Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
miłość czy Miłość?

Odpowiedzi na pytania

Odp: [1-50], [51-100], [101-150], [151-200], [201-250], [251-300], [301-350], [351-400],
[401-450], [451-500], [501-550], [551-600], [601-650], [651-700], [701-750], [751-800], [801-850], [851-900]
[901-950], [951-1000], [1001-1050], [1051-1100], [1101-1150], [1151-1200], [1201-1250], [1251-1300],
[1301-1350], [1351-1400], [1401-1450], [1451-1500], [1501-1500], [1551-1600], [1601-1650], [1651-1700],
[1701-1750], [1751-1800], [1801-1850], [1851-1900], [1901-1950], [1951-2000], [2000-2050], [2051-2100],
[2100-2150], [2151-2200], [2201-2250], [2251-2300], [2301-2350], [2351-2400], [2401-2450], [2451-2500],
[2501-2550], [2551-2600], [2601-2650], [2651-2700], [2701-2750], [2751-2800], [2801-2850], [2851-2900], [2901-2950], [2951-3000],
[3001-3050], [3100-3100], [3101-3150], [3151-3200], [3201-3250], [3251-3300], [3301-3350], [3351-3400],




  Magda, 21 lat
2850
18.01.2010  
mam chłopaka który ma 24 lata i jestem zakochana co mam robić?

* * * * *

Kochać dalej. A jeśli problemem jest różnica wieku(?) to poczytaj odp. nr: 8, 28, 87, 310, 916, 1253 .

  wojtek, 15 lat
2849
18.01.2010  
Ponad rok temu zakochałem się w pewnej dziewczynie z klasy...zostaliśmy przyjaciółmi..raz wyznałem jej co czuję, ona powiedziała że tego uczucia nie może odwzajemnić i przeprasza za to..Nie każdy panuję nad sercem..Ona wtedy miała chłopaka już.. ja mimo to powiedziałem jej..choć wiedziałem że szans u niej nie mam.
Miną rok odkąd wyznałem jej co czuję.. i od prawie roku ukrywam to że nadal ją kocham..a my znów jesteśmy przyjaciółmi ona ma nadal tego samego chłopaka a on ją rani..ja tylko chce by ona była szczęśliwa już wiecej nie płakała..może mam 15 lat może jestem młody nie znam życia prawdziwego, jestem nie dojrzały do miłości za głupi..ale wiem co czuję do niej..wiem że ona zasługuję na kogoś lepszego niż ja czy obecny-jej chłopak..jestem wierzący. Wierzę w Boga, w modlitwie odnalazłem pocieszenie kiedy się smuciłem bo nie mogłem być z dziewczyną którą kocham..za nią się też się modlę.. tylko nie wiem jednego.. Ja nie chce być przeszkodą w jej związku z innym.. nie wiem czy przez tą przyjaźń nie łamię jakiegoś prawa..


* * * * *

Widzisz, popełniłeś dwa błędy. Pierwszy to taki, że w ogóle pakowałeś się komuś w związek (wiedząc, że ona z kimś jest). Poczytaj o tym w odp. nr: 210, 501, 542, 583,768 i zobacz dlaczego to było złe. Po drugie: od razu wyznałeś miłość. Nawet gdyby ona była wolna to takie wyznanie na samym początku paraliżuje i zniechęca. O tym pisałam w tym artykule: [zobacz]
Rozumiem Twoje uczucie i rozumiem, że chcesz dla niej dobrze - to chwalebne. Jeśli faktycznie tamten chłopak ją krzywdzi to możesz o tym porozmawiać, bo może ona pewnych rzeczy nie widzi. Ale jeśli mimo to decyduje się z nim być to jest jej świadoma decyzja i nie możesz wpływać na jej życie. Z jakichś względów z nim jest. Jeśli będzie miała dosyć sama odejdzie, Ty nie możesz przyczyniać się do rozpadu tego związku bo w końcu ten chłopak się zdenerwuje i będziesz miał kłopoty. To co możesz zrobić to modlić się za nią, a jeśli ona zdecyduje się nadal być z tym chłopakiem - po prostu usunąć się z ich drogi. Tak, gdyż nie zrobisz niczego na siłę i tego wymaga choćby uczciwość. No i dla samego siebie, bo dlaczego masz cierpieć katując się jej widokiem? W tej sytuacji przyjaźń to nie jest dobry pomysł, pisałam o tym w tych odp.: 46, 72, 7, 1561, 1571. Przemyśl to proszę. Z Bogiem!

  Kamila, 23 lat
2848
16.01.2010  
Czy warto trwac razem dalej, kiedy się poraniło? Kiedy przez błedy młodości krzywdziliśmy siebie wzajemnie? Walczyliśmy o nas rok, o to by odbudować wzajemne zaufanie, by siebie zrozumieć. Sama nie wiem skąd w nas było tyle siły, by to przetrwać. Udało się. Ale ślady przeszłości zostają w teraźniejszości. Czasem wróci lęk. Zaufanie, chociaż odbudowane to nie jest już aż tak bezgraniczne jak dawniej. Ufam, ale zwracam uwagę na niebezpieczeństwa. Jestem szczęsliwa i spokojna, ale nie da się wymazac przeszłości. Czy warto z takim bagażem rozpoczynać wspólne życie w małżeństwie? Nie lepiej zacząć budować od nowa z kimś innym, z mądrością wyniesioną z tych doświadczeń ale bez tych zabliźnionych w sercu ran?


* * * * *

To zależy. Od tego co to było, jakie były rany, jak się goiły i - najważniejsze - na ile szczerze przebaczyliśmy i nie wypominamy sobie tego. Bo to jest podstawa. Nie ma chyba związku, w którym ludzie nie popełniliby błędów i nie poranili się. Natomiast wszystko zależy od tego jakiej sfery to dotyczyło, na ile zrozumieliśmy swoje błędy i wyciągnęliśmy wnioski. I to obie strony, bo nie można komuś przebaczyć jeśli druga osoba nie chce przebaczenia, nie uważa, że zrobiła coś złego i nie żałuje. Jeśli jednak udało się pokonać pewne rzeczy razem to jest duża szansa, że doświadczenia nas umocniły. Jeśli jednak nie, jeśli mamy do siebie nadal pretensje i czujemy żal to nie jesteśmy (jeszcze lub w ogóle) na tworzenie związku z tą osoba. Oczywiście, że przeszłości z pamięci wymazać się nie da. Ale nie chodzi o to, by zapomnieć tylko o to, by nie wracać do tego, by tak przebaczyć, by ta osoba nie czuła się ciągle winna. Jeśli to potrafimy - możemy próbować wspólnej drogi. Z Bogiem!

  Chłopak-21, 21 lat
2847
15.01.2010  
Mam 21 lat(!). Jestem chłopakiem komunikatywnym i otwartym. Jeśli mi się podoba jakaś dziewczyna, to dla mnie nie jest to żadny problem zorganizać taką sytuację gdzie możymy się lepiej poznać. Dla tego mam dużo przyjaciółek, które mi się kiedyś bardzo podobali, no jeszcze nigdy nie miałem dziewczyny. Zawsze tak wychodzi, że albo ma ona już chłopka, albo jestem rozczarowany, albo wiem że dółgo nie będziemy razem i nie chce niczego zaczynać, albo....
Moje pytanie: czy jest to w ogóle normalnie i dla czego w takim wieku nie miałem jeszcze żadnej relację z dziewczyną? Pytam, bo osobiście o takim przypadku jeszcze nie slychałem.
Z góry dziękuję za odpowiedz!
P.S. Nie czuję się powołanym do kapłaństwa.


* * * * *

"albo jestem rozczarowany, albo wiem że dółgo nie będziemy razem i nie chce niczego zaczynać, albo...." no właśnie - przeanalizuj każde z tych stwierdzeń i dokończ je pisząc dlaczego tak uważasz a będziesz znał odpowiedzi. Bo jeśli z góry zakładasz, że nie będziecie długo (dlaczego?), nie chcesz niczego zaczynać (dlaczego?), jesteś rozczarowany (dlaczego?) to w jaki sposób dajesz szanse sobie i komuś? Żeby z kimś się spotykać (albo stwierdzić, że to nie to) trzeba się poznać. Nie można się poznać robiąc takie założenia, bo wtedy nie spotykasz się więcej z tym kimś. Jeśli się nie spotykasz to jak możesz kimś się zachwycić? Nie możesz, zatem nie możesz się zakochać . I tak dalej. Polecam Ci te artykuły: [zobacz] [zobacz] Z Bogiem!

  Ania, 25 lat
2846
15.01.2010  
Witam Panią! Mam na imię Anna.Jestem dziewczyną, którą mężczyźni się nie interesują, czuję się niewidzialna będąc wśród nich.Nie jestem ładna po prostu.Wielu ciekawych mężczyzn chce się ze mną umówić gdy poznają mnie wirtualnie, przez gg,smsy. Potrafią się o mnie wytrwale starać.Scenariusz zawsze jest taki sam.Na pierwszej randce widzę, że chłopak mało na mnie patrzy, że nie podobam mu się wizualnie, zniechęca mnie to do wszystkiego, staram się jakoś z dobrą miną przetrwać do końca spotkania, nie odchodzę wcześniej aby mu nie było przykro, choć chętnie bym poszła widząc to rozczarowanie w jego oczach.Pani też jest kobietą, nie muszę więc Pani wyjaśniać jak się czuję z powodu braku urody.Staram się zdusić wszelkie pragnienia bycia w związku, bo nawet jeśli związałabym się z jakimś mężczyzną to wciąż musiałabym się martwić że nie spełniam jego wymagań wizualnych, że zrobił to z jakiegoś współczucia. Nie pozwolę na taką sytuację.Dla dobra swojego i aby kogoś nie unieszczęśliwiać . Zdecydowałam swoje życie przeznaczyć na pracę aby móc się utrzymać i wolontariat, który nada mojemu życiu jakiś sens.Czy jest możliwe, że właśnie do takiego życia Bóg mnie powołuje? Z góry dziękuję:) Tak na marginesie:Jest Pani bardzo mądrą kobietą.Niech Bóg ma Panią i Pani rodzinę w opiece.Miło byłoby kiedyś poznać się w niebie;)

* * * * *

Aniu, Aniu, Aniu!
A wiesz, że kiedyś byłam w podobnej sytuacji? No, przez Internet nikogo nie poznawałam, bo takiej możliwości nie było, ale do 25. roku życia nigdy z nikim nie byłam. I dlatego Cię rozumiem. Ale teraz do rzeczy: nie wiem jaką masz urodę, ale jeśli Tobie (Tobie, podkreślam, nie to, że innym) coś się w sobie nie podoba to próbuj to poprawić. Malujesz się? Jeśli nie to zacznij to robić, może zmień fryzurę czy ubiór. Tylko wszystko co zmienisz musi Tobie się podobać i być w zgodzie z Tobą, tzn. Ty masz się w czymś dobrze czuć, bo nie wolno Ci zmieniać się tak, żebyś się źle czuła.
A poza tym: jeśli jakiś chłopak jest zdegustowany Twoją urodą to znaczy, że nie nadawał się na Twojego męża. Dokładnie tak. Jeśli chłopak na pierwszym spotkaniu okazuje rozczarowanie dziewczyną, nie próbując jej bardziej poznać i umówić się choćby na drugie spotkanie to nie ma o czym rozmawiać. To znaczy, że szuka "laski" a nie żony. Tak jest i tyle. Nie trzeba być pięknością, by chłopakowi się spodobać tylko zależy jaki kto ma system wartości. Wartościowy chłopak nawet jeśli uzna, że dziewczyna nie jest jego ideałem w sensie urody to przynajmniej postara się dowiedzieć jakie ona ma poglądy i czy mają o czym rozmawiać. Jeśli zaś z góry odrzuca możliwość bliższego kontaktu i skreśla ją za urodę to znaczy, że nie szuka naprawdę. To znaczy, że nie jest jeszcze na tyle dojrzały i odpowiedzialny, by wiedział co jest najważniejsze. Jasne, musi być jakiś rodzaj także fizycznej fascynacji. Jednak nie składa się na nią tylko uroda drugiego człowieka. Bo można także zachwycić się uśmiechem, głosem, spojrzeniem, sposobem bycia. A czasem niczym z tych rzeczy i dopiero po kolejnych spotkaniach zaczyna się coś dostrzegać. A czasem jest tak (częściej dotyczy to dziewczyn w stosunku do chłopaków), że w ogóle ktoś się nie podoba, ale tak dobrze się rozmawia, tak jest interesująco, że z czasem to co się nie podobało - w sensie urody- zaczyna fascynować. I największy brzydal zaczyna się po prostu podobać. Ale na to trzeba czasu i dlatego trzeba sobie dać szansę.
Aniu! Teraz koniecznie przeczytaj dokładnie ten artykuł: [zobacz] i te odpowiedzi: 1153, 1490, 421, 537, 950 tam napisałam o tym co jest ważne w takiej sytuacji jak Twoja. I pamiętaj: jeśli ktoś Cię od razu skreśla za urodę nie jest jeszcze dojrzały i nie wie co jest najważniejsze. Z czasem to się zmieni, uwierz. Dojrzalsi chłopcy na co innego zwracają uwagę. Nie wmawiaj sobie samotności tylko czekaj na prawdziwą miłość, ona przyjdzie. Z Bogiem!

  Patryk, 15 lat
2845
06.01.2010  
Witam. Nie będę owijać w bawełnę. 4 miesiące temu zakochałem sie w pewnej dziewczynie, ale, w przeciwieństwie do popzednich "zakochań" to jest prawidziwe, co potwierdzić może np. próba czasu. Widuję sie z Nią w szkole ok. raz-dwa razy w tygodniu. Ona chyba wie, że ją kocham, bo kiedyś próbowałem sie kiedyś z Nią umówić (ze 3 miesiące temu). Niby nie odmówiła wtedy ale też nie zgodziła się.Lubi mnie, ale nie czuje nic więcej.
I tutaj jest problem, bo ja dalej ją kocham i nie za bardzo wiem co zrobić. Nie chce proponować jej jeszcze raz spotkania (jakby, to powiedzieć... po prostu wiem że będzie tak jak ostatnio). Chcę ją jakoś do siebie przekonać ale też nie wiem jak. Mam trochę wiedzy teoretycznej na ten temat ale nie bardzo wiem jak ją wykorzystać w praktyce. Czytałem wiele podpowiedzi na tej stronie (chyba wszystkie na temat mojego problemu) ale żaden nie jest w stanie mi pomóc.

Z góry dziękuję za pomoc.
P.S. jeśli ma to jakieś znaczenie, ta dziewczyna nie jest jakąś "szkolną pięknością", nie ma kilkunastu adoratorów etc. Średnio też interesuje sie chłopakami. Znaczy ma paru kolegów ale woli towarzystwo dziewczyn. Ma 14 lat.


* * * * *

No nic jeszcze straconego. Rozumiem, że czytałeś podpowiedzi nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932 . Wiesz ja tam piszę tak konkretnie co należy robić np. pytać o godzinę, nauczycielkę, pożyczać książkę. Umawianie się faktycznie jest jeszcze nie na miejscu, bo to duży krok i ona może się wystraszyć. A już na pewno nie wyznawać uczuć, o czym pisałam w tym artykule: [zobacz]
Ale to pewnie wiesz. Po prostu musisz najpierw trochę ją do siebie zachęcić, "oswoić". Musisz stworzyć sytuację, w której będziecie mogli lepiej się poznać, takie sytuacje, które nie wywierają nacisku, w których ona będzie swobodnie się czuła. Nie dawaj jej do zrozumienia, że ona Ci się podoba (i tak pewnie się zorientuje) tylko tak z nią rozmawiaj jakby była tylko koleżanką. To ją ośmieli i spowoduje, że Cię polubi bez konieczności deklarowania się. I obserwuj ją. Patrz czy się uśmiecha na Twój widok, czy chętnie z Tobą rozmawia, czy nie ucieka, czy jest w stanie być z Tobą sam na sam czy zawsze otacza się ludźmi. Patrz na takie rzeczy i delikatnie próbuj nawiązywać z nią coraz bliższy kontakt. Powodzenia, z Bogiem!

  Magdalena , 28 lat
2844
05.01.2010  
Nurtuje mnie pytanie związane ze snami. Co może oznaczać światło, które pojawia się we śnie? Chodzi mi o to czy to może być np znak od Boga? To światło śniło mi się kilka razy. Raz mi się śniło, że podążam za tym światłem jak Izrealici a raz śniło mi się że nagle mnie olśniło jakby miała przyjść śmierć i trochę mnie to przeraża, czy to może oznaczać, że Pan Bóg mnie ostrzega? Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź. Magda

* * * * *

Ale przecież chrześcijaństwo nie przywiązuje wagi do snów. Nie wolno ich interpretować ani czytać senników. Sny to sny, odzwierciedlają nasze emocje, zmęczenie, obejrzane tego dnia obrazy np. widzimy reportaż o kotach a potem śni nam się kot itp. Gdy śni nam się osoba zmarła też nic to nie oznacza poza tym, że pewnie była dla nas ważna, myśleliśmy o niej. Dlatego np. w takim przypadku warto po prostu pomodlić się za jej duszę. Nie odbierałabym tego co Ci się śni w żaden konkretny sposób, ewentualnie możesz jeszcze zapytać jakiegoś księdza. Z Bogiem!

  Con, 21 lat
2843
05.01.2010  
Mam taki problem ja mam 21 i zakochałem się w starszej dziewczynie o 5 lat. Znamy się ponad rok, z jednej strony wiem że Ona nie chce młodszego z powodu wczesniejszego rozczarowania. Bardzo Ją lubie no i Ona też mnie. W sumie jak dla mnie wysyła mi czasem sprzeczne sygnały. Jeden raz w wakacje późnym wieczorem chciala sie pomodlic no a przy okazji porozmawiać, rozmawialiśmy i sie modliliśmy. Po dość długim czasie weszlismy do lasu i Ona sie bała zapytała sie czy mogę Ją wziaść pod ręke i czy mozemy wracać. Z drugiej strony ostatnio mi sie zaczela zwierzac kto Jej sie podobał, troche głupio się czułem. Ona wie że mi sie podoba. A rozmawiałem z paroma osobami na ten temat i Oni stwierdzili, że z tego co widzą to Ona teraz sie boi że będzie sama do końca życia i "szuka męża" na siłe, i jeśli mi zależy na Jej dobru to powinienem być przy niej żeby ktoś Jej nie skrzywdził(tzn. jakiś chłopak niedojżały). A mi na Niej bardzo zależy. Pozdrawiam.

* * * * *

Przedostatnie zdanie tylko w połowie może być prawdziwe: z tym, że szuka. Natomiast to, że powinieneś być przy niej to mocne… "przegięcie"? Dokładnie tak. Jeśli ona nie chce być z Tobą to w imię czego masz się tak poświęcać i katować jej widokiem bez szans na związek? Absolutnie nie! Nie martw się, że ją ktoś skrzywdzi. Jest dorosła, ma doświadczenie i wie co jest dla niej dobre. Nie jesteś gwarancją, że ona nie zrobi jakiejś głupoty ani ze jej nikt nie skrzywdzi natomiast Ty masz całkowitą pewność, że będziesz cierpieć będąc przy kimś kto Ci się podoba a z kim nie będziesz. Nie do końca się zgadzasz? A wiesz dlaczego? Bo podświadomie masz nadzieję, że jeśli będziesz ciągle w jej pobliżu to może ona zmieni zdanie. Tak myślisz: ze w końcu ona Cię dostrzeże, że Cię pokocha, że znajdziesz do niej jakąś drogę, że w końcu ją przekonasz. Nawet jeśli nie świadomie to podświadomie masz taką nadzieję.
Co ja bym Ci radziła? Ano ostateczne przekonanie się jakie jest jej nastawienie do Ciebie i decyzja: o odejściu, o rozluźnieniu kontaktów jeśli nie jest jednak Tobą zainteresowana. Proszę poczytaj też odp. nr: 8, 28, 87, 310, 916, 1253 o różnicy wieku i zobacz czego ona może się obawiać w kontaktach z Tobą. Potem możesz delikatnie nakierować rozmowę na takie tory, by się przekonać co ona myśli. I wtedy zdecydujesz. Z Bogiem!

  slomka, 33 lat
2742
04.01.2010  
A co sie dzieje z p. Kasia? : ) Wszystkiego Dobrego W Nowym Roku: )

* * * * *

Trochę problemów, trochę choroby.. Ale już jestem i dziękuję za dobre życzenia. Nawzajem!

  edzia, 28 lat
2841
03.01.2010  
Witam mam kilka pytań. Znam gostka już długi czas nie wykazywał żadnego zainteresowania moją osobą. Jestem to jestem, czasem coś zagadał ale nic poza tym. Teraz w wigilię powiedział że chciałby abym była jego dziewczyną, zgodziłam się. Na drugi dzień powiedział, że mnie kocha i było fajnie i miło dużo rozmawialiśmy słuchaliśmy muzyki i oglądaliśmy filmy i spacerowaliśmy. Tak było przez tydzień i nagle jak grom z jasnego nieba powiedział że już nie chce być za mną. A dzień wcześniej był rozbawiony i jakby szczęśliwy. Nie rozumiem dlaczego tak zrobił? Czy tylko chciał się mną zabawić, a że do niczego nie doszło to skończył ze mną? Czy może coś źle zrobiłam? A może coś ze mną nie tak? Dodam jeszcze, że jestem po trzech nie udanych związkach. Ten mnie dobił i nie wiem co mam o tym myśleć.

* * * * *

W tym wieku tak się zachował??? No, po prostu nie do wiary! W ogóle powinno Cię zaniepokoić to, że na drugi dzień wyznał Ci miłość. Miłość to gotowość do wzięcia odpowiedzialności za drugiego człowieka a czy on na drugi dzień był na to gotowy? Jak życie pokazało - nie. Zatem kłamał mówiąc "kocham". Kompletna niedojrzałość. Współczuję Ci bardzo takich traumatycznych przeżyć. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić nawet czegoś takiego. Omijaj go "szerokim łukiem", zerwij kontakty. Nie wiem czy to była zabawa czy faktycznie jakieś przejściowe emocje ale tak czy inaczej zachował się jak 10-latek. Poczekaj na prawdziwą miłość i absolutnie nie myśl, że to Ty coś zrobiłaś nie tak. Co najwyżej zbyt szybko zgodziłaś się z nim być - zabrakło etapu poznawania się, spotykania bez zobowiązań. A może po prostu chciał zobaczyć czy jesteś nim zainteresowana, czy Ci się podoba a gdy dostał to co chciał - zabawa się skończyła? Przykro mi bardzo. Módl się o uleczenie zranień i o dobrego męża. Z Bogiem!

  ania, 21 lat
2840
03.01.2010  
Witam!Ponad trzy lata temu na rekolekcjach poznałam wspaniałego chłopaka. Od kilku miesięcy jesteśmy razem. Dogadujemy się b.dobrze,myślimy poważnie o przyszłości, dzielimy wspólną wiarę,mamy te same zasady, plany,poczucie humoru. Jest jednak jeden problem i nie wiem jaką wagę mu nadać - jest on trochę poruszany na tej stronie pod hasłem "miłość bez zakochania". Czytam tam że zakochanie nie jest konieczne do prawdziwej miłości, ale że nie można wyjść za kogoś, kto nie odpowiada nam fizycznie. Chwilami wydaje mi się że wszystkie zalety charakteru i to jak mi jest dobrze z tym chłopakiem zrekompensują brak pociągu fizycznego...ale spotkałam się z opinią, że to podejście zbyt idealistyczne - mamy bowiem w sobie pewne naturalne instynkty i że w takiej sytuacji trudno byłoby mi wytrwać w wierności...Wiem że będę musiała sama podjąć decyzję, ale bardzo proszę o radę. Pozdrawiam

* * * * *

No ale on całkiem Cię nie pociąga? No nie wierzę. Nie lubisz na niego patrzeć, nie trzymacie się za rękę, nie chcesz żeby Cię obejmował? Jeśli by tak było to chłopak by nie wytrzymał. A jeśli jednak takie gesty mają miejsce to nie można mówić o braku pociągu fizycznego. Brak pociągu oznaczałby np. sytuację gdybyś czuła obrzydzenie gdyby Cię dotykał. Jest tak? Pewnie nie. Zatem bez obaw! Oczywiście samo zakochanie nie jest konieczne, natomiast zakochanie rozumiane jako gwałtowne porywy uczuciowe, drżenie rąk itp. Proszę przeczytaj jeszcze odp. nr 13 oraz 201, 646, 1120, jak również ten artykuł: [zobacz] Spokojnie, dajcie sobie czas, rozwijajcie związek. Zobaczysz, że nadejdzie czas kiedy nie będziecie wyobrażali sobie życia bez siebie. Z Bogiem!

  Tomek, 24 lat
2839
Tomek, 24 lat  
Problem ze sobą.
Nie rozumiem świata jaki mnie otacza, mam problem ze sobą. Od jakiegoś czasu nie mam pojęcia co się dzieje ze mną. Ludzie mnie nie rozumieją, jestem krytykowany często, po prostu nie rozumiem życia.
Ostatnio taka dziewczyna mi napisała i to chyba będzie najlepsza opinia opisująca mnie: "mam wrażenie, że jesteś rozgoryczonym chłopcem, który nie pracuje nad sobą i ma pretensje, że świat nie bierze go takim jakim jest". Co mam robić? Jak się zmienić? Od czego zacząć? Co jest we mnie nie tak? Nie umiem żyć.


* * * * *

Ale czego konkretnie dotyczy Twój problem? Braku pomysłu na życie, frustracji pracą, samotnością, rozczarowania dziewczynami?
Przede wszystkim: nie musisz całkowicie odpowiadać wyobrażeniom ludzi, którzy Cię otaczają. Ty sam jesteś wartościowym człowiekiem - masz określone poglądy, zasady, hierarchię wartości, plany i oczekiwania. One nie muszą być zbieżne z tym kim ktoś chciałby Cię widzieć. Oczywiście w granicach, w których nie szkodzi to komuś innemu masz prawo realizować własne wizje i być takim jaki sam sobie odpowiadasz. Inna rzecz to Twoje oczekiwania wobec kogoś. Bo ten drugi też nie ma obowiązku być takim jakim Ty chcesz go widzieć. Zastanów się co jest najważniejsze dla Ciebie i czego szukasz. Jeśli sam w sobie widzisz coś co utrudnia Ci życie - staraj się to zmienić, ale musisz to coś nazwać. Piszesz bardzo ogólnie więc nie mogę doradzić Ci czegoś konkretnego. Jeśli dotyczy to np. poczucia niskiej wartości możesz poczytać odp. nr: 421, 537, 950, 1490. Jeśli masz problem z oczekiwaniami dziewczyn przeczytaj te artykuły: [zobacz], [zobacz]Naprawdę nie wiem czego konkretnie dotyczy Twój problem, jeśli chcesz to doprecyzuj to może Ci wskażę jakiś kierunek. Z Bogiem!

  Agnieszka, 21 lat
2837
29.12.2009  
Witam!Jestem zaggubiona i mam poważby problem.Od roku jestem mezatka a moj maz bardzo sie zmienil ;Mysli ze zona jest potrzebna tylko w lozku i obowiazkach domowych takich jak pranie sprztanie gotowanie itd nie okazuje mi szacunku traktuje jak powietrze nie liczy sie z moim zdaniem okłamuje mnie i slucha tego co inni mowia a nie tego jak jest.Rodzice nagadali mu bzdur i tylko im wierzy daje im kase z nimi sie liczy a mna pomiata;Mmam dosc poradzcie mi cos bo jestem bliska depresji;

* * * * *

Jak to się stało? Jak to się stało, że rok po ślubie ktoś tak drastycznie się zmienia? Jak to się stało, że słucha rodziców a nie liczy się Tobą? Jak było przed ślubem? Jeśli było zupełnie inaczej to albo grał albo może Ty nie spostrzegłaś pewnych symptomów takiego zachowania jak np. uzależnienie od rodziców?
Co teraz robić?
Po pierwsze: przeczytaj odp. nr: 845, 147, 188,1304, 1314, 1826.
Po drugie: spokojne rozmowy z mężem odnośnie tego co się dzieje, co mu ktoś powiedział o Tobie, co się stało. Oboje musicie wyjaśniać sobie na bieżąco problemy, pretensje, wątpliwości. Musicie mówić sobie czego nawzajem od siebie oczekujecie, o Waszych potrzebach emocjonalnych tu myślę przede wszystkim.
Po trzecie: postaraj się namówić męża na takie rekolekcje małżeńskie, takie na których będziecie rozmawiać tylko ze sobą. I właśnie będziecie musieli porozmawiać i poruszyć to co siedzi w Was tak bardzo w środku. Informacje na temat rekolekcji znajdziesz tutaj: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl
Dojdziecie do tego co się dzieje i dlaczego on Ciebie nie szanuje i nie docenia. A może wchodzi tu grę jakieś uzależnienie lub np. pornografia? A może ktoś faktycznie coś fałszywego na Twój temat mu powiedział? A może rodzice rzeczywiście zbytnio się wtrącają? Tak czy inaczej takie zachowanie nie świadczy o jego dojrzałości. Bo nawet w przypadku poważnych problemów czy zastrzeżeń do małżonka należy Z NIM rozmawiać i Z NIM wyjaśniać to wszystko a nie słuchać kogoś trzeciego a już nie daj Boże źle kogoś traktować bez wytłumaczenia o co chodzi.
Dlatego rozmowa: szczera i dociekliwa. Ustalenie zasad co do stosunków z rodzicami.
I jeszcze jedno: czy Ty wymagasz i wymagałaś też przed ślubem od niego? Czy jeśli on zwala na Ciebie wszelkie domowe obowiązki to się zgadzasz na to? Tak nie można bo on będzie myślał, że Ci to nie przeszkadza. Musisz postawić granice, musicie ustalić, co on robi i nie rób tego za niego. Nie pozwalaj się upokarzać zgadzając się tylko na obsługę. Nawet jeśli Ty jeszcze nie zarabiasz i jesteś na jego utrzymaniu to nie upoważnia go do takiego stosunku do Ciebie i nie daje prawa do takich zachowań. Jesteś pełnoprawną małżonką, ślubował Ci miłość a miłość to postawa: uczciwości, szacunku, odpowiedzialności za druga osobę. I tego wymagać musisz. Z Bogiem!

  Angelika, 20 lat
2836
29.12.2009  
Witam. Piszę drugi raz i ostatni. Wiele razy odpisuje Pani na śmieszne i proste pytania a dlaczego ja odpowiedzi nie uzyskałam z Pani strony? Być może wcześniejszy wpis i pytanie w nim zawarte niejednokrotnie były już umieszczone to chciałam zaznaczyć że odpowiedź skierowana tylko do mnie jest znacznie lepsza i szybciej trafia niż samo przeczytanie odpowiedżi od innej osoby... Nie wiem czy Pani wie o co mi chodzi ale chciałam tylko to napisać i powiedzieć że jest mi przykro. Myśłałam żę to porządna strona gdzie zwracana jest uwaga na szelkiego typu pytania i nie zostają one bez odpowiedzi.... Żegnam i dziękuję za przeczytanie.

* * * * *

No cóż, bez numeru poprzedniego pytania nie potrafię się nawet ustosunkować do Twojego problemu - to po pierwsze. Po drugie: jeśli jakieś pytanie porusza w swej treści problem, na który już udzieliłam niejednokrotnie odpowiedzi to właśnie do tych odpowiedzi odsyłam, żeby nie przepisywać po raz kolejny tego samego. A jeśli w podanych odpowiedziach nie uzyskałaś dla siebie rady to może trzeba było po prostu doprecyzować swoje pytanie?

  Laura, 18 lat
2835
28.12.2009  
Witam! Po raz kolejny piszę do Pani z nadzieją, że znów mi Pani pomoże. Mam kolegę. Rok młodszy. Chodzimy do jednego LO. Znamy się od wakacji praktycznie i to większość z GG. W szkole to tylko przelotne cześć i rzadko, bardzo rzadko coś więcej. On jest poetą, piszę wiersze,ma swoją stronę internetową. I od jakiegoś czasu zaczął wysyłać mi swoje wiersze jakby do recenzji, bo ja powiedziałam mu że kiedyś pisałam i że czytam poezje, książki.
Te wiersze w większości były/są o miłości,ale zdarzały się też takie filozoficzne. Prosi o moją ocenę, moje zdanie... A ja, no cóż znam się na tym tak jak i on, albo nawet mniej, no ale zawsze mówię co sądzę o nich. I dziś dostałam kolejny bardzo wymowny, trochę w nim erotyki.. Mama go przeczytała i mówi dziewczyno on to pisze do Ciebie i o Tobie. A ja mam chłopaka i on o tym wie, bo się znają. "Poeta" do mnie bardzo rzadko pisze na GG pierwszy a jak pisze to o coś chodzi najczęściej o wiersze... Zaczął mi się zwierzać ze swoich problemów, mówi że bardzo fajnie mu się gada ze mną, że ma do mnie zaufanie choć praktycznie się nie znamy... Mama sądzi że on poprzez wiersze chce mi "pokazać"swoje uczucia.. Że ma nadzieję że ja zrozumiem, zauważę i że dam mu jakiś znak, a może ze zapytam wprost do kogo one są kierowane (bo taka myśl się narzuca po pierwszych słowach)i że wtedy on będzie mógł powiedzieć... "Poeta" nie jest typem nachalnym. Jest religijny, blisko kościoła, myśli o seminarium, taki romantyk, spokojny,ułożony chłopak. Czy ty możliwe, że mama ma rację? A jeśli tak to co ja mam zrobić? Jak się zachować, aby go nie zranić? Nie chcę tego..
"... i zakończyć muszę to pisanie i jedno zdanie tyś kochanie pozostanie w głowie mej, ja i ty, my..."
To fragment wiersza, który dziś dostałam. Wiersz ma "kształt" serca.. Jest taki inny..(Jeśli można to proszę tego kawałka fragmentu nie publikować na stronie...) Proszę o pomoc..


* * * * *

Hmm, może być tak jak mama mówi ale nie musi. Bo niestety (w tym przypadku to na szczęście, ale normalnie to niestety) często jest tak, że chłopakowi dziewczyna się podoba, fajnie mu się rozmai ale potem rezygnuje a gdy ona już się zaangażuje to słyszy, że on "traktuje ją jak koleżankę". W szczególności taki romantyczny typ jak ten chłopak może faktycznie traktować Cię jak swoją "muzę" i nic więcej. Ale to jeden aspekt. Drugi, ważniejszy jest taki, że skoro Ty masz chłopaka to oczywiście nie musisz ani Ty ani on znosić tego, że ktoś upatrzył sobie Ciebie jako swoją muzę. Bo z czasem może zrobić się niezręczna sytuacja. Czy Twój chłopak o tym wszystkim wie? Jeśli wie to jaki ma do tego stosunek? Uważa go za niegroźnego natchnionego romantyka? Jeśli tak to pół biedy i możesz mu nadal wiersze recenzować - jeśli masz na to ochotę. Jeśli zaś denerwuje go ta sytuacja albo i Ty nie masz ochoty na taką swoją role to należy jakieś kroki podjąć. Jakie? No nawet powiedzieć koledze wprost, że masz chłopaka i że nie możesz mu poświęcać tyle czasu. Jeśli on wie, że masz chłopaka i mimo wszystko (bez względu na motyw) ma z Tobą taki kontakt to może zimny prysznic mu się przyda? Widzisz, są ludzie, którzy faktycznie w innych szukają natchnienia, potwierdzenia swoich działań, po prostu potrzebują takich rozmów bez podtekstu - może on do nich należy. Ale nawet jeśli tak to musi liczyć się z tym, że ktoś nie musi mu tyle swego czasu i zaangażowania poświęcać. Musi uszanować drugą stronę. Ale jeśli Ty o tym nie mówisz to on myśli, że to Ci nie przeszkadza i nawet nie pomyśli, że to dla Ciebie jakiś wysiłek lub niezręczność. Jeśli chcesz się przekonać to może faktycznie spytaj go wprost do kogo to jest kierowane, czy do jakiejś konkretnej osoby. Jeśli przyzna się, że do Ciebie to też wprost mu powiedz to co Ci napisałam wyżej. Generalnie on wiedząc o Twoim związku ryzykuje. Ma świadomość sytuacji i ryzykując liczy się z niekorzystnym dla siebie obrotem sprawy. Jego wybór natomiast Twoje działanie ukierunkowane będzie tym jak Ty się z tym czujesz. Z Bogiem!

  Beata, 16 lat
2834
27.12.2009  
Witam:)Mam ogromny problem i nie wiem co z tym zrobić, prosiłabym o szybką odpowiedz.
Mam 16 lat, mój chłopak ma 30 lat. Znamy się od 3 lat a chodzimy ze sobą miesiąc czasu. Do nie dawna nikt o naszym związku nie wiedział spotykaliśmy się "po kryjomu". Kilka dni temu moja rodzina dowiedziała się o NAS, wszyscy są przeciwni i próbują wybić mi go z głowy- chcą za wszelka cenę nas rozdzielić. Obydwoje mieszkamy w tym samym mieście, lecz on ma rodziców w tej samej wiosce co ja babcie u której jestem co weekend. Mariusz(bo tam ma na imię) powiedział mi nie dawno co do mnie czuje(bardzo się ucieszyłam i również powiedziałam mu co do niego czuje)(bo go kocham i jestem tego pewna). Obydwoje nie mamy pojęcia co zrobić, chcemy być razem szczęśliwi. Dodam, ze pomimo swojego wieku myślę, zachowuje się itp. jak kobieta która ma już 22 lata i myśli o rodzinie,dzieciach, mężu, o przeszłości. Jedyną przeszkodą jest moja rodzina:( Chciałabym iść do niego na sylwestra lecz moi rodzice powiedzieli ze nie i chcąc mieć pewność ze się z nim nie zobaczę wywożą mnie do babci, która n ie pozwoli mi się z nim spotkać.... Co mam zrobić aby móc się z nim widywać?? Dodam jeszcze ze od małego mam z rodzicami bardzo złe kontakty....


* * * * *

Przeczytaj proszę odp. nr: 8, 28, 87, 310, 916, 1253. Generalnie nie ma nic złego w związku z osobą z która dzieli nas różnica wieku ale pod pewnymi warunkami, o których pisałam w podanych odpowiedziach. To jedna sprawa. Inna to rodzice. Widzisz, nie jest czymś dziwnym, że oni się boją o Ciebie. Bo on jest prawie 2 razy od Ciebie starszy i oni nie wiedzą jakie ma zamiary, czy Cię nie wykorzystuje, dlaczego zwrócił uwagę na tyle młodszą dziewczynę (często jest to spowodowane niedojrzałością tej strony), jak się dogadujecie. Ty na razie masz naukę i za mąż nie będziesz wychodzić, prawda? No a on w tym wieku to raczej już żony szuka. I dlatego rodzice się martwią. Natomiast uważam, że powinnaś im go pokazać, bo być może boją się bezzasadnie. Gdyby go poznali to może zmieniliby zdanie. Porozmawiaj z nimi i poproś o to, by mógł do Ciebie przyjść (albo do babci). Zapytaj też co konkretnie im się nie podoba, ale tak konkretnie a nie że nie pozwalają i koniec. Masz prawo znać powody bo albo rozwiejesz ich obawy albo oni przekonają Ciebie. Ale do tego konieczne jest poznanie. I jeszcze jedno: moja Droga! Co to znaczy, że "od małego masz rodzicami bardzo złe kontakty"? No co to konkretnie oznacza? Bo Ty też musisz wyjść od konkretów: co jest nie tak, o co są awantury, w jakim czasie i okolicznościach? Co robicie (i Ty i oni) by to zmienić? A może wystarczy po prostu mówienie spokojnie, argumentowanie a nie krzyki? Generalnie rodzice nie działają na szkodę swoich dzieci bo je kochają, dali im życie i troszczą się o nie. Natomiast miłość nie oznacza pozwalanie na wszystko. Dlatego proponowałabym więcej spokoju i rozmów - konkretnych. Wtedy przyjdzie zrozumienie i okaże się, że w zasadzie dojdziecie do tego, że o to samo Wam chodzi. Z Bogiem!

  alicja, 19 lat
2833
22.12.2009  
Serdecznie witam,
nie do końca jestem pewna, czy tutaj powinno paść takie pytanie. Czy to jest dobre miejsce, wydaje mi się jednak, że lepszego nie mogłabym znaleźć.
Od pewnego czasu jestem studentką matematyki na pierwszym roku. Na studia wyjechałam z domu na odległość około 450 km, dlatego teraz tylko na święta wracam. Kiedy jeszcze byłam w szkole śrdeniej, klasa maturalna to miałam swój własny pokoik, wieczorami zapalałam świeczkę i modliłam się, medytowałam byłam w takiej cudownej łączności przez modlitwę. Teraz nie mam tak dobrych warunkow, bo mieszkam w akademiku z dwiema innymi dziewczynami. Jest inaczej i własnie nie wiem jak mam się modlić. Nie uklęknę nagle przy łóżku podczas gdy obie coś tam robią, ktoś wchodzi i wychodzi... Wszystko jest takie publiczne, wszysyc widzą co się robi itp. Czasem staję przodem do drzwi balkonowych patrzę na krzyż ktory widać, bo niedaleko jest świątynia i w myślach się modlę. Kiedy leżę w łóżku modlę się w myślach, niesłyszalnym szeptem. Kiedy rano wychodzę, w kieszeni trzymam rożaniec i idąc przez ulice się modlę. Ale czy to wystarcza czy taka modlitwa liczy się u Pana Boga?
Bo ostatnio wydaje mi się, że jesteśmy coraz dalej od siebie.. ale może to czas próby?
Proszę Cię dobra duszo czytająca o światlo, bo gubię się w tym życiu.


* * * * *

Rozumiem Cię doskonale bo brak intymności i prywatności w akademiku przerobiłam na własnej skórze, kiedy przez 5 lat mieszkałam co roku w innym pokoju, nieraz z innymi ludźmi. Pytanie zasadnicze: czy Twoje koleżanki są wierzące? Czy też się modlą? Jeśli są wierzące to nie będzie dla nich dziwne, że się modlisz. U nas było tak, że idąc spać po prostu zamykałyśmy drzwi na klucz i jak któraś chciała to się modliła: przy łóżku, na łóżku itp. Na pierwszym roku było mi trudniej bo mieszkałam z osobami dla których modlitwa nie była czymś normalnym. Wtedy też się modliłam ale tak jak Ty starałam się jak najczęściej modlić w kościele, idąc ulicą itp. Czy to wystarczy? Widzisz, Bóg nie wymaga formy tylko treści. Ważniejsze jest żebyś z Nim rozmawiała - w takich okolicznościach i warunkach jakie masz. Oczywiście Twoja wiara może też być świadectwem dla dziewczyn w pokoju - po prostu powiedz, że teraz się chwilę pomodlisz i one to powinny uszanować np. choćby poprzez wyłączenie na moment radia. Dlatego będzie to łatwiejsze właśnie późno idąc spać lub rano po obudzeniu, kiedy jeszcze nikt niespodziewany z zewnątrz nie przyjdzie. Rewelacyjnie że masz taki widok z okna, to na pewno jest dla Ciebie ważne i Ci pomaga. Po prostu pomału przyzwyczajaj koleżanki do tego, ze się modlisz a może po jakimś czasie one same też zaczną? A może wszystkie się modlicie w ukryciu, bo Wam głupio przed sobą i okaże się, że macie taki sam problem? Módl się tak jak możesz - to na pewno jest ważne dla Boga. A nastrój - no cóż, na pewno nie taki sam jak w domu ale za to być może głębiej wykorzystasz chwile kiedy będziesz miała odpowiednie warunki? Wbrew pozorom ja czułam się bliżej Boga w takim doświadczeniu. Z Bogiem!

  Mateusz, 25 lat
2832
21.12.2009  
Witam
Od pewnego czasu podoba mi się pewna o 5 lat młodsza ode mnie dziewczyna z kościoła, do którego uczęszczam. Widzimy się na nabożeństwach i spotkaniach studenckich, z reguły 2x w tyg. Utrzymujemy kontakt jako taki, pożyczałem jej już nawet płyty z muzyką orientalną. Próbuję w miarę dyskretny sposób zwrócić swoją uwagę na nią, ale póki co bez rezultatu. Dodam, że podoba mi się zarówno jej uroda, intelekt, styl ubierania się i duża wiedza.
Modlę się o tę sprawę do Boga, aby odpowiedział, co zamierza mi w ten sposób pokazać. Naprawdę widzę w niej coś wyjątkowego, ale tak jak już czytałem - nie mogę od razu zaczynać od pochopnych wyznań i deklaracji. Dodam, że moim problemem jest również nieśmiałość i lęk przed popełnieniem gafy, zwłaszcza w relacjach damsko-męskich. Do tej pory nie mam szczęścia w tej kwestii. Albo lgną do mnie nie te dziewczyny co mają, albo nie lgną te, które powinny.
Dlatego proszę coś poradzić i wesprzeć mnie modlitwą.
Pozdrawiam serdecznie
Mateusz


* * * * *

No ale pożyczasz jej płyty ona oddaje i co? Co mówi? Podobają jej się? Prowokuj rozmowę na te tematy, może sam też coś od niej pożyczaj. Punktem zaczepienia niech będą też te spotkania, tematy, które tam są poruszane. Jak ona zachowuje się na Twój widok? Uśmiecha się, podchodzi od Ciebie, rozmawia? Czy unika kontaktu na osobności? Proszę wypróbuj jeszcze parę możliwości, o których piszę w odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932 i poobserwuj. Może potrzeba śmielszego kroku (typu zaproszenie na jakiś film o tematyce, która Was oboje interesuje?) a może faktycznie ona nie chce widzieć w Tobie nikogo innego niż kolegę. Wtedy trudno ale należy dać spokój. Natomiast trzeba mieć pewność. Proszę przeczytaj proponowane odpowiedzi i spróbuj jeszcze. No i modlitwy naturalnie nie zaprzestawaj. Z Bogiem!

  Majka, 20 lat
2831
20.12.2009  
Witam cieplutko!!
Mam na imię Majka, mam 20 lat.
Piszę, bo mam problemy, z którymi nie potrafię się sama uporać. Dotąd nigdy nie miałam chłopaka, ostatnio poznałam kogoś, kogo bardzo polubiłam i spodobał mi się:)
Problem tkwi w tym, że mam bardzo niskie poczucie własnej wartości, co powoduje, że przez cały czas tworzę wątpliwości, szukam "dziury w całym". Sama już nie wiem, czy rzeczywiście coś jest nie tak, czy są to tylko moje wymysły...
Mój problem jest jednak bardzo złożony, sądzę, że bardzo przekłada się na moje relacje z innymi ludzmi sytuacja w domu. Mój ojciec jest alkoholikiem i praktycznie nie mam z nim kontaktu, wychowuje mnie matka, z którą kontakty ograniczają się do wyzwisk i rękoczynów.
Od dziecka słyszałam od niej, że jestem nikim, nie nadaję się do niczego, nikt nigdy nie pokocha mnie, itd. Niestety walcząc z tym tak na prawdę uwierzyłam w te słowa.
Nie wiem, czy jestem w stanie dać sobie sama z tym radę. Może nie jestem gotowa na związek, ale jeśli nie teraz to kiedy?! Nie potrafię już znieść mojej samotności i co najgorsze ten chłopak nie rozumie mojego zachowania, nie wie w czym tkwi problem- widzę to, że bardzo się męczy z tym... Nie mogę znieść świadomości, że mogłabym go skrzywdzić.
Nie wiem, co robić, nie wiem co czuję, wszyscy znajomi bagatelizują mój problem i twierdzą, że wymyślam i tworzę niepotrzebne problemy i , że z takim nastawieniem zostanę na zawsze starą panną. Proszę o pomoc.
Życzę Błogosławionych i pełnych Łask Bożych Świąt Bożego Narodzenia.
Z wyrazami szacunku, Maja


* * * * *

Oj, trudna sytuacja. Proszę zajrzyj do odp. nr: 468, 484, 520, 600, 699, 1985 tam pisałam o tym jak rozmaite problemy rodzinne rzutują na późniejsze relacje. Nie uważam wcale, że wymyślasz problemy, bo faktycznie nasze doświadczenia rzutują na nasze relacje. W takiej sytuacji jak Twoja może to skutkować np. brakiem zaufania, niepewnością, brakiem też pewnych wyobrażeń kim powinien być mężczyzna w związku skoro nie miałaś ojca w domu. Chłopak, który nie miał takich doświadczeń pewnych rzeczy zrozumieć nie może bo on nie został poraniony i nawet nie wie, że można coś tak odczuwać. Dlatego jemu też daj do przeczytania te odpowiedzi.
A teraz problem mamy. Nie usprawiedliwiam jej ale musisz spojrzeć na to dlaczego są między Wami konflikty. Przyjrzyj się temu: o co, w jakiej sytuacji, kiedy najczęściej, od czego się zaczynają. Twoja mama jest osobą mocno poranioną. Może tego nie widzisz ale spojrzyj jej oczami: pewnie wcześnie wyszła za mąż a ten, który miał być ukochanym na całe życie okazał się alkoholikiem, skrzywdził i zostawił samą z dzieckiem. Jak tu nie być sfrustrowanym? Pewnie ma czterdzieści kilka lat, dorastającą córkę, którą usiłuje wychować jak najlepiej a to jest trudne bo nie ma (w żadnej dziedzinie) oparcia w mężczyźnie. I jeszcze musi sama zarabiać na wszystko. Z pewnością smutne doświadczenie, prawda? Nie chciałabyś takiego życia. I teraz: patrząc na nią z tej perspektywy rozumiesz, że może być sfrustrowana. Dlatego to co możesz zrobić to unikać sytuacji konfliktowych, powiedzieć jej czasem coś miłego, co ją dowartościuje (zobaczysz jaka będzie zaskoczona, ale jak zmieni do Ciebie stosunek!) i nie wierzyć w to co mówi o Tobie. Każdy człowiek jest kimś wartościowym ale Twoja mam w to nie wierzy bo pewnie samej siebie nie uważa za osobę wartościową skoro (być może tak myśli) mężczyzna ją zostawił i nie ma normalnego związku. A uwierz (choć może wydaje Ci się to dziwne), że w jej wieku jeszcze bardzo chce się kogoś kochać (w sensie oblubieńczym) i potrzebuje się związku. Dlatego to się przekłada na Ciebie. To nie jest prawda co mówi o Tobie, oczywiście. Ty jednak jesteś już dorosła, niebawem będziesz mieć swoją rodzinę, wyprowadzisz się. Nie ma sensu walczyć z matką, nie mają sensu kłótnie. Ty po prostu rób swoje i nie daj się sprowokować. Pokonuj jej agresję dobrocią i cierpliwością. A chłopakowi tłumacz ile możesz, rozmawiaj z nim. Przeczytaj też te odp.: 421, 537, 950, 1490 gdzie pisałam jak radzić sobie z poczuciem niskiej wartości. Pomału odbudowuj w sobie swój pozytywny wizerunek. Z Bogiem!

  Szymek, 19 lat
2830
19.12.2009  
Witam.Mam 19 lat.Dzisiaj w naszej parafi odbyła sie spowiedz przedświateczna.Dodam ,że jestem katolikiem wierzacym praktykujacym.Oboje z moja dziewczyna wybralismy sie na nia.Zanim jednak przejde do sedna sprawy chcialbym wspomniec o czyms innym.Jestesmy razem juz rok.Bardzo ja kocham.Wyznaczylismy sobie pewne zasady i sie ich trzymamy.Przez rok bylismy zawsze wobec siebie szczerze,ani jednego klamstwa,rzadne z nas nie zdradzilo,ufamy sobie bezgranicznie.Z dziewczyna zdecydowalismy sie na wspolzycie.Zrobilismy to w pelni swiadomie konsekwencji jakie to za soba niesie.Wspomne jeszcze ,że ja jestem studentem pierwszego roku fizjoterapii ,a moja dziewczyna uczy sie w liceum.Razem wyobrażamy sobie jak to bedzie za pare lat.Chcemy stworzyc razem szczesliwa rodzine i cieszyc sie zyciem.Chce jeszcze poruszyc jeden aspekt ,który bedzie w tej sprawie wazny,aspekt Boga.Szoste przykazanie,ktore mowi nie cudzoloz wedlug mnie mowi o zdradzie.Dzisiaj spowiadajac sie u ksiedza zostalem mocn o skarcony za to co zrobilem.Ksiadz powiedzial ,że popelnilem wielki blad ,że miedzy nami juz nie ma milosci ,że to nie jest to samo,że teraz juz bedzie tylko seks,seks,seks.Ja jednak interpretuje to przykazanie inaczej jak juz powiedzialem,wyspowiadalem sie z tego gdyz chcialem byc "czysty" zarowno wobec kosciola jak i Boga.Wobec Boga mysle ,że jestem bo nigdy jej nie skrzywdzilem nigdy nie zrobilem jej nic zlego,szanuje ja tak samo jak wczesniej i kocham ja tak samo jak zawsze.Staram sie byc dobrym czlowiekiem,dobrym w stosunku do blizniego bo uwazam ,że to jest wazniejsze niz zycie wedlug reguł,wedlug mnie zlych regul ktore wymysla kosciol.Ja wiem jak pokierowac swoim zyciem ,aby spelnic swoje marzenia,aby byc z nia zawze,jestem bardzo zdeterminowany i ambitny.Chcialbym jednak uslyszec od osoby patrzacej na to z boku co ona o tym mysli.Dziekuje za odpowiedz:)

* * * * *

To co ja myślę zawarłam w tym artykule: [zobacz] proszę przeczytaj razem z dziewczyną. Z Bogiem!

  Malgorzata, 29 lat
2829
19.12.2009  
Witam serdecznie. Jestem w zwiazku od 1,5 roku. Mam problem i byc moze ktos moglby podzielic sie ze mna swoja cenna rada.. Bylo miedzy mna a moim chlopakiem pieknie, bardzo mu na mnie zalezalo, czulam to na kazdym kroku. Ja tez w tym zwiazku duzo dawalam z siebie. Od ok. 3 m-cy zaczal sie inaczej zachowywac, czulam chlod, obojetnosc. To sprawilo, ze to ja zaczelam bardziej zabiegac, przytulac sie itp. Klocilismy sie kilka razy - on twierdzi, ze od czasu tych klotni "cos sie zmienilo".. Juz od kilku miesiecvy trwa ten chlod emocjonalny z jego strony - nie wiem, co robic.. Kocham go, staram sie rozmawiac, ale nie chce sie narzucac. Z jednej strony boje sie go stracic, placze, przezywam, on twierdzi, ze dalej mnie kocha, ale "cos sie zmienilo". Co mam zrobic? Rozmawialam z nim, twierdzi, ze mnie nadal kocha, ale "cos sie zmienilo". Skoro po 1,5 roku od sie oddalil, to czy to jednak ma jakis sens? Ja zabiegam, ale czuje sie z tym zle. Poza tym mam juz 29 lat, kocham go i myslalam o zalozeniu rodziny, a tu taki "zimny prysznic".. Co mam myslec o tej sytuacji? Bede wdzieczna za wszelkie rady, jest mi bardzo ciezko..

* * * * *

Pewnie najprostsze wytłumaczenie tego zachowania będzie najprawdziwsze - skończył się pewien etap. Skończyło się zakochanie, opadły emocje, wielkie gorące uczucia. Zaczęliście się bardziej poznawać, trochę przywykliście do siebie, zaczęliście widzieć nawzajem także swoje wady prócz zalet. Trochę ta miłość "spowszedniała". Czy to znaczy, że wygasa? Absolutnie. To oznacza, że przekształca się (a przynajmniej ma taki potencjał) w miłość prawdziwą, dojrzałą, właśnie w miłość a nie uczucia. Przeczytaj proszę te odp.: 273, 276, 311, 313, 356, 370i ten artykuł: [zobacz]
to zrozumiesz to dokładniej. A może jednak warto poważnie porozmawiać z chłopakiem i dociec wspólnie czy prócz właśnie zmiany etapu jest coś jeszcze, o czym on nie chce mówić? Bo jeśli nie to pewnie chodzi o emocje, których nawzajem sobie nie uświadamiacie. Teraz potrzeba po prostu pielęgnacji miłości. Robienia dobie drobnych przyjemności, dbania o siebie tak jak na początku, akceptacji i szacunku. A może chodzi o różnice wynikające z Waszej odmiennej psychiki? O tym pisałam w odp. nr: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102 i w tych artykułach: [zobacz], [zobacz]
Kłótnie są konstruktywne jeśli coś wyjaśniają a i to nie można kogoś pogrążać, mówiąc np. że ktoś robi na złość lub źle, trzeba dawać do zrozumienia, że my się z czymś źle czujemy, że nam jest przykro gdy ktoś coś robi tak i tak a nie oskarżać o złe zamiary. Chodzi o to, by tak rozmawiać, by wychodzić od własnych emocji, których druga strona nie może zakwestionować. Wtedy da się na spokojnie wszystko wyjaśnić. Z Bogiem!

  Dominika, 21 lat
2828
17.12.2009  
Droga redakcjo!
Byłam z chłopakiem 4,5 roku. To był najwspanialszy okres w moim zyciu. Jego też. Bylismy zakochani i szczęśliwi, nie widzieliśmy świata poza sobą. Związek budowaliśmy na zaufaniu, szczerości i przede wszystkim na Bogu. Mieliśmy wspólne plany i marzenia, także o rodzinie. Wszystko do momentu kiedy mój chłopak zaczął pracować,kariera stała się dla niego najważniejsza, ale rozumiałam to bo była to jego pasja, wspierałam go i cieszyłam się z jego sukcesów. Aż kiedyś powiedział mi,że nie ma sensu tego dalej ciągnąć. To było wszystko co usłyszałam po tylu latach i kilka miesięcy przed zaręczynami.Przeżyłam szok i nie potrafię się z tym pogodzić. Niedługo minie rok a ja nadal go kocham i nie umiem zapomnieć.I cały czas mam nadzieję,że będziemy jeszcze razem choć wiem,że to nie realne. Co mam zrobić by zapomnieć i zyć pełnią życia, być szczęśliwym? On był moim wsparciem, motywacją i sensem istnienia...


* * * * *

Wiesz, moim zdaniem coś musiało być przyczyną, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że sama praca spowodowała, że przestał Cię kochać. Przecież to normalne, że ludzie pracują, rozwijają hobby ale to im nie przeszkadza być z drugim. Oczywiście dla mężczyzny bardzo ważne jest by realizować się zawodowo, ale to nie jest tak, że to jedyny sens jego życia. A może było tak, że on pomylił zakochanie z miłością i gdy emocje opadły to uznał, że miłość się skończyła? Pisałam o tym w odp. nr: 273, 276, 311, 313, 356, 370. A może wchodzi w grę inna dziewczyna? Tak czy inaczej miałaś prawo znać konkretne powody rozstania. A jak teraz żyć? No na pewno jest ciężko, bo to bardzo trudne doświadczenie. Banalnie brzmi frazes, że lepiej teraz niż po ślubie ale o tyle banalnie o ile jednak prawdziwie. Widocznie on nie jest gotowy do małżeństwa, być może nie radzi sobie jeszcze z obowiązkami. Pytanie po co w takim razie Ci głowę zawracał? Ano właśnie. Ale to już pytanie do niego. Jak żyć? Dać sobie czas na żałobę, na cierpienie. Nie udawać bohatera ale też nie nienawidzić go, bo do niczego to nie doprowadzi. Przeczytaj proszę odp. nr: 80, 526, 653, 825 tam pisałam o tym co robić, by pomału zapominać i dochodzić do siebie. Modlić się przede wszystkim - o zagojenie tej rany i o innego człowieka, z którym stworzysz związek. Potrzebny jest czas i dobroć dla siebie. Daj go sobie i ufaj, że ktoś inny, ktoś kto będzie wiedział czym naprawdę jest miłość będzie Ci dany. I jeszcze jedno: pamiętaj, że nigdy drugi człowiek nie może być całym światem, nigdy nie można "świata poza sobą nie widzieć" bo to toksyczna miłość, skupiająca się tylko na jednym. I gdy tego jednego brakuje - ten cały świat się rozpada i nic nie zostaje. Trzeba by na pierwszym miejscu był Bóg, a nie drugi człowiek, trzeba mieć też inne dziedziny życia, żeby mieć punkty zakotwiczenia i źródło siły, gdy coś nie wyjdzie. Współczuje Ci bardzo i życzę prawdziwej miłości. Z Bogiem!

  Angelika, 20 lat
2827
15.12.2009  
Mam chłopaka z którym jestem półtora roku. Znamy się ponad 4 lata i chodziliśmy do tej samej klasy;) czasami ogarnia mnie wewnętrzna pustka i zastanawiam się w jednej chwili - czy to TEN na całe życie? Zależy mi na nim i jest mi z nim dobrze jednak do pełni szczęścia brakuję tego gorącego uczucia. Kocham go jednak kiedyś kochałam całym sercem innego ale on mnie oszukał. Zyję zgodnie z przykazaniami i pragnę wytrwać w czystości do ślubu i mieć męża którego będę kochała bez względu na wszystko... Modlę się o to. Co mam robić? Czy czas pokaże kto jest mi pisany? Pomocy...

* * * * *

Poczytaj proszę odp. nr: 13, 15, 906, 19, 728, 1086, 13, 201, 646, 1120. Ja często piszę, że miłość to nie jest zakochanie, to nie są gorące uczucia. One co najwyżej mogą towarzyszyć miłości i to zwykle na wczesnym etapie. Z Bogiem!

  Madzia, 17 lat
2826
15.12.2009  
Witam :) Bardzo mi się podoba ta strona, wiele ciekawych rzeczy tutaj mozna znalesc :):)
Ale nie tylko po to tu pisze. Prosze o pomoc... Moze opisze moja sytuacje. Chodzilam z chlopakiem kolo roku czasu. To byl bardzo trudny rok dla mnie. On czesto pil, mial duzo problemow przez alkochol. Nie wiedzialam co on robil na tych wszytskich imprezach. Byl czesto przylapany na klamstwie przezemnie. Zdradzil mnie. Oszukiwal mnie. Byl obojetyny czasami wobec naszego zwiazku. Wydawalo mi sie go kochalam, zalezalo mi na nim. Chcialam zmiany jakies zeby on mnie pokochal tak jak ja jego. Dla niego wazniejsi byli koledzy i dziewczyny. Bolalo mnie to bardzo, wybaczylam mu tu wszystko wierzac w to ze sie zmieni. Niestety nie zmienil sie. Nie mialam juz sil zeby z nim byc. Nie zalowalam mojej decyzji. Nie zranilo mnie rozstanie lecz to ze bylam taka glupia, nawina i ze sobie pozwolilam na takie traktowanie...
Pare miesiecy pozniej, poznalam kogos bardzo wyjatkowego. Przystojny madry, mezczyzna na ktorego nie zaslugiwala jego byla dziewczyna ktora tez go bardzo zranila. Jestesmy ze soba dopiero dwa miesiace znamy sie ponad cztery. Znamy sie juz troche, zdazylismy sie poznac. Bardzo mi na nim zalezy. Tylko ze sie boje, przez to co przeszlam bardzo sie boje koljnego zranienia. Boje sie go stracic. Jestem przewrazliwiona. Zazdrosna. Nie wiem co sie dzieje ze mna. Nie umiem sie kontrolowac. Nie chce tego. Chce byc taka dziewczyna jaka bylam kiedys. Nie umiem sie zmienic. Pawel tego napewno bardzo chce. On nie chce ze mna rozmawiac o pewnych zeczach np o naszym zwiazku bo mowi ze jestesmy ze soba za krotko zeby na takie tematy rozmawiac. Zebysmy zaczekali az ten zwiazek sie bardziej rozwinie. Nie wiem juz co mam robic :(


* * * * *

Oczywiście, zranienia rzutują na nasza przyszłość i mogą być przyczyną strachu lub obaw w nowym związku. Mnie się wydaje, że być może zbyt szybko weszłaś w nowy związek, kiedy jeszcze nie przeszło Ci tak całkiem tamto uczucie. Nie miałaś czasu dla siebie, nie poczułaś się całkowicie wolna. Do tego upokorzenia jakie przeżyłaś wtedy masz ciągle w podświadomości i boisz się zaufać temu chłopakowi. A zaufanie to podstawa związku. Co robić? Zwolnić tempo. Serio. Nie traktować tego chłopaka jako tego jedynego na całe życie ale jako chłopaka, z którym jesteś, owszem, ale życie pokaże czy jesteście dla siebie. Jak trochę wyluzujesz to i zazdrość przejdzie i swobodniej się poczujesz i będzie lepiej między Wami. Nie ma sensu katować się ograniczaniem sobie nawzajem, bo to do niczego nie prowadzi. On nie jest jeszcze "Twój" jest tylko Twoim chłopakiem. Poznawajcie się powoli, rozmawiajcie dużo, róbcie wspólnie ciekawe rzeczy, chodźcie na wycieczki. Poznawajcie swoje wartości, światopogląd, hobby. Planujcie ciekawe randki, bo nie możecie puszczać ich na żywioł i nie mieć na nich co robić - łatwo wtedy o podejrzenia - z nudów. Nie musicie żadnej decyzji podejmować już teraz. A do czego zazdrość może doprowadzić poczytaj tutaj: 24, 377, 1343, 1385. Pomalutku, spokojnie, ciesz się po prostu jego obecnością i bądź go ciekawa - tak właśnie - tego jaki jest. Trzymaj się, z Bogiem!

  paulina, 19 lat
2825
13.12.2009  
Wiem, że listy na temat miłości do osoby duchownej powtarzają się... Jednak zdecydowałam się na poruszenie tego tematu, gdyż pryzmat innych doświadczeń i udzielane rady są dla mnie nie wystarczające, jakby czegoś mi brakowało i sama nie wiem czego..... Oczywiście zapoznałam się z wielkim zainteresowaniem i uwagą z powyższymi wskazówkami i wiele z nich wzięłam do serca..., ale nie potrafię poradzić sobie z pewną syt... kilka słów o niej....CHodzi o to, że od pewnego czasu czuję to " coś " do pewnego kleryka... Poznaliśmy się na wakacjach.. później relacje się zacięśniły i zaczęliśmy się spotykać.. często do mnie dzwoni.. ... Byłam i jestem świadoma tego jaką drogą idzie.... W zasadzie pkt 10 jest niemalże idealnym odzwierciedleniem syt, w jakiej się znalazłam..tylko ja chcę postawić pyt o to czy powinnam się z tym klerykiem spotykać.., dalej utrzymując ze sobą kontakt.. naprawdę jest mi bardzo bliski.... tłumaczę sobie, że nigdy nie będziemy razem, bo lada chwila ów kleryk przyjmie święcenia kapłańskie... Z drugiej strony zastanawiam się tez nad tym jak mam reagować na jego słowa typu: w co jesteś dziś ubrana..eh.. bo, że mi prawi bardzo często komplementy to już jakoś znoszę:) wogle to jest bardzo DZIWNE..... bo tak jak pisze-raz mówi mi, że Bogu powiedział swoje /tak/ a za chwilę.... że chciałby się do mnie przytulić i takie tam.....przyznaję szczerze, że boje się i o Niego i o siebie, by nasza relacja nie posunęła się za daleko, mimo że oboje jesteśmy świadomi pewnych granic...,niemniejjednak nie jestem mu też obojętna..Darzy mnie ciepłymi uczuciami..-zrozumienia, troski, wsparcia...nie wiem co robić..nie chcę zupełni zrywać z nim kontaktu, ale nie przyjmuję do wiadomości, że mogłabym go ograniczyć.... POMOCY..;/

* * * * *

Rozumiem, że wszystkie odpowiedzi o kleryku przeczytałaś, tak? Naprawdę wszystkie? Jak nie to przeczytaj, bo może znajdziesz więcej wskazówek. Moja rada: NIE spotykać się. Bo jeśli on prawi Ci takie komplementy, jeśli chce się do Ciebie przytulać to nie jest dojrzały. Po prostu. Nie tylko do przyjęcia święceń ale jako człowiek. Nikt dojrzały nie myśli egoistycznie o własnych odczuciach tylko o drugiej osobie też. Po co robi Ci nadzieję, skoro nie zamierza z Tobą być? I tylko Ci mąci w głowie? To bez sensu. Jeśli nie możesz lub nie chcesz zerwać kontaktu to go ogranicz a gdy zapyta dlaczego powiedz z uśmiechem, że przecież potrzebuje teraz pustyni, by rozeznać przed ważnym życiowym momentem. Powinien "załapać" momentalnie o co chodzi a jak będzie udawał, że nie to tym gorzej. Nie możesz się angażować nie mając perspektyw. Nie możesz pozwolić się ranić. Poczytaj szczególnie w odp. 381 czym może się to skończyć. Naprawdę musisz ograniczyć kontakt, bo już kroczycie po granicy grzechu. Tak nie wolno i nie jest to budujące. A lada chwila on będzie księdzem i co? Jak będziesz się czuła? Poza tym tracąc czas na niego możesz przegapić naprawdę wartościowego człowieka, z którym mogłabyś być. Czy warto? Poczytaj dokładnie wszystkie pytania na ten temat i będziesz wiedziała co robić. Dla własnego dobra, dla jego dobra - ogranicz kontakt! Z Bogiem!

  Ewelina, 25 lat
2824
13.12.2009  
Witam serdecznie.
Jestem już drugi rok w moim pierwszym związku. Jednak połowa mojej rodziny jest przeciwna mojemu chłopakowi. W sumie podają konkretne argumenty i niestety prawdziwe. Przyznam się, że pasuje mi ten człowiek, pasuje mi jako przyjaciel, jako chłopak także mi odpowiada. Choć się w nim ani nie zakochałam, ani specjalnie zauroczyłam. Martwi mnie to, że on zamierza mi się oświadczyć, mówi mi o swoich planach o tym, ze mnie kocha (dość często mi wyznaje uczucia), a ja nie czuję się ani do zaręczyn gotowa, ani zbyt pewna, czy moja rodzina nie będzie chciała mi tego wyperswadować. Niby nie przejmuję się opinią innych, jednak ich rady są naprawdę konkretne i sama widzę pewne przeszkody( jak brak pracy, brak perspektyw na znalezienie czegokolwiek, mała ilość znajomych, różne podejścia do wiary). Obawiam się przyszłości. Tego, że naprawdę taka sytuacja mi bardziej odpowiada niż cokolwiek stabilnego. A wiem, że będę kiedyś musiała podjąć decyzję. I nie wiem na co powinnam tak naprawdę zwracać uwagę? Na jakie aspekty czyjegoś charakteru? A może na jakieś zachowania, które byłyby alarmujące? Dodam, że czytałam sporo książek na różne tematy, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Przyznam, że czasem owszem brakuje mi czegoś, jakiegoś poczucia bezpieczeństwa może.


* * * * *

No widzisz, bardzo ważne i zasadnicze pytania zadajesz. I widzisz, właśnie poczucie bezpieczeństwa to dla kobiety najważniejsza sprawa. To poczucie można mieć właśnie wtedy gdy ukochany ma pracę lub przynajmniej intensywnie jej szuka, ma pomysły na życie - po prostu jest odpowiedzialny i ma świadomość, że pełniąc rolę głowy rodziny zwyczajnie musi ją utrzymać. Polecę Ci te artykuły: [zobacz], [zobacz] i te odpowiedzi: 189,78, 89, 106,192, 271, 390, 728, 1021, 1050, 1059, 1278, 1309, 1407, 1728 nie wiem czy Ci to pomoże czy dobije, ale opisałam tam zasadnicze cechy mężczyzny i kobiety, których oni nawzajem od siebie oczekują. Oczywiście, nikt nie jest ideałem i nie można mieć wszystkiego. Przeczytaj, pomyśl. I co ważne: jeśli nie czujesz się jeszcze gotowa na ślub, na oświadczyny to nie zgadzaj się na siłę. Nie musisz robić czegoś tylko dlatego, że ktoś czegoś oczekuje albo że mu będzie przykro. Decyzja o ślubie to decyzja o byciu z kimś całe życie. Nie może być podjęta w pośpiechu, pod przymusem czy naciskiem. Możesz zgodzić się wtedy gdy będziesz gotowa. Dlatego nawet jeśli Ci się oświadczy lub o tym wspomni powiedz wprost, że nie jesteś jeszcze gotowa, poproś o czas, powiedz, że się boisz, że to poważna sprawa i chcesz być pewna. Nie jesteście ze sobą jeszcze bardzo długo, jesteście też młodzi. Nie trzeba się spieszyć. Możecie pobyć ze sobą jeszcze, poznając się lepiej. Wtedy i pewność będzie większa. Polecam Wam też "Wieczory dla zakochanych" - wspaniały sprawdzian dojrzałości do małżeństwa. Szczegóły znajdziesz tutaj: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl
Koniecznie pojedźcie, porozmawiacie ze sobą na wszystkie tematy. No właśnie, widzisz, czy rozmawiacie na wszystkie tematy? To ważne, by znać swoje poglądy, kompleksy, pomysły na życie. Nie może być sfer zamkniętych, spraw niedopowiedzianych. Po to są rozmowy, po to jest poznanie by zdecydować, pisałam o tym tutaj: [zobacz]
Co do rodziców: no widzisz, ich zdanie się liczy ale nie jest decydujące. To Ty znasz swojego chłopaka na tyle, że wiesz jaki jest naprawdę, wiesz to co być może inni źle odczytują. Czasem chłopak chce dobrze wypaść przed rodziną dziewczyny ale się stresuje i palnie jakieś głupstwo, zostanie to odczytane inaczej i przez ten pryzmat jest oceniany. Niesprawiedliwie. Jasne, są rzeczy z którymi się zgadzasz i sama widzisz. I nad tymi trzeba pracować. Słuchaj rodziców, tego co mają do powiedzenia, oceniaj ale nie bądź ślepo posłuszna. Możesz śmiało mówić mu czego Ci brakuje, co Ci się nie podoba i czego się boisz. W końcu masz z nim być całe życia, masz do tego prawo. Naturalnie nie mów tylko złych rzeczy, dostrzeż i zacznij od dobrych, których jest pewnie więcej skoro z nim jesteś? Poproś go, by on również powiedział co jemu się nie podoba i podyskutujcie o tym. W ogóle możesz mu podesłać te artykuły, które Ci poleciłam i porozmawiajcie o tym. Rodzina nie może wyperswadować Ci chłopaka ( z wyjątkiem gdyby to była naprawdę patologia ) bo to nie rodzina będzie z nim żyć. Pomyśl o tym co zdecydowało, że z nim jesteś, zbierz dobre i złe cechy i zastanów się co jest ważne, co najważniejsze. Czy to co Ci przeszkadza da się poprawić czy musisz to zaakceptować? Jeśli się nie da to czy potrafisz, jesteś w stanie zaakceptować bez wypominania w przyszłości? Czego to dotyczy? Zawsze mówię, że jeśli światopoglądu to ciężko, bo to najważniejsze. Ale jeśli czegoś innego to polecam jeszcze te odpowiedzi: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130. I jeszcze o rodzicach: 67, 114, 251, 207, 400, 1316,1839.
Najważniejsze byście Wy doszli do porozumienia i żeby się nie spieszyć. Prawdziwa miłość przetrwa, pamiętaj. Ty go znasz, Ty podejmiesz decyzje, ale daj sobie czas na nią. No i módl się o rozeznanie, o światło Ducha św. Z Bogiem!

  Ewelina, 14 lat
2823
10.12.2009  
Dlaczego jeszcze nie mam chłopaka?

* * * * *

Zajrzyj do odpowiedzi nr: 461,1265.

  Agnieszka, 23 lat
2822
09.12.2009  
Witam,

pisałam kiedyś, opisując moją miłość (pyt.2770). Zawsze marzyłam o tymm, by założyć rodzinę... I czekałam na oświadczyny mojego chłopaka, wyobrazałam sobie nasze wspólne życie, planowaliśmy... I po półtora roku bycia razem oświadczył się. Moja reakcja, moje uczucia w związku z tą sytuacją, zaskoczyły mnie samą...

W pierwszej chwili radość, jednak potem lęk, ogromny... Teraz minał już miesiąc i uczucia się wahają, raz się cieszę i planuję, a innym razem nie chcę ślubu! Może 1,5 roku to niewiele, ale wydaje mi się, ze dobrze się poznaliśmy. Nie było zakochania, ale budowanie miłości, tysiące rozmów, trudnych sytuacji. Wyszliśmy z tego. Jestem pewna tego chłopaka, jego dojrzałości, mądrości, miłości. Czytamy książki Pulikowskiego, Pawlukiewicza i własciwie wszystko co oni radzą dowiedziec sie i ustalic przed slubem, my wiemy o sobie od dawna. Na wieczorach dla zakochanych nie bylismy, ale przerobiliśmy książke, opierającą sie na tych sotkaniach pt. "Nas dwoje".

Bardzo często jest tak, że po prostu nie chcę brać slubu, który zaplanowalismy za rok... Nie chcę z nim zrywac, chce z nim być, żyć, ale ślub ewentualnie dopiero jak wszyscy znajomi już sie pozenią. To sie w ogóle nie zgadza z wartosciami, które wyznaję, ale takie mysli bardzo często mnie nachodzą.

Nie odwołuję ani nie przesuwam ślubu, bo wiem, ze ten lęk jest irracjonalny. Przed zareczynami byłam pewna ze tego chce na 100%. Teraz się boję, jak to bedzie, a jak on mi sie znudzi itd. Czasem mi szkoda, że nie jestem ślepo zakochana, wtedy łatwiej by pewnie było podjąc tę decyzję;) Nie bez znaczenie pewnie jest to, ze moim rodzicom sie nie udało... Nigdy nie zyłam w normalnej rodzinie i zawsze marzyłam zeby mi udało się ząłożyć taką, jakiej ja nie miałam.

Nie wiem co zrobić, myślałam o jakiejs terapii u psychologa. Cięzko tak, chciałabym się móc w pełni cieszyc zaręczynami, czasem narzeczeństwa. Proszę o pomoc.


* * * * *

Agnieszko, masz takie same przemyślenia i odczucia przed ślubem jak ja. Nie jest to nic dziwnego, a w szczególności jest naturalne w odniesieniu do osób, które nie miały pozytywnego wzoru rodziny wyniesionego z domu. Takie osoby bardziej się boją. Ja również byłam w takiej sytuacji a jednak się udało. Zapraszam Was jednak ciągle na rekolekcje o których już pisałam, to jednak jest inne od przerabiania tego na podstawie książki, to żywy kontakt, świadectwa małżeństw, opieka księdza. Pojedźcie koniecznie. Oczywiście do psychologa możesz pójść, ale nie jest to konieczne - z tego co opisujesz - jednak jak się zdecydujesz to musisz uważać, żeby nie trafić na kogoś kto Ci zamąci w głowie, musiałby to być katolicki psycholog. I daj sobie czas Agnieszka, nie bój się swoich odczuć, lęków i radości, tak będzie prawie do ślubu a przynajmniej do czasu kiedy zaczniecie siłą rzeczy zajmować się bardziej organizacją ślubu i wesela. Będzie dobrze, bo to co opisujesz oznacza, że nie bierzecie ślubu ślepo zakochani tylko bardzo dojrzale podchodzicie do tematu i widzicie rzeczywistość taką jaka ona jest. Gdyby wszyscy potrafili z taką otwartością powiedzieć o sobie, swoim wybranku i swoim związku przed ślubem, że nie jest idealny to nie byłoby tak wielu rozwodów. A po ślubie może być tylko lepiej, bo nic zasadniczo Was nie zaskoczy negatywnie natomiast pewność związku, poczucie bezpieczeństwa i wzajemne zaufanie będą procentowały. Odwagi i radości Wam życzę. Z Bogiem!

  Damian, 14 lat
2821
08.12.2009  
Witam. Mam dopiero 14 lat ale wydaje mi się że się zakochałem. Bardzo lubię przebywać w towarzystwie tej dziewczyny i jestem o nią zadrosny gdy rozmawia z innymi chłopakami. Ona pewnie nie jest zakochana we mnie ale z pewnoscia mnie lubi. Czuję cos do niej juz od kilku dobrych lat wiec wydaje mi sie ze to nie jest tylko zauriczenie. Jedyny problem jest w tym ze nie umiem z nia rozmawiac, krepuje sie. I nie potrafie jej powiedziec co czuje, bo chodze z nia do klasy i gdyby mnie olala to nie spojrzalbym jej juz w oczy... No wlasnie i gdyy mnie odrzucila to czy mam zabiegac dalej o jej wzgledy ?? Z góry serdecznie dziekuje za rade.

* * * * *

No naturalnie, że nie mów jej wprost o uczuciach bo wszystko zepsujesz. O tym jakie to by miało katastrofalne skutki poczytaj tutaj: [zobacz] A co robić i jak rozmawiać? Skorzystaj z podpowiedzi w tych odpowiedziach: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932 Powodzenia, z Bogiem!

  ala, 22 lat
2820
08.12.2009  
Szczęść Boże,
o tym, że mój przyjaciel ma problemy z czystością wiedziałam już jakiś czas, jednak ostatnio powiedział mi, że wplątał się w pornografię :( nie wiem jak mogę mu pomóc - poza modlitwą oczywiście.
trochę czytałam artykułów w dziale czystość, jednak jest to dość delikatny temat i nie chciałabym go zranić.
często na "dzień dobry" lub "do widzenia" mnie obejmował, było to dla mnie całkiem naturalne, ale w tej sytuacji zastanawiam się, czy nie powinniśmy zrezgnować z tej formy powitań - jak Pani myśli?
dziękuję za pomoc


* * * * *

Ale to Twój chłopak czy przyjaciel? Bo trochę inaczej trzeba do tego podejść. Nie sądzę, by zwykłe przytulenie Ciebie miało wpływ na jego pobudzenie, bo jeśli wplątał się w pornografię to potrzebuje coraz mocniejszych bodźców. Naturalnie jeśli to Twój chłopak to możesz całkiem szczerze z nim rozmawiać i ustalać granice, jeśli przyjaciel - sprawa jest delikatniejsza. Jeśli jednak tak się przed Tobą otworzył, że Ci o tym powiedział to myślę, że możesz śmiało po prostu wysłać mu mailem linki do przeczytanych artykułów z działu czystość. Niech je sobie poczyta w samotności i je przemyśli - bez nacisków czy potrzeby tłumaczenia się Tobie i odczuwania przed Tobą wstydu czy skrępowania. Tak chyba będzie najlepiej. Twoja modlitwa oczywiście jak najbardziej jest cenna. Z Bogiem!

  Marta, 33 lat
2819
21.10.2009  
zawarła zwiazek małzenski,bo miała juz 31 lat i on był miły i dobry...
był wierzacym człowiekiem,ale czy go kochałam...nie wiem...
był zawsze małomówny,nigdy nie mówił o swoich emocjach,co czuje i tak jest nadal...
nie u nas komunikacji,zeby stworzyc jakas wiez...
dla mnie jako kobiety brakuje rozmowy ,o przyszłosci o wspólnych planach...,ale on ich nie ma.
duzo mysli ,ale z tego nic nie wynika...bo nic nie mówi.
mysle,ze przed slubem było z nas dwóch fajnych wierzacych ludzi,a teraz stalismy sie jakby obcy,a ja czesto mecze sie w jego towarzystwie,on pewnie tez.
straciłam wszelki uczucia,on chyba tez...
czy jest jakies wyjscie?...


* * * * *

Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista ani prosta. Nie wiem co i na jakim etapie zaszwankowało, że "ostygliście w uczuciach". No właśnie, a może zatrzymaliście się na etapie uczuć? A miłość to nie (a przynajmniej nie tylko) uczucia. Pisałam o tym w tym artykule: [zobacz] proszę przeczytaj.
Widzisz, o miłość trzeba dbać: pamiętać o rocznicach, dawać buziaka bez okazji, pytać jak minął dzień i czy zrobić komuś herbaty. Z własnej inicjatywy wynieść śmieci. Banał? A nie do końca, bo często po ślubie nie pytamy siebie nawzajem o swoje odczucia, nie rozmawiamy ze sobą bez potrzeby i od serca, nie chce nam się ładnie wyglądać i starać się o siebie (tak, tak trzeba się codziennie o siebie starać!!!). O tym co zrobić by po ślubie mąż nie przemienił się w potwora pisałam w odp. nr 845 a w tych artykułach: [zobacz], [zobacz] o wzajemnych oczekiwaniach. Polecam Wam koniecznie weekend małżeński, informacje znajdziesz na tych stronach: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl
To weekend gdzie będziecie rozmawiać ze sobą (i tylko ze sobą) o sobie, o wszystkim co Was trapi. I gwarantuję Ci, że będziecie mieli o czym rozmawiać. Pojedźcie proszę, bo małżeństwo warto ratować. Można i warto na nowo odkryć miłość, odkryć co nam się podoba we współmałżonku, budować relację od nowa. Warto, bo alternatywą jest męczenie się ze sobą do końca życia oddalając się od siebie coraz bardziej, z rosnącą frustracją, pretensjami i oskarżeniami o zmarnowanie życia. A przecież coś musiało Was połączyć, chyba coś czujesz patrząc na zdjęcia ślubne, nie uwierzę, że wyszłaś za kogoś kogo w ogóle nie kochałaś. A skoro kochałaś to ta miłość jest tylko drzemie. Nie podlewana, nie pielęgnowana schowała się i skurczyła. Pozwól jej wyjść. Pozwól by mąż zatroszczył się o Ciebie i zatroszcz się o niego. Zacznijcie od małych rzeczy: uśmiechu, spytania jak dzień minął, zrobienia sobie herbaty, kupienia drobiazgu. To będzie się rozwijało tylko proszę chciejcie tego!! Jeśli on nie mówi, bo nie chce, nie potrafi itp. to zacznijcie właśnie od działania. Potem stopniowo on będzie się otwierał. Nie oczekuj jednak głębokich rozmów psychologiczno-filozoficznych jeśli nie leży to w jego naturze. Być może nigdy nie będziecie tak rozmawiać i musisz się z tym pogodzić. Wiem jak to jest. Ale to nie znaczy, że nie będziecie rozmawiać w ogóle lub nie będziecie się kochać. Będziecie, tylko spróbujcie na nowo. A może mały wyjazd weekendowy w góry gdzie będziecie skazani tylko na siebie? Oczywiście, to praca dla Was dwojga. Ale ktoś musi zacząć, wyciągnąć rękę, przełamać się. Musi schować dumę do kieszeni i spróbować. Uwierz mi, warto. Małżeństwo to nie tylko dobre chwile, czasem te złe lub bardzo trudne. Ale da się przeżywać je w zgodzie, fascynując się sobą codziennie na nowo. Módl się oczywiście o to. A może wybierzecie się na Mszę o uzdrowienie? Tam się dzieją cuda. Walczcie o siebie, to najważniejsza Wasza życiowa rola. Z Bogiem!

  daria, 27 lat
2818
20.10.2009  
jestem panienka mam corke 8 lat bylam sama mialam 1,5 r chlopaka ale jak sie okazalo komputer byl wazniejszy niz ja teraz spotykam sie z kolega z pracy jest starszy o 9 lat...bardzo go lubie nie wiem co mam zrobic...dac szanse aby to trwalo czy raczej dac sobie spokoj??jest bardzo fajnym chlopakiem i widac ze zalezy jemu na nas patrzac na moje zycie boje sie komus zaufac zeby nikt nie zranil moich uczuc....

* * * * *

A jaką sytuację osobistą ma ten kolega? Jest kawalerem? To podstawowe pytanie. Jeśli tak, jeśli dobrze się z nim dogadujesz a on wie, że masz dziecko i akceptuje ten fakt to drogą poznawania się dojdziecie do wniosku czy warto być ze sobą czy nie. Poprzez poznawanie się odkryjecie swoje zasady, poglądy, zainteresowania. Pozostaje jeszcze kwestia ojca Twojego dziecka. Co z nim, dlaczego nie jesteście razem, jakie cechy lub doświadczenia spowodowały, że się rozstaliście. To warte zastanowienia, by nie popełniać tych samych błędów. Należy też uregulować kwestię jego relacji z dzieckiem. Widzisz, nie mogę bo nie mam prawa jednoznacznie odpowiedzieć Ci na Twoje pytanie. Jestem obcą osoba, która Was nie zna, a nawet jakbym znała to Wasza decyzja. Módl się, obserwuj, rozeznawaj. Zapytaj siebie czego oczekujesz. Ryzyko będzie zawsze, na każdym etapie można się wycofać i zawsze wiąże się to ze zranieniem. Ale nie ryzykując nie wiemy jak będzie. Życzę Ci dobrej decyzji! Z Bogiem!

  Karolina, 17 lat
2817
19.10.2009  
Znamy sie od dawna ale to była tylko znajomocs czesc-czesc. Nic wiecej jakies 2 miesiace temu zaczął ze mna rozmawiac. Dał mi odczuc ze jest mna zainteresowany, ze mu sie podobam. On tez mi sie sodobał. Czesta rozmawialismy na gg, pozniej smsy. Po jakims czasie poszlismy razem na impreze i on na tej imprezie zachowywał sie niemal jakbysmy byli parą. Gdy tanczylismy mocno mnie przytulał, przy stole chciał mnie trzymac za reke, czułam roweniez ze chce mnie pocałowac. Ja trzymałam sie na dystans. Czułam ze tego nie chece, ze za wczesnie dla mnie na taka bliskosc. Przed impreza wspomniałam mu ze ja nie chce o wszyskim rozmawiac przez internet ze dla mnie wazniejsze jest spotkanie z osoba. Powiedział ze kiedys porozmawiamy. On w kołko powtarza ze ja jestem cudowna dziewczyna, ze nie zasługuje na mnie, ze on jest beznadziejny i z jest złym człowiekiem. Co chwile ( prawie codzieniie) przeprasza mnie za to ze pojawił sie w moim zyciu i za to ze jest. W koncu doszło do spotkania. przeprosił mnie za to ze jest beznadziejny i powiedział ze w zyciu by sobie nie darował jakby mnie skrzywidził, i ze wie ze ostatnim zachowaniem (tj na imprezie) mogł mi zrobic nadzieje i z tego bardzo bardzo sie cieszy jesli sobie taka zrobiłam bo mu bardzo na mnie zalezy, ale takze przeprasza mnie za swoje zachowanie. Ja powiedziałam ze nie jestem gotowa na to by byc z kims, ze mozemy sie zaprzyjaznic. Ale narazie tyle. Powiedział ze chce tego samego. A teraz ciagle mnie przeprasza nadal. Nadal rozmawiamy tylko przez gg. I nadal daje sygnały ze bardzo mu na mnie zalezy. Pisze co chwile sms. Puszcza sygnały. Meczy mnie to. Nie dociera do niego ze dla mnie znajomosc releacja nie moze byc budowana przez gg czy sms. Denerwuje mnie jego zachowanie. Kiedy widze ze przychodzi jego sms jestem zdenerwowana bo wiem ze albo znow mnie przeprasza za wszytsko albo za to ze jest beznadziejny.

* * * * *

Bardzo mu na Tobie zależy i jednocześnie bardzo się boi, że nie odwzajemnisz jego uczucia. Boi się też Ciebie urazić stąd te ciągłe przeprosiny. Poprzez ciągłe smsy chce mieć z Tobą kontakt. Dlaczego przez smsy? Bo tak bezpieczniej, bo może nie wie jak coś rozegrać, bo może jest nieśmiały lub po prostu się boi odrzucenia. Oczywiście, że nie chodzi mu tylko o przyjaźń - to widać jak na dłoni. A dlaczego tak twierdzi? Bo zgodzi się na wszystko co zaproponujesz byle tylko mieć z Toba kontakt. Jestem też pewna, że gdy Ty zaproponujesz spotkanie będzie zachwycony i naturalnie się spotkacie. Mów mu to, komunikuj mu swoje potrzeby. Rozumiem naturalnie, że jego zachowanie jest dla Ciebie zbyt nachalne, że on Cię osacza i nie pozwala się zastanowić co czujesz. No widzisz, on prawdopodobnie po prostu nie wie jak się zachować i wydaje mu się, że robi dobrze. Mów wprost, że coś jest dla Ciebie za wcześnie lub za dużo. Nie ulegaj i nie zgadzaj się na wszystko. Jednocześnie zastanów się czy chcesz kontynuować tę relację wiedząc, że on nie chce poprzestać tylko na przyjaźni. Naturalnie nie musisz żadnej decyzji podejmować już, natomiast jeśli zdecydowanie nie masz żadnego zamiaru ani chęci na nic innego prócz koleżaństwa to nie dawaj mu nadziei.
Początek znajomości jest trudny i on jest na innym etapie niż Ty. Nie pozwól mu zbyt wybiegać w przyszłość gdy Ty nie nadążasz. Proś go o czas, mów, by poczekał, że nie musicie się spieszyć. Odwzajemniaj jego sympatię, ale rób to wszystko w swoim tempie. Hamuj go jeśli tylko poczujesz się niekomfortowo. No i obserwuj, zastanawiaj się czy Ci odpowiada. Poznawajcie się. A na wszelki wypadek, gdy by nieopatrznie zbyt wcześnie wyznał Ci miłość przeczytaj ten artykuł: by zrozumiec czemu ATK zrobil i co robic w takiej sytuacji: [zobacz] Z Bogiem!

  Marcin, 25 lat
2816
15.10.2009  
Witam, mam na imię Marcin. Za tydzień skończę 25 lat. Moim problemem jest to, że nienawidzę siebie. Nienawidzę siebie za to, jaki jestem.A jestem nieśmiały i zamknięty w sobie. Pozbawiony pewności siebie i małomówny.Nigdy nie miałem dziewczyny, nie mam nawet żadnych koleżanek. Studia, które miały umożliwić mi spełnienie się, okazały się być porażką. Z jednej strony ta samotność mnie pomału zabija, ale z drugiej robię wszystko aby w niej tkwić dalej. Przebywanie wśród dużej ilości ludzi mnie po prostu męczy, jestem chyba typowym introwertykiem. A z kolei nawiązywanie kontaktów czy prowadzenie rozmowy również nie jest dla mnie sprawą prostą, można sobie chyba wyobrazić jak się w takich sytuacjach zachowuję i co sobie o mnie myślą ci ludzie, którym zdarzy się mnie spotkać na swojej drodze. Przeraża mnie myśl co będzie dalej, kiedy wreszcie ukończę studia, kiedy przyjdzie czas na znalezienie sobie pracy itd. Kiedy inni będą zakładać rodziny, robić karierę, budować swoje szczęscie , co wtedy ze mną będzie?Czy jest jeszcze dla mnie jakiś ratunek?

* * * * *

No oczywiście, że jest ratunek. Polecam Ci najpierw odp. nr: 1490, 37,136, 256, 421, 537, 950. Przeczytaj je proszę i pomału wprowadzaj w życie. Pewnych zachowań da się wyuczyć, na tyle, by weszły w krew. Nieśmiałość i konieczność przełamywania się w rozmowie mocno utrudnia życie, wiem to z własnego doświadczenia. Naturalnie samej osobowości nie zmienisz i nie ma takiej potrzeby. Bądź sobą, taki jaki jesteś i jeśli nie odpowiada Ci rola duszy towarzystwa to nie dąż na siłę, by kimś takim się stać. Nie warto zatracać swojej osobowości i nawet nie trzeba, bo każdy z nas jest niepowtarzalny. Naucz się tylko kilku zachowań, które ułatwią Ci życie i spowodują, że Ty się przełamiesz i ludzie zbliżą do Ciebie. A może nawet to Ci się spodoba? Życzę Ci powodzenia. Oczywiście módl się też w tej intencji, o dary Ducha św., o mądrość i odwagę. Polecam Ci też ten artykuł: [zobacz] Z Bogiem!

  Ewelina , 26 lat
2815
14.10.2009  
W stycznia poznałam dzieki katolickiemu portalowi meżczyzne ode mnie 8 lat starszego, ktory twierdzi ze to dla Niego byla milosc od 1 wejrzenia. Ja po 10 miesiacach nie wiem do konca co czuje. Po miesiacu On został u mnie na noc i tak zostal. Niby ze mieszka w innym meiscie.... Nie pytal o zgode czy co o tym sadze. Klocilismy sie wiele razy bo byl o mnie b.zazdrosny i czasem zeby sie nie denerwowal oklamalam go, a jak to odkryl to bylo jeszcze gorzej. ODKAD GO ZNAM NIE JESTEM NIKIM ZAINTERESOWANA!! Zaangazowałam sie w ten zwiazek i dusza i cialem niestety. Choc ostatnio postanowilismy zyc w czystosci do slubu, bo o Slubie myslimy na przyszly rok. Ale ja nie wiem czy to dobra decyzja. Drazni mnie w Nim balaganiarstwo, powolnosć, brak zorganizowania, egecentryzm, to ze czesto nie trafia do Niego to co mowie. Przede wszytskim to ze u mnie mieszka bo nigdy tego nie chcialam! Pare razy podczas klotni wyprosilam Go ale po paru dniach znow wrocil. Nie do konca czuje sie przy NIm sob a. Ta wspolna proza zycia zabrala spora zcesc radosci bycia razem. Lubie w Nim wiele rzeczy, mamy podobne poglady na wiele spraw i podobne wartosci. Chce dla Niego dobrze, dbam o Niego, modle sie za Niego codzienie, ale mi ogolnie zle. Ostatnio chodze zestresowana i sfrustrowana i mi coraz czesciej nerwy puszczaja. Co mam zrobic? Czy to Milosc?

* * * * *

Miłość? Wprowadzenie się do kogoś wbrew jego woli, nieszanowanie czyichś poglądów to miłość? Moja Droga przeczytaj proszę uważnie te artykuły: [zobacz] [zobacz] i poważnie zastanów się nad tym co tam jest napisane. Tylko trzeźwe patrzenie na kogoś jego zalety i wady, nie przez pryzmat cielesności pozwala poznać się naprawdę. Tylko wspólne budowanie na Bogu powala mieć pewność, że u podstawy leży miłość. Dziewczyno, opamiętaj się i zacznij wymagać. Bądź stanowcza i ustal zasady. Nie pojmuję jak można mieszkać u kogoś wbrew jego woli! Zrób z tym porządek i nie ulegaj, bo jemu najwyraźniej jest po prostu wygodnie. Jeśli kocha Cię naprawdę to Cię uszanuje, jeśli nie - to nie jest miłość, ale wygodnictwo z jego strony, po prostu. Z Bogiem!

  Ola, 16 lat
2814
12.10.2009  
Witam. Jestem ze swoim chłopakiem rok czasu jest w moim wieku. Lecz od paru miesięcy a dokładniej odkąd co się zaczęły wakacje on woli spotykać się z kolegami. Ja nie wiem co mam robić bardzo mi na nim zależy. Jeszcze chodzimy do tej samej klasy, ale w szkole on nieraz zachowuje się jakby mnie nie znał... Kiedyś był inny.

* * * * *

A może po prostu opadły emocje i skończył się etap zakochania? Może minęło zauroczenie i "odwidziało" mu się? Bo jeśli udaje, że Cię nie zna… Koniecznie z nim porozmawiaj poważnie. Z Bogiem!

  anioł , 21 lat
2813
08.10.2009  
Poznałam kleryka 4 roku połączyło nas to coś było nam bardzo fajnie ze sobą ,czas spędzony z nim jast nie zapomniały bardzo mi pomógł bo życie moje bylo na zakręcie teraz zadzwonił i powiedział że nie może utrzymywać ze mną kontaktu ,a mi jest bardzo zle bez niego

* * * * *

Proszę przeczytaj te odpowiedzi: 10, 29, 157, 364, 381, 523, 644, 940. Z Bogiem!

  Maria I, 27 lat
2812
08.10.2009  
Witam!

Kilka miesięcy temu poznałam Jego, na internecie. Od razu "wpadł mi w oko" ;), jego postawa do życia i do związku jest tak bardzo podobna do mojej, że w pewnym momencie naszych rozmów aż się przeraziłam tym, że może być tak podobna do mnie osoba...czasami wyglądało to tak, jakby czytał w moich myślach, jakby wiedział co mam powiedzieć zanim to powiem. Nigdy jeszcze w życiu nie zdarzyło mi się to. Prawie idealny kandydat do związku...ale prawie.
Poznałam jego przeszłość i niestety popadłam w wątpliwości czy dalej kontynuować tą znajomość. Powiedział mi, że miał żonę ... już ok 5 lat są po rozwodzie, mają nastoletnią córkę. Jego była żona ma już drugiego mężczyznę, nie wiem czy mają ślub. Ja jednak zastanawiam się czy powinnam kontynuować tą znajomość, dając sobie i jemu nadzieję, że może być to początek naszego związku. Z jednej strony bardzo bym chciała a z drugiej boję się tego, bo jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
Dodatkowo przecież zgodnie z zasadami kościoła jeśli złożyli oni sobie przysięgę przed Bogiem, są na zawsze połączeni...co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela... Nie wiem czy rezygnować czy dalej poznawać go?
Jak nasza religia i zasady zalecają w takich przypadkach postępować? Czy człowiek po rozwodzie nie ma już szans na zbudowanie kolejnego związku i na szczęśliwą miłość?

Pomóżcie


* * * * *

Proszę przeczytaj ten artykuł: [zobacz] Wiem co czujesz, przeszłam przez taką sytuację, da się z tego wyjść. Poczytaj, pomyśl i podejmij dobrą decyzję. Z Bogiem!

  Ola, 18 lat
2811
07.10.2009  
Miałam przyjaciela. On niestety się we mnie zakochał. Juest mi trudno, bo nie chiałam tego. Pragnę, aby wszystko wróciło na swoje miejsce. Nie wiem jak się w stosunku do niego zachowywać. Jest mi trudno.

* * * * *

Proszę przeczytaj te odpowiedzi: 2325, 33, 77, 90, 119, 185, 224, 680, 46, 72, 2320, 80, 526, 653, 825, 241, 248, 304, 1091, 1161, 1563, 2713 Tak, to zawsze jest trudna sytuacja i dlatego zawsze powtarzam, że nie wierzę w taką czystą, bezinteresowną przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną. Znajomość - tak, ale nie przyjaźń. Nie musisz winić się za to co się stało i jedynym lekarstwem w tej sytuacji będzie rozmowa i rozluźnienie kontaktów dopóki mu nie przejdzie. To trochę brutalne ale nie ma innego wyjścia. Nawet jeśli on nie będzie chciał to Ty musisz to zrobić - dla jego dobra. Bo musisz wiedzieć, że on nawet jeśli pozornie zgodzi się na tylko przyjacielskie kontakty to w głębi duszy będzie miał nadzieję na zmianę charakteru tej relacji. Zgodzi się na wszystko byle tylko się z Tobą widzieć. Dlatego naprawdę będziesz musiała rozluźnić kontakty, jeśli nie chcesz tkwić w tym samym punkcie i co jakiś czas tłumaczyć mu, że jednak nic z tego nie będzie. Bądź silna i nie martw się, że będzie mu przykro lub, że się obrazi. Poczytaj polecane odpowiedzi i zacznij działać. Z Bogiem!

  Iwona, 27 lat
2810
07.10.2009  
Witam Iwona 27 lat. mam mały a może duży problem.Spotykam się z chłopakiem ma 24 lata.Jest żonaty i ma dziecko w wieku 3 latek.Już jakiś czas On ze swoją żoną nie jest nie mają rozwodu a mają ślub kościelny. Większość moich znajomych a w szczególności moja przyjaciółka radzi mi abym zakończyła tą znajomość z Nim.Moi rodzice też są temu przeciwni.Nie wiem czemu tak jest.Nie miałam okazji spotkać mężczyznę a mam już 27 lat ,jak teraz spotkałam to są inne powody jakie napisałam wyżej.Proszę o doradzenie mi co mam począć. Nie chce stracić mojej przyjaciółki a widzę ze oddalamy się od siebie często się kłócimy i wogóle jest źle może to moja wina a może nie wiem sama...pomocy co mam zrobić.Z góry dziękuję za odpowiedź na mój list.Pozdrawiam. Jestem zdruzgotana.

* * * * *

Wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie zawarłam w tym artykule: [zobacz] przeczytaj a zrozumiesz.
Dziękuj przyjaciółce, że jest tak mądra i próbuje Cię uchronić przed zmarnowaniem życia sobie i komuś. Ty naprawdę nie widzisz w tym nic złego? Z Bogiem!

  On X, 21 lat
2809
07.10.2009  
Mam takie pytanie, ja mam-21 lat Ona-26. Ona wydaje sie byc mna zainteresowana przynajmniej tak to wyglada zawsze jak sie spotykamy to Ona chce ze mna pobyc na osobnosci porozmawiac no i pomodlic sie...
Mowi ze nie chce miec mlodszego chlopaka bo juz sie zrazila ale jednak z drugiej strony wiem od innych ze bardzo mnie lubi mysli nawet powiedziala ze szkoda ze nie jestem troche starszy. Zupelnie nie wiem teraz co mam robic, rozwijam przyjazn chociaz nie wiem czy powstanie z tego cos wiecej...


* * * * *

Ale czego Ty pragniesz? Jesteś też nią zainteresowany? Bo jeśli nie to nie masz obowiązku z nią się spotykać, a jeśli nawet tak, a ona wyraźnie deklaruje, że nie chce mieć młodszego chłopaka to też nie ma prawa narażać Ciebie na te kontakty. Siłą rzeczy bowiem Ty możesz zacząć czuć coś więcej a ona się wycofa i to Ty będziesz cierpiał. Jej emocjonalne pragnienia spotkania się z Tobą nie mogą jej usprawiedliwiać. Bo trzeba myśleć nie tylko o swoich odczuciach ale też o drugim człowieku, o tym jak on to odbiera. A może ona Cię po prostu sonduje w nadziei, że Ty wyrazisz nią zainteresowanie i zaprzeczysz, że nie może mieć młodszego chłopaka? Bo może właśnie ona chce się z Tobą spotykać ale myśli, że to Ty ją odrzucisz i czeka na jakiś gest z Twojej strony? Polecam Ci odpowiedzi nr: 8, 28, 87, 310, 916, 1253, 2490 o różnicy wieku. Polecam Ci też pytania i odpowiedzi dotyczące sytuacji gdy przyjaźń przeradza się w miłość: 46, 72, 2320. I obserwuj ją a jak nadal będą takie relacje to może jednak porozmawiaj - czego w takim razie od Ciebie oczekuje? Z Bogiem!

  Basia, 19 lat
2808
07.10.2009  
Witam serdecznie. Mam pewien problem, z którym tylko Pani może mi pomóc, bo nie przejdzie mi to przez gardło. Otóż jestem z Marcinem ponad 2,5 roku. Jestem pewna, że to jest prawdziwa miłość - pomógł mi uporac się z nałogiem palenia papierosów, ja nauczyłam go mysleć o sobie i innych dobrze. Jednak mimo tego podobają mi się inni mężczyźni, często kilka lat starsi. Był nauczyciel niemieckiego (ok. 25 lat), był kolega starszego brata (22 lata), był opiekun koła plastycznego (ok. 30 lat)i kilku innych. Co się ze mną dzieje? Nigdy nic nie doszło miedzy mną a tymi mężczyznami, ale rozmyślałam o nich, pisałam sms-y (jesli miałam ich numer) no i rozmawiałam dużo na każdy temat. Oni mnie pociągali swoją wiedza i doświadczeniem życiowym, tak dobrze nam się rozmawiało!! Problem w tym, że ja o nich myślałam w sposób, w jaki nie wolno myślec nawet o mężu. To było tak silne, ze sobie z tym nie radziłam
To nie jest tak, ze mam nudny związek. Ostatnio byłąm z Marcinem u brata w dużym mieście- mieszkaliśmy z nim i jego kolegą i zwiedzaliśmy stare miasto, galerie, kina, było wspaniale. Ale dziwny pociąg do starszych mężczyzn pozostaje. Co robić?


* * * * *

A jak Twoje relacje z ojcem? Bo często jest tak, że jeśli pociągają starsi mężczyźni to prawdopodobnie zabrakło w życiu dziewczyny ojca. On mógł nawet fizycznie istnieć, ale nie interesować się nią, nie dowartościowywać jak córkę, mieć nierealne wymagania lub ją ignorować. Więc czego nie dostała od ojca (poczucie bezpieczeństwa, ciepło, oparcie, taka siła) tego szuka u mężczyzn. Rówieśnicy wydają jej się dziecinni a ich problemy nieistotne. Starsi zaś najczęściej są już ustabilizowani i wydają jej się silni, tacy prawdziwi mężczyźni. Dlatego należałoby się przyjrzeć temu co Ciebie w nich pociąga, czego od nich oczekujesz i jakie swoje potrzeby (czy jak córka czy jak kobieta) zaspakajasz. Polecam Ci odp. o różnicy wieku: 8, 28, 87, 310, 916, 1253, 2490 tam pisałam więcej na ten temat. A może jest tak, że to w Twoim chłopaku nie wszystko Ci odpowiada? Może nie zapewnia Ci wystarczająco dużo oparcia, może nie czujesz się przy nim bezpiecznie? Może nie uważasz go za dojrzałego do związku? Może bowiem to nie jest kwestia tego co jest w Tobie tylko tego czego od niego (konkretnie od niego) nie otrzymujesz jako kobieta. I dlatego wydaje Ci się, że potrzebujesz starszego mężczyzny bo tylko starsi są tacy dojrzali, mądrzejsi i lepiej się z nimi rozmawia. Poczytaj proszę jeszcze te artykuły: [zobacz], [zobacz]i odpowiedz sobie na pytanie czy Twoje oczekiwania w związku są spełnione. Z Bogiem!

  Zakłopotana, 21 lat
2807
07.10.2009  
witam mam pytanie bo nie bardzo wiem co robic, chodzi o chłopaka który mi sie podoba ale nie mam z nim kontaktu, znamy sie z widzenia, od roku kiedy go poznałam prawie co dzien o nim mysle i nie moge sobie wyobrazic by był ktos inny w moim zyciu, teraz wiem ze za ok pół roku skonczy studia i wyjedzie a ja zostane nie wiem czy powinnam i czy moge sama jakos zaczac nasza znajomośc by miec kontakt, bo wolałabym by to chłopak przejął inicjatywe sam cos zaproponował, nie chce byc nachalna w związku z ta sytuacja
czy mozna kogoś kochac znajac go z widzenia i z tego co mowią o nim inni??? ja duzo o nim mysle i relacjonuje to i rozmyslam o tym co słysze tworząc o nim włsane zdanie
wiem ze jak go nie poznam lepiej rozmawiajac z nim to nigdy nie bede wiedziała czy to ten dany mi na zawsze czy kolejne wyobrażenie ideału męża


* * * * *

Proszę skorzystaj z podpowiedzi w odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932, 2273, 2449, 2742, 1306 i działaj! Pół roku to jeszcze wystarczająco dużo czasu, by spróbować i zorientować się czy on byłby Tobą zainteresowany czy nie. Jeśli nawet nie to będziesz wiedziała, że spróbowałaś i że to nie ten a nie będziesz przez kolejne miesiące lub lata żałowała, że nie wykorzystałaś swojej szansy. Tylko absolutnie nie wyznawaj miłości, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz] A czy można kochać kogoś z widzenia? Nie, nie można, bo miłość to relacja wzajemna. Można co najwyżej zakochać się w kimś, marzyć o nim, ale to bardziej Twoje wyobrażenia o tym chłopaku niż realna rzeczywistość, pisałam o tym w odp. nr 441, 868 . Próbuj ale gdy się nie uda to się nie załamuj, bo to znaczy, że to nie był jeszcze ten właściwy człowiek. Nie jest tak, że jest jeden, jedyny, bo nie ma przeznaczenia, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz] Z Bogiem!

  Bracianka, 24 lat
2806
06.10.2009  
Czy niewierność przed ślubem może być powodem stwierdzenia nieważności małżeństwa? Czy za niewierność można uznać potajemne spotkania z inną kobietą bez żadnych gestów (przytulania, itd.)?

* * * * *

Nie, nie może, ani przed ani po ślubie. Niewierność nie mieści się w katalogu przyczyn stwierdzenia nieważności małżeństwa. Natomiast bardzo bym się zastanawiała gdyby mój narzeczony potajemnie spotykał się z inną kobietą. No bo co takiego dzieje się na tych spotkaniach, że Ty nie możesz w tym uczestniczyć? I kim w ogóle jest ta kobieta? Proszę przeczytaj odp. nr 1875 tam pisałam czy będąc w związku można mieć znajomych płci przeciwnej i na jakich zasadach powinno się z nimi spotykać. Z Bogiem!

  Aurea, 18 lat
2805
05.10.2009  
2 lata temu poprosiłam Boga, aby pozwolił mi się zakochać już tylko w tym człowieku, którego wybrał na mojego męża. Przez długi czas, rzeczywiście moje serce pozostało niewzruszone i wtedy, po pół roku, zapragnęłam chociaż poznać tego człowieka. Tak też się stało, bo wkrótce zakochałam się. Trwa to do tej pory, choć on czasem zachowuje się, jakby również coś do mnie czuł, by później znów się mną nie interesować.Były chwile,gdy zaczynałam wątpić,czy Pan wysłuchał mej prośby. Wtedy dwukrotnie trafiłam na fragment: Ps 66, 19-20.Ufam Bogu,ale wiem,że On czasem dla naszego dobra wprowadza nas w błąd.Minął już moment szalonego zakochania,a ja mam pewność, że to właśnie ten jedyny,tylko muszę na niego poczekać.Nie wyobrażam sobie nawet bym mogła pokochać kogokolwiek innego.Poznaję nowych ludzi,lecz nikt nie zajmuje miejsca przygotowanego dla niego. Czy tak właśnie wygląda miłość?

* * * * *

Skąd pomysł, że Bóg wprowadza nas w błąd? Absolutnie tak nie jest.
A co do Twojego pytania: no ale co ten chłopak na to? Bo być może Bóg wysłuchując Twojej modlitwy postawił go na Twojej drodze jako propozycję ale Ty kochasz go z ukrycia i nic nie robisz konkretnego w tym kierunku by go poznać lepiej? Proszę skorzystaj z odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932, 2273, 2449, 2742, 2, 2166, 2181, 2216, 2228, 2493 i próbuj a przekonasz się czy on faktycznie jest Tobą zainteresowany. I pamiętaj, że nawet jeśli on nie będzie chciał z Tobą być to nie znaczy, że już nie doczekasz się prawdziwej miłości, bo to był ten "jedyny". Bóg nie wybiera jednej, jedynej osoby na naszego małżonka, nie determinuje naszych działań. On tylko daje nam propozycje a rozum i wolna wola nasza wybiera. Proszę koniecznie przeczytaj też ten artykuł: [zobacz]

  Ona, 21 lat
2804
04.10.2009  
Witam. Mam pewien problem i sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Mam narzeczonego, za rok nasz ślub. A ostatnio coś mnie zaniepokoiło w jego zachowaniu. Po alkoholu jest jakiś dziwny, często mam wrażenie, że to całkiem inna osoba. Chwilami się go boję po prostu. Wcześniej to nigdy nie miało miejsca. Nie wiem co się stało z nim. Gdy idziemy gdzieś i proszę, żeby nie pił i wracał samochodem, to robi mi problemy i mówi, że to ja mam prowadzić. Może to głupie, ale myślałam, że nie trzeba pić, żeby dobrze się bawić. Ja nie jestem zwolennikiem alkoholu. Ale czy to tak trudno raz na jakiś czas zrezygnować z tego, zebym ja się dobrze czuła? Nie wiem, może przesadzam. Ale chciałam się poradzić. Z Bogiem

* * * * *

No jeśli on dziwnie się zachowuje to też bym była zaniepokojona. Bo może on nie kontroluje swojego zachowania po alkoholu albo wręcz nie kontroluje ilości wypijanego alkoholu. Koniecznie musisz z nim porozmawiać, ustalić zasady i poprosić żeby właśnie dla Ciebie raz na jakiś czas zrezygnował z alkoholu. Masz rację, że można bawić się bez alkoholu i to dobrze - nawet nasze wesele było bezalkoholowe i było bardzo fajnie. Na pewno nie możesz tego tak zostawić i dobrze, że jeszcze nie jesteście po ślubie. Musisz baczniej go obserwować, dowiedzieć się jak było z alkoholem w jego rodzinie, czy poza imprezami na których jest z Toba zdarzają się inne, na których pije. Ile pije, jak się zachowuje, jak często się to zdarza, czy szuka "okazji"? Być może nie jest to nic groźnego, może nie jest za często ale powinien choćby poinformować Cię wcześniej, że to Ty masz prowadzić samochód i nie stawiać przed faktem dokonanym albo nawet pozwolić byś Ty mogła coś wypić a on by prowadził. Nie pomyślał nigdy o tym? A może zrób taki eksperyment: Ty coś wypij i zapowiedz mu, że on dziś prowadzi bo Ty właśnie masz ochotę coś wypić i dziś będzie inaczej niż zazwyczaj. Ciekawe jak zareaguje. Bo dlaczego jemu wolno wszystko a Tobie nic? Moja Droga! Wymagaj, musisz wymagać od swojego chłopaka, nie możesz pozwalać na wszystko. Musi szanować Ciebie, Twoje potrzeby i pragnienia. I obserwuj tę sprawę z alkoholem - to jest bardzo ważne. Polecam Ci odp. nr: 350, 686, 1061, 1312, 1362, 1522, 1535 nie jako odstraszenie ale tak ku przemyśleniom. Z Bogiem!

  ewa, 29 lat
2803
01.10.2009  
Mam 29 lat,jestem panna z dzieckiem i nie wyszlam jeszcze za maz i na razie nie chce wyjsc za maz by najmniej za ojca dziecka znamy sie 11 lat i bywalo kolorowo w naszym zyciu bylismy ze soba i nie bylismy z mojej str byli inni i z jego str tez byly inne po tym jak mnie pan Jezus dotknol wszystko sie zmienilo od roku mieszkamy razem zyjemy w czystosci ok.2 lata ale z mojej str. pojawil sie problem... mam kolezanke w mojej mamy wieku ona ma syna mniej wiecej w moim wieku do ktorego mnie ciagnie nie fizycznie ale jakos wewnetrznie nie wiem co z tym zrobic... ojca mojego dziecka darze miloscia boza a tu nie wiem co sie rozpoczelo? ten chlopak nie wiem co mysli na moj temat bo to swierza sprawa strzelilo mna tak ok dwa tygodnie temu a znam go ok 3 miesiecy,oboje jego rodzice mnie lubia i znaja moja sytuacje co do ojca dziecka...Kocham moje dziecko i chyba bede sama bo tak nie widze rozwiazania... nic mnie nie laczy z tamtym chlopakiem dla jasnosci...a ojciec dziecka mysli o slub ie ale za dwa lata choc kiedy go pytalam czy napewno by chcial odpowiedzial ze nie bardzo.... co ja mam z tym wszystkim robic nie chce po pelnic bledu ... pozdrawiam

* * * * *

Formalnych przeszkód nie ma byś wyszła za mąż na któregokolwiek z tych mężczyzn. Tylko, że Ty nie chcesz wyjść za mąż - jak sama piszesz na początku - więc nie musisz. Sam fakt posiadania dziecka nie obliguje do ślubu z ojcem tego dziecka. Natomiast po co w takim razie mieszkacie razem? Czy naprawdę uważasz, że wytrzymacie czystości jeszcze 2 lata? Poza tym wprowadzacie w błąd opinię publiczną, która poczytuje Wasz związek jako klasyczny konkubinat. Co do drugiego chłopaka to ja też nie wiem co on o Tobie myśli, sam musiałby się wypowiedzieć. Z Bogiem!

  ania, 22 lat
2802
01.10.2009  
Ciągle myślę o tym że mój narzeczony współżył z poprzednią dziewczyną (byli razem prawie 5 lat). Strasznie mi z tym źle, bo myślę o tym ze ją tak samo przytulał, dotykał i całował. Kiedy zaczynamy o tym rozmawiać to się kłócimy.On nie uważa że robił coś złego. A ja nie potrafię o tym zapomnieć, choć bardzo bym chciała. Próbuję o tym nie myśleć, ale to ciągle wraca. Jak mam pozbyć się tych głupich myśli? Tak bardzo go kocham, już dawno powinnam była przestać o tym myśleć.

* * * * *

No ale myślisz o tym właśnie dlatego, że on nie uważa, że coś złego zrobił. Też na Twoim miejscu bym była mocno zaniepokojona. Bo co innego gdy ktoś żałuje, jest mu przykro i chętnie czas by cofnął by mógł ten dar przyszłemu małżonkowi ofiarować a co innego gdy nie żałuje i uważa, że to nic złego. To zupełnie inna ocena sytuacji. Proszę przeczytaj odp. nr: 616, 961, 1070, 1819, 2172, 2429, 2434, 2604, daj do przeczytania narzeczonemu, przemyśl wszystko i porozmawiajcie na spokojnie. Polecam też ten artykuł: [zobacz] Życzę Ci dobrych decyzji. Z Bogiem!

  Karolina, 23 lat
2801
30.09.2009  
Szczesc Boze,
Moj problem polega na tym ze zaczynam watpic w to ze znajde partnera czyli przyszlego meza. Do tej pory nie znalazl sie takowy kandydat.Mimo ze mam juz 23 lata nie mialam nigdy chlopaka,jestem niesmiala i skromna dziewczyna nie wiem w czym tkwi sedno tego problemu. nie jestem i nie bylam rozrywkowa dziewczyna, mnie sie nie da zmienic. Mieszkam w bardzo malej mijescowosci tu kazdy sie zna, wiec tymbardziej mozliwosci mam ograniczone by kogos poznac. wczesniej probowalam poznac kogos przez internet skonczylo sie to niepomyslnie. Ja juz nie wiem co mam robic. Chce kochac i byc kochana lecz czemu ciagle jest cos nie tak i Bog stawia na mojej drodze takie przeszkody ze nie mam chlopaka ...Dorastalam w takiej rodzinie gdzie byly ciagle problemy jako dziecko bardzo to przezywalam do tej pory zyke w ciaglym poczuciu winy Nie rozumiem tego czasem odczuwam zal ze zmarnowalam zycie wiodac spokojne zycie tylko ze ja inaczej nie umiem. Prosze o modlitwe


* * * * *

Moja Droga! Rozumiem Cię, bo ja do 26. roku życia nie miałam chłopaka i myśli takie jak Twoje nie były mi obce. Ja męża poznałam we wspólnocie religijnej, więc ten sposób jak najbardziej polecam. Oczywiście korzystaj też z innych możliwości. Nawet jeśli raz źle się skończyła internetowa znajomość to daj szanse innym, bo nie każdy jest taki sam. Polecam np. nasze Źródełko: [zobacz] i tę stronę: www.dla-samotnych.pl Napisz na którejś z nich z jakiej jesteś miejscowości i zaproponuj jakieś spotkanie, z czasem może ktoś się ośmieli. Przeczytaj też koniecznie ten artykuł: [zobacz] tam pisałam o różnych możliwościach. Poszukuj aktywnie i módl się. Rozumiem, że mała miejscowość to mniejsze możliwości ale teraz na szczęście jest Internet (jak ja byłam w Twoim wieku to takich możliwości nie miałam). Możesz też zaangażować się w jakąś działalność w najbliższej Ciebie większej miejscowości: kościelną, naukę języka, cokolwiek gdzie można spotkać ludzi. A jak na studiach? Przeczytaj też odp. nr: 468, 484, 520, 600, 699, 1985 o kłopotach w rodzinie i tym jak mogą wpływać oraz te odp.: 461,1265, 817, 1939, 1153 o oczekiwaniu na miłość. Z Bogiem!


Ostatnia aktualizacja: 09.06.2021, 10:11


[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej