala mi o tym i dala ten numer, poniewaz ja poprosilam. Tamta kolezanka o tym nie wiedziala. Tymczasem ja dowiedzialam sie ze On ma dziewczyne i sa razem juz ponad rok. Jak na ich wiek to dosc dlugo. Zastanawialam sie czy to fair wobec tej dziewczyny i mojej kolezanki, ale napisalam do Niego. Okazal sie bardzo mily i przyjacielski, wlasnie taki o jakim marzylam. Nie mówilam Mu nic o uczuciach jakie do Niego czuje. Kolezance takze nie mówilam, ze do Niego pisze. Tymczasem moja przyjaciólka na moja prosbe zdradzala mi wszystko co kolezanka mówila o Nim, choc tym samym zdradzala tajemnice. Z chlopakiem zaprzyjaznilam sie bardzo, mozliwe nawet ze sie spotkamy oczywiscie jako przyjaciele. Nie wiem co mam robic, bo czuje sie nie w porzadku wobec mojej kolezanki, której w pewnym sensie odbieram chlopaka, wobec przyjaciólki, która namawiam na zdradzanie tajemnic i wobec dziewczyny tego chlopaka. Na chlopaku bardzo mi zalezy chcialabym aby byl kiedys moim mezem, chociaz wiem ze w tym wieku, takie uczucie nie bywa zbyt trwale..Blagam o pomoc!

* * * * *

No to jeśli sama czujesz, że zachowujesz się nie w porządku to nie trzeba Ci tego mówić. Jak z kolegą to się z nim możesz spotkać czy porozmawiać przez gg ale odpowiedz sobie na pytanie czy uczciwe jest to co robisz? No i czy wiesz jakie to może mieć skutki jak się te Twoje koleżanki o tym dowiedzą? Czy przyjaźni z nimi nie będzie Ci bardziej szkoda niż kontaktów z tym chłopakiem? Chłopakiem co do którego nie masz pewności, że jest Twoją osobą inaczej niż koleżeńsko zainteresowany.

  Patrycja, 14 lat
116
27.08.2005  
zakochałam sie w pewnym chłopaku powiedział ze mnie kocha, przytulał mnie, brał za reke itp... ale od pewnego czasu mnie olewa i wydaje mi sie ze podrywa moją koleżanke!! wiem ze miał mnie poprosić o chodzenie ale ja sie siepszylam..:( i teraz nie wiem co mam robic on sie tylko na mnie patrzy ale nawet nie pogada co ja mam robić??

* * * * *

W każdym razie chłopak nieładnie się zachował. I zupełnie nie rozumiem jak można mówić, że się kocha a potem odejść bez słowa? Najwyraźniej nie kochał i chyba sam nie wie czego chce. Myślę, że powinnaś wyjaśnić sprawę z nim, żeby wiedzieć na czym stoisz. Jak on nie zaczyna rozmowy to Ty zacznij.

  Paweł, 20 lat
115
26.08.2005  
Paliłem kiedyś gandzie.I zaczołem słyszeć głosy opisujące mnie.Boje się gdzie kolwiek iść (szkoła,podwórko,itp.)gdzie jest wiecej ludzi.Nawet w domu je słysze.Byłem przez to w szpitalu ale to nic nie pomogło.Jestem sam w tym.

* * * * *

Problem jest poważny. Zajrzyj na tę stronę i znajdź ośrodek najbliżej Ciebie: www.spch.pl

  Kasia, 25 lat
114
26.08.2005  
Witam.Mój problem jest troche złożony więc zajmie to pewnie chwilę zanim dojdę do sedna sprawy.
Nie wiem czy moje postepowanie oznacza brak szacunku dla rodziców czy ja po prostu nie umiem sama o sobie decydować. Otóż od ok 9 miesięcy spotykam się z chłopakiem o 3 lata ode mnie starszym , pracującym. Ja jeszcze studiuję.Od kiedy go znam dał mi się poznac jako szlachetny, kochający rodzinę, patrzący na świat podobnymi oczami jak i ja człowiek.Powiedział mi o swoich uczuciach, i wiem że chce ze mną spędzic życie.Ale niestety ja tego jeszcze nie czuję. Tzn ja nawet nie wiem co do niego czuję.
Na początku naszego bycia razem było inaczej. Tłumaczę to tym że był to zapewne okres zakochania więc wszystko widziałam w różowych kolorach .A teraz mam coraz więcej wątpliwości. A zaczęły się one pojawiać kiedy do \"boju\" ruszyli moi rodzice. Otóż rodzicom bardzo , ale to wyjątkowo, nie podoba się mój chłopak bo jest ....gruby( dodam że ma tez nietypowy typ otyłości , taki podobny do tycia kobiety) i waży grubo ponad 100 kg.
Mnie ten fakt nie przeszkadzał. Piszę nie przeszkadzał bo teraz jakby zaczął przeszkadzać.
Odkąd tylko rodzice poznali go osobiście , usilnie ze mną walczą o to żebym z nim zerwała.Był nawet taki miesiąc kiedy ojciec się do mnie nie odzywał bo wg niego robie im największa krzywdę w życiu!!!!!!I tak zaczęły sie awantury , lamenty itd itp.Osobiście nie są w stanie powiedziec mu jak go odbieraja natomiast ja słyszę codzienne wykłady na ten temat.Z nim nie moge porozmawiac na ten temat bo jest ostatnią osobą ,wg mnie , która powinna się o tym dowiedzieć .Nie chce żeby kiedykolwiek się dowiedział bo ich znienawidzi.A mimo to kiedy się spotykamy a ja np jestem tuż po takiej awanturze , nie mam ochoty czasem nawet z nim rozmawiac i udawać że jest ok .No i trwające już ponad rok sugestie zaczęły na mnie wpływac .Można powiedziec że powoli osiągaja swój cel.(a naprawdę mieli znikomą okazję poznac go od środka)I mnie zaczął przeszkadzać jego wygląd. Rozmawiałam z nim o tym , powiedziałam ze nawet dla własnego zdrowia powinien coś z tym zrobić i oferowałam mu pomoc .Ale kiedy widzę że już od ponad kilku miesiecy nic z tym nie robi to słowa rodziców do mnie tym bardziej docierają i wnikają we mnie. Obecnie jestem w kiepskim stanie duchowym i moja modlitwa nie wygląda dobrze , ale proszę Boga o to bym wiedziała czy jest sens tak z moimi rodzicami walczyć o ten związek. Bo ja czasem naprawdę widze że krzywdzę ich .Nie wiem na ile ta krzywda jest prawdziwa. I najbardziej czego nie chce to ich znienawidzieć .Albo żeby ktokolwiek tak do nich czuł.Ale krzywdzę też i mojego chłopaka bo on już biedny nie wie co dalej , męczy się a ja czasem nie mam ochoty już z nikim gadać.Wszyscy moi przyjaciele znają problem .Wspieraja mnie ale ja już mam dośc ciągłego opowiadania im co znów wymyślili moi rodzice bo wydaje mi się że ich ciągle oczerniam .A ja po prostu nie daję sobie rady sama i muszę się przed kimś wygadać.
A ja dalej nie wiem czy chcę byc z tym człowiekiem , na ile to są moje pragnienia , jaka jest wola Boga, jak mam rozmawiać z moimi rodzicami (dodam że przez ostatnie kilka dni nie rozmawiam prawei wogóle po jednej z takich awantur).Ogólnie wiem niewiele i jest mi już naprawdę bardzo ciężko. Uciekłam ostatnio w chorobę , leżałam kilka dni w łóżku bo nie trzeba było sie z nikim spotykac , z nikim rozmawiać. Proszę o jakąkolwiek pomoc.Błagam.


* * * * *

Zastanawiam się dlaczego rodzice robią coś takiego dorosłym dzieciom. Ja rozumiem, że chcą ich dobra, że się troszczą, to najzupełniej zrozumiałe. Ale czy nie jest tak, że tak naprawdę chcą tego dobra dla siebie? Bo jeśli nie akceptują wybranka córki tylko dlatego, że jest gruby to jest jakiś absurd. Gdyby chodziło o to, że facet jest złodziejem, bandytą, alkoholikiem, gdyby tej córki nie szanował no to taka troska byłaby najzupełniej zrozumiała - rodzice patrzący obiektywnie starają się ochronić zakochaną, a więc nie dostrzegającą wielu rzeczy córkę przed złem. Ok. Ale sam fakt, że ktoś jest gruby nie upoważnia do odciągania od niego, do zniechęcania, wtrącania się i rozwalania związku dorosłego już dziecka. Tak naprawdę ten argument nie byłby właściwy nawet wobec nieletniego dziecka ale wobec osoby dorosłej to już w ogóle nie ma racji bytu.
I to nie chodzi w tej chwili już tylko o wygląd, to się odnosi i do zawodu i poniekąd także wykształcenia (można oczywiście kogoś motywować, żeby szedł dalej ale nie wolno mieć komuś za złe, że skończył określoną szkołę lub że ma za małe wykształcenie) i jego rodziny i szeregu innych rzeczy!
Rodzice stworzyli przed laty swoją rodzinę, według swojego wzorca, jaki im wydawał się najsłuszniejszy. Być może im też się ktoś wtrącał i na pewno nie byli z tego faktu zadowoleni. Teraz wydaje im się, że mają monopol na prawdę, ich wizja jest jedynie słuszna a ich jurysdykcja sięga też na dorosłe dzieci. Otóż tak nie jest. Dzieci nie chowa się dla siebie tylko dla świata, dla Boga. Trzeba wychować je jak najlepiej się potrafi, ale nie wolno żyć za nie. Nie wolno podcinać im skrzydeł, zmuszać do uległości, a przede wszystkim nie wolno wzbudzać w nich poczucia winy z powodu posiadania swojej wizji własnego życia. Trzeba im dać wolność. Nie całkowitą swobodę i bezstresowe wychowanie ale wolność wyboru, wolność decyzji i ponoszenia za nie konsekwencji. Trzeba pozwolić dziecku dojrzeć i zaufać, że będzie w stanie podejmować dojrzałe decyzje. Dziecko musi wiedzieć, że może na rodziców liczyć, że może się ich poradzić, że nie go nie potępią. Nie można rodziców się bać.
Nie może dorosły człowiek mieć wyrzutów sumienia z powodu niespełniania wszystkich życzeń rodziców.
Nie może nam się szacunek mylić z bezwzględną uległością i posłuszeństwem. Ileż to w historii było już przypadków rozbijania związków (nawet małżeństw!) przez rodziców. Często religijnych rodziców. Teraz na szczęście nastały czasy kiedy współmałżonka wybiera się samemu i przynajmniej formalnie rodzice nic zrobić nie mogą. Ale tylko formalnie. Bo codzienne obrzydzanie, wyszukiwanie wad, poparte bardzo mocną (wydawałoby się racjonalną - szczególnie mężczyźni celują w takich uzasadnieniach) argumentacją rzeczywiście powoduje, że człowiek się zaczyna zastanawiać czy przypadkiem nie mają racji. Zwłaszcza jeśli ma miejsce zmasowany atak i wszyscy w rodzinie są przeciwko niemu. Bo nie takiego zięcia sobie wymarzyli. Łacińskie powiedzenie mówi, że kropla drąży skałę nie siłą lecz częstym padaniem. I rzeczywiście regularne "wkładanie do głowy" określonych rzeczy podświadomie daje pewne efekty (chyba dlatego mówi się uczniom, że powtarzanie jest matką nauczania - i coś w tym jest). Zawsze coś w tej głowie zostanie i zaczyna się inaczej patrzeć, faktycznie szukać tego wszystkiego o czym rodzice mówią, mało tego, zaczyna się w to wierzyć i ...powtarzać ich argumenty. To niesamowite jak bardzo taka "nauka" bywa skuteczna.
Droga Kasiu, zastanów się czy te wszystkie rzeczy, o których mówią rodzice Tobie samej by przeszkadzały, gdyby Ci o nich nie powiedziano? Czy byś je dostrzegła? I jak Ty sama byś na nie zareagowała? Bo może nawet by Ci przeszkadzały ale z innego względu? I inaczej byś chciała je rozwiązać?
Absolutnie nie możesz winić się za to, że nie podzielasz zdania rodziców. Ty jesteś dorosła i masz swoje zdanie. Oni mają swoje. To się nie pokrywa. Trudno. Ty szanujesz ich, oni powinni szanować Twój wybór.
Pewien mądry, starszy ksiądz na naukach przedmałżeńskich prowadził konferencje na temat relacji z teściami. I powiedział coś co obecnych o mało nie przyprawiło o spadnięcie z krzesła: "Rodziców można ranić, nie wolno tylko ich krzywdzić". Dziwne słowa, prawda? No bo że krzywdzić nie wolno to jasne. Ale ranić???
Bo czasem nie da się nie zranić. Nie można pozwalać teściowej przestawiać garnków w kuchni "bo tak jest lepiej" ani pozwalać wtrącać się w wychowanie dzieci "bo ona się na tym lepiej zna", nie można siedzieć cicho jak obmawia żonę, tylko dlatego, żeby mamusi przykro nie było.
Trzeba reagować. A normalną konsekwencją takiej reakcji będzie to, że ona poczuje się urażona, obrazi się, zrobi awanturę etc. - w zależności od charakteru. A więc będzie zraniona.
No będzie. I trudno.
I Twoi rodzice też będą jak im powiesz, że Tobie ten chłopak odpowiada. Zrobią Ci awanturę, nie pozwolą na ślub, a nawet po ślubie będą się wtrącać i "ulepszać" Twoje małżeństwo, zmieniać Twojego męża. Musisz być tego świadoma. Jeśli jednak go kochasz ( a tu polecam lekturę odp. nr 19 i 15 ) - pewnie tak jest ale widzę, że jesteś już strasznie skołowana i zmęczona tą całą sytuacją.
Kasiu, piszę to wszystko z wielkim smutkiem, bo niestety sama doświadczyłam takiej sytuacji ze strony swoich rodziców, tylko ja postawiłam na swoim i jestem już mężatką. NIGDY nie żałowałam podjętej decyzji. Ja byłam wprawdzie w lepszej sytuacji niż Ty, bo nie mieszkałam z rodzicami i nie byłam od nich zależna finansowo, Tobie jest trudniej. Wiem jak wygląda to wszystko o czym piszesz i niestety nie kończy się wraz ze ślubem. Ale warto walczyć o swoją miłość, nawet za cenę gorszych kontaktów z rodzicami.
Bo nie z rodzicami będziesz szła przez życie, tylko z mężem (bez względu czy zdecydujesz się być z tym człowiekiem czy kiedyś spotkasz kogoś innego - to z mężem będziesz i nie dla rodziców go wybierasz tylko dla siebie, to Ty masz z nim być szczęśliwa, a nie rodzice), nawet jeśli mieliby do końca życia nie zaakceptować zięcia. Trudno. Bardzo to przykre, ale to oni będą mieć problem.
Jeśli mogę Ci dać jakąś radę, tak z doświadczenia to postaraj się choć na kilka dni gdzieś wyjechać, gdzieś gdzie nie będzie rodziców. Spojrzyj na to samodzielnie, tylko z własnej perspektywy. Tak, żeby przez te kilka dni nie mieli na Ciebie wpływu. Wycisz się. Możesz wyjechać albo sama albo z chłopakiem - zobaczysz jak wtedy będziesz reagować, jak będziesz się naprawdę z nim czuła.
A rodziców już nie przekonuj, chyba powiedziałaś im wszystko co miałaś do powiedzenia. Oni czekają na Twoje argumenty, żeby je zbić, a jeśli zauważą że się chwiejesz tym bardziej będą drążyć! Nie ma sensu kontynuowanie otwartej wojny - nikt w niej nie wygra!!!! Będziesz tylko coraz bardziej rozgoryczona. Coraz więcej łez wylejesz, coraz bardziej będą Cię wpędzać w poczucie winy. Po co? Rób swoje, masz do tego prawo, jesteś dorosła. Bądź w domu spokojna, bądź dla nich miła ale nie daj się wciągnąć w dyskusje o NIM. Po prostu: nie chcesz na ten temat rozmawiać! I kropka. Na każdy inny: proszę bardzo. Zachowuj się w sposób, by nie dać rodzicom do zrozumienia, że przestali się dla Ciebie liczyć, broń Boże! Rób dla nich dużo dobrego, wyręczaj w wielu rzeczach, ale nie dopuść do wtrącania się do związku. Bądź silna!!!!
No i jeszcze jedno: piszesz, że ukrywasz wszystko przed chłopakiem. Z jednej strony to może i lepiej ale po pierwsze to on się pewnie trochę domyśla a po drugie nie możesz wszystkiego w sobie dusić i nie możesz dopuścić żeby on myślał, że to na niego jesteś zła (a swoim zachowaniem na pewno zdradzasz, że coś jest nie tak). Może zatem delikatnie (!) jak będzie o to pytał powiedzieć mu, że masz problemy w tym względzie z rodzicami. Oczywiście trzeba to zrobić umiejętnie, ale on pewnie i tak się kiedyś o tym dowie...
Życzę Ci naprawdę trafnej decyzji. A może zdecydowalibyście się na "Wieczory dla zakochanych"? To by Wam rewelacyjnie pomogło! Polecam: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl A na nadmiar kilogramów polecam rowerki - najlepiej we dwoje :. Nie proponuj mu tego jako sposób na odchudzanie ale po prostu wycieczkę. Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że będzie ok.!!! p.s. Nie pisałam Ci o modlitwie, ale chyba nie muszę, co? A jeśli ciężko Ci się w tej chwili modlić to może po prostu przychodź na chwilę adoracji, nawet nic nie musisz mówić, Jezus wie co Cię boli, wystarczy, że Go odwiedzisz.

  ewa, 11 lat
113
26.08.2005 
czy ja sie juz zakochalam

* * * * *

A, to zależy w kim?

  Michał, 18 lat
112
26.08.2005 
Szanowna redakcjo! Na rekolekcjach wakacyjnych poznałem bardzo sympatyczną dziewczynę - Asie. Bardzo dobrze się rozumieliśmy i potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim. Została moją przyszywaną siostrą:-) Jednak gdy rekolekcje skończyły sie żal było się rozstawać (jak to bywa po rekolekcjach). Obiecałem jej jednak, że zrobie wszytsko żeby sie z nią spotkać jak najszybciej! Nie minęły 3 dni od zakończenia a już się z nią umówiłem jednak nie jako \"siostra\". Było extra... Niestety ona mieszka 30 km ode mnie i choć prosiłem to ona bała sie powiedzieć \"TAK\". Boi się związków na odległość a ja nie potrafie jej wytłumaczyć jak bardzo mi na niej zależy. Prosze pomóżcie mi! Czy związek na odległość ma jakąś przyszłość???

* * * * *

No, ta odległość nie jest znów taka wielka. W Warszawie czasem o obrębie miasta są takie odległości ;-).Myślę, że rower rozwiązałby sprawę, no w zimie autobus. Nie musicie się przecież spotykać codziennie, od tego są weekendy, w tygodniu i tak będziecie mieli sporo obowiązków, zwłaszcza, że zaczyna się szkoła. Chyba nie warto rezygnować ze znajomości z powodu marnych 30 kilometrów???? A może ona po prostu boi się podjąć decyzję co do charakteru Waszej znajomości, tzn. nie jest jeszcze pewna czy chce z Tobą "chodzić" czy się przyjaźnić i wykręca się odległością? W każdym razie nie naciskaj, ale odwiedzaj ją, poza tym możecie się kontaktować mailowo, sms-ami. Jeśli to ta druga opcja to po jakimś czasie pewnie się przełamie, a jeśli rzeczywiście chodzi o odległość to zobaczysz, po jakimś czasie przyzwyczaicie się i nawet nie będziecie jej czuli. Powodzenia!!!

  Iza, 18 lat
111
25.08.2005 
Mam pewien problem... Zakochałam się (chociaż tak mi się wydaje) już od 5 lat w jednym człowieku... jest niestety starszy ode mnie o 10 lat.. Raz się rozwiódł... Widuję go dość często.. Rok temu spotykaliśmy się..uwielbiam z nim rozmawiać, oddałabym wszystko za jedną chwilę z Nim spędzoną.. Ale teraz wogóle mnie ignowuje, a mnie jest przez to przykro i dziwnie się czuje...Co mam robić-pomóżcie mi..

* * * * *

Dziękuj Bogu, że Cię ignoruje.
Czy nie wiesz, że on ma już żonę? Nawet jeśli się rozwiódł to już ją ma i to na wieczność. Słyszałaś kiedykolwiek, żeby Kościół zezwalał na ślub rozwodnikom?
Poza tym jeśli pozwolił sobie na spotykanie się z Tobą a teraz Cię ignoruje to skąd wiesz czy nie spotyka się jeszcze z kimś innym?? Czy sądzisz, że on Ciebie traktuje poważnie?
Dziewczyno, to poważna sprawa i możesz się wpakować w duże zło, radzę Ci porozmawiać o tym problemie ze spowiednikiem, bo już sam fakt, że się z nim spotykałaś nie jest niczym dobrym. A właściwie nie to jest jeszcze najgorsze ale to, że nie widzisz w tym nic złego. A już najgorzej świadczy to o nim - że zawraca głowę młodej dziewczynie w takiej sytuacji.
Nawet jeśli nie miał ślubu kościelnego to też nie oznacza, że wolno mu teraz wszystko. Ślub cywilny jak sama nazwa wskazuje jest ślubowaniem wywołującym skutki w prawie cywilnym, a formuła przysięgi zaczyna się przecież od słów: " Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny..."ŚWIADOMY. No, chyba, że ktoś nie jest świadomy, ale niestety przed ślubem cywilnym nie ma nauk przedmałżeńskich, protokołów itp. A szkoda. Bo odpowiedzialność za założenie rodziny dotyczy każdego, nie tylko wierzących. Wierzący tylko decyzję bycia z kimś wyrażają przed Bogiem, a osoby biorące ślub cywilny przed urzędnikiem państwowym i ich małżeństwo ma określone skutki dla państwa. A rozwód to nie zwykła formalność, to zwykle dramat ludzki. Zresztą pozostają zobowiązania, różnego rodzaju.
Co to znaczy, że "oddałabym wszystko"? Czy Ty naprawdę nie wiesz co robisz? Zapomnij o tym człowieku i korzystaj z tego, że sam Ci to ułatwia. I módl się o dobrego męża dla siebie: [zobacz] Jestem pewna, że w Twoim środowisku są wartościowi chłopcy w Twoim wieku.

  Ewa, 15 lat
110
25.08.2005 
Witam serdecznie! Nazywam się Ewa, we wrześniu idę do 3 kl. gimnazjum... Mój problem polega na tym, że zakochałam się w rok starszym chłopaku, który teraz idzie do 1 kl. LO. Kiedy ja byłam w 2 klasie, a on w 3 (chodziliśmy do jednej szkoły) miałam czas aby przyjrzeć się jemu, poznać jego charakter itd. I...? Nie mogę przestać o nim myśleć! Wiem, że jest to mądry chłopak, inteligentny, dowcipny... ale... NIEŚMIAŁY! Zupełnie tak jak ja... O tym... \'\'zauroczeniu\'\' powiedziałam najbliższym kumpelom, które pomagały mi.. min. starałyśmy się przebywać tam gdzie on i tak dalej. Myślę... że on domyślił się że ja coś do niego poczułam. Mieliśmy wiele sytuacji w których, np. idąc korytarzem spojrzeliśmy sobie w oczy... tak głęboko, trwało to KILKA sekund. Wiem, że to nie było zwykłe spojrzenie. Przez pół roku starałam się ładnie wyglądać, przechodzić korytarzem tam gdzie on miał lekcje, a jednocześnie się nie narzucać. Chyba w końcu mnie zauważył, zaczął mi się przyglądać, oczywiście kiedy nie patrzyłam :) Myślę o nim każdego dnia, a kiedy widzę kogoś bardzo do niego podobnego, zapiera mi dech, i nie wiem co się ze mną dzieje. Serce bije mi jak oszalałe, nogi są jak z waty i plotę jakieś bzdury, do osoby która ze mną idzie \'\'żeby dobrze wypaść\'\' Wiem, to takie głupie... Nie widziałam go przez całe wakacje, ale też \'\'coś\'\' nie dawało mi o nim zapomnieć... Gdy np. byłam w sklepie, widziałam IDENTYCZNĄ bluzkę jaką on ma i od razu moje myśli kierowały się do niego, widziałam jego kolegów, samochód a nawet BUTY! Gdziekolwiek byłam! Może nie mam o nim zapominać? Za rok idę do tego samego liceum co on... Wiem, że nie ma dziewczyny. Moje kumpele za to, mówią że on chyba poczuł coś do mnie. W szkole, patrzył na mnie takim wzrokiem..., nawet się uśmiechał! Moja najlepsza przyjaciółka, Marta, zawsze była i jest ze mną. W szkole, na szkolnej wycieczce, na korytarzach, w sklepiku. Przeważnie widział mnie z nią. Czy to możliwe że zaczął mnie z nią KOJARZYĆ? Ona opowiada, że kiedy go spotyka, ON rozgląda się jakby kogoś jeszze szukał. W sklepie przechodzi obok niej... Nie wiem, nie wiem już sama! A może mi się tylko coś pokręciło, i on nawet nie wie o moim istnieniu?? Może dać sobie z nim spokój?? Mieszka daleko (ja na obrzeżach miasta a on dalej od centrum), więc przez rok nie będziemy się widzieć! A jeśli on zapomni że był kiedyś taki ktoś jak JA? Jeśli już nie zapomniał? A może wcale nie wiedział? Ja w każdym razie na pewno nie zapomnę. Czuję, żę jeszcze przez bardzo długi czas będę w nim zakochana... Pozdrawiam, Ewa.

* * * * *

Ewo, a czemu Ty go nawet o godzinę nie zapytałaś? No rozumiem, jesteś nieśmiała, on też, ale ktoś musi zrobić pierwszy krok! Skoro on teraz idzie do liceum to chyba jest dobra okazja, dowiedz się do jakiego, podejdź do niego (przełam się!) i powiedz, że słyszałaś, że idzie do tego i tego liceum, a Ty też jesteś tym liceum zainteresowana, bo za rok musisz wybrać szkołę, więc chciałabyś, żeby Ci coś o nim opowiedział. A jak już szkoła się zacznie to też będzie świetna okazja bo będzie Ci mógł opowiadać jak tam jest. Jeśli koleżanka mieszka obok niego to wykorzystaj okazję, gdy u niej będziesz. Może spróbuj tą drogą?

  anka, 19 lat
109
25.08.2005 
jak się uprawia seks

* * * * *

Seksu nie trzeba uprawiać, to nie ogródek.

  marcin, 13 lat
108
25.08.2005 
co mam zrobić jeśli kogoś kocham ze wzajemnościoą a nie możemy być ze sobą bo nie mieszkamy w tej samej miejscowości

* * * * *

A skąd wiesz, że kochasz ze wzajemnością? I ile kilometrów Was dzieli? Jeśli kilkanaście to może rower byłby dobrym rozwiązaniem? Przyjemne z pożytecznym.

  Madzia, 19 lat
107
25.08.2005 
Podoba mi się chłopak o 3 lata ode mnie starszy. Poznaliśmy się w harcerstwie. Na początku pytał się tylko o mojego brata (był mojego brata drużynowym). W tym roku dopiero zaczął ze mną rozmawiać o innych rzeczach. Kiedyś chciał się ze mną spotkać, tak po prostu, ale ja nie chciałam. Wtedy byłam zauroczona innym. Zdecydowałam się z nim iść na studniówkę, bo nie miałam żadnego partnera. Jednak po miesiącu stwierdziłam, że nie chcę z nim iść i mu to powiedziałam. Wiem, że sprawiłam mu przykrość. Po głosie poznałam, że chyba chciał ze mną pójść. Wiem, że mi to wybaczył. Nadal pozostaliśmy w przyjecielskich stosunkach. Pisał do mnie, wspierał przed maturą. Nagle przestał do pisać SMS-y. Próbowałam z nim rozmawiać. Ale jak na razie nic nie wskazuje na to, że poprosi mnie raz jeszcze o spotkanie. Kolega radził mi, żebym sama z nim się umówiła, ale ja nie wiem czy mi wypada. Niedawno pożyczyłam od niego książkę, której jeszcze nie oddałam. Nie wiem co mam robić. Bardzo boję się, że mogę go zranić, tak jak wtedy przed studniówką. Chciałabym mu dać jak najwięcej dobra. Wiem, że mogę mu zaufać i nigdy mnie nie zdradzi. Czasami myślę, że na niego nie zasługuję, ponieważ on jest duźo lepszy ode mnie. Nie wiem czy warto jest jeszcze walczyć o to uczucie, czy nie jest już za późno? Może to ja się powinnam wreszcie przełamać? Proszę, poradźcie!!!!

* * * * *

A może ten chłopak doszedł do wniosku, że Ty nie jesteś nim zainteresowana i spotyka się z kimś innym? Albo po prostu uniósł się ambicją i dał Ci spokój jeśli nie chcesz. (W zasadzie należało nawet iść z nim na tę studniówkę skoro go o to poprosiłaś, bo nieładnie wyszło). Skoro jest drużynowym Twojego brata to poproś brata by się dyskretnie dowiedział jakie tamten chłopak ma plany. Dobrze się też składa, że masz jego książkę, napisz, że chciałabyś mu oddać, a jak się spotkacie to sama wybadasz jak jest do Ciebie nastawiony.

  marysia, 22 lat
106
25.08.2005 
ZARĘCZYŁAM SIĘ,LECZ NIE JESTEM PEWNA CZY DOTRZYMAM SŁOWA I ZOSTANĘ W PRZYSZŁOŚCI JEGO ŻONĄ :( WIEM,ŻE ON MNIE KOCHA, ALE W MOIM SERCU JEST CIĄGLE OBAWA,ŻE TO JEDNAK NIE TA OSOBA Z KTÓRĄ CHCĘ SPĘDZIĆ RESZTĘ ŻYCIA.TA NIEPEWNOŚĆ MNIE DOPBIJA.ON DĄŻY DO ŚLUBU ,JA TĘ SPRAWĘ ODKŁADAM NA DALSZY PLAN.BYLIŚMY I JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI.TA SYTUACJA JEST TYM BARDZIEJ PRZYGNĘBIAJĄCA, GDYŻ JA NIE CHCĘ GO RANIĆ,CHCĘ JEGO DOBRA I SZCZĘŚCIA.MYŚLĘ,ŻE SAMO TKWIENIE W TAKIEJ SYTUACJI JEST JUŻ RANIENIEM GO.BOJĘ SIĘ ROZSTANIA BO BOJĘ SIĘ O NIEGO,NATOMIAST BOJĘ TKWIĆ W TYM BO BOJĘ SIĘ O SIEBIE

* * * * *

Przeczytaj odp. nr 19 i 53, może znajdziesz w niej coś dla siebie. Szczerze polecam Ci to co tamtej dziewczynie: rekolekcje dla narzeczonych, tzw. "Wieczory dla zakochanych". Tam sobie wszystko wyjaśnicie. Nie wiem ile czasu już jesteście narzeczeństwem, być może dopadł Cię po prostu stres przedślubny, a może to jednak coś poważniejszego. Na pewno nie można wchodzić w małżeństwo nie tyle nie będąc do końca pewnym czy to ta osoba, bo zawsze jest jakieś ryzyko i nie ma żadnych testów pozwalających to sprawdzić, o ile nie będąc pewnym, że się chce wytrwać. Bardzo źle jest też po prostu "trwać w narzeczeństwie". To jest okres przygotowania do ślubu, oczywiście nie może być za krótki, bo wtedy przygotowania pochłoną cały czas, będzie stres, nerwowe bieganie i zmęczenie i to wszystko przyćmi cały urok tego romantycznego okresu. Ale nie może być tak, że to trwa latami, a decyzję o ślubie się odkłada. Pojedźcie na te rekolekcje, to Wam pozwoli podjąć ostateczną decyzję. Jeśli uznacie, że nie jesteście gotowi się pobrać to trudno, lepiej rozstać się teraz niż później a jeśli stwierdzicie inaczej to Was umocni. Powodzenia i trafnych wyborów!

  M., 17 lat
105
25.08.2005 
Witam...
Pisze do Was bo tak naprawde to juz nie wiem co robic, a niestety nikogo w najblizszym otoczeniu nie moge sie poradzic. Otoz 5 lat temu poznalam pewnego chlopaka, byl odemnie o 8 lat starszy. Od samego poczatku zaimponowal mi swoja dobrocia, szczeroscia... Swietnie sie rozumielismy pomimo ogromnej roznicy wieku. Byl niesamowitym przyjacielem i moglam mu powiedziec o wszystkim. Minely dwa lata i nagle pewnego dnia zwierzyl mi sie, ze poznal wspaniala dziewczyne. Postanmowili ze soba byc. I wtedy na wiadomosc o tym cos we mnie peklo. Zrozumialam, ze jego obecnosc przy mnie byla czyms wiecej niz tylko obecnoscia przyjaciela. Bo paru miesiacach meczenia sie z tym opowiedzialam mu o tym co czuje... Jego odpowiedz dala mi tylko wieksza nadzieje; powiedzial, ze gdyby nie byl ze swoja dziewczyna z pewnoscia bylby ze mna. Postanowilam o niego walczyc. Tak bardzo lubilam patrzec na jego usmiech. Kiedy bylo mu smutno to smucilam sie razem z nim... SPotykalismy sie czesto, a czasem gdy np objal mnie bo marzlam to czulam sie jak nigdy wczesniej. Bilo od niego takie nadzwyczajne cieplo... Cztery miesiace temu powiedzial ze ma mi cos waznego do przekazania: bierze slub. Dwa tygodnie temu sie ozenil. Bylam na tej uroczystosci, i pomimo promiennego usmiechu na twarzy chcialo mi sie krzyczec... Chce zeby byl szczesliwy, bo zasluguje na to... Nie chce mu niczego psuc. Ale przy kazdym spotkaniu mam ochote sie do niego przytulic. Nie wiem co zrobic ze swoim uczuciem. Zastanawiam sie czy nie zakonczyc tej znajomosci... boje sie, ze niechcacy moge go zranic... :-(


* * * * *

Ja też myślę, że należy zakończyć - po to, żeby siebie dalej nie ranić. Dziwię się bardzo, że chłopak mający poważne plany co do swojej narzeczonej, starszy, dojrzalszy chłopak pozwolił byś się męczyła ze swoim uczuciem, mimo, iż nie dawał Ci żadnej nadziei, a doskonale wiedział co Ty czujesz. Po co pozwolił sobie na takie gesty wobec Ciebie? Dlaczego w ogóle się z Tobą spotykał? To była nieodpowiedzialność z jego strony i to on Ciebie poranił, a nie Ty jego. On ma już żonę, a zatem najlepiej dla własnego dobra zrobisz jeśli spróbujesz o nim powoli zapominać no i modlić się o dobrego męża: [zobacz]

  Kamil, 20 lat
104
24.08.2005 
Serdecznie Pozdrawiam!
Jestem ze swoją dziewczyną, która ma 16 lat juz ponad rok- znamy się ponad 2 lata. Na początku obydwoje mieliśmy spore wątpliwości, czy żeczywiście jest między nami jakieś uczucie. Teraz Ona jest pewniejsza, ja natomiast mam wątpliwości, czy To co jest między nami to Miłość, czy może przzwyczajenie. Czy po takim czasie może okazać się, że to jest jednak Miłośc, która doprowadzi nas do ślubu, małżeństwa i wspólnego życia. Często o tym rozmawiamy, spotykamy się co drugi dzien, czasem co 3 dni, czasem tylko w niedzielę. Bardzo chciałbym żebyśmy byli razem Na Zawsze, Ona też - tylko ciągle te wątpliwości, czy to tędy, czy to ta droga? Czy jesteśmy dla Siebie stworzeni? Nigdy się nie pokłóciliśmy, bywały sytuacje, w których nasz związek wisiał na włosku, ale późneij było tylko lepiej. Chciałbym nasz związek jakoś urozmaicić, coś do niego wnieść, coś zmienić. Tylko czy jest sens razem być? tylko po to żeby sprawdzić czy powinniśmy ? Czy to jest MiłośC?


* * * * *

Przeczytaj odp. nr 19 i nr 15.

  ktos, 45 lat
103
24.08.2005 
czy kochac ksiedza miloscia czysta to jest zlo? i czy trzeba sie z tego spowiadac kazdy miesiac.

* * * * *

Proszę przeczytać odp. nr 11 a w razie wątpliwości poradzić się spowiednika.

  Nieznajoma, 19 lat
102
23.08.2005 
Wczesniej juz tu pisalam (teraz to co napisalam jest pod 42). Dziekuje bardzo za wasza odpowiedz... Ciesze sie, ze ktos poswiecil mi swoj czas. Tylko, ze ja caly czas wracam myslami do tego chlopaka. Co do tych problemow to wiem, ze sa powazne. Jestem jedna z nielicznych osob, ktorym o tych problemach opowiedzial.... Powiedzial mi, ze w domu nie naczuczyli go kochac...To smutne... Jak zaczelismy ze soba rozmawiac, to ja go podtrzymywalam na duchu. On byl wtedy typowym pesymista. Po pewnym czasei uznal, ze ja daje mu szczescie. Teraz jestemy koleznaka i kolega. Niby jest dobrze. Nie zdradzam sie przed nim, boje sie, ze strace wszystko... Ale ja tak bardzio cierpie. Padlo miedzy nami tyle milych slow, zbudowalismy most zaufania... Czy to wszsytko moze tak latwo isc w niepamiec? modle sie o nasze szczescie co dnia... chce dzialac, ale nie wiem jak... mysle tylko o nim...:-(((

* * * * *

Módl się za niego, ale nie zamykaj się na innych. Po prostu żyj. Ty zrobiłaś wszystko co w Twojej (ludzkiej) mocy. Teraz Bogu daj szansę, ON najlepiej wie jak tym wszystkim pokierować.

  Karolinka, 17 lat
101
22.08.2005 
Poznałam chłopaka, najpierw normalnie rozmawialiśmy, później On się zapytał mnie czy ma u mnie szanse, odpowiedziałam mu że nie wiem, po godzienie odpowiedziałam jemu że ma u mnie szanse, później szliśmy za rękę a pod wieczór pocałował mnie. Jak odprowadzał mnie do domu zapytałam się czy się później zobaczymy - zgodził się. Gdy rozmawiał z moją koleżnka powiedział jej że sobą chodzimy, mnie to zdziwiło ponieważ ja nic takiego nie mówiłam ale powiedziałam jej że wyjaśnie to. Gdy przyjechał wieczorem to zachowywał się nornalnie, normalnie rozmawialiśmy, nie pocałował mnie i nic nie wskazywało na to że ze sobą chodzimy. Pod koniec spotkania chciałam porozmawiać z nic na ten temat. Powiedziałam że chce wyjasnic to co powiedział mojej koleżance, odpowiedział że powiedział to ot tak sobie - byłam zawiedziona:-( ale pocałowała mnie na pożegnanie ( nie wiedziałam co to znaczy, przecież ze sobą nie chodzimy). Na drugi dzień naisał mi czy myśle o nim od czasu do czasu, odpisałm ze tak. Umówiłam się z Nim na imprezę ale przez 3 godziny chodził gdzieś i nie wiedziałm co się z Nim dzieje, o 24 poszliśmy odprowadzić koleżnake to domu to mnie objął i pocałował. nie wiem czy to dlatego że byli nasi znajomi którzy myśleli że ze sobą chodzimy czy z własniej woli. Od wczoraj sie dziwnie zachowuje, nie odpuszcza strzałek i żadko ze mną gada :- ( nie wiem o co temu chłopakowi chodzi, całuje mnie na powitanie i pożegnanie ale nic więcej, już nie wiem sama co mam myślec. Pomóżcie!!!

* * * * *

Chłopakowi chodzi o to, że chce sam podjąć decyzję. Absolutnie nie pytaj go o to, nie ponaglaj. To on jest facetem i to on ma zabiegać o Twoje względy. Jeśli tak powiedział koleżance to znaczy, że jest dumny, że jest z Tobą, że mu się podobasz. Ale nie dawaj mu zbyt wcześnie do zrozumienia, że odwzajemniasz uczucie i absolutnie go nie naciskaj, żeby się określił! To spowoduje odwrotny efekt. Bądź sobą, zachowuj się swobodnie. Nie pisze - to nie zasypuj go listami. On nie może czuć presji, nie może czuć, że tak bardzo chcesz z nim być. Facet musi powalczyć, taka jest jego męska natura, nie wolno robić nic za niego. Mężczyzna ceni to co sam zdobędzie. Kobieta nie może okazywać, że jest gotowa wszystko zrobić dla niego i na wszystko się zgadza. Daj mu trochę swobody a zobaczysz, że sam się przybliży.


Ostatnia aktualizacja: 09.06.2021, 10:11


[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej