Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
miłość czy Miłość?

Odpowiedzi na pytania

Odp: [1-50], [51-100], [101-150], [151-200], [201-250], [251-300], [301-350], [351-400],
[401-450], [451-500], [501-550], [551-600], [601-650], [651-700], [701-750], [751-800], [801-850], [851-900]
[901-950], [951-1000], [1001-1050], [1051-1100], [1101-1150], [1151-1200], [1201-1250], [1251-1300],
[1301-1350], [1351-1400], [1401-1450], [1451-1500], [1501-1500], [1551-1600], [1601-1650], [1651-1700],
[1701-1750], [1751-1800], [1801-1850], [1851-1900], [1901-1950], [1951-2000], [2000-2050], [2051-2100],
[2100-2150], [2151-2200], [2201-2250], [2251-2300], [2301-2350], [2351-2400], [2401-2450], [2451-2500],
[2501-2550], [2551-2600], [2601-2650], [2651-2700], [2701-2750], [2751-2800], [2801-2850], [2851-2900], [2901-2950], [2951-3000],
[3001-3050], [3100-3100], [3101-3150], [3151-3200], [3201-3250], [3251-3300], [3301-3350], [3351-3400],




  Robert, 17 lat
250
29.09.2005  
Witam !
Mam pytanie wiem i jestem przekonany w 100 % ze kocham ja .... jestesmy razem kiedy mowie ze ja kocham mowi \" ja Ciebie tesh \" ale nie wiem co myslec bo nigdy nie wysunela sie z tym pierwsza ... nie wiem co myslec ??


* * * * *

Przeczytaj odp. nr 15. A może Ty za bardzo naciskasz, za bardzo manifestujesz swoją miłość? Może ona nie jest jeszcze gotowa odpowiedzieć tym samym i dlatego nie wyszła nigdy z inicjatywą?

  Zagubiona, 18 lat
249
29.09.2005  
eh... mam problem, z którym sobie nie radzę... wiem, że to grzech i już nie raz próbowałam z tym \"zerwać\" ale jakoś nie potrafię;( ... chodzi o nieczystość i wszystko z tym związane - fizycznie jestem dziewicą, ale w myślach robiłam to już nieraz... zawsze kiedy się na tym łapie jest mi bardzo źle i wstyd... często oglądam hm... z chrześcijańskiego pktu widzenia nieodpowiednie strony w necie, filmy etc... po prostu jestem od tego uzależniona;/ uważa się, że zazwyczaj to faceci są uzależnieni od takich rzeczy... a ja jestem dziewczyną, na dodatek wierzącą, powszechnie uważaną wręcz za wzór... ;( jednak nie umiem się uwolnić od tego! nie umiem zasnąć bez nieczystych myśli (nawet jeśli wcześniej się modlę) a kiedy już się uda, to wystarczy, żeby coś nasunęło mi temat seksu i znów w to wpadam, a wszystko zaczyna się od nowa. Przez to coraz bardziej nienawidzę siebie samej... CHCĘ to zmienić!! Ale sama nie umiem sobie z tym poradzić... potrzebuję pomocy!

* * * * *

Przede wszystkim: spowiadaj się z tego, dokładnie tak jak mówisz. To Ci wiele da, ponieważ będziesz chciała zerwać z grzechem i szatan nie będzie miał do Ciebie dostępu. Poza tym polecam czasopismo "Miłujcie się" - tam jest tyle świadectw, rad, informacji na ten temat, że ja nawet nie podejmuję się rozwijać tematu. Po prostu tam uzyskasz rady osób, które przez to przeszły.
Módl się za każdym razem gdy takie myśli Cię najdą np. tym aktem strzelistym: "Jezu cichy i pokornego serca uczyń serce moje według serca Twego" - powtarzaj to mimo tych myśli.
A tak na marginesie: to się chyba nie wzięło "samo z siebie" - może być symptomem jakichś wewnętrznych problemów. Nie wiem czy takie masz, ale gdyby tak było i potrzebowałabyś pomocy psychologa zajrzyj tu: www.spch.pl

  Ania, 32 lat
248
29.09.2005  
Nie mogę sobie już poradzić z tym uczuciem.Od miesięcy modlę się do Boga, by mój ukochany obdarzył mnie miłością, ale Bóg ma pewnie inne zamiary. Oddałabym 10 lat życia za 10 lat życia z Nim. Nie wiem czemu Bóg postawił Go na mojej drodze? Długo wzbraniałam się przed tym uczuciem, ale gdy w końcu zaufałam, poddałam się miłości - On odszedł. Już nie mam siły-wiem, że kocham za bardzo, ale inaczej nie potrafię. Nie chce mi się żyć...może Bóg mógłby już zabrać mnie do siebie? Już nic nie będzie takie samo...Nic. Nie potrafię wyrazić jak bardzo jest mi ciężko...nie jem, nie śpię... Módlcie się za mnie proszę.

* * * * *

Droga Aniu!
Doskonale Cię rozumiem...To bardzo przykre jak kocha tylko jedna osoba. Z Twojego listu nie wynika czy byliście parą czy nie, tym nie mniej na pewno Ci teraz bardzo ciężko. Nie wiem jakie Bóg ma plany wobec tego człowieka ale z jakichś względów tej miłości Ci nie daje. Widocznie wie co robi. Bóg gdy zabiera oddaje w dwójnasób.
Wiesz ja myślę, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez celu i bez sensu, wszystko jest po coś. Nie wiem dlaczego Bóg postawił tego człowieka na Twojej drodze, On wie dlaczego, my możemy jedynie się domyślać. Może on miał Cię czegoś nauczyć (zaufania, otwartości, ośmielenia w kontaktach z mężczyznami) może ty miałaś czegoś nauczyć jego. A może on został Ci dany abyś zrozumiała, że jesteś zdolna do miłości i że Ciebie też ktoś może pokochać. Tak mi kiedyś wytłumaczył pewien ksiądz gdy się do niego zwróciłam z pytaniem w takiej samej sprawie. Wiem jak to boli i wiem, że wtedy kiedy choruje dusza choruje też ciało (dlatego nie śpisz, nie jesz, nie chce Ci się ładnie wyglądać, sprzątać w pokoju i tak naprawdę nic nie ma głębszego sensu, jest Ci wszystko jedno co jutro się będzie działo i jaka będzie pogoda). Musisz to przeżyć jako swoistą żałobę, nie dręcz się, że zachowujesz się tak a nie inaczej. Masz prawo płakać, wyżalić się koleżance, ma prawo serce Cię boleć z rozpaczy. Nie będę Ci pisać, ze wszystko się ułoży bo to banalne. Powiem Ci tylko jedno: żyj. Po prostu. Pomalutku zacznij coś robić: najpierw to co musisz (pójść do pracy, myć się, malować, zmywać), potem to czego nie musisz ale możesz (posprzątaj w kuchennych szafkach, upiecz ciasto, umów się z koleżanką), potem rób to co kiedyś sprawiało Ci przyjemność i co dobrze Ci wychodziło (może potrafisz robić na szydełku, malować?), rozejrzyj się za jakimś zajęciem w parafii, nawet idź tam i zapytaj w czym mogłabyś pomóc (może działa tam Caritas, w każdym razie pewnie będzie trzeba przed świętami nosić paczki dla potrzebujących - zgłoś się), zapisz się na aerobik lub basen - ćwiczenia fizyczne znakomicie wpływają na psyche!. Przeczytaj odp. nr 56 - tam pisałam o samotności, może znajdziesz tam coś dla siebie. A może spróbuj znaleźć jakąś wspólnotę, może działa u Ciebie duszpasterstwo postakademickie (jest takie u Dominikanów w Warszawie). Nie unikaj ludzi, pozwalaj się zapraszać na imprezy, może poznasz tam kogoś wartościowego. Wpisz się tutaj: [zobacz]
I módl się o człowieka dla Ciebie: [zobacz]
Życzę Ci powodzenia i wierzę, że będziesz szczęśliwa. Trzymaj się!

  Dominika, 17 lat
247
28.09.2005  
Czy anioły mają skrzydła?????

* * * * *

Porozmawiaj o tym z księdzem na religii, na pewno wytłumaczy Ci to lepiej, ja nie jestem teologiem.

  Paulina, 15 lat
246
28.09.2005  
Mam pytanko troche banalne ale dla mnie wazne... co jest miedze miłością a przyjażnia??? chodzi mi jakie miedzy tym jest uczucie takie coś jest miedzy moimi przyjaciółmi i nie wim jak ma im pomóc

* * * * *

Jest to uczucie zakochania. Nie zawsze występuje, ale w większości przypadków jest etapem związku. Poczytaj sobie na ten temat odp. nr 15. A dlaczego chcesz tym przyjaciołom pomagać? To chyba nic złego? Rozumiem, że chodzi o przyjaciół odmiennej płci?

  Madziorka, 17 lat
245
28.09.2005  
Bardzo podpadłam moim kumpelom.. Wyszło na jaw, że je obgadywałam, teraz się do mnie nie odzywają. W rzeczywistości, to tak wcale nie wyglądało, kilkakrotnie zostałam sprowokowana. Co mam robić? One się do mnie nie odzywają i bezczelnie traktują! To nie sprawiedliwe! Myślą że ja nie mam nic do roboty, tylko obgaduję! Pomóżcie mi :(

* * * * *

No cóż... Jeśli wierzyć powiedzeniu "tylko winni się tłumaczą" to one Twoje usprawiedliwianie się traktują jako argument przeciw Tobie. Skoro powiedziałaś już wszystko co miałaś do powiedzenia i to nie poskutkowało to po prostu milcz. One zmęczą się i znudzą tą sytuacją i po jakimś czasie wszystko wróci do normy. W innym przypadku im więcej będziesz o tym mówić tym gorzej, bo mogą wyjść na jaw nowe okoliczności i będą nowe pretensje. Trudno, rozumiem, że Ci ich brakuje, ale chyba tylko tędy droga. Nie pozwól by powstały nowe nieporozumienia. Im szybciej sprawa przycichnie tym lepiej. Pomęczysz się teraz ale będzie szansa na odzyskanie przyjaźni. Wytrzymaj!

  Justyna, 22 lat
244
28.09.2005  
Ostatnio mam problem sama ze soba. Jestem z cudownym mezczyzna od 7 miesiecy. Jest czuly, opiekunczy i wiem, ze mnie kocha. Ale ja jakos nie potrafie odwzajemnic tego uczucia i przez to unieszczesliwiam i siebie i jego. Czasem mysle, ze nie potrafie obdarzyc kogos miloscia.Nie wiem, co mam sama o sobie myslec:(

* * * * *

Spokojnie Justyno, to dopiero 7 miesięcy! Nie musisz wiedzieć co do niego czujesz. Przeczytaj sobie odp. nr 15 i 13.

  Myszka, 20 lat
243
28.09.2005  
Nie wiem jak często mam rozmawiać z chłopakiem, który mi się podoba. W tym miesiącu odezwałam się do niego 8 razy. Boję się, że niedługo ode mnie ucieknie. Spotkałm go w połowie września, to normalnie ze mną rozmawiał. Widać było, że się cieszy. Po tym spotkaniu odezwałam się pięć razy i nie wiem czy to nie było za dużo. Z jednej strony chciałabym z nim cały czas rozmawiać, ą z drugiej chciałabym przestać, by się nie zraził. Kiedyś do mnie sam pisał, teraz to ja podtrzymuję kontakt. Co robić?

* * * * *

No właśnie trochę odpuść. Facet nie może czuć się osaczony, czuć, że się mu narzucasz. Facet chce mieć trochę swobody i poczucia, że to on ma możliwość ruchu i prawo do decyzji. Przystopuj trochę i zobacz jak będzie. Bo może on po prostu nie ma szans wyjść z inicjatywą? Jeśli tak dalej pójdzie zacznie go to drażnić. Jeśli po jakimś czasie zacznie mu Ciebie brakować to się odezwie.

  Kwiatuszek, 19 lat
242
28.09.2005  
Zakochałam się w pewnym chłopaku. Bardzo dużo z nim rozmawiam, zawsze dogadujemy się we wszystkich sprawach. Tylko, że na początku to on do mnie pisał, zagadywał. Zawsze czekałam, aż to on podejdzie porozmawiać, sama nie przejmowałam inicjatywy. Wiem, że do innych dziewczyn nie dzwonił tak często jak do mnie i nie wypytywało o wszystko. Może wtedy chciał poznać mnie bliżej, może był zainteresowany. Raz chciał się ze mną umówić, ale ja powiedziałm, że nie chcę. Znalazłam dobrą wymówkę. On to rozumiał i nadal pisał. Potem przyszła sesja (dla niego), obozy w wakacje. I w sumie od czerwca ja podtrzymuję kontakt. Sama zaczynam rozmowę. Pożyczyłam od niego ksiązkę, którą już mu oddałam. Niedawno porposił mnie, by mu pomogła w jednej rzeczy. Pożyczył mi gazetkę, umówił się ze mną na mieście, tylko spóźniłam się 20 min, bo jechałam w to miejsce pierwszy raz. On się bardzo spieszył i nie mógł za dużo ze mną rozmawiać. Ale odprowadził mnie do przystanku i zaczekał aż przyjedzie autobus, mimo, że ył umówiony jeszcze z jakimiś rodzicami dzieci, którymi się opiekuje we wspólnocie. Sam jednak do mie już nie pisze. Może to dlatego, że wcześniej byłam obojętna, traktowałam go jak kolegę. Nidgy nie chciałam się z nim umówić. Cały czas staram się, żeby poprosił mnie o spotkanie, ale jak na razie bez skutku. DLACZEGO ON DO MNIE MOŻE NIE PISAĆ? i CZY ON JEST MNĄ ZAINTERESOWANY? Wiem, że jak z nim rozmawiam to cieszy się i czuje się dobrze w moim towarzystwie. Na pewno mnie bardzo lubi, ale czy coś więcej?

* * * * *

Hmm. Nie wiem czy coś więcej, bo zwykłe sposoby nie dają odpowiedzi... Być może tak jest, że on faktycznie myśli, że Ty dałaś mu do zrozumienia, że może być tylko Twoim kolegą i tego się trzyma. Mężczyźni są konkretni: raz im ktoś powiedział to się nie narzucają. Być może tak jest w tym przypadku. Jeśli Ci zależy to podtrzymuj ten kontakt. Jeśli masz możliwość to spróbuj się od jakiejś koleżanki dowiedzieć co on o Tobie myśli. Jeśli nie - po prostu próbuj dalej. A może Ty poproś go o pomoc w czymś? To go dowartościuje. Bo do tej pory mógł myśleć, że Ty pomagasz mu z uprzejmości, a jeśli sama poprosisz to znaczy, że cenisz jego radę. Dla mężczyzny prośba o pomoc jest komplementem, znakiem, że go cenimy, konkretnie jego. On wtedy z dumą udzieli nam wszystkich możliwych wskazówek. Może spróbuj w ten sposób? Powodzenia!

  Zgubiona, 19 lat
241
28.09.2005  
W ostatnim czasie straciłąm osobe na której bardzo mi zależało i wiązałam z nią olbrzymie nadzieje....od początku związku jednak nie było łatwo ponieważ gdy go poznałam był z inną....do tego z osobą którą kiedyś bardzo znałam ...lecz po jakimś czasie znajomości on wyznał mi miłość i zostawił dotychczasową wybranke....miałam z tego powodu mase przykrości..ale przetrwałam ..ponieważ umacniały mnie jego słowa zapewniające o jego wielkim uczuciu...kolejną ważną trudnością była odległość jaka nas dzieliła....100km ale ponieważ ufałąm mu bezgranicznie nie dostrzegałam aby to mogło być jakąkolwiek przeszkodą!...pozostawał jednak fakt..że łączyło nas także pokrwieństwo rodzinne ..które moim zdanie były bardzo nieistotne i odległąe...a jednak wszyscy byli przeciwko nam ...tylko nieliczni wspierali nasze uczucie....a wrogowie dzielili się na wściekłych na mnie przyjaciół jego byłej...oraz na tych którzy twierdzili że ze względu na odległość i pokrewieństwo to nie ma przyszłości .....Dla mnie liczyło się tylko to co nas połączyło i byłam barzo szczęśliwa ...lecz nagle wszystko zaczeło się walić ...w dzień pożegnania spędziliśmy jeszcze cudownie czas a po moim wyjeżdzie napisał o zerwaniu że nie widzi dalej w tym sensu...bo dostrzega wszystko co jest przeciwko tej miłości....za kilka tygodniu napisał że bardzo tego żałuje i że nadal kocha ....ale i to ucichło chociaż poprosiłam już tylko od przyjaźń on zapomniał całkowicie o moim istnieniu...jak tak można postępować z uczuciami drugiego człowieka???????dla mnie od tamtej pory wszystko stało się szare ..nie potrafie już ufać...przestałam wierzyć w obraz idealnej miłości ...a skoro miłość przegrała...lub co gorsza wogóle nie istnieje ???to jaki jest sens w mojej dalszej egzystencji......?

* * * * *

No bardzo przykre jest to co Cię spotkało, bo ja też nie wiem jak można z dnia na dzień kogoś bez słowa zostawić. Albo uległ presji rodzinnej, albo sam zdecydował się na rozstanie tylko dlaczego w taki sposób? Ja naprawdę tego nie rozumiem.
Uważam, że trzeba mieć odwagę cywilną i powiedzieć komuś to osobiście, nie przez list czy sms-a bo to tchórzostwo. Trzeba pozwolić komuś zachować twarz. Ten ktoś ma prawo znać powody dla których zrywamy. Ma prawo przedstawić swoje stanowisko. I nawet jeśli zerwanie nie jest obustronną decyzją to należy potraktować tego człowiek z całym szacunkiem jaki mu się z racji jego człowieczeństwa należy.
Rozumiem Twoje rozgoryczenie, bo ta miłość została nagle przerwana, nie zakończyła się tylko uległa tragicznemu wypadkowi, bez słowa, bez wytłumaczenia...Masz prawo być wściekła i smutna. Ktoś potraktował Cię nie fair. Nie wiem jak dawno to było, pewnie niedawno i to banalne co powiem, ale czas leczy rany. To normalne, że teraz boisz się zaufać. Wiesz, co do miłości idealnej - takiej nie ma, bo nie ma ludzi idealnych, miłość jest taka jaką ją ludzie uczynią. Natomiast w ogóle jest i jest piękna nie pięknem idealnym tylko pięknem codzienności, drobnych gestów, uśmiechu, życzliwości... Taka miłość jest prawdziwa. I takiej szukaj. No oczywiście nie od razu, ale jeśli czas uleczy ranę Twego serca to takiej miłości szukaj.
Rzeczywiście życie bez miłości nie ma sensu, ale miłości szeroko rozumianej. Nie będę na ten temat się rozpisywać bo nie o to pytasz.
Jak teraz żyć? Nie wstrzymywać łez, nie zaciskać zębów, masz prawo wykrzyczeć swój ból. Masz nawet prawo zażądać wyjaśnień od tego chłopaka - o ile oczywiście masz jeszcze ochotę na jakikolwiek kontakt, jeśli nie - to daj spokój wyjaśnieniom.
A jak ból troszkę minie - zajmij się tym co lubisz, co daje Ci satysfakcję, w czym czujesz się dobra i wartościowa. Bywaj w towarzystwie - to da Ci wiele korzyści: nie będziesz sama, poza tym zobaczysz problemy innych, co pozwoli Ci choć trochę zapomnieć o Twoich. Przy okazji innym pomożesz. No i może poznasz kogoś wartościowego? Powodzenia!

  Monika, 19 lat
240
27.09.2005  
Witam:) Mam problem. Niegdys mialam niskie poczucie swojej wartosci, nie bede wnikala w przyczyny. Obecnie naprawde ciesze sie z tego jaka jestem. Podobam sie sobie zarowno zewnetrznie, jak pod wzgledem wartosci, ktorymi sie kieruję (kiedys myslalam, ze moze jestem dziwna, skoro wiekszosc ludzi patrzy inaczej). Znalazlam czlowieka, ktory patrzy podobnie do mnie. Jestesmy razem juz 2,5 roku. I choc wiem jak on patrzy na zycie, ufam mu, poniewaz o wszystkim rozmawiamy to nie moge uporac sie z niedojrzalymi myslami. Tzn. kiedy jestesmy na dyskotece ciagle mam wrazenie, ze on patrzy sie na inne dziewczyny, ze szuka krotkich spodniczek (ktroych jest obecnie wiele) itp., podobnie kiedy przechodzi obok nas dziewczyna w skapym stroju rowniez mam takie wrazenie. Nie potrafie sobie z tym poradzic, choc nie jest to tak silne, ze nie daje mi zyc:) Rozmawialam z moja sympatia o tym nie raz i ufam mu calym sercem, bo jeszcze mnie nie zawiodl. Jest to trudne, bo czesto ogranicza nam cieszenie sie soba nawzajem. Zawsze ja cos sobie pomysle i najczesciej nie mam ku temu zadnych podstaw. to sprawia, ze czuje sie gorsza i mniej wartosciowa. Dodam, ze moj ukochany ma 23 lata.

* * * * *

Piszesz Moniko, że kiedyś miałaś niskie poczucie własnej wartości. Odbyłaś walkę, zapewne ciężką, wygrałaś ją, Twoje patrzenie na siebie się zmieniło. Ale skutki tego trwają... Nie wiem nic o tych przyczynach, zresztą nie jestem psychologiem, więc nie wiem czy ta wiedza by mi w tej odpowiedzi pomogła. Wszystko zostawia w nas ślad. Być może to co przeszłaś ma na Ciebie taki wpływ, że podświadomie mimowolnie doszukujesz się u innych lepszych cech niż u siebie. Bezustannie porównujesz się z innymi, by móc potwierdzić swoją wartość. A gdy ktoś okazuje się lepszy od Ciebie - cierpisz. Wydaje Ci się, że ludzie zawsze wybiorą to co "lepsze", a Ty w tych zawodach ciągle przegrywasz. Stąd tylko krok do zazdrości (pisałam o niej w odp. nr 24). Prawda jest taka, że Twój chłopak może pewnych rzeczy, o których tu piszesz nawet nie zauważać, a co dopiero porównywać je z Tobą. Musisz uwierzyć, że - owszem - niektóre dziewczyny są zgrabniejsze od Ciebie. No są i już. I co? Ano nic. Twój chłopak i owszem, wie o tym, ale - woli Ciebie. One są zgrabniejsze, ale nie są dla niego tym kim Ty jesteś. I choćby cały tabun zgrabnych panienek codziennie przed jego oknem paradował to on i tak tęskni do Twojego uśmiechu, Twojego ciepła, Twojego głosu. Wierzysz w to? Musisz uwierzyć. Spójrz na to z drugiej strony. Niewątpliwie są mężczyźni przystojniejsi i silniejsi od Twojego chłopaka, zgadzamy się? No są. I co? No i nic, bo Ty i tak wolisz swojego chłopaka. Nie interesuje Cię facet typu "Ken" - ładny, wygadany, ale nic poza tym. I niech ich cały tabun codziennie pod Twoim oknem paraduje to Cię nie ruszy. Tak samo jest z Tobą i Twoim chłopakiem. To Wy się wybraliście spośród tysięcy ludzi. Gdyby on nie chciał z Tobą być, gdyby mu zależało na plastikowej panience to by z Tobą nie był. To logiczne. Ale widocznie zależało mu na Tobie, więc jego też te plastikowe panienki nie ruszają. Moim zdaniem Twoje problemy to skutek dawnych kompleksów. To, ze o tym wiesz to połowa sukcesu. Jak rada dla Ciebie? Nie będę Cię przekonywać, że jesteś wyjątkowa, niepowtarzalna, że jesteś wartościowa itp. To oczywiste, ale coś czuję, że Cię to nie pocieszy. Musisz więc dopuścić do świadomości to, że Twojej wartości nie mierzy się wyglądem i że są inni, którzy są w czymś lepsi od Ciebie, Ty zaś w czymś jesteś lepsza od nich. Może nie w tym w czym byś chciała, ale oni za to nie mają tego czegoś co Ty masz.
Moniko, czyż najlepszym dowodem na to, że jesteś wspaniałą dziewczyną nie jest miłość Twojego chłopaka? On zapewne na dobry gust, zatem nie wybrałby na swoją dziewczynę kogoś bezwartościowego. Zaufaj jego dobremu gustowi. Bądź sobą. Śmiej się gdy widzisz te zgrabne dziewczyny - ciesz się, że mimo ich istnienia to Ty masz kochającego chłopaka. Będzie dobrze!

  Kasia, 16 lat
239
26.09.2005  
Szczęść Boze! Od około 6 miesięcy strasznie podoba mi sie mój kolega a raczej przyjaciel. Jest odemnie starszy o 6 lat co w znacznym stopniu mnie krępuje a pozatym nie mam odwagi powiedzieć Mu co czuje:( . Uczeszczamy na spotkania tej samej wspólnoty i widujemy sie bardzo czesto wieć nie umialabym spojrzeć Mu w oczy w sytuacji gdyby o wszystkim wiedział jednak to uczucie jest coraz głębsze i coraz bardziej mi na Nim zalezy! co mam robić zeby nei zepsuć tego co juz jest między Nami a le żeby też nie stać w miejsciu i móc powalczyć o swoje uczucia??

* * * * *

Po raz kolejny napiszę - absolutnie nie mów mu co do niego czujesz! Ja nie wiem skąd takie pomysły się w ogóle biorą. Poczytaj na ten temat odp. nr 18 i 74. Co do tego co możesz zrobić: skorzystaj z porad w odp. nr 3, 30, 37, 134.

  Ola, 16 lat
238
26.09.2005  
Poznałam chłopaka.....pokochałam Go (tak mi się wydaje)..... ale On wybrał Boga.....jest teraz w Seminarium...... Dręczy mnie jedno pytanie: Dlaczego Bóg pozwolił mi Go pokochać skoro teraz mi Go odbiera???????????????????????

* * * * *

Ponieważ Bóg dał nam rozum i wolną wolę. On Ci nie nakazał go kochać, ale pozwolił, bo szanuje Twoją decyzję. Być może pokochałaś go zanim on się na seminarium zdecydował i zastanawiasz się czemu Ci go zabiera. No cóż, tego dowiemy się po śmierci, pewnie ma dla Ciebie inna, piękną propozycję życia (piszę "propozycję" a nie "plan" właśnie dlatego, że możesz a nie musisz się na nią zgodzić). Przeczytaj sobie odp. nr 10 i 29- może w nich znajdziesz jakąś radę dla siebie.

  Aneta, 27 lat
237
26.09.2005  
Spotykam się z Michałem od dwóch lat. Na początku była to tylko przyjaźń. Nie chciałam żeby było to nic więcej, ponieważ wcześniej miałam przykre doświadczenia i bałam się, że związek może znowu źle się skończyć i znowu będę cierpiała z tego powodu. Jednak po jakimś czasie poczułam, że zależy mi na nim. Zauwazyłam jednak że Michał mało angażuje się w ten związek. Nie robi nic oprócz tego co ja powiem, sam nie wykazuje inicjatywy, nie proponuje mi nic. Przychodzi do mnie i po prostu pyta co robimy. twierdzi, że on nie wie na co mam ochotę i najlepiej będzie jak ja sama coś wymyślę. Nie zaprasza mnie nawet do siebie. Do tej pory nie poznałam nawet jego mamy, chociaż poznał już własciwie całą moją rodzinę, bo zwykle wszędzie zabieram go ze sobą. Zaczęło mnie już to męczyć. Czy to oznacza, że tak naprawdę już mu na mnie nie zależy? Że jest mu tak po prostu wygodnie? Mam wrażenie, że jego wyznania miłosne to tylko slowa

* * * * *

Aneto, przeczytaj odp. nr 25 - o przewodnictwie w związku. Być może jest tak, że Twój chłopak myśl, że daniem Ci wolnej ręki w decyzji o wszystkim sprawia Ci przyjemność i okazuje szacunek. On naprawdę może tak myśleć i nie wie, że Ciebie to męczy. Może to banalne co powiem, ale musisz o tym z nim porozmawiać. Spokojnie, bez pretensji, wziąwszy pod uwagę, że on naprawdę może nie wiedzieć w czym problem. Powiedz, że bardzo doceniasz w nim to, że szanuje każdą twoją decyzję, ale ...i tu mu opowiedz o tym co przeczytałaś w tamtej odpowiedzi. Być może on się zdziwi, że z Twojej strony to tak wygląda. Poproś by on coś zaproponował, by zabrał Cię na film i chciej by to on wybrał na jaki. Nie będziesz miała do niego pretensji jeśli Ci się nie spodoba. Uciesz się każdą jego propozycją, każdą zauważ i doceń. On poczuje się dumny i będzie się odważał na coraz więcej. Wytłumacz mu, że Ty też chcesz robić czasem to na co on ma ochotę. Na razie spróbuj tak, bo może w tym jest problem. Jeśli nie poskutkuje to napisz ponownie, będziemy myśleć co dalej. Powodzenia!

  Karolina, 19 lat
236
26.09.2005  
Z moim chłopakiem jestem już 3,5 roku. Bardzo go kocham i wiem, że on mnie także. Nie wyobrazam sobie swojego życia bez niego. Wiem, że nie mogłabym być z nikim innym tak szczęśliwa jak z nim. A jednak... Czasem, gdy poznaję jakiegoś sympatycznego chłopaka, wyobrażam sobie jak by to było sie od niego przytulać, całować się z nim. Oczywiście nigdy bym tego nie zrobiła, ale jakos mimo woli, podświadomie, wyobrażam to sobie... Czuję, że to nie jest fair wobec mojego jedynego. Czy to normalne? Co powinnam z tym zrobić?

* * * * *

Nie jest to zbytnio nienormalne, myślę, że to tylko ciekawość, tym bardziej, że masz 19 lat i pewnie z nikim wcześniej nie byłaś. Gorzej by było, gdybyś zaczęła często o tym marzyć i gdybyś do swojego chłopaka czuła odrazę, a tęskniła za innym. Co zrobić? Jeśli jest Ci dobrze ze swoim chłopakiem to w momencie gdy masz takie myśli pomyśl o nim, pomyśl, że z nim jest Ci lepiej niż by było z innym. To mi tylko przychodzi do głowy. Nie jest to problem i myślę, że z czasem minie, chyba, że w Twoich relacjach z chłopakiem czegoś Ci brakuje i podświadomie szukasz tego u innych. Pomyśl nad tym i jeśli rzeczywiście tak jest to porozmawiaj o tych brakach z chłopakiem. A jeśli to tylko takie wolne myśli to nie skupiaj się na nich, nie wiń za bardzo, bo na przekór uporczywie będą powracać. Spróbuj właśnie - tak jak mówiłam - myśleć o czymś innym (albo wyobraź sobie, że chłopak z którym rozmawiasz właśnie idzie do seminarium, może to pomoże? ;-).

  M., 15 lat
235
25.09.2005  
Piszę tutaj, bo sama nie daję sobie już rady. Wiem, że i tak nikt nie zdoła mi do końca pomóc, a głupiego \"Będzie dobrze\" mam już dosyć. Ludzie starają się jak mogą, jednak albo ja nie umiem tego docenić, albo to nie to, czego oczekuję. Od półtora roku podoba mi się chłopak. Wielu przed Nim było. Jeszcze półtora roku temu, koleżanki gadały mi, że mam się w końcu zamknąć, bo mówie, co pięć minut, że kocham co chwilę innego chłopaka. Jednak teraz to się zmieniło. Zakochałam się szybko, chociaż na początku nie byłam pewna tego, co czuję (jednak bardziej pewna niż \"miłości\" do innych chłopaków). \"Wzięło\" mnie nagle, przed szkołą. Sama nie wiem do dzisiaj dlaczego. Kiedy Go zobaczyłam od razu wiedziałam, że to będzie coś więcej niż tylko pięciominutowe kocham. On nie jest dla mnie ideałem, ale umiem zaakceptować wszystkie Jego wady. Nawet każdą cechę Jego charakteru, którą półtora roku temu uważałam za wadę, teraz uznaję za zaletę, którą przecież muszę i chcę doceniać. Jednak najgorsze jest to, że wiem doskonale, że nigdy nie będziemy razem. Zraniłam Go na samym początku. Dla mnie wydawało się dziwne, że zepsułam wszystko tylko przez to, że raz obraziłam Jego Mamę i samego Jego. Wypominał mi to wiele razy, ale nie mam Mu tego za złe. Teraz rozumiem. Rozumiem Jego. Ale nie rozumiem siebie. Nie rozumiem dlaczego obraziłam Go skoro tak bardzo mi na Nim zależało (i nadal zależy...). W każdym razie problem mój polega na tym, że nie chcę się odkochać. Wiem, że NIGDY nic nie będzie, a nie chcę przestać Go kochać (ktoś może powie, że to nie miłość - ok). Wiem, że poznałam kogoś wyjątkowego z kim chciałabym być. I teraz niech mi ktoś odpowie. Czy w wieku 15 lat można zakochać się na całe życie? I czy jest jakaś szansa na to, że kiedyś poczuję się kochana? Tylko i wyłącznie przez Niego... Bo nie chcę być z kimś innym...

* * * * *

Czy można się zakochać na całe życie w tym wieku? Pewnie tak, choć nie przesądzam od razu, że tak jest w Twoim przypadku. Tak naprawdę to nie od wieku zależy tylko od dojrzałości człowieka (choć oczywiście wiek ma na tę dojrzałość wpływ). Zastanawiam się czy przeprosiłaś tego chłopaka za swoje zachowanie. Domyślam się, że tak, więc nie wiem czemu tyle razy Ci to wypominał i dlaczego nie przebaczył? Ludzie nieraz się ranią, ale jeśli ktoś uzna swoją winę, widzi, że zrobił źle to należy dać mu szansę i przebaczyć. Oczywiście nie jest to równoważne z byciem z tym kimś w związku, ale nie można też tylko od jednorazowego incydentu (zwłaszcza jeśli minęło już sporo czasu, ta osoba zrozumiała, przeprosiła i zmieniła swoje zachowanie) przekreślać możliwości bycia z kimś. Nie wiem czy ten chłopak byłby Tobą zainteresowany gdyby do tego nie doszło. Jeśli nie - to pewnie teraz ten incydent traktuje jako pretekst. Jeśli tak - to wbrew pozorom jest to bardziej niepokojące, bo świadczy o pewnej jego niedojrzałości: nieumiejętności wybaczania. Tak to wszystko widzę. Czy masz szansę u niego? Tego nie wiem. Na pewno jednak ta sytuacja bardzo wiele Cię nauczyła i pomogła w dojrzewaniu. Tak więc coś Ci Pan Bóg przez to chciał powiedzieć, pokazać, może nauczyć? Może właśnie stałości w uczuciach?

  Dorota, 19 lat
234
25.09.2005  
Witam! Przeczytałam sporą większość odpowiedzi na tej stronie. Część z nich dotyczy tego, czego kobieta oczekuje od mężczyzny w związku i co on powinien jej dać / w sensie emocjonalnym/ oraz kim on powinien być - przewodnikiem związku. Szukam odpowiedzi na pytanie odwrotne: czego mężczyzna oczekuje od kobiety w sensie emocjonalnym, psychicznym, duchowym, dlaczego jej potrzebuje, czemu się z nią związuje i co ona powinna mu dać, kim ona ma w tym związku być? Chodzi mi tu o związek, który nie jest jeszcze małżeństwem, ale może do tego prowadzić - o ludzi połączonych prawdziwą miłością. Na to pytanie nie znalazłam odpowiedzi właściwie nigdzie. Chciałabym lepiej zrozumieć męską psychikę w tej sferze. /Od razu zaznaczam, że przeczytałam poradnik o Wenus i Marsie;-) / Chcę też wiedzieć, czego oczekuje mężczyzna poszukujący kandydatki na żonę od kobiety w sensie bardziej materialnym - wiem ogolnie, że będzie to np. umiejętność \"zajmowania się domem\", ale proszę o bardziej kompleksową odpowiedź. I co z taką kandydatką na żonę, jeśli jest ona bardziej \"męska\" niż stereotypowa kobieta? Lubi mecze piłki nożnej, samochody, jest zdecydowana, niezależna, chce mieć dobrą pracę i się rozwijać, a przy tym umie smacznie gotować, zajmie się domem, dziećmi, ale chciałaby podzielić te domowe obowiązki między siebie i męża? Dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.

* * * * *

Nie ma takiej odpowiedzi, bo nie było takiego pytania :) Większość osób piszących tu to kobiety, mężczyźni chyba wolą poszukiwać prawdy na własna rękę. Oczywiście spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.

Trochę to trwało, bo musiałam poradzić się męża :) i spytać jaki jest jego punkt widzenia. Spróbuję więc teraz uzbrojona w kilka informacji odpisać na Twoje pytanie. Z góry zaznaczam, że będzie to tylko taka ogólna odpowiedź, bo każdy człowiek jest inny i inne cechy mogą mu odpowiadać, więc trzeba na to wziąć poprawkę. No ale tak z grubsza.
Gdy chłopak poznaje dziewczynę, którą jest poważnie zainteresowany (a poważnie to znaczy, że bierze ją pod uwagę jako kandydatkę na żonę, tj. nie zakłada, że na pewno tak będzie ale dopuszcza taką ewentualność i pod tym kątem na nią patrzy to oczekuje od niej mniej więcej następujących cech.
Zaufania. Tak jak kobieta oczekuje poczucia bezpieczeństwa tak mężczyzna, aby to poczucie jej zapewnić potrzebuje pewnego kredytu z jej strony, pewnego zawierzenia się jemu i "dania mu szansy". Krótko mówiąc: aby ona mogła dobrze się poczuć musi mu zaufać np. jeśli jadą samochodem to on chce aby ona mu zaufała, że on bezpiecznie zawiezie ją na miejsce, żeby zaufała jego umiejętnościom i nie dopytywała się (niczym osioł ze "Shreka": daleko jeszcze?";-)), żeby broń Boże nie pytała czy on wie gdzie jedzie i czy to na pewno ta droga. A już niech ją ręka Boska broni, żeby ofiarować mu pomoc jeśli on sam o to nie poprosi. Jej pomoc w tym może polegać na zaoferowaniu mu kanapki, odpakowaniu batonika czy rozmasowaniu karku na postoju ale nie pokazywaniu mu na mapie, że którąś drogą byłoby krócej lub lepiej. Oczywiście ten przykład jest może małym uproszczeniem ale chodzi mi o obrazowe pokazanie na czym to polega. To zaufanie ma dotyczyć całokształtu działania mężczyzny: ufności, że on weźmie odpowiedzialność za rodzinę, że wybierze odpowiednią pracę, że tak przeanalizuje warunki kredytu, że będzie on korzystny. Wreszcie, że weźmie on odpowiedzialność za kształt, kierunek związku czy - już w małżeństwie - za poczęte dziecko. No dobrze a co będzie jeśli facet się pomyli? Jeśli faktycznie zabłądzi w drodze albo kurs waluty skoczy i kredyt już nie będzie taki korzystny? Ano wtedy on oczekuje tego, że ona nie będzie robiła mu z tego powodu wymówek. Że przyzna mu prawo do błędu, że nie będzie "a nie mówiłam...". Jeśli ona wie, że on się naprawdę starał to niech mu pozwoli wziąć za skutki sytuacji odpowiedzialność. I to też jest zaufanie. On doskonale wie, że podjął złą decyzję, jemu tego nie trzeba mówić, on bardzo chce to naprawić, ale jeśli od niej usłyszy zrzędzenie a nie słowa wyrozumiałości to mu się odechce i następnym razem faktycznie może jej zostawić decyzję, żeby - w razie niepowodzenia - mieć czyste sumienie. A zatem on oczekuje od niej wyrozumiałości. Oczywiście jeśli takie sytuacje się często powtarzają to należy usiąść i przedyskutować sprawę i być może zmienić taktykę, ale jeśli sporadycznie to należy po prostu "odpuścić", potraktować to z humorem, rozładować napięcie. Kolejną rzeczą jakiej oczekuje facet to szacunek. W zasadzie i kobieta i mężczyzna oczekują i powinni darzyć się szacunkiem, u mężczyzny wygląda to jednak trochę inaczej. Dla niego szacunek to pewien rodzaj dumy kobiety, że ma takiego mężczyznę, że on to i to potrafi, że jest taki "męski". Oczekuje, że kobieta nie będzie mu zwracała uwagi przy świadkach nawet jak mocno ją czymś zdenerwuje i że nie będzie się "czepiała" drobiazgów. Oczywiście jeśli coś jest denerwujące to można a nawet trzeba porozmawiać, czasem się nawet pokłócić, ale nie wypominać każdego drobiazgu i nie robić problemu z rzeczy nieistotnych. To kolejna kwestia: otwartości i szczerej rozmowy. Jeśli kobietę coś zdenerwuje to facet oczekuje, że ona z nim otwarcie o tym porozmawia, a nie obrazi, zamknie w sobie i każe domyślać o co chodzi. FACET OCZEKUJE, ŻE KOBIETA NIE KAŻE MU SIĘ DOMYŚLAĆ.
Mówiliśmy o błędach teraz o sukcesach. Oczekuje on, że ona go doceni. Jeśli on się napracuje, coś zdobędzie, coś mu wyjdzie i jest tym ucieszony to oczekuje uznania i pochwały. Faceta w ogóle trzeba chwalić: jak coś w pracy osiągnie, jak gola strzeli na meczu i jak łazienkę umyje, nie mówiąc już o tym gdy kwiatka przyniesie itp. To jest naprawdę ważne - dopinguje go do działania. Jak umyje tą łazienkę czy wyniesie śmieci to jak się to zauważy to na drugi raz na pewno to zrobi, inaczej straci motywację. I kolejny punkt - dopingowanie, motywowanie do działania. Chce wiedzieć, że jest komuś potrzebny i potrzebuje bodźca, popchnięcia, a więc kobieta z którą się zwiąże nie może mu "podcinać skrzydeł", wprost przeciwnie - on oczekuje, że kobieta będzie dumna z tego co robi i zmotywuje go do zdobywania coraz wyższych szczytów (oczywiście nie chodzi mi tu o wpędzanie faceta w pracoholizm czy o stawianie nierealnych wymagań, ale właśnie taki pozytywny doping). Chodzi tu zarówno o podnoszenie kwalifikacji, o zapewnianie, że on da sobie radę z problemem, że potrafi go rozwiązać, że powinien przyjąć awans, bo sobie poradzi jak i drobne rzeczy, jak właśnie wspomniana łazienka. Jak powiem mężowi "o, ale Ty ładnie tu wysprzątałeś" (nawiasem mówiąc mój mąż właśnie to robi ;-)) to on będzie dumny i na drugi raz zacznie wymyślać co tu jeszcze usprawnić np. kupi lepszy żel do kafelków :)
W sferze duchowej facet oczekuje kobiety o podobnych poglądach. Tu jest strona katolicka więc będę mówiła o osobach wierzących. Oczekuje więc kobiety wierzącej, z zasadami(!) - autentycznymi, a nie w zależności od okoliczności, ale...nie dewotki. Tzn. chodzi o to, żeby była bardziej wierząca niż religijna. Rozumiemy się? Może działać w Caritasie, oazie itp. ale żeby nie siedziała godzinami w kościele podczas gdy dzieci czy on potrzebują jej obecności - to tak w skrócie. Inaczej on zacznie winić Kościół - że odbiera mu żonę. Jeśli o zasadach mowa - facet oczekuje, że kobieta będziemy sama siebie szanowała. Że da mu do zrozumienia, że jej zasady, jej czystość ma dla niej znaczenie i nie ugnie się pod żadną presją. To łatwo zauważyć - po sposobie ubierania, mówienia, żartach itp. On się bardzo szybko zorientuje.
Oczekuje wierności. On wiąże się z kobietą i oczekuje od niej wyłączności. Tego, że będzie jego kobietą, jego żoną i matką wspólnych dzieci.
Wiąże się z nią ponieważ ona "szlifuje" jego życie, dopełnia je, wnosi w jego życie ciepło, piękno, ona jest kimś komu on chce zaimponować, dla kogo może walczyć, kogo może bronić i dla kogo być rycerzem. Ona jest tym dzięki komu on się spełni w swojej męskości, przy kim może ukazać i zrealizować swoje talenty i zalety. Wiąże się z kobietą ponieważ chce zostawić po sobie spuściznę, chce swego przedłużenia w dzieciach.
Oczywiście kobieta według niego nie ma być jedynie "narzędziem" pomagającym mu w realizacji własnej osoby.. On oczywiście uznaje a wręcz oczekuje jej odrębności i szanuje ją, oczekuje, że ona będzie miała własne zainteresowania, hobby, własne zdanie, będzie potrafiła zająć się sobą a nie będzie wciąż uczepiona jego ramienia i nie będzie potrafiła żyć samodzielnie. Że zorganizuje sobie weekend, jeśli on pojedzie w delegację, a nie będzie rozpaczała i wydzwaniała do niego co chwilę jak bardzo się nudzi bez niego. Takich kobiet mężczyźni (w większości) nie lubią. Oczekuje więc, że będzie to osoba zaradna, potrafiąca poradzić sobie w codziennych sytuacjach np. że będzie posługiwała się komputerem, kombinowała jak trafić w obcym mieście do jakiegoś miejsca (oczywiście ona, żeby go dowartościować i docenić jego męski umysł może i powinna prosić go o pomoc, ale chodzi o to, żeby nie robiła z siebie "bezradnej słodkiej blondynki"). Tu mąż podpowiada, że lepiej, żeby w sprawach technicznych nie wiedziała więcej od niego, ale o tym za chwilę. Godny pochwały jest fakt, że ona chce się rozwijać zawodowo (oczywiście nie kariera kosztem rodziny ale podnoszenie kwalifikacji owszem), on jest z tego dumny.
Oczekuje, że ona będzie się interesowała jego życiem, tym co on robi, jak mu w pracy idzie, żeby wiedziała czym on się interesuje, jakiej muzyki słucha i jakiemu zespołowi sportowemu kibicuje. Nie musi wiedzieć o co w tym sporcie chodzi ani oglądać z nim meczu ale ucieszyć się kiedy jego drużyna wygra - to po prostu dowód na to, że on ją obchodzi.
Oczywiście jeśli chodzi o takie bardziej przyziemne sprawy to oczekuje, że będzie potrafiła zająć się domem, ugotować (nie chodzi tu o mistrzostwa kulinarne, ale o to, żeby potrafiła ugotować obiad), oczekuje opieki nad dziećmi - tego, że będzie chciała mieć dzieci i będzie chciała się nimi zajmować. Facet obserwuje swoją dziewczynę w sytuacji z dziećmi i tak ją odbiera w wyobrażeniach o wspólnych dzieciach.
Co do dzielenia się obowiązkami - oczywiście! On wcale nie oczekuje, że ona będzie go obsługiwać. On chce się włączać w prace domowe, jego to nawet dowartościuje jak kobieta go poprosi, żeby np. sałatkę zrobił, o opiece nad dziećmi nie wspomnę. Tylko - uwaga drogie panie! - nie każcie mu się domyślać, że chodzi Wam o tą sałatkę jak stoicie w kuchni przy garnkach i nie wiecie w co ręce wsadzić - POWIEDZCIE MĘŻCZYŹNIE CO MA W TEJ CHWILI ZROBIĆ. I to nie ogólnie: zrób sałatkę, tylko: tu są pomidory i cebula, pokrój to i wymieszaj ze śmietaną. On to chętnie zrobi, ale nie każcie mu się tego domyślać.

Co do kobiety bardziej męskiej. Wprawdzie mężczyźni niekoniecznie lubią kobiety bardzo męskie a to z jednego względu: nie lubią być zdominowani, a takie kobiety mogą podświadomie wywierać na mężczyźnie pewną presję. Taki facet może czuć, że nie dorówna kobiecie, nie sprosta jej oczekiwaniom, a to dla niego już ogromny dyshonor. On nie może się czuć zdominowany. Nie zniesie jak ona będzie go pouczać w sprawach komputerowych albo - co już nie daj Boże - wyrwie mu wiertarkę z ręki i sam zacznie dłubać w ścianie. Taki facet poczuje się niepotrzebny a jego poczucie wartości spadnie poniżej zera. Prawdziwy mężczyzna w takiej sytuacji będzie czuł potrzebę dorównania kobiecie, pojawi się rywalizacja. Jego sytuacja w związku będzie zagrożona i pojawi się takie ciśnienie, że albo: nie wytrzyma presji i odejdzie ( a później jest zdziwienie, że on przez tyle lat bycia z nią nie mógł się zdecydować na ślub, a nagle poznał inną i po kilku miesiącach się pobrali - to może być taka sytuacja) albo zostaje rasowym pantoflarzem.
Co więc z męskimi kobietami? Jeśli - tak jak piszesz - ona potrafi połączyć, wypośrodkować i utrzymać w ryzach wszystkie dziedziny swojego życia, żadnej nie rozwijając kosztem innej i uwaga - nie zatraci swojej kobiecości - to jest szansa na zdrowy związek. Oczywiście on nie będzie zachwycony jak ona zacznie uprawiać boks, ale nie będzie miał nic przeciwko temu (ba, nawet będzie z tego dumny!) jeśli ona będzie dbała o siebie, o swój wygląd, ćwiczyła dla utrzymania sylwetki itp. No i dochodzimy do wyglądu. Wygląd też jest ważny. Tyle, że nie wygląd plastikowej Barbie - to wbrew pozorom faceta śmieszy - tylko zadbanie. Jak? U każdej kobiety jest inaczej. Chodzi o to, by jej zależało na wyglądzie, by jej zależało, żeby się jemu podobać. Mężczyzna nie szuka piękności, ale sympatycznej dziewczyny, która walczy ze swoimi kompleksami. Facet nie zniesie jak dziewczyna zacznie mu opowiadać, że jest brzydka i gruba w nadziei, że on zaprzeczy. On nie zaprzeczy, on takich rzeczy nie widzi i jeszcze czasem gotów w to uwierzyć. Męski świat jest inny, bardziej dosłowny. Kobieta musi czuć się dobrze sama ze sobą, nawet jak ma kilka kilo więcej albo krzywy zgryz albo jest niska czy co tam jeszcze, to jeśli dobrze się czuje we własnej skórze to bije od niej taki wdzięk, że mężczyźnie się spodoba. Ona musi być sobą.
No i jeszcze- tak na koniec mąż mi podpowiada - żeby go nie zagadała na śmierć. Mężczyzna używa słów aby przekazać cos ważnego i nie lubi jak kobieta paple bez przerwy, żeby tylko mówić. Byliśmy kiedyś świadkiem takiej scenki. Dziewczyna chciała zrobić wrażenie na chłopaku. Wracali z Wilna do Suwałk, jakieś cztery godziny drogi. Jako, że siedzieli za nami słyszeliśmy piąte przez dziesiąte. Widać było, że dopiero się poznają. I ona całą drogę do Wilna i z powrotem gadała. Non- stop. Nie dawała mu szansy, by usta otworzył. Nawet my postronni obserwatorzy wiedzieliśmy w jakie dni jej chomik je żółty ser i w jakiej ilości i co mu jest jak się przeje. Biedny chłopak był coraz bardziej skołowany. Nie wiem jak potoczyły się ich dalsze losy, ale szczerze mówiąc ja jako kobieta miałam dość jej słowotoku, a co dopiero on.
No i już całkowicie na koniec odnośnie poznawania się, początków chodzenia itp. Facet nie zniesie jak kobieta mu się narzuca, jak pełni "jego rolę" w inicjowaniu znajomości, jak pierwsza proponuje to co on chciał zaproponować, jak pierwsza mówi "kocham". Facet to zdobywca. To on ma się o dziewczynę starać, on ma zabiegać o jej względy i wcale nie chce by mu to zbyt łatwo przyszło, by ona pchała mu się w ręce. Wręcz chce trochę o nią powalczyć. Droga Doroto! To tak w skrócie :) Jeśli czegoś nie napisałam lub coś jeszcze chcesz na ten temat wiedzieć to proszę napisz, na pewno zastanowimy się nad tym i odpowiemy.

  Nina, 19 lat
233
24.09.2005  
Witam!
Od dwóch lat jestem z chłopakiem. Ja kocham jego, a on kocha mnie... Prawdę mówiąc, to mamy wiele problemów... a ja mam wiele wątpliwości co do tego uczucia... czasami się zastanawiam czy ja naprawdę go kocham, czy to już tylko przyzwyczajenie, może mi się tylko wydaje... Ostatnio bardzo często się kłócimy. Hmm... \"ostatnio\" to mało powiedziane. Kłócimy się prawie codziennie od jakiegoś roku. O sprawy wielkie i male... o wszystko... Oboje jesteśmy temu winni. Ale wczoraj coś zauważyłam, dotarło do mnie coś co może być tego przyczyną. Zaczęłam się zastanawiać nad tym czy to nie jest tak, że on kocha mnie bardziej niż ja jego. CZy on nie obdarza mnie większym uczuciem, nie jest wstanie dla mnei zrobić więcej niż ja dla niego. I czy mi nieświadomie to nie przeszkadza... denerwuje i z tąd z tak wieloma rzeczami nie mogę się pogodzić, z którymi muszę się pogodzić jeśli chcę być z nim. Bo przeszłości nie można cofnąć. A w to wszystko wchodzi jeszcze jeden chlopak, z którym jest całkiem inna historia. Ten sposób rozmawiania o moim problemie nie jest moim wymarzonym... Wolałabym napisać do ksiedza maila i poczekać na odpowiedź a potem odpowiedzieć i znów poczekać na odpowiedź, tak długo aż mi to pomoże... bo napewno pomoże... Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego to wszystko pisze... w końcu ludzie mają większe problemy. A ja mam tylko doła o którym wie może pare osob, a jeszcze mniej wie o co chodzi. A nikt nie umie mi pomóc. Praktycznie powinnam być szczęśliwa, i jestem szczęśliwa ale nie teraz... bo wiem, że ranię kogoś kto jest mi bliski... a może nawet to nie jest jedna osoba a dwie... a podchodząc egoistycznie do tego wszystkiego to ranie również i siebie...


* * * * *

Wiesz, księdzem nie jestem :) ale to osobny temat.
Szczerze mówiąc trochę nie rozumiem z czym masz tak konkretnie problem - jeśli o kłótnie chodzi - przeczytaj odp. nr 228, jeśli w grę wchodzi jeszcze jeden chłopak - no to musisz najpierw z tym dojść do ładu, bo nie można przecież grać na dwa fronty. Nie wiem czy dobrze rozumuję, ale wydaje mi się, że do "tamtego" chłopaka jeszcze "coś" czujesz i dlatego denerwuje Cię, że Twój chłopak "bardziej Cię kocha niż Ty jego" - to Twój podświadomy wyrzut sumienia, czy tak? Czujesz, że Ty mniej dajesz, bo jakaś część Ciebie jest zwrócona ku tamtemu, a temu mniej ofiarowujesz niż dostajesz. Tak jak napisałam już kiedyś - aby się z kimś związać i kochać naprawdę trzeba mieć prawdziwie wolne serce. I wstecz się nie oglądać, nie porównywać, nie tęsknić itp. Co do tego czy to prawdziwa miłość - przeczytaj odp. nr 19.
Nie wiem czy Ci pomogłam jeśli rzeczywiście chciałaś porozmawiać z księdzem to może umów się z którymś "na żywo" - albo jak nie będzie ludzi podczas spowiedzi (nie w czasie Mszy św.) albo po prostu umów się w jakimś duszpasterstwie na rozmowę.

  Magda, 14 lat
232
24.09.2005  
To znowu ja - ta dziewczyna z pytania 177. Bardzo dziękuję Pani za podpowiedź, bo już, już miałam pytać mojego nauczyciela, a Pani mi doradziła, ze jednak nie powinnam i pewnie ma Pani rację. Doradziłą mi Pani również, abym do niego jednak zaklikała na gg. No cóż... kolejna przeszkoda to taka, ze jest on cięgle NIEDOSTĘPNY. Mam zapisanych na swojej liście dwóch chłopaków o tym imieniu jaki on nosi. Do jednego wysłałam emotkę :) do drugiego ( tego bardziej prawdopodobnego) emotkę :) i czesc. I.... nic. Żadnego odzewu z żadnej strony. No kompletnie nic. Bardzo mnie to męczy bo mógłby mi napisac odwal sie albo czesc czyli po prostu w którąś stronę a tak to jestem w martwym punkcie. Czy ja mam o nim zapomnieć czy dalej próbować sie skontaktować czy może zrobić jeszcze coś innego??? Proszę o pomoc i kilka słów otuchy, bo jest mi ciężko między innymi z tego właśnie powodu. Nie wiedziałabym za bardzo jak potoczyć nasza rozmowę żeby on nie pomyśał sobie nie wiadomo czego a jednak zeby mu troche pokazać że cos.... prosze o pomoc i jakieś ciepłe słówko:) Z góry dziękuję

* * * * *

No cóż...chyba trzeba próbować dalej, napisz mu coś więcej, w stylu "dziękuję za fajną muzykę". Może on dostaje dużo wiadomości na gg i to od przypadkowych osób, dlatego nie odpisuje wszystkim. Jeśli dasz do zrozumienia, że go znasz (bez podtekstów) to może na twoją wiadomość odpowie. A jak odpowie - rozmawiajcie o muzyce - chyba najłatwiej? :)

  Gosia, 16 lat
231
24.09.2005  
Podoba mi sie chłopak juz od jakiegoś czasu. Bardzo mi sie podoba tak moge to napisać. Niewiem co mam zrobić?? pomóżcie mi. Mam jeszcze jeden problem zwierzyłam sie koleżance ze mi sie podoba a ona po jakimś czasie poinformowała mnie że jej też sie ten sam chłopak podoba. Cały czas o nim prubuje mówić( oczywiście przy mnie),jaki widzi go to poprawia sie itd. Co ja mam robić??? ja pierwsza sie zwierzyłam a pna mnie zapewniała że jej sie podoba ktoś inny a teraz coś innego mówi. Mnie to strasznie denerwuje. Chyba jestem zazdrosna:). co mam zrobić. on już mniej wiecej wie co ja do niego czuje. Więc...

* * * * *

Przecież do chłopka też ruch należy i bez względu na to komu jeszcze się on podoba to on ma też prawo głosu. Jeśli chcesz nawiązać z nim kontakt to zobacz odp. nr 3, 37, 30 i 134. A z koleżankami różnie bywa, czasem lepiej nic nie mówić. A ta Twoja faktycznie nie w porządku się wobec Ciebie zachowuje - powiedz jej, że nie chcesz w ogóle rozmów na ten temat; nie musisz przecież wysłuchiwać jej zwierzeń jeśli ona nie potrafiła uszanować Twoich uczuć.

  Oleńka, 16 lat
230
24.09.2005  
Wczoraj dowiedziałam się czegoś od przyjaciółki (Kasi), co mnie załamało... Na Wakacjach zakochałam się w chłopaku... Zaczęło się od rozmów, spacerów... Było łatwo, bo mieliśmy wspólnych znajomych... Później moja przyjaciółka Anka powiedziała, że ja mu też się podobam... Ucieszyłam sie bardzo... Nasza znajomość rosła i czułam sie wspaniale... Kaśka chciała ode mnie wyciagnać kto mi się podoba, bo cosik podejrzewa, ale nie jest pewna... Na początku nie chciałam jej wcale powiedzieć, ale wyciagneła to ode mnie... Obiecała mi, że nikomu nie pwoei i zapomni o całej sprawie... Później wyszło tak, że ten chłopak musiał wrócić do siebie, bo niestety mieszka 60 km od nas... Kaśka strasznie rozpaczała... ok, niech jej bedzie... Mi jeszcze z tym chłopakiem nic nie zdazylo wyniknac, bo a krotko sie znalismy... Od Anki dowiedziałam się, że Kaśka z nim kreci przez smsy i w ogole... Wkurzyła sie na nia cholernie. Ale wybaczylam jej, bo to moja \"przyjaciolka\". Wczoraj powiedzial mi, ze Grzesiek wcale jej sie nie podoal i zaczela z nim gadac, zeby mnie z nim zeswatac, a to wwszystko pozniej jakos smao wyniklo... Załamały mnie dwie rzeczy... po pierwsze gdybym jej nie powiedziala, ze to on mis ei podoba, to nic z tego by nie wyniklo, a po drugie... jak mam teraz zaufać ludziom? w ogole ona mnie wkurza, bo ciagle probuje rzadzic moim zyciem... nie lubie sie z moja kolezanka, ona ja lubi, gadala ze mna, co ja do niej mam, ja powiedzialam, ze praktycznie nic oprocz tego, ze Magda roznosi na mnie ploty i mówi wszystkim, że mnie nie lubi, to Kaśka zaczela rozpowidac wszystkim, ze ja chce sie pogodzic z Magda... Podobam sie bratu Kaski, to ona mi strzeal takie aluzje, jak by to on mi sie podobal, a nie ja jemu no i to, ze chciala mnie zeswatac z Grzeskeim, a tak naprawde wszystko zniszczyla :( Pozdrawiam i przepraszam za klopot...

* * * * *

No to powiedz koleżance konkretnie co Ci się nie podoba w jej zachowaniu. Jeśli ona nie potrafi trzymać języka za zębami to nie mów jej tego czego nie chcesz tylko dlatego, że jest Twoja koleżanką. Jak się spyta czemu nie chcesz się jej zwierzać powiedz wprost, że się kilka razy na jej gadulstwie zawiodłaś.

  Onaja, 17 lat
229
24.09.2005  
Wiem, że piszę całkiem nie na temat ale nie wiem gdzie się zwrócić z moim pytaniem! Chodzi mi o ostatnie wydarzenia na świecie i te wszystkie przepowiednie, które niestety wygląda na to, że sie sprawdzają! Wszyscy mówią o roku 2012, jest to rok, który podobno został wspominany przez wiele starożytnych kultui przez jasnowidzów! czy mamy się bać? co się dzieje? dlaczego jest napisane, że tylko Bóg zna dzień i godzinę, a te przepowiednie się spełniają??!! proszę o odpowiedź i jeszcze raz przepraszam, że nie na temat, ale bardzo mnie to dręczy...

* * * * *

Czy się spełniają? Wątpię... jak dotąd o "przewidzianych" wydarzeniach zawsze dowiadujemy się dopiero po ich wystąpieniu... Później dopiero zwykło się mawiać, iż ktoś to przewidział. Jeśli chodzi o rok 2012 to wg kalendarza Majów kończy się tylko jeden z jego podokresów. Poprzednia taka data odnotowana była w roku 1618 roku i jak widzisz dalej chodzimy po świecie cali i zdrowi :)
Na koniec polecam link [zobacz]

  Kasia, 19 lat
228
23.09.2005  
Witaj. Mam pewien problem, ktory meczy,moje serce, a co wazniejsze, nie tylko moje...Mam 19 lat, moja sympatia 24 lata. Jestesmy razem juz 2 lata i myslimy bardzo powaznie o naszej wspolnej terazniejszosci i przyszlosci. Kochamy sie i chemy budowac nasz zwiazek na solidnych fundamentach, a wiec opierac go na Bogu, tworzyc na zaufaniu, szczerosci, czystosci...Moj kochany jest dla mnie wyjatkowa osoba. Niestety, mimo, ze mamy tak bardzo podobne poglady, chcemy ufac Bogu i oddawac mu nasze wspolne zycie to przez te 2 lata bardzo czesto dochodzi do nieporozumien i klotni. Ostatnio przez to zaczelismy miec watpliwosci i obawy, dlaczego tak sie dzieje, pomimo naszych staran. Bardzo chcemy byc razem, ale te nieustanne konflikty nas niepokoja i mecza. Najczesciej chodzi o sprawy drobne, niezrozumienie, dume, upor. Nie wiemy jak sobie z tym poradzic, zwlaszcza, ze teraz wyjezdzam na studia i nasze spotkania beda ograniczone. Dodam, ze nie chodzi tutaj oto, ze minal czas zakochania, poniewaz u nas nie bylo tego etapu, a wiec nie spadly nam rozowe okulary z oczu:)Pozdrawiam i dziekuje za odpowiedz.

* * * * *

To zależy o co się kłócicie. Bo co dla jednych jest sprawą drobną dla drugich poważną. Polecam dialog. Po prostu zróbcie sobie herbatę i po ciachu, usiądźcie sami tak, żeby Wam nikt nie przeszkadzał i zacznijcie rozmawiać. Nawet jeśli to będzie taka wymuszona rozmowa, nic się nie martw, na pewno Wam pomoże. Na początku podziękujcie sobie nawzajem za coś, ale tak konkretnie np. dziękuję, że mi pomogłeś przynieść zakupy, dziękuję za to pyszne ciasto, które upiekłaś itd., cokolwiek Wam przyjdzie do głowy. Potem omówcie jakiś problem, jeśli jakiś macie, a jak nie to powiedzcie co Wam się w związku nie podoba. Ale nie: co Wam się w drugiej osobie nie podoba tylko w związku i jak to z mojego punktu widzenia wygląda np. ja nie lubię jak się gdzieś spóźniamy. To jest duża różnica. Ja nie lubię, a nie Ty się ciągle spóźniasz! Mówcie do siebie spokojnie. To są takie założenia z dialogu małżeńskiego, ale narzeczeni czy w ogóle wszyscy mogą je z powodzeniem stosować. To jest bardzo oczyszczające. No i nie dopuśćcie do gromadzenia w sobie urazów, bo wtedy się wybucha i ma się pretensje już o wszystko. Czyli: jak nas coś zdenerwuje to spokojnie należy o tym powiedzieć a nie dusić w sobie. A jeśli myślicie poważnie o przyszłości to z całego serca polecam rekolekcje "Wieczory dla zakochanych": www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl

  ania, 17 lat
227
23.09.2005  
zastanawiam się czy sa jeszcze prawdziwi faceci?? A jeżeli są to gdzie?? bo ja jakoś ich nie widzę :((

* * * * *

Są. Tylko część z nich myśli, że już nie ma prawdziwych kobiet i siedzą pochowani w swoich jaskiniach bojąc się wyjść i zaryzykować.

  Ania, 17 lat
226
22.09.2005  
hej:) Poznalam wspaniałego chłopaka ma 23 lata.Możemy ze sobą rozmawiać na wszystkie tematy. Cieszę się bardzo bo usłyszałam jak komuś mówił że jestem jego najlepszą przyjaciółką. Tylko,że ja już nie wiem czy z mojej strony to jest tylko przyjaźń. Opowiadaliśmy sobie kiedyś o naszych marzeniach na przyszłość i okazało się ze mamy bardzo podobne, żeby ne napisać takie same.Bardzo mi zalerzy na jego szczściuale też chciałabym z nim porozmawiać o tym co do Niego czuje ale boje się bo nie chce zepsuć tej przyjacielskiej więzi która nas łączy a z drugiej strony nei chce byc nie w porządku w stosunku do Niego i udawać ze nic się nie dzieje. Czy prawdziwa miłość zaczyna się od przyjźni??? Nie wiem co mam zrobić... a jak mam coś zrobić to jak??? żeby wszystko było dalej dobrze. Pozdrawiam:) i czekam na odpowiedż

* * * * *

Prawdziwa miłość przyjaźni się, bo to jest podstawa miłości. Nie można przecież kochać nie lubiąc drugiej osoby. Po raz kolejny powtórzę - nie zaczynaj znajomości od wyznania miłości, bo to będzie jej koniec. Przeczytaj na ten temat odp. nr: 17 i 84.

  Marysia, 17 lat
225
22.09.2005  
Moja sytuacja w duzym skrocie 1)to ja najpierw zwrocilam na niego uwage on mi sie spodobal 2)po miesiącu znajomości powiedzial ze nie moze mi zaoferowac nic wiecej oprócz przyjaźni 3)przyjęłam ta propozycje bo bardzo mi na nim zalezalo(zależy)4) przyjaznilismy sie tak przez kilka miesiecy az do sylwestra- wtedy to wszystko sie jakos wymknelo spod kontroli zachowywalismy sie zupelnie jak nie tylko przyjaciele(jakies dwuznaczne przytulanie sie chodzenie trzymajac sie za rece)5)no ale po tej nocy wszystko wrocilo do normy tzn znow powiedzial mi ze z jego strony to tylko przyjaźń to co ja moglam zrobic 6)kolejne miesiace- kontynuacja naszej znajomości na stopie przyjacielskiej7)a mnie bylo coraz ciezej tak sie z nim tylko przyjaznic... 8)jeszce bardziej sie do niego przywiazalam i chyba coraz bardziej sie w nim zakochiwalam...9) pamietny wieczor- pocałował mnie!!! okoliczności towarzyszace procenty 10) oczywiscie niczego wiecej miedzy nami nie ma - tylko albo az przyjaźń11) podsumowanie: wydaje mi sie ze on wie co ja do niego czuje i wie ze taka sytuacja mnie meczy i on tez przez to na swoj sposob cierpi 12)pytania czy mam dalej sie z nim przyjaznic? czy tak sie zachowuja przyjaciele?jak mam odebrac te wszystkie \"ponadprogramowe\" gesty z jego strony?czy powiedziec mu co do niego czuje ze jest dla mnie kims wiecej niz tylko przyjacielem? czy taka sytuacja ma sens?13) fakty: on jest ode mnie 4 lata starszy, jest bardzo mily, moge na niego liczyc, zawsze ma dla mnie czas itp 14)mimo wszystko nie moge sobie wyobrazic zycia bez mojego \"Przyjaciela\"...

* * * * *

Nie, nie tak zachowują się przyjaciele.
On wie, że Ci na nim zależy, ale skoro on się określił, Ty to przyjęłaś i nadal z nim przebywasz to on czuje się usprawiedliwiony w myśl zasady "chcącemu nie dzieje się krzywda". Uważa, że Tobie taka sytuacja odpowiada. To czy powinien się tak zachowywać to już inna sprawa, bo nie powinien, ale tak mu jest po prostu wygodniej. Inaczej naraziłby się (tzn. tak może uważać i tego się bać) na Twoje prośby, narzucanie się, wyrzuty itp. A tak - on jasno postawił sprawę i uważa, że skoro Ty chcesz tak cierpieć to Twoja sprawa. Oczywiście on Ci tak tego nie powie, ale w głębi duszy tak myśli.
Czy powinnaś się przyjaźnić? A czy to pytanie retoryczne? A może powinnaś zapytać: czy chcę nadal tak cierpieć? Jeśli chcesz to tak, ale nie miej nadziei, że ta sytuacja się zmieni (a nadal ją chyba masz) a jeśli nie - to nie powinniście się przyjaźnić. Na pewno znajdziesz kogoś kto odwzajemni Twoje uczucie. Powodzenia!

  Ania, 25 lat
224
22.09.2005  
Mój problem polega na tym, że zakochał sie we mnie chłopak, który poprostu mi się nie podoba, traktuję go jako kumla. Zaczęło się od tego, ze zaprosił mnie na wesele, poszłam, potem on poszedł ze mną. Prawie się nie znamy bo w końcu kilka rozmów w autobusie, w drodze do Warszawy, dwa wieczory na weselach i jeden w pubie to trochę zamało by stwierdzić,że się kogoś zna. Jednak mi to wystarczy by stwierdzić, że nie może liczyć na coś więcej niż przyjaźń. Problem w tym, że on ciągle nie chce tego przyjąć do wiadomości, cały cza traktuje mnie jak przyszłą, lub nawet obecna dziewczynę. Może powinna zerwać całkiem kontakt, ale to nie mozliwe, mieszkamy niedaleko i to że wcześniej czy później sie spotkamy jest pewne,tym bardziej, że mamy wspólnych znajomych. Łatwiej by było, gdybym kogos miala, ale tak nie jest i to utrudnia mi sytuacje. A chłopak wielokrotnie jest bardzo uciążliwy i z tym kontaktem nieraz poprostu przesadza. Np. twierdzi, że rozumie, że nic między nami nie będzie, po czym dostaję sms typu: Słoneczko moje itd. itp... Po za tym jest jeszcze jeden problem chlopak codziennie pije piwo i to w sporych ilościach, wszelkie wazne rozmowy zawsze zaczyna po piwie (on uważa, że wszystko jest ok, ja wiem, że nie jest ok, bo piwo można wypić, jedno, dla towarzystwa, góra dwa, ale nie dziennie w granicach 8 - 10 i to samemu tak poprostu). Zresztą boję się, że przez to, że go odrzucam, daję kosza on smutek topi w piwie. Żal mi go bo ma 26 lat, a życie spędza na pracy(jego szef też go ciągle na piwo wyciąga, jakiś chory układ), piwie i bezczynnym towarzyszeniu koledze w pracy, jaką jest jazda autobusem (kolega jest kierowcą). Chciałabym mu pomóc, pokazać, że życie to nie tylko praca, piwo i bezczynność ale tez coś więcej, ale nie chcę by odebrał to jako moją akceptację jego zalotów. mam niestety złe doświadczenie w domu, związane z alkoholem i wim czym to grozi. Ale to nie jest najwazniejsza przeszkoda by z nim się spotykać, on poprostu mi się nie podoba, a kocha mnie bez wzajemności, znam ten ból, ale nie mogę działac pod wpływem tylko żalu, bo to jest złe.
Mam naturę taką, że z miłością podchodze do ludzi, wielu moich przyjaciół, rodzina uważają, że jestem \"za dobra dla innych\" ale ja staram się \"kochac bliźniego jak siebie samego\" tylko zwykle to zwraca się przeciwko mnie. Jednak nie chce tego zmieniać, wolę być \"za dobra\" (choć dobroc swą mam w darze od Boga), niż stracić serce do ludzi i być pustym w środku, z kamieniem zamiast serca. Może przesadzam, bo skrajnośc w skrajność to też złe, ale wiadomo o co chodzi. Dziękuję.


* * * * *

Aniu, najwyraźniej trafił Ci się chłopak żyjący zasadą "cierpliwość jest nagradzana". No cóż, bywają i tacy. Jesteś dobra i delikatna, więc nie wiem jak wyglądały Twoje z nim rozmowy, być może bałaś się go urazić i nie byłaś wystarczająco stanowcza. Mężczyzna w ogóle potrzebuje informacji wyraźnych i przekazywanych wprost, a ten typ facetów potrzebuje tego w szczególności. Zwykle radzę, żeby takie rozmowy przeprowadzać mówiąc w pierwszej osobie np. ja nie mogę z Tobą być itp. i w sposób by ta druga osoba mogła zachować twarz. Oczywiście teraz też możesz w pierwszej osobie mówić (bo to mu wytrąci argumenty z ręki) ale chyba trzeba też bardziej zdecydowanych kroków. Powiedz mu wyraźnie, że nie życzysz sobie związku z nim, nie utrzymuj kontaktów z własnej inicjatywy, nie pokazuj mu świata - on to potraktuje jako zachętę do spotkań i nie uwolnisz się od niego. Trudno, niech dorasta samodzielnie. Jeśli się spotkacie- cóż, siła wyższa, byle nie dążyć do tego i nie dać się na spotkanie namówić. W skrajnej sytuacji możesz nie odbierać telefonów od niego, nie odpisywać na smsy. Inaczej każdy Twój krok zinterpretuje na swoją korzyść. Nie bój się, że wyjdziesz na osobę niekulturalną - to on nie potrafi zrozumieć i uszanować Twojego stanowiska.

  Aga, 17 lat
223
21.09.2005  
kocham mojego przyjaciela! wiem prawie na pewno ze on nic więcej do mnie nie czuje Czy jest sens mu o tym mówić? boje się że w ten sposób strace jego przyjaźń ale z drugiej strony bardzo trudno jest mi z tym żyć...

* * * * *

Jeżeli wiesz, że on nic nie czuje to nie warto tracić przyjaźni. On pewnie będzie chciał rozluźnić Wasze kontakty, przestraszy się, że będziesz się narzucać i zniknie z Twojego życia. Nie ma zatem sensu takie wyznanie, nic dobrego nim nie osiągniesz, wprost przeciwnie. Ale Ty też nie męcz się przebywaniem w jego towarzystwie i tłumieniem w sobie uczucia. Może dopóki nie "dojdziesz do siebie" staraj się go - na ile to możliwe - unikać? W ten sposób jest szansa, że po jakimś czasie Ci przejdzie i uratujesz Waszą przyjaźń.

  Aneta, 14 lat
222
21.09.2005  
a wiec ...jestem zakochana...w chlopaku..ale nie potrafie mu tego napisac na gg...mieszkamy daleko od siebie...booje sie ze go wiecje nie zobacze...a bardzo mi na nim zalezy..!!co mam zrobic ?

* * * * *

Jak mu to napiszesz to na pewno go więcej nie zobaczysz. Zobacz odp. nr 18 i 74.

  Ania, 18 lat
221
21.09.2005  
Znamy się już ponad 5 lat. Kiedy go poznałam miałam 13 lat, on 17. Teraz mam 18, on 22. Początkowo był moim drużynowym, ponieważ należałam do drużyny harcerskiej, którą prowadził w mojej szkole. Ze względu pełnionej funkcji (byłam jego przyboczną) zaprzyjaźniliśmy się. I w pewnym momencie stwierdziłam, że jednak sama jego przyjaźń mi nie wystarcza. Z każdą zbiórką, z każdym biwakiem utiwerdzałam się w przekonaniu, że on jest dla mnie kims więcej niż przyjacielem. Niestety po 2 latach wyjechał na studia 120 km, od naszej miejscowości. Ja objęlam po nim drużynę. Niestety moja młodsza siostra ciężko zachorowała, tata od nas odszedł, kończyłam gimnazjum i wszystko to spowodowało, że nie mogłam zająć się drużyną i po jakims czasie ona się rozpadła. Ja zrezygnowałam z harcerstwa. Z moim przyjacielem w tym czasei też juz prawie nie utrzymywaliśmy kontaktu, nie mówiąc już o przyjaźni.Wszystko prysło. W grudniu ubiegłego roku wróciłam do harcerstwa. Wstąpiłam do drużyny mojej przyjaciólki. Pojechaliśmy na biwak. On też tam był. Cały biwak spędziłam z nim. Wszystko robiliśmy razem. Nie mogłam się nim nacieszyć. On też dawał mi do zrozumienia, ze mnie lubi... Potem przez caly rok szkolny pisaliśmy do siebie meile, sms-y, ponieważ on nadal byl daleko. Czasem przychodził po mnie do szkoły (jesli był w domu wtedy). Moja miłość kwitła. Aż do czasu kiedy w końcu postanowiłam napisać mu meila, że zależy mi na nim. Długo zwlekał z odpowiedzią aż wreszcie napisał mi, że to nie ma sensu, że on nas w żaden sposób nie widzi, może dlatego, że jest starszy a może z innego powodu. Długo płakałam... Nadeszły wakacje. Zlot hufca. Był tam, ale tylko kilka godzin. Nie udało nam się porozmawiać. Po zlocie spotkaliśmy się, Poszliśmy na spacer. Powiedział, że nagrał dla mnie płytę. Gdy wróciłam do domu zaczęłam jej słuchac i popłakałam się. Potem był kolejny biwak. Kolejny biwak spędzony z nim. Razem jedliśmy, razem myliśmy się, chodziliśmy na spacery, opiekowal się mną gdy zachorowałam. Pozwalał mi się przytulać. Był blisko... Powiedział nawet, że mu się podobam. Byłam szczęsliwa. Po tym biwaku było ognisko, na temat bliskości. Wracając z niego pierwszy raz wziął mnie za rękę... Spytałam go potem w meilu czy TO jednak ma sens. I on napisał, że nie che kolejnego zawodu, że on już chyba nie potrafi idealnie się zakochac, ale, że jesli chcę, to żebym wzięła go na próbę. Przyszedł następnego dnia i poszlismy na spacer. I wtedy powiedział, że chyba nie ma sensu taki związek, ze dookoła jest wielu mlodszych facetów, fajniejszych. Ja milczałam. Było mi źle, bo kolejny raz narobił mi nadziei. Albo sama jej sobie narobiłam. Zlapał mnie za rękę. Ale ja wyrwałam się i powiedziałam, że nie może tak być, że nie moge z nim iśc za rękę, skoro nie jest moim chłopakiem. Potem wyjechał w góry z naszymi wspolnymi przyjaciółmi. W trakcie tego wyjazdu jeden z naszych przyjaciół zaoferował, że porozmawia z nimna TEN temat i trochę mu powie o tym jak to z boku wyglada. Dostalam list. ucieszyło mnie, że mimo wszystko napisal do mnie. Spytal sie czy jestem gotowa porzucic dotychczasowe zycie i zaczac nowe? Napisal sentencje po łacinie, napisał, że ma nadzieje, ze ma jakies szanse u mnie. Wrócił kiedy z naszego miasta wyszła piesza pielgrzymka na Jasną Górę. ja pielgrzymowałam duchowo. I on pielgrzymował ze mną, Codziennie wieczorem chodził ze mną na apele jasnogórskie do kościoła. Było mi tak dobrze. Po apelach chodziliśmy na spacery. Rozmawialiśmy. Powiedział, że damy radę z moją maturą i studiami. Pewnego razu jak szliśmy złapał mnie za rękę, i mocno trzymał. Już nie wyrywałam się. Potem mnie przytulił. Byłam taka szczęśliwa. Ale potem kolejny raz zostawił mnie i wyjechał. Tym razem do Krakowa. Nie dawał znaku życia. Odezwał sie dopiero po powrocie. Wyruszlyśmy na wycieczkę rowerową. Znowu mogłam być blisko niego. I znów było mi dobrze. Ale tylko dwa dni, bo wyjechał daleko... Za granicę... na miesiąc... Pisze meile co dwa dni. Pisze w nich: \"Kochana Aniu\", \"Tęsknię za Tobą\", \"Myśl o mnie czasem\", \"Myślę o Tobie\", \"ściskam\" .... Ale ja nie wiem co to oznacza. Czy teraz już powinnam być szczęśliwa? Czy on w końcu zaczyna odwzajemniać moje uczucia? Co mam dalej robić? Czuję się taka zagubiona w tym wszystkim...

* * * * *

Rzeczywiście zagmatwane to wszystko.... Ciężka sprawa. Mam nadzieję, że już możesz być spokojna o to uczucie, bo dość już przeszłaś. Mam nadzieję, że chłopak dojrzał i liczy się z Twoimi uczuciami. Nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci na Twoje pytanie. Poczekaj aż wróci, to już niedługo. Zobacz jak będzie po powrocie. Jeśli jednak nadal będzie Cię raczył taką huśtawką to chyba trzeba zdecydowanie się z nim rozmówić. Ty nie jesteś zabawką. Nie można się decydować na bycie z kimś jeśli nie ma się poważnych zamiarów, nie można nikogo krzywdzić swoim wiecznym niezdecydowaniem. Nie można dopuszczać się takich gestów jeśli chodzi tylko o koleżeństwo. Życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki!

  Paweł , 22 lat
220
21.09.2005  
(pytałem 11-08-2005) Dzięki . Wiesz ale właściwie nie za dużo mi pomogłeś wszystko co napisałeś to ja właściwie wiem nigdy nie myślałem o dziewczynie jak o żywej maskotce , a gdy \"startuję\" sobie sprawę , że związek który dziś chce zacząć może za jakieś 2-3 lata zostać zaligizowany wiem o tym nie mam nic przeciwko więcej chciałbym by tak było . Co wiecej doskonale zdaję z sobie sprawę , że w każdym żwiązku oprócz chwil gdy się dobrze bawisz , Są też te dużo trudniejsze akceptuję . NIGDY NIE POWIEM DZIEWCZYNIE ŻE CHCE Z NIĄ BYĆ JEŚLI NIE PRZYJMĘ ZAŁOŻENIA ZE MOŻĘ TO BYĆ MOJA PRZYSZŁA. Naprawdę traktować chce kogoś poważnie nie zmuszać do niczego .
Dlaczego więc Bóg inni znacznie mniej poważnie traktującym swój związek daje kogoś a mi nie nierozmienie tego ? Ja napawdę jestem bardzo ostrożny nie chce nikogo krzywdzić .


* * * * *

Cieszę się, że tak do tego podchodzisz :)
Dlaczego innym daje? Nie wiem. Szczerze. To odwieczny i stary jak świat problem. Zastanawiałam się na nad tym do 26. roku życia. Może dlatego, żebyśmy miłości nie rozmieniali na drobne tylko zachowali ją dla tej właściwej osoby? A może chce byśmy doświadczyli czegoś by później innym pomagać i innych rozumieć? Może mamy jakąś misję do spełnienia? Jeśli Ci to pomoże to zobacz odp. nr 56 - tam pisałam o samotności. To jeden z problemów wobec których jestem bezradna. Kiedyś spytamy o to Boga. On patrzy "szerzej", w innej perspektywie niż my i wie dlaczego nam akurat w tym czasie nie daje tego czego chcemy. Ale On na szczęście to wie. Życzę Ci powodzenia w odnalezieniu swojej połówki!

  Dorota, 14 lat
219
20.09.2005  
Poznałam pewnego chłopaka który jest ode mnie 3 lata starszy... Już po kilku spotkaniach powiedział mi, ze mnie kocha, ja nie odwzajemniłam tego uczucia, chciałam go zaswatać z moja koleżanką, na początku ona chciała z nim chodzić, ale poźniej jej sie odwidziało i twierdzi ze się tylko kumplują i nic więcej by nie chciała, ale za każdym razem gdy wiem ze się spotykają czuję ukłócie w sercu.... jestem zazdrosna o tego chłopaka, pomimo że nic do niego nie czuję... nie wierze też w prawdziwośc jego słów, ale naprawde nie radze sobie z zazdrością... Dlaczego tak czuję, skoro nie kocham tego chłopaka? Co powinnam zrobić?

* * * * *

A może odmówiłaś mu z przekory?
Albo wystraszył Cię zbyt szybkim wyznaniem uczucia i uciekłaś? To normalna reakcja. Niewykluczone, że gdyby tego nie zrobił, tylko powoli się do Ciebie zbliżał Twoja reakcja byłaby inna? A może Ty po prostu nie masz chłopaka a byś chciała i stąd te ukłucia w sercu gdy widzisz swoją koleżankę z facetem? To są możliwe przyczyny. Trudno, stało się. Widocznie tak miało być. Czekaj na swoje szczęście i módl się o swoją miłość: [zobacz]

  brak, 19 lat
218
20.09.2005  
Witam,Szczęść Boże.W moim życiu nastał bardzo trudny czas,a trudnośc jego dotyczy relacji,relacji z dziewczynami i jedną konkretną.wybaczcie że to tak długi tekst będzie.
Sytuacja wygląda tak...od niespełna 7 miesięcy jestem z moją dziewczyną.Chociaż zaczeliśmy chodzić ze sobą znająć sie w sumie bardzo słabo, to przez pierwsze 5 miesięcy wszystko układało sie wprost wspaniale.Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, sporo rozmawialiśmy i zaczęliśmy mieć wspólne plany na bliższą i nieco dalszą przyszłość.To co w tym czasie było nie tak,to to że po pierwsze byłem o nią bardzo zazdrosny, nawet o jej byłych chłopaków, z kótrymi nie utrzymywała kontaktu, druga rzecz to to że wpadliśmy w pułapkę pettingu, która pociagnęła nas daleko za daleko, niemalże do właściwego współżycia.To było złamanie wyznawanych przez nas zasad, bardzo żałowaliśmy, ale niestety pomimo tego sytuacja \"awaryjna\" miała miejsce kilka razy.
Potem przyszedł czas pielgrzymki,na której byłem tylko ja, bo Ona była w tym czasie za granicą.Był to dla mnie błogosławiony czas, czas najwspanialszych jak dotąd rekolekcji, ale z drugiej strony czas niezywkle trudnych przemyśleń i wniosków. Dzięki nim zrozumiałem i dostrzegłem wiele rzeczy i aspektów, które mi nie odpowiadają w mojej dziewczynie.Wiedziałem o nich wcześniej ale dopiero teraz zaczęły mi one jakoś bardziej przeszkadzać. Zwątpiłem w swoje uczucia w stosunku do niej i pomyślałem, że to nie jest dziewczyna dla mnie, że nie będę z nią do końca szczęśliwy, że wolałbym aby nasza relacja zmieniła kształt na relację czysto przyjacielską a nie partnerską. Do tego jeszcze poznałem pewną dziewczynę, w której, nie jestem pewien, ale chyba sie zakochałem.W niej dostrzegłem ideał kobiety, ma wszystkie cechy, które wg mnie powinna mieć i brakuje jej tych cech, które w mojej dziewczynie mi nie odpowiadają.Z nią jednak, nawet gdybym był \"wolny\" nie mógłbym być, bo ona zakochana jest w kim innym, a mnie chce i traktuje jako dobrego przyjaciela, którym ja dla niej chcę być. Poznanie jej utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że ta z którą jestem,nie jest tą z którą chcę być i z którą pragnąłbym spędzić życie.[chociaż nie wiem może to kwestia impulsu, może poddaje sie emocjom, może powinienem jeszcze odczekać, zobaczyć jak się potoczy życie]
Cała ta sytuacja wprowadza mnie w zakłopotanie.Pogubiłem sie w moich myślach i uczuciach.Nie wiem co powinienem zrobić.Jak powinienm się zachowac wobec mojej dziewczyny, co jej powiedzieć?Zależy mi wciaż na niej w jakiś sposób,zależy mi na jej szczęściu i chciałbym wspierać ją jako przyjaciel, ale boję sie że gydybym z nią zerwał to nie chciałaby utrzymywac ze mna kontaktu.nie wiem co zrobić?


* * * * *

A może nie powinno się ze sobą "chodzić" gdy się wcześniej nie poznało? Gdyby ludzie zachowali kolejność, tzn. najpierw poznanie, potem przyjaźń, potem coś więcej to takich dylematów byłoby mniej. Trochę nie rozumiem jak można najpierw się zdecydować z kimś być a potem się zastanawiać czy nie zostać przyjaciółmi?
Oczywiście jeśli uważasz, że nie dogadasz się z nią to należy być uczciwym i postawić sprawę jasno. Ale nie oczekuj, że ona będzie z Tobą kontakty utrzymywać. A jak Ty byś się czuł gdyby Cię dziewczyna nagle zostawiła, bo jej nie odpowiadasz? Nie czułbyś się zraniony? Miałbyś ochotę na kontakt? Coś mi się wydaje, że Ty sam nie wiesz tak naprawdę czego chcesz, a w zasadzie chciałbyś być z tą dziewczyną, którą "uważasz za ideał" (uważaj, bo nie ma ideałów i możesz się jeszcze mocno rozczarować; czyż zresztą obecnej dziewczyny za ideał nie uważałeś?) i schlebiać sobie znajomością z obecną. Poza tym: trochę jesteś winien swojej dziewczynie poprzez przywiązanie jej do siebie przez fizyczne kontakty. Wy to robiliście razem. Więc Ty też jesteś temu winien, a nie możesz wychodzić z założenia, że w niej Ci się coś nie podoba. Tak naprawdę to ona jest osobą pokrzywdzoną: nie wziąłeś odpowiedzialności za Wasz związek i jego odpowiedni kształt jak mężczyzna, krzywdziłeś ją zazdrością a teraz chcesz ją zostawić.
Przeczytaj sobie odp. nr 25 - o przewodnictwie w związku a potem się zastanów czy w ogóle jesteś gotowy już na miłość?
A z dziewczyną załatw sprawę tak, by mogła zachować twarz i żeby nie czuła się przez Ciebie poniżona i wykorzystana. Tzn. nie zrywasz dlatego, że ona jest winna, w niej Ci się coś nie podoba itp., tylko Ty nie potrafisz z nią być. No bo chyba nie potrafisz, prawda?

  Piotr, 24 lat
217
20.09.2005  
Kilka miesięcy temu poznałem dziewczynę o imieniu Magda - 23 lata, spodobała mi się bardzo, zaczęliśmy się regularnie spotykać, poznawaliśmy się nawzajem opowiadając sobie o swoim dotychczasowym życiu. Magda otworzyła, się przede mną i opowiedziała o tym, jakie miała przeżycia, że miała chłopaka, z którym chodziła 4 lata, była z nim zaręczona, ale do ślubu nie doszło, ponieważ jemu totalnie odbiło, na jej punkcie, zaczął ja śledzić, chciał popełnić samobójstwo, oskarżającą, o to, że się z kimś spotyka.. Ja oczywiście również opowiedziałem o jej o swoich dziewczynach ze też nie miałem łatwo w życiu, ze zostałem bardzo zraniony. Pewnego dnia podczas naszej rozmowy Magda powiedział mi ze bardzo podoba się jej mój spokój, ze jej nie naciskam i bardzo sobie to we mnie ceni. Jak to usłyszałem to wiedziałem ze jestem na dobrej drodze do tego żebyśmy byli razem, zdobywałem jej zaufanie. I tak mijały kolejne tygodnie na spotykaniu się wspólnych wyjazdach, rozmowach, dając jej do zrozumienia ze bardzo mi na niej zależy. Jednak zaczęło się miedzy nami cos psuć czułem to, nie było już tak jak wcześniej Magda zachowywała do mnie pewien dystans, nie było tak cały czas jednak kilka spotkań dało mi to odczuć, bała się np. jak brałem ja za rękę w obecności jej siostry, nie chciała tego i dawał mi to jasno do zrozumienia. Innym razem tego problemu jednak nie było. Podobnych akcji było więcej z jej strony nie mogłem tego zrozumieć. Postanowiłem ja zapytać po 3 miesiącach spotykania się, czy my kiedykolwiek będziemy razem, czy jest na to szansa w przyszłości. Powiedziała mi ze zdobyłem jej zaufanie, żebym się nie martwił, wszystko jest na dobrej drodze, odpowiedziałem, że jej ufam. Jednak ta rozmowa na nie za wiele się zdała Magda nadal traktowała mnie raz tak jakbym był jej chłopakiem raz jak kolegą. Nie mogłem tego znieść wiec po 2 tygodniach znowu zapytałem, co z nami będzie. Wtedy uzyskałem odpowiedz ze jestem tylko dla niej kolegą, od początku nim byłem i tak mnie traktowała z pewnymi wyjątkami, nie mogłem się z tym pogodzić przecież wcale tak nie było to wspólne spędzanie czas, wyjazdy, całowanie, przytulanie itp. Przecież nie można był do tego podejść tak obojętnie nie traktuje się tak kolegi. Byłem załamany, siedziałem zamyślony nic nie mówiąc. Magdzie zaczęły płynąć łzy z oczu, wzięła mnie za rękę zaczęła się do mnie przytulać, mówiąc czułe słowa, nie chciała żebym wyszedł - zostałem, było cudownie, była niesamowicie czuła, jak nigdy wcześniej Zrozumiałem wtedy ze ta dziewczyna nie wie, czego czy chce żebym był jej chłopakiem czy tylko kolegą. Zaprosiła mnie też na wesele swojej kuzynki ja się zgodziłem ze z nią pójdę, ale do tego jest jeszcze trochę czasu wiec nie wiem czy dam sobie z tym wszystkim rade.
Nie wiem, co mam z tym zrobić, czy pogodzić się z myślą ze będę dla niej tylko kolegą? Czy walczyć o nią dalej, powiedzieć jej co do niej czuje, bo przecież się w niej zakochałem. Nie wiem czy to coś da, czy jest na to szansa żebyśmy byli razem?


* * * * *

Piotrze, spodobało jej się to, że jej nie naciskasz i...momentalnie zacząłeś to robić! Chyba poczułeś się pewnie i spocząłeś na laurach. Przecież Ty właśnie przez te pytania ją naciskasz! Spotykacie się dopiero kilka miesięcy, ona ma prawo nie wiedzieć co do Ciebie czuje i czy chce z Tobą być w przyszłości.
Na pewno - i tu się z Tobą zgodzę - Wasze relacje nie są czysto koleżeńskie. Moim zdaniem ona się boi słowa "kocham" z Twoich ust, tego, że będzie musiała je odwzajemnić, a nie jest na to przygotowana. Im bardziej Ty dajesz jej to odczuć tym bardziej ją to paraliżuje. Jaka jest na to rada? Paradoksalnie: zachowuj się jak przyjaciel. Daj jej taką swobodę psychiczną, żeby nie odczuwała tego nacisku, żeby poczuła pewien "luz". Ośmieli ją to i sama zacznie darzyć Cię większym uczuciem. Musi poczuć się bezpiecznie: czuć Twoje zaangażowanie ale nie ponaglanie.
Na wesele oczywiście z nią idź i ...baw się dobrze! To nie tak, że będziesz dla niej tylko kolegą, ona się Tobą nie bawi, tylko jest zagubiona. Nie musicie decydować o przyszłości już teraz prawda? Dajcie sobie jeszcze więcej czasu. Absolutnie nie mów jej teraz o swoich uczuciach, bo ucieknie!
Nie wiem czy to widzisz ale już raz przecież tak zrobiła - nie poradziła sobie z ciężarem Twojego uczucia a nie mogąc go odwzajemnić powiedziała, że traktuje Cię jak kolegę. Chcesz przerabiać to po raz drugi? Ten drugi raz może być groźniejszy i może nie zakończyć się powrotem. Daj jej czas. Opiekuj się nią, daj jej poczucie bezpieczeństwa, imponuj jej swoimi dobrymi cechami, zabieraj ją w ciekawe miejsca i nie oczekuj jeszcze deklaracji. Zapewniam Cię, że jeśli będziesz delikatniejszy szybciej doczekasz się od niej miłości. A jako lekturkę polecam "Zanim powiesz kocham" ks. Malińskiego. No i powodzenia! :)

  Marek, 18 lat
216
20.09.2005  
Witam!!
Jestem w klasie maturalnej czyli w okresie podejmowania bardzo ważnych dezyzji dotyczących mojej dalszej przyszłości. Moj broblem polega na tym, że mam uczuće że Pan mnie wzywa do siebie tzn chce zebym był księdzem. Jednym słowem czuje powołanie. I to w samej istocie nie było by żadnym problemem dla mnie a radością, gdyby nie to że mam dziewczynę, którą naprawde bardzo mocno kocham. Czuje się rozdarty nie wiem co mam robić, co wybrac??


* * * * *

Tak jak napisałam w poprzednim pytaniu: jeśli naprawdę masz powołanie Jezus znajdzie sposób, by Cię mieć dla siebie. Dziewczynie powiedz prawdę ale tylko wtedy gdy naprawdę zdecydujesz się na seminarium lub zakon. Nie możesz doprowadzić do tego by cierpiała przez Twoje rozterki; widziałam przypadki gdzie chłopak to szedł do seminarium to wracał a dziewczyna przeżywała tragedię. Najlepiej porozmawiaj z jakimś duchownym, pojedź na rekolekcje powołaniowe, spędź kilka dni w zakonie i dopiero zdecyduj. Nie możesz być jednocześnie klerykiem i mieć dziewczynę, trzeba się zdecydować. Ale nie pochopnie.
Módl się o światło Ducha św., o rozeznanie swego powołania: [zobacz]

  Agata, 19 lat
215
19.09.2005  
Moj problem nie dotyczy milości miedzy dziewczyną a chlopakiem (a może nie tylko takiej)... otóż od ponad roku czuję powolanie do zycia zakonnego. To stalo sie tak nagle i niespodziewanie, jednak mialam przed soba jeszcze rok nauki w liceum, więc nie przejmowalam się wyborem (studia - zakon), ponieważ wiedzialam, żę Bóg mi jeszcze wszytsko wyjaśni i pokieruje... zdalam mature, dostalam się na studia, jednak mocno czuje, że to nie jest ta droga. Prosilam o znaki i otrzymalam je - Bog wyraznie powiedzial mi, ze chce mnie teraz, powiedzial, w jakim zakonie... i wszystko by bylo dobrze, gdyby nie moja mama:-( Kiedy tylko powiem slowo \"zakon\" zaczyna plakać, krzyczeć, zagrozila, ze zostanie ateistką i nawet zacznie modlić się o śmierć... mówi, żebym o tym zapomniala na czas studiow ( bo wierzy, że mi przejdzie), ze mam życ normalnie. Ale jak ja moge żyć normalnie, kiedy juz nie pasuje do tego świata? Czuję potrzebe podejmowania ofiar dla mojego kochanego Pana Jezusa, pragnę byc tylko blisko Niego i dla Niego, codziennie chodze na Msze, bo po prostu potrzebuje tego i bardzo tesknie... w dodatku nikt, zupelnie nikt nie potrafi tego zrozumiec, wszyscy mowia, zebym poszla na studia, no bo przeciez studia są ważne, nigdy nic nie wiadomo... W dodatku mam chlopaka, z którym jestem już dosyc dlugo, probowalam z nim zerwac 2 razy, ale jakos nie wychodzilo - on w dodatku nie bardzo wierzy, a moje powalanie to dla niego czysta abstrakcja. Nie chcę go skrzywdzic, on wiele w życiu przeszedl, a wiem, ze mnie kocha i będzie to dla niego kolejny cios:-( Ale przecież nie mogę sie sprzeciwić jawnej woli Bozej - nie moge i nie chcę... co wiec robić?

* * * * *

Droga Agato!
Jeśli masz powołanie to nikt i nic Ci nie przeszkodzi w jego realizacji. Jezus zadba o to, żebyś była tam gdzie On chce. Ty nie możesz mieć wyrzutów sumienia, że nie zaspokoisz ambicji rodziców. Co bym Ci radziła?
Przede wszystkim udaj się do wybranego zakonu (lub jakiegoś innego jeśli do tamtego masz daleko) i porozmawiaj z jakąś siostrą o swoim powołaniu. Tak po prostu zadzwoń i się umów na rozmowę. Albo - i to chyba będzie jeszcze lepsze - pojedź na rekolekcje powołaniowe. Tam odpowiesz sobie na wiele trudnych pytań. Wpisz w wyszukiwarkę a na pewno znajdziesz.
Co do studiów: otoczenie ma trochę racji z tymi studiami, bo nie wiem czy wiesz, że jak dziewczyna idzie do zakonu a jest trochę zdolna (ma maturę na przykład) to ją od razu na studia wysyłają. I w rezultacie czy tu czy w zakonie musiałabyś się uczyć. Tu byłoby Ci łatwiej bo nie miałabyś wielu zakonnych obowiązków wynikających z reguły zakonnej no i w zakonie jeszcze byś musiała pracować. A teraz masz czas tylko na naukę. W efekcie jeśli przerwiesz studia to będzie wyglądało tak, że wyślą Cię na KUL albo UKSW w Warszawie i będziesz zakonnicą - studentką. Tak mi powiedziała mistrzyni nowicjatu w pewnym zakonie a ja nie mam podstaw jej nie wierzyć. A zatem to musisz wiedzieć. Co do chłopaka: jeśli czujesz, że go oszukujesz emocjonalnie będąc z nim to zerwij. I to teraz a nie przed samym pójściem. Przecież nie jesteś chyba z nim tylko z litości?
Jeśli jednak nie jesteś pewna powołania to rzeczywiście daj sobie troszkę czasu, jeździj na te wspomniane przez mnie rekolekcje, spędź kilka dni w zakonie. Nie stawiaj wszystkiego na jedną kartę - to fakt, że w życiu różnie bywa a Ty jesteś młoda.
Jeśli naprawdę masz powołanie to Ci ono nie przejdzie a Jezus sam się o Ciebie upomni. Życzę Ci powodzenia i polecam: [zobacz]

  Agata, 18 lat
214
19.09.2005  
witam wszystkich! mam nadzieje że mi pomożecie. Mam chłopaka od 2 lat i ostatnio zaczęliśmy się do siebie coraz bardziej cieleśnie zbliżać. Nie jest to seks ale czułe pieszczoty intymnych miejsc i zaspokajanie siebie nawzajem. Wiem że nie jest to zgodne z moją wiarą i dlatego chciałam się zapytać jak mam się z tego wyspowiadać?? Co mam powiedzieć kapłanowi?? Jak nazwać t co robimy?? I czy jest to niezachowanie czystości przedmałżeńskiej?? Proszę pomóżcie mi i odpowiedzcie na dręczące mni pytania!

* * * * *

Przesyłam Ci linka, może Ci to pomoże: [zobacz]
Co do spowiedzi: nie nazwałabym tego niezachowaniem czystości przedmałżeńskiej w ścisłym znaczeniu, gdyż tak przeważnie określa się seks narzeczonych, w związku z tym ksiądz pewnie spyta Cię kiedy ślub, a jak mniemam chyba jeszcze daleko. Powiedz tak jak napisałaś: dopuszczaliśmy się pieszczot miejsc intymnych włącznie z zaspokojeniem - tak mniej więcej. Ksiądz na pewno zrozumie o co chodzi.

  Karolina, już 18 lat
213
19.09.2005  
Witam ponownie i na wstępie przepraszam że znów zawracam głowę...pisałam (odp nr 120) jakiś czas Temu... (sprawa znajomości na odległość)Poradziliście żebym spróbowała i tak zrobiłam I odziwo:) ta moja niesamowita znajomość się rozwija Już od miesiąca rozmawiam codziennie z tym chłopakiem na gg po kilka godzin dziennie Tylko że ciągle się boję , za zrobię mu krzywdę. Czy to nie jest nieetyczne z mojej strony(takie ciągnięcie tej znajomości?). Prawda jest taka że oboje coraz bardziej angażujemy się w tą znajomość i jest nam nawet z tym dobrze Ale ja się boję że zrobię mu krzywdę... to moje uczucie jest jak miłość agape-braterskie i bezinteresowne W tym moim uczuciu nie liczę się ja a jedynie on... zaczynam się bać że poraz pierwszy tak naprawdę kocham Powinnam się cieszyć ale boję się rozczarowań. Ja już bardzo dużo przeżyłam i teraz wydaje mi się że to jest zbyt piękne by mogło być prawdziwe:(

* * * * *

No to gratuluję znajomości! Karolino, to nie jest nieetyczne! Nie wiem co czujesz tak naprawdę czy traktujesz go wyłącznie jak przyjaciela? A może to prawdziwa miłość? Poczytaj o tym w odp. nr 19 i 15. Powodzenia!

  Kasia, 18 lat
212
19.09.2005  
Dziękuję bardzo za odpowiedź (nr 179)... choć niełatwo usłyszeć (przeczytać) że Ktoś tak dla mnie ważny, na pewno mnie nie kocha :( ...ok, wiem...nie kochał i nie kocha mnie... ale jak ja mam przestać go kochać?! choć może to nie miłość, teraz już bardziej strach... przed tym, że kiedyś go spotkam, że mając w pamięci Jego słowa, już nie będę umiała zaufać chłopakowi, mówiącemu \"kochamCIĘ\"...

* * * * *

Zapewniam Cię, że jeśli zdecydujesz się być z jakimś chłopakiem mając - tak jak Ci napisałam wolne serce, jeśli będziesz z kimś naprawdę dlatego, że będziesz tego chciała, a nie na zasadzie "klina" to na wyznanie miłości zareagujesz tym samym. Tylko musisz mieć serce naprawdę wolne. Tylko nie szukaj tej miłości na siłę, ona sama przyjdzie w odpowiednim czasie. A co do "odkochania" - przeczytaj np. odp. nr 80, tam jest kilka sposobów.

  Żabcia, 19 lat
211
19.09.2005  
Zakochałam się w chłopaku, który jest ode mnie kilka lat starszy. Mamy ze sobą duży kontakt, tak jak ja jest w harcerstwie. Podczas rozmowy jest uprzejmy, widzę, że lubi ze mną rozmawiać. Chciałam go ostatnio zabrać z koleżanką na festyn, ale on nie miał za bardzo czasu (ostatnie tygodnie września ma zarezerwowane na harcerstwo). Trochę szkoda. Nie wiem czy coś z tego będzie. Wcześniej do mnie pisał SMS-y, wypytywał się o wszystko, dwa razy chciał się ze mną spotkać. Ja jedank niepotrzebnie byłam totalnie obojętna, odpowiadałam na SMS-y wymijająco. Teraz przestał do mnie wypisywać (rozmawiam z nim tylko podczas spotkań harcerskich, czasami na gg). Nie wiem czy on jest mną zainteresowany. Może nie ma teraz czasu, jest na razie pochłonięty harcerstwem. Wiem, że z innymi dziewczynami rozmawia dużo mniej i to głównie w sprawach harcerskich. Moja mama widziała ostatnio jak z nim rozmawiałam i tiwerdz, że może jest mną zainteresowany. Jedyne co wiem to, to że mnie bardzo lubi. CZY PO TYM MOŻNA WYWNIOSKOWAĆ, ŻE ON JEST ZAINTERESOWANY? Czy na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi? Jak mam z nim podtrzymać kontakt?

* * * * *

Przeczytaj odp. nr 2.

  Nieznajoma, 19 lat
210
19.09.2005  
Witam!! Mam problemy w zyciu osobistym. Nie jestem taka jaka chcialabym byc, ale moze zaczne od poczatku. Pare miesiecy temu zainteresowalam sie pewnym chlopakiem. Na poczatku bylo miedzy nami kolezenstwo. Ale ja caly czas bylam blisko niego i w koncu cos zaczelo kielkowac. W pewnym sensie zlaczylo nas towarzystwo, bo teraz mamy tych samoch przyjaciol. na pewnej imprezie on do mnie podszedl i zlapal za reke. Od tej pory bylismy niby para. Dobrze mi bylo z nim. Znajomi tez sie cieszyli z naszego szczescia. Jednak to nie byl prawdziwy zwiazek. Tzn. nie widywalismy sie zbyt czesto. Tylko na imprezach, w szkole, jakis spacer... Niby bylam zajeta, ale nie do konca bylam ta jego wybranka. W koncu nie wytrzymalam. Pewnego dnia wypomnialam mu to wszystko i sie rozstalismy... Rozeszlismy sie jako kolega i kolezanka. Caly czas mieslismy ze soba kontakt. Widywalismy sie w towarzystwie i wszystko bylo okey. jako kolega i kolezanka. Kilka dni temu dowiedziala sie, ze on sie zakochal. wyznal to mi. mysli, ze jestemy naprawde tylko na stopie kolezenskiej. ze ja sie z tego ciesze,, a ja nie moge sie zdradzic. jak tego slucham to mi jest bardzo smutno. Caly czas liczylam, ze miedzy nami sie ulozy, a tu cos takiego. Co gorsza on ja zna gdzies z tydzien. i on mowi, ze ja kocha, ze nigdy tak nie kochal. Jest szczesliwy. A ja nie wiem co mam robic. Stracilam juz sens wszystkiego. Ja go kocham!! Nie wyobrazam sobie zycia bez niego... Teraz jak go widuje i wiem to co wiem. Wracaja wspomnienia to nie moge wytrzymac, aby mu nie wyznac prawdy, ale boje sie, ze strace to co juz mam. Nadal lacza nas przyjaciele. nie chce, aby musieli wybierac miedzy mna , a nim. Potrzebuje waszej pomocy...

* * * * *

Przede wszystkim to jak ją zna tydzień to nie kocha tylko ewentualnie się zakochał, albo i to nie, bo to jeszcze za wcześnie. A co do Ciebie: współczuję sytuacji, ale nic nie możesz zrobić, bo nikogo się do miłości nie zmusi. Rozumiem, że macie wspólnych znajomych i nie chcesz z tego towarzystwa rezygnować, ale nie katuj się patrzeniem na jego szczęście ani wysłuchiwaniem jego opowieści o tamtej dziewczynie. Nie musisz z nim samym przebywać, w towarzystwie - tak, ale sama na sam z nim nie musisz. Swoją drogą skoro tamtą dziewczynę tak kocha to powinien ją towarzystwu pokazać, a z Twojej wypowiedzi wywnioskowałam że tak chyba nie jest.
Poza tym jego zachowanie wobec Ciebie nie było w porządku: nie można się dopuszczać takich gestów a później twierdzić, że traktuje się kogoś "jak koleżankę". Klasyczny numer faceta, który nie ma odwagi uczciwie zakończyć związku. Cóż robić? Na ile się da unikać kontaktu, bywać też w innym towarzystwie, żeby mieć odskocznię i nie być skazaną tylko na to i na patrzenie na niego. W żadnym razie nie mów mu co do niego czujesz, bo upokorzy Cię jeszcze bardziej, powie, że nigdy nic więcej do Ciebie nie czuł, że coś sobie wymyślasz itp. Poczujesz się jeszcze gorzej i w końcu przestaniesz bywać w swoim towarzystwie całkiem, a nie o to chodzi. Pokaż mu, że masz swoją godność, że Cię "nie rusza" i nie pozwól na to, żeby się Tobie zwierzał. Pewnie masz w tym towarzystwie jakąś bliższą koleżankę - przebywaj zatem wtedy zawsze z nią. Dopiero jak wszystkie emocje Ci opadną będziesz mogła myśleć o przyjaźni z nim - przeczytaj sobie jeszcze odp. nr 7.

  Aga, 16 lat
209
19.09.2005  
CZy wszystkie grzechy-uczynki 6 przykazania są ciężkie? CZy gesty, które podejrzewamy że wywołają podniecenie, ale nie mają takiego celu też są grzechem? ostatnio rozmawiałam o tym ze swoim chłopakiem, powiedziałam żeby nie całował mnie w ucho, bo mnie to podnieca, a on powiedział że jego czasem nawet podnieca to jak się do mnie przytuli jak się długo nie widzimy. A więc jak to jest?

* * * * *

No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak polecić Ci tego linka: [zobacz]

  monika, 21 lat
208
19.09.2005  
WITAJ. OD JAKIEGOŚ CZASU MAM PEWIEN PROBLEM.. DOTYCZY TO SFERY UCZUCIOWEJ. OD KILKU LAT ZNAM FAJNEGO FACETA JEST STARSZY ODEMNIE O 15 LAT NALEŻYMY DO JEDNEJ WSPÓLNOTY. W TYM ROKU NA POCZĄTKU LIPCA BYLIŚMY U NIEGO NA OGNISKU I WTEDY WSZYSTKO SIE ZACZEŁO. SPOJRZAŁAM NA NIEGO INACZEJ POPROSTU SIE ZAKOCHQAŁAM. PO JAKIMS CZASIE NAPISAŁAM MU SMSA I POPROSTU POWIIEDZIAĄŁM MU O SWOIM UCZUCIU. NAPISAŁ MI ZE NIE MOŻEMY BYĆ RAZEM I TAKIE TAM ŻE MNIE PRZEPRASZASZA ALE NIE. RAZEM BYŁYŚMY NA PIELGRZYMCE LUDZIE UWAŻALI NAS ZA PARE. BYŁO CAŁKIEM FAJNIE ALE PIELGRZYMKA SIE SKOŃCZYŁA PO PIELGRZYMCE POWAZNIE Z NIM POROZMAWIAŁĄM ALE NIC Z TEGO NIE WYSZŁO. 1 WRZEŚNIA WYBRAŁYŚMY SIE NA PIWO Z PRZYJACIÓŁMI. TROCHE ZADUZO SOBIE POZWOLIŁ KOLEŻANKI SOBIE POSZŁY AJA Z NIM SAMA ZOSTAŁM. ZACZELIŚMY SIE CAŁOWAĆ I POSUWAC CORAZ DALEJ. DZIEKI BOGU DO STOSUNKU NIE DOSZŁO. WIEM ŻE ALKOHOL PRZEZ NAS DZIAŁAŁ. ZA 2 DNI JAK SIE SPOTKALIŚMY BYŁO NAM GŁUPIO ALEPRZEPROSIŁ MNIE I TAK TO SIE SKONCZYŁO. TERAZ WIEM ŻE MNIE UNIKA NIE CHCE SIE ZE MNĄ SPOTYKAĆ. JA MAM OGROMNY ŻAL W SERCU DO NIEGO NIE WIEM CZY MU TO WYBACZE ZE MNIE WYKORZYSTAŁ ALE Z DRUGIEJ SRONY GO BARDZO KOCHAM. JUZ MU NAPISAĄŁM ŻE MOZE BYĆ SPOKOJNY ŻE PORADZIŁĄM SOBIE Z UCZUCIEM DO NIEGO I JUZ MU GŁOWY NIE BEDE ZAWRAC ALE TAK NAPRAWDE NIE UMIEM SOBIE Z TYM PORADZIC TAK DOKOŃCA. CO MAM ROBIĆ????????????

* * * * *

No widzisz, mogę napisać, że sama sobie jesteś winna, ale to nic nie zmieni, bo coś już się stało. Problem wygląda tak: facet nie chciał, był uczciwy. Narzucając mu się stworzyłaś okazję, z której (w przypływie braku myślenia po alkoholu!) instynktownie skorzystał po prostu. Hormony zadziałały, szybko się pobudził. To jest mężczyzna, Moniko. On inaczej reaguje na pewne bodźce, łatwiej reaguje. Tobie nie o to chodziło, ale on to odebrał jako pewną gotowość. Głupio wyszło, na szczęście do najgorszego nie doszło. To nie on Cię wykorzystał i to nie Ty masz mu przebaczać. Wy oboje powinniście sobie przebaczyć. On Tobie również, naprawdę, bo doprowadziłaś go do takiego stanu. Nie usprawiedliwiam jego, ale zrozum, że Twoje zachowanie z boku dokładnie tak wygląda jakbyś do tego właśnie dążyła. Być może nie masz pojęcia o różnicach między kobietą a mężczyzną, zatem polecam lekturę "Płci mózgu" i "Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus".
Co robić? Unikać kontaktu, naprawdę. On na szczęście sam tego kontaktu nie pragnie, jemu też jest bardzo głupio. Im szybciej zapomnisz tym lepiej. Widocznie ten facet ma jakieś powody dla których nie chce/nie może z Tobą być. Wiem, że boli, ale musisz uszanować jego wolną wolę. Pewnie dla Ciebie Pan Bóg strzeże jakiegoś innego chłopaka.
Tymczasem próbuj o nim i o całej tej nieprzyjemnej historii zapominać. Jeśli Ci to pomoże - zmień wspólnotę. Nie wymagaj od siebie heroicznego patrzenia na niego na spotkaniach, zaciskania zębów itp. Po prostu zacznij chodzić gdzie indziej jeśli nie jesteś jeszcze na tyle silna, żeby spokojnie na niego patrzeć. Powodzenia!

  Aneta, 28 lat
207
19.09.2005  
Proszę mi powiedzieć czy niepełnosprawna dziewczyna ma szanse być kochana przez sprawnego chłopaka i czemu gdy się zakocha to burzą ten związek rodzice chłopaka?

* * * * *

Odpowiedź na pytanie pierwsze brzmi: tak.
Co do rodziców...Ręce opadają jak rodzice burzą związek młodych tylko dlatego, że coś im się w wybrance/ku syna czy córki nie podoba. Koniecznie przeczytaj odp. nr 114 - tam opisałam dokładnie ten problem.
Aneto, jesteście dorośli, sami decydujcie o Waszym życiu. Tutaj duża odpowiedzialność ciąży na Twoim chłopaku. To on powinien rozmawiać z rodzicami, tłumaczyć im, a gdy to nie pomoże - po prostu robić swoje.
To z Tobą się związał, to jego świadomy wybór, nie z rodzicami tylko z Tobą będzie żył. Niech się nie boi zranić rodziców swoją decyzją - to oni go ranią swoim podejściem do kochanej przez niego osoby. Przekreślanie kogoś dlatego, że jest niepełnosprawny jest podwójnie okrutne, niemoralne i nie przystoi - jak mniemam - katolickim rodzicom.
Czy oni nie zdają sobie sprawy, że Ty możesz zostać ich synową i jak wtedy spojrzą Ci w oczy? No, oczywiście, można od takiej synowej się odciąć tylko po co? Co to da?
Żenimy się nie dla rodziców. Nie martw się, że się nie podobasz rodzicom chłopaka. Masz swoją godność i zachowuj się wobec nich normalnie. To oni mają problem, nie Ty. Wiem, że Ciebie to bardzo boli, tym bardziej chłopak powinien być dla Ciebie oparciem. Jeśli Cię kocha naprawdę przeżyje nawet sytuację gdy oni się do niego odwrócą, powtarzam - to ich problem.
Chłopak powinien być silny i nawet nie tłumaczyć się za bardzo rodzicom: jeśli sami się utrzymujecie, jesteście pewni swojego uczucia to pozostaje mi tylko życzyć Wam wiele szczęścia i jak najmniej problemów.
Dążcie do swego szczęścia i nikomu nie pozwólcie go sobie zabrać. Powodzenia!

  Weronika, 23 lat
206
18.09.2005  
Znamy sie 8 lat, jest starszy ode mnie o 15 lat.Czy ma to szanse przetrwac?czy warto to kontynuowac.

* * * * *

Koniecznie przeczytaj odp. nr 8 i 87, tam napisałam chyba wszystko na ten temat. Szanse pewnie ma, czy kontynuować - sama oceń, ja napisałam jakie są plusy i minusy. Powodzenia!

  Rafał, 22 lat
205
18.09.2005  
Mam poważne pytanie. Mam już 22 lata a w zawiazku byłem tylko raz. Wtedy to oddałem całe swoje serce. Skończyło sie to niezbyt miło bo gdy dziewczyna zemną zerwała przeżyłem to bardzo. Mam problemy uczuciowe bardzo często, i nawet gdy wydaje mi sie ze już moge kogoś pokochac to ciągle powraca do mnie strach po ostatnim związku. Jestem osobą która niemówi za wiele choć inni raczej niesą zdania bym był małomówny. Poprzedni związek rozpdał sie dlatego iż jestem nudny- takie odniosłem wrażenie i tego sie potem dowiedziałem od mojej dziewczyny. Mam teraz dylemat bo chyba poczułem coś wobec pewnej dziewczyny w której sie zakochał mój przyjaciel. Niewiem jak w takiej sytuacji sie zachować. Czy strach i obawa przed utratą przyjaźni może blokować rozwój uczuć i działań wobec tej dziewczyny??

* * * * *

Po pierwsze - czy ta dziewczyna "chodzi" z Twoim przyjacielem? Jeśli tak to jej głowy nie zawracaj, bo w tym przypadku "strach i obawa przed utratą przyjaźni powinny blokować rozwój uczuć i działań wobec tej dziewczyny". Jeśli nie to pogadaj szczerze z przyjacielem jakie on ma zamiary i jakie ona ma uczucia względem niego i dopiero podejmij jakieś kroki. Po drugie - no, zostałeś przez dziewczynę zraniony, bardzo brzydko z Tobą zerwała, nie pozwalając Ci zachować twarzy, tylko poszukując winy w Tobie na usprawiedliwienie swojego odejścia. Tak się nie robi. Czujesz strach bo może zbyt mało czasu minęło? Albo boisz się podobnego potraktowania. Nie zawsze tak musi być. Jeśli pokochasz kogoś na tyle, że będziesz pragnął jego obecności i to pragnienie przewyższy strach to podejmiesz ryzyko. Tylko nie nastawiaj się negatywnie i nie doszukuj w tej osobie cech tamtej dziewczyny. Musisz zrozumieć, że ona będzie z Tobą z miłości i będzie obdarzać Cię szacunkiem. Taka jest prawdziwa miłość. Nie wierz w to, że jesteś "nudny" (chyba, że dziewczynie non-stop o samochodach lub piłce nożnej opowiadałeś? ;-)). Poczytaj o różnicach w psychice kobiety i mężczyzny, wiele nieporozumień bierze się z nieznajomości tej dziedziny. A po trzecie - masz dopiero 22 lata a już raz byłeś w związku, a nie odwrotnie :) Powodzenia!

  Angelika, 17 lat
204
18.09.2005  
Czy Anioły mogą przebywać na ziemi w postaci materialnej np: jako inny człowiek??? Czy jest to możliwe?? I czy Anioł w postaci nawet nie materialnej może pokochać człowieka?? (ale tak jak mężczyzna kocha kobietę i na odwrót)

* * * * *

Nie, nie mogą, w zasadzie: nie muszą - one są stworzone do miłowania Boga. Ale najlepiej porozmawiaj o tym z jakimś duchownym, ja takiej wiedzy o aniołach nie mam.

  Małgorzata F., 17 lat
203
18.09.2005  
Pokochałam człowieka którego nie znam. Parę razy rozmawiałam z nim na gg i chyba domysla się kim jestem...(czasami sam mnie zagaduje- może mu zależy?) boje się spotkania na żywo, tego że nie będę potrafiła z nim porozmawiać, ponieważ jest dojrzały i po częsci jest osobą na której chciałabym się wzorować. Boję się, że zamknię się w sobie i stracę w jego oczach... nie wiem co tym mysleć? z góry dzieki...

* * * * *

Każdy jest człowiekiem wartościowym w oczach Boga. Dlaczego uważasz, że stracisz w oczach tego człowieka? Dlaczego uważasz się za gorszą do niego? Tak nie jest. Może masz mniej lat, może jesteś mniej doświadczona, ale nie gorsza. Doradzam Ci spotkanie na żywo, bo tylko w ten sposób możesz go poznać naprawdę. Przeczytaj o tym w odp. nr 59 i 118.
Tylko co tak naprawdę masz na myśli pisząc, że jest "dojrzały"? Chodzi Ci o stan psychiczny? Jeśli tak to ok, ale jeśli myślisz o jakimś podtatusiałym internaucie, który wydaje Ci się wzorem - to stop! Żebyś sobie problemów nie narobiła! A może zaproponuj pierwsze spotkanie z koleżanką lub bratem, którzy "też go chcą poznać"? Jeśli po takiej propozycji zerwie kontakt to nie miał uczciwych zamiarów.

  Karol, 17 lat
202
18.09.2005  
POKÓJ I DOBO! Mam na imię Karol, ChodZę do II kl. LO. Jest u mnie wklasie pewna dZiewcZyna - ANKA. Od I klasy dogadywaliśmy sie, lecZ od pewnego cZasu coś sie popsuło-tracę Z nią kontakt. Chciałem ZacZąć od uśmiechów, ale Ona nawet na mnie nie patrZy, unika mnie. Jest mi bardZo Z tym źle, co mam Zrobić, jak to naprawić-POZDRAWIAM +++

* * * * *

Albo coś nabroiłeś i ona ma Ci to za złe, albo poznała kogo innego i jej głupio wobec Ciebie. Zatem Cię unika. Jeśli czujesz się nie w porządku to wyjaśnij to z nią, a jeśli nie - może uda Ci się czegoś dowiedzieć od jej koleżanek jeśli ona nie będzie chciała z Tobą rozmawiać. A może jednak będzie chciała? Powodzenia!

  Lilka, 27 lat
201
18.09.2005  
Cz to grzech wyjść za mąż z rozsądku,a nie z miłości? Pytałam się już 2 księży, oni mówią,że to nie grzech ale to mnie nie przkonuje. Przecież przed ołtarzem się mówi: ,,ślubuję ci miłość, wierność...itd.\'\',a jeżeli się wychodzi z rozsądku, to kłamie się,że się ślubuje miłość,a więc się grzeszy. I drugie pytanie. Kiedyś kochałam, teraz kocham innego chłopaka ale inaczej.Po prostu inaczej to czuje w swoim sercu niż te pierwsze kochanie. Mówię temu drugiemu chłopakowi z którym teraz jestem,że go kocham, ale tłumaczyłam mu że kocham go inaczej, że jest to miłość inna niż ta pierwsza. Czy grzeszę mówiąć komuś,że kocham inaczej, skoro pismo święte nic nie mówi o istnieniu innej miłośći, o tym że można kochać inaczej? Ja tak mówię , bo tak czuję w swoim sercu. Dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.

* * * * *

Lilko, na Twoje pytania muszę odpowiedzieć kompleksowo. Przeczytaj najpierw odp. nr 13, 15 i 19, tam mówię o miłości bez zakochania, o prawdziwej miłości i o tym "czuciu" miłości. Doskonale Cię rozumiem, że swojego chłopaka nie kochasz tak jak za pierwszym razem, no bo każdy raz jest inny. To zupełnie naturalne i to nic złego. Tak to po prostu jest. Co wcale nie oznacza, że się kocha mocniej lub słabiej lub że jakaś miłość jest gorsza. Nie, ona jest po prostu inna. Wiele zależy też od wieku (przecież inna jest miłość 18-latków, inna osób w Twoim wieku, inna 50-latków), oczekiwań, planów na przyszłość itp. Skąd pomysł, że to grzech? Natomiast nie wiem czy mówiłabym o tym swojemu chłopakowi, bo może Cię źle zrozumieć. Może myśleć, że kochasz go mniej lub, że go porównujesz do tamtego. Może więc poczuć się zagrożony i myśleć, ze tamten "nie wywietrzał" Ci z głowy. Raczej tego nie mów. Mów, że kochasz go tak jak tylko potrafisz, nie nawiązując do tamtego (w ogóle powinno się unikać mówienia "obecnym" o "byłych" - to może nawet podświadomie budzić zazdrość i niepewność).
Co do ślubu bez miłości - duchowni mieli rację, a ja Ci zaraz powiem dlaczego. Chyba jednak najpierw powinnaś przeczytać wskazane przeze mnie odpowiedzi. Bo może się okaże że Ty swojego chłopaka jak najbardziej kochasz, tylko tego nie "czujesz", albo, że nie przeszłaś etapu zauroczenia. Miłość bowiem nie jest uczuciem tylko decyzją i troską. A zatem przeczytaj a pewnie zmienisz zdanie. Nie grzeszysz więc ślubując miłość, bo nie mówisz, że będziesz nim całe życie zauroczona, tylko, że będziesz pragnąć jego dobra i się o niego troszczyć, że będziesz gotować i opiekować się dziećmi, że mu plecy natrzesz czymś rozgrzewającym jak się rozchoruje i będziesz z nim wspólnie rozwiązywać problemy i dzielić radości i że to samo przyjmiesz od niego. Do tego się zobowiązujemy w przysiędze. Inaczej chyba 90 % małżeństw byłaby nieważnych a co najmniej niegodziwych :. Powodzenia w planach małżeńskich!


Ostatnia aktualizacja: 09.06.2021, 10:11


[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej