Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
miłość czy Miłość?

Odpowiedzi na pytania

Odp: [1-50], [51-100], [101-150], [151-200], [201-250], [251-300], [301-350], [351-400],
[401-450], [451-500], [501-550], [551-600], [601-650], [651-700], [701-750], [751-800], [801-850], [851-900]
[901-950], [951-1000], [1001-1050], [1051-1100], [1101-1150], [1151-1200], [1201-1250], [1251-1300],
[1301-1350], [1351-1400], [1401-1450], [1451-1500], [1501-1500], [1551-1600], [1601-1650], [1651-1700],
[1701-1750], [1751-1800], [1801-1850], [1851-1900], [1901-1950], [1951-2000], [2000-2050], [2051-2100],
[2100-2150], [2151-2200], [2201-2250], [2251-2300], [2301-2350], [2351-2400], [2401-2450], [2451-2500],
[2501-2550], [2551-2600], [2601-2650], [2651-2700], [2701-2750], [2751-2800], [2801-2850], [2851-2900], [2901-2950], [2951-3000],
[3001-3050], [3100-3100], [3101-3150], [3151-3200], [3201-3250], [3251-3300], [3301-3350], [3351-3400],




  Mona, 20 lat
2450
02.11.2008  
Od ponad 1,5 roku jestem z mężczyzną, który na 47 lat, ja mam obecnie 20.
Nie będę pisała jak się poznaliśmy, ponieważ to jest nie istotne.
On jeszcze nie uzyskał rozwodu, ponieważ jego żona(jeszcze) bardzo go oczernia, kłamiąc przed sądem.
Mieszkamy 300 km od siebie, widujemy się co dwa tygodnie gdy jestem na zajęciach(studiuję w jego mieście). Wiem, że on mnie kocha, ja jego zresztą też. Jednak ciągle mam rozterki...
On naszym związku nikt nie wie, ani moi rodzice, ani jego dzieci. Łapiemy narazie ulotne chwile, jednak on myśli bardzo poważnie, chcę bym w niedalekiej przyszłości zamieszkała z nim, ja jednak nie jestem pewna czy właśnie tego pragnę. Bycia kurą domową, służącą...
Od jakiegoś miesiąca szarpią mną sprzeczne uczucia. Zaczęłam dostrzegać w nim wiele wad, których wcześniej nie widziałam, denerwuje mnie jego sposób bycia, nasze rozmowy telefoniczne kiedys trwały ponad godzinę, teraz jak kończę po 5 minutach.
A co najgorsze nie wiem czy nadal go kocham. Czuję do niego jakieś przywiązanie, jest mi bardzo bliski, jednak nie wiem czy to miłość. Nie chcę zakopywać w tym wieku w poważny związek, chcę poznać świat, żyć pełnią życia, studiować, ale z drugiej strony chciałabym stworzyć z nim udany, partnerski pełen miłości związek.
Obawiam się również rodziców. On jest starszy od nich, boję się że go nie zaakceptują mimo iż są tolerancyjni i od zawsze wiedzieli, że lubię starszych mężczyzn.
Czy myśli Pani, że to ma sens? Czy mamy szansę? Jak powiedzieć rodzicą, czy wogóle im powiedzieć? I dlaczego mam takie rozterki?
Coż mam dalej czynić?
Proszę z całego serca o pomoc i radę.
Ufam, że Bóg nam pomoże.
Pozdrawiam serdecznie.
M.


* * * * *

Skoro piszesz na tej stronie to znaczy, ze Bóg i wartości są dla Ciebie ważne. A skoro tak to przeczytaj proszę odp. nr: 1034, 1100, 1669, 1847, 1848, 1986. Tam napisałam wszystko co mogłabym Ci poradzić w takiej sytuacji. Z Bogiem!

  Stasiek, 15 lat
2449
30.10.2008  
Proszę o pomoc z ważnej sprawie.
Otóż ostatnio byłem na weselu gdzie spotkałem dziewczynę , z którą mam wspólnego pradziadka. Wyczytałem jednak że taki związek byłby możliwy (nie muszę chyba dodawać, że się w niej zakochałem). Jestem jednak trochę nieśmiały, więc nie za dużo z nią rozmawiałem. Największy problem w tym że ona mieszka 140 km ode mnie i nie mam do niej kontaktu. Dodatkowo jest 2 lata starsza i nie wiem czy też się jej podobam. Proszę pomóżcie!


* * * * *

Jeśli jesteście spokrewnieni to chyba masz większe możliwości kontaktu. Tzn. nie bardzo musisz tłumaczyć dlaczego chcesz się z nią widzieć. A jako pretekst proponuję wykorzystać właśnie koligacje rodzinne i zaproponować np. poszukanie korzeni, zrobienie drzewa genealogicznego itp. Możecie wspólnie wybrać się na cmentarz odwiedzając grób pradziadka. Próbuj skontaktować się z nią przez rodzinę, szczególnie tą, którą spotkałeś na weselu. Wspólny pradziadek to jednak dość bliska rodzina i z pewnością np. rodzeństwo Twoich rodziców ma ze sobą jakiś kontakt. Sam fakt, że jest 2 lata starsza nie ma większego znaczenia. Odległość jest faktycznie przeszkodą, ale nie jest ona tak wielka by nie można było zobaczyć się np. raz w tygodniu. Próbuj tez wykorzystać propozycje z odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932. Próbuj, powodzenia! Z Bogiem!

  Kasia, 26 lat
2448
30.10.2008  
Witam.
Dwa miesiące temu poznałam mężczyznę w dość nietypowej sytucji. Jest on ratownikiem. W dzień kiedy sie poznaliśmy odrazu poczułam, że coś nas łączy a napewno poczucie humoru. Bardzo miło nam się rozmawiało i miałam uczucie, iż mozemy rozmawiać na każdy temat. Okazał mi troskę moją osobą i nie wiem jak to się stało, ale dostał odemnie numer telefonu. Zadzwonił, jeszcze tego samego dnia i zapytał o zdrowie. Potem prawie codziennie pisaliśmy i długo rozmawialiśmy przez telefon do puźna wieczorem. Przez kilka tygodni zapraszał mnie na lody. Nie mogłam spać i ciągle myślałam czy mam się z nim spotkać. Sama nie wierzę co zrobiłam: wsiadlam doostatniego wtym dniu autusu i w końcu się spotkaliśmy. Było cudownie, całowaliśmu się on nie mógł uwierzyć i był tak szczęśliwy z naszego spotkania. Przytulał mnie a przecież się nie znaliśmy. Od momentu kiedy poznałam jego nie mogłam spać, jeść. Jak sie okazało także on miał ztym problemy. Po prostu czujemy sie cudownie kiedy jesteśmy razem. Mężczyzna ten wniósł do mojego życia dużo radości i bezpieczeństwa, poczucia własnej wartości. Przy nim zapominam o wszystkim co mnie dręczy i dzieki niemu niezwykle lekko podchodzę do codziennych problemów w pracy. Jest mi źle kiedy przez dłuższy czas nie mam kontaktu nie słyszę jego głosu. Zapytacie w czym problem. Otóż po drugim spotkaniu z nim dowiedziałam się, że jest po rozwodzie i ma syna, jest odemnie dziesięć lat starszy. Przyznał, iż nie może mnie oszukiwać musi powiedzieć prawdę. Od tego zastanawiam się co znami będzie. Sam stwierdzłl, że nie chce mnie do niczego zmuszać i nie musi, bo jest dla mnie czymś więcej niz przyjacielem. Byliśmy ze sobą.(powiedział, że mnie kocha i szybko to cofnął, wie,że ja nie chce aby cierpiał.) A teraz już sama nie wiem. Ja czuję, że jemu jest źle beze mnie i często mi to pisze sms. a mi brakuje jego. Poraz pierwszy jest mi dobrze z mężczyzną którego praktycznie nie znam. Kiedyś miałam problem, od razu zadzwonił. Proszę o szybką opinię i odp.


* * * * *

No to proszę bardzo: przeczytaj odp nr: 1669, 1847, 1848, 1986, 1034, 1100. I wiesz co jest niepokojące? Jego wielka śmiałość. Pocałunki na pierwszej randce? Przytualnie dziewczyny, której nie zna? Co oznacza "byliśmy ze sobą"? Oznacza wspołżycie, tak? Droga Kasiu! Myślę, że jesteś na tyle dorosła, że nie powinnaś wierzyć i działać jak nastolatka. Przecież pomyśl z tej strony: on już raz kogoś zawiódł skoro jest po rozwodzie. Dlaczego wierzysz komuś kto nie miał oporu by zostawić żonę i syna? Dlaczego zgadzasz się na bycie z kimś kto złamał przysięgę małżeńską złożoną przed Bogiem? Dlaczego sądzisz, że z Tobą może być inaczej skoro z Tobą żadne zobowiązania go nie łączą? Kasiu! W Twoim wieku miałam podobną znajomość. Dlatego wiem co mówię. Rozumiem, że się zakochałaś, to co piszesz na to wskazuje. Ale miłość to nie zakochanie, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz] Kasiu, jeśli piszesz na tej stronie to Bóg jest dla Ciebie najważniejszy, bo jesteś wierząca, tak? Więc wybierz to co jest najważniejsze i naprawdę wartościowe. Ja życzę Ci słusznych a nie wygodnych decyzji i wierzę, że jesteś na tyle silna, że wybierzesz dobrze. Módl się mocno o to. Z Bogiem!

  sandra, 19 lat
2447
30.10.2008  
trudno jest mi pisac o tym co napisze zaraz:/
wiec jak bedzie cos niezrozumiałego to przepraszam:)ale pisze bo chce uchronic co niektórych przed tą "ZŁĄ" miłością

mam 19lat i juz od ok 1,5 roku o i 2 lata temu byłam z chłopakiek o 5 lat ode mnie starszym,na początku wydawało się że to jest miłość od pierwszego wejrzenia-byliśmy a raczej jak się póżniej okazało TYLKO JA byłam zakochana i oślepiona po same uszy
,ale niestety czar prysnął-zaczeło się piekło...

zaczął pić.i chyba nawet zaczął brac narkotyki-ia co najgorsze zaczął mnie bić po pijaku-ale ja oczywiście kochałam i przebaczałam za każdym razem-bo mowiłam a raczej wmawiałam sobie że ja przecież nie mogę bez niego żyć.i doszło do wielu,wielu rzeczy z ktorych sie teaz"lecze" tzn ON-ten Z GORY mnie uzdrawia...i boje sie dotyku!!! moze to dziwne,żeby się bać dotyku Mężczyzny-ale to niestety prawda.i czy to jest możliwe ż kiedyś spojrzę na meższczyzne z miłością,a nie z nienawiścią??czy będę mogła jeszcze zaufać??prawdziwej i przede wszyttkim "CZYSTEJ" MIŁOŚCI??CZY ZE MNA JEST CO NIE TAK??? MOŻE TYLKO SOBIE TO WSZYSTKO WMAWIAM?? POZDRAWIAM I CZEKAM NA ODPOWIEDZ


* * * * *

Jest to możliwe, naturalnie. Po prostu utrwaliły się te złe sytuacje w Twojej psychice i podświadomie czujesz lęk. Jest naturalnie możliwe, że kiedyś będzie inaczej. Jesteś na bardzo dobrej drodze, bo - jak sama piszesz - leczy Cię Bóg. Proponowałabym też na ile to możliwe skorzystanie z jakiejś terapii, np. z porad katolickiego psychologa. On by Ci pomógł wyjaśnić pewne mechanizmy i sposoby poradzenia sobie z nimi. Zajrzyj na stronę www.spch.pl i coś znaleźć. Bardzo ważne jest też byś próbowała przebaczyć temu chłopakowi, natomiast nie na siłę i nie od razu. To będzie długi, bolesny proces, ale z pomocą Jezusa będzie to możliwe. Bardzo dużo rzeczy już widzisz, dużo zrozumiałaś dlatego jest szansa na pełen sukces. Módl się by Bóg uleczył Twoje serce,Twoje uczucia i w stosownym czasie pozwolił Ci poznać kogoś, kto pokocha Cię prawdziwe. Dziękuję za Twoje świadectwo. Z Bogiem!

  Paulina, 19 lat
2446
30.10.2008  
Roku temu poznałam fajnego chłopaka, początkowo z mojej strony była to tylko nić symapatii, jednak od 3 miesiący czuję coś więcej do niego, jeszcze nie umiem tego nazwać...ale pojawił się problem On od tego roku zaczął studiować w innym mieście. Ciągle o nim myślę, jednak on nie odzywa się co mam robić???
Nie wiem czy to wynika z jego nieśmiałości... Proszę o radę.


* * * * *

No moim zdaniem chyba nie z nieśmiałości jeśli już wcześniej mieliście kontakt. Chyba, że nie mieliście i jest to uczucie tylko z Twojej strony a on o nim tak naprawdę nic nie wie? Bo jeśli nie wie to w sumie nie można mieć pretensji, natomiast Ty możesz próbować nawiązać z nim kontakt, podpowiedzi znajdziesz w odp nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932. Natomiast jeśli wcześniej się kontaktowaliście to sam fakt, że on wyjechał nie jest przyczyną braku kontaktu. Ma z pewnością Twój adres mailowy lub zwykły czy telefon. Jeśli chcesz się przekonać może napisz do niego z pytaniem jak studia. Gdy odpowie i będzie wychodził z inicjatywą to jest szansa na rozwój tej znajomości. Jeśli nie to być może wyjazd wykorzystał jako pretekst do zerwania kontaktu. Z Bogiem!

  Nastka, 24 lat
2445
29.10.2008  
Witam,

Moj klopot to zazdrość, ktora raz jest wieksza, raz mniejsza ale utrudnia mi życie i boje się, że utrudni je także mojemu przyszlemu mężowi- w grudniu sie pobieramy.
Nie chce sie bardzo rozpisywac, wiec postaram sie wszystko sensownie streścić.
Jestesmy narzeczestwen od 1,5roku, a spotykamy sie od 4.
Bardzo sie kochamy, jestesmy w zasadzie w pierwszym zwiazku. Po 2 latach przezylismy konflikt, byc moze dlatego ze zadne z nas z nikim sie wczesniej nie spotykalo Rafal postanowail, ze w zwiazku z klotniami i konfliktami rozstaniemy sie zeby wszystko przemyslec. W tym czasie zaczal spotkac sie z kims. Ja natomiast szukalam rozwiazania naszych probelmow, ale nie u kogos innego, raczej w poradach ,ksiazkach. Kiedy dowiedizalam sie ze ma kogos, poczulam sie najgorzej na swiecie, zdradzona i oszukana, mimo ze teoretycznie sie rozstalismy, ale bardzo sie przyjaznilismy. Po tym calym wdarzeniu, rozmowach - wrocilismy do siebie przekonani ze to to i ze chcemy byc tylko razem. Ale ja wciaz nie do konca moge sie wyleczyc z bolu tamtego okresu, zaczelam byc zazdorsna bo wydaje mi sie ze nic juz nie jest pewne i ze w kazdej chwili cos na nas czyha, na nasza milosc. Zazdrosna o kolezanki w pracy, poza nia. Boje sie, ze ktos moze kiedys skorzystac z naszych momentow slabosci i probowac nas rozdzielic, ciagle sie o tym slyszy, o zdradach. To troche paranoja. Wiem. BArdzo pragne wejsc w malzenstwo wolna od tego, a skoro slub sie zbliza coraz bardziej martwie sie.
I jeszcze jedno, jak zachecac meza zeby nie zniechic np do rekolekcji, np grup modlitewnych...?:)
na naukach juz bylismy metodą spotkan.


* * * * *

No, skoro byliście na naukach (rozumiem, że chodzi o "Wieczory dla zakochanych", tak?) to sporo wiecie. Co do zazdrości poczytaj proszę odp nr: 24, 377, 1343, 1385
Oczywiście, jak się rozstaliście to formalnie nie możesz mieć do niego pretensji, że się z kims spotykał, ale …jako kobieta Cię rozumiem. Tym bardziej, że - jak piszesz - rozstaliście się po to, żeby wszystko przemyśleć. Więc można było zrozumieć, że będziecie na siebie czekać. Najważniejsze, że wszystko sobie wyjaśniliście, Ty zapewne powiedziałaś chłopakowi jak się czułaś. Skoro jednak wróciliście do siebie to nie powinnaś teraz mieć wątpliwości - bo właśnie to jest dowód na to, że Ciebie wybrał. Więc Twoja pozycja jest silna i nie powinnaś się czuć zagrożona. Poza tym dowodem zaufania do niego będzie to, że nie będziesz mu już tego wypominać, bo to będzie Was niszczyć. To już zamknięty rozdział. Teraz zatem skupcie się na rozwoju Waszej miłości, na coraz lepszym poznawaniu zamiast zatruwać sobie życie wyrzutami, domysłami i hipotezami. One nic nie dadzą a tylko pogorszą sprawę. Módlcie się nawzajem za sobie, o światło Ducha św. i zapomnijcie o tym co było. Powodzenia, z Bogiem!

  Anna, 24 lat
2444
28.10.2008  
Proszę o pomoc.
Miesiąc temu oświadczył mi się mężczyzna, którego kocham. Wydawało mi się, że żyję w jakiejś idylli, że już zawsze będzie dobrze. Ale dwa tygodnie temu zdarzyło się coś, co mnie przygniotło. Wracając z uczelni wieczorem, zostałam porwana i zgwałcona. Nie potrafiłam spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Wstydziłam się swojego ciała, swoich uczuć do mężczyzny. W brutalny sposób straciłam dziewictwo, które miałam zamiar ofiarować mojemu mężczyźnie w dniu ślubu. Od razu zadzwoniłam do niego, spróbowałam określić swoją lokalizację, przyjechał. Następnego dnia pojechaliśmy na policję.
Ale to nie takie proste... Tomasz był przerażony. Przytulał mnie, chciał mnie chronić, ale ja się odsunęłam. Nie mogłam znieść męskiego dotyku, jednocześnie kochając go. Nie mówię, że teraz jest dobrze, wiem, że to, co się stało, nie było żadną miarą moją winą, ale tak się czuję. Jednak znów zaczęłam pragnąć jego bliskości, bo tylko przy nim czuję się bezpieczna. Mieszkam sama, nie mam rodziców, samotne wieczory to katastrofa. Ale teraz Tomasz zaczyna się odsuwać. Wiem, że pewnie podświadomie, ale jakby wysyłał mi znaki, że nie jest gotowy na jakąś fizyczną bliskość. Nie mówię o seksie. Mam wrażenie, że brzydzi się mnie, mojego ciała. Choć nigdy nic takiego od niego nie usłyszałam, wiem, że mnie kocha. To bardziej podświadome niż realne... A ja czuję się kompletnie samotna i bezużyteczna. Próbowałam leczyć się u psychologa, byłam kilka razy, ale czuję się po tym jeszcze gorzej. Co mam zrobić? Czuję, że tracę grunt pod nogami, że spadam w jakąś otchłań... Ratunku!


* * * * *

Dwa tygodnie to jeszcze bardzo mało. Kontynuuj terapię, ona nie przynosi natychmiastowych rezultatów. Musisz najpierw dojść do siebie, okrzepnąć, natomiast potrzebujesz też fachowej pomocy, bo sama będziesz przerażona i bezradna. To, że narzeczony teraz być może się odsunął wynika z tego, że Ty sama się odsunęłaś i on próbuje to uszanować - bo myśli, że nie chcesz teraz jego dotyku.Ponadto wynika to z męskiego punktu widzenia - jeśli mężczyzna ma problem to chce być sam. I myśli, że kobieta też tego pragnie, tym bardziej, że Ty mu takie znaki dawałaś. Współczuję Ci oczywiście tej sytuacji, natomiast nie możesz teraz uciekać od niego. Wprost przeciwnie, właśnie teraz go potrzebujesz, jego opieki i oparcia. I musisz mu mówić o tym wprost i wtedy on wiedząc wprost czego potrzebujesz będzie Ci to dawał. Co do samego faktu - naturalnie nie jest to Twoja wina. Wiesz o tym. Ale naturalnie masz prawo do buntu, do żalu. To musi minąć. W zasadzie lepiej, że nie stało się to tuż przed ślubem, że masz czas dojść do siebie, że masz czas ochłonąć i znaleźć oparcie w narzeczonym. Porozmawiaj też z jakimś księdzem, otrzymasz wsparcie ze strony duchowej. I nie rezygnuj z terapii, natomiast dobrze, żebyś znalazła jakiegoś katolickiego psychologa. Nie obwiniaj się, próbuj nie rozpamiętywać tego w nieskończoność, choć to pewnie trudne. W każdym razie właśnie teraz potrzebujesz narzeczonego i on teraz może i powinien Ci pomóc, natomiast jest z pewnością też trochę przerażony bo sytuacja go przerasta i może nie wie jak się zachować. Dlatego mów mu o tym czego potrzebujesz. Paradoksalnie może to Was bardzo zbliżyć, choć naturalnie nie powinno to mieć miejsca. Masz prawo do pomocy i korzystaj z niej, nie zostawaj z tym saam. Wierzę, że Bóg uleczy Twoje serce, módl się o to. Z pewnością narzeczony nie brzydzi się Ciebie tylko nie wie czego Ty teraz chcesz. Jesteś cały czas wartościową dziewczyną a dziewictwo nie jest czymś tylko fizycznym i nie jest też tym samym co czystość. Masz cały czas prawo do białej sukni i welonu, bo przecież dla męża będziesz cały czas tą pierwsza i on też będzie Twoim pierwszym. Tak, bo tym, który Cię kocha. I Wasza noc poślubna z pewnością będzie wyjątkowa. Jestem przekonana, że możecie pokonać Twoje lęki i że nie będzie to żadną przeszkodą między Wami. Módl się o to. Polecam Ci też książkę "Urzekająca" Stasi Eldredge. Z Bogiem!

  Marek, 25 lat
2443
27.10.2008  
Witajcie.
Nie znalazłem podobnego tematu, a sprawa jest paląca.
Pół roku temu ożeniłem się z cudowną kobietą. Takiej żony pragnąłem, takiej matki dla moich dzieci. Przed ślubem wszystko się między nami wspaniale układało. Nie było problemów z czystością, jasne, były pragnienia... nieraz musiałem "uciekać" od niej, bo czułem, że mogę nie wytrzymać. Ale postanowiliśmy poczekać. Na ślu czekałem nie tylko z powodu seksu, choć bardzo pragnąłem Marty. Wszystko było przygotowane, moja sytuacja finansowa pozwalała na założenie rodziny od zaraz, Marta właśnie skończyła studia. Przed ślubem nasze rozmowy o dzieciach były zazwyczaj krótkie - byliśmy tego samego zdania, że chcemy je mieć. Sytuacja zmieniła się diametralnie po ślubie. Moja żona, jakby to powiedzieć... odmówiła seksu. I to nie raz. Od ślubu kochaliśmy się tylko w noc poślubną i kilka dni potem. Nie jestem głupi, wiem, że nie ma to nic wspólnego z NPRem ani z zadziwiająco częstymi bólami głowy. Jestem mężczyzną i czekałem na moją kobietę długo, bo chciałem odpowiednio ją uszanować. A teraz ona mnie nie szanuje. Wiele razy chciałem się z nią kochać jak spała, ale czułem, że to nie w porządku, poza tym co by to był za powód do chluby dla mnie? Że jestem dętka i nie umiem "na trzeźwo"...? Rozmawiałem z żoną kilkakrotnie, ona nie widzi problemu. A ja... kilka razy uciekłem się do masturbacji. Dobija mnie, że taki lichy substytut ma mi zastępować to, co w końcu mi się należy.

Proszę o pomoc KOBIETĘ, nie "katoliczkę" czy "moralistkę". Co zrobić, by moja żona zmieniła swój stosunek względem mnie? Obrzydliwą wydaje mi się myśl zgwałcenia własnej żony, jednak kilka razy przez myśl mi to przemknęło. Wstydzę się tego, bo kocham ją nade wszystko i nigdy nie chciałbym, by stała się jej jakaś krzywda. Nie biorę pod uwagę rozwodu czy unieważnienia małżeństwa. Nie wyobrażam sobie, bym miał tworzyć rodzinę z kim innym. Co można w tej sytuacji zrobić?

Pozdrawiam


* * * * *

Może to oczywiste ale zapytam: czy rozmawiałeś z żoną DLACZEGO odmawia? Czego się boi - bo moim zdaniem czegoś się boi. Ciąży? Bólu? Może czymś się zraziła? Generalnie pierwsze razy są dla kobiety i bolesne i nieprzyjemne i chyba rozczarowujące - dla obu stron, bo okazuje się, że jest inaczej niż w filmach, książkach i wyobrażeniach. Pierwszy raz jest bolesny i rzadko udaje się od razu. Potem w psychice kobiety koduje się, że współżycie to ból, nie ma zatem ochoty. Jeśli do tego mężczyzna nie wie może o tym, że dla kobiety seks to nie jest coś tak oczywistego jak dla niego, że ona musi się go uczyć, że nie ma takich samych pragnień jak mężczyzna i nie rozmawiają na ten temat to katastrofa. Przychodzi mi jeszcze do głowy, że to może mieć jakieś inne podłoże. Bo jeśli coś jest nie tak w związku na jakiejkolwiek płaszczyźnie to u kobiety natychmiast pojawia się blokada na tle fizycznym. Jeśli mąż ją czymś urazi to ona nie ma nawet ochoty na jego dotyk, na rozmowę a co dopiero mówić o współżyciu. To co mogę Ci poradzić to oczywiście rozmowa, rozmowa, rozmowa - do skutku, aż powie co jej leży na sercu. Bo może ona po prostu boi lub wstydzi się o czymś Ci powiedzieć? Może to dotyczyć czegoś związanego ze współżyciem (np. bólu, tego, że może jesteś mało delikatny, może ona nie zdąży Cię zapragnąć i już się wszystko kończy, może brakuje jej pieszczot, jakiegoś zachwytu z Twojej strony), może jest to coś związanego z nią (brakiem akceptacji swojego wyglądu, niskiego poczucia własnej wartości, może ma jakieś wcześniejsze bolesne doświadczenia, o których Ci nie mówiła, nie mówię naturalnie o seksie tylko tego, że ktoś może ją bił, może czymś wystraszył, może naopowiadał jej bzdur, że jest brzydka itp.), a może z Tobą w jakiejś innej sferze - nie mam pojęcia jakiej. Z pewnością pomoże jej to jak będziesz ją dowartościowywał, mówił jej, że jest piękna, jeśli będziecie dbali o czułość, będziesz przynosił jej kwiaty itp. Z pewnością zaś pogorszy sprawę Twoje zdenerwowanie, domaganie się seksu z argumentem, że Ci się należy.
Widzisz, nie jest to całkiem normalna sytuacja ale jak każda sytuacja nietypowa - ma swoje podłoże. Nie jest tak, że ona robi to złośliwie i ze złej woli. Poza tym musisz wiedzieć, że w przypadku kobiet seks zaczyna cieszyć w miarę uplywu czasu i …praktyki. Zwykle gdzieś ok. 2 lat po ślubie. Zresztą współżycia trzeba się nawzajem uczyć, bo każda para jest inna, ma inny temperament, potrzeby, warunki. Właśnie, a może o warunki chodzi? Mieszkacie sami? A może są cienkie ściany? A może trzeba zadbać o nastrój?
Marek, nie będę Cię póki co wysyłać do poradni, bo wydaje mi się, że na to za wcześnie. Zresztą wiele, bardzo wiele par ma po ślubie taki problem, ale pół roku to niewiele i jestem pewna, że to kwestia dotarcia się między Wami i że poradzicie sobie jeszcze bez fachowej pomocy. Reasumując: sprawdź co za tym stoi. Na jakim tle są nieporozumienia, czego żona się boi lub wstydzi. Dbaj o nią. No i najważniejsze - rozmawiaj. Jeśli ona poczuje się na tyle bezpiecznie, że bezgranicznie Ci zaufa i będzie wiedziała, że nie będziesz zły, tylko jej pomożesz - to powie Ci o co chodzi. Bo Ty musisz jej pomóc. To nie jest tylko kwestia tego, że Ty nie możesz współżyć albo że ona odmawia. To Wasz małżeński problem i musicie jgo rozwiązać. Twoja żoan potrzebuje pomocy. Ale ślubowaliście na "dobre i złe" i to jest właśnie to "złe", to może pierwsza małżeńska trudność. Ty jako mężczyzna otocz ją troską i pomóż jej. Wierzę, że dacie radę i pewnie już niedługo będzie ok. My też mieliśmy trudności i nie tylko my. Ale się udało. I Wam się uda. Polecam Wam też te artykuły: [zobacz], [zobacz] może tam przeczytasz o czymś co Wam pomoże? No i najważniejsze - módlcie się o to! Spokojem i delikatnością osiągniesz wiele. Z Bogiem!

  Anka, 20 lat
2442
27.10.2008  
Witam

Od prawie roku jestem z moim chłopakiem. Jestem pewna, że łączy nas coś wyjątkowego. Bardzo zależy mi na nim i widzę, że jemu na mnie. Jednak nie wszystko jest takie sielankowe. Parę miesięcy temu zmagaliśmy się z problemem czystości. Trudne było, ale to już za nami, nie o tym chcę pisać. Chodzi o to, że ukochany niedawno przyznał się przede mną do tego, że kiedyś miał problemy z masturbacją, ale, że to skończone, bo wie, jak bardzo go to niszczyło. Niedawno wyznał mi, że znów upadł. Mieszkamy teraz przez studia daleko od siebie, dzieli nas prawie cała Polska (Gdańsk-Kraków), więc pomyślałam, że może pragnie czułości (spokojnie;) odróżniam czułość od seksu...). Jednak od tego czasu coś się we mnie zmieniło. Raz, potem częściej, zaczęłam "natrafiać" na strony o wiadomo jakiej tematyce, moja wyobraźnia znów się pobudziła. Piszę "znów", bo sama kiedyś miałam z tym problem i wydawało mi się, że to już za mną. Coraz częściej nachodzą mnie myśli erotyczne. Z jednej strony moja fizyczność domaga się zbliżenia, z drugiej - mam w pamięci stan, w jakim byłam wtedy, jakiś czas temu: poczucie winy, odarcie z godności. Kiedy się spotykamy, w sumie najwięcej energii poświęcamy na to, by się "powstrzymywać". A przecież moglibyśmy tak po prostu cieszyć się sobą, rozmawiać, śmiać się... Nie piszę, że tego nie robimy. Ale nieraz zostaje to gdzieś w cieniu. Nie chcę, by tak było. Bóg jest dla nas obojga bardzo ważny i szanujemy się nawzajem. Myślimy poważnie o wspólnej przyszłości. Przedwczoraj on znów mi wyznał, że upadł. Miał okropne wyrzuty sumienia, że jest nie w porządku wobec mnie i wobec siebie, i wobec Boga. Wiem, że płakał, choć to ukrywał. Kiedy mężczyzna płacze, chyba jest bardzo źle... Starałam się go pocieszać, mówiąc, by się nie zamartwiał, tylko po prostu modlił się, walczył, bo jest dla mnie cenny i kocham go mimo tego. Ale wczoraj miałam jakąś reperkusję... Wiem, że nie jestem całkiem w porządku. Nie wiem, co się stanie po tak długim czasie rozłąki... Pomóżcie!


* * * * *

Przeczytajcie oboje ten artykuł: [zobacz] a potem ustacie wspólne zasady. No niestety, im dłużej razem jesteście tym pragnienia są silniejsze i niestety trzeba poświęcać energię na to, by nie upaść. Natomiast pytanie co Wy na randlkach robicie. Jeśli będziecie je planować, wychodzić gdzieś, zajmować się czymś absorbującym, pójdziecie na wycieczkę i się zmęczycie to nawet ochota na fizyczność będzie mniejsza. Trzeba sobie zagospodarowywać wspólny czas. Natomiast co do problemu masturbacji to koniecznie poleć mu tą stronę: www.oannizm.pl, tam znajdzie rady i świadectwa. Najważniejsze jest to, by powstawał, chodził do spowiedzi a energię też wyładowywał w sporcie lub jakichś czynnościach fizycznych. Oboje musicie unikać jakichkolwiek okazji: stron w internecie, czasopism w kiosku itp. Po prostu odwracać wzrok, mysleć o czymś innym, modlić się aktem strzelistym, jeśli jesteście w pobliżu kościoła to tam wstąpić, myśleć o czymś zajmującym. Ustalcie sobie określoną godzinę wieczorem, w której krótko modlicie się za siebie nawzajem i za Wasz związek. A gdy się spotykacie zaczynajcie i kończcie randkę modlitwą: o czystość, o miłość, o światło Ducha św. Bóg chce Wam pomóc i tak będzie. A może wstąpicie do Ruchu Czystych Serc? Jest na tej stronie. To będzie bardziej motywujące. Walczcie o czystość, bo warto. Z Bogiem!

  Zagubiona, 23 lat
2441
27.10.2008  
Dzień dobry :) Na początku chciałam napisać, że jestem pod ogromnym wrażeniem Pani wiedzy na temat miłości i tego co z nią związane. Przeczytałam wiele różnych pytań i Pani odpowiedzi i znalazłam w nich wiele ukojenia. Pytania nr 13, 15 i 19 wydają mi się szczególnie bliskie, ponieważ wyrażają również moje wątpliwości-trochę się też uspokoiłam, czytając te pytania, bo myślałam, że tylko ja tak mam. Ale do rzeczy-chciałam zapytać jak bardzo ważny jest wygląd fizyczny w miłości? Czy jeśli jestem z kimś, ale podobają mi się także inni chłopacy, to znaczy, że nie kocham tak naprawdę swojego chłopaka? Nie chodzi o to, że zupełnie mi się nie podoba, ale jeśli idę ulicą i widzę jakiegoś chłopaka i stwierdzam, że mi się nawet bardziej podoba, to mnie te myśli przerażają :( I dlatego bym chciała wiedzieć, jak to jest w miłości-czy to jest ważne, żeby mi się ktoś tak szalenie podobał? Bo zakochanie kojarzy mi się z takim uwielbieniem i zachwytem wyglądem drugiej osoby i z pożadaniem, a ja nie przeżyłam w moim związku czegoś takiego, żebym dostawała prawie "zawału" na widok mojego ukochanego-oczywiście trochę przesadzam, ale myślę, że wie pani, o co mi chodzi ;) Zanim poznałam mojego obecnego chłopaka, często było tak, że ktoś mi się strasznie podobał, ale jak go trochę bliżej poznałam, to już mi się przestawał nawet fizycznie podobać z tego względu,że nie odpowiadał mi jego charakter. A w moim chłopaku mnie najbardziej zachwycił sposób bycia i charakter i nie wiem czy takiego drugiego chłopaka na świecie bym znalazła :) Czy to, że się umiemy dogadać, potrafimy ze sobą rozmawiać, mamy wspólne poglądy i marzenia, że uwielbiam się do niego przytulać i całować, że po prostu dobrze nam razem, to wystarczy, żeby pojawiła się miłość? Jak długo można sobie zadawać pytanie "Czy kocham i kiedy pokocham"? Kiedy te wątpliwości i pytania wreszcie znikną? ;( :( Nie wiem czy to,co mi chodzi po głowie, udało mi się jasno przedstawić, ale mam nadzieję, że Pani mnie zrozumie. Z pozdrowieniami

* * * * *

Właściwie sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie, a kluczowe w Twojej odpowiedzi są te słowa: "często było tak, że ktoś mi się strasznie podobał, ale jak go trochę bliżej poznałam, to już mi się przestawał nawet fizycznie podobać z tego względu,że nie odpowiadał mi jego charakter. A w moim chłopaku mnie najbardziej zachwycił sposób bycia i charakter i nie wiem czy takiego drugiego chłopaka na świecie bym znalazła :)". Gdy kogoś pokochamy to zaczyna nam się podobać, choćby wcale nie był najprzystojniejszy. Jasne, że zauważymy, że inni są ładniejsi, że mają pewne atuty, których nie ma nasz ukochany. Ale on nam się podoba - nie tylko ze względu na urodę. Podoba nam się po prostu jego wygląd, sposób bycia, uśmiech, są rzeczy, które nas w nim pociągają. A inni - tak jak piszesz - przestają się podobać nawet fizycznie jeśli zauważamy w nich coś co nas zraża. Sam zatem fakt, że uważasz, że inni chłopcy są ładniejsi nie jest niczym złym ani nienormalnym, bo po prostu stwierdzasz fakt. Natomiast w związku znaczenie ma nie tyle uroda (która jest faktem niezależnym od nas, nie można sobie jej wypracować) a zadbanie. Bo to czy ktoś jest ogolony, ma czyste paznokcie i wyprasowaną koszulę to już jak najbardziej jest jego zasługą. Nie musisz zatem dostawać "zawału" na widok wyglądu ukochanego. Nie jest to potrzebne, a wręcz utrudnia czasem życie jak inne dziewczyny bez przerwy się za naszym chłopakiem oglądają. Wystarczy zatem, że Twój chłopak Tobie się podoba i że były jakieś względy, które zadecydowały o tym, że jego wybrałaś i chcesz z nim być. I wystarczy. Więcej na ten temat pisałam też w tych artykułach: [zobacz], [zobacz] Co do pytania o wątpliwości: no, będą one towarzyszyły pewnie w jakimś wymiarze do ślubu. Bo nigdy nie jesteśmy pewni czy kochamy wystarczająco i jeszcze bardziej się nie da. Owszem, da się i mamy na to całe życie. To nie jest tak, że w momencie ślubu nasza miłość musi być już gotowa i nic więcej do niej nie dodamy. To w zasadzie początek a na jej rozwój mamy całe życie. Co do samej miłości polecam Ci ten artykuł: [zobacz] Z Bogiem!

  Karolina, 35 lat
2440
27.10.2008  
Pomimo swojego wieku nie mogę spotkać tego jedynego wolnego mężczyzny dla siebie.
Od 3 lat spotykam sie z żonatym meżczyzną.Podobno w domu z żoną mu się nie układa . Na początkuto była przyjaźń, koleżeństwo . Niestety za bardzo zaangażowałam się uczuciowo w ten związek i zakochałam się w nim. Niedawno dowiedziałam się, że on mnie nie kocha tylko lubi być ze mną. Jest szczery w to nie wątpię i mnie pragnie ale nic poza tym. Gdy jesteśmy sami obejmujemy się czule i całujemy namiętnie. Jestem jeszcze dziewicą. Powiedział mi , że zrozumie jeśli nie będziemy się więcej spotykać.
Czy powinnam spędzić z nim tą ostatnią noc przed pożegnaniem ? Oczywiscie zabezpieczę sie przed tym. Bardzo tego pragnę ale czy nie będę załować czy warto się poświęcić skoro nie jesteśmy dla siebie ?? Z drugiej strony dziwnie się czuje, że mam takie niewielkie doświadczenie w sferze seksualnej.


* * * * *

Pytasz poważnie czy żartujesz? Bo jeśli piszesz na tej stronie to zakładam, że jesteś wierząca? Ale odpowiadając na Twoje pytanie: NIE! Nie, bo nie masz pewności, że za tydzień nie poznasz tego jedynego, który zostanie Twoim mężem. Nie, bo będziesz czuła się podle i będziesz miała wyrzuty sumienia. Nie, bo pierwszy raz wcale nie jest przyjemny i nie warto go przeżywać z kimś przypadkowym, tylko z mężem, z którym współżycia po prostu należy się uczyć, pomału i spokojnie. Nie, bo to za duży dar, by dawać go komuś kto nas nie kocha. Nie, bo Bóg wie co robi mówiąc: "nie". A szczegółowo dlaczego nie przeczytaj w tym artykule: [zobacz]
Polecam Ci też te odpowiedzi o związku z żonatym mężczyzną: 1034, 1100. Rozumiem, że jesteś zdesperowana, ale uwierz, że dziewictwo to Twój wielki atut i naprawdę nie warto tak łatwo się go pozbywać. W dodatku to byłoby zwykłe cudzołóstwo a Ty byłabyś (co wiesz zresztą wprost) jedynie obiektem do zaspokojenia jego pożądania. Dziewczyno, masz szansę jeszcze wyjść za mąż i przeżyć piękną prawdziwą miłość. Zajrzyj tutaj: [zobacz], wpisz się, przeczytaj też ten artykuł: [zobacz] Mamy już wiele małżeństw. Nie poddawaj się tak łatwoe, módl się o męża. Módl się też o światło Ducha św, o siłę, byś mogła rozstać się z tym mężczyzną i to z poczuciem godności, z klasą. Wierzę, że jesteś na tyle silna i masz na tyle szacunku do siebie, że będziesz potrafiła. Zobaczysz, że to się opłaci! Z Bogiem!

  Kaśka, 23 lat
2439
26.10.2008  
jestem zazdrosna! Nie do tego stopnia, by utrudniało nam to wspólne bycie razem, ale boję się, że kiedyś tak może się stać... Na razie to tylko smutek w sercu.Nie mogę pogodzić sie z tym, co narzeczony mi kiedyś powiedział- że pragnie tez innych dziewczyn i że to normalne u mężczyzn. Mówi ze to nic nie znaczy, ze to tylko chwila i on się "doprowadza do porządku", ze ja jestem najpiękniejsza. Nie umiem tego zrozumieć. Ja, nie chcę iść do łóżka z chłopakiem, który mi się podoba:( Boli to, nie umiem przestac o tym myślec:(((

* * * * *

No dziwne to trochę. Wiesz, sam fakt, że chłopakom generalnie dziewczyny się podobają, czasem się za ładniejszą obejrzą to owszem, normalne jest. To, że może czasem budzą się w sercu pragnienia to jeszcze też. Natomiast przyzwoitość i wierność no i przede wszystkim prawidłowo ukształtowane sumienie zaraz gaszą te pragnienia. Wtedy są to pokusy, ale nie idzie się za nimi. Natomiast to, że on się jawnie Tobie do tego przyznaje, że w zasadzie nie wstydzi się tego i nie widzi w tym nic złego świadczy o tym, że on ma swoje pragnienia w sferze czystości chyba trochę nieuporządkowane. Albo myli pokusy ze świadomym pragnieniem i w nieumiejętny sposób Ci o tym mówi. Kobieta i mężczyna reagują i myślą inaczej i chłopak nie powinien o swoich pokusach dziewczynie opowiadać, bo ona się może zwyczajnie wystraszyć tak jak Ty teraz, nie rozumie tego i nie czuje się bezpiecznie z chłopakiem. Być może on tego nie wie? Ponadto jeśli już jesteście zaręczeni to takie pragnienia powinny pomały wygasać, bo myśli się już w zasadzie tylko o narzeczonej. Wiesz, poczytaj może te odpowiedzi: 20, 75, 79, 85, 92,144, 249, 252, 258, 269, 300, 309, 320, 363, 428, 462, 488, 531, 572, 582, 780, 877, 1080, 1084, 1093, 1126, 1117, 1134, 24, 377, 1343, 1385 i ten artykuł: [zobacz] i jeśli znajdziesz coś niepokojącego porozmawiaj z chłopakiem. A jeśli nie to być może on się po prostu niefortunnie wyraził i nie wie o różnicach w psychice kobiety i mężczyzny. Polecam zatem te odpowiedzi: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102 i te artykuły: [zobacz], [zobacz] Z Bogiem!

  ktoś, 17 lat
2438
26.10.2008  
Co pani myśli o związku 17stolatki z 16stolatkiem? Czy rok różnicy robi dużą różnicę w tym przedziale wiekowym?

* * * * *

Proszę przeczytaj te odpowiedzi: 8, 28, 87, 310, 916, 1253. Jeśli chłopak jest dojrzały nie robi to różnicy.

  Poszukująca, 18 lat
2437
24.10.2008  
Witam :)
Czytałam różnego rodzaju artykuły na tej stronie i odpowiedzi na pytanie (w większości) ale nie znalazłam jasnej odpowiedzi na pytanie które mnie nurtuje, a wszędzie odpowiedzi napisane są ogólnikowo. Chciałabym usłyszeć jasno i klarownie odpowiedż na następujące pytanie: W którym momencie w relacjach damsko-męskich zaczyna się grzech? Chodzi mi tu o różnego rodzaju zachowania fizyczne,. czy jesli zachowania wynikają z miłosci są grzechem?


* * * * *

"Listą grzechów" w ogóle jest Dziesięć Przykazań. A pomocą w interpretacji mogą być te odpowiedzi: 773, 800, 804, 1051, 1677, 1701, 1907, 1958, 2132, 530, 739 540, 1527 i te artykuły: [zobacz][zobacz]
Pamiętaj jednak, że nikt nigdy nie powie Ci szczegółowo co jest grzechem a co nie w Waszym przypadku, bo musielibyście mieć zainstalowaną kamerę ze stałym monitoringiem.
Prawidłowo ukształtowane sumienie i prawidłowe rozumienie miłości podpowie Ci zawsze, że coś jest nie tak. Moją najprostszą definicją grzechu w takich relacjach jest następujący test: czy po danej czynności, danym geście moglibyście natychmiast przystąpić do Komunii św. Nie w najbliższą niedzielę ale natychmiast, oboje. Jeśli tak to jest duże prawdopodobieństwo - jeśli Wasze sumienia są prawidłowo ukształtowane - że dany gest był czysty. Jeśli zaś czujecie dyskomfort lub macie wątpliwości to należało się z nim wstrzymać. Pamiętaj też, że nie zawsze miłością jest to co nam się wydaje, bo łatwo jest za miłość wziąć zakochanie i swoje przyjemne odczucia. Przeczytaj o tym tutaj: [zobacz]
A poza tym zawsze trzeba wątpliwości przedstawiać spowiednikowi, który je rozwieje. Z Bogiem!

  hania, 28 lat
2436
23.10.2008  
Witam,
mój problem polega na tym,jestem bardzo zagubiona, boje sie,ze przz mój lek, dystans i stach, strace może osobe, októrą tak Boga prosze, Pan Bóg postawił na mojej drodze dobrego, o wielkim sercu człowieka, ktoremu jak myśle na mnei zależy, ale przez moj strach, lęk .Dzieli nas też odległośc, co nie sprzyja codzeinnemu bytowaniu ze sobą.boje sie, że przez te moje uniki, wycofywqania momentami moge przeoczyc moze najwazneijszego czlowieka w moim życiu.boje sie, miotam, ale nie podejmuje żadnych decyzji, a chyba powinam jużcoś postanowic, trwa jużto rok czasu, .Proszę moze o jakies spostrzeżenia , bo to chyba nie jest do konca normalne zachowania.IM bardziej pragne ciepła ,milosci, tym bardzeij sieboję i przez to sama tylko do siebie bede mogla meic kiedys zal,że daelj jestem sama.
Z gory pieknie dziękuje i proszę o rade.
Bóg zapłac.:)


* * * * *

No dobrze Haniu, ale nie napisałaś konkretnie o jakie lęki i zachowania chodzi, przed czym uciekasz, czego się boisz. Wyznania przez niego miłości, małżeństwa w ogóle a może jakiegoś jego zachowania? Może masz negatywny obraz małżeństwa wyniesiony z domu? A może coś dzieje się za szybko? Trudno mi cokolwiek poradzić bo napisałaś bardzo ogólnie i ja nie wiem z czego Twoje zachowanie wynika. Rozumiem, że jakoś nie potrafisz mu zaufać i powierzyć siebie, tak? A może za mało się znacie, by coś zdecydować albo on Cię czymś zraził, nie do końca Ci odpowiada? Przyczyn może być mnóstwo. Oczywiście najlepiej by było byście jak najwięcej ze sobą przebywali, żebyś się oswoiła, polubiła go (tak, tak, to też jest ważne), po prostu pragnęła jego obecności. A może chodzi o to, że modliłaś się o chłopaka, poznałaś jakiegoś i stwierdziłaś, że skoro pojawił się na Twojej drodze to jest odpowiedź Boga na Twoje prośby i musisz z nim być? Może wcale Cię nie pociaga, nie macie wspólnych tematów, ale czujesz, że musisz, powinnaś, bo nikogo nie poznasz? Haniu, rok to niedużo, ale też nie tak mało. W każdym razie na tyle dużo, by odpowiedzieć sobie na pytanie czy dobrze się czuję w jego towarzystwie, co mi się w nim podoba, a co nie, czy chciałabym by ten związek się rozwijał. Proszę przeczytaj też te odpowiedzi: 1490, 421, 537, 95078, 89, 106,189, 192, 271, 390, 728, 1021, 1050, 1059, 1278, 1309, 1407, 1728, 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130, 468, 484, 520, 600, 699, 1985, 97, 120, 112, 132, 278, 620, 864, 2121 i te artykuły: [zobacz], [zobacz], może tam też znajdziesz odpowiedzi na swoje wątpliwości? Módl się, by Bóg zabrał Twój lęk i pozwolił Ci zaufać i cieszyć się miłością. Z Bogiem!

  Ania, 19 lat
2435
22.10.2008  
Witam serdecznie!
Ostatnio czytałam wiele o fakcie,że kobieta (żona, dziewczyna) ma bardzo duży wpływ na mężczyznę, który jest z nią w związku. Bardzo teoretycznie zostało to zawarte. Chciałabym się dowiedzieć jakie sposoby można wykorzystać(takie bardzo praktyczne)aby wpłynąć pozytywnie na chłopaka.Jak kształtować jego osobę, charakter, duchowość, by on sam chciał je rozwijać i podejmował kroki ku temu zmierzające. Chciałabym pozytywnie oddziaływać na mojego chłopaka,by się doskonalił w dobrym, by nasza miłość była mądra, czysta i chrześcijańska. Wiem, mogę go kształtować własną postawą,ale chodzi mi bardziej o docenianie jego męskiej siły i mądrości(bez umniejszania kobiecej czy jej wywyższania). Jak to się przekłada na praktykę?Chcę nie przesadzić ani w jedną,ani w druga stronę(z docenianiem,żeby się nie "trząść" nad nim ani zbytnio go "chłodzić")...
Dziękuje bardzo za czas poświęcony na lekturę i odpowiedź na pytanie.


* * * * *

Proszę poczytaj te artykuły: [zobacz], [zobacz]
Na mężczyznę motywująco wpływają pochwały i docenianie tego co robi. On musi czuć, że dziewczyna go w pewnym sensie podziwia, że nie wstydzi się go w towarzystwie, że mu ufa, że ceni jego rady. To także pozwalanie na decydować w sprawach ważnych i w kwestiach organizacyjnych. Trzeba mówić mężczyźnie, że jest mądry, silny, że coś dobrze robi. To także pozwalanie mu na kierowanie sferą czystości, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz]
No i niewyręczanie go w kwestiach wyznawania uczuć i kierowania związkiem, czyli pozwalanie, by to on robił pierwszy krok, by nie czuł się naciskany, by dziewczyna nie oświadczała się i nie wyznawała pierwsza miłości, o tym tutaj: [zobacz]
Życzę owocnej pracy, z Bogiem!

  Joanna, 22 lat
2434
22.10.2008  
Strasznie się kiedyś pogubiłam w życiu.Mając 17 lat poznałam chłopaka ponad rok później dałam mu to co najcenniejszego ma dziewczyna, czyli swój wianuszek zupełnie nieświadoma konsekwencji tego czynu, prawdziwych wartości w życiu. Po prostu to co się działo wokół mnie i w moim otoczeniu podpowiedziało mi ze tak można że taki jest teraz świat i nic złego się nie dzieje. Po trzech latach znajomości i złudnej miłości, rozstaliśmy się. Jakiś czas potem poznałam kogoś. Ja mam w tej chwili 22 lata On ma 29. Bardzo go kocham on mówi że też jest zakochany.Jesteśmy razem dwa lata i wiem że do siebie pasujemy. On też to wie. Nie ma między nami kłótni oprócz tego jednego problemu, którego nie da się przeskoczyć.On nie może sie pogodzić, z tym, że nie jest moim pierwszym partnerem, że nie poczekałam z tym do ślubu. Wiem, że ma rację i bardzo żałuje że tak się stało. Ale co zrobić jeśli zrozumiałam to za późno? Dopiero teraz to wszystko do mnie dotarło.Zdecydowałam że chce zmienić swoje życie, iść za rękę z Jezusem, ale boję sie że dla mojego chłopaka to nie wystarczy że skreśli mnie przez ten jeden błąd, że mi nie wybaczy.Jak mu to wszystko wytłumaczyć żeby zrozumiał że nie tylko czystość ciała się liczy ale przede wszystkim czystość serca która przecież jeszcze mogę mu dać? Proszę o pomoc.
Dziewczyny uwierzcie mi naprawdę warto czekać z tym do ślubu, zaoszczędzicie sobie wiele bólu i cierpienia i będziecie szczęśliwe. Nie podejmujcie pochopnych decyzji.


* * * * *

Asiu, koniecznie daj chłopakowi do przeczytania te odpowiedzi: 616, 961, 1070, 1819, może nawet wydrukuj mu i daj. Polecam Wam obojgu również ten artykuł: [zobacz]
Jeżeli Ty nawróciłaś się i żyjesz w czystości, jeśli oboje także żyjecie w czystości to okrucieństwem wręcz jest dawanie Ci doczuć, że to stoi na przeszkodzie między Wami. Tak jak wielokrotnie pisałam czystość to nie to samo co dziewictwo, to dużo szersze pojęcie. A jeśli po przeczytaniu tych odpowiedzi on nadal nie będzie mógł się pogodzić to lepiej, żebyście się rozstali. Bo nie możecie wchodzić w małżeństwo z jego niepogodzeniem się. No nie da się już cofnąć czasu i żeby nie wiem co Ty dziewicą już nie będziesz. I jeśli jemu to faktycznie przeszkadza to lepiej żebyście się rozstali niż żeby on kiedykolwiek a już broń Boże w małżeństwie Ci to wypomniał. Takie oskarżenia uderzą w Twoje najczulsze miejsce i mocno nadwyrężą zaufanie do niego a w konsekwencji - Waszą miłość. On nie może już wymagać od Ciebie czegoś czego mu dać nie możesz, bo to jest od Ciebie niezależne. A skoro związał się z Tobą i Ty mu o tym powiedziałaś to albo decyduje się być z Tobą, ale akceptuje również tą Twoją stronę albo odchodzi. Albo bowiem akceptuje Cię całą (i tylko to jest miłością) albo nie akceptuje. Inaczej wyrzutami zatruje Ci życie i oboje będziecie nieszczęśliwi. Asiu, jeśli idziesz przez życie z Jezusem, zrozumiałaś swój błąd to nie wiń się więcej. Nic więcej zrobić nie możesz. Jesteś wartościową dziewczyną i nadal możesz żyć w czystości. Nie możesz dać sobie wmówić, że jesteś gorsza. Nie możesz bez przerwy ponosić konsekwencji błędu w młodości. Który odpokutowałaś przecież. Koniecznie musicie z chłopakiem poważnie porozmawiać i coś ustalić, ja Ci życzę dobrych decyzji. Módl się o światło Ducha św, o wskazówkę czy macie być razem. Z Bogiem!

  Asia, 24 lat
2433
19.10.2008  
Znam Mariusza juz rok chodzimy na te same studia. Na poczatku zagladal za inna dziewczyna.Z wszytkiego mi sie zwierzal, mialam sie wtedy tej dziewczyny zapytac czy ma chlopaka itd., to byly jego prosby. Raz na dyskotece mi powiedzial, ze ja tez jestem fajna ale nie bedzie za mna zagladal bo widzi, ze sie jego kolegowi podobam.Ja tez sie mu zwierzala ze mi sie nie uklada z jego kolega, nie wiem sama na czym stoje i tak sie zaczela nasza przyjazn.Mariusz jak widzil ze jestem smutna to zawsze ze mna porozmawial, byl opiekunczy. To trwalo tak pol roku, spotykalismy sie tylko na studiach(zaoczne) co 2 tygo., bo mieszka daleki kawal o demnie.Wieczory spedzalismy razem w gronie przyjaciol. Ale na ostanim zjedzie moja kolezanka powiedzila mi po cichutku (on byl z nami)takie slowa ze fajnie bysmy razem pasowali a ja sie jej zapytalam dlaczego. Wyszla ze mna na podworko i powiedziala ze caly czas tylko o mnie mowi ze jaka ja fajna, mila itd.Wiedzila ze z tamta dziewczyna mu sie nie udalo i sam mowi ze juz nikogo ze studiow niechce. Powiedzila kolezance ze bardzo mnie to zdiwilo i ze tez jetem nim zainteresowana.Pozniej ona go wziela na osobnosc i powiedzila ze widzi ze mniedzy nami cos sie kreci, a on jej odpowiedzial ze to jest jego sprawa i ze on do mnie zadwoni i sie ze mna umowi, zebysmy porozmawiali. Zadwonil do mnie za 2 dni i opowiadal o swojej sistrze, wogole ze juz wyjedza do siebie i dopiero sie spotkamy za 2 miesiace po wakacjach. Wakacje juz minely i nicnie dawal znac. Ja mu napisala sms co tam slychac i zyczenia na urodziny i zadnej odpowiedzi z jego strony. Na pierszym zjedzie mial dystan jakis do mnie, omijal mnie, pozniej ja sie go zapytalm czy pamieta to ze mielismy sie spotkac, a on ze tak, ale ze na razie to ma byc przyjazn bo ma problemy rodzinne. teraz na ostanim zjedzie byl znowu jakis mily,sam zaczol sie pytac o maja rodzine, skad sie nauczylam jezyka obcego. Sam za oferowal zeby sie zebrac paczka i pojechac gdzies. Moze cos byc z tej przyjazni?

* * * * *

Może być. Ale koleżanka trochę namieszała, mimo, że chciała dobrze. Bo widzisz on się wściekł, że ktoś mu mówi co on ma robić. On - facet, zdobywca. Więc na przekór, żeby koleżance pokazać, że to on decyduje nie odzywał się jakiś czas. I sam zdecydował kiedy i jak się z Tobą skontaktuje. Przedtem czuł się naciskany i czuł, że Wy obie tego od niego oczekujecie - by się określił. Nie mógł znieść napięcia. A teraz kiedy nacisków nie czuje może swobodnie z Tobą rozmawiać i coś Ci proponować. Odpowiadaj na jego propozycje, natomiast nigdy nie naciskaj i sama się pierwsza nie określaj. Polecam Ci ten artykuł: [zobacz] , nie dotyczy on bezpośrednio samego tematu ale pokazuje mechanizm naciaku. Życzę Wam powodzenia. Z Bogiem!

  Ania, 18 lat
2432
18.10.2008  
Z całego serca Witam!
Mam taki problem i potrzebuję pomocy..
2 miesiące temu załozyłam portal Przeznaczeni.pl.
Poleciła mi go moja przyjaciółka.Ja z zaciekawieniem weszłam i się zalogowałam. Pewnego wieczoru przeglądałam chłopaków z Polski i nagle spostrzegłam bardzo sympatycznego chłopaka, ale niestety mieszka w Warszawy. Weszłam na niego, przeczytałam co o sobie napisał, zostawiłam mu komentarz i czekałam az on wejdzie do mnie. Doczekałam się wszedł. Pomyślałam aby go poszukać na NASZEJ-KLASIE ale on mnie wyprzedził i pierwszy napisał. Jak to się myśli przyciągneły:)
Potem zaczelismy pisać na gg i tak kontynuowalismy znajomość.
zostaliśmy przyjaciółmi, mówiliśmy sobie o wszytskim, dobrze się rozumielimy. Jedyne co mnie martwiło to to że jest między nami duza odległość w kim.Pewnego razu zwierzył mi się że zmarła mu mama i poprosił mnie o modlitwę w jej intencji.
Pewnego dnia mieliśmy powazną rozmowę. Powiedział mi że chce abysmy pozostali tylko przyjaciółmi, dodał że jakbym go znalazła wcześniej na przeznaczonych to było by zupełnie inaczej a teraz już ma dziewczynę. No i dobijało go to że mieszkamy tak daleko od siebie. Pisał wiersze do mnie..marzył aby mi spojrzeć głęboko w oczy.. to było romantyczne.
Bardzo lubiałam z nim rozmawiać. ale nigdym bym się nie spodziewała że usłysze od niego nastepujące słowa:
"dlaczego pojawiłam się na jego drodze? Dlaczego w tym momencie? A na koniec dodał "Żegnaj" tak po prostu... Nie wiem co mam zrobic? co mam myslec? Proszę pomóżcie! Czekam na odpowiedź.


* * * * *

Bardzo źle by o nim świadczyło, że mając dziewczynę szukał nadal znajomości na tym portalu. Poza tym co to za wyznania, marzenia i wiersze skoro się nie spotykaliście? To niepoważne!
Moim zdaniem Aniu on po prostu Cię sondował, próbował a potem stwierdził, że to nie to ale zabrakło mu odwagi by powiedzieć Ci to wprost więc wymyślił dziewczynę.
Przykro mi, że tak się stało.Szukaj dalej. Zawsze jest ryzyko ale nie wszyscy są tacy. Widocznie on jest jeszcze niedojrzały. Módl się o zabranie tego uczcuia i o dobrego chłopaka. Z Bogiem!

  Katarzyna, 18 lat
2431
18.10.2008  
Szczęść Boże. Od roku w mojej parafii jest nowy ksiądz wikariusz. Jest bardzo dobrym, pobożnym, oddanym Panu Bogu kapłanem. Lubię patrzeć na Jego miłość do drugiego człowieka. Jest łagodny i bardzo dobry. Chciałabym się z Nim zaprzyjaźnić, jednak problem w tym, że nie wiem jak. Twierdzi, że mnie lubi, że jestem normalna,skromną osobą. Bardzo cieszy mnie ten fakt,ale obawiam się, że barierę stwarza różnica wieku. Każdego dnia, proszę Boga o potrzebne łaski dla tego kapłana. Wiem, że mam w Nim oparcie, wiem,że jest w Nim Chrystus, jednak jak się zbliżyć do Niego ? Nie zbliżać się w sensie miłości lecz prawdziwej i czystej a zarazem pięknej PRZYJAŹNI ? Proszę, dajcie mi jakiekolwiek rady. Proszę także o to samo. Z góry bardzo serdecznie dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie. Z Panem Bogiem.

* * * * *

Ja wielokrotnie pisałam, że nie należy przyjaźnić się z kapłanem. Wiem, że chodzi Ci tylko o przyjaźń, ale moim zdnaiem - nie powinnaś. Bo jesteś dziewczyną i nawet jeśli Ty nic nie czujesz to weź pod uwagę, że on jest młodym mężczyzną, który wie, że żony mieć nie będzie. I nagle "zbliża się" do niego młoda, ładna dziewczyna, szuka z nim kontaktu. Ale nie ma w ręku transparentu "tylko przyjaźń". Może się spłoszyć, przestraszyć, unikać Cię a może się zakochać. To jeden aspekt. Drugi jest taki, że ksiądz po to jest księdzem i ma parafię, by był dla wszystkich. A nie zacieśniał więzi osobiste, z poszczególnymi osobami. Jasne, ksiądz też potrzebuje przyjaciela. Ale normalnego, męskiego przyjaciela, z którym w piłkę pogra i pogada i zwierzy ze swoich problemów. Nie możesz być jego kumplem. A nawet nie powinnaś, bo jest jeszcze trzeci aspekt - opinia ludzka. Polecam Ci także te odpowiedzi: 11, 183, 524, 1267, 1382 i ten artykuł: [zobacz]. Naturalnie większość tych sytuacji nie dotyczy Ciebie, ale nie wiesz co byłoby w przyszłości. Dostaję wystarczająco dużo listów dziewczyn, których przyjaźń z księdzem tak się właśnie zaczynała. Kasiu! Jeśli ten ksiądz ujmuje Cię swoją duchowością i mądrością to przejdź się parę razy do niego do spowiedzi. Może zdecydujesz się na kierownictwo duchowe? A póki co módl się o łaski dla niego ale pzryjaciół szukaj w swoim gronie. Z Bogiem!

  natalia, 16 lat
2430
18.10.2008  
chodze z chłopakiem ktoremu zmarł przyjaciel nie spotykalismy sie,unikła mnie dzis oznajmił ze potrzebuje czasu. niewm czy mu zalezy,normanie wychodzi do kolegów na osiedle.mam poczekac?czy odpuscic?

* * * * *

A jak dawno ten przyjaciel zmarł? Jeśli niedawno to może faktycznie potrzebuje czasu a jeśli pół roku temu to unikanie Ciebie nie ma tu z tym faktem związku. Natomiast faktycznie musisz wziąć pod uwagę, że mężczyźni inaczej reagują niż kobiety i jeśli mają jakiś problem (a takim z pewnością jest śmierć przyjaciela) wolą być sami, sami przemyśleć to wszystko i dojść do równowagi. Kobieta w takiej sytuacji wolałaby być pocieszana, przytulana ale mężczyzna nie i to jest normalne. Pytanie też co on robi z kolegami. Bo jeśli wychodzi do nich po to, by np. graniem w piłkę odreagować to też jest to normalne. On w ten sposób daje upust emocjom - inaczej niż kobieta, która płacze i opowiada o wszystkim bardzo długo. Natomizst jeśli on prowadzi normalne życie towarzyskie, wcale nie jest mocno zdołowany a sama śmierć była dawno to rodzi się podejrzenie, że może to być tylko pretekst do unikania Ciebie. Nie pocieszaj więc na siłę, nie naciskaj ale poobserwuj go i oceń sytuację. Z Bogiem!

  Tomek, 27 lat
2429
17.10.2008  
Witam serdecznie.

Mam pytanie jeśli w dniu ślubu dziewczyna nie jest dziewica a facet jest prawiczkiem to na co trzeba uważać w małżeństwie aby ten fakt nie stał się głównym problemem w małżeństwie. Jaki to ma wpływ na seks w małżeństwie?(do sprawdzenia po ślubie więc trochę kot w worku) Czy spotkali się państwo w swojej karierze, że właśnie z tego powodu się sypało małżeństwo? Na ile to jest trudność w budowaniu szczęśliwego małżeństwa? Z jednej strony się mówi jakie to jest ważne a z drugiej się mówi że najważniejsza jest czystość, no i ja już nie wiem ważne czy nie ważne a jeśli ważne to jak bardzo?

Serdecznie Pozdrawiam
Tomek


* * * * *

Oczywiście, że czystość jest bardzo ważna, natomiast czystość nie jest pojęciem równoważnym do dziewictwa. Bo można nie być fizycznie dziewicą a być bardzo czystym i odwrotnie. Nie sądzę aby tylko z powodu, o którym napisałeś sypnęło się komuś małżeństwo, my osobiście nie spotkaliśmy się z takim przypadkiem. ALE: nie wolno nigdy małżonkowi, który nie dochował dziewictwa tego faktu wypomnieć. Tak jak pisałam wielokrotnie na tej stronie czystość jest postawą, decyzją i działaniem, dziewictwo jest fizycznym stanem. Jeśli ktoś kiedyś popełnił błąd, stracił dziewictwo ale się nawrócił i postanawia drugi raz tego nie zrobić, spotyka przyszłego małżonka, żyją w czystości a ta druga osoba wie o tym fakcie to moim zdaniem nie będzie miało to prawie żadnego znaczenia w małżeństwie. Inaczej naturalnie jeśli czystości nie zachowują lub jedna osoba uważa ją za rzecz niezbyt wartościową, a druga owszem i na tym tle rodzą się problemy. Spotkaliśmy się kilkakrotnie z faktem gdy to chłopak dochował dziewictwa a dziewczyna nie i to dla niego stanowiło to przeszkodę. Pisałam na ten temat w tych odpowiedziach: 616, 961, 1070, 1819, proszę przeczytaj. Jeśli zaś oboje czystość zachowują to jedynym "mankamentem" takiego faktu może być to, że dziewczyna już wie jak wygląda stosunek a chłopak może się czuć tym faktem zestresowany i może myśleć, że ona go będzie z kimś porównywać. Natomiast dziewczyna, która dziewictwo utraciła nie z mężem i w okolicznościach, których żałuje nigdy męża z tamtym nie porówna, nigdy nie będzie tamtego razu dobrze wspominać. Bo on się jej będzie kojarzył z grzechem, poczuciem winy, bólem i wykorzystaniem. I przyszły mąż musi mieć tego świadomość. Psychika kobiety i mężczyzny jest zupełnie inna. Kobieta nie będzie w pierwszą noc oczekiwać od mężczyzny (nawet ta, która miała już jakieś doświadczenia) żadnych wyczynów ani popisów a jedynie czułości i miłości. Musicie chłopcy o tym wiedzieć i kropka. I nie nastawiać się ani stresować nie wiadomo czym. Polecam Ci wskazane wcześniej i te odpowiedzi: 20, 75, 79, 85, 92,144, 249, 252, 258, 269, 300, 309, 320, 363, 428, 462, 488, 531, 572, 582, 780, 877, 1080, 1084, 1093, 1126, 1117, 1134 i ten artykuł: [zobacz] Z Bogiem!

  Kasia, 27 lat
2428
16.10.2008  
Witam!
Moja sytuacja wygląda w ten sposób, że w dzieciństwie doświadczyłam przemocy psychicznej ze strony mojego ojca, który pod wpływem alkoholu awanturował się. Bardzo to przeżywałam i często pośredniczyłam pomiędzy rodzicami, aby załagodzić konflikty. Jestem świadoma, że to ma wpływ na to, jak teraz wygląda moje życie, a w szczególności związki z mężczyznami. Mój problem polega na tym ,że tak bardzo nie chcę, żeby znowu ktoś mnie nie skrzywdził, że angażuję się w związki z mężczyznami, którzy wizualnie nie są w moim typie, ale są dobrymi ludźmi. Czasem mam poczucie, że mogłabym właściwie w ten sposób kochać każdego, bo więcej w tym miłości do bliźniego, aniżeli do mężczyzny. I jak można się domyślać potem źle się czuję w ich towarzystwie, a nie łatwo jest mi się rozstać, bo mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię tego kogoś docenić, a że ktoś, kto będzie w moim typie może mnie tylko skrzywdzić. Tak więc moje życie sprowadza sie do tego, że albo jestem sama, albo spotykam sie z kimś, ale nie sprawia mi to żadnej przyjemności i potem pełna obaw mimo wszystko kończę te relację i znowu jestem sama. Obecnie jestem na etapie kończenia takiego związku. Już nawet pogodziłam się z tym, że ten ktoś jest niski (co mi bardzo przeszkadza, bo sama nie jestem za wysoka) i, że denerwuje mnie jego sposób ubierania się (sygnalizowałam to kilka razy, ale wg. niego to są głupoty) ale okazało sie, że mimo, iż jest to osoba, która łatwo nie wpada w złość, nie jest chamska, sprawia,że czuję się przy niej bezpiecznie, jest to osoba strasznie przywiązana do swoich rodziców i życie wg. niego, to życie w czwórkę razem z jego rodzicami. Poza tym jest mało rzeczy, które moglibyśmy robić wspólnie i mieć z tego frajdę jednocześnie. Jedyne co lubię, to się do niego przytulać, bo tego mi brakuje. Ale czy to wystarczy w małżeństwie? I czym ja się mam kierować? Jak mam się odnaleźć i wyjść z tego błędnego koła? Proszę mi coś napisać, będę wdzięczna za każdą odpowiedź. Pozdrawiam


* * * * *

Na pewno przytulanie nie wystarczy. Wymieniłaś kilka ważnych rzeczy, które według Ciebie mają wpływ na Waszą relację. Są to w części przynajmniej dość konkretne rzeczy. Masz prawo nie chcieć być w takiej relacji, gdzie chłopak jest tak mocno związany z rodzicami czy też gdzie nie macie wspólnych zainteresowań. Pytanie tylko dlaczego mimo wszystko się z związałaś. Bo jeśli jedyną Twoją motywacją było otrzymanie tego czego nie otrzymałaś od swojego ojca to jest to błędna motywacja do bycia z kimś. Pisałam więcej na ten temat w tych odpowiedziach: 468, 484, 520, 600, 699, 1985,8, 28, 87, 310, 916, 1253. Jak wyjść z takiego myślenia? No przede wszystkim uświadomić sobie, że żaden chłopak nie da Ci tego co ojciec i od żadnego nie możesz tego oczekiwać. Musisz też jeśli z kimś zaczynasz się spotykać "dać mu szansę", czyli spotkać się kilka razy by móc coś o nim powiedzieć. Nie godzić się na związek z kimś dlatego, żeby nie "było mu przykro", "bo jest dobry". Dobry, spokojny, kochający chłopak jest skarbem, ale nie można zbudować związku tylko na tym, że ktoś jest dobry. Musi być coś co dwie osoby do siebie przyciąga. Naturalnie, nie chodzi mi tu o to, że muszą się one w sobie od razu zakochać. Może być miłość nawet bez zakochania, pisałam o tym w odp nr 13, ale nie z wyrachowania, zajrzyj do odp nr: 201, 646, 1120. Polecam Ci też te artykuły: [zobacz] [zobacz], [zobacz]. Z Bogiem!

 
2427
 


* * * * *


  Tatiana, 16 lat
2426
16.10.2008  
A więc. Prawdopodobnie się zakochałam.Ale czy odróżnię w tym wieku miłośc od przyciągania fizycznego do tej osoby. Mam 16 lat. Były osoby, których swoją osobą ich zainteresowałam. Ale ja nie chciałam miec z nimi nic wspolnego. Teraz czuję, że może się to wszystko odwrócic przeciwko mnie i, że ze mną bedzie tak samo jak ja postepowalam z tymi odrzuconymi :(. Już jedem mnie odrzucił, a teraz nie wiem czy zaryzykowac? Czy poddaĆ sie czy nie dopuszczaĆ do siebie tego uczucia. Czy to jest tylko mój przesąd?

* * * * *

Absolutnie przesąd. A od odróżnianiu miłości poczytaj w odp Nr: 15, 906, 19, 728, 1086 273, 276, 311, 313, 356, 370 oraz tym artykule: [zobacz]. Z Bogiem!

  Basia, 13 lat
2425
16.10.2008  
Mam taki problem. Bardzo podoba mi się jeden chłopak z mojej klasy, ale on prawie wogóle nie zwraca na mnie uwagi tylko na moje koleżanki. Co mam zrobić żeby chć trochę mnie zauważył? Proszę o radę.

* * * * *

Proszę przeczytaj odp nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932.Z Bogiem!

  Wioleta, 21 lat
2424
15.10.2008  
Pochodzę z katolickiej,choć dysfunkcyjnej rodziny.Nie mam dobrych wzorców związku i relacji międzyludzkich.Kiedy skończyłam 10 lat ojciec przeszedł na emeryturę.Zaczął coraz więcej pić,przeklinać,być agresywnym.Wyżywał się na wszystkich,kiedy coś mu nie pasowało.Tak jak jego ojciec.Mama na początku cierpiała w milczeniu.Potem zaczęła pić razem z nim.Teraz znęca się nad nim psychicznie,za to,że zniszczył jej życie.Mną się nie interesowali.Nie było ich,kiedy miałam problemy.Za to,kiedy dostałam gorszą ocenę,nie wygrałam konkursu,nie byłam najlepsza w klasie-stos pretensji.Nie dbali o mnie.Doskwierała mi samotność.Pragnęłam mieć swoją drugą połówkę,która by mnie kochała,akceptowała,rozumiała.Kiedy poznałam Wojtka myślałam,że wygrałam na loterii,że to ten właściwy.Tak wiele nas łączyło,byliśmy niemal identyczni.Kochaliśmy się szczerą miłością,myśleliśmy o ślubie.To był mój ideał mężczyzny.Lepszego bym nie znalazła.Po czasie zaczęło się psuć.Choć się nie zmienił, rzadziej przyjeżdżał,odkładał decyzję o zaręczynach,związek wpadł w rutynę.Skończyły się kwiaty,prezenty.Zaczęło się życie z Bogiem na bakier,bo żyliśmy w grzechu nieczystości.Choć się starałam,mimo obietnic danej samej sobie,zaczęłam być względem niego taka jak moi rodzice względem mnie i siebie.Nie miałam już sił.Problemy życia codziennego zmieszały się z brakiem zaspokojenia moich potrzeb w związku i wybuchłam.Nie wytrzymał kolejnego razu.Dał ultimatum.Albo się zmienię,albo on odchodzi.Poddałam się.Zerwałam.Żeby mieć święty spokój.Żeby się mnie nie czepiał.A przede wszystkim nie chciałam go więcej skrzywdzić,bo wciąż go kochałam.Nie chciałam też żyć ze świadomością ostatniej szansy.Wkrótce wyjeżdżamy razem odpocząć.Niby wciąż razem,choć jednak osobno,on też nie przestał mnie kochać.Nie wiem już co czuję.Nie wiem czego chcę.Czy odbudować ten związek,czy się rozstać definitywnie.Jest mi przykro,że tak wyszło,ale nie stać mnie na terapię.Nawet nie wiem gdzie jej szukać,bo jestem ze wsi.Może wy pomożecie?

* * * * *

Zajrzyj na stronę www.spch.pl, ale przede wszystkim potrzebujesz terapii Dorosłych Dzieci Alkoholików. Takie terapie organizowane są w wielu parafiach i są bezpłatne, poszukaj w google i znajdź coś najbliżej siebie. Twoim problemem mogło być to, że oczekiwałaś od chłopaka tego czego nie otrzymałaś w domu, chciałaś by on zaspokoił Twoje potrzeby jak ojciec a nie jak chłopak. Gdy dodamy do tego przedślubne współżycie, które niszczy związek to w zasadzie staczamy się po równi pochyłej. Czy macie szansę? Tak, ale musicie mocno popracować. Przede wszystkim czystość. To konieczny warunek. Musicie ustalić zasady i hierarchię wartości. Jeśli chcecie się szanować, naprawdę poznać i pokochać musicie żyć w czystości. Jak to zrobić przeczytajcie (OBOJE) tym artykule: [zobacz] Poza tym wspomniana wyżej terapia. Ona pomoże Ci zrozumieć mechanizmy rzadzące w Twojej rodzinie i pokaże Ci czego nie robić, jakich błędów nie popełniać. Alkoholizm jest bardzo poważnym problemem i bardzo trudno jest osobie z takiej rodziny samodzielnie uporać się z pewnymi rzeczami. Zresztą nie ma sensu męczyć się samemu gdy można skorzystać z doświadczenia innych i rad fachowców. No i zrozumienie czym jest miłość, jakie macie wobec siebie wzajemne oczekiwania i dbanie o miłość. Polecam Ci te odpowiedzi: 468, 484, 520, 600, 699, 1985, 255, 498, 566,773 i te artykuły: [zobacz], [zobacz], [zobacz], [zobacz]
Życzę Wam powodzenia i rozwiązania problemów, bo jest możliwe rozpoczęcie na nowo. Tylko sporo pracy i niekoniecznie natychmiastowe efekty. Ale może warto? Módlcie się oboje codziennie o światło Ducha św., o rady co robić i jak dalej żyć. Z Bogiem!

  Tomasz, 20 lat
2423
09.09.2008  
od dłuższego czasu chciałem wstąpić do seminarium, jednak rodzice ubłagali żebym wstrzymał sie ze swoją decyzją na rok... i dałem sie ubłagać ale podjąłem studia na wydziale teologicznym. Od momentu kiedy zrezygnowałem z seminarium czuje w sobie jakąś pustke i wydaje mi sie że Bóg już chyba nie chce żebym został kapłanem, nawet msza już nie jest tak "fascynująca" jak wcześniej

* * * * *

A może to właśnie znak, że nie tutaj jest Twoje miejsce tylko w seminarium?
Musisz te wątpliwości przedstawić spowiednikowi albo jakiemuś księdzu, z którym się umówisz. Może też pomocne będą rekolekcje powołaniowe? W każdym razie potrzebujesz kierownictwa duchowego, sam nie próbuj tego oceniać ani się z tym zmierzyć. Życzę Ci owocnej, słusznej decyzji. Z Bogiem!

  Karolina, 20 lat
2422
09.09.2008  
Witam chcialabym sie was doradzic otoz gdy mialam 17 lat poznalam cudownego chlopaka razem sie szanowalismy chodzilismy na spacery przy ksiezycu on zrywal dla mnie kwiaty pisal wiersze ja rowniez pisalam dla niego wiersze przebywalismy kazda wolna chwile czasami pozniej gdy mialam juz 18 lat spal u mnie ale nie kochalismy sie poprostu lezelismy wtuleni jak dwa misie jednak kiedys powiedzial co mnie zabolalo ze wskonczylabym kazdemu chlopakowi do lozka a bylam dziewica nie moglam z nim byc wtedy i tez ja go zranilam slowami poszedl sie wyzalic swojej kolezance ktora mu powiedziala zeby mnie zostawil bylismy razem1,5 roku tak zrobil zerwal ze mna bo mu tamta dziewczyna kazala potem ta dziewczyna chciala mnie pobic bo on jej kazal bylam z kolezanka na dyskotece a a tamta dziewczyna byla z nim i mnie wyzywala on rowniez pisal mi ze jestem szmata i jeszcze nie wiadomo kim o malo sie przez niego zabilam poznalam nowego chlopaka nie chcialam nic na sile mowilam ze sie boje ze znowu bede cierpiec ale on nalegal na zwiazek wkoncu doszlo do tego ze bylam z nim nalegal na seks szantazowal mnie ze jak tego nie zrobie to mnie zostawi tak zrobilam teraz mnie zostawil i tak i mnie wyzywa zwalil wine na mnie a ja go szanowalam bardzo pokochalam go z czasem bo bylo mi ciezko po poprzednim zwiazku moj byly chlopak ten z ktorym bylam 1,5 roku chcial do mnie wtedy wrocic a ja sie nie zgodzilam bo sie balam ze znowu cos mu sie zmieni i znowu mnie bedzie ranic ale teraz zostalismy przyjaciolmi a ten chlopak ktory mnie wykorzystal nie odzywa sie do mnie a na poczatku mowil ze mnie nigdy nie zostawi ze marzy o tym zebysmy byli jak najdluzej co jest ze mna nie tak czemu tak sie w moim zyciu dzieje ja chce byc tylko kochana i kochać teraz jestem sama i po 2 nieudanych zwiazkach a kazdego chlopaka szanowalam i kochalam ponosze porażke :(jest mi tak ciezko juz sobie nie daje rady i winie za moje niepowodzenia tylko siebie:(widocznie tak jest kazdego chlopaka ktorego spotykam to mnie wyzywa:(

* * * * *

A może za dużo pozwalasz wobec siebie? A może za mało wymagasz szacunku i sama za mało się szanujesz? A może szukasz w niewłaściwych środowiskach? Może kładziesz nacisk tylko na uczucia i emocje? Dziwię się, że po tym pierwszym doświadczeniu zgodziłaś się być z chłopakiem, który stawiał Ci seksualne ultimatum. Jak mogłaś myśleć, że nigdy Cię nie zostawi skoro groził zostawieniem jeśli mu się nie oddasz? No to jak tu wierzyć? Miłość to nie zakochanie, to nie uczucia i spacery przy księżycu i kwiaty nie pomogą jeśli ktoś kogoś zwyczajnie nie szanuje i nie chce jego dobra. Poczytaj proszę te artykuły: [zobacz][zobacz], [zobacz], [zobacz] i zacznij wymagać. Wymagaj szacunku, zasad i nie pozwalaj na wszystko. Jeśli sama będziesz siebie szanować inni też będą. Bądź stanowcza i miej określoną hierarchię wartości. Nie angażuj się w żaden związek zanim nie określisz czego oczekujesz od potencjalnego chłopaka, zanim nie ustalisz swoich własnych zasad. A gdy ktoś nie potrafi uszanować Ciebie to sama odejdź i nie pozwalaj wobec siebie na takie zachowania. Z Bogiem!

  Klara, 20 lat
2421
08.09.2008  
Witam!!!mam problem..mianowicie rozstałam się niedawno z chłopakiem, o którym wciąż myślę, cierpię, bo ja zniszczyłam ten związek, byłam zazdrosna, wciąż wymagałam od niego więcej, uważałam , że stara się o mnie za mało..w końcu on zniechęcił się..myślę,że oboje wciąż coś czujemy do siebie..ale on już przestał walczyć..gdyby kochał naprawdę chyba by nie zrezygnował prawda???
zależy mi na nim..choć czuję niepewność i boję się zaufać..pragnę prawdziwej miłości a równocześnie nie wierzę że coś takiego może zaistnieć pomiędzy tak słabymi ludźmi..proszę o radę...
dziękuję:) czy ja powinnam spróbować ratować ten związek??on chyba już nie będzie chciał..smutno mi.. pozdrawiam:)


* * * * *

No ale co było powodem zazdrości i wymagań z Twojej strony? O zazdrości poczytaj w odp nr: 24, 377, 1343, 1385 i zobacz czy zrobiłaś błąd, a co do wymagań to jeśli one były wygórowane, jeśli "czepiałaś" się drobiazgów to nawet gdy się kocha - można nie wytrzymać i w imię ratowania siebie - w końcu odejść. Natomiast jeśli Twoje wymagania były słuszne i dotyczyły ważnych spraw, poczucia bezpieczeństwa, zasad no to nie możesz mieć do siebie pretensji. Poczytaj proszę te artykuły: [zobacz], [zobacz] i te odp: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130. Nie mogę Ci jednoznacznie odpowiedzieć czy powinnaś to ratować. Jeśli przeczytasz to co Ci poleciłam i zorientujesz się, że gdzieś zrobiłaś błąd to możesz oczywiście porozmawiać z nim jeszcze raz i powiedzieć mu o tym. Bo wiele rzeczy wynika z niewiedzy a nie ze złej woli. Natomiast jeśli on definitywnie nie będzie chciał no to do niczego go nie zmusisz. Pomyśl, zastanów się. Życzę Ci dobrej decyzji. Z Bogiem!

  Konrad, 21 lat
2420
07.09.2008  
Witam. Moja ostatnia wiadomości to 2032. Piszę do Pani, ponieważ minął rok odkąd nie utrzymuję kontaktu z tą dziewczyną i niby ułożyłem sobie życie, ale nie wiem czy podążam w dobrym kierunku. Jeśli chodzi o mnie to po kontuzji, której się nabawiłem nie ma już śladu. Ponadto znalazłem pracę, z której jestem bardzo zadowolony, zwłaszcza, że udaje mi się ją pogodzić ze studiami. I niby wszystko układa się dobrze, ale mam pewne wątpliwości odnośnie mojego charakteru, a dokładniej śladów jakie pozostały w mojej psychice po wydarzeniach z tą dziewczyną. Chodzi mi m.in. o to, że stałem się osobą bardzo stanowczą, bezkompromisową, drobiazgową, nieustępliwą, a nawet zadziorną, która nigdy się nie poddaje oraz uwielbia brać na siebie ogromną odpowiedzialność, a przy tych wszystkich cechach zachowuje optymizm i z uśmiechem patrzy w przyszłość. W pracy mam opinię osoby nadgorliwej, która nie lubi przerw i non stop by pracowała. Są osoby, które mnie za to nie lubią i nie potrafią zrozumieć mojego postępowania. A ja po prostu nie lubię się oszczędzać i wierzę w to, że ciężka pracą do czegoś dojdę, a mam naprawdę ambitne plany jak na swój wiek i nie spocznę dopóki ich nie zrealizuję. Dla ludzi jestem ogólnie miły, chociaż jak dostrzegę, że ktoś chce mi dopiec to ja nie pozostaję mu dłużny. Ponadto zmienił się mój stosunek do kobiet. Cały czas jestem sam i powiem więcej. W ostatnim czasie doszedłem do wniosku, że nie chcę mieć dziewczyny, ponieważ w tej chwili jakikolwiek związek więcej by mi zaszkodził niż pomógł. Wiem, że to trochę egoistycznie wszystko brzmi, ale ja naprawdę chcę w życiu coś osiągnąć i dlatego teraz wolę inwestować w siebie. Zbierać doświadczenie zawodowe i życiowe, uczyć się, pozyskiwać nowe umiejętności i uważam, że nie miałbym czasu na kobietę, którą trzeba się zajmować jak dzieckiem. W ogóle zupełnie inaczej teraz patrzę na kobiety najpierw dostrzegając w nich wady, a później patrząc na nie przychylniejszym wzrokiem. Czy moje postępowanie jest prawidłowe?

* * * * *

Generalnie rozumiem, że to taki Twój pancerzyk ochronny, skorupka, która nie pozwala na zranienie. Jest to zrozumiałe, bo musiałeś w jakiś sposób się chronić przed uczuciami do niej i chciałeś stanąć na nogi. Uważaj tylko, żebyś nie przesadził w drugą stronę i nie patrzył na każdą dziewczynę tak jak na tamtą, nie podejrzewał każdej o złe intencje i chęć wykorzystywania, bo ogromna większość taka nie jest. Jeśli nie czujesz się na siłach lub po prostu nie chcesz z kimś teraz się wiązać to oczywiście masz do tego prawo i nic na siłę. Być może teraz jest czas na inne rzeczy. Wydaje mi się, że kiedy minie Twój ból, tak prawie całkowicie minie Twoje rozżalenie to sam troszkę zmienisz nastawienie. Jeśli wspomnienie tamtej dziewczyny nie będzie budzić już w Tobie złych wspomnień a co najwyżej niechęć to nie będziesz czuł zagrożenia ze strony innych, nie będziesz musiał się bronić i na dziewczyny też spojrzysz przychylniejszym okiem. Bo zasadniczo nie powinniśmy na kogoś patrzeć przez pryzmat jego wad. Owszem, nie chodzi tu o bezkrytyczny zachwyt ale o realizm. Bo nikt nie jest przede wszystkim zły, ale przede wszystkim dobry. Ale nic na siłę. Myślę, że teraz jest dobry czas byś pogłębił swoją relację z Bogiem. Może jakieś rekolekcje, różaniec? Pomyśl nad tym, żeby nie stało się tak, że przez tamte wydarzenia staniesz się zbyt ostrożny i zbyt twardy. Posłuchaj Boga, posłuchaj co On chce Ci przez to wszystko powiedzieć i jak masz dalej działać. Ja życzę Ci powodzenia. Z Bogiem!

  Ala, 21 lat
2419
06.09.2008  
co zrobić aby uwolnić się z pułapki jaką jest seks przed ślubem? już tyle razy próbowałam i dalej nie potrafię.... chodzę dość często do spowiedzi a jednak nie potrafię przestać. Wiem że niszczy to związek. Czasem wydaje mi się ze już wszystkiego próbowałam aby się od tego uwolnić i nic nie skutkuje bo jestem słaba w tej sferze.Wystarczy że mój chłopak się do mnie zbliży i zacznie mnie rozbudzać a ja już nie potrafię powiedzieć "nie" i mu ulegam. zależny mi na nim i na pewno go ni zostawie

* * * * *

Proszę OBOJE razem koniecznie przeczytajcie ten artykuł: [zobacz] To Wasza wspólna sprawa i oboje musicie się zaangażować w czystość. Jest to ogromnie ważne dla związku, o przyczynach pisałam w tym artykule. Bardzo ważne jest to, żebyś nie myślała, że to Ty musisz to przerwać, to Ty musisz coś wymyśleć, że to Ty wyłącznie jesteś za to odpowiedzialna. To WY oboje musicie walczyć. Spowiedź, rozmowy, planowanie randek, brak okazji. Powiedz "nie". Powiedz to choć raz głośno i zobaczysz co się stanie. Będzie ciężko ale możliwe jest zachowanie czystości nawet po rozpoczęciu współżycia. Tylko musicie oboje tego chcieć i oboje walczyć. Każdą randkę rozpocznijcie modlitwą o czystość i unikajcie możliwości bycia sam na sam. Umawiajcie się na spacer, do kina i przede wszystkim bardzo dużo rozmawiajcie. Teraz możecie wspólnie chodzić na różaniec. To da Wam siłę do walki. Tak naprawdę czystość jest sprawdzianem prawdziwej miłości, wtedy można się naprawdę poznać i poznać prawdziwe intencje drugiej strony. Życzę Wam zwycięstwa. Trzymajcie się mocno, z Bogiem!

  Marysia, 21 lat
2418
05.09.2008  
witam i pozdrawiam wszyskich:)
mam chlopaka z którym jestem już4lata kocham go i wiem że to ten jedyny ale przeraża mnie od pewnego czasu jego zachowanie a mianowicie ma on hobby gra na saksofonie zwiazane sa z tym jego czeste wyjazdy i oczywiscie jak to bywa alkohol imprezy a ja zostaje w domu nie przeszkadza mi to gdy nie jest to zbyt czesto bo potrafie zorganizowac sobie czas gdy go nie ma i jestem dumna z tego ze ma on swoje hobby i ze rozwija sie tylko przeraza mnie to jaki stal sie samolubny nadpobudliwy mysle ze za duzo tego alkoholu pije kiedy rozmawiam z nim na ten temat on odrazu mowi daj spokuj sytucja jest pod kontrola nie ufam mu bo widze jak beztrosko i laicko podchodzi do tego i nie potrafie mu tego jakos wytlumaczyc porozmawiac tak od serca bo odrazu atakuje mnie pretensjami ze znowu zaczynam to jest pierwsza sprawa a druga to niestety zauwazam ze to hobby tak go pochlania ze przez to zaniedbuje nas niestety w tygodniu jak uda spotkac sie choc raz to jestem przeszczesliwa bo pracuje do pozna a potem albo proba z jednym zespolem albo z drugim a jak nie to to musi cwiczyc lub koncerty ktore wypadaja przez weekend a gdy chce z nim poromawiac na ten temat on odrazu wiedzialas co bralas jest to tak samolubne i jakby lache mi robil ze jest ze mna przeraza mnie mysl wspolnego zycia z nim wiecznie go w domu nie bedzie dzieci nie beda miec swojego tatusia a ja bede rogoryczona baba bo nie bede miec wsparcia i nie bede sie czuc kochana nie wiem co robic modle sie ale czuje sie z kazdym dniem coraz slabsza a i moja cierpliwosc konczy sie nie wiem jak temu zaradzic ale che zaznaczyc bo pewna sprzecznosc pojawila sie tu bo jak wyzej napisalam ze nie mam nic przeciwko temu ze gra i potrafie zorganizowac sobie czas itd tak to prawda tylko to granie zaczyna wchodzic miedzy nas robi sie to granie moja rywalka a ja czuje sie zagrozona i bezsilna bo im wiecej mowie o tym jest gozej przemienij sie w takiego egoiste
co robic ??z gory dziekuje:)ps przepraszam za bledy


* * * * *

No problem wcale nie jest błahy i w zasadzie sama go sobie bardzo dobrze zdiagnozowałaś. Masz oczywiście rację. Pierwsza sprawa - z alkoholem, imprezami. Nie może być tak, że on mówi "daj mi spokój". Jeśli jest z Tobą to kwestia tego jak on spędza wolny czas jest też Twoją sprawą. Skoro zdecydował się być z Tobą to musi Ciebie szanować, musi szanować to, co Ty o tym myślisz i jeśli Tobie to przeszkadza ( a każdej normalnej dziewczynie by przeszkadzało) - powinien w imię Waszej miłości z tym skończyć. Bo koncert koncertem, ale obowiązku picia i imprezowania to nie ma. Jasne, może to się wiązać z pewnym odsunięciem się towarzystwa od niego, no ale to jest kwestia wyboru - albo miłość i Wasze wspólne zasady albo towarzystwo. Czy on byłby zadowolony gdybyś to Ty tak imprezowała z kolegami i uważała, że to Twoja prywatna sprawa? Na pewno nie. Więc masz prawo wymagać. Co do samego hobby - sprawa jest bardziej skomplikowana. Bardzo dobrze, że je ma, że interesuje się czymś konkretnym. Natomiast - jak już pisałam wielokrotnie - jeśli z kimś się wiążemy to musimy się liczyć z tym człowiekiem i jego potrzebami. Oczywiście, że Ty możesz zrozumieć, że macie mniej czasu niż przeciętny związek i potrafisz z wielu rzeczy zrezygnować ale nie może to się odbywać kosztem lekceważenia Ciebie. Bo w końcu miłość wymaga obecności i jeśli on naprawdę chce być z Tobą to musi sobie tak czas i pracę organizować, żeby mieć go dla Ciebie. To nie może być tak, że Ty tylko na niego czekasz, że to Ty zawsze się dostosowujesz, że jesteś dodatkiem dla niego. On musi szanować Twoje potrzeby i musi znaleźć czas dla Was, choćby po to byście mogli się spotkać, poznawać, żeby spedzić razem czas. Związek nie jest karą i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jeśli ktoś czuje, że nie podoła, że coś jest ważniejsze, że pociąga go to bardziej - nie powinien się wiązać. Ja już pisałam, że to nic złego, że ktoś ma taką pasję, że jest ona silniejsza niż chęć założenia rodziny. Że w imię tego chce być sam. Natomiast jeśli zdecyduje się być z kimś no to niestety nie może żyć tak jakby był sam i jego pasja była najważniejsza. To znów kwestia wyboru. Droga Marysiu! Ty jasno określasz swoje oczekiwania, teraz czas na jego ruch. To on musi wybrać i zdecydować. Nikt mu nie każe zrezygnować z grania, natomiast nikt go nie upoważnił do takiego traktowania Ciebie i nikt nie może zmusić Ciebie byś to bezkrytycznie znosiła. Związek musi być partnerski, nie może jedna osoba być zdominowana i ciągle się dostosowywać. Masz prawo wymagać. Życzę Ci dobrej decyzji i mimo wszystko - owocnych rozmów z chłopakiem. Mów mu o swoich odczuciach, w pierwszej osobie, bez oskarżeń, mów jak Ty to odbierasz i czego oczekujesz. Mam nadzieję, że to da dobre efekty. I módl się o rozeznanie, o światło Ducha św. Z Bogiem!

  Iwi, 17 lat
2417
04.09.2008  
W czerwcu spotkałam pewnego chłopaka. Wydaje mi się, że jest miły i zabawny. Chyba nawet mi się podoba. Chciałabym go poznać, ale on nawet nie wie jak ja się nazywam. Chyba. Próbowałam go odnaleźć na gg, naszej klasie itp. Ale bez skutku. Czy mam dalej szukać sposobności spotkania się z nim? A może dać spokój, bo skoro nie poznaliśmy się do tej pory to nic nie będzie z naszej znajomości? A może powinnam poczekać na innego chłopaka, na widok którego serce zacznie miszybciej bić? Co mam robić? Już sama nie wiem, co na ten temat mam myślec!

* * * * *

Proszę spróbuj wykorzystać którąś z podpowiedzi w odp nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932. Nie musisz biernie czekać, bo to nie jest tak, że nagle zjawia się rycerz na koniu i wiadomo, że to właśnie ten, bo nie ma przeznaczenia w miłości, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz]
Z Bogiem!

  Paulina, 22 lat
2416
04.09.2008  
Jestem z kimś... wydawało mi się, że to nowa wielka miłość, a nagle zaczęłam tęsknić za pierwszym chłopakiem, za niezapomniana miloscia................ co robic ;( moj byly ma juz kogos,, wiec nie mam u niego juz zadnych szans........ to byla wielka milosc, ale on sie pogubil przez wyjazd za granice..............

* * * * *

Poczytaj o pierwszej miłości w odp nr 575. Teraz gdy patrzysz na to z dystansem idealizujesz pewne rzeczy i jego osobę, a prawda jest taka, że jednak z jakiegoś powodu zdecydowaliście się rozstać. Nie masz pewności, że teraz byłoby inaczej. Pierwsza miłość zawsze zostawia duże ślady w psychice i stąd tak nam trudno zupełnie się od tego zdystansować. Jeśli jednak jesteś z kimś innym to pomyśl, że coś spowodowało, że zaczęłaś z nim być. Więc spójrz na to z tej strony: że ten chłopak ma w sobie te wartości, które też Cię jakoś zachwyciły, przyciągnęły. I jest realny. Bo pierwszy chłopak już realny nie jest, Ty myślisz o nim ale z nim nie jesteś. Łatwo tu o wmówienie sobie pewnych rzeczy, o nieprawdziwy , wyidealizowany obraz. Módl się o uspokojenie serca, o radość z realnej miłości. Z Bogiem!

  Magdalena, 19 lat
2415
04.09.2008  
Ze swoim chlopakiem jestem od 9 miesiecy. juz od dluzszego czasu nad tym rozmyslalam, w koncu zdobylam sie na to zeby sama przed soba zdecydowac sie na to i przyznac do tego ze Go kocham. czekalam jednak az on wyzna mi to pierwszy. miesiac temu to sobie powiedzielismy.
byly w naszym zwiazku rozne chwile-dobre i zle. powazniejszych kryzysow jednak nie mielismy. mysle ze teraz jest przed nami duza proba. w pazdzierniku On zaczyna studia w innym miescie. bedzie nas dzielila odleglosc, bedziemy sie widywac tylko w niektore weekendy. mysle ze bedzie ciezko, tym bardziej, ze do tej pory bylismy zawze blisko siebie - chodzilismy razem do liceum.Ja Go kocham, a to dla mnei bardzo wiele znaczy i zrobie wszystko zebysmy przetrwali te probe. wiem tez ze Jego wyznania sa szczere, to dobry chlopak. wszystko lezy w naszych rekach i mam nadzieje ze to udzwigniemy.
no ale do rzeczy. rozmawialismy juz pare razy o naszej przyszlosci. chcemy byc razem, kiedys zalozyc rodzine. na razie jestesmy bardzo mlodzi-oboje mamy po 19 lat. zanim sie usamodzielnimy: skonczymy studia, znajdziemy prace, zaczniemy zarabiac minie minimum 5 lat, a wrecz wiecej bo On studiuje medycyne (6 lat), ciezko byloby mu pogodzic studia z praca. a jesli mielibysmy czekac ze slubem jeszcze 6 lat to ja sobie tego niewyobrazam. nie ukrywam, ze najwiekszym problemem wydaje mis ei tutaj dochowanie czystosci. tym bardziej ze juz mamy z tym problemy... ale walczymy(i tu sie pochwale-dzisiaj mijaja 4 tygodnie naszej calkowitej czystosci) moze to malo, ale dla nas kazdy dzien to zwyciestwo.
chcialam wiec Pania serdecznie prosic o jakas pomoc, rade, moze jakies artykuly na temat malzenstwa i dobrego czasu na zawarcie tego sakramentu. mysle teraz o tak powaznych decyzjach mimo ze na dzien dzisiejszy nie zdecydowalabym sie na slub. ale wiem ze juz za rok, dwa bede na to psychicznie gotowa, a preblemem beda pieniadze.


* * * * *

Proszę bardzo: [zobacz],[zobacz], [zobacz], [zobacz]
A co problemu finansowego: owszem trudno godzić pracę i naukę, a pewnie jeszcze trudniej byłoby godzić pracę, naukę i rodzinę. Dlatego może wykorzystajcie ten czas, żeby popracować na wakacjach, feriach czy w weekendy i trochę odłożyć. I dobrze się do małżeństwa przygotować. Rozmawiajcie na wszystkie tematy, możecie też pojechać na "Wieczory dla zakochanych", informacje znajdziesz tutaj: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl
I dbajcie o czystość! To naprawdę ważna sfera i praca w tej dziedzinie bardzo procentuje w małżeństwie, w jednym z artykułów, które Ci poleciłam znajdziesz sporo rad. Pozostaje mi życzyć Wam dobrego poznania się i dobrych decyzji i wytrwałości. Módlcie się o Wasze przyszłe małżeństwo, o siebie nawzajem, wspierajcie się. Z Bogiem!

  plus, 20 lat
2414
03.09.2008  
Szczęść Boże. Mam taki dylemat, obawy, czy jak to zwać... Chodzę z osobą, która jest nerwowa, choć jak jest ze mną to nie daje po sobie tak tego odczuć...Ale czasem pod wpływem jakiegoś zdenerwowania wcześniejszego, zdarzy Mu się, by sobie trochę przeklnąć (może niekoniecznie aż tak co drugie słowo). Jestem z tą osobą pomimo, po prostu mam tą świadmość, że miłość to chwilowe zauroczenie, ale to podciaganie siebie wzajemnie...Tylko tak zastanawiam się, czy np. kiedyś ta osoba nie zacznie krzyczeć na nasze dzieci, na mnie? Czy będzie panować nad swoim językiem, by dzieci nie robiły tego samego? Ale mimo tego jakoś czuję, że chcę być z tą osobą właśnie pomimo...

* * * * *

No to nie ma innego wyjścia jak szczera rozmowa. Musisz powiedzieć, że Cię to razi, że w obecności kobiety chłopak nie powinien się tak zachowywać, że dowodem szacunku do Ciebie będzie jeśli on nie będzie się tak wyrażał. Tak naprawdę to jest zwykły brak kultury, ale nad tym też trzeba pracować. Nie wiem jakie jest podłoże jego nerwowości, może jest po prostu cholerykiem i łatwo wybucha, natomiast przekleństwa i to w obecności ukochanej osoby to zupełnie inna historia. Musisz rozmwaiać z nim i mówić, że to Ci się nie podoba. Z Bogiem!

  Monika, 24 lat
2413
31.08.2008  
Jako nastolatka uprawiałam ze swoim ówczesnym chłopakiem petting (przez ubrania). Byłam niedojrzała, pragnęłam bliskości... Bardzo tego żałuję, ale wiem, że Bóg mi to wybaczył i czuję się czysta. Czuję się dziewicą, pragnienia mojego serca są czyste. Teraz planuję z narzeczonym ślub, bardzo dbamy o zachowanie czystości przedmałżeńskiej, chcemy aby nasze ciała, były dla siebie darami. Naprawdę nie mam wyrzutów sumienia, naprawdę czuję, że to jemu oddam cała siebie. Czasem tylko logika podpowiada mi, by mu o tym powiedzieć, ale nie wiem czy to dobry pomysł...

* * * * *

Ja też nie wiem. Bo w nie wiem jak zareaguje, czy to w czymś pomoże jemu, Waszej relacji, Tobie. Nie mamy obowiązku szczegółowo opowiadać mężowi, narzeczonemu o naszych grzechach jeśli nie mają one wpływu na związek, relację. Jeśli są odpuszczone, nie chcemy do nich wracać i nic dobrego by to nie wniosło. Naturalnie, nie powinniśmy kłamać gdyby taki temat wypłynął, natomiast nie jest tak, że wszystko musimy o sobie wiedzieć. Przeczytaj też proszę odp nr: 91, 865 o szczerości w związku. Z Bogiem!

  Nadia, 20 lat
2412
28.08.2008  
To była decyzja. Pokochaliśmy siebie i rozwijamy naszą miłość. Jesteśmy szczęśliwi. Czy jest jakiś sposób, by się teraz w sobie "zakochać"? Wiem, że to tylko emocje, że uczucia są zmienne, nie jest to niezbędne, ale fajnie by było poczuć taki nagły poryw serca ku wybrankowi mojej duszy;) i fajnie by było czuć, że on jest we mnie tak szaleńczo zakochany

* * * * *

Hmm, ciekawe pytanie. Możecie próbować poprzez rozwój miłości, dbanie o nią, pisałam w odp nr: 255, 498, 566, 773. Natomiast nie róbcie na siłę niczego, by się nagle zakochać. Zakochanie nie jest niezbędne do miłości, natomiast na pewno niezbędne jest dbanie o siebie nawzajem i okazywanie sobie szacunku i czułości, pamiętanie o rocznicach. Z Bogiem!

  Agata, 23 lat
2411
28.08.2008  
W moim sercu jest wyobrażenie idealnego chłopaka i to jest mój problem. Kocham mojego chłopaka, kocham go takim, jakim jest i wiem, też że ma wady. Wady, które nie przysłaniają mi jego, jako osoby, ale z drugiej strony to są to ważne sprawy i dobrze by było coś z nimi zrobić. I mówię o nich, próbuję uświadomić w czym leży problem. Czasem robie to celowo, czasem całkiem nieświadomie próbuję na niego wpłynąć. On nie wie, czy to wytrzyma. Czy mam "zagłuszać" pragnienia mojego serca, nie mówić o nich...?

* * * * *

Oczywiście, że nie zagłuszać i oczywiście rozmawiać, szczególnie jeśli to ważne sprawy - choćby subiektywnie dla Ciebie. Rozmawiać trzeba na wszystkie tematy, nie można czegoś przemilczać, bo takie tłumione żale mogą wybuchnąć z wielką siłą. Natomiast istotne jest co tak naprawdę masz na myśli, żeby się nie okazało, że to co Tobie przeszkadza jest typowo męską cechą i że usiłujesz go przerobić na swój "obraz i podobieństwo", zmienić jego naturę na kobiecą. Zatem polecam najpierw zapoznanie się z odp nr: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130 o przeciwieństwach między kobietą i mężczyzną i różnicach w psychice a także artykułami o oczekiwaniach wobec siebie: [zobacz], [zobacz] A jeśli to nic z tych rzeczy to oczywiście, rozmawiajcie, choć nie może się to odbywać na zasadzie strofowania chłopaka za wszystko co robi. No i pamiętaj, że ideałów nie ma. W związku każda ze stron musi trochę ustąpić a przede wszystkim obie muszą zrozumieć swoją naturę i ustalić wspólne zasady. Życzę Wam dojścia do porozumienia. Z Bogiem!

  Anna, 23 lat
2410
28.08.2008  
Szczęść Boże! czy to nie jest ironią losu ... Kiedyś bardzo kochałam i wiem że ze wzajemnością. Po zakończeniu tego związku długo bolało, przeszło... minęły żal gorycz ból i pozostało tylko wspomnienie tamtej miłości, tego co było dobre.Chodź nie bedę ukrywać, że byłabym szczęśliwa gdyby trwało nadal wiem że to BYŁO. Bardzo chce wierzyć, że może spotkam kiedyś jeszcze prawdziwą miłość, odwajemnioną, że Bóg mi w tym pomoże. Póki co czekam, modle się ale staram sie wyjść do ludzi, poznawać nowe osoby. I poznaje, również mężczyzn. Tylko że w ciagu ostatnich 2 miesięcy mam 2 podobną sytuacje. Poznaje chłopaka coś przyciaga, miło się rozmawia, on jest zainteresowany mną, ale tak że po 2 spotkaniach kieruje się wszystko do związku i wtedy ja wpadam w panike. Uświadamiam sobie, że wcale nie czuje na tyle zauroczenia żeby sie tak szybko wiązać, czuję że to na pewno nie jest ten z którym chcę spróbować budować związek.Chcę rozmaiać, poznawać tego chłopaka, spędzić troche czasu razem ale czy żeby to robić musimy się nazywać 'para'? Przecież skąd mam wiedzieć jaki ktoś jest po dwóch spotkaniach ? Nie wiem czy to kwestia tego że trafiam na takich szybkich panów, czy wysyłam im niewłaściwe sygnały, czy to ja podświadomie boję się związku bo się sparzyłam.... A może Bóg chce żebym się przez to czegoś nauczyła...Rozmowy na ten temat zwykla kończą się fiaskiem, czuję się niezrozumiana.To jest trudne, nie chce ich skrzywdzić, ale nie chce też żeby mnie było źle w tej sytuacji.

* * * * *

Ale zupełnie nie musisz czuć zauroczenia. Przeczytaj proszę odp nr: 13, 15, 906, 273, 276, 311, 313, 356, 370 oraz te artykuły: [zobacz], [zobacz], [zobacz]
Tak, naturalne jest to, że chcesz kogoś najpierw poznać, pospotykać się aby zdecydować. Nie trzeba od razu być parą, warto się "zakolegować". Możesz powiedzieć o tym otwarcie tym chłopakom jeśli oni nalegają, by Waszą relację od razu nazywać związkiem. Nie musisz absolutnie zmuszać się do niczego ani robić czegoś wbrew sobie. Możesz zaznaczyć, że owszem, chcesz się spotykać ale nie możesz jeszcze podjąć decyzji czy chcesz z tym kimś być - to zupełnie normalne! Może też być tak, że po poprzednich doświadczeniach jesteś ostrożniejsza, bardziej boisz się zranienia. Postępuj w zgodzie ze sobą, nie rób niczego na wyrost ale też nie zakładaj, że to od razu nie ten, bo sama wiesz, że po dwóch spotkaniach nie można powiedzieć niczego konkretnego. Módl się o dobrego chłopaka. Z Bogiem!

  Karolka, 18,8 lat
2409
27.08.2008  
Witam!
Ostatnio czytałam dużo na temat zdrady w związku i przypomniały mi się moje 18 urodziny. Mam wątpliwości czy to czego się dapuściłam można uznać za zdradę. Gryzie mnie sumienie. Kocham mojego partnera i nie mogę żyć w niepewności i ciągłych wyrzutach. Otóż w październiku 2007 skończyłam 18 lat. Na tę skromną imprezę przyszło dwóch moich kolegów. Była też prawie cała moja rodzina. Bawiliśmy się dobrze. Był alkohol ale nie za dużo. Problemy zaczęły się jak jeden z kolegów (M) zaczął bardzo dużo palić. U niego alkohol połączony z tytoniem wywołuje "głópawkę" Siedziałam po drugiej stronie stołu. Nagle M zawołał mnie do siebie, żebym usiadła obok na sofie. Zaczął mnie dotykać i rozpinać bluzkę. Nie pamiętam czy też próbował całować po szyi. Miałam wtedy skrajne uczucia. Z jednej strony mówiłam mu żeby się uspokoił, cofałam jego rękę, ale po jakimś czasie z jakiś powodów przestałam to robić. Czułam się dziwnie. Potem przyszła pora na zdjęcia. Siedzieliśmy sobie na kolanach. I niektóre zdjęcia wyszły dość dwuznacznie. Po tej imprezie źle się czułam. A M na drugi dzień niczego nie pamiętał. T. czyli ten drugi kolega powiedział mi niedawno, że nie wyglądałam jakbym się specjalnie broniła przed jego dotykiem. Nie wiem co mam o tym myśleć. Potwornie źle się czuję. Już wcześniej miałam sładość do M. teraz go unikam niechętnie się z nim spotykam, właściwie to nie chce się z nim spotykać. Boję się, że to co zrobiłam było zdradą a mój partner nie przeżyłby tego. Jeśli tak Pani uważa to czy mam partnerowi to wyjawić? Czuję się nikim. Zerem.
P.s. Czy zdradą jest myślenie o współżyciu z innym mężczyzną(nie z własnym partnerem) jeśli jest się w nim zauroczonym, ale później unika się tego mężczyzny dla dobra związku?Może to głupie i dziecinne pytania mimo to proszę o pomoc w rozeznaniu. Nie radzę sobie z tym. Nie chcę zdradzać, bo kocham. Przez te 8 miesięcy trochę zmądrzałam, ale płace wyrzutami za wcześniejszą głupotę. Bóg zapłać za radę.


* * * * *

A kto jest Twoim chłopakiem, bo o tym nie piszesz? Rozumiem, że nie było go na tej imprezie? Oczywiście, że po takich wydarzeniach należy czuć wyrzuty sumienia i w sumie dobrze, że je czujesz, bo to znaczy, że nie masz uśpionego sumienia. Natomiast zwróć uwagę jeszcze na coś innego - nie tylko to, że źle się zachowałaś w stosunku do swojego chłopaka, ale zwyczajnie dopuściłaś się grzechu nieczystości. Powinnaś więc przede wszystkim pójść do spowiedzi i się z tego wyspowiadać. A czy mówić chłopakowi? Zapytaj spowiednika. Ja Ci nie doradzę, nie znam Twojego chłopaka, nie wiem jak zareaguje. Natomiast na pewno musisz pojednać się z Bogiem.
Jest też grzechem myślenie o współżyciu z każdym mężczyzną, który nie jest Twoim mężem. Mieści się to ogólnie w kategoriach grzechów przeciwko czystości. Natomiast słuszne jest, że unikasz kogoś przez kogo czujesz pokusy. Z Bogiem!

  Marta, 24 lat
2408
26.08.2008  
Witam! moja krótka historia... w liceum podkochiwał się we mnie mój kolega, wszyscy na to mi zwracali uwagę, jednak ja nie chciałam w to uwierzyć, gdyż to były takie "końskie zaloty", poza tym byłam w kimś zakochana..w klasie maturalnej mój chłopak ze mną zerwał i wtedy Adam (kolega, o którym piszę) zbliżył się do mnie. Często się spotykaliśmy, rozmawialiśmy..dawał mi do zrozumienia, że jest mną zainteresowany, ale ja byłam zrozpaczona po zerwaniu z tamtym..ale i tak utrzymywaliśmy kontakt. Od tego czasu mogę powiedzieć, że Adam jest moim przyjacielem, nawet traktujemy siebie chyba jak rodzeństwo..W czasie studiów on miał jakieś tam miłości, ja też..Rok temu, po rozstaniu z kolejnym chłopakiem zaczęłam myśleć o Adamie, no ale teraz on już mnie traktuje jak siostrę..tylko ja ciągle o nim myślę..dziwi mnie to, bo wiem jaki jest paskudny i okropny z charakteru..ale z drugiej strony jest dobry i konkretny w działaniu. Modlę się od dłuższego czasu o dobrego męża.. zaczełam się ostatnio zastanawiać czy nie zacząć się modlić konkretnie o Adama..tylko z drugiej strony jak się wpakuję w coś to już nie będę mogła mieć pretensji do Pana Boga;D, bo w końcu sobie wymodliłam;),no a Adam jest trudnym człowiekiem..:). I tak naprawdę to nie wiem, jak mam się zachować, bo jeśli przecież zacznę się częściej do niego odzywać to się domyśli..a wolałabym, jeśli mamy być razem, żeby to z jego inicjatywy wyszło...
Pytanie jest takie: czy mam się modlić o niego czy po prostu o dobrego męża...


* * * * *

Módl się przede wszystkim o dobrego męża, ale przeczytaj też odp nr: 88, 156, 1108 - o tym czy można modlić się o konkretną osobę. Trochę niepokoi mnei to co piszesz o jego "paskudnym i trudnym" charakterze. Czy na pewno chcesz się na to zdecydować? Bo miłość to nie uczucia. Polecam Ci też te odpowiedzi: 46, 72, 223, 747 i te artykuły: [zobacz] [zobacz], [zobacz] - zanim zdecydujesz. Z Bogiem!

  Magda, 24 lat
2407
24.08.2008  
Witam. Czy można się związac z komś bez uczucia, tylko dlatego, że jest dobrym człowiekiem i ma zasady? Za każdym razem zakochiwałam się w nieodpowiednich chłopakach, przez których potem cierpiałam. Zawsze marzyłam o kimś dobrym, moralnym, itd. Teraz gdy poznałam takiego chłopaka (widzę , że jemu na mnie zależy) to nie potrafię się w nim zakochać. Lubię spedzać z nim czas, rozmawiać ale nie ma ''tego czegoś'' miedzy nami. Problem tkwi chyba w jego wyglądzie, nie odpowiada mi jego styl. Boję się, że więcej nie spotkam takiego chłopaka i będę skazana na tych chłopaków bez morali lub na samotność. A jak się z nim zwiążę, to go unieszcześliwie bo nie będę dla niego zbyt dobra. Co jest więc ważniejsze w związku?

* * * * *

Proszę przczytaj odp nr 13, 15, 906, 931, 273, 276, 311, 313, 356, 370 oraz ten artykuł: [zobacz]. Oczywiście, że miłość to nie uczucia, natomiast uczucia towarzyszą miłości. Nie wiąż się z tym chłopakiem jeśli Cię drażni, denerwuje - w ważnych sprawach. Nie wiem co znaczy "jego styl", bo jeśli chodzi np. o sposób poruszania się czy formułowania zdań albo o coś drobnego to można o tym po prostu z czasem delikatnie porozmawiać, bo druga osoba może nie mieć pojęcia, że nam to przeszkadza i z chęcią coś dla nas zmieni. Ale musi o tym wiedzieć. Nie wiem jak długo się znacie, jeśli krótko to być może inne jego dobre strony przeważą albo nawet polubisz w nim to co teraz Cię denerwuje. Proszę przeczytaj też odp nr: 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130, 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, bo być może denerwuje Cię w nim to jest normalne u mężczyzny i nie należy z tym walczyć. Polecam Ci też te artykuły: [zobacz], [zobacz], [zobacz]
Nie jest tak, że musisz z nim być, nie jest tak, że nikogo już nie spotkasz. To my wybieramy i nic nie może być na siłę. Natomiast warto poznać się lepiej, bo można naprawdę zmienić o kimś zdanie - w każdą stronę. Życzę Ci dobrego rozeznania, módl się o to. Z Bogiem!

  Alina, 26 lat
2406
23.08.2008  
Byłam z chłopakiem prawie 4 lata,za tydz.mieliśmy się pobrać, wszystko było juz ustalone,byli pospraszani goście.Jakieś 2 miesiące temu zaczeło sie wszystko psuć,zaczełam zauwarzac rzeczy i zdarzenia które mnie denerwowały a pozniej pamietałam juz tylko te nieudane chwile z Nim.Chwile które były dla mnie bardzo wazne a mówiłam Mu o tym jak bardzo sa,On nie robil sobie z tego nic.Np.rok temu w moje urodziny płakałam przez Niego,w tym roku także.Nie umiał wogóle sie o to postarac choć troszke zebym poczuła sie wyjątkowo.Jego oświadczyny,zawsze kobieta chce je zapamietac bo to przeciesz taka wazna chwila,a On zrobił to tak jak by mi dawał cokolwiek,poprostu jakaś rzecz.Dwa miesiące temu byłam z Nim na weselu,i nie poprosił mnie do tańca ani raz,i tylko siedział i mówił ze jest zmęczony.Jezeli okazywał mi swoje uczucia to mówił lub pisał ze Kocha i na tym sie kończyło. Chciałam z Nim byc bardzo, ale nie czułam tego ze jestem pewna zeby wyjsc za Niego za mąż,za człowieka z którym mam spędzić reszte zycia z On mnie nie słucha i nie zna, bo nie wie jak takie chwile i takie rzeczy sa dla mnie wazne.Tak oczywiście nie było na poczatku tzn. przed planowaniem slubu, bo ja bardzo tego chciałam,tylko pozniej zaczeły być te wątpliwosci.Teraz ślub jest odwołany i Nas juz tez nie ma,minęło zaledwie pare dni, ale bardzo za Nim Tesknie, nie załuje tego ze slub jest odwołany skoro nie czułam sie pewnie i uwazałam ze nie dam rady.Kocham Go bardzo i nie wiem co mam zrobić teraz,płacze całymi dniami za Nim.Ale z chwilą kiedy ja powiedzialam "nie" On tez powiedział ze to bedzie koniec.Teraz zastanawiam sie czy to był dobry wybor, skoro teraz tak bardzo cierpie.Czy to był tylko strach przed tym ze zaczyna sie nowy etap zycia,-odpowiedzialny etap.A z drugiej strony wydaje mi sie ze skoro dwoje ludzi sie Kocha to chyba takiego strachu nie powinno być. Czy to moze jeszcze nie Ta osoba,bo gdyby to była ta jedyna miłośc,nie odeszłaby...:(

* * * * *

Z tego co piszesz to chyba jednak dobra decyzja. Widzę też, że zaczęło się psuć dużo wcześniej, a 2 miesiace temu to chyba dopiero poczułaś strach związany z realnością tego co nastąpi. Dlaczego w ogóle przyjęłaś oświadczyny chociaż nie byłaś pewna, dlaczego wcześniej nie rozmawialiście o problemach? Teraz piszesz o tylu rzeczach, że wydaje się, że odwołanie ślubu to była już tylko formalność i dziwię się, że w takiej atmosferze w ogóle rozpoczęliście do niego przygotowania.
Czy on chciał się ożenić z przymusu, od niechcenia? Czemu Ty chciałaś za niego wyjść? Pomyśl nad tym na spokojnie.Na pewno nie byłoby dobrze gdyby ślub się odbył bo odwrotu by już nie było. Sam lęk i pewne wątpliwości przed ślubem są normalne, ale związane są ze stresem i świadomością nowej sytuacji. Natomiast z tego co piszesz ten związek nie był udany. Widzę tu dużo niedojrzałości i niezrozumienia.
Proszę przeczytaj te artykuły: [zobacz][zobacz], [zobacz], [zobacz] i te odpowiedzi: 568, 674, 715, 966, 970, 1005, 1101, 1102, 385, 508,798, 1387,1498, 2035, 2130, 255, 498, 566, 773 i pomyśl jak było w Waszym przypadku, czego Ci brakowało, gdzie robiliście błędy.
Nie obwiniaj się za złą decyzję, zauważ, że on też ją podjął. Gdyby kochał Cię naprawdę i mu na Tobie zależało to za wszelką cenę próbowałby to naprawić, dowiedzieć się co jest nie tak, zatrzymać Cię. Jego stanowczość i brak prób pojednania wskazują, że chyba to też mu było na rękę. Może nawet wcześniej chciał odwołania tego ślubu tylko nie miał odwagi?
Wiem, że Ci bardzo ciężko, ale pomyśl, że lepiej, że nastąpiło to teraz niż po ślubie, że tak naprawdę masz szansę na prawdziwą miłość i piękny ślub w przyszłości. Czasem naprawdę warto dłużej poczekać a być szczęśliwym całe życie. Poczytaj też te odpowiedzi: 241, 248, 304, 1091, 1161, 1563, 80, 526, 653, 825 o tym jak sobie poradzić po rozstaniu. Musisz teraz przeżyć swoją żałobę, przez jakiś czas będzie Ci trudno, ale miej świadomość, że to była dobra decyzja. Módl się by Bóg uleczył Twoje zranione serce i dał Ci w przyszłości prawdziwą miłość. Z Bogiem!

  Justyna, 20 lat
2405
21.08.2008  
Szczęść Boże.
Zwracam sie z kolejnym zagadnieniem. Pierwszy raz napisałam tu wątek dotyczący miłości przez internet(118). Nasza miłość trwa już 2 lata. Nasze uczucie jest najwspanialszym darem jaki otrzymaliśmy. Planujemy powolutku wspólną przyszłość. Chcielibyśmy za rok zaręczyć się a następnie za 2 lata połączyć się węzłem małżeńskim. W sam raz mam nadzieję zdobędę licencjata i rozpocznę magisterkę jako mężatka:) Jestem mojego ukochanego pewna, widzę jak zmienia się na lepsze dla mnie. Jego dobroć i miłość skierowana do mnie jest niesamowita. Uwielbiam rozmowy z nim i jego obecność. Niestety jesteśmy skazani na ciągłą rozłąkę. Dzieli nas 168 km. także najmniejsza chwilka spędzona razem daje nam mnóstwo szczęścia. Postanowiliśmy poczekać z sexem do ślubu, tzn ja postanowiłam a P. szanuje moją decyzje. Byliśmy na wakacjach i z braku możliwości zarezerwowania osobnych pokojów spaliśmy w jednym, ale P. nigdy nie przekroczył granicy i każdą noc przespał w swoim łóżku:) Chcemy się pobrać i stworzych pełną ciepła i miłości rodzinę. Problem pojawia się z ogłoszeniem tej wiadomości moim rodzicom. Rodzice P. wiedzą o wszystkim i akceptują to. Moi rodzice wiedzą, że traktujemy się poważnie, ale chyba jeszcze nie chcą dopuszczać myśli, że ich córeczka rozpocznie osobne życie. Mam dwóch starszych braci. Jeden jest już 4 lata żonaty a drugi w tym roku się ożenił. Ja jestem jedyną, najmłodszą córeczką, takie "oczko tatusiowe" i dlatego rodzicom sytuacja, że wyjdę za mąż wydaje się wręcz abstrakcyjna. Czasem między wierszami, w formie żartu zagaduję już co nie co o zaręczynach, ślubie, ale rodzice tego nie traktują poważnie. Czy wydaje się Pani, że jesteśmy za młodzi? P. jest 2 lata starszy ode mnie. Że to jeszcze nie jest odpowiednia pora na ślub? Czy jeszcze mamy czekać, skoro jesteśmy siebie pewni, i spragnieni obcowania ze sobą. Proszę o radę. Z Bogiem.


* * * * *

Nie potrafię jednoznacznie Ci powiedzieć czy jesteście za młodzi. Są ludzi młodzi ale dojrzali, są starsi ale kompletnie niedojrzali do małżeństwa. Nie znam Was osobiście.BR> Natomiast polecam Wam "Wieczory dla zakochanych", informajce znajdziesz tutaj: www.spotkaniamalzenskie.pl, www.malzenstwo.pl oraz te artykuły: [zobacz], [zobacz], [zobacz], [zobacz] BR> Rozmawiajcie ze sobą jak najwięcej, ustalcie gdzie mieszkalibyście i czy mielibyście się z czego utrzymać. Obawy rodziców mogą być też związane z tym, a przecież chyba nie wypada, by wspólne życie rozpoczynać na garnuszku rodziców. Ustalcie co z dziećmi. Czy byłabyś w stanie studiować wtedy? Jest dużo kardynalnych kwestii, które musicie ustalić i których musicie być pewni. I jeśli będzicie pewni to wtedy tych argumentów użyjecie wobec rodziców. Najlepiej by było gdybyście oboje z rodzicami porozmawiali - najpierw z Twoimi, potem jego, oswoili ich z sytaucją, tak zresztą jak robisz teraz. Oczywiście, fakt, że jesteś najmłodsza i masz dopiero 20 lat jest czymś co rodziców niepokoi. Natomiast jeśli zobaczą Wasze konkretne plany i metody radzenia sobie to będą spokojniejsi. Życzę Wam dobrego rozeznania (te "Wieczory…" bardzo Wam w tym pomogą). Módlcie się o światło Ducha św. Z Bogiem!

  Mikia, 20 lat
2404
21.08.2008  
Może się to trochę dziwnym problemem wydać na tym forum, ale nie za bardzo wiem jak to rozwiązać. Mianowicie chodzi o moje najbliższe otoczenie, czyli rodziców, dziadków, którzy także są mi bardzo bliscy (mieli duży udział w moim wychowaniu, troche traktują mnie jak własna córkę). Wraz z moim chłopakiem jesteśmy na studiach, dorośli, uważam że dojrzali, bardzo się kochamy. Postanowiliśmy razem zamieszkać, uprawiamy seks, stosuję antykoncepcję hormonalną. Czyli wszystko niezgodnie z Kościołem. A że wierzę w Boga, zaufalam Mu, i mam takie własne przekonanie, że On mnie nie potępia.Ze świadomością wybrałam taka drogę, i uważam ze nikogo tym nie krzywdzę. Na ślub przyjdzie czas, oboje coraz bliżej jesteśmy oficjalnej decyzji na TAK.. My jesteśmy szczęsliwi.. I tu sie zaczyna problem. Moi rodzice co prawda chyba się pogodzili z tym, nawet twięrdzą, że są bardziej spokojniejsi, że nie jestem sama w wielkim mieście daleko od domu, że jestem z osobą odpowiedzialna i dobrą(szczęgólnie że często choruję,a on już nieraz udowodnił, że sie umie mną zaopiekować). Gorzej jest z dziadkami. Za ich czasow jest było to niedopuszczalne. I martwią się o mnie, przejmuja sie tym, co rodzina, inni powiedzą. Tłumaczenie że on mnie kocha, że mi sie żadna krzywda nie dzieje nie pomaga. Ja ich bardzo kocham, wiele im zawdzięczam i nie chce żeby się zadręczali. Jak im wytłumaczyć, że to nie jest tak, że się odwróciłam od Kościoła, że przestałam wierzyć, że nie jestem szczęśliwa? Szczególnie, że pochodzę z małej wsi, dla wiekszości ludzi największą rozrywka jest pokazanie na kogoś palcem, a nie pilnowanie siebie... Jak ich przekonać, by się tym nie przejmowali? Że ważna jestem ja, a nie opinia? Oni zawsze byli ze mnie tacy dumni (dostałam się na dobre studia, zawsze staram sie pomagać w domu, mam z nimi bardzo dobry kontakt). Na pewno nie zrezygnuję z bycia z człowiekiem, z którym chcę spedzić resztę życia, ale chciałabym załagodzic to jakoś... Byłabym wdzieczną za jakąs radę. Pozdrawiam

* * * * *

Za kogo Ty mnie masz? Mam Ci dostarczyć argumentów dla dziadków za współżyciem przedślubnym i mieszkaniem razem? Jeśli jesteś tak dpojrzała, że zdecydowałaś się na takie rozwiązanie to bądź konsekwentna i wymyśl argumenty.
Jeśli Twoje pytanie nie jest prowokacją to wszystko co ja na ten temat myślę napisałam w tych artykułach: [zobacz], [zobacz]
Życzę prawdziwie słusznych życiowych wyborów. Z Bogiem!

  Karolina, 20 lat
2403
20.08.2008  
witam!otoz chcialabym napisac o moim problemie jakis rok temu zerwal ze mna chlopak ktory byl dla mnie romantyczny i uczuciowy ale zostawil mnie bo wszyscy mu tak mowili nie wiem dlaczego jego znajomi sluchali metalu a mi nie podobalo sie ich zachowanie i wyraznie o tym mowilam palili papierosy duzo spozywali alkoholu to nie bylo dla mnie ja bylam na to za spokojna wiec tak zrobil i jeszcze kazal dziewczyne zeby mnie pobila omaly wlos i naprawde by mi zrobila krzywde caly czas mowil ze mnie kochal jak ze mna byl ale ze musial mnie zostawic potem nawet mnie wyzywal i mowil ze bedzie z dziewczyna ktora wychowuje sama dziecko ktore ma z innym mezczyzna teraz mam innego chlopaka ktorego kocham moj byly chlopak chce do mnie wrocic i miesza mi w glowie boje sie ze rozwali ten moj obecny zwiazek a moj obecny chlopak nie wierzy mi go kocham zaczol mi nie ufac i mowi ze jego milosc do mnie wygasa i zauwazyl ze coraz mniej rozmawiamy nie chce stracic swojej obecnej milosci..bo wiem ze moj byly chlopak sie nigdy nie zmieni a obecnego chlopaka bardzo kocham ale wydaje mi sie ze nie docenia tego ze staram sie jak moge zeby bylo najlepiej chociaz czasami mi to nie wychodzi..i stale na mnie narzeka..pisze dla niego ladne wiersze okazuje mu czulosc ale on tego nie widzi mysli ze caly czas mysle tylko o tamtej milosci jak tak nie jest...jak moge to mu udowodnic juz nie mam pomyslu ja tylko czasami napisze cos do mojego bylego chlopaka chcialbym wiedziec jak sie jego dalej zycie potoczylo to chyba nic zlego ale moj chlopak mysli ze go nie Kocham :(

* * * * *

"Chcialbym wiedziec jak sie jego dalej zycie potoczylo to chyba nic zlego" - mylisz się. W ogóle nie rozumiem jak możesz chcieć o nim wiedzieć cokolwiek i utrzymywać z nim kontakt po tym wszystkim. Absolutnie powinnaś zerwać wszelki kontakt, nawet gdyby on miał na to ochotę. Tego wymaga nawet szacunek dla samej siebie.
W ten sposób też udowodnisz swojemu chłopakowi, że faktycznie chcesz być z nim a nie roztrząsasz tamtych wydarzeń. Inna rzecz to zaufanie, które oboje wobec siebie musicie budować. To nie jest tak, że Ty masz bez przerwy przekonywać chłopaka, że go kochasz. To nie może być tak, że on nie docenia tego co robisz i narzeka. Albo Cię kocha i ufa albo Ci nie wierzy. Koniecznie musicie porozmawiać na poważnie i ustalić wspólne reguły. Polecam Ci też te artykuły: [zobacz] [zobacz], [zobacz]
Z Bogiem!

  Karolina, 18 lat
2402
19.08.2008  
Witam! Numery moich poprzednich pytań 2306 i 2358. Pojawił się problem. Wczoraj była u mnie koleżanka. Znała ona mojego faceta i nawet czasem pozwalałam jej do niego zadzwonić ze swojej komórki, bo ona takiego dobrodziejstwa nie posiada. Wiedziałam że się lubią. Wczoraj kiedy poszłam robić nam coś do picia i jedzenia zostawiłam ją na jakiś czas w pokoju. Miała dostęp do mojego telefonu. Kiedy weszłam do pokoju z herbatą i kanapkami ona odłożyła go na półkę jak oparzona a potem cały czas się na niego patrzyła. Był sygnał, że dostałam smsa. Chwyciłam komórkę a moja koleżanka wstała i oświadczyła, że musi już iść. Odłażyłam ją więc na chwilę i poszłam ją odprowadzić. Dostałam smsa o treści: do usłyszenia. Zastanawiałam się co jest grane i sprawdziłam wiadomości. W jednej chwili zamarło mi serce. Kaśka pisała do mojego faceta o tym jak on się jej podoba, jaki jest miły i jak im się fantastycznie rozmawia. On nalegał na spotkanie sam na sam beze mnie i pytał czy można mnieć z nią jakiś osobisty kontakt. Oprócz tego jeszcze kilka innych rzeczy. Słodzili sobie nawzajem. Przeraziłam się. Poczułam ogromny gniew. Kiedy koleżanka zapytała co zrobi ze mną jak się spotkają on odpisał, żeby się nie martwiła o to. Natychmiast zadzwoniłam do mojego faceta i domagałam się wyjaśnień. Byłam tak wściekła, że nie chciałam wierzyć w to co do mnie mówi, chociaż go słuchałam. W jednym momencie wszystko się zawaliło. Całe moje zaufanie. Błagał, żebym mu uwierzyła, mówił, że kocha mnie nad życie, że zrobi sobie coś jak nie dam mu wiary. A mi się wydawało, że ona "wzięła" go na piękne słówka. Ostatnio między nami nie nyło za dobrze. Awantury w domu, złe samopoczucie i burza hormonów sprawiły, że czasem byłam nieuprzejma. Pomyślałam, że to przez to, że ma mnie dość, że chce być z nią. Zapytałam go czy tak jest ale on zaprzeczał. Teraz nie wiem czy dać mu wiarę. On prosi o wybaczenie. Nie wiem co o tym myśleć. Może ja histeryzuje? Modlę się o rozeznanie. Dziękuję za wszelką pomoc. Bóg zapłać.

* * * * *

No widzisz…A jednak. Moim zdaniem absolutnie ten człowiek nie jest wart zaufania i natychmiast bym go sobie "odpuściła". Masz jasne jak na dłoni do czego on dąży. Po prostu dopuścił się duchowej zdrady wobec Ciebie. Teraz bym już nie wierzyła w żadne jego opowieści o przeszłości, o tym, że ktoś go zdradził itp. Teraz bym nie wierzyła w zapewnienia o miłości, a owe "oświadczyny" traktowała jednoznacznie jako obłaskawienie Ciebie, żebyś z nim współżyła. Koleżankę też bym "odpuściła" sobie, bo co to za koleżanka, która tak się zachowuje? W dodatku szczytem bezczelności i głupoty było to, że flirtowali za pomocą Twojej komórki, musząc mieć świadomość, że Ty to możesz zobaczyć. Porozmawiaj koniecznie z koleżanką i z nim i zakończ to zanim będziesz bardziej cierpieć. Współczuję Ci, ale to nie jest człowiek dla Ciebie. Poczekaj na swoją prawdziwą miłość, której można ufać i która nie robi takich rzeczy. Z Bogiem!

  zamknięta, 20 lat
2401
19.08.2008  
Miłość to słowo,a może bardziej czyn,to COŚ(by nie powiedzieć,że uczucie,bo to nie krótkotrwałe zakochanie,lecz stan,który trwa pomimo...),czego uczę się co dzień.Czy kocham i czy umiem kochać,ale tak prawdziwie?Są ludzie mi bliscy,których myślę, że kocham i zrobiłabym dla nich naprawdę wiele,którym i wybaczam wiele i o których myślę nawet pomimo czasem dłuższego milczenia wobec nas, które następuje...Ale czy umiem kochać tą jedną jedyną osobę?Wiem, że mi na Niej "chyba" zależy,ale czy to jest równoznaczne z miłością?Mam problem z zamknięciem,które we mnie jest. Pracuję nad tym już od dłuższego czasu, każdego dnia staram się,a może bardziej robię to,choć czasem nie wychodzi.Chcę się otworzyć na innych, a przede wszystkim na miłość.Ale chyba nie umiem...Nie umiem płakać przy bliskich mi osobach(choć już zdarzyło mi się kiedyś przy moich przyjaciołach płakać,gdy już nie byłam w stanie ich ukrywać i trzymać w sobie),ale przy tej jednej,przy mężczyźnie wcale nie płakałam...Nie umiem mówić o swoich uczuciach,chociaż wciąż pracuje nad tym i zdarzy się, że się uda coś tam trochę.Choć na zew. może się wydać pewną siebie,to w środku zaniżone poczucie wartości.Za doświadczenia z dzieciństwa,choć bolesne,szczerze dziękuję.Bo to one też dużo nauczyły,choć nie było łatwo.Zdarza się,że mam problemy zdrowotne jeszcze,ale radzę sobie z tym i nie narzekam,bo zawsze mogłoby być gorzej:)Jest chłopak starszy ode mnie,z którym czasem myślę,że jednak mogłabym być,ale boję się i nie umiem się otworzyć.Raz na odległość byliśmy razem,ale potem chyba to jednak ja uciekłam...Bo nie chcę Go ranić!Chyba wolałabym,żeby to On mnie zranił niż ja Jego...Tu nie ma fascynacji Nim,ale jakaś odpowiedzialność i troska o Niego.Często nie chce mi się iść z Nim na spotkanie-nie wiem czemu;/ale też czasem myślę o Nim.ToTakie sprzeczne emocje we mnie,ale przecieżOneSąZmienne iNie tym wolno się kierować.Jesteśmy do siebie podobni,choć dla Niego współżycie przed ślubem raczej nie jest złe.CoRobićZTymWszystkim?

* * * * *

Proszę poczytaj odp nr: 421, 537, 950, 1490 o poczuciu własnej wartości. Być może doswiadczenia z dzieciństwa miały wpływ na Twoje zamknięcie, na to, że musiałaś ukrywać emocje. Rozumiem Cię. Jednak teraz gdy jesteś dorosła czas nad tym popracować. Bo emocje same w sobie nie są niczym złym i nie powinniśmy się ich wstydzić a już na pewno ukrywać przy osobie którą kochamy. Bo jeśli ufamy komuś to nawet nie powinniśmy takich rzeczy jak radosne i smutne wydarzenia czy przykrości ukrywać. Bo to w pewien sposób też jest dowodem braku zaufania do tej osoby. Z tego co piszesz to nie jesteś w realnym związku tylko ktoś Ci się podoba, tak? To są początki znajomości lub widujecie się rzadko? To szlachetne co do niego czujesz ale nie możesz być "kozłem ofiarnym", nie możesz myśleć, że powinnaś przyjąć na siebie wszystkie cierpienia świata. A już na pewno nie wolno pełnić takiej roli w związku.
A czemu boisz się spotkania? A może właśnie nie do końca mu ufasz i chodzi o współżycie przedślubne? W tym przypadku to dobrze, że masz obawy. Poczytaj proszę i prześlij mu lub wydrukuj ten artykuł: [zobacz]. Polecam Ci też artykuły o wzajemnych oczekiwaniach: [zobacz], [zobacz] oraz odpowiedzi o miłości na odległość: 97, 120, 112, 132, 278, 620, 864, 2121 i różnicy wieku: 8, 28, 87, 310, 916, 1253. Z Bogiem!


Ostatnia aktualizacja: 09.06.2021, 10:11


[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej