Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Zakochałam się w księdzu

Ilość listów napływających do działu: "Miłość czy miłość?", w których poruszacie ten problem jest bardzo duża. Bardzo mnie to dziwi, bo nie przypuszczałabym, że aż tyle kobiet (bo nie dostałam jeszcze ani jednego listu od chłopaka zakochanego w zakonnicy) wzdycha w ukryciu albo i całkiem jawnie do własnego proboszcza albo wikariusza. Albo choć do kleryka.

Listy są różne. Z niektórych wieje grozą, bo okazuje się, że inicjatorem uczucia jest sam duchowny, z większości jednak tchnie rozpaczą, poczuciem bezsilności i poczuciem winy. Piszecie, że zdarzyło się coś co nigdy nie powinno zaistnieć. Co zrobić, jak wyjść z tej sytuacji?

No, owszem, ma miejsce coś, co nie powinno zaistnieć, ale się stało. Jak to się mówi: "serce nie sługa...". Zdarza się. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Ludźmi z krwi i kości. Mamy uczucia, jesteśmy wrażliwi na poruszenia serca. Może się zdarzyć, że spodoba nam się ktoś, kto podobać się już "nie powinien", bo ma już swoje powołanie. Z początku nawet nie uświadamiamy sobie lub nie chcemy dopuścić myśli, że po prostu się zakochaliśmy. To może zdarzyć się każdemu. Ale uwaga! - to samo w sobie, choć jest bardzo trudnym doświadczeniem nie jest jeszcze tragedią i - co najważniejsze - nie jest grzechem. Dlaczego?

Samo zakochanie czyli odpowiedź naszych emocji, uczuć i hormonów na pewne cechy pociągające nas w drugiej osobie nie jest czymś za co jesteśmy odpowiedzialni. Człowiek bowiem nie jest w stanie kierować pewnymi procesami zachodzącymi w jego podświadomości, a więc nie może za te procesy ponosić odpowiedzialności. Dopiero wówczas gdy uczucia sterują naszym świadomym działaniem zmierzającym do ucieleśnienia tego zakochania bądź miłości rodzi się dobrowolność, a zatem i odpowiedzialność. Tylko wówczas możemy mówić o winie człowieka gdy świadomie i dobrowolnie dokonuje on pewnych czynów. Naturalnie, nie możemy przy takim postawieniu sprawy wpaść w pułapkę następującego myślenia: "no, ja co prawda chodzę na tą Mszę, którą nasz wikary odprawia i siadam w pierwszej ławce, ja chodzę do Caritasu codziennie, żeby się z nim zobaczyć, ale ja tego nie robię dobrowolnie! Ja jestem zniewolona przez uczucie, za które nie jestem odpowiedzialna, więc to jest silniejsze ode mnie". Takie myślenie jest prawdziwe tylko w części. Bo owszem, uczucia robią swoje, ale i na Mszę św. akurat tą z wikarym i do Caritasu to nie nogi same nas noszą tylko my świadomie chodzimy. I tak jak nie jesteśmy odpowiedzialni za falę uczuć, drżenie serca i myśli wędrujące w jego stronę to za kroki podejmowane po to, żeby się z nim zobaczyć już tak. Widzicie różnicę? Każdy z nas obdarzony został rozumem i wolną wolą. Skoro zatem serce mówi co innego, trzeba czasem posłuchać rozumu.

Ksiądz ma już swoje powołanie: służy Bogu i ludziom. Przed laty, przyjmując sakrament kapłaństwa wybrał drogę służby poprzez głoszenie Ewangelii, sprawowanie Eucharystii, pełnienie posług sakramentalnych oraz służbę bliźniemu. Zobowiązał się do tego odpowiadając pozytywnie na następujące pytania zadawane mu przez biskupa podczas święceń kapłańskich:

Kapłani leżący krzyżem Drodzy synowie, zanim przystąpicie do święceń prezbiteratu, musicie wobec ludu wyrazić wolę ich przyjęcia. Dlatego pytam każdego z was:

Czy chcesz wiernie pełnić urząd posługiwania kapłańskiego w stopniu prezbitera, jako gorliwy współpracownik biskupów w kierowaniu ludem Bożym pod przewodnictwem Ducha Świętego?

Czy chcesz pilnie i mądrze pełnić posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?

Czy na chwałę Boga i dla uświęcenia chrześcijańskiego ludu chcesz pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, a zwłaszcza Eucharystyczną Ofiarę i sakrament pokuty, zgodnie z tradycją Kościoła? Czy chcesz razem z nami wypraszać Boże miłosierdzie dla powierzonego ci ludu, modląc się nieustannie według nakazu Chrystusa?

Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną Ofiarę i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi?

Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy swojemu ordynariuszowi przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy biskupowi diecezjalnemu i swojemu prawnie ustanowionemu przełożonemu przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Niech Bóg, którzy rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona.1

Tak jak małżonkowie podczas ślubu składają przysięgę małżeńską tak ksiądz podczas święceń dokonał ślubowania Chrystusowi - swojej Oblubienicy. Od tego momentu ksiądz jest zaślubiony Jezusowi. Jest już "zajęty" dokładnie tak jak "zajęty" jest żonaty mężczyzna.

To był jego wybór. Takim powołaniem obdarzył go Pan a on je przyjął. Jest na swoim miejscu w życiu. Ty jesteś na innym miejscu i dlatego wasze światy nie mogą się spotkać. Nie ma nadziei, że będzie inaczej. Czasem otrzymuję pytania co zrobić, by ksiądz przestał być księdzem, by "zrzucił sutannę". Chcę zapewnić, że gdyby ksiądz faktycznie myślał o porzuceniu sutanny to sam by to zrobił. On na pewno dobrze wie jaką drogą może się to odbyć. A ta droga jest bardzo trudna, bardzo bolesna i bardzo rzadko uczęszczana. Jeśli zaś kapłan sam się o to nie zwrócił do osoby w tej materii kompetentnej, czyli do papieża to znaczy, że nie ma takiego zamiaru. W każdym razie ty nie musisz się o to martwić ani mu w tym pomagać. Kapłan po święceniach jest jak żonaty mężczyzna: ślubował komu innemu i nie może być z Tobą. Co zrobić w takiej sytuacji?

Po pierwsze: jeśli obiekt twoich uczuć nie domyśla się swojej roli to absolutnie mu o tym nie mówić, bo może to spowodować jego wyrzuty sumienia i obawy, że swoją postawą się do tego przyczynił.

Po drugie: nie obwiniać za to, że pokochałaś osobę duchowną, natomiast pamiętać, że jesteś odpowiedzialna za to co z tym uczuciem zrobisz.

Po trzecie: koniecznie trzeba rozluźnić kontakty - na ile tylko jest to możliwe: jeśli to ksiądz z parafii to może przez jakiś czas chodzić na Mszę św. gdzie indziej, jeśli pomagasz w czymś w kościele to trochę mniej się angażować. Po prostu unikać sytuacji gdzie może dojść do spotkania. Oczywiście czasem jest tak, że całkiem spotkania nie unikniemy np. jeśli jest to ksiądz katecheta czy opiekun grupy oazowej. Trudno bowiem przestać chodzić na religię. Wtedy pilnować, by kontakty nie wykraczały poza to na co nie mamy wpływu. To trudne nie myśleć ale trzeba się starać zająć umysł czymś absorbującym (np. jakaś praca na rzecz potrzebujących - tylko koniecznie w innym kościele!) bo to na pewno pomoże. Chodzi o to, by robić coś co pomoże zapomnieć, co zaangażuje myśli.

Czas leczy rany. No i modlitwa. A może za jakiś czas ten ksiądz trafi na inną parafię?

Miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, a dobrem dla osoby duchownej jest służenie Bogu i ludziom poprzez trwanie w wybranym powołaniu. Trzeba zatem pragnąć dla niej dobra poprzez umożliwienie realizacji drogi życiowej a zranione serce leczyć modlitwą i absorbującymi zajęciami.

No dobrze, a co zrobić jeśli to sam ksiądz jest inicjatorem tego związku, nawet gdy nie spotyka się z żadną odpowiedzią z naszej strony? Jeśli on chce spotkań, jeśli on zachowuje się jakby żadne śluby go nie wiązały albo nie obchodziły? Bywa i tak. To bolesne ale się zdarza. Każdą sytuację należy przeanalizować odrębnie. Czasem wystarczy konkretna rozmowa z tym kapłanem, aby się opamiętał, czasem sprawa musi oprzeć się o proboszcza albo o kurię. Jeśli ksiądz mimo rozmów nadal tak się zachowuje to trzeba będzie poinformować jego przełożonych. Oczywiście to jest ostateczność, ale nie można ukrywać sprawy swoim kosztem. Nie może być tak, że to ty będziesz się bała, że sprawa wyjdzie a jak wyjdzie ty zostaniesz obarczona za to odpowiedzialnością - przynajmniej w opinii ludzkiej. To bolesna sprawa, ale nie wolno ci chronić go kosztem siebie, swojej opinii, swoich uczuć i lęków. Nie możesz się winić za jego czyny jeśli nie miałaś w tym udziału.

Jednakże dobrowolne związanie się z osobą duchowną, która postanowiła "zrzucić sutannę" to tak jakby związać się z żonatym mężczyzną, bo on postanowił "zrzucić obrączkę". Dokładnie na to samo by wyszło. Księdzem lub małżonkiem jest się do śmierci, chyba, że zaistnieją bardzo szczególne okoliczności jak stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa i zwolnienie z celibatu przez papieża. Są to jednakże zupełnie wyjątkowe i bolesne przypadki, badane latami. Zazwyczaj jednak księdzem się jest dożywotnio; nawet bowiem kapłan, który zdradził kapłaństwo w niebezpieczeństwie czyjejś śmierci nie tylko może, ale powinien udzielić potrzebującym lub proszącym rozgrzeszenia - będzie to czynił zawsze w sposób ważny i godziwy. Skoro zatem naprawdę masz w sobie poczucie przyzwoitości i chcesz dobrze dla tego księdza to zerwij z nim wszelki kontakt i trzymaj się od niego z daleka. Nie przyczyniaj się do czyjegoś grzechu ani nie pozwól aby niesłusznie winą obarczano Ciebie - jeśli nie ma ku temu powodów.

Twoja jednoznaczna postawa będzie znakiem, że Jezus dla Ciebie jest najważniejszy i że Ty, zwyczajna dziewczyna jego-kapłana swoją postawą możesz zawstydzić. Módl się i działaj, a Bóg tak pokieruje tą historią, że może się ona przyczynić do pogłębienia wiary i większego duchowego wzrostu twojego i tego księdza.

Na koniec kilka słów o przyjaźni z księdzem. Dostaję czasem listy w których pytacie czy ksiądz może być przyjacielem. Naturalnie, ksiądz też jest człowiekiem i na pewno przyjaciół ma. Ale zapewne są to osoby z grona kapłańskiego lub z czasów kiedy jeszcze nie był osobą duchowną.

Natomiast mam bardzo duże wątpliwości czy ksiądz może lub powinien przyjaźnić się z kilkunastoletnią dziewczyną. Pomijając już nawet fakt, że chodzi właśnie o dziewczynę uważam, że ksiądz w ogóle nie może przyjaźnić się ze zbyt dużą liczbą osób. Dlaczego? Bo przyjaźń to coś więcej niż znajomość, to takie wzajemne porozumienie dusz, to otwartość i gotowość do bycia w każdej chwili, gdy przyjaciel tego potrzebuje. To zobowiązanie. Natomiast ksiądz ma być dla wielu - to wynika z jego powołania. Gdyby zaczął się przyjaźnić ze zbyt wieloma osobami to na nic innego czasu by już nie miał. Bo ciągle ktoś z tych jego przyjaciół potrzebowałby spowiedzi, porady, pocieszenia, miałby dylemat moralny, a może zwyczajnie chciałby się spotkać na kawie czy pograć z nim w piłkę. No tak, to nic dziwnego, w końcu z przyjacielem pije się kawę i gra w piłkę. Dlatego nie można księdza "zawłaszczać" dla siebie.

Natomiast jeśli wiedza i duchowość księdza tak bardzo ci imponuje zawsze można zapytać czy zgodziłby się być twoim kierownikiem duchowym. Tylko i z tym trzeba ostrożnie jeśli osoba danego księdza bardzo cię pociąga. Poza aspektem uczuciowym, tzn. tym, że ty się możesz w nim zakochać lub on w tobie (tego nigdy nie możesz wykluczyć) grozi Ci jeszcze jedno niebezpieczeństwo: że osoba księdza przesłoni Ci Boga. Że zaczniesz podziwiać cechy księdza, że to on będzie twoją wyrocznią i nie będziesz na jego słowa patrzeć jak na słowa Boga tylko jego własne. Że to będzie taki kult księdza. Dlatego tę sprawę też należy dobrze przemyśleć. A przyjaciół szukać nie na plebanii tylko w swoim gronie.

1 Tekst pochodzi z Pontyfikału rzymskiego. Obrzędy święceń biskupa, prezbiterów i diakonów.

Kasia i Tomek

Redakcja portalu



Wasze komentarze:
 Iza: 30.06.2009, 20:15
 Po prostu odstrasza ich ten temat, chyba jest zbyt trudny... A przecież tu chodzi o nich nawet bardziej niż o nas! Poza tym jako księża nie powinni bać się dialogu, nawet z nami ;)
 Luiza: 30.06.2009, 19:47
 To dziwne, że nie możemy się doprosić żadnego księdza o zabranie głosu na nurtujący nas temat, a przecież reklamują się tu różni księża i mężczyźni , którzy chociaż nie są duchownymi, ale skoro tutaj też się reklamują, to są prawie jak księża.
 Kinga: 30.06.2009, 19:35
 Alu, gratuluję! Tak pięknie napisałaś i mądrze. Dziewczyny, nie liczcie na to, że teraz w wakacje odezwie się tu jakiś ksiądz. Oni teraz odpoczywają , no i skoro nie ślubowali.......
 Ala: 30.06.2009, 17:15
 W moim zauroczeniu czułam się jak w więzieniu. To był istny paraliż! Byłam szczęśliwa, że Pan Bóg postawił mi go na drodze, ogromnie wdzięczna. Jednak coś było nie tak. Przecież Miłość dodaje skrzydeł, a mnie się zdawało, że spadam, upadam niziutko. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Zrozumiałam, że z tego przepięknego daru, jakim mnie Pan Bóg uraczył, pragnęłam zrobić zły użytek, ku własnej i tego księdza szkodzie. Tego chciał mój egoizm. Obecnie jest znacznie lepiej. Moja Miłość dojrzewa, nabiera czystych barw:) Jednak aby to mogło nastać, musiałam przejść prawdziwe piekło..Zły kusił i nie dawał spokoju przecież sama mu ulegałam niejednokrotnie, dręcząc się tym potwornie.. Był czas, że buntowałam się przeciw całemu światu, wszystkim zasadom, w które gorąco wierzyłam, i które były dla mnie święte, nienaruszalne. Jednak przyszedł taki dzień, w którym Łaska Boża oświeciła mój umysł i wiedziałam, że muszę wybierać: śmierć albo życie, nic pośrodku. Wybrałam życie. Nie chciałam potępienia dla siebie czy dla niego. Zrozumiałam, że toczy się zażarta walka między dobrem a złem we mnie. Dlatego zdecydowałam, że pragnę uczyć się świętej Miłości do wszystkich księży, bo pragnę aby Dobro zatriumfowało. Doznałam wiele bólu, ale ten ból był wielce oczyszczający, znośny, taki jakby bliski, oswojony:) Wiedziałam bowiem co się dzieje i po co. Nie poddawajcie się dziewczyny! Zło jest może atrakcyjne, ale tylko z wierzchu. Tak naprawdę niszczy, bez najmniejszych skrupułów! Warto trwać w Dobrym, pomimo wszelkich trudów i czasem nawet wielkich upadków po drodze:-)
 Iza: 30.06.2009, 14:57
 Weronika, to zawsze jest trudne i rzeczywiście strasznie boli. Ale my Im możemy pokazać naszą miłość tylko przez to, że nie staniemy im na drodze do świętości. To trudne, człowiek buntuje się przeciw wszystkiemu - nawet przeciw Bogu... Możesz Mu ofiarować swą modlitwę, swą pamięć i wdzięczność... Chyba tylko tyle zostaje... Otaczam Ciebie i tego księdza modlitwą.
 laura : 30.06.2009, 13:21
 dlaczego dziewczyny są zawszw winne i ludzie oskarzają tylko kobiety możzze jest winien ksi ądz który mysli tylkoo o jednym
 Weronika: 30.06.2009, 13:00
 Witam wszystkich najserdeczniej! Moja historia, być może banalna, sama nie wiem... zaczęła się stosunkowo kilka miesięcy temu, co dla mnie jest zaledwie chwilą, tak ulotną.. . Poznałam Go dużo wcześniej, już wtedy czułam, że jest mi bratnią duszą, aczkolwiek nie odczuwałam tego aż tak intensywnie do momentu, w którym uświadomiłam sobie, że patrzę na niego, jako kobieta, a nie uczennica. Ujął mnie całą swoją ekspresją, usposobieniem, orzechowym spojrzeniem i wrażliwością. To prawda, kobiety nadwrażliwe szukają nieświadomie osób., które posiadają takowe cechy. Muszę przyznać się, że zaczęłam coraz częściej "napotykać" się na Niego, oczywiście świadomie, lecz starałam się to ukrywać, by mógł potraktować to, jako coś normalnego, absolutnie nie związanego z nim. Domyślił się, że w moim życiu wydarzyło się coś, lecz nie wiedział co. Nie wiem, czy odkrył mą tajemnicę, wątpię, bo dobrze ( w moim mniemaniu) kamuflowałam się. Chciał porozmawiać, unikałam tej rozmowy, bałam się swoich emocji i tego, że mogłabym spowodować niepotrzebny niepokój i strach, wolałam tłumić to w sobie, nie dawało to skutku, miałam wrażenie, że moje nogi same mnie do Niego prowadziły. To paradoks., ale tak właśnie było. A może zakochałam się w nim, bo odkrył mą wrażliwość. Najdziwniejsze jest to, że zbyt późno zorientowałam się, że ta cała sympatia, jest zauroczeniem, a może nawet uczuciem. Odszedł z parafii, mam wrażenie, że każdy zakątek miasta płacze po nim. Dla mnie było święte, póki on oddychał tym samym powietrzem. Zrozumiałam, że muszę zabić w sobie wszelkie uczucia, że dla mnie musi umrzeć. Nie mogę się z nim kontaktować, nie mówiąc już o spotkaniach. Nie wiem, nie umiem poradzić sobie z moimi uczuciami, jestem nadwrażliwa, to prowadzi mnie to autodestrukcji, ale nie widzę innego wyjścia, nie chcę by cierpiał. Tęsknię za Nim, tak bardzo..... .
 Natalka: 29.06.2009, 23:56
 Spróbujmy jednak namówić do rozmowy jakiegoś księdza - byłoby to bardzo cenne! Rozejrzyjmy się jeszcze, przecież są chyba księża, którzy nie boją się trudnych tematów, którzy chcą pomóc? Prośmy kogo się da! :) Może któryś się odezwie!
 Zagubiona: 29.06.2009, 23:14
 Przeczytałam wszystkie wasze wcześniejsze słowa, 7 długich stron... i znalazłam całe moje życie. Dziękuję Bogu, że znalazłam tą stronę, bo widzę, że tu nie będę wyśmiana, że jednak nie jestem sama, że nie jestem jakaś dziwna... Że nie tylko ja czuję aż tyle i tak mocno! Dotąd nie miałam nikogo, kto by mnie rozumiał, nikogo, kto chciałby słuchać moich zwierzeń. Zresztą, nie potrafiłam mówić. Podziwiam Was, gratuluję tej siły woli i chęci walki - walki, by czynić szczęśliwymi - ale prawdziwie szczęśliwymi - i siebie, i ich - "naszych" księży


 Iza: 29.06.2009, 22:18
 Witajcie. Kiedy przeczytałam wypowiedź Emilki, uznałam, że muszę włączyć się do dyskusji. Osobiście miałam podobny problem. Ale o tym później. Co do Twojego przypadku, Emilko, myślę, że kleryk po pierwszym roku seminarium ma jeszcze wiele czasu, by przyjrzeć się swemu powołaniu, by je dobrze odczytać i według niego żyć. Jak często się zdarza, że klerycy odchodzą z seminarium! I niekoniecznie z powodu kobiety - a nawet jeśli rzeczywiście którąś pokochają, może to znak od Boga, że dał im inne powołanie, nie kapłańskie... Jeżeli "Twój" (w sensie: ten, o którym piszesz) kleryk nie jest powołany, to odejdzie. Seminarium i kapłaństwo nie jest dla każdego, któremu się tak początkowo wydaje. Po to jest 6 lat czasu. Wówczas może Cię odnajdzie... Wiem, jestem sentymentalna... Ale jeżeli On jest powołany, to nic już nie zrobisz, nie warto z Jego powołaniem walczyć. Nawet gdyby taki kleryk odszedł dla kobiety, nie wierzę, by mógł być szczęśliwy - zawsze czegoś by mu brakowało - tej bliskości Boga, która była właśnie dla niego zarezerwowana... Z tymi powołaniami jednak byłabym ostrożna. Przecież nawet połowa kleryków z pierwszego roku nie zostaje księżmi... W sumie to źle, ale lepiej, niż gdyby tkwili w czymś, co nie jest ich powołaniem. Osobiście znałam kleryka, który wystąpił po trzech latach - wszyscy byli pewni, że będzie księdzem! Teraz ma wspaniałą żonę i czy można go winić za to, co zrobił? Takie było jego powołanie! Nadal studiuje teologię, będzie wspaniałym katechetą :) Pamiętaj, Emilko - jeżeli Bóg przeznaczyłby tego kleryka dla Ciebie, to znajdzie też taką drogę, byście się odnaleźli. Jeśli nie - trzeba przecierpieć. Wiem po sobie, mam podobną sytuację. Myślę, że kobiety zakochują się w księżach nie dlatego, że szukają odmiany, przygody ani nic w tym stylu... One pragną ciepła, zrozumienia, przyjaźni, dobroci... A tacy są księża. Wszyscy o tym wiemy. Są inni niż reszta mężczyzn, bo są WYBRANI. Słuchają, mówią, doradzają... Mają w sobie spokój, piękno, dobroć. Która kobieta nie marzy o takim mężczyźnie? Zwłaszcza dziewczyny wrażliwe… Nie tak łatwo teraz spotkać dobrego chłopaka – widzimy dziś tylu podłych, bezdusznych, myślących tylko o sobie, bez zasad, bez wiary… Cóż więc dziwnego, że kochamy księży, którzy są namaszczeni przez Boga, którzy mają w sobie dobroć, ciepło, zrozumienie? Powiedzcie mi, co jest złego w takiej miłości, jeżeli jest ukryta??? Jeśli nie szkodzi księdzu? Jak można komuś zabraniać dobrych, czystych uczuć? Jeszcze jedno. Wiem, że za bardzo się rozwlekam, ale cóż… Nie pojmuję, dlaczego ksiądz miałby nie mieć przyjaciół. Właśnie powinien ich mieć! W ten sposób pomaga ludziom, przybliża ich do Boga, uczy wiary… Spójrzcie na Papieża Jana Pawła II! Ilu On miał przyjaciół?! Masę! I cóż w tym złego? Kapłan jest z ludźmi i dla ludzi – nie można ich uczynić własnością ogółu! Nigdy nie obiecywali, że nie będą mieć bliskich… Czy mają się też wyrzec rodziny – mamy, taty i innych – bo to zabiera czas i uwagę? Bez przesady.
 Emilka: 29.06.2009, 20:32
 Witam! Po przeczytaniu waszych wypowiedzi widzę, że nie tylko ja mam taki problem. O ile miłość można nazwać problemem. Więc poszłam na niedzielną msze jak co tydzień. I nagle nie wiem jak to się stało spojrzałam na niego, prosto w oczy. I stało się zakochałam się. Oczywiście nie stwierdziłam tego od razu. Miałam ogromną nadzieję, że to minie. Nie minęło. Wtedy gdy to się stało było Boże Narodzenie dokładnie, kilka dni przed Bożym Narodzeniem dokładniej. On przyjechał do domu na przerwę świąteczną. Wcześniej wiedziałam, że ktoś takie istnieje, ale nie zwracałam na niego uwagi. Od tego czasu minęło pół roku, a ja z dnia na dzień czuje do niego coraz więcej. Tak na prawdę się nie znamy. Wiemy o swoim istnieniu i to tyle. Wiem, że ta miłość nie ma sensu i nigdy nie powiem mu o swoich uczuciach mogłabym zrujnować wtedy mu życie. A tego nie chce. On skończył teraz pierwszy rok w seminarium. Za dwa miesiące będzie na roku drugiem. I czasem mam nadzieję, że nie wszystko stracone, że on wystąpi. Ale z drugiej strony gdyby wystąpił czy bylby szcześliwy i czy związał by się właśnie ze mną. Możecie mi jakoś pomóc.
 Klementynka: 29.06.2009, 19:49
 Buziaczki dla Kingi
 Kinga: 29.06.2009, 07:28
 Pozdrawiam serdecznie wszystkie moje fanki.Codziennie tu zaglądam i choć nie zawsze komentuję, to jestem myślami i sercem z Wami!
 izabel: 28.06.2009, 00:13
 rezygnacja z wchodzenia w zwiazek malzenski - czyli 'moga' uprawiac seks, tylko, ze to jest niezgodne z prawem kosciola (seks przedmalzenski). pozdrawiam was dziewczyny :) regularnie tu zagladam, napelniacie mnie energia i nadzieja, dziekuje :*
 Ala: 27.06.2009, 19:44
 hehe celibat czyli rezygnacja z wchodzenia w związek małżeński :))
 Klementynka: 27.06.2009, 18:11
 Kingo, i Edii też Cię tu docenia, Kingo bez Ciebie ta strona nie wiem jaka by była.
 edii: 27.06.2009, 14:53
 Ja również słyszałam, że śluby CZYSTOŚCI, ubóstwa i posłuszeństwa ślubują zakonnicy. Ale nie wiem dokładnie jak to wszystko działa, trochę techniki i człowiek się gubi :) Pozdrowienia dla Kingi :) Kiedyś, kiedyś przesiadywałam na tej stronce ze swoim problemem, a Kinga zawsze służyła pomocą i radą, dziękuję ! :)
 Ala: 27.06.2009, 12:29
 celibat czyli rezygnacja w wchodzenie w związek małżeński :)
 Kinga: 26.06.2009, 13:14
 Ja słyszałam (nie wiem czy to prawda?) , że czystośc ślubują tylko zakonnicy. A więc zwykli księża...........???
 laura: 26.06.2009, 11:52
  Jeżeli ksiądz przyżeka czystość to dlaczeko lamaie prawo i zarywa do dziwczyn
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] (9) [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] [32] [33] [34] [35]


Autor

Treść

Nowości

Tajemnice Bolesne Różańca ŚwiętegoTajemnice Bolesne Różańca Świętego

św. Ludwik Bertrandśw. Ludwik Bertrand

Modlitwa do św. Ludwika BertrandaModlitwa do św. Ludwika Bertranda

św. Pelagia z Antiochiiśw. Pelagia z Antiochii

Modlitwa do św. Pelagii z AntiochiiModlitwa do św. Pelagii z Antiochii

ks. Stanisław Jojczykks. Stanisław Jojczyk

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej